Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Eve
Przełożymy dzisiejszą kolację? Nie bardzo mam ochotę gdzieś wychodzić. Popracuje z psami.


Była jeszcze poza domem, kiedy wysłała wiadomość do brata. Sama wyszła z propozycją wspólnego wyjścia, ale ostatnie dni znów nie były łaskawe. Czuła, że nie miała sił na „wyjście do ludzi”. Może byłoby inaczej gdyby mogła pić, ale przez leki na depresje jakakolwiek ilość alkoholu zmiotłaby ją całkowicie. Już raz kiedyś próbowała uznając, że jedno piwo nie zaszkodzi, a potem przez trzy dni zdychała, jakby miała wiecznego kaca.
Nigdy więcej.
Nie popełni tego samego błędu. Ani w przypadku picia ani w oddawaniu serca drugiej osobie. Wystarczy tego. Miała szczerze dość i znów postanowiła całkowicie skupić się na pracy. Tak jak to robiła wcześniej, bo tylko wtedy było dobrze. Nie najlepiej, ale stabilnie, czego nie mogła powiedzieć o sobie teraz. Musiała znów się ogarnąć i ruszyć dalej, co jednak było trudne, bo naprawdę już miała dojść ciągłego spadania w dół.
Najwyraźniej nad Paxtonami wisiała jakaś pieprzona klątwa i tylko czekać aż ich pozostałości też skończą w piachu.
Po powrocie do domu od razu poszła do hali. Za dwa dni miała dostać kolejne psy do tresury, więc postanowiła porządnie umyć pomieszczenie. Tak intensywnie szorowała powierzchnię kojców, jakby chciała przebić się przez podłogę aż do ziemi. Tylko w taki sposób mogła z siebie wyrzucić emocje. Mogłaby porąbać drewno, ale wolała zrobić coś pożytecznego, bo właśnie taka była. Emocje przekładała na pracę i choć była wtedy niezwykle produktywna to wcale nie uznałaby tego za swoje przeznaczenie typu „cierp, bo wtedy najlepiej ci się pracuje”. Nieprawda.
A przynajmniej chciałaby, żeby to nie była prawda.
Namaczając szmatkę, którą teraz czyściła siatki dzielące kojce dostrzegła ruch w drzwiach hali. Jello i Apollo od razu pobiegli w kierunku Jeremy’ego. Od kiedy brat wprowadził się na farmę stał się nowym ulubieńcem czworonogów. Eve prosiła, żeby ich nie dokarmiał, ale coś czuła, że i tak to robił.
- Przyszedłeś pomóc? – zapytała z nutką ironii w głosie, bo brat nigdy nie przepadał za sprzątaniem. – Za dzieciaka chowałeś się w stodole byleby tylko nie sprzątać. – Oboje to pamiętali, bo zazwyczaj to właśnie Eve musiała szukać brata i na siłę przyciągać go z powrotem do domu. Grała złego glinę, bo rodzice jej kazali, a potem i tak brat obrażał się na nią zamiast na nich. – Jesteś zły, że odwołałam dzisiejsze wyjście? – zapytała od razu, bo sądziła, że skoro wysłała bratu sms’a to ten również zmieni swoje plany i spędzi wieczór z kimś innym. Zamiast tego był tutaj i nie wiedziała, czego mogła się spodziewać. Jeszcze tego u siebie nie wypracowali. Owszem, w ten czy inny sposób okazali troskę, ale to nadal były zaledwie początki; małe kroczki, których jeszcze nie umieli odczytać ani przewidzieć. Wciąż się poznawali, jako dorosłe jednostki, które wiedziały i przeżyły więcej.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Wiadomość od Eve odczytał dopiero kiedy wyszedł spod prysznica. Przez chwilą trzymał jeszcze telefon w dłoni zastanawiając się, czy powinien spytać, czy coś się stało. Ostatecznie uznał, że gdyby chodziło o jakiś pożar, Eve od razu napisałaby wprost, że coś takiego się wydarzyło. Złe samopoczucie natomiast dopadało człowieka w najmniej spodziewanych momentach, o czym Jer doskonale przecież wiedział. Tak samo jak wiedział, że najgorsze co mógłby teraz zrobić to wiercenie Eve dziury w brzuchu.
Z racji tego, że nie miał na dziś żadnych alternatywnych planów ani opcji, postanowił spędzić wieczór na farmie. Musiał ułożyć sobie w głowie swoje ostatnie zawodowe poczynania i zastanowić się nad tym, czy dalej chce robić za chłopca na posyłki dla swojego obecnego szefa, Romana Jovića. Serb był starszym i dość… hm, konserwatywnym człowiekiem o seksistowskim vibe’ie. Dlatego to Paxtona odsyłał zazwyczaj na spotkania z kobietami siedzącymi w tym biznesie, pomimo że Jer nie był żadną jego prawą ręką ani nikim w tym rodzaju. O wiele bardziej podobało mu się, kiedy tylko pośredniczył w sprzedaży czy wymianie nielegalnej broni – bo jak się okazywało, nielegalny handel przysparzał o wiele mniej bólu głowy, niż kobiety. Jedna z nich okazała się być bowiem eks jego siostry, a druga – laską, z którą spędził noc w hotelu w Cairns i która okazała się być managerką Shadow, w którym Serb uwielbiał przeprowadzać negocjacje. Przejebane.
Słysząc, że Eve wróciła, przez okno dostrzegł jak zmierza w stronę hali. Wiedział, że psy mają dla niej wymiar terapeutyczny, ale mimo to postanowił zajrzeć do niej żeby się upewnić, czy wszystko gra – choć przeczuwał, że absolutnie tak nie było. Witając się z psiakami (którym owszem, rzucał od czasu do czasu kawał mięcha) roześmiał się pod nosem.
– Takimi pytaniami niebezpiecznie zbliżamy się do tego, że znowu odjadę w siną dal i wrócę dopiero za parę lat – powiedział wstając z kucków. Obecnie ucieczka do stodoły nie wystarczała i chcąc uciec od świata musiał wybierać cięższy kaliber. – Nie wolisz zatrudnić do tego jakiejś firmy sprzątającej? Ogarnięcie tego wszystko to w pizdę dużo roboty – skomentował podchodząc do siostry i – o dziwo – odszukał drugą ścierkę, namoczył ją w wodzie i bez słowa zaczął czyścić siatkę od drugiej strony, tak by spotkali się w połowie drogi. – Zły? Nie. Kolację możemy zjeść przecież zawsze. O ile asystent planowania odnajdzie ten jeden w miesiącu termin dogodny dla nas obojga – puścił jej oczko. – Po prostu chciałem spytać, czy wszystko okej. Za dzieciaka nie pojawiałaś się na jakichś zajęciach albo urodzinach koleżanek tylko wtedy, kiedy byłaś tak chora, że nie mogłaś podnieść się z łózka – przypomniał jej zerkając na siostrę badawczo. Zastanawiał się, czy Eve ma potrzebę wygadania się, czy po prostu zbyje temat. Nie chciał też, żeby odebrała go jako wścibskiego, więc jeśli nie będzie chciała gadać, nie będzie jej tu urządzał żadnego przesłuchania.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Może już nie powielajmy schematów? – zaproponowała, bo najwyraźniej oboje na to chorowali. W końcu nie tylko Jeremy miał swoje zakodowane zachowanie (w tym znikanie na parę lat). Eve także czyniła podobnie; miała zakodowane pewne zachowanie w danej sytuacji i poddawała się mu, co niestety prowadziło do złych skutków. Tak, to nie były zdrowe i dobre odruchy, dlatego wreszcie powinni przestać to robić.
Szkoda, że łatwiej było powiedzieć niż zrobić.
- Kucharz sam sprząta swoje gary. – Nie prawda, ale słowa Eve zachowały pewien sens. Wiele osób uważało, że powinno się dbać o swoje stanowisko pracy a jej własne było akurat w rozmiarach hali (i całej farmy). – Zresztą, nie stać mnie na prywatne sprzątaczki. Mam ciebie. – Posłała mu delikatny uśmiech i wróciła spojrzeniem do czyszczonej siatki. Nie była sknerą, ale utrzymanie wszystkie i zadbanie o psy sporo ją kosztowało. W grę wchodziły również inne wydatki i w efekcie niewiele mogła odłożyć. Dowodem na jej marne warunki finansowe był fakt, że nie mogła sama sobie kupić auta (nawet na raty bez wpłaty własnej). Żyła z miesiąca na miesiąc; na styk.
Z pobłażaniem zerknęła na młodszego brata, ale gdzieś tam w duchu doceniała jego próby żartu. Zaśmiałaby się nawet gdyby nie była wewnętrznie zdołowana. Śmiech nie był jej w smak. Nie dziś i nie przez kolejne dni, aż nie przepracuje kolejnej straty.
- Po pierwsze, mój kochany bracie. Ja nie miałam koleżanek. – Przeinaczała prawdę, ale na swój sposób broniła się przed wyznaniem tego, co ją bolało. – Po drugie, ktoś ci musiał dawać porządny przykład. – Jako osoby odpowiedzialnej, która nie wymiguje się byle wymówkami. Eve po prostu była sumienna; pracowita i wytrwała.
Odwróciła się, zgarnęła z ziemi miskę i razem z nią przeszła do drugiego kojca jawnie unikając spojrzenia brata. Czuła, że na nią patrzy. Nie nachalnie, ale uważnie, jakby próbował wniknąć do jej głowy i poznać myśli.
Czemu miałaby go do nich nie dopuścić? Eve od zawsze była skryta. Niektóre słowa trzeba było wyciskać z niej siłą albo wymusić. Ba, czasami sama musiała je z siebie wyduszać, bo te tkwiły gdzieś tak głęboko, że nie chciały wyjść. Taki już był jej nieszczęsny przypadek. Nie ważne jak bardzo chciałaby się otworzyć. Coś w jej głowie blokowało ów potrzebę albo sam zamysł, chwilową myśl, która była zduszana w zarodku.
- Nie jest okej – wydukała cicho, że gdyby Jeremy nie poszedł za nią do drugiego kojca to pewnie by jej nie usłyszał. – Byłam z kimś.. w związku. Ale już nie jestem. – To trwało szybko i krótko, a jednak było tak intensywne, że Eve to przeżyła. Ba, przez trzy lata przyjaźniła się z Everleigh co dodatkowo wzmagało ból. – Wiesz, czasami człowieka dopada myśl, że wreszcie znalazł kogoś, kogo chciałby mieć na stałe. Coś stabilnego i pewnego. Otwierasz się przed tą osobą, wynurzasz i snujesz planu, a potem bach.. i koniec. Nagle już nic nie ma znaczenia. – To co robiła albo planowała. Nic. Zostaje tylko bezsens, którego Paxton nie chciała po sobie pokazać. Stała – tym razem tyłem do brata – udając obojętną i mocno szorowała siatkę. Skupiła się na tym, wręcz zafiksowała, żeby przypadkiem nie wybuchnąć i nie rozpłakać się jak małe dziecko.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Tylko nie karz mi latać tu w fartuszku, to by było trochę creepy – odparł rozbawiony, marszcząc przy tym brwi. Po ostatniej historii z samochodem Jeremy postanowił, że na jakiś czas da sobie na wstrzymanie z szastaniem forsą przed Eve. Choć bardzo kusiło go, żeby zaproponować siostrze opłacenie ekipy sprzątającej z jego środków, wolał jeszcze wstrzymać konie. Z jednej strony dlatego, że wiedział podskórnie że Eve nie przyjęłaby ponownie tego typu pomocy z jego strony. Z drugiej – temat pracy Jera został chwilowo zawieszony między tą dwójką i młodszy Paxton wolał nie wywoływać znowu wilka z lasu.
– W sumie… większość dziewczyn z twojej klasy chyba się trochę ciebie bała. A to niby faceci boją się niezależnych kobiet… – wtrącił z uśmiechem, żeby podtrzymać jeszcze przez chwilę luźniejszą atmosferę rozmowy. Nie spuszczał przy tym wzroku z siostry. Wiedział, że Eve nie wyrzuci z siebie wszystkiego od razu. Pod tym kątem była taka, jak on – najpierw musieli przetrawić sobie wszystko w środku i dopiero po pewnym czasie byli w stanie podzielić się tym, co ich spotkało z resztą świata. Dlatego czekał cierpliwie, nie naciskał i dawał Eve tyle czasu, ile tylko potrzebowała.
A kiedy wreszcie zaczęła mówić, Jer słuchał jej uważnie, co jakiś czas przytakując na znak, że słucha, rozumie. No tak. Cóż innego mogło być tak dobijające, jeśli nie uczucia. Zwłaszcza te najwyraźniej nieodwzajemnione. Choć jednocześnie był zaskoczony, że Eve z taką łatwością „ukryła” przed nim fakt, że była w tak poważnym związku. Jasne, miał pewne podejrzenia że być może z kimś się widuje. Ale nie chciał wnikać i dopytywać – przecież mogła być to jakaś przelotna, nic nieznacząca znajomość.
Tak, Eve zdecydowanie była mistrzynią w kiszeniu wszystkiego w sobie – nawet tych pozytywnych uczuć. Jeremy bez dwóch zdań musiał oddać jej koronę.
– Kto to był? – spytał po chwili. Nie chodziło mu oczywiście o przedstawienie tu całego życiorysu tej osoby, ale choćby o kontekst poznania. Przez chwilę zastanawiał się, co powiedzieć, żeby nie brzmieć gruboskórnie – w końcu wzorem dyplomacji i delikatności w rozmowie to on nigdy nie był. – Wiesz, Eve, nie jestem specem w udanym życiu uczuciowym. Ale chyba rozumiem o czym mówisz – stwierdził przyglądając się dokładnie Eve, która tak zaciekle pracowała, że najwyraźniej zamierzała przebić się na drugą stronę siatki. – Hej, hej – podszedł do niej, chwycił za dłoń, w której trzymała szmatkę i oderwał ją delikatnie od siatki. – Powiesz mi, co dokładnie się wydarzyło między wami? – spytał spoglądając na nią łagodnie. Niezależnie od tego, jak bardzo chciała ukrywać swoje emocje, widział w jej oczach, że kurewsko cierpiała. Domyślał się, że wszystko spierdoliło się z winy tej osoby, o której mówiła Eve – w jej zachowaniu nie widział poczucia winy, a cierpienie spowodowane zranieniem przez drugą osobę.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- To wszystko przez tę szuję.. – Nie umiała przypomnieć sobie nazwiska, ale bardzo dobrze kojarzyła wydarzenia, po których stała się odrobinę mniej lubiana. – Pamiętasz? Ona nie dawała spokoju mi a jej młodszy braciszek tobie. Wystarczyło raz jędzy przestawić nos i nagle cała szkoła się mnie bała. – Eve nie uważała się za agresywną. Tamto wydarzenie było kierowane emocjami i wszystko to robiła w jak wtedy sądziła w obronie własnej i brata. Miała dość szykanowania i zrobiła co trzeba zamykając jadaczkę tym co się należało. Wtedy tak sądziła. Teraz miała głęboko w poważaniu co ludzie o niej gadali, ale możliwe, że znów spróbowałaby komuś przywalić gdyby chodziło o kwestię bezpieczeństwa brata. – Sam nie byłeś lepszy, bo dwa dni później pobiłeś się z jej bratem, ale ty zostałeś bohaterem a ja.. wariatką. – Prychnęła, bo podwójne standardy, które ją wtedy dotknęły były niedorzeczne, ale wcale nie zamierzała tego zmieniać. Próba dokonania tego mogła sprawić, że na Jeremy’ego jednak spłynie hejt na co Eve nie mogła pozwolić. Nie chciała, bo czuła się mocno odpowiedzialna za rodzeństwo. Czuła, że to działało w obie strony, bo w okresie świętości swej rodziny byli bardzo zżyci i z tego wynikała natura protektora bliskich.
Eve nie było łatwo mówić o czymkolwiek. Nie zawsze miała taką trudność w otwarciu się. Kiedyś nie była aż tak zamknięta sam na sam ze swymi emocjami. Gdyby miała obstawiać, cały proces tłumienia zaczął się tuż po śmierci Isabelii, ale w relacjach z innymi ludźmi (zwłaszcza tymi romantycznymi) zaczynała tworzyć dystans po tym jak Lorenzo zrobił ją w bambuko. Stara historia.
Stare traumy.
Trwałe odruchy.
- Nie znasz jej. – Długo go nie był, więc nie miał okazji poznać Ever. Paxton też nigdy o niej nie wspominała, bo jak napisano powyżej nie bywała wylewna. Przed bratem dopiero co się otwierała, co zresztą widać na aktualnym obrazu.
Krok po kroku.
Opuściła spojrzenie na swoją rękę trzymaną przez brata. On łagodnie ją puścił rozumiejąc, że przekroczył granicę, zaś Eve pojęła że zbyt ostro na to zareagowała.
- Przepraszam. – Pokręciła głową na boki i rzuciła szmatkę do miski z wodą. – Przyjaźniłyśmy się od trzech lat. Zawsze było między nami świetnie flow.. w porządku, nie zawsze. Na początku próbowałyśmy sobie udowodnić, która samica jest silniejsza. – Prychnęła z nutką rozbawienia. Faceci robili to samo. W niektórych przypadkach jedno drugiemu próbowało pokazać, kto był samcem alfa. – Poznałyśmy się w pracy. Jest policjantką. –Spojrzała na brata i od razu wycelowała w niego palcem. – Dlatego ci nie mówiłam. – Miała na myśli jego reakcję, którą spodziewała się ujrzeć i tak też się stało. – Chociaż nie tylko dlatego. – Bo jak on słusznie zauważył była cholernie zamknięta w sobie. – Dopiero niedawno pewne wydarzenia sprawiły, że postanowiłyśmy przekroczyć granicę i było fantastycznie. Naprawdę myślałam, że wreszcie znalazł się ktoś, z kim się zestarzeje. – Eve mówiąc o wspólnej starości? To też był fenomen. Niech Jeremy doceni wylewność. – Ale wiesz.. chyba to wszystko za szybko się stało. Sama nie wiem. – Wzruszyła ramionami, bo nie znała wszystkich odpowiedzi. – Myślałam, że prędzej to ja ją rzucę, skoro oboje planowaliśmy dobranie się do dupy sam wiesz kogo. – Zrobiła to z rozsądku a nie dlatego, że chciała. Jednak najpierw próbowałaby pokrętnie porozmawiać z Everleigh. Może ta by ją zrozumiała i wcale nie musiałaby się od niej odcinać? – Pewnego dnia powiedziała mi, że dzień wcześniej widziała się z ex mężem. Pomyślałam sobie – ok. To jej ex, ale potem dodała, że pili razem wino i spędzili cały wieczór. Zrobiłam się zazdrosna, a potem dotarło do mnie, że była już parę lat po rozwodzie, on ją zdradził i oszukał, ale i tak nosiła jego nazwisko. Na dodatek parę dni później wyznała, że była na jego promocji książki. Widziałam zdjęcia. Wyglądali jak pieprzona para. – To była pierwsze wskazówka, że jednak w sercu Ever nadal tkwił ktoś jeszcze. – Wciąż mieszka w ich wspólnym mieszkaniu i razem wychowują psa. Powiedź mi, czy na moim miejscu nie byłbyś o to wszystko zazdrosny? Bo ja byłam a ona się wkurzyła i powiedziała, że mam się przyzwyczaić.. a ja sobie myślę, do czego? Mam tkwić w pieprzonym trójkącie? - Znów pokiwała głową na boki, bo nie mogła w ten sposób żyć, aż wreszcie eskalacja emocji, zazdrości i wzajemnej złości doprowadziła do tego momentu. Do chwili, w której Eve znów była sama. - Emocje są popieprzone. - Odwróciła się i wyszła z klatki kryjąc przed bratem napływające do oczu łzy. Miała dość płaczu, ale kiedy mówiła o Ever nie umiała się powstrzymać. Serce nadal ją bolało i na pewno jeszcze długo będzie.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Roześmiał się na wspomnienie tamtej sytuacji z ich dzieciństwa. Pamiętał, że początkowo był nawet zły na Eve, bo uważał że wyszedł na mięczaka skoro starsza siostra musiała stawać w jego obronie i nokautować siostrę jego szkolnego nemezis. Zdecydowanie wolał załatwiać takie sprawy sam, bo przecież prawdziwi mężczyźni załatwiali takie sprawy pięścią, a nie chowali się za sukienką siostry. Taki sposób myślenia wpoił mu ojciec, który za punkt honoru stawiał sobie wychowanie syna na twardziela.
– Chłopcom od zawsze więcej się wybaczało. Bo my przecież z natury jesteśmy niegrzeczni, a dziewczynki powinny być zawsze dla każdego miłe, pomocne, a już na pewno nie mogły wyrażać niezadowolenia. A ty nigdy nie dałaś się wrzucić w te ramy - stwierdził z rozbawieniem. Z dwóch jego sióstr to Isabelle wydawała się być tą łagodną i pełną ciepła dziewczynką. Eve z kolei od zawsze miała charakterek, który przysparzał jej wielu problemów.
Choć samym związkiem Eve był zaskoczony, nie zdziwiło go to że siostra nie zaprosiła go na ploteczki przy winku o swojej nowej miłości. Nie byli takim rodzeństwem. Zdecydowanie łatwiej rozmawiali o możliwość zlecenia morderstwa niż o tym, co im hulało w duszy. Jednak może nigdy nie jest za późno na zacieśnianie więzi, dlatego Jer z zainteresowaniem słuchał tego, co Eve ma do powiedzenia.
– Byłaś w związku z policjantką? – na to musiał zareagować, choć być może aż za bardzo pokazał – tonem swojego głosu i nagłym niemalże zjeżeniem się na tę wieść – że nie byłby pierwszym kibicem tego związku. – Ale ostatecznie niczego jej nie powiedziałaś, prawda…? – o morderstwie. O tym, że planowali sprzątnąć z powierzchni ziemi jednego człowieka. Czy Eve ostatecznie jeszcze przed zerwaniem powiedziała cokolwiek na ten temat? Czy chociaż zasugerowała, że coś jest na rzeczy? Na twarzy Jera wyraźnie odmalowywał się niepokój, nie chciał jednak zbyt mocno drążyć tego tematu zanim Eve nie wyrzuci z siebie całej historii. Nie chciał, żeby uznała, że z tego wszystkiego wyłapał tylko to – czyli coś, co dotyczyło również bezpośrednio jego i czubka jego nosa. Bo nie było tak, był zainteresowany tym, co działo się u Eve i czego wcześniej nie potrafił dostrzec.
– Nie, myślę że nie przesadzasz. Nikt nie chce być jakimś cholernym planem B. Tak mi się wydaje, bo nie mogę stwierdzić tego na podstawie swoich doświadczeń – dodał, bo jednak dysponował pewnymi zasobami wyobraźni i umiejętnością stawiania siebie na czyimś miejscu. Sam na pewno nie chciałby być tak potraktowany – również przez jego męskie ego, które jak powszechnie wiadomo kiepsko znosiło bycie robionym w chuja.
– Myślisz, że ze sobą sypiają? Czy to jakaś platoniczna forma… miłości? Przywiązania? – sam nie wiedział jak to dokładnie określić. Może Ever liczyła na jakiś powrót, podczas gdy jej eks miał ją gdzieś? A może mieli prosty układ?
Odprowadził ją wzrokiem kiedy wychodziła i po chwili ruszył za nią. Powoli i ostrożnie zbliżył się do niej, kładąc dłoń na jej bark.
– Wiem, Eve I nie zasłużyłaś na to, żeby się tak teraz czuć – stwierdził. Z tego streszczenia tego, co się stało wysnuł wniosek, że Eve była mocno zaangażowana w tę relację. O wiele bardziej, niż jej dziewczyna. Dlatego ten cios ze strony Ever musiał uderzyć ją ze zdwojoną siłą. – Lepiej, że tak się stało. Im dłużej byłybyście ze sobą, a ty akceptowałabyś coś sprzecznego z tobą i tym co czujesz, byłoby ci jeszcze trudniej. Myślę, że ona po prostu nie dojrzała do nowego poważnego związku. Może dalej nie przerobiła rozstania z ze swoim byłym – zgadywał, bo powodów utrzymywania takiego bliskiego kontaktu z eks mogło być wiele. Może po prostu lubiła mieszać? Skakać z kwiatka na kwiatek, bo podobało jej się zainteresowanie skierowane na nią z paru kierunków? Dla niektórych ludzi była to pewnie forma podreperowania swojego ego, w końcu kto nie lubił być adorowany.
– Płacz, jeśli tego potrzebujesz – dodał powoli obracając ją w stronę i po prostu ja przytulił.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Jasne, że nie Jer. – Ona uważała za nazbyt oczywiste to, że się nie wygadała. Nie była głupia. – Chwilami chciałam, bo nie lubię kłamstwa – Zwłaszcza TAKIE kłamstwo. – ale myślę, że i tak bym tego nie zrobiła. – Nawet gdyby chciała uczynić to dla dobra ich relacji to ostatecznie by zrezygnowała aż ta tajemnica by ją wykończyła i sama z siebie doprowadziłaby do końca związku z Ever. Coś takiego nie mogłoby przejść bez echa i na pewno wykończyłoby relacje, której już i tak nie miała. Mogła zabijać kogo chciała i kopać trupy w ogródku. – Nie ze świadomością, że to mogłoby cię wpakować w kłopoty. – Gdyby działała sama to może by się przyznała, ale nie mogłaby być osobą, przez którą brat trafiłby za kratki. – Możesz mi nie wierzyć, ale nigdy nie zrobiłabym czegoś co zniszczyłoby ci życie. – Możliwe, że ostatnio o tym wspominała, ale najwyraźniej musiała się przypomnieć. Wiedziała, że brat nie miał podstaw aby jej ufać aż do tego stopnia. Eve jednak chciała aby kiedyś pojął, że mógł liczyć na jej wsparcie. Że zawsze będzie po jego stronie. Możliwe, że nie wszystkim będą się zgadzać, ale jako starsza siostra nigdy nie zrobiłaby czegoś, co dogłębnie by go zraniło.
- A jednak czasami mi się wydaje, że przesadzam i powinnam dać się urabiać. – Zaśmiała się gorzko, bo miała wrażenie, że ostatnio na tym polegał świat. Ludzie się wzajemnie urabiali i okłamywali, co dla niektórych wydawało się całkiem normalne. Tylko, że nie w świecie Eve. Ona podobnie jak brat nie lubiła dawać się robić w chuja. Krytycznie podchodziła do takich sytuacji i od razu się odcinała. Nie była typem laski, która jak raz dostanie w twarz to wybaczy (bo to tylko raz i już się nie powtórzy). Jasno stawiała i surowo się ich trzymała.
Słysząc pytanie, czy Ever i jej ex ze sobą sypiają aż się wzdrygnęła. Nawet teraz – po rozstaniu – ów wizja wywoływała w niej odrazę.
- Nie wiem, ale przez te trzy lata nie wyrażała się o nim najlepiej i przy okazji nigdy nie wspomniała, że mimo to widywali się i sobie plotkowali. – Niektórzy mówią, że od nienawiści do miłości niedaleka droga zwłaszcza, gdy ta miłość już kiedyś istniała. Nie. Eve nie chciała o tym myśleć. Nie będzie dobijać się ów wizjami. Musiała wrócić w pełni do pracy, dlatego będzie teraz brać każde możliwe zlecenie (ostatnio z niektórych rezygnowała na rzecz spędzenia czasu z Ever).
Zacisnęła szczękę czując dłoń brata na swoim ramieniu. Nie chciała się przy nim rozkleić. Przy nikim tego nie robiła a przynajmniej się starała. Na moment zamknęła powieki widząc przed sobą uśmiechniętą Ever i myśląc o tym jak się przy niej czuła. Tęskniła za tym, ale znów nie dane jej było czuć tak się dłużej. Najwyraźniej bycie w happy place miało u Eve termin ważności. Krótki i gwałtownie wygasający.
- Nie płaczę – zaprzeczyła od razu zanim poczuła śmiały gest brata, któremu się poddała. Całe jej ciało się przed tym wzbraniało. Czuła jak się napina a ciężki kamień wpada do żołądka i ciągnie w dół. Oto efekt trudnych chwil po śmierci Isabelli, po której nie mogli liczyć na swoje wzajemne wsparcie, bo nie umieli go okazać. Całą sobą broniła się przed tą bliskością, ale nie odepchnęła brata ani nie wyszarpnęła się z jego uścisku. Gdzieś tam z tyłu swej głowy wiedziała, że tego potrzebuje a terapeuta mówił, żeby wreszcie otworzyła się na emocje.
Więc to zrobiła..
..i zaczęła płakać.
Nie wyła, nie jęczała i nie krzyczała. Było to zaledwie łkanie przypominające płacz zagubionej małej dziewczynki, której było cholernie smutno.
Nosiła w sobie tę dziewczynkę; osobę, którą zdusiła w zarodku, bo szybko musiała dorosnąć.
- Przepraszam. – Wydukała pomiędzy łzami. Za co przepraszała? Za wszystko. Za to, że płakała, za swój aktualny stan, że go nie wspierała kiedy trzeba, że nie utrzymywali kontaktu i że teraz tkwili w dziwacznym punkcie swego życia, w którym rozważali morderstwo. To nigdy nie powinno się zdarzyć. – Przepraszam, Jer. – Za to, że była zła o jego spotkania z matką i że pognała do wojska gdy tylko to było możliwe jednocześnie zostawiając brata na pastwę losu (i Sue Ann).
Dała sobie czas. Nie odrywała się od Jeremy’ego żeby ten nie widział jej zaczerwienionych oczu, ale także chłonęła z tej bliskości coś, czego jeszcze nigdy oboje nie doznali. Nie w swoim towarzystwie i może tylko jak byli dziećmi. Wtedy wszystko było prostsze.
Bez słowa po paru minutach poruszyła się na znak, że już się wypłakała. Znów się odwróciła, przetarła oczy przedramionami i parę razy pociągnęła nosem.
- Chyba pora, żebyś brał pod uwagę, że masz super siostrę i możesz ją swatać ze swymi koleżankami. – Chciała to wszystko obrócić w żart. Przestać się już użalać (bo tego nie lubiła), wziąć w garść i ruszyć dalej. Jakoś. Powoli.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Westchnął ciężko trawiąc to, co Eve powiedziała odnośnie potencjalnego przypływu szczerości wobec swojej dziewczyny. To nie było tak, że nie ufał siostrze albo podejrzewał, że z premedytacją opowiadałaby o tym, co planowali. Większość dorosłego życia Jera opierało się na kłamstwie i ochronie swojego tyłka – i nie miał z tego powodu większych wyrzutów sumienia. I z jednej strony nie chciał, żeby i Eve musiała w taki sposób żyć, ale z drugiej – chodziło przecież o morderstwo, o coś co w zasadzie zakończyłoby ich życie raz na zawsze, gdyby trafili za kratki. Bo utrata wolności i trafienie za kratki była dla młodszego Paxtona równoznaczna z końcem jego życia.
– Okej, przepraszam, nie chciałem, żeby to zabrzmiało tak, jakbym cię o coś takiego podejrzewał. Po prostu… nawet, jeśli któreś z nas albo oboje zwiążemy się z kimś na stałe, ta sprawa na zawsze powinna zostać naszą tajemnicą – odparł rozmasowując sobie skronie. Nawet gdyby Jeremy był wyłączony z tych planów i Eve wzięłaby wszystko na siebie, dalej przekonywałby ją, że te kwestie powinna upchnąć głęboko do szuflady i nigdy jej nie otwierać.
Spojrzał na Eve wiedząc, że kiedy emocje opadną, siostra sama dojdzie do wniosku że nie przesadzała i podjęła najlepszą dla siebie decyzję. Nie było chyba nic gorszego, niż płaszczenie się przed kimś, kto cię nie szanuje i udawanie, że lekko kropi kiedy ta osoba na ciebie pluje. Być może u Jera dodatkowo działała moc męskiego ego, która za nic w świecie nie pozwoliłaby mu dawać komuś drugiej szansy po tym, jak już raz zostało ono zranione.
– Chyba jedną nogą wszedłem do kręgu facetów starej daty, ale takie utrzymywanie kontaktów z eks, którego rzekomo się nie lubi, nie brzmi jak coś naturalnego – skomentował. On zazwyczaj odcinał się od kobiet, z którymi romansował. Tak samo jak odciął się od jedynej kobiety, z którą lata temu był w prawdziwym związku. Cóż, gdyby jednak brał przykład z byłej dziewczyny Eve, to być może mógł utrzymać pozytywne relacje ze swoją byłą i być może wiedziałby, że gdzieś po Lorne Bay przechadza się jego córka.
W ciszy czekał, aż Eve da ujście swoim emocjom. Było to dla niego czymś nowym – zarówno widok płaczącej siostry, jak i on w roli wsparcia. Co prawda wydarzyło się to o przeszło 15 lat za późno – może gdyby po śmierci Isabelle pozwoliliby sobie na więcej tego typu gestów wsparcia i potrafili przeżyć tę żałobę jak trzeba, to nie mieli potem ciągnącego się przez lata problemu z wyrażaniem emocji i otwieraniem się na ludzi. Wtedy zjebali po całości.
– Ciii. Jest okej – zapewnił ją, wyczuwając że nie przeprasza jedynie za to, że dała się ponieść przy nim emocjom. Nie chciał teraz roztrząsać tego całego gówna, jakie było między nimi. Nie chciał, żeby Eve miała poczucie, że brat traktuje jej złamane serce jako drobnostkę w kontekście ich całej historii. To był jej czas i Jer zamierzał dać jej tyle przestrzeni na przeżycie tego, ile potrzebowała.
Roześmiał się słysząc jej słowa o koleżankach. – Spoko, ale ostrzegam że dla siebie zostawię te najlepsze – mrugnął do niej porozumiewawczo. Nie byłby najlepszym swatem biorąc pod uwagę, że jego kontakty były ograniczone głównie do kobiet z półświatku. A propos… – Chyba zrobiłem coś głupiego, Eve – wydusił z siebie po chwili. Chciał, żeby Eve chociaż na moment nie skupiała się na swoim bólu, a na życiu uczuciowym swojego brata i cóż, żeby pośmiała się razem z nim. Nawet zaśmiał się pod nosem zanim przeszedł do dalszej części opowieści. – Ostatnio kiedy byłem w Cairns poznałem w barze hotelowym pewną kobietę. Poszliśmy do łóżka, pozwól że oszczędzę ci szczegółów – dodał opierając się bokiem o jedną z klatek. – Po paru dniach mój szef wysłał mnie w interesach do Shadow, nic wielkiego – machnął dłonią na znak, że nie była to żadna gruba sprawa. Za to uchylił rąbka tajemnicy na temat powiązań z tym szemranym klubem nocnym. – Miałem dogadać się z managerką i okazało się, że… tak, to była ta laska z Cairns – dodał rozbawiony. Niby nic wielkiego, ale Paxton od zawsze uważał, że nie łączyło się interesów z łóżkiem.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Na swój własny sposób radziła sobie z emocjami. Nie było to zdrowe, bo wszystko w sobie kisiła, ale tylko tak nauczyła się żyć z tym co ją w życiu spotkało. Bywało różnie, raz lepiej a raz gorzej, ale od śmierci Isabelli miała wrażenie, że żyła na równi pochyłej krok po kroczku staczając się coraz niżej. To nie było przyjemne uczucie ani świadomość, która nieraz ją dopadała; wtedy wiedziała, że wcale nie będzie lepiej a kiedy już było to wszystko się waliło. Jedynie praca była w jej życiu czymś dobrym. Nie zawsze efekty były pozytywne, ale uważała, że nawet znalezienie zwłok to coś na plus; że rodzina denata wreszcie przestanie tkwić w niewiedzy. Bo tak.. we wszystkim dało się odnaleźć plusy, choćby te malutkie.
Nieco większe odczuła z bliskości z bratem. Nigdy tego nie praktykowali, więc nie do końca wiedziała jak się zachować, ale kiedy poszła na żywioł to poczuła się lepiej. Pomyślała, że wreszcie miała przy sobie kogoś niepowiązanego romantycznie ani intymnie, komu mogłaby się wygadać albo wypłakać. Oczywiście nie oznaczało to, że nagle każdego wieczora będzie ryczeć w ramię Jeremy’ego, ale na pewno spróbuje się otworzyć na te nowe doświadczenia.
Eve nie byłaby sobą, gdyby nie przerwała tej chwili w miarę szybko. Nie diametralnie, bo i tak pozwoliła sobie na sporą chwilę słabości, ale jednak nie mogła długo trwać w tym stanie. Jeszcze nie. Może kiedyś się tego nauczy.
- Znając twój gust – Tak naprawdę go nie znała, ale pożartować sobie mogła. – to i tak mi dostaną się najlepsze. – Postarała się o uśmiech, bo na śmiech w czystej postaci było jeszcze za wcześnie. Możliwe, że wykrzesie z siebie marne „ha” i tyle. Po prostu nie czuła się w humorze i nie było co jej się dziwić.
- Zrobiłeś coś głupiego? Doprawdy? A to ci zaskoczenie. – Znów użyła ironii, ale szybko posłała bratu długie spojrzenie na znak, że tylko się nabijała w ramach właśnie oderwania swych myśli od wewnętrznych rozterek. Miała tylko nadzieję, że Jeremy nie będzie miał jej tego za złe.
- Czyli było dobrze, skoro nie narzekasz. – „Oszczędzanie szczegółów” oznaczało, że seks się udał, bo gdyby było inaczej to Jeremy na pewno wspomniałby, że słabo wyszło albo że był to najgorszy na świecie stosunek. – Nic wielkiego, bo przecież tylko dostarczałeś ryby do nocnego klubu. – Musiała znów się wtrącić i nie darowała sobie długiego spojrzenia sugerującego, że wiedziała o tej wielkiej rybowej ściemie. Przynajmniej się domyślała, ale zgodnie z tym co ostatnio ustalili, że Eve nie będzie się dopytywać o szczegóły, to na razie nie zamierzała przekraczać ów granicy.
Chciała wierzyć, że Jeremy kiedyś jej to wyzna.
- Wpadłeś, co? – Znów się uśmiechnęła i tylko zerknęła na miskę ze szmatką. Sprzątanie jeszcze poczeka. – Aj brat, nikt cię nie nauczył, żeby nie ruchać wszystkiego co się rusza? – Tylko, że – chyba – on taki nie był. – Musiała ci się bardzo spodobać. – Być w jego typie i przypaść do gustu albo po prostu wyglądała na taką, z którą można zaliczyć jednorazowy numerek. – Nie myśl, że jesteś sam z tymi głupimi decyzjami. Jeszcze przed Ever była pewna kobieta. Poznałam ją w barze jak ty, ale nie poszłyśmy od razu do łóżka. Właściwie wcale ze sobą nie spałyśmy, ale czułam, że chce ją mieć. Podchodziłam do tego ostrożnie, aż nagle w szaleństwie wydarzeń okazało się, że jest morderczynią na zlecenie. Dasz wiarę? Tacy ludzie naprawdę istnieją. – Aż pokręciła głową, bo wiedziała jak szaleńczo to brzmiało. – Wiesz co zrobiłam? Odrobinę się wystraszyłam – owszem – ale jednocześnie zapragnęłam jej jeszcze bardziej. – Czy była szalona? Nie. Po prostu zauroczyła się w kobiecie, którą poznała i kiedy pozwolono jej zagłębić się w historię ów persony, tym bardziej rozumiała jej motywy. – Nie odtrąciłam jej, bo.. chyba Paxtonowie już tak mają. Jesteśmy na swój sposób wypaczeni, ale wcale nie uważam, że jesteśmy przez to gorsi. – Tym podsumowaniem chciała dać do zrozumienia, że wcale nie oceniała (tak na poważnie) wtopy brata. – Dlatego powiedz mi, czy było warto iść z tą laską do łóżka? - Choćby dla dobrego seksu. - Czy może żałujesz tylko dlatego, bo to menagerka Shadow? – Bo jeżeli nie żałował to ona wcale nie miała mu za złe, wręcz by go zrozumiała.
Tak, zrozumiałaby, że nie żałował przespania się z laską, dla której być może miał pracować.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Poczuł prawdziwą ulgę widząc, że Eve odzyskuje humor. Nigdy nie był w rodzinie typem tego brata, który robi za nadwornego błazna, więc tym bardziej cieszyło go to, że siostra potrafi się przy nim uśmiechać. Dlatego nie miał zamiaru się na nią gniewać czy obrażać, bo przecież jechanie po sobie było nieodłączną częścią bycia rodzeństwem.
– Nawet bardzo dobrze – odparł rozbawiony, uznając że tyle na temat jego życia seksualnego w zupełności wystarczy. Po chwili zawiesił porozumiewawcze spojrzenie na Eve, kiedy wspomniała o jego rybnym interesie, który nie istniał. – Kto wie, może wprowadzą kiedyś do oferty sushi. Choć osobiście wolałbym je wyrzucić do śmietnika niż je wypróbować – mrugnął do niej porozumiewawczo. Dało się wyczuć, że ironizował, ale nie chciał też teraz kontynuować tego tematu. Wiedział, że Eve wie o jego ściemie, ale wolał poczekać na dogodniejszą okazję, by opowiedzieć siostrze o serbskim handlarzu bronią. Poza tym nieustannie tkwił w przekonaniu, że nie mówić nic siostrze po prostu ją chroni. Przed ludźmi, wśród których się obracał, przed jego szefem, jego wrogami, a w pewnym stopniu również przed sobą.
– Tak, niezła z niej laska. Tej akurat bym ci nie odstąpił – puścił jej oczko nawiązując do jej wcześniejszych słów o pozostawieniu dla siostry najlepszych znajomych i koleżanek. Ale choć Jeremy traktował tę noc jak jednorazowy numerek (nawet nie wymienili się numerami telefonów, a zaledwie imionami i płynami ustrojowymi), to być może w innych okolicznościach chciałby poznać Makaylę lepiej. Wtedy jednak oboje potrzebowali czystej rozrywki i rozerwania się po całym dniu.
Wysoko uniósł brwi słuchając o płatnej morderczyni, która na chwilę zagościła w życiu Eve. – Wow. I jak to odkryłaś? Sama ci o tym powiedziała czy odkryłaś w jej mieszkaniu ruchomy element podłogi, pod którym znalazłaś jej kolekcję palców, które odcinała ofiarom na pamiątkę? – spytał lekko rozbawiony, bo choć historia brzmiała absurdalnie, to kontekst w jakim Eve ją opowiadała był dość lekki. – Czyli nawet po odkryciu jej największego sekretu dalej je nie przeleciałaś? Looserka – zaśmiał się i sprzedał siostrze kuksańca w bok. Zawiesił wzrok gdzieś w dal, potrzebując chwili żeby przetrawić sobie te informacje. – No i kim my jesteśmy, żeby oceniać takie osoby, prawda? Jeśli masz do niej jakiś kontakt, to być może miałbym nawet dla niej jakieś zlecenie… – dodał pół-żartem, pół-serio, wciąż się uśmiechając. Jakby nie było jakiś czas temu rozmawiali przecież o potencjalnym skorzystaniu z usług kogoś, kto para się tym fachem.
– Warto. Być może w innych okolicznościach starałbym się znowu na nią wpaść i umówić się w normalnych okolicznościach – odparł całkiem szczerze. Oprócz seksu gadka też szła im całkiem nieźle. Wyatt była ironiczna, pewna siebie, miała poczucie humoru. Choć oczywiście Jeremy mógł to stwierdzić jedynie na podstawie pierwszego wrażenia, a to jak powszechnie wiadomo często bywało bardzo mylne. – Ale wiem z doświadczenia, że nie łączy się bliższych relacji, seksu – nawet zajebistego – z relacjami zawodowymi. A mam przeczucie, że jeszcze nie raz będziemy ze sobą współpracowali -westchnął. Ostatnio Jer i jego szef z resztą świty załatwiali interesy w Shadow i wszystko wskazywało na to, że nie był to ostatni raz. – Kiedy byłem w trasie wszystkie kobiety poznawałem w jakiś sposób przez pracę. I prędzej czy później wynikał z tego jakiś zgrzyt – dodał. A zgrzytów w swoim życiu miał na ten moment wystarczająco. Może gdyby jego życie zawodowe było bardziej poukładane, zyskałby wtedy więcej przestrzeni na układanie również tego osobistego.
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Częściowo mi powiedziała a częściowo sama to odkryłam. – odpowiedziała dwojako, ale taka była prawda, w którą jednak nie mogła się zagłębiać. Wystarczająco dużo powiedziała bratu. Nigdy nie sądziła, że powie o tym komukolwiek, więc sam fakt wspomnienia o Sameen był znaczący. Nie mogła jednak zagłębiać się we wszystkie detale, bo miało to związek z przeszłością, jednym morderstwem i przede wszystkim obiecała kobiecie, że nigdy nie wyzna jej sekretu. Czuła, że teraz też tego nie robiła. Nie powiedziała jak miała na imię ani jak wyglądała. Ot, mogła mówić o kimkolwiek i zarazem wiedziała, że Jeremy nie puści tego dalej w świat, bo wtedy wpakowałby siostrę w niezłe kłopoty. – Też się sobie dziwię. – Bo przecież to nie tak, że była super grzeczna i nigdy nie zdarzył jej się szybki numerek w damskiej toalecie. – Chyba od samego początku czułam, że ma pewne problemy z ludzkim dotykiem i wcale się nie pomyliłam. Miała trudne życie. – Wręcz okropne, ale w to także nie mogła się zagłębiać. – Próbowałam do niej dzwonić.. myślę, że nie żyje. – Ciężko jej było o tym mówić, ale z drugiej strony nie miała złudzeń. Wspomniana kobieta miała ryzykowaną pracę i choć ich ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych to wiedziała, że w kwestii mordercy siostry mogłaby liczyć na Sameen. Niestety ta nie odpowiadała, co podsuwało oczywisty wniosek – ktoś ją dopadł.
Skupiła się na słowach brata. Nigdy jeszcze nie przeprowadzali podobnej rozmowy. Przynajmniej nie na poważnie, bo za młodych lat – przed śmiercią Isabelli – Eve głównie nabijała się w prób podrywu w wykonaniu małego Jeremy’ego. To były naprawdę miłe czasy. Mogli się kłócić – jak to rodzeństwo – ale czuli swoje wsparcie i miłość. Byli dużą rodziną z wieloma planami na przyszłość, które roztrzaskały się jednego deszczowego dnia.
- A może umyślnie sabotowałeś tamte relacje? – zasugerowała wysoko unoszą jedną brew. – Może wcale nie chcesz kobiety, która także zajmuje się sprzedażą ryb? – Oj, nie da mu żyć znów wspominając o rybach, ale co innego miała powiedzieć. Nie znała prawdy. Domyślała się, że była inna niż to jej sprzedano, ale nadal była daleka ów wiedzy. – Bo widzisz.. mając skomplikowane życie zawodowe wiążące się z trudnymi wyborami lub większym ryzykiem możesz szukać kogoś, kto jest bardziej zwyczajny. – Powiedziała to, co przyszło jej na myśl, ale szybko się skrzywiła. – Co ja gadam? Sama mam trudną i pełną wyzwać pracę a moje ostatnie love interest to zawodowa morderczyni i policjantka z wydziały narkotykowego. – Czyli nie było mowy o spokoju, bo jeśli nie działo się coś u jednej to było u drugiej. – Pierdoliłam farmazony. Jednak chcemy aby w naszym życiu pojawił się ktoś z równie trudnym życiorysem. – Poczuła, że mogła mówić za nich oboje. – Wiesz.. odzyskałam apetyt. Może coś zamówimy? – Mieli iść na kolację, ale Eve nadal nie miała ochoty na wyjście do ludzi. Wolałaby nie spotkać nikogo znajomego, kto zapytałby jak u niej i Ever.
Miskę z wodą odniosła do specjalnej wanny, w której myła psy a jaka stała po drodze w stronę wyjścia z hali. Sprawdziła telefon jakby z nadzieją, że ex do niej napisze, czego jednak starała się nie okazywać i po chwili już była na zewnątrz.
- Brałeś pod uwagę moją propozycję zamieszkania na tej ziemi? – Nie w domu, bo w nim już był, ale na drugim kawałku farmy, na którym mógł zrobić to co zechce; postawić przyczepę mieszkalną, zbudować mały domek i nawet postawić płot.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jer wyczuwał, że Eve nie mówi mu wszystkiego, ale jednocześnie nie dopytywał ani nie naciskał na siostrę, by powiedziała mu coś więcej o tajemniczej Sameen. Być może martwiłby się o siostrę, gdyby jej dawna znajoma była gdzieś w pobliżu. Ale skoro zniknęła bez śladu (i prawdopodobnie z tego świata), mężczyzna nie upatrywał w niej na ten moment zagrożenia.
Roześmiał się słysząc jej przytyk o rybach. Nawet jeśli kiedyś doszłoby do tego, że powiedziałby jej prawdę, to na pewno będzie to ich inside joke na kolejne lata. – Wiesz, niby każdy dźwiga swój bagaż… ale mój wydaje się być wykurwiście duży i ciężki – odparł z lekkim westchnięciem. – Myślę, że zwykła dziewczyna z sąsiedztwa nie odnalazłaby się w relacji ze mną, nawet jeśli ja potrzebowałbym takiej kobiety do związku – dodał. Być może kiedyś w przyszłości rzeczywiście chciałby się ustatkować przy spokojnej kobiecie przy boku. Ale jednocześnie wiedział, że jego duchy przeszłości prędzej czy później go dopadną. A nawet jeśli by tak nie było, wciąż czułby na karku ich oddech i strach o swoją rodzinę. Miał swoje za uszami i niestety wierzył w to, że karma istnieje i potrafi być niezłą suką. – Musiałbym ją przez całe życie okłamywać, żeby to wypaliło – podsumował, a następnie zaśmiał się, kiedy Eve skarciła samą siebie. – Ta, totalne farmazony. Zresztą, jako starsza siostra z całą pewnością nie dajesz mi dobrego przykładu, więc siłą rzeczy pozostają nam same toksyczne relacje - stwierdził i posłał siostrze kuksańca w bok.
Sam rozpogodził się, kiedy Eve zaproponowała zamówienie jedzenia. Kiedy siostra napisała mu, że chciałaby przełożyć ich dzisiejszą kolację, to Jer sam posilił się przed powrotem na mieście, ale nie zdradził tego, chcąc po prostu spędzić z siostrą więcej czasu, nawet jeśli wiązałoby się to z bolesnymi niestrawnościami z przejedzenia. – Jasne, na co masz ochotę? – spytał, podążając za siostrą w stronę wyjścia z hali.
Kiedy Eve spytała o ewentualne wykorzystanie kawałka ziemi na farmie, instynktownie obrócił głowę w kierunku niezagospodarowanych terenów. Miał wrażenie, że były one jeszcze większe i bardziej puste niż zazwyczaj. I że aż czekały na to, aż ktoś się nimi faktycznie zainteresuje, żeby nie leżały odłogiem.
– W zasadzie, to tak. Zrezygnowałem z kupna łodzi, mam po dziurki w nosie tych portowych klimatów – stwierdził puszczając jej oczko, a następnie nieco zmienił tor i ruszył w kierunku terenu, który znajdował się najbliżej lasu. – Jakiś czas temu myślałem o przyczepie, ale mieszkanie w naszym ogromnym rodzinnym domu za bardzo mnie rozpieściło. Czy to możliwe, że w tak krótkim czasie stałem się facetem potrzebującym bieżącej wody i wygodnego, dużego łóżka? – roześmiał się, zatrzymując się w końcu. Wciąż spoglądał na tereny, które sobie upatrzył – A gdybym zbudował tam drugi dom? Wiem, że sama to proponowałaś, wciąż myślisz, że mogłoby się to udać? – spytał odwracając się przez ramię i patrząc wyczekująco na siostrę. Z jakiegoś powodu potrzebował jej aprobaty. Niby wiedział, że teoretycznie połowa farmy i przylegającej do niej terenów teoretycznie należała do niego, ale jednocześnie w dalszym ciągu czuł się tu jak ten nowy, który wkroczył na terytorium Eve. – Myślę, że udźwignąłbym to finansowo nawet bez zatrudniania tuzina ludzi do tego projektu. Większość rzeczy mógłbym robić sam – dodał, nie wspominając o tym że w zasadzie ot tak mógłby zatrudnić nawet i dwa tuziny budowlańców.
ODPOWIEDZ
cron