: 27 mar 2024, 00:08
Dziwny tydzień... To tak bardzo tu pasuje! Perfekcyjnie wręcz, choć dla Gabrielle tych kilka dni minęło jak mrugnięcie okiem. Zagubiła się w czasie i przestrzeni, nie do końca wiedziała, jaki jest dzień tygodnia, ba nawet nie miała pojęcia czy to już kwiecień, czy jeszcze marzec. Każdy dzień po tej ich okropnej kłótni wydawał się dziewczynie taki sam i faktycznie tak było. Chodziła dziwnie nieprzytomna, kompletnie bez energii, ciągle tylko chciało jej się spać, nie mogła zebrać myśli.
Dzień po rozróbie zwaliła wszystko na to, że zwyczajnie się nie wyspała, jednym uchem wpuściła, drugim wypuściła to co powiedział jej Angelo, jakby nic z tego nie zostało jej w głowie. Mruczała tylko pod nosem: yhym, ok, dobrze i dosłownie przysypiała przy bardzo późnym śniadaniu, które ledwie co poskubała. Wypiła tylko mocną kawę mając nadzieję, że ta postawi ją na nogi, ale niestety tak się nie stało. Wyglądało to tak jakby była obrażona, jakby czekały ich ciche dni. Karanie kogoś milczeniem jest jednym z najbardziej okrutnych zabiegów manipulatorskich, jaki tylko może istnieć i poniekąd jest przemocą psychiczną, a takowej Gabi nie miała zamiaru stosować. Napewno nie umyślnie, nie teraz, bo czasami faktycznie nie odzywała się specjalnie, ale trwało to bardzo krótko, było bardzo ostentacyjne i wymowne, bo przecież jej jest ciężko trzymać język za zębami.
Dzień po kłótni spędziła na kanapie w salonie, przekręcając się jedynie z boku na bok, nos miała utkwiony w telefonie, albo spała, czasem tylko poszła do toalety czy napić się wody. Kolejne dni były znacznie gorsze, praktycznie nie opuszczała sypialni. Jedyne, do czego się totalnie zmuszała to to, że pamiętała o tym, by zrobić Valentine śniadanie do szkoły i z automatu zrobiła je też w sobotę i w niedzielę, jakby w ogóle nie kontaktowała z planetą Ziemią. Snuła się jak duch, nie do końca rozumiała co się dzieje i dlaczego nie ma na nic siły, tak bardzo chciało jej się spać... Spać, pić i sikać, spać, pić i sikać, i tak bez końca. Do tego stopnia, że nawet nie dostrzegła faktu, że Angelo pracuje z domu, nie widziała go, nie wiedziała o spotkaniach w gabinecie, wydawała się być na niego ślepa i głucha, jakby przestał istnieć, a nie robiła tego specjalnie. W zasadzie to wydawało jej się, że minęły dopiero ze dwa dni takiego stanu, dlatego była taka zdezorientowana.
Nie do końca miała ochotę wychodzić z domu, ale ton głosu Angelo, jakim jej oznajmił, że jutro idą na strzelnicę wydawał jej się jednym z tych, nie znoszących sprzeciwu, choć był uprzejmy, ale stanowczy. Powiedział jej to wieczorem kiedy w trójkę siedzieli w salonie i oglądali jakiś film. Zarówno Gabi jak i Valentine wtulone w Angelo. Blondynka oczywiście na wpół śpiąca, a Valentine uśmiechnięta od ucha do ucha, zadowolona, że spędza z nimi czas i oglądają to, na co akurat dziewczynka miała ochotę.
Nastolatka nastawiła sobie budzik z przypomnieniem, że wychodzą, nastawiła go odpowiednio wcześnie, żeby się przygotować, żeby dobrze wyglądać, pomalować się, uczesać, wybrać jakiś fajny outfit, ale drzemkę przekładała chyba z dziesięć razy i gdy przyszła pora wyjścia, zdołała tylko umyć twarz, naciągnąć na siebie dres, zabrać torebkę i zejść na dół, gdzie ukochany już na nią czekał, uśmiechnięty, z błyszczącymi oczami. Widać było, że się tym cieszy, że jest podekscytowany więc dziewczyna zebrała się w sobie, naprawdę się postarała wykrzesać z siebie entuzjazm. Uśmiechnęła się promiennie, choć jej oczy wydawały się jakieś takie puste i bez wyrazu. Zgarnęła z kuchni kilka puszek zimnej coli, żeby wlać w siebie cukier, który miał jej dodać energii i mogli ruszać. Całą drogę na strzelnicę starała się zachowywać normalnie tak jak zwykle — śpiewać w aucie, obserwować jak Angelo prowadzi, bo to było przecież hot... No i jeszcze tak seksownie wyglądał, że ciężko było się nie podjarać takim widokiem. Dojechali na miejsce, Gabi się uważnie rozglądała, przywitała się z mężczyzną, który załatwił z nimi wszystko, co potrzebne. Trochę się nudziła kiedy oni rozmawiali i jakoś dziwnie nie włączyła się w dyskusje, tylko się uśmiechała. Zwykle nie nudzi się kiedy ktoś rozmawia, bo bierze czynny udział w konwersacji, ale dziś jakoś dziwnie nie czuła na to najmniejszej ochoty. To, co mówił do niej instruktor, trochę jej się obijało w czaszce i niewiele rozumiała, patrząc na niego jak na debila, choć był uprzejmy i życzliwy. Zadała mu jakieś dwa, mało istotne pytania, żeby nie wyjść na ignorantkę, ale naprawdę nie miała siły ani chęci dziś tu być, robiła to tylko dla Angelo, choć jej powieki były tak ciężkie, że będzie cudem jeśli w cokolwiek trafi. Znów musiała wziąć się w garść, to kosztowało ją wiele wysiłku, ale zepchnęła zmęczenie na drugi plan i uśmiechnęła się jak zawsze. Podobało jej się to jak on się tym cieszy, naprawdę czuła jego radość i energię i trochę się jej to udzielało.
- Gotowa. Dostaniemy jakieś nauszniki? Widziałam na TikToku, że na strzelnicach się je nosi. Od czego zaczniemy? Od rozkładania i składania broni jak w wojsku?- sama oparła się o ten sam stolik i spojrzała na Angelo zaciekawiona. Powinna być bardziej podekscytowana pierwszą lekcją, powinna się palić do zdobywania wiedzy, powinna wręcz kipieć tymi swoimi emocjami jak zawsze, ale była wyjątkowo opanowana, chociaż faktycznie była zainteresowana bez udawania.
- A będziemy strzelać do tarczy czy do takich ruchomych celów jak mają w FBI, że wyskakuje np. złodziej a później matka z dzieckiem i sprawdza się szybkość reakcji?
Ares Kennedy
Dzień po rozróbie zwaliła wszystko na to, że zwyczajnie się nie wyspała, jednym uchem wpuściła, drugim wypuściła to co powiedział jej Angelo, jakby nic z tego nie zostało jej w głowie. Mruczała tylko pod nosem: yhym, ok, dobrze i dosłownie przysypiała przy bardzo późnym śniadaniu, które ledwie co poskubała. Wypiła tylko mocną kawę mając nadzieję, że ta postawi ją na nogi, ale niestety tak się nie stało. Wyglądało to tak jakby była obrażona, jakby czekały ich ciche dni. Karanie kogoś milczeniem jest jednym z najbardziej okrutnych zabiegów manipulatorskich, jaki tylko może istnieć i poniekąd jest przemocą psychiczną, a takowej Gabi nie miała zamiaru stosować. Napewno nie umyślnie, nie teraz, bo czasami faktycznie nie odzywała się specjalnie, ale trwało to bardzo krótko, było bardzo ostentacyjne i wymowne, bo przecież jej jest ciężko trzymać język za zębami.
Dzień po kłótni spędziła na kanapie w salonie, przekręcając się jedynie z boku na bok, nos miała utkwiony w telefonie, albo spała, czasem tylko poszła do toalety czy napić się wody. Kolejne dni były znacznie gorsze, praktycznie nie opuszczała sypialni. Jedyne, do czego się totalnie zmuszała to to, że pamiętała o tym, by zrobić Valentine śniadanie do szkoły i z automatu zrobiła je też w sobotę i w niedzielę, jakby w ogóle nie kontaktowała z planetą Ziemią. Snuła się jak duch, nie do końca rozumiała co się dzieje i dlaczego nie ma na nic siły, tak bardzo chciało jej się spać... Spać, pić i sikać, spać, pić i sikać, i tak bez końca. Do tego stopnia, że nawet nie dostrzegła faktu, że Angelo pracuje z domu, nie widziała go, nie wiedziała o spotkaniach w gabinecie, wydawała się być na niego ślepa i głucha, jakby przestał istnieć, a nie robiła tego specjalnie. W zasadzie to wydawało jej się, że minęły dopiero ze dwa dni takiego stanu, dlatego była taka zdezorientowana.
Nie do końca miała ochotę wychodzić z domu, ale ton głosu Angelo, jakim jej oznajmił, że jutro idą na strzelnicę wydawał jej się jednym z tych, nie znoszących sprzeciwu, choć był uprzejmy, ale stanowczy. Powiedział jej to wieczorem kiedy w trójkę siedzieli w salonie i oglądali jakiś film. Zarówno Gabi jak i Valentine wtulone w Angelo. Blondynka oczywiście na wpół śpiąca, a Valentine uśmiechnięta od ucha do ucha, zadowolona, że spędza z nimi czas i oglądają to, na co akurat dziewczynka miała ochotę.
Nastolatka nastawiła sobie budzik z przypomnieniem, że wychodzą, nastawiła go odpowiednio wcześnie, żeby się przygotować, żeby dobrze wyglądać, pomalować się, uczesać, wybrać jakiś fajny outfit, ale drzemkę przekładała chyba z dziesięć razy i gdy przyszła pora wyjścia, zdołała tylko umyć twarz, naciągnąć na siebie dres, zabrać torebkę i zejść na dół, gdzie ukochany już na nią czekał, uśmiechnięty, z błyszczącymi oczami. Widać było, że się tym cieszy, że jest podekscytowany więc dziewczyna zebrała się w sobie, naprawdę się postarała wykrzesać z siebie entuzjazm. Uśmiechnęła się promiennie, choć jej oczy wydawały się jakieś takie puste i bez wyrazu. Zgarnęła z kuchni kilka puszek zimnej coli, żeby wlać w siebie cukier, który miał jej dodać energii i mogli ruszać. Całą drogę na strzelnicę starała się zachowywać normalnie tak jak zwykle — śpiewać w aucie, obserwować jak Angelo prowadzi, bo to było przecież hot... No i jeszcze tak seksownie wyglądał, że ciężko było się nie podjarać takim widokiem. Dojechali na miejsce, Gabi się uważnie rozglądała, przywitała się z mężczyzną, który załatwił z nimi wszystko, co potrzebne. Trochę się nudziła kiedy oni rozmawiali i jakoś dziwnie nie włączyła się w dyskusje, tylko się uśmiechała. Zwykle nie nudzi się kiedy ktoś rozmawia, bo bierze czynny udział w konwersacji, ale dziś jakoś dziwnie nie czuła na to najmniejszej ochoty. To, co mówił do niej instruktor, trochę jej się obijało w czaszce i niewiele rozumiała, patrząc na niego jak na debila, choć był uprzejmy i życzliwy. Zadała mu jakieś dwa, mało istotne pytania, żeby nie wyjść na ignorantkę, ale naprawdę nie miała siły ani chęci dziś tu być, robiła to tylko dla Angelo, choć jej powieki były tak ciężkie, że będzie cudem jeśli w cokolwiek trafi. Znów musiała wziąć się w garść, to kosztowało ją wiele wysiłku, ale zepchnęła zmęczenie na drugi plan i uśmiechnęła się jak zawsze. Podobało jej się to jak on się tym cieszy, naprawdę czuła jego radość i energię i trochę się jej to udzielało.
- Gotowa. Dostaniemy jakieś nauszniki? Widziałam na TikToku, że na strzelnicach się je nosi. Od czego zaczniemy? Od rozkładania i składania broni jak w wojsku?- sama oparła się o ten sam stolik i spojrzała na Angelo zaciekawiona. Powinna być bardziej podekscytowana pierwszą lekcją, powinna się palić do zdobywania wiedzy, powinna wręcz kipieć tymi swoimi emocjami jak zawsze, ale była wyjątkowo opanowana, chociaż faktycznie była zainteresowana bez udawania.
- A będziemy strzelać do tarczy czy do takich ruchomych celów jak mają w FBI, że wyskakuje np. złodziej a później matka z dzieckiem i sprawdza się szybkość reakcji?
Ares Kennedy