Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
#8

Zoey nie wiedziała jak powinna się względem Gai zachowywać. Nie chciała żeby kontakt im się urwał, ale trochę się też obawiała, że będzie musiała słuchać opowieści o seksownej pani sprzedającej domy. Jednak po rozmowie z Naimą zrozumiała, że nie ma co przesadzać i panikować. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce i się też trochę wykazać, a nie czekać jak święta krowa. Miała w planach wymyślić coś fajnego, ale też jakiegoś takiego bardziej klimatycznego, żeby Gaia ogarnęła, że Zoey traktuje ich znajomość naprawdę poważnie. Nie było to dla niej byle co. McTavish chyba nigdy nie musiała planować randki i było to dla niej trochę takie... stresujące, jak miała być szczera. Musiała mieć jednak nadzieję, że Gai się spodoba i będą się razem dobrze bawić.
Ściemniało się już, gdy Zoey zajechała do portu taksówką i dogadała się z ludźmi, którzy mieli dzisiaj obsługiwać ich wycieczkę. McTavish wymyśliła sobie, że razem z Gaią zrobią sobie nocny rejs w okolicach Lorne Bay i poobserwują jak ładnie wygląda miasteczko z wody. Podobno była też możliwość nocnego pływania w morzu, ale nie była pewna, czy Gaia będzie chciała się na cos takiego zdecydować. Stateczek, którym miały płynąć nie był jakiś wybitnie spory, ale wystarczający jak na te cztery czy pięć osób, które miało się tu znaleźć. One dwie i osoby z obsługi. Zoey nie chciała, by ktoś im przeszkadzał. Czekała zestresowana tuż przy łódce czekając aż Gaia się pojawi i gdy w końcu zobaczyła światła samochodu to odetchnęła z ulgą, bo wiedziała, że Zimmerman jej nie wystawiła. - Cześć - powiedziała do dziewczyny i podeszła, by się z nią przywitać delikatnym przytuleniem. - Dobrze, że się nie rozmyśliłaś, bo musiałabym prosić jakiegoś randoma, żeby ze mną odegrał scenę z Titanica - uśmiechnęła się i... wyciągnęła rękę w stronę kobiety, żeby ją złapać i wspólnie wejść na pokład. To miała być randka z prawdziwego zdarzenia.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
9.

Gaia prawie ocipiła z radości jak Zoey zaproponowała jej spotkanie. Głównie dlatego, że przez ostatnie dni Zimmerman obsesyjnie sprawdzała telefon oczekując jakiejś wiadomości od kobiety. Tak, mogłaby napisać pierwsza, ale nie chciała się narzucać. Poza tym to był jej sposób na ogarnięcie tego czy Zoey jest w ogóle zainteresowana spędzaniem z nią czasu czy jest po prostu miła. Gaia uwielbiała miłych ludzi. Kochała ich. Kochała ich mocno, bo miłych ludzi na tym świecie było zdecydowanie za mało. Dlatego też chciała dać Zoey nieco przestrzeni i chciała się upewnić, że ta rzeczywiście chce spędzać z nią czas. Ostatnią rzeczą jaką chciałaby zrobić byłoby przytłoczenie miłej Zoey swoją osobowością.
Najgorsze jednak wydarzyło się na porannej zmianie Gai w domu spokojnej starości. Była pewna, że będzie musiała odwołać spotkanie z Zoey, którego tak wyczekiwała. Podczas lunchu, zmarł pan Summers. Mężczyzna, z którym Gaia zaprzyjaźniła się już pierwszego dnia swojej pracy w domu starców. Zimmerman była naprawdę wstrząśnięta jego śmiercią i przytłoczona tym, że pierwszy raz widziała zwłoki. Było to nieco obrzydliwe, okropne, dołujące i tragiczne. Nie czuła się na siłach i obawiała się tego, że może wyjść na niezainteresowaną spotkaniem z McTavish. A tego nie chciała. Postanowiła jednak wziąć się w garść i pojawić się na randce.
Podjechała do portu swoim Jaguarem. Niedawno sprawdziła i okazało się, że w Lorne są kolejne Jaguary. Nie widziała ich jednak na ulicach miasta, bo stały na farmie jakiegoś buraka. No, ale nic. Podjechała i jeszcze przez sekundę stukała coś na telefonie. Pisała do koleżanki ze zmiany. Każdy żył tą śmiercią pana Summersa, bo był on niesamowicie żywym człowiekiem jak na kogoś kto był zamknięty w domu spokojnej starości. No i jak na kogoś kto jednak był niesamowicie martwy. Ostatecznie jednak Gaia wyciszyła telefon, a po chwili zmieniła to nawet na tryb samolotowy. Chciała pocykać fotki, ale nie chciała, żeby jej przeszkadzano. Wysiadła z auta i czekała aż podejdzie do niej parkingowy, ale nic takiego się nie wydarzyło, więc z szerokim uśmiechem ruszyła w stronę Zoey. Pomachała jej nawet już z daleka. –Hej. – Odpowiedziała przytulaskiem, tylko, że jej nie był delikatny. Ścisnęła Zoey jakby nie widziała jej trzy dni, co było prawdą. –Zajebiście pachniesz. – Aż przymknęła oczy i ułożyła dłoń na klacie, żeby pokazać jak się delektuje zapachem McTavish. –To by się nigdy nie wydarzyło. Jakbym się spóźniła na odpłynięcie to przepłynęłabym te niezbadane wody, żeby tą scenę z tobą odegrać. – Zajebałaby się jakby nie mogła tu być z Zoey. Chwyciła jej rękę, weszły na pokład. Gaia uprzejmie przywitała się z załogą. Z każdym wymieniła uścisk dłoni i się przedstawiła, bo była tak zajebiście randomowa. –Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. – Obróciła się do Zoey jak już przywitała każdego majtka, bosmana, kapitana i chuj wie kogo. I jak widzisz, Gaia na przykład nie myśli o agentce nieruchomości. Lol.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey też się cieszyła na to ich spotkanie. Stresowała się, ale był to taki dość przyjemny stres, który zniknął, gdy tylko zobaczyła dziewczynę idącą w jej stronę. - Pewnie nie tak dobrze, jak Ty wyglądasz... spójrz na siebie - aż musiała ją obczaić bardziej dokładnie, szczególnie, że tu przy łódce światło było lepsze i więcej widziała. Zoey już miała 30stke więc wzrok jej się mógł pogarszać, ale całe szczęście nie musiała nawet się wysilać żeby zobaczyć jak zajebiście Gaia wygląda. - Nie ma się co oszukiwać, pewnie i tak bym na Ciebie czekała jak wariatka - ale dobrze, że nie musiała tego robić, bo jednak wolała nie robić z siebie debilki. Czuła, że czasem to było nieuniknione, ale w tym wypadku chciała pokazać się Gai z jak najlepszej strony. Dlatego ubrała takie spodnie, bo tyłek miała zajebisty... z cyckami było gorzej, ale no trzeba było się skupić na pozytywach.
Zoey na spokojnie czekała aż Gaia się z każdym przywita i uśmiechała się od ucha do ucha, bo to był naprawdę fajny widok i bardzo miłe zachowanie ze strony Zimmerman. Może nieco randomowe, ale miłe. - Ja też sie cieszę, że Cię widzę. Tęskniłam za Tobą... jakkolwiek, by to nie było dziwne, skoro widziałyśmy się niedawno - no i też nie znają się długo, a jednak gdzieś w głowie Zoey Gaia pojawiała sie bardzo często. Były momenty, w których chciała do niej napisać i dowiedzieć się co kobieta robi, ale później sobie przypominała, że Gaia jest innym typem człowieka niż ona. Gdy Zoey siedziała w domu, to Gaia pewnie imprezowała, albo robiła jakieś szalone rzeczy, które McTavish nawet nie wpadłyby do głowy. Dlatego nie chciała jej przeszkadzać i koniec końców musiała zwalczyć w sobie tą ochotę nawiązania kontaktu z dziewczyną. Nie mogła się jednak powstrzymywać aż tak długo i wyszło jak wyszło. - Jak chcesz uciekać, to masz ostatnią szansę, bo zaraz odpływamy - powiedziała przyglądając się dziewczynie, ale miała nadzieję, że Gaia się nie rozmyśli jednak. - Zamówiłam nam szampana, podobno kupiłaś już dom, więc mamy co świętować - nawet podeszła do jakiegoś stolika, gdzie była przygotowana butelka, którą trzeba było otworzyć i tu już pojawiły sie schody dla Zoey, bo ona była w takich rzeczach okropna. - Okej, jestem beznadziejna w otwieraniu szampana. Masz lepszy skill w tym niż ja? - Zapytała, bo może Gaia miała wprawę, nie to co to 30-letnie dziecko.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Na słowa Zoey odpowiedziała krótkim, szczerym śmiechem i machnięciem ręki. Doceniała komplement, ale nie uważała, żeby prezentowała się jakoś wyśmienicie. W sensie… wiedziała, że wyglądała ładnie. Wiedziała, że jest ładnie i wiedziała, że ten strój jej schlebiał w odpowiednich miejscach. Po prostu komplementy od takiej Zoey roztapiały jej serce, a Gaia nie chciała w tym momencie stać się jakąś typiarą, która się wzrusza na każde pozytywne słowo jakie usłyszy na swój temat.
-Nie dziwię się. Jestem naprawdę świetną towarzyszką jeśli chodzi o różnego rodzaju podróże. – Jak latała samolotem to zasypiała zaraz po zajęciu swojego miejsca. Więc tak, była fantastyczną towarzyszką podróży. –Ale nie martw się. Szanse na to, że musiałabyś na mnie czekać są naprawdę małe. Jestem raczej punktualną osobą. – No i słowną. Czasami niepamiętającą wielu rzeczy będąc pod wpływem skrętów i alkoholu, ale to było coś co się zdarzało naprawdę rzadko. Rzadziej niż rzadko.
Gaia nawet znalazła chwilkę, żeby skomplementować stroje załogi, które pasowały do siebie i sprawiały wrażenie, że wszystko było takie super profesjonalne. Kapitanowi ubranemu w białą koszulę i czapkę kapitana chciała nawet powiedzieć o nazistowskich mundurach od Hugo Bossa, ale byłoby to raczej nieodpowiednie. Wróciła w końcu do Zoey, bo przecież przyszła tutaj z nią spędzać czas, a nie z załogą statku. –Poważnie? – Zdziwiła się, bo przez tyle dni zerkała w telefon sprawdzić czy Zoey się za nią stęskniła, a tutaj proszę, miała słowne potwierdzenie, że tak było. –Ja za tobą też. – Dodała postanawiając, że nie będzie się za bardzo skupiać na tym, żeby powiedzieć Zoey, że powinna jej wcześniej dać znać, że za nią tęskni, a nie zwlekać aż się zobaczą. –Pociesz się tym, że ja zaczęłam tęsknić w momencie jak patrzyłam jak wchodzisz do domu. – No bo po wszystkim Gaia pewnie odwiozła Zoey do domu i upewniła się, że ta bezpiecznie weszła do środka. Dopiero wtedy sama ruszyła do siebie, przebrała się i poszła imprezować jak pojeb.
-Jakbym chciała uciekać to w ogóle bym nie przyszła. – Rozumiała, że to żart, ale chciała Zoey zapewnić, że była tutaj, bo chciała być i nie miała zamiaru żałować decyzji. No chyba, że Zoey zacznie podrywać kogoś z załogi. Wtedy Gaia wyskoczy ze statku i popłynie do brzegu dzwoniąc do Bruna, żeby ją odebrał.
Obserwowała jak Zoey się bawi z szampanem i naprawdę walczyła ze sobą, żeby się nie roześmiać. Nie chciała być nieuprzejma. –Urocze. – Skomentowała i podeszła oczywiście, żeby uratować McTavish. Tym bardziej, że widziała, że jakiś członek załogi też był gotowy ruszyć na pomoc. Odłożyła swoją torebkę na stolik, zajęła się otwarciem szampana i nawet poszło jej szybko, sprawnie i niczego nie porozlewała. –Gdzie właściwie płyniemy? – Zapytała napełniając kieliszek Zoey.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Pokiwała głową, bo skoro już się słowo rzekło to nie będzie teraz mówić, że nie, nie stęskniła sie, szczególnie jeżeli to nie była prawda. Chociaż może powinna? Tak trochę zamieszać w jej świecie i może zgrywać niedostępną, a nie aż tak od razu odkrywać karty. No ale już trudno. - To dobrze - uśmiechnęła się i trochę jej ciśnienie spadło, że całe szczęście nie była w tym sama. Swoją drogą chyba już w chuj dawno temu słyszała, że się ktoś za nią stęsknił, pewnie nawet rodzina jej tak nie mówiła. Nawet zwierzaka nie miała żeby widzieć wyraźną tęsknotę w oczach czworonoga. Przejebane. - Serio? To trzeba było się wprosić na herbatę, nie miałabym nic przeciwko - taka była prawda! Pewnie nawet, by się ucieszyła, że Gaia chce z nią spędzać więcej czasu, a McTavish nie czułaby sie aż tak samotna.
- To powinno o mnie dobrze świadczyć, że nie mam problemu z alkoholem... no innego poza otwieraniem butelek - stwierdziła i uśmiechnęła się podając dziewczynie butelkę, a nawet nie zauważyła, że ktoś inny też chciał pomóc. Jej uwaga skupiała się teraz na Zimmerman, bo w razie co to była gotowa ją ratować, gdyby coś się przykrego z tym szampanem stało i np wystrzeliłby jej w oko. - Wybrałam trasę po okolicy, żeby popatrzeć na zatokę i światła miasta, podobno to ładny widok, a nigdy jakoś nie miałam okazji tego sprawdzić. Jest też możliwość wskoczenia do wody na chwilę... ale nie wiem czy będziesz tym zainteresowana - chociaż Gaia była o wiele bardziej szaloną osobą niż McTavish więc wszystko z nią było możliwe. Nie mogła się nastawiać na nic. Za to podeszła do jakiegoś stolika i wzięła w ręce dwie lampki do szampana, z którymi później polazła do Gai, żeby ta im polała alkoholu. Gdy to już było zrobione to podała jedną porcję dziewczynie. - To za nasze kolejne spotkanie... i Twój nowy dom - powiedziała i stuknęła się z nią, a później napiła się łyka alkoholu.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
-Nie chciałam się narzucać. – Gaia nie miała problemu z przyznaniem czegoś takiego. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej osobowość potrafi być czasami przytłaczająca. Tym bardziej, że jakimś cudem miała tendencję do widywania się z ludźmi, który nie nadążali za jej poziomem osobowości. Mimo wszystko lubiła takich ludzi. Pomagali jej w kontrolowaniu samej siebie. Chociaż to też nie tak, że chodziła i ich o to prosiła. Po prostu sama sobie eksperymentowała na tych ludziach. Troszkę tak bez ich wiedzy i pozwolenia. No i nawet jej czasami wychodziło i nie była oszołomem, którym mogła być na przykład w towarzystwie takiej Luny czy nawet Bruna. Przez chwilę jednak pozwoliła sobie na przemyślenie tego co Zoey powiedziała. Czy naprawdę chodziłoby o herbatę czy o coś innego? Czy to był sekretny kod, o którym Gaia nie wiedziała? Tak jak z symbolem ananasa na rejsach wycieczkowych i bransoletką u kobiet na kostce?
Zaśmiała się, bo to był świetny żart. –To jest najlepszy problem jaki można mieć z alkoholem. – Przyznała, ale zaraz jednak spoważniała. –Ja nie mam problemu z alkoholem jak coś. Wbrew pozorom pijam naprawdę mało. – Teraz to pomyślała, że Zoey sobie z niej zrobiła imprezowiczkę alkoholiczkę, bo tak jej podała tą butelkę z szampanem. Nawet nie warto wspominać o tym jak Gai łatwo poszło z otwarciem jej. Wszystko sugerowało, że była w tym świetna. No i była. Po prostu nie miała problemu.
-Wow! – Nawet nie kryła swojego zachwytu tym pomysłem. –To jest fantastyczny pomysł. Dawno nie byłam na czymś takim. Właściwie to chyba jak byłam mała i rodzice dostali zaproszenie na noc kasyna na wielkim wycieczkowcu i uznali, że to będzie świetny pomysł, żeby zabrać tam dzieci. – Zaśmiała się, bo teraz to było absurdalne. –W sumie to mieli rację, Bruno ograł wszystkich w Uno. Nawet nie wiesz ile dzieci płakało przez stracone cukierki. – To też było absurdalne, bo jednak na statku były same bogate dzieci, które mogły sobie pozwolić na tony cukierków. Niektórzy jednak byli niewychowanymi i nienażartymi bachorami. –Tak. Zdecydowanie będę zainteresowana kąpielą. – Gaia była dzieckiem wody. Mogła sobie dać inne greckie imię. Na przykład Posejdon. Albo Tetyda, żeby było bardziej kobieco.
Gaia odłożyła butelkę z szampanem z powrotem do wiaderka z wodą i wzięła kieliszek od Zoey. –Za nasze spotkanie. – Dom to będą opijać jak Gaia ją zaprosi na jakąś kameralną imprezę, na której będą tylko we dwie. Nie chciała nikomu zdradzać adresu mieszkania, bo tak było bezpieczniej. Stuknęła się z McTavish i również napiła się szampana.
-To co robiłaś przez ostatnie kilka dni? – Zapytała szczerze zainteresowana, bo już wiedziała, że Zoey za nią tęskniła, więc od razu humor lepszy.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Daj spokój, nie narzucasz mi się. Możesz do mnie zawsze zadzwonić czy wpaść. Byłoby mi wtedy bardzo miło. - Nie miala absolutnie problemu z tym, że Gaia by się do niej odezwała, wręcz przeciwnie. Bardzo, by się ucieszyła. Lubiła z nią spędzać czas więc chętnie by z nią nawet pogadała przez telefon, byle tylko posłuchać jej głosu i opowieści o szalonych przygodach jakie miała. Zoey tak owych nie posiadała więc czekała na jej opowieści. Mogła wtedy poczuć się tak jakby sama brała w nich udział, co się nie zdarzy, bo nie ma się co oszukiwać ale McTavish była nudna jak flaki z olejem. Czekała tylko na to aż Gaia się nią znudzi, ale na razie korzystała z jej towarzystwa i cieszyła się z tego co ma.
- Pewnie byś się zaskoczyła gdybym teraz zaczęła robić jakieś wymyślne drinki, az żałuję że nie poszłam na jakiś kurs żeby Ci zaimponować - chociaż może lepiej nie imponować nikomu alkoholem, bo to nie zwiastuje nic dobrego. To jednak moglo być czymś, co by Gaie w niej zaciekawiło. Nie wiem dlaczego tak bardzo bała się o to, że dla Gai będzie niewystarczająca znajomością. Nie znała pewnie sama swojej wartości i bała się, że na za mało do zaoferowania. - Nie podejrzewałam, że masz tylko przez to, że jesteś bardziej sprawna niż ja - ona była po prostu łamaga w momencie w którym przychodziło do otwierania szampana. - Przypomnij mi jak już będziemy mieć te nasze dzieci żebyśmy ich nie zabierali na noc kasyna na wycieczkowcu - powiedziała z udawaną powagą, ale prawda była taka, że nie był to odpowiedni event dla dzieci. Całe szczęście, że Gaia nie wyrosła na hazardzistke alkoholiczkę. - To cieszę się, że Ci się pomysł spodobał, bo trochę się stresowałam czy Ci przypadnie do gustu - przyznała się, bo takie wymyślanie randki z jednej strony było satysfakcjonujące, ale też strasznie nerwowe. Dobrze, że wszystko się udało. - Bosko, co prawda nie pomyślałam o tym żeby ogarnąć nam jakieś stroje kąpielowe ale najwyżej zmoczymy sobie bieliznę - wzruszyła ramionami. To było naprawdę szalone jak na Zoey! Mogła być z siebie dumna.
- W sumie nic wielkiego - nie miała czym się dzielić. - Byłam w pracy, odwiedziłam rodziców, spotkałam się ze znajomymi i tak jakoś zleciało, ale było bardzo grzecznie i poprawnie. Czyli u mnie standardowo. - Uśmiechnęła się, bo Zoey nawet jak już gdzieś wyszła to raczej bawiła się na spokojnie. Pewnie jak jej się kiedyś udało zaszaleć to wylądowała w ramionach żonatego mężczyzny i najgorszej, że zupełnie jej to wtedy nie przeszkadzało. - A Ty co robiłaś ? Jakieś szaleństwa? - Zapytała i oparła się o burtę trzymając lampkę szampana. Spoglądała na dziewczynę i uśmiechała się do niej. - Naprawdę ładnie dzisiaj wyglądasz - dodała, bo ciężko jej było oderwać od niej wzrok.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Dobrze było mieć potwierdzenie na następny raz, ale na chwilę obecną Gaia nie czułaby się komfortowo z tym, żeby narzucać Zoey swoje towarzystwo. Tym bardziej, że ich ponowne spotkanie się w Lorne było nieco specyficzne. No i prawie zakończyły je na złych warunkach, gdyby nie to, że McTavish naprowadziła Zimmerman na właściwe tory i ta była sobie w stanie przypomnieć skąd się znały. Na razie ich relacja musiała dojrzeć, żeby Gaia mogła wpisać Zoey na listę osób, które mogłaby odwiedzać bez zapowiedzi. Na razie było na to za wcześnie. I to sporo za wcześnie, bo Gaia zdążyła już zauważyć, że różnią się osobowościami. –Zapamiętam na przyszłość. – Zapewniła z uśmiechem, bo łatwiej było powiedzieć coś takiego niż przyznać, że jej niezapowiedziane odwiedziny długo się nie wydarzą.
Parsknęła śmiechem. –Dobrze zrobiłaś, że nie poszłaś na żaden kurs. Rzeczy związane z alkoholem raczej mi nie imponują. Jestem prostą dziewczyną. Lubię od czasu do czasu wypić piwo. – Postanowiła na razie nie poruszać tematu skrętów, które paliła nałogowo. Codziennie. Teraz wyjątkowo była na trzeźwo i zrobiła to z szacunku do Zoey. Nie chciała jej się pokazywać zjarana na czymś co Zoey zorganizowała, a co Gaia nazywała randką i miała nadzieję, że tak było. –Poza tym… nie musisz mi imponować. – Powiedziała rozbawiona, bo to jednak było urocze, że Zoey tak bardzo próbowała jej zaimponować i nawet się z tym nie kryła. No, a skoro Gaia była tutaj, to raczej wszystko było na swoim miejscu, prawda?
-Przypomnę. Dzieci w kasynie tylko takim, które znajduje się na lądzie. – Zażartowała, bo oczywiście ich dzieci nie będą żadnym kasynie. One prawdopodobnie też nie będą w kasynie, bo i tak kasy będą miały jak lodu, bo Gaia już ma przypisany poważny spadek, który ustawi ze dwa pokolenia. –Przestań. Jest super. Nawet jakbyś zabrała mnie na siedzenie na trzepaku pod McDonald’sem to bym się cieszyła. – Naprawdę prosta dziewczyna, która wbrew pozorom nie miała jakiś wysokich wymagań. Wystarczał jej fakt, że Zoey w ogóle pomyślała o zorganizowaniu dla niej czegokolwiek. –O patrz. A ja zakładałam, że będziemy się kąpać bez bielizny i bez strojów. – Wzruszyła ramionami. Naturalnie żartowała. Może jakby nie było tej całej załogi, to jej żart nie byłby żartem tylko poważną propozycją.
-I co robiliście ze znajomymi? – Podpytała, bo chciała wiedzieć jaka Zoey jest. Głównie dlatego, że Gaia nie wiedziała jak to jest być normalnym człowiekiem. U niej wszystko zawsze było bardzo extra. –Wbrew pozorom nie. Musiałam wziąć nieco więcej zmian, bo koleżanka poszła na zwolnienie. Oczywiście trochę poimprezowałam. Spotkałam się z psiapsiami. Jedna, moja najlepsza, nawet u mnie nocowała, bo trochę się stresowałam spać sama w nowym domu. – Zaczęła się jeszcze zastanawiać co robiła, bo chciała być szczera z Zoey. –Spotkałam się też z moim byłym. Pierwsza miłostka. Wpadliśmy na siebie na koncercie, a później się umówiliśmy na kawę. Jest znanym sportowcem. – Ostatnie zdanie szepnęła jakby zdradzała jakiś sekret, ale ona to potraktowała bardziej jako fun fact.
-Przestań! – Już się zawstydziła tymi komplementami. Oczywiście cały czas się uśmiechała. –Chodź. Usiądziemy sobie tam. – Wskazała część łodzi najbardziej oddaloną od załogi. Złapała Zoey za rękę, żeby tam przejść i usiadły sobie na jakiejś obitej skórą ławeczce. Gaia usiadła tak blisko Zoey, że równie dobrze Zoey mogłaby jej siedzieć na kolanach. –Trochę mnie krępowało to, że mogą podsłuchwiać. – Wyjaśniła nachylając się w stronę kobiety i szepcząc. Co prawda załoga nie słuchała, bo skupiali się na pracy i gadali ze sobą, ale Gaia uznała, że każda wymówka dobra, żeby być bliżej Zoey. Upiła sobie nawet szampana i zdała sobie sprawę, że zapomniała o butelce. –Zaraz wracam. – Podała Zoey swój kieliszek i wróciła z wiaderkiem, które postawiła na ziemi obok nich.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Uff - uśmiechnęła się, bo dobrze, że nie straciła czasu na coś co by się jej nigdy nie przydało. - W takim razie nie mam zbyt wielu rzeczy, którymi mogłabym Ci zaimponować. Niestety. - Trochę się skrzywiła, bo jednak coraz bardziej zdawała sobie sprawę z tego jak mało interesującą jest osobą i, że Gaia za chwilę się znudzi nawet koleżankowaniem się z kimś takim jak ona, a co dopiero spotykaniem się. McTavish chciała pokazać się z jak najlepszej strony, a chyba okazywało się, że takowej nie posiada. - Teraz tak mówisz, a za chwilę dojdziesz do wniosku, że jestem zbyt nudna żeby się z Tobą widywać, a co dopiero kupować wspólne papugi - może powinna skoczyć ze spadochronu żeby mieć się czym pochwalić. Strasznie jej było głupio.
- Tylko i wyłącznie, a jak się same przegrają w karty to już nie nasz problem. Niech się uczą konsekwencji od najmłodszych lat. - Pociągnęła żart i nawet się zaśmiała pod nosem. Zoey nigdy nie chciała być matką jakoś mocno, ale miała wrażenie, że wychowywanie dzieci z Gaia byłoby świetna przygoda. Nie chciała jej o tym mówić, bo jeszcze, by ją przestraszyła, a McTavish sama jeszcze nie do końca wiedziała co powinna o tym myśleć. Nie tylko o dzieciach, ale i takich bardziej obecnych rzeczach, jak po prostu widywanie się z Gaia. Czy byłaby w stanie związać się z dziewczyną? Jeżeli nie, to nie powinna organizować tej randki. Jeżeli tak, to chyba powinna w jakiś bardziej oczywisty sposób dać o tym znać dziewczynie. To było dość skomplikowane i może zamiast się nad tym ciągle zastanawiać powinna po prostu dać się ponieść chwili i zobaczyć gdzie ich to wszystko poprowadzi. Nie, to nie była Zoey. Ona chciała być w pełni świadoma swoich decyzji i być pewna tego co robi, żeby nikogo przypadkowo nie zranić, siebie zresztą też. - Mój Boże... w życiu bym Ci tego nie zrobiła, zabrałabym Cię do Burger Kinga, żeby Ci załatwić ta papierowa koronę - stwierdziła z uśmiechem i przyjrzała jej się. - Czyli jak będę opowiadać o tym znajomym to mogę powiedzieć, że byłam na randce, czy raczej z koleżanką na spotkaniu? - Zapytała, bo musiała wiedzieć co ma mówić jak będzie o tym komuś opowiadać, albo jak sama będzie o tym myśleć. - Następnym razem, jak będzie trochę mniej gapiów - w sumie go po ciemku nawet, by nie zauważyli cycków Zoey, bo jak cały świat wie, były one niewielkich rozmiarów, ale za to ładne i okrągłe. Nie można mieć wszystkiego.
- Spotkałam się z kolegą na piwie, wychodzimy razem co tydzień, to taka nasza tradycja. Widziałam się też z przyjaciółką i pojechałyśmy do tego sanktuarium ze zwierzętami. - Nic wielkiego, ale i tak dla Zoey to było naprawdę sporo interakcji z ludźmi. - Poza tym zrobiłam coś szalonego... pierwszy raz kupiłam mleko sojowe i szybko pożałowałam - rzuciła takim żartem, bo taka była zabawna. Chociaż to było true story. Kupiła i jej nie smakowało, wolała pić owsiane. - Ooo to już tam mieszkasz? Szybko poszło. - Była trochę zaskoczona, a troxje w sumie nie, bo to jednak była Gaia. - Miałyście babski wieczór? Wino, zaplatanie warkoczy, rozmowy o chłopakach, a później bitrwa na poduszki? - Zapytała żartobliwie nawiązując do tych wszystkich durnych filmów. Ona nawet nie miała na tyle bliskiej przyjaciółki, by kogoś do siebie zapraszać na noc, a może była już po prostu za stara? - Znany sportowiec? - Trochę się zestresowała, że to był ten sam znany sportowiec, którego znała ona..- Jaką dyscyplinę uprawia? - Zapytała i miała nadzieję, że to nie piłka nożna. - W sumie mogłam się spodziewać, że się umawiałaś ze sportowcami. Druga miłostką był znany aktor? - Teraz to już w ogóle wiedziała, że nie ma szans, bo ona nawet sławna architektką nie była.
- No nie gadaj, że tak Cię krępują komplementy - zaśmiała się, ale kiwnęła głową i gdy Gaia złapała ja za rękę to poczuła miły dreszcz, który przeszedł przez jej ciało. Poszła za nią i usiadła sobie na ławeczce. - Pewnie zazdroszczą - rzuciła na temat załogi, ona na ich miejscu by im zazdrościła, a przynajmniej sobie. Prywatny rejs w towarzystwie ładnej dziewczyny, McTavish mogła się poczuć jak 50 letni biały mężczyzna. Kiwnęła głową gdy Gaia poszła po butelkę szampana i odprowadziła ja wzrokiem, a później spojrzała przed siebie na morze, które było dzisiaj piękne i spokojne. - Byłaś kiedyś w Szkocji? - Zapytała, bo to w końcu była jej ojczyzna. Piękny kraj i Zoey żałowała, że tak nie mieszkała na stałe. Mogłaby hodować szkockie krowy na jakimś pustkowiu. Jedyny minus to pogoda, bo tam było zimno, a ona jednak wolała ciepło.


gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Spojrzała na Zoey niepewnie, a po chwili się roześmiała. Głupia, mała Zoey nawet sobie nie zdawała sprawy z tego jaka jest urocza z tymi próbami zaaimponowania Gai. Zimmerman miała ochotę trzymać ją w kieszeni. –Jak chcesz to mogę to powtarzać częściej, żebyś jednak miała pewność, że się nie znudzę. – Gaia na przykład nie uważała Zoey za nudną. Nawet nie przeszłoby jej to słowo przez myśl. Bardziej doceniała to, że Zoey jest spokojniejsza i ułożona, a nie rozjebana jak Gaia, która często nie wie nawet jaki jest dzień tygodnia. –Nawet do końca naszego wspólnego życia jeżeli zajdzie taka potrzeba. – Dodała, żeby McTavish miała świadomość tego, że plany Gai się nie zmieniły. –Co to w ogóle znaczy „zbyt nudna, żeby się z Tobą widywać”? – Zaśmiała się, ale jej pytanie było szczere, chciała, żeby Zoey to rozwinęła.
-Dokładnie. To tylko dzieci. Jak się przehandlują to zrobimy sobie nowe, inteligentniejsze. – Takie, które się nie przegrają w karty. Chociaż nie sądze, żeby zrobienie dziecka dwum kobietom było tak prostą sprawą. No chyba, że pozwolą się zapłodnić randomowym typom. W sumie… jakby poznały kogoś zaufanego. Nieważne. Na razie jeszcze był czas na myślenie o tym. Poza tym to też nie tak, że Gai się spieszyło do bycia matką.
-Rozważnie. Fast food, ale jeśli się nie mylę to chyba z najmniej kalorycznym jedzeniem. Poza tym dobrze kombinujesz. Naprawdę dobrze wyglądam w koronie. Nawet takiej papierowej. – Pewnie Gaia mogłaby sobie nałożyć na głowę jednorazówkę z Biedronki, a i tak prezentowałaby się cudownie. Zupełnie jak Luna i noszenie kartonu zamiast torebki.
-Mmm. Planujesz o mnie opowiadać znajomym? – Zachichotała, bo nadal nie mogła przeżyć tego jaka Zoey jest grzeczna. Nie żeby też Gaia miała jakąś historię spotykania się z niegrzecznymi ludźmi. Ona raczej wolała stabilne i spokojne związki, a nie szaleństwa z łobuzami kochającymi mocniej. –Ładnie wyglądamy, nie licząc załogi jesteśmy tutaj same, sceneria jest piękna, pijemy szampana… brzmi bardziej jak randka niż spotkanie z koleżanką. – No chyba, że Zoey takie rzeczy organizuje koleżankom. Gaia tutaj szła z nastawieniem, że idzie na randkę. Gorzej jak źle myślała i mogła przyjść w dresach, a nie w jednym z lepszych outfitów jakie Dua kiedykolwiek miała na sobie. A dobrze wiesz, ze ciężko u niej znaleźć coś normalnego.
-Brzmi ekstra! – Gaia mimo swojego rozrywkowego trybu życia, największą radość czerpałaby właśnie z takich małych rzeczy. Spotkania z przyjaciółmi, które były czilowe i bezstresowe. –Nie! Zoey! – Zakryła usta dłonią. –Ja bym nigdy się nie odważyła na coś takiego. – Zażartowała cały czas się uśmiechając. –Ale serio… mleko sojowe? To wymaga odwagi. Jak wszystko co jest w sumie sojowe. – Pamięta jak była młodsza i spróbowała kotletów sojowych, bo ktoś ją zachęcił twierdząc, że smakują jak kurczak. Ale ewidentnie ci ludzie chyba nigdy nie jedli kurczaka.
-Wynajęłam ludzi od przeprowadzek i zagospodarowania przestrzeni. – Wyjaśniła, bo oczywiście nie chciała sobie przypisywać cudzych zasług. –Wiesz… akurat tamtego wieczoru rzeczywiście zaplotłam sobie warkocz. No i to Luna gadała o swoim chłopaku. – Chciała przez chwilę nawet Zoey o tym opowiedzieć, ale nie mogła, bo przyrzekła psiapsi, że nie powie nikomu. –Rugby oczywiście. – No bo przecież to narodowy sport Australii, więc nie spotykałaby się z jakimś piłkarzem czy koszykarzem. Szanowała się. –Nie. O dziwo też sportowiec. – Uśmiechnęła się smutno, bo to już był grubszy temat. Gdyby Noah nie zginął, to była szansa, że nadal byliby razem. No i Noah dopiero miał osiągnąć swój globalny sukces. Niestety przeznaczenie miało inne plany. –A co z tobą? Jako córka polityka mogłaś się spotykać z kim chciałaś czy rodzice ci wybierali kandydatów? Będę miała z nimi problemy? – Wolała zapytać, bo politycy to raczej wpływowi ludzie. Może jej tata zabroni być jej z Gaią i będzie przypał.
-Byłam. – Skinęła głową i upiła łyka szampana. –Dlaczego pytasz? – Już Zoey planowała kolejną randkę i uznała, że wypad do Szkocji będzie idealnym pomysłem? Szybko działała jak na kogoś nudnego. Zakładam też, że Gaia nie wiedziała, że Zoey jest Szkotką.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Pokręciła głową i zachichotała pod nosem, trochę jak nastolatka na pierwszej randce. - Nie trzeba, bo wyjdzie na to, że jestem jeszcze tak mało pewna siebie, co już w ogóle nie jest atrakcyjne - Zoey pewnie czytała poradniki i wiedziała, że to właśnie pewność siebie jest pociągająca, a nie bycie rozlazłą kluchą, która nie potrafi podjąć decyzji, ani nie zna własnej wartości. Bardzo nie chciała być kimś takim. Była pewna siebie na polach, które nie były dla niej nowością, czyli głownie w swojej pracy. Natomiast w kontaktach z ludźmi? No tu już mogło być różnie, szczególnie jeżeli chodziło o bardziej romantyczne relacje. Wtedy zawsze chciała się pokazać z jak najlepszej strony, z facetami miała to już raczej opracowane, ale z kobietami? To była dla niej kompletna nowość i nie wiedziała czego się ma spodziewać i czy to się jakoś różni od randkowania z gościem. W końcu to co mogło się spodobać facetowi, nie koniecznie musiało się podobać też kobiecie. - Możesz mi coś innego mówić do końca naszego wspólnego życia - nie wiedziała kiedy taki koniec miałby nastąpić, ale wolałaby go odwlec w czasie na tyle na ile było to możliwe. Dlatego tak się stresowała! - Oj no wiesz... Ty jesteś przebojowa, masz mnóstwo znajomych, podróżujesz, organizujesz dzikie imprezy, a ja... ja jestem tylko Zoyą, bez szaleństw. - Chciałaby mieć w sobie na tyle chęci i siły do spotykania się w innymi ludźmi, co Gaia. Ona była niestety kompletnie innym typem osobowości i miejsca, w których było za wiele nieznajomych osób sprawiały, że czuła się nieswojo i wolała siedzieć w kącie i się nie odzywać. Natomiast rozkwitała w towarzystwie kilku dość bliskich znajomych, wtedy mogła być sobą, mogła się napić, pożartować i nawet troche zabawić. Tak jak teraz.
- Jestem pewna, że gdybyś założyła worek na śmieci to i tak byś wyglądała zajebiście i jakbyś wyszła prosto z wybiegu. Z taką figurą nie mogłoby być inaczej - McTavish trochę jej zazdrościła tego jak Gaia zajebiście wyglądała. Miała świetną figurę, ekstrawaganckie cichy, w których każda inna osoba wyglądałaby po prostu dziwnie, ale nie Gaia... bo do niej to po prostu pasowało.
- A nie powinnam? - Zapytała nieco wystraszona, bo może to miał być jakiś wielki sekret czy chuj wie co, a ona teraz wyjechała z takim głupim tekstem. Zestresowała się nieźle. - Też tak uważam, więc myślę, że obie możemy się zgodzić, że jest to nasza oficjalna pierwsza randka - może powinny sobie zrobic jakieś pamiątkowe zdjęcie, które później pokazywałyby swoim dzieciom? McTavish mogłaby to zaproponować, ale nie chciała rujnować chwili. - Bardzo śmieszne - rzuciła z rozbawieniem, bo wiedziała, że Gaia się z niej tutaj nabija w związku z mlekiem sojowym. - Taka jestem odważna dziewczyna - zaśmiała się - było obrzydliwe, mocne 2 na 10, nie polecam - chyba nie będzie w stanie przejść na sojowe produkty. - Natomiast owsiane jest naprawdę w porządku, to mogę z czystym sumieniem polecić - ja akurat lubiła! Nie wiedziała jak ludzie mogą jeść produkty wykonane z soi, skoro to zdecydowanie nie było smaczne.
- A no to wiele wyjaśnia. Rodzicom musiało być smutno, że tak szybko się wyniosłaś - ledwo co kupiła chatę i już zrobiła papa. Pewnie ciężko było im sie przyzwyczaić do pustego domu. - No czyli byłam blisko. Ma jakieś problemy z tym chłopakiem? - Akurat na problemach z facetami to Zoey się o dziwo znała więc może będzie w stanie coś doradzic!
Odetchnęła nieco z ulgą, gdy usłyszała, że Gaia nie spotykała się z piłkarzem. UFFF. - Masz doświadczenie w sportowcach - zaśmiała się. - Byłaś kiedyś w związku z dziewczyną? - Zapytała, bo to było dla niej dość istotna informacja. - Hmm nie, rodzice nigdy nie wybierali mi nikogo. Czasem przedstawiali mi jakiś synów znajomych, ale nigdy nie namawiali mnie do związku z kimś. - Chyba pod tym względem byli po prostu w porządku. - Najdłużej spotykałam się z producentem, myślałam, że to będzie wiesz... ten jedyny, czekałam na pierścionek, ale zerwałam z nim, gdy okazało się, że w głowie siedziała mu jakaś inna dziewczyna. - Nie chciała grać w głupiej farsie, będąc w związku, który już i tak dogorywał. - Raz moi rodzice nie byli do końca zadowoleni... chociaż ciężko nazwać tą relacje związkiem - trochę głupio było się jej przyznać do tego co wyprawiała, gdy była głupia, ale chyba wolała jej o tym powiedzieć, niż żeby kiedyś zobaczyła jakieś zdjęcia w sieci. W końcu w intrenecie nic nie znika. - Kilka lat temu miałam mały romans z facetem, który był wtedy jeszcze żonaty. Niestety był dość znanym piłkarzem, zresztą chyba nadal jest, nie udało nam się być wystarczająco dyskretnymi i fotografowie zrobili nam zdjęcie, które wylądowało w gazecie i na jakiś plotkarskich gazetach. Mój ojciec się dość mocno wkurzył... tak samo jak zdradzana żona. Miałam po tym trochę problemów. - Ojciec był na nią tak wkurwiony, że nie odzywał się do niej przez dobre kilka tygodni zanim sprawa nie ucichła. - W porównaniu do tego, to na pewno Cię polubią. Moi rodzice są w porządku, będziesz ich idealną córeczką, której nigdy nie mieli. Zobaczysz. - Była pewna, że tak będzie jeżeli ich relacja rozwinie się na tyle mocno, by mogły poznać swoich rodziców. Zoey z każdą minutą przekonywała się coraz bardziej, że chyba, by tego chciała.
- Z ciekawości - powiedziała tym razem przyjmując typowy, szkocki akcent. - Pochodzę ze Szkocji, ojciec się tu przeniósł, gdy był młody i dostał obywatelstwo, ale mam dość sporo rodziny w Szkocji i często tam jeżdżę. - W jej domu rodzinnym to właśnie szkocki był główny akcentem, który dominował przy rodzinnym stronie. Zoey nauczyła się jak go włączać i wyłączać, gdy było to potrzebne. Normalnie, wśród Australijczyków nie używała go, bo jeszcze nikt, by nie był w stanie jej zrozumieć. - Podobało Ci się tam? - To było dość istotne, bo jeżeli uważała, że Szkocja jest obleśna to chyba będą musieli tą łodkę zawrócić.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
-Nie musisz się tego przy mnie obawiać. Pewna siebie czy nie, w moich oczach jesteś atrakcyjna. – Gaia mogłaby podać dla Zoey milion powodów, dla których według niej była atrakcyjna. Oczywiście nie mogła zdradzić jej wszystkiego teraz. Musiała zostawić jakąś nutkę tajemniczości, albo chociaż komplementy, które będzie mogła jej opowiadać na kolejnych spotkaniach. Jak wykorzysta wszystko na tej randce, to później nie będzie już co opowiadać i dopiero wtedy Zoey znudzi się, ale Gaią.
-Będę ci mówić tyle rzeczy do końca naszego wspólnego życia, że będziesz żałowała, że nie wzięłaś sobie jakiegoś introwertyka, albo po prostu osoby, która nie lubi gadać. – Zażartowała i biedna nawet nie wiedziała jak krótko będzie trwało ich wspólne życie. Aż przykro się człowiekowi robi. Na razie jednak Gaia planowała, że to życie będzie długie. Może w końcu straci głos od tego wiecznego gadania. Niestety Zoey będzie musiała się liczyć z tym, że Gaia jest gadułą. Chociaż miała też swoje momenty, kiedy rzeczywiście potrafiła siedzieć cicho. –No tak, ale wiesz… – Westchnęła, bo w sumie nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciała narzekać ani nic, bo w sumie Zoey nie była w błędzie. Tak właśnie wyglądała Gaia. Pełno znajomych, wieczne podróże, imprezy do rana. –To jest wersja mnie, którą widzą wszyscy i to mnóstwo znajomych. Prywatnie, dla zaufanego grona jestem trochę inna. – No nie jakoś diametralnie inna, bo nadal jest roztrzepańcem, który lubi imprezować, ale jednak ma tą stronę swojej osoby, którą tylko nieliczni byli w stanie ujrzeć.
-Jak najbardziej powinnaś. – Zaśmiała się. Cieszyła się, że Zoey za nią oznaczała teren. Oczywiście, że Gaia nie chciałaby się dowiedzieć, że Zoey w międzyczasie randkowała sobie z innymi osobami. A tak, jak wiedziała, że Zoey opowiada o niej swoim znajomym, to miała pewność, że Gaia mogła mieć szanse na bycie zaakceptowaną przez jej znajomych, zanim ich pozna. Wiele to dla niej znaczyło. –Idealnie. W takim razie za pierwszą randkę! – Uniosła swój kieliszek do toastu i upiła łyka. Zaraz też schyliła się po butelkę i jeszcze im dolała. Szkoda, żeby szampan się marnował, a jak się upiją to obie będą łatwiejsze.
-Dobra. A tak serio to co zrobiłaś ostatnio szalonego? – Zapytała, bo naprawdę nie chciała wierzyć w to, że Zoey jest tak nudna, że największym jej szaleństwem było kupienie mleka sojowego. Na pewno musiało być coś co zrobiła na przestrzeni ostatnich chociażby trzech lat.
-Jest im smutno. Ale jestem też pewna, że się tego spodziewali. W końcu moich dwóch braci wyniosło się przede mną. Poza tym mama akurat na jesień jedzie w kolejną trasę, więc nie będzie miała okazji za mną zatęsknić. – Uśmiechnęła się, a po chwili klepnęła Zoey w kolano. –Pójdziemy na jej koncert! – Oznajmiła. –Zabiorę cię. W ramach kolejnej randki. – Nie chciała tak szybko McTavish spojlerować, że będzie kolejna randka, ale koncert mamy jest idealną okazją. Tym bardziej, że Zoey niespecjalnie kojarzyła muzykę pani Zimmerman. Będzie miała okazję doświadczyć jej na żywo. –Nie powiedziałabym, że problemy. – No bo raczej wszystko się układało po myśli Luny, nie? –Nie za bardzo jednak mogę o tym rozmawiać. Opowiem ci jak będziemy gośćmi na ich ślubie. – Obiecała i znowu dotknęła kolana Zoey.
-Byłam. W dwóch. A ty? – Zapytała, bo dla niej to też była dosyć istotna informacja. Nie chciała co prawda niczego na Zoey wymuszać, ale skoro już sobie tak rozmawiały to szkoda nie wykorzystać okazji. –Był z tobą, ale był zakochany w kimś innym? Co za chamstwo. – Parsknęła co najmniej jakby sama tego jej nie robiła. Chociaż to też nie tak, że Zoey i Gaia były w związku. No i to też nie tak, że Gaia miała jakiekolwiek szanse u Callie. Eh. Nachyliła się w stronę Zoey i uśmiechnęła się czekając na wyznanie, do którego tak ciężko było jej się przyznać.
-Wow. – Tego się nie spodziewała. Wyprostowała się nawet i przyglądała się Zoey. –A więc jednak są szalone rzeczy, które robisz. Romansowanie z żonatymi facetami. – Pokiwała głową i nie chciała tego robić, bo jednak nie było to zachowanie godne pochwalenia, ale jednak kiwała tą głową z uznaniem dla Zoey. –Dlaczego wdałaś się w ten romans? – Szczerze chciała wiedzieć co kierowało ludźmi, którzy bez ogródek wdają się w relacje z ludźmi, którzy są już w związkach. Zastanawiała się czy to jakieś zboczenie czy co. Tym bardziej, że sama Zoey przyznała, że to co miała z tym piłkarzem niekoniecznie było związkiem. –Nie będą mieli nic przeciwko temu, że będę dziewczyną? – Uśmiechnęła się, ale pytanie było całkiem poważne. Po prostu bawiło ją to, że pierwsza randka, a one już rozmawiały o tym, że Gaia ma poznać jej rodziców.
-Serio? Nie powiedziałabym. Gdzie twój akcent? Powiedz coś, żebym tego nie zrozumiała. – Zażartowała chociaż pewnie normalnie mogłaby kogoś tym urazić. Gaia jednak często najpierw mówiła, a dopiero później myslała. –Tak. Edynburg do dzisiaj jest jednym z moich ulubionych miast. Zwłaszcza przy deszczowej pogodzie. – Uśmiechnęła się na wspomnienie kawiarenki z widokiem na piękny zamek w Edynburgu.

Zoey McTavish
ODPOWIEDZ