kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No możliwe, że nie chciał odrzucać innych, tak jak sam był przez połowę swojego życia odrzucany. Albo że po prostu korzystał z tego, że tyle osób samo chciało być obok niego, więc nie zamierzał ich wyganiać. Ostatecznie Cami też większość życia czuła się nieakceptowana przez swoją rodzinę, więc też nauczyła się łapać różne znajomości, mniejsze i większe, głębsze i te bardziej płytkie. W sumie w większości te płytkie, otaczała się tłumem ludzi, znajomych do chlania, ćpania i podróżowania, bo to było lepsze, niż samotność. Nawet jeśli to była samotność w tłumie, ale wiadomo że z Cami była wybitna mitomanka. Aż dziwne, że nie sprzedała Luke’owi jakiejś bajki… przynajmniej w ciągu ostatnich miesięcy, bo wcześniej to wiadomo, mówiła że będzie płacić czynsz, robić zakupy, że to nie ona zjadła jego obiad…
- Nie tylko. Są też takie błyszczące oczy, zniszczona skóra, kiepskie włosy.. a twoje są dalekie od kiepskich - no machnęła ręką, bo nie było to przecież istotne. - To dobrze że ja nie mam problemu - zakończyła temat, bo serio, czy ktoś by ją odwiózł na odwyk? Czy ktoś by na czas zauważył? Nie chciała się nad tym zastanawiać. - To nie narkotyk uzależnia, a potrzeba ucieczki od rzeczywistości Luke. A ja mam na to inne, tańsze sposoby - dodała jeszcze po chwili, bo cóż, dla niej to było uciekanie, od którego też była zdecydowanie uzależniona. Ale na pewno nie chciała się nad tym bardziej rozczulać.
- Nie mówię o wczorajszym wieczorze, podsumowuje rzeczy które mi mówiłeś, kiedy byłeś pijany. A wiesz, alkohol to serum prawdy - odpowiedziała znudzona, bo przecież wyjechał jej w ten sposób w tamtej scenie w Shadow. I trochę miała dość tego, że zawsze jak się nawalił, to musiał tak punktować wszystko co mu w niej nie pasuje.
- Dziwną masz definicję martwienia się. Twoja rodzina też ci je okazywała przez komendy ‘siad’, ‘zostań’, ‘zejdź’ i ‘do nogi’? - no nie odczuła tego jak troskę, odczuła to jak wymaganie, żeby postępowała tak jak on chciał, wpisała się w jego wizję co ma robić. Że ma go posłuchać, jak grzeczna dziewczynka. A z tych dwóch opcji, naprawdę wolała już być dziwką.
No i ja mam nadzieję, że pamiętał żeby go zawinąć w ręczniczek i wysuszyć, co nie, a nie że go tam w wannie zostawił! Ale na pewno o tym pomyślał
No i kiedy on się boczył, ona się ubierała w jeansy i jakąś koszulkę klasyczną. I akurat zaczęła się czesać, kiedy stanął tuż przy niej, więc zatrzymała się w połowie ruchu i słuchała go w lekkim pochyleniu, ze szczotką w ręce.
- Okej - odpowiedziała, nie do końca pewna co przez to rozumie. Na pewno musiała się nad tym zastanowić, dlatego trzeba było stąd iść! Zebrali swoje graty, podsuszyli Harry’ego, a potem wymknęli się z hotelu, w którym już było jakieś poruszenie przy recepcji - doba się nigdy nie zaczęła.. chodź, idziemy - pogoniła trochę Luke’a, a potem poprowadziła go uliczkami na autobus, a potem do knajpy w innej części miasta. Usiadła na dworze z Harrym na kolanach i menu w ręce.
- Na co bym miała ochotę… - mruknęła, jednym okiem lustrując menu, a drugim starając się zerknąć zza tego menu i sprawdzić, czy jej niedoszły mąż numer dwa akurat dzisiaj pracuje.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke co prawda za ludźmi nie przepadał, ale czuł silną potrzebę otaczania się nimi. Wydawało mu się wtedy, że jest po prostu zauważany. A kiedy nie dostawał atencji, szybko się irytował i o tę uwagę wręcz krzyczał. I o ile kiedy był dzieckiem, to takie tupanie nóżką i darcie się przechodziło, tak w dorosłym życiu było to już bardziej problematyczne. Więc tak, zagadka jego krzyków na Cami została rozwiązana. Robił to zazwyczaj wtedy, kiedy nie skupiała swojej uwagi na nim, a na kimś innym, zarówno wtedy w Shadow jak i wczoraj we włoskim klubie. I tak naprawdę podjadanie przez Cami jego obiadów wcale go tak nie drażniło, bo to też była jakaś forma… no, zainteresowania z jej strony. Głównie tym, co trzyma w lodówce, ale jednak! Zauważała go i było mu z tym bardzo okej.
– No ta, to akurat prawda – przytaknął z przekonaniem, kiedy wspomniała o włosach. Nie do końca wiedział jednak jak odebrać jej słowa o tym, że cieszy się że nie ma tego problemu. Oczywiście nie wpadł na to, co naprawdę miała na myśli, tylko pomyślał, że pewnie ma go za żałosnego typa który nawet sam o sobie nie umiał wtedy zadecydować. Za to nie mógł nie zgodzić się z jej kolejnymi słowami. Luke też uciekał, tak samo jak ona. Różnica polegała na tym, że on fizycznie nie zmieniał swojego położenia.
– O wow, to teraz wypominamy sobie rzeczy, które to drugie powiedziało kilka miesięcy temu? W takim razie uważaj – w ’78 powiedziałaś mi, że zrobiłem niedobry makaron i było mi bardzo przykro! – wysyczał. Jasne, powiedział jej wtedy wiele przykrych słów, ale myślał, że tę kłótnię pozostawili już za sobą. Ale z drugiej strony – jak nie chciał być rozliczany z tego, co było, skoro on sam jej bez przerwy wystawiał rachunek za przeszłość? – Przeprosiłem cię za to, a poza tym… znasz powód – dodał, bo w końcu wtedy w motelu wydukał w końcu, że był o nią zazdrosny. I do tej pory nie wiedział do końca, jak jej z tą wiedzą było.
– Byłaś wczoraj nieznośna, upierdliwa i czepliwa. Wątpię że „Camciu, proszę, wyjdźmy w tym momencie z tej imprezy, za dużo tu narkotyków” by zadziałało. A poza tym serio, tylko to zapamiętałaś z wczoraj? A to, że chciałem potem załagodzić sytuację i pogadać, to już wywaliłaś z systemu? – odparł gniewnie mrużąc oczy. On po prostu nie umiał się inaczej komunikować. Wobec każdej laski w swojej życiu był lodowaty i taki… kwadratowy, jeśli chodziło o rozmowy czy gadki o uczuciach. Nie wiedział, jak w tamtym momencie można było się inaczej zachować.
I oczywka, że nie zostawił Harry’ego na łaskę i niełaskę Neptuna łazienkowego! No, ale wszystko co dobre, szybko się kończy, więc musieli zwiewać. Chociaż ta noc taka znowu dobra to nie była… Znaleźli się więc w knajpie, do której zaprowadziła ich Cami. Kiedy Luke sam przeglądał swoje menu (trochę się jeszcze bocząc i wiercąc, bo miał niedosyt po ich rozmowie i toczył walkę z samym sobą, żeby znowu nie wywlekać tego tematu), w pewnym momencie zwrócił uwagę, że Cami zerka w jakiś punkt znajdujący się za nim. Oczywiście jako król dyskrecji i taktu odwrócił się z impetem przez ramię żeby obczaić, co ona tam widzi.
– Co, cykasz się, że w hotelu się pokapowali, że nocowaliśmy tak nielegalnie i ktoś nas tu znajdzie? Daj spokój, to duże miasto. Poza tym niedługo zaczyna się sjesta i myślą głównie o tym, a nie o dwójce złodziejaszków, którzy nawet nie zrobili w hotelu żadnej rozróby. Nudziarze z nas, inni na naszym miejscu to by chociaż zostawili kilkoro zezgonowanych nieznajomych imprezowiczów w wannie albo co najmniej jeden obsrany albo przynajmnijee obrzygany pokój – stwierdził wzruszając ramionami i ponownie kierując wzrok na Cami. – Nie no, serio, kogo tam widzisz? Plis, powiedz, że Monicę Belluci – spytał wachlując się kartą.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No coś w tym jest. Ale jedno to robić krok w stronę ludzi, a zupełnie inne - tworzyć głębokie, ważne relacje. A na tym to akurat byli… no nawet gorzej niż jedynkowymi uczniami. I co prawda Luke się starał, ale jednocześnie próbował przeskoczyć piętnaście kroków do przodu, po czym się z tego wycofywał i miał do niej pretensje. Bo co z tego, że ją przeprosił, skoro dalej się zachowywał tak, jakby jej nie ufał?
- Jasne, właśnie to robie - wzniosła oczy ku niebu, decydując, że nie ma energii się dalej kłócić i spierać w tym temacie. Bo i po co? Tłumaczyła mu wtedy, a teraz… teraz była jeszcze trochę za bardzo zła i zdezorientowana w sprawie tego co jej wyznał. Ona też nie spała sobie całej nocy, więc potrzebowała czas żeby sobie to przetrawić. A jeśli dalej chciał widzieć w niej to co najgorsze, to proszę bardzo. Poznał jej męża, czas na jednego z narzeczonych. Co prawda nie chciało jej się go zaciągać jeszcze do Amsterdamu, żeby przedstawić jej kolejnego, ale może w Lorne przedstawi go Coltonowi? Kto wie. No ale tu i teraz Luke totalnie nie łapał, że to jego rozkazywanie i brak zaufania był problemem, więc jak chciał mieć ją za najgorszą, to pokaże mu swoje najgorsze. Przy dobrym jedzeniu, o ile w ogóle dotrwają do zamówienia. Nie żeby to było na sto procent bezpieczne, zjedzenie z kuchni jej narzeczonego numer dwa…
- Tak, właśnie to, czekam aż nas zaaresztuje hotelowym ręcznikiem super tajniak do zadań najtrudniejszych - wywróciła oczami. A potem zmarszczyła brwi, bo zdecydowanie nie podobały mu się plany na rujnowanie hotelu, a już zwłaszcza w taki sposób - obleśne. Zostawić tam pingwina czy coś, to jasne, ale tak? Fuj - no Cami raczej nie chciałaby z nim zostać, gdyby miał takie plany na ich pokój hotelowy, ale wiedziała też, że we własnym mieszkaniu nie miał zarzyganego żadnego pokoju… ani gorszych rzeczy.
- Nie, ani Monica, ani Bellucci. Za to Marco, mojego niedoszłego męża numer dwa. Dobrze wygląda, możesz iść się z nim zapoznać, macie sporo wspólnych opinii o mnie na pewno - i podsumowała, z niby niewinnym uśmiechem, tak jakby jej to w ogóle nie dotykało.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
O to, to. Luke bardzo chciał, ale nie umiał przekazać jej kilku ważnych rzeczy. Że wiele dla niego znaczy, że jest dla niego ważna i że nie darowałby sobie, gdyby jej coś się stało… Takie były jego intencje. Natomiast to, co wychodziło z jego ust, to to że była dziwką z podejściem do życia, którego on nie akceptuje. No coś tu ewidentnie poszło nie tak. I sam już nie miał siły ani ochoty tego teraz rozgrzebywać, bo miał wrażenie że każde jego słowo tylko pogarsza sytuację. Którą zresztą na ten moment oceniał na bardzo kiepską, a to że szli razem na obiad wcale nie oznaczało dla niego, że się pogodzili. Wręcz przeciwnie, dziwne napięcie pełne niedopowiedzeń krążyło nam nimi. Ewidentnie dało się wyczuć zmianę atmosfery, bo dopiero co nie mogli odkleić od siebie rąk, a obecnie żadne z nich nie czyniło wobec siebie żadnego gestu.
– No i co się śmiejesz, w Bondzie by to przeszło – prychnął, bo przecież tam przechodziło wszystko. A i wielokrotnie Bond był kręcony we Włoszech, więc wszystko się zgadzało.
– No przecież nie mówię, że my byśmy to zostawili, fuj – wywrócił oczami, bo żeby nie było, on sam nigdy nie miał takiego przypadku! A rzygał jedynie do zlewu i kibla w łazience, ewentualnie do kosza na śmieci na ulicy kiedy się bardzo napierdolił. – Ale kto wie, gdybyśmy zostali wczoraj dłużej, może zgarnęlibyśmy jakichś mętów z ulicy. Mówiłem ci, bywałem w różnych miejscach i na różnych imprezach, wiele odpałów widziałem – dodał. Luke bywał jednak w młodości na różnych imprezach i wiedział, że im więcej przypadkowych osób, tym większa szansa że ktoś straci czucie w nogach, rękach albo zwieraczach. Ludźmi po odpięciu wrotek czasami rządziły zwierzęce instynkty...
– Co kurwa? – i znowu się obrócił przez ramię, znowu ani odrobinę dyskretnie. A następnie znowu przerzucił wzrok na Cami. – Przyprowadziłaś mnie tutaj, żeby mnie zapoznać ze swoim byłym, którego rzuciłaś przed ołtarzem? Chcesz mnie upokorzyć, czy o co ci chodzi? – zmarszczył brwi. Czuł jak gula zaczyna mu skakać i że robi się czerwony ze złości. – Ale wiesz co? Chętnie poznam twojego kolejnego byłego, czemu nie. Może po prostu zaprośmy go do naszego stolika, hm? Będziesz mogła powspominać stare, dobre czasy i porównać sobie wielkość naszych penisów – spytał niewinnie unosząc brew. A potem obrócił się na krześle w stronę Marco, a przynajmniej tak mu się wydawało, że to na tego faceta patrzyła Cami. Ciemne włosy, śniada karnacja, no wszystko się zgadzało.
– Marco? Si Marco, si, do ciebie mówię. No ciao ciao, twoja prawie żona chciałaby się z tobą przywitać, dołączysz do nas? – krzyknął do gościa, który patrzył na nich lekko zmieszany, więc Luke nie był do końca pewien, czy gość go w ogóle zrozumiał. Ale musiał zrozumieć gest przywołania dłonią, bo po chwili mężczyzna pojawił się przy ich stoliku. - No, dalej, możesz zacząć oceniać, który ma większego - wysyczał do Cami.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Może kiedyś się nauczy, może nie. Ona już mu coś powiedziała o tym, jak działają jego krytyczne słowa na nią i cóż… no każdy ma swoje granice i swoją cierpliwość, nie? I właśnie tak było też u niej. Bo gdzieś tam w środku przecież wiedziała, że zrobiła wiele złego. `i naprawdę, naprawdę dobrze by było mieć kogoś, kto jej w końcu nie ocenia… ale Luke jej znowu pokazywał, że chociaż nic mu nie obiecywała i naprawdę się starała w swojej bardzo dziwnej i pokracznej wersji… że to za mało. Więc teraz zdecydowała, że skoro i tak jest źle, to może być zawsze jeszcze gorzej. No i masz babo placek, bo pewnie sama tego do końca nie przemyślała. I jak raczej małe szanse były, że mieli w kabinie w toalecie schowaną broń za spłuczką, jak w Ojcu Chrzestnym, to jednak przy kuchni były wiele noży, którymi można rzucać, ,a włosi są bardzo… ekspresyjni. Więc tak, to mogło się bardzo źle skończyć… ale było już na to za późno.
- Chcesz narażać naszego syna na obecność obcych mętów? Jesteś złym ojcem - pokręciła głową, bo przecież tam był ich piesek ,więc nigdy nie sprowadziłaby tam pijanych i naćpanych ludzi. Harry to był… no taki mały stworek, o którego mogła się bez obaw troszczyć, bo nikt jej za to nie oceniał i nikt nie oczekuje, że się z nim hajtnie.
- Upokorzyć? - zmarszczyła brwi - czemu? - no nie rozumiała jego toku myślenia w tym momencie, dlatego przez moment to analizowała… ale wtedy on postanowił zacząć krzyczeć i gadać, więc wzniosła oczy ku niebu. A potem czekała aż Marco podejdzie… czująć mieszankę paniki i chęci zwiewania. I wyrzutów sumienia.
- Ciao Marco - odezwała się głosem, który dla niej brzmiał nieco obco. Ale nie zdążyła nic dodać, bo Marco jak tylko zorientował się kim jest, zaczął ją opierdalać po włosku! A ona odpowiadała mu po włosku, nawet wtedy kiedy wziął ze stolika rzeczy i zrzucił je na ziemię, a potem krzesło stojące najbliżej niego i walnął nim o stolik. Oczywiście wtedy już wstała, a potem… no zaczęła zwiewać, pacając Luke’a w ramię, żeby zrobił to samo. I na szczęście nikt w nich nożem nie rzucał, ale Marco dalej się darł i to tak, że ludzie wychylali się z okien i rzucali im dziwne spojrzenia.
- Masz już dość włoskiej przygody czy coś jeszcze chcesz tu zwiedzić? - zapytała zdyszana, kiedy w końcu znaleźli się na placu. I tak, póki co nie zamierzała tego komentować.- Jak chcesz podobną do tej, to możemy też zahaczyć o Amsterdam, a potem po powrocie o jedno miejsce w Lorne, wtedy będziesz miał bingo - dodała, jakby mówiła o czymś kolekcjonerskim, a nie niedoszłych narzeczonych. I tak, w końcu podała mu prawdziwą liczbę.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke cierpliwością nigdy nie grzeszył, więc kim on był, żeby oceniać. A, sobą heh. Luke w zasadzie był zaskoczony tym, jak bardzo jego słowa oddziałują na Cami. Z jego perspektywy Cami miała go za przypadkowego towarzysza podróży, z którym się ruchała. Nie rozumiał, dlaczego aż tak ja bolały jego słowa, że co rusz do nich wracała. A przy tym z jakiegoś powodu wybiórczo wybierała te najgorsze, które padły z jego ust, a na dobre nie reagowała. I miał ogromną ochotę zajrzeć do jej głowy, wybadać co się tam dzieje… ale nie miał takich super mocy. Jego super mocą było najwyraźniej ciągłe zniechęcanie jej do siebie.
Uniósł lekko brwi, kiedy wspomniała o ICH synu, a jego nazwała ojcem. Jasne, że traktował Harry’ego jako swojego małego dzieciaczka, ale kiedy Cami wypowiedziała te słowa… poczuł, że tworzą rodzinę. Dziwną, pokręconą i z masą tematów do przerobienia – ale rodzinę. No i ta, nie zdążył jej wytłumaczyć, dlaczego czuje się chujowo, kiedy Cami stawiała go w takiej sytuacji, więc wybrał najbardziej znaną sobie metodę na obronę – atak. Chociaż głównym atakującym był tu Marco, więc kiedy poczuł pacnięcie w ramię, bez zastanowienia zaczął spierdalać za Cami.
– Ja pierdolę, co za pojeb – odparł równie zdyszany, zerkając za ramię, czy szalony Marco nie rzucił się w pogoń za nimi. – Lubisz ekspresyjnych facetów – rzucił na rozluźnienie, nie oczekując w sumie odpowiedzi. Boris, Marco… a nawet i Luke mieli tę cechę wspólną, dobrze potrafili w wybuchanie. A potem wybuchnął śmiechem, wręcz histerycznym, którego przez dłuższą chwilę nie mógł powstrzymać. – Sorry, ale jeśli ktoś spyta o mnie o najdziwniejszą rzecz, jaką robiłem na tym wyjeździe, to ucieczka przed twoich byłym, szalonym Włochem, zajmuje pierwsze miejsce – stwierdzi, a kiedy nieco się uspokoił podszedł do Cami i pogłaskał czule Harry’ego, żeby upewnić się czy od tego biegu nie zrobiło mu się niedobrze. A potem przerzucił wzrok na Cami, o dziwo nie robiąc żadnych min i nie wywracając oczami.
– Nie Cami, nie chcę już takiej przygody ani grać w bingo, w nic już nie chcę grać – odparł, analizując sobie w myśli jej słowa. – O co w tym chodziło, co? Wiedziałaś, że go tam spotkasz, dlaczego tam poszliśmy? – spytał spokojnym, miarowym tonem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
I najwyraźniej los zdecydował, że nauczy go trochę tej cierpliwości… the hard way. I to bardzo twardej i ciężkiej, bo wiadomo że Cami nic nie robiła lekko i byle jak. No może poza podejmowaniem wielkich życiowych decyzji najwyraźniej, ale oj tam oj tam, kto by się czepiał takich detali. Na pewno nie Cami! Dlatego tak, wciąż nie wiedziała co on miał na myśli mówiąc o tym, że mu zależy i no… przecież byli na wypizdowie, z dala od ludzi, może po prostu zależało mu żeby jej nie mieć na sumieniu, jak umrze? Ale to nie wyjaśniało tego, co powiedział tuż przed porwaniem na jej chacie, ale przecież… no przecież to tylko gorzej, bo teraz miał więcej powodów, żeby ją hejtować, prawdziwe PTSD z jej powodu i nie wiadomo co jeszcze. No syndrom sztokholmski na pewno. Poza tym Cami chyba po prostu nie sądziła, że zasługuje na… więc no skoro to nie było możliwe, więc nie było prawdziwe, wszystko jasne i logiczne.
- To nie jest ekspresyjny facet, to po prostu… włoch - odpowiedziała, z trudnością łapiąc oddech. - Chociaż może coś w tym jest, że każdy z nich jest nie do końca dostępny emocjonalnie, ale w złości robi dramę - dodała, no nie mówiąc na głos, że to było też trochę o Luke’u. - No i cała jego rodzina z Włoch przyjechała do Lorne, też byś się wkurwił, bilety są drogie, a jego mamę ugryzł pająk. Na szczęście nie taki super jadowity - wywróciła oczami, a potem westchnęła. Tak. Marco też sprowadziła na przygodę, która okazała się spontaniczna i nie do końca taka jaką, oczekiwał. Może po prostu miała to we krwi.
- Bardziej niż szalonym mężem? - uniosła brwi, pytając o to dość neutralnie. A potem spojrzała na niego. - Chodź, idziemy na pociąg. Czas na ostatni przystanek - odpowiedziała najpierw, a potem ruszyła w odpowiednią stronę.
- Skoro myślisz o mnie wszystko co najgorsze, to teraz przynajmniej coś więcej na ten temat wiesz. A ja wiem że masz obsesję na punkcie penisów innych facetów - dodała, wzruszając lekko ramionami, oczywiście mając na myśli o wiele więcej, niż to co się wydawało.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Gdyby to była gra w ‘ciepło-zimno’, to Cami powoli zbliżałaby się do ocieplenia idąc po tych wszystkich tropach. Wystarczyło tylko połączyć te wszystkie punkty. Tyle i aż tyle! No boo ile z Rosji Luke sam by się pewnie nie wydostał, to przecież odkąd mieli już podrobione dokumenty, to Luke mógł dać nogę w każdej chwili. Ale był wciąż przy niej, więc jeśli w głowie Cami to była oznaka hejtu, to strach pomyśleć dla niej świadczyłoby o pozytywnych uczuciach z jego strony… No ale tak to jest, kiedy człowiek nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś takie uczucia do niego żywi. Każde ciepłe słowo czy gest wydają się podejrzane i szuka się w nich drugiego, trzeciego a nawet i czwartego dna.
– Ta złość nie bierze się znikąd. Urażona męska duma to jedno, ale widocznie bardzo mu na tobie zależało – odparł, oczywiście nie wyłapując, że Cami poniekąd opisała również jego. Tak samo on teraz, myśląc że mówi tylko o szalonym Włochu, zdradził nieświadomie źródło swojej złości. – Grunt, że to nie był jakiś radioaktywny skurwysyn – podsumował przygody jej niedoszłej teściowej. Pewnie włożyła łapę tam gdzie nie trzeba, jak to teściowa.
– No fakt, jeszcze Boris. Już prawie zapomniałem o jego istnieniu. Dobra, to Włoch zajmuje drugie miejsce, wciąż na podium – odparł. Miał wrażenie, że to było tak dawno, a przecież obie te ucieczki wydarzyły się podczas jednej podróży. Nie protestował też, kiedy wspomniała o pociągu, po prostu bez słowa za nią ruszył. I zmarszczył brwi, kiedy usłyszał jej kolejne słowa.
– Brawo, odkryłaś moje ukryte zainteresowania – prychnął, oczywiście nie przyznając się teraz na głos, że to był efekt zbyt impulsywnej reakcji na kolejnego byłego. A ich nienawidził dla zasady. – I brawa dla ciebie, że posiadałaś umiejętność czytania w myślach. To teraz mi powiedz, co bym zjadł, bo przez tego szalonego skurwiela nadal jestem głodny – zironizował, powoli zbierając się do bardziej poważnej odpowiedzi. Przez chwilę milczał, kiedy pokonywali kolejne głośne włoskie uliczki pełne przekrzykujących się ludzi.
– Jesteś szalona, spontaniczna i trochę walnięta, to fakt – mistrz komunikacji w akcji. – Ale to nie sprawia, że mam cię za najgorszą. A jeśli czasami nie rozumiem twojej motywacji, to dlatego że bardzo mi to utrudniasz – dodał. Wiele razy Cami obracała wtedy ich rozmowę w żart albo na jego pytania rzucała tak absurdalne odpowiedzi, że temat rozchodził się po kościach. – Czyli zwiałaś sprzed ołtarza trzy razy? – spytał po chwili, podchwytując temat.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Dobra, skoro już posty znalazły odpowiednie konta, to mogę pisać dalej, chociaż jak widać, w głębi mojego l4 właśnie tak to wychodzi. Podobnie zapewne do tego, co działo się w głowie Cami, bo tam też były same cuda i wianki, takie najmniej logiczne i ze sobą powiązane przecież. A może właśnie jednak połączone, jak te tajemnicze prądy energetyczne, czy coś tam czego się szuka patykiem na polu.
I może był tu dla niej, a może jednak dla swojego psa? No było sporo logicznych wyjaśnień, a jednak Cami widziała, że nie do końca mu się podobało to co widział.. w niej teraz.
- I widzisz, wyszedł na tym całkiem świetnie że tak się stało - machnęła lekko ręką, bo no nie chciała się aż tak bardzo w to zagłębiać, a już zwłaszcza nie teraz, kiedy wątek jej umykał z tej metafory i nie do końca wiedziała co może zaraz sama powiedzieć.
- A ty zachowujesz się jakbym była towarem, do którego tylko niektórzy mają prawo - podsumowała. - Im więcej o mnie wiesz, tym bardziej mnie potępiasz i krytykujesz, skupiając się na takich rzeczy jak penisy, czy sikanie po terenie, jak jakiś pies ogrodnika - wywróciła oczami, mówiąc pare słów za dużo.
- Weźmiemy po drodze z knajpy tagliatelle i jakieś inne coś na wynos, nie martw się, najesz się za moment - wzniosła oczy ku niebu i znalazła knajpkę, w której mogli to zamówić. Więc powiedziała kelnerce co mają im spakować i poprosiła o wodę dla psa w misce. A potem znowu spojrzała na Luke’a/ - Bo co? Moja motywacja musi być jakaś szlachetna, honorowa, zgodna z jakimś kodeksem rycerskim albo grzecznej, świętej dziewicy? - no zapytała, bo nie rozumiała czego od od niej chciał, ale.. no rozumiała, że chyba nie do końca może mu to dać.
- Tak, trzy - powiedziała chyba po raz pierwszy na głos. Tak to nawet swoim narzeczonym nie mówiła którzy naprawdę byli w tej kolejce… im mniej mówisz i wiesz, tym lepiej śpisz.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Albo ominęła go wspaniała przygoda, jaką jest życie u twego boku – wywrócił oczami. Tak naprawdę na nieudanym związku Cami i Włocha sam Luke bardzo dobrze wyszedł, bo kto wie co by było, gdyby ich małżeństwo doszło do skutku? Być może sam nigdy by jej nie poznał. Jakoś po tym roku, roku z hakiem już nawet, w ogóle nie mógł sobie wyobrazić jakby to było, gdyby Cami nie odpowiedziała na jego ogłoszenie o pokoju do wynajęcia.
– Booo uważam, że skoro jesteśmy tu razem, to powinniśmy o siebie wzajemnie dbać? No masz rację, ale ze mnie chory skurwiel – warknął, bo nie podobały mu się takie słowa Cami. Okej, miał w sobie delikatność walca drogowego, ale nie zamierzał słuchać, że jej nie szanuje, bo de facto do tego sprowadzały się jej słowa w jego mniemaniu. A kiedy usłyszał o psie ogrodnika, to aż się zatrzymał na ułamek sekundy, bo uderzyły go te jej słowa. – Uważasz, że oznaczam teren kręcąc się wokół ciebie, żeby przypadkiem nikt inny się za ciebie nie zabrał, ale jednocześnie sam też nie chcę zrobić wobec ciebie kroku? No to my chyba jesteśmy w dwóch zupełnie innych relacjach – podsumował ze złością, samemu z rozpędu używając zakazanego słowa – „relacja”. Czyli uważał, że coś między nimi było, ale to coś nie do końca dało się określić i nazwać. Niby bezpieczne słowo, ale ile niedomowień i problemów potrafiło stworzyć!
Ze złością zgodził się na tagiatelle, bo był tak godny, że w tym momencie zjadłby dosłownie wszystko. Oczywiście kiedy czekali na zamówienie zajebał fochem i się nie odzywał, próbując zebrać swoje myśli w jakąś jedną porządną całość.
– Nie Cami, po prostu skoro robisz coś notorycznie, to być może masz jakiś pattern. Może jest jakiś powód, dla którego ciągle uciekasz i warto się temu przyjrzeć. No chyba, że próby poznania cię lepiej też są zakazane, jeśli tak to sorry. Dopisz do listy tematów tabu między nami – zauważył z ironią, zabierając się w międzyczasie za szamanie w biegu. Dobrze, że jedli, bo przynajmniej oboje mieli w tym czasie chwilę na zastanowienie się nad tym, co mówią.
– Czyli pierwszy w Lorne Bay zaraz po osiemnastce, a Włoch… drugi? Czy Amsterdam drugi, a Włoch trzeci? – spytał z zainteresowaniem, o dziwo dość neutralnym tonem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Wzniosła oczy ku niebu, odpowiadając sobie w głowie, że nawet się aż tak dobrze nie znali jak powinni. Nie była jeszcze gotowa powiedzieć tego na głos, właściwie teraz chyba po raz pierwszy w ogóle pozwoliła żeby ta myśl w jej głowie wybrzmiała. Bo tak… chciała przeskoczyć do tego momentu, gdzie wszyscy żyją długo i szczęśliwie, a ten etap z poznawaniem się, z przyjaźnią na której to jak na fundamencie można budować miłość? No tu już był problem. I to ona była tym problemem, bo uciekała zanim ktoś zdążył ją poznać, albo… no właśnie dlatego żeby nie poznał. I pewnie gdyby wyszła za włocha, to poznałby ją jako rozwódkę. A zamiast tego poznał ją jako żonę… chwila, do jakiego wniosku tu zmierzaliśmy?
- Dbać? - powtórzyła za nim, unosząc brwi - najpierw stworzyłam dla ciebie śmiertelne zagrożenie, potem cię od niego odsunęłam, a teraz staram się ci pokazać, że poza niebezpieczeństwem, koło mnie… - zaczęła, ale tak bardzo się przestraszyła tego jak mogłaby dokończyć to zdanie, że uznała że lepiej go po prostu tutaj urwać. - Nieważne, ja żyję, ty żyjesz, coraz bliżej domu - machnęła ręką, zastanawiając co się dzieje. Przecież mieli się dobrze bawić, a nie rozmawiać, a Luke znowu tu wszystko psuł z ich planów. A niech to.
- W ogóle nie jesteśmy w relacji, tylko w pościgu za czymś, co nie istnieje - podsumowała sucho, bo przecież… no za czym gonili? Spieszyli się żeby być blisko siebie, zanim do nich dotrze, że to bez sensu. I że zaraz będą w domu, gdzie nie będzie europy i tego wrażenia, że…. no że europa to coś więcej niż tylko szaleńczy wypad.
I no, wzięli jedzenie na wynos i już po chwili byli w drodze na dworzec, gdzie kupili bilety i wsiedli do pociągu do Paryża. A jak już znaleźli swój przedział, Cami też usiadła i też zaczęła jeść ich jedzonko na wynos.
- Ale po co mam się temu przyglądać? - no zmarszczyła brwi, kiedy zdecydował, że dalej będą rozmawiać. - Taki mam styl życia, póki co się sprawdza - wskazała na pociąg - nawet teraz uciekamy, uciekanie to przetrwanie - podsumowała, a potem wpakowała do buzi kolejną porcję makaronu, który rozpływał się w ustach. bo taki był zajebiście dobry.
- Lorne, Włoch, Amsterdam, Rosja - odpowiedziała po chwili, bo w sumie co jej szkodzi? Jak prawda to prawda. I lepiej rozmawiać o tym niż o tabu… czy czymkolwiek… między… nimi.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Główny wniosek jest chyba taki, że podobnie jak w relacji z Cami z Włochem, tak i tu oboje przeskoczyli w tej znajomości kilka podstawowych etapów. Było wspólne mieszkanie, dziecko, seks, a w gruncie rzeczy nigdy nawet nie byli na randce. Pierwszą poważniejszą rozmowę zaliczyli z kolei uciekając w popłochu z Rosji, co też nie stwarzało dla nich w tej znajomości bezpiecznej przestrzeni. A do tego, że Cami nie chciała dać się poznać, dochodził chujowy charakter Luke’a, który oceniał jej wybory sprzed lat. Dodatkowo – tak jak Cami sama stwierdziła, z czym Luke nie chciał się zgodzić mimo że czuł że dokładnie tak jest – chciał ją tylko dla siebie. Zachłannie i samolubnie pragnął, żeby Cami zobaczyła w nim faceta dla siebie. Głównie stąd brała się jego chorobliwa zazdrość o jej byłych, którzy co prawda nie okiełznali żywiołu Cami, ale chociaż przez chwilę mogli ją mieć tylko dla siebie. Był zaborczym typem, o czym sam nawet nie wiedział, i wkurwiało go to, że nie jest w jej oczach taki, jakim chciałby żeby go widziała. Problem tkwił też w tym, że prawdopodobnie Luke nie był tą lepszą wersją siebie w żadnym ze scenariuszy. Czuł się taki… nadpsuty, więc jak mógł oczekiwać od Cami, że zobaczy w nim coś ponad to? Well, tyle problemów do przerobienia miała ta dwójka, że głowa mała.
- Koło ciebie co? – podchwycił temat. – Przestań mówić tak, jakbym był w tym wszystko obok. Ale jakbym był jakimś delikatnym i wrażliwym mięczakiem, którego trzeba chronić. Ale ja taki nie jestem, umiem sam o siebie zadbać. I wiem dobrze, w co się pakowałem kiedy… – i teraz on urwał, również nie chcąc wypowiadać na głos tego, co leżało mu na serduchu już wtedy, kiedy sekundy dzieliły ich od ich pierwszego razu na starej kanapie w salonie. Dlatego w duchu zgodził się z nią, że najważniejsze że byli już prawie w domu. A potem będą mieli dobrą zagwozdkę, co dalej. Tak, Luke naprawdę wierzył w to, że razem się nad tym zastanowią…
Za to jej słowa sprawiły, że poczuł się jakby dostał od niej po mordzie sto razy mocniej, niż nawet wtedy w Shadow. Jej słowa, że między nimi nic nie ma, że nie istnieje żadne „my” szczególnie zapadły mu w pamięć. Tak mocno, że nie był w stanie przetrawić ich w drodze do ich przedziału w pociągu i zapewne będą odbijały się echem w jego głowie przez kilka kolejnych miesięcy…
– A ty wiesz chociaż przed czym ty uciekasz czy robisz to już tylko dla zasady bo uważasz, że tak trzeba? – spytał szczerze, bez żadnych pretensji ani opierdalającego tonu. – To dobry sposób na życie jest masz za plecami jeszcze jakiś most, którym możesz wrócić. Ale jeśli spalisz za sobą wszystkie te mosty to może się okazać, że z tej samotnej wyspy pełnej wolności nie będzie już drogi powrotu Ale to wiesz, to tylko pierdolenie tego głupiego Luke'a, wobec którego czujesz tylko misję ratunkową odstawienia go bezpiecznie do domu – ostatnie zdanie dodał już z wyrzutem, bo nie podobała mu się rola, jaką Cami mu przypisała.
– Mhm, mhm – przetworzył sobie w głowie jej słowa. – Widziałaś się z którymś od tego dnia, w którym zwiałaś? – nie licząc ostatniego spotkania z Włochem i Borisem, wiadomo.
ODPOWIEDZ