koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
020.

W i e k i nie była na r a n d c e. Lub czymś pokroju randki, gdyż typowe spotkania w restauracji lub kinie uważała za nudne i niewpasowujące się w to, co brała za romantyzm. Miała bowiem niestandardowe spojrzenie na te kwestie, przez co nie tak łatwo było wpisać się w jej upodobania. Za to wszystko odpowiadało przesadne zamiłowanie do spontaniczności oraz wrodzona niechęć do sentymentalnej czułostkowości. Przede wszystkim lubiła czuć się wolna. Była głęboko przekonana, że nawet w czyimś towarzystwie – a może przede wszystkim w takich sytuacjach – swoboda była wartością nadrzędną. Bez tego doskwierała jej duszność, jakby znalazła się w potrzasku, pokoju bez wyjścia. PUŁAPCE! Koszmar, który zdaniem t y p o w y c h dziewczyn był spełnieniem marzeń. Co też one miały w głowach, decydując się oddać rękę mężczyźnie?!
— Z koralikami czy bez? — spytała, zdając się na współlokatorkę, której pokazała dwa (na pierwszy rzut oka niewiele różniące się od siebie) haftowane topy. Suzie wskazała jeden z nich. I choć Ell nie mogła pozbyć się wrażenia, że nawet na nie nie spojrzała, zajęta wzdychaniem do podstarzałego hydraulika z siwizną we włosach (całe szczęście, że w tym wieku jeszcze miał je na głowie!), to poszła za jej radą. Wybrała top, który przywiozła jako pamiątkę z Dominikany.
On przypomniał zdarzenie sprzed kilku dni, w którego centrum znajdował się seksowny sąsiad. Pogrążyła się we wspomnieniu ostatniego pocałunku. Wciąż wydawał się świeży. Tylko okoliczności… Nieprzyjemny zapach medycznych środków, kręcące się w oczach łzy i ta paskudna obawa o życie ukochanego zwierzęcia. Bzdura! Powinna była natychmiast wyrzucić to z głowy. Szczególnie że w następstwie pocałunku Milo ochoczo z niej żartował, sugerując, że nie miałby nic przeciwko kontynuowaniu tej g i e r k i. Drwił z niej! Myślał, że da się na to nabrać. Bo przecież dał jej do zrozumienia – i to więcej niż raz – że stracił zainteresowanie jej osobą; przynajmniej w kwestii seksu. Przyjaciółmi mogli pozostać.
Nim ocknęła się z tych myśli, była już w miasteczku. Wprawdzie nie tego spodziewała się po chłopku, którego z gitarą w ręku poznała na plaży, ale tak bardzo tęskniła za poczuciem bliskości, że postanowiła nie narzekać na to, że zabrał ją na d e s e r. Może i nie lubiła restauracji, ale nie wspomniała o cukierniach, prawda? Poza tym dzielenie się pucharem wypełnionym lodami (we wszystkich smakach, bo tak sobie zażyczyła, nie mogąc się zdecydować na żaden konkretny) bitą śmietaną oraz owocami wydawało się… sympatyczne. Nie sprawiło jednak, że zaczęła dostrzegać urok takich randek.
Oczywiście pozwoliła, by odprowadził ją do domu. Wszystko wskazywało na to, że niewłaściwie go oceniła, że wzięła go za chłopaka żądnego przygód, który przemierzał australijskie plaże, zarabiając przygrywaniem na gitarze, a okazał się boleśnie zwyczajny. Za to przystojny. Tego jednego nie mogła mu odmówić.
Dlatego z przyjemnością zatopiła się w jego ustach, kiedy – odrobinę nieśmiało – zdecydował się ją pocałować. Próbowała przedłużyć ten moment, widocznie niezaspokojona, ale on nie chciał się spieszyć.
CO BYŁO NIE TAK Z TUTEJSZYMI CHŁOPAKAMI?!
Wtedy kątem oka dostrzegła sąsiada. Odsunęła się od swojej dzisiejszej randki i z przesadną ekscytacją pomachała Milo.
— A ty co, przyszedłeś pożyczyć cukier? Czy może wreszcie naprawić płot? — krzyknęła, rozszerzając usta w uśmiechu.
Chłopak, wyraźnie marszcząc brwi, obrzucił Milo niepewnym spojrzeniem, nie wiedząc, czego powinien się spodziewać. — Cześć. Jestem Mike — przedstawił się, na co Ell zareagowała wywracając oczami.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Zamykając w piątkowe popołudnie warsztat kaletniczy, zastanawiał się nad dwoma kolejnymi dniami wolnymi, które chciał sobie w jakiś pożyteczny sposób zorganizować, jednak poza niedzielną wizytą w domu babki, nie miał zbyt wiele do roboty. Nie miał ochoty na żadne imprezowanie, dlatego resztę dnia spędził z zimnym piwem przed telewizorem. Następnego dnia, gdy porządkował piwnicę i wszelkie narzędzia, przypomniał sobie o wspomnianym przez sąsiadkę zepsutym płocie, który miał naprawić w ramach rekompensaty za pomoc z odnalezieniem Willow. Suka powolutku dochodziła do siebie i dzięki krótkim przechadzkom po lesie, odzyskiwała swoje siły, co było zasługom nie tyle weterynarzy co Ell, która sprawiła, że znaleźli się w klinice na czas. Właściwie nie miał nic lepszego do roboty, a że był robotnym facetem, który lubił majsterkować to uznał, że nie sprawi mu to także większego kłopotu. Ubrał stare bojówki za kolano, luźna koszulkę i ze skrzynką ruszył w stronę domu sąsiadki, której jak się okazało wcale nie było w domu. Początkowo nie wiedział czy powinien zajmować się tym pod jej nieobecność ale stwierdził, że miał okazję miło ją zaskoczyć. Do dzieła!
Śruby trzymające drewniane belki ogrodzenia najwidoczniej się poluzowały, przez co płot posiadał liczne luki i nijak chronił teren przed wizytą dzikich zwierząt, wędrujących nocami po rezerwacie. Bułka z masłem, pomyślał, mając za zadanie zrobienie nowych otworów i przykręcenie belek na swe miejsce. Zajęło mu to tak naprawdę pół godziny, więc zdecydował się przejść wokół działki i sprawdzić czy reszta śrub utrzymywała konstrukcje.
Gdy obszedł teren dookoła i poprawił co się dało, wrócił przed dom, gdzie natknął się na Donoghue w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie jego obecność go dziwiła a fakt, że dziewczyna wpijała się w jego usta z ochotą, wisząc mu na szyi. Odchrząknął w końcu, chcąc im grzecznie przerwać tę namiętną chwilę. Fakt, że odezwała się do niego w tak pretensjonalny sposób także mocno go zaskoczył.
Naprawiłem go tak jak prosiłaś. Nie chciałem zabierać się za to pod twoją nieobecność ale pomyślałem, że zajmę się tym i zrobię ci niespodziankę — odparł niepewnie, przenosząc wzrok na chłopaka, który zbliżył się by móc przedstawić się brunetowi. Uścisnął jego dłoń i uśmiechnął się wymuszenie. — Milo — odparł i zrobił krok w tył, zatrzymując się przy skrzynce z narzędziami — Mam nadzieje, że wszystko będzie się trzymać. Sprawdziłem tez resztę ograniczenia i dokręciłem luzujące się śruby — dodał i właściwie miał ochotę wycofać się rakiem. Dziewczyna miała plany na ten wieczór, a jemu z niewiadomych przyczyn wcale się to nie podobało.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Spójrzmy prawdzie w oczy, będąc na jego miejscu, nawet przez sekundę nie zastanawiałaby się nad tym, czy wejść na teren jego domu pod jego nieobecność – po prostu by to zrobiła. Wprawdzie jedyną n i e s p o d z i a n k ę jaką mogłaby mu w ten sposób sprawić, było wzięcia prysznica w jego łazience przy dźwiękach popowych przebojów z lat dziewięćdziesiątych, ale, ale… W zasadzie coś podobnego już zrobiła. I – o ile pamięć nie płatała jej figli – nie skończyło się to tak, jak tego oczekiwała. Zamiast namiętnego seksu pod nosem jego ojca, oglądającego na parterze program z wiadomościami, dostała małą – choć uroczą – sprzeczkę i kilka wyrzutów. Och, jakże życie było niesprawiedliwe! Tak bezczelnie ją karało! I za co? Dlaczego? Niebiosa, nie potrafiła tego pojąć!
— Naprawdę? To cudownie — odparła rozpromieniona. — Żałuję, że mnie nie było. Pomogłabym ci. Albo zrobiła lemoniadę. Wiesz, jak typowa sąsiadka z amerykańskiego przedmieścia — zaśmiała się, przesadnie zadowolona ze swojego żartu. Nie zamierzała być pretensjonalna. Przeciwnie, ucieszyła się na jego widok, a to że sprawił jej on więcej przyjemności niż pocałunek z Mike’em (niezbyt dobry, ale dający się przełknąć) poważnie ją zaniepokoił. To nie było do niej podobne. Nigdy nic nie sprawiało jej większej przyjemności niż cielesne obcowanie z drugim człowiekiem, namiętność i pasja rozgrzanych ciał. Czyżby miała ze sobą jakiś problem?
Wspomniany Mike odchrząknął, jakby chciał zaznaczyć swoją obecność. Ell spojrzała na niego i poprawiła mu odstający kołnierzyk. — Chciałeś coś powiedzieć? – spytała go, marszcząc brwi w wyrazie pobieżnego zainteresowania. Nie miała pewności, czy coś jej nie umknęło. Może czegoś nie usłyszała?
— Właściwie… Będę się zbierał. Elodie, było naprawdę bardzo miło i chętnie to powtórzę. Napiszesz do mnie? Ciebie też fajnie poznać — powiedział, wyraźnie skonsternowany, zatrzymując podejrzliwe spojrzenie na Milo.
Brzmienie pełnego imienia boleśnie zabrzmiało w jej głowie. Nie, żeby go nie lubiła, ale z krótszą jego wersją bardziej się utożsamiała. Elodie była poważna. Ell rozbestwiona i radosna.
Nim Mike zdecydował się odejść, nastąpiła niezwykle krępująca scena pożegnania. Nie do końca wiedział, jak powinien się zachować oraz na jaki gest się zdecydować. Musiało wyglądać to przezabawnie, kiedy początkowo chciał ją tylko przytulić, następnie pocałować, a ostatecznie jedynie musną jej policzek, jakby obecność Milo wytrąciła go z równowagi.
Dopiero kiedy zniknął za zakrętem, Ell odetchnęła.
— Mówiłam poważnie. Napijesz się czegoś? — spytała. — Chętnie wynagrodzę ci tę pomoc — dodała z typowym dla siebie uśmieszkiem, jakby momentalne zapomniała, że nie dalej niż pięć minut temu całowała się z kimś innym.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Brunet nie był osobą, która bezpardonowo wparowywała innym do domu, niezależnie od tego czy ktoś stosował się do zasad gościnności będąc na terenach jego rodziny czy też nie. Czułby się zwyczajnie niestosownie ale tym razem pozwolił sobie na nieco więcej swobody przez wgląd na to, że nie zamierzał przekraczać progu jej domu. Kręcił się wyłącznie przy ogrodzeniu, które zdeklarował się naprawić.
Na niewiele by się tu zdała twoja pomoc ale nie ukrywam, że lemoniadą bym nie pogardził. Niezły dziś upał, co? — odparł, przecierając czoło i zadarł głowę do góry, szukając większej chmurki, która dałaby odrobinę cienia. Pora roku co prawda nie obfitowała w tak ciepłe dni, jednak wstrzelił się w jeden z tych cieplejszych, a praca fizyczna jedynie wzmagała narastającą w nim temperaturę. Nie miał co prawda daleko do siebie i w razie potrzeby mógł napić się we własnym domu ale z cała pewnością nie przygotowałby sobie lemoniady. Na takowa miał teraz niemała ochotę.
Widząc, że towarzysz sąsiadki zamierzał się ulotnić, Milo uśmiechnął się i machnął ręką.
Trzymaj się, stary — odparł grzecznie, ciesząc się, że nie musiał po raz kolejny być świadkiem tego jak wchodzili w ślinę. Sam nie wiedział dlaczego tak bardzo go to zakuło. Może dlatego, że jeszcze kilka dni temu, dziewczyna wpijała się w jego usta? Teraz jednak miał pewność, że zrobiła to jedynie po to by odciągnąć jego myśli od operowanej Willow. Nie powinien doszukiwać się drugiego dna.
Nie, naprawdę nie trzeba. Poza tym, to ja odwdzięczam się tobie, pamiętasz? — zapytał, wciskając dłonie do kieszeni materiałowych bojówek. Zdążył wyrobić się z pracami przed jej powrotem, więc za krótką chwilę wróci do siebie i się napije. Czuł, że i tak jego obecność wystarczająco jej przeszkodziła.
Chętnie to powtórzę, napiszesz do mnie? — powtórzył po chłopaku z przekąsem, próbując powstrzymać śmiech — Wydawał się być w porządku — dodał, nie wiedząc czemu pozwalał sobie na tak śmiałą dyskusje o chłopaku który odprowadził ją pod dom. To bez wątpienia nie była jego sprawa i nie powinien się wtrącać ale nie przeżyłby gdyby tego nie skomentował w prześmiewczy sposób.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Nawet ona nie wtargnęłaby do o b c e g o domu bez zaproszenia. Obawiałaby się oskarżenia o włamanie lub posądzenia o kradzież – a to r a c z e j się jej nie zdarzało. Jednakże mieszkająca po sąsiedzku rodzina Milo przez lata stawała się dla dziewczyny na tyle bliska, że wchodząc do ich domu nie czuła skrępowania. Nawet jeśli czasami drażniła ich swoją obecnością.
Przyznała mu rację – pogoda była wspaniała. Ciepłe słońce zdawało się namawiać do wyjścia nad ocean i zanurzenia ciała w przyjemnie chłodnej wodzie. To byłaby randka! Wspólne jedzenie lodów – nawet smacznych – nie mogło z tym konkurować.
— Pamiętam, pamiętam — stwierdziła z nieniknącym uśmiechem; nie była najlepsza w egzekwowaniu przysług. Zdarzało się, że przez okno widziała, że Willow miała się coraz lepiej. Wprawdzie wciąż wiele brakowało, by odzyskała dawną sprawność, ale przynajmniej wydawała się zadowolona mogąc wyjść na spacer o własnych siłach. — Żartowałam z tą lemoniadą. Zimne piwo byłoby lepsze. Poza tym jestem twoją p r z y j a c i ó ł k ą, nie powinieneś mi odmawiać wspólnego spędzania czasu — zaznaczyła, marszcząc lekko brwi, aby pokazać, że odrzucenie zaproszenia wywołało w niej urazę.
Ell miała przeciwne wrażenie. Nie próbowała zgadywać, jak chłopak zachowałby się, gdyby Milo im nie przeszkodził, ale nie podejrzewała, że wieczór nagle wyewoluowałby w przyjemną noc. Poczuła nawet lekką ulgę, gdy Mike zniknął za zakrętem. Jego towarzystwo było miłą odmianą, a zainteresowanie, którym ją obdarzył, przypomniało jej, że u m a w i a n i e się z kimś to fajna rozrywka. Problem w tym, że nie bawiła jej w równym stopniu co kiedyś.
Zrobiła kilka kroków – raz w lewo, raz w prawo, raz do tyłu – co wskazywało na niezdecydowanie. Tak naprawdę chciała niepostrzeżenie znaleźć się za Milo. A kiedy to się stało, położyła dłonie na jego plecach i subtelnie pchnęła go ku drzwiom. Opuściła ręce dopiero, gdy zaczął przedrzeźniać Mike’a.
— Zawstydził się — stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. — Może dlatego, że wpadłeś mu w oko bardziej ode mnie — zażartowała, zabawnie poruszając brwiami.
— I był w porządku. To miły chłopak — przytaknęła, nieco poważniejąc. — Myśli, że powinnam do niego napisać? — spytała, wychylając się zza jego szerokich barków, by móc na niego spojrzeć. W końcu był bardziej od niej doświadczony! Był w jednym związku (o jakim wiedziała) a to więcej niż ona przez całe życie!

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Pojawianie się koleżanek Mabel w jego domu nie szokowało raczej nikogo, zwłaszcza gdy mieszkali tu jego rodzice, jednak teraz, gdy był tu zupełnie sam i nie musiał znosić babińca pod własnym dachem, nie był przyzwyczajony do takich wtargnięć. Musiał zresztą przyznać, że ta samotność, cisza oraz spokój bardzo mu odpowiadało, bo czego mógł chcieć więcej? Miał własny kawałek ziemi, otaczał się zalesionym terenem i nie musiał przejmować się n i c z y m.
I jedno i drugie brzmi nieźle ale tak, zimne piwo to coś czego nie zdołałbym teraz odmówić — odparł nieco bardziej przekonany, choć wciąż twierdził, że najlepiej byłoby gdyby wrócił do siebie. Potrzebował odświeżenia, a i piwo posiadał w swojej lodówce.
Tak? Bo przed chwilą jeszcze spędzałaś go z kimś innym — odparł i uśmiechnął się, nie wiedząc czemu w ogóle wspomniał o jej znajomym. Spodziewał się, że mogło to zabrzmieć jak gdyby był zazdrosny, ale przecież tak nie było! On? Zazdrosny o Donoghue? Dobre sobie.
Fairweather najlepiej wiedział, że seks nie był czymś, czego sąsiadka jakkolwiek się bała. Lubiła prowokować sytuacje i uwodzić facetów, więc nie zdziwiłby się specjalnie, gdyby resztę wieczora spędzili w jej sypialni na piętrze. Zwłaszcza, że ich pocałunki sprawiały wrażenie, że mocno na siebie lecieli. Tak jak niegdyś oni, na Dominikanie.
Gdy pchnęła go w kierunku drzwi wejściowych do domku, Milo niespecjalnie jej to utrudniał. Wiedział, że odmowa nie wchodziła w grę, bo dziewczyna nie zwykła odpuszczać mu niczego. Poza tym, naprawdę miał ochotę na to piwo.
Mówisz? Cholera, niechcący odbiłem ci faceta — skrzywił się lekko, lecz po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech. Niestety, nie był zainteresowany płcią męską i za nic w świecie nie zrezygnowałby z kobiecego piękna! — Nie wiem, to twoja decyzja. Przecież nie będę ci mówił z kim powinnaś się spotykać, nie? — odparł nieco zmieszany, czując, że nie tak zachować się powinien przyjaciel. Stawiał na przyjaźń, jednak sam nie bardzo radził sobie w tej roli. — Jeśli go lubisz to.. chyba powinnaś do niego napisać — dodał i posłał jej zduszony uśmiech. Wcale nie chciał o nim rozprawiać, bo czuł się z tym zaskakująco.. dziwnie. Poczuł nagłą potrzebę ewakuowania się z jej salonu, mimo, że dopiero przekroczył próg w drzwiach wejściowych.
Wiesz co, chyba naprawdę wrócę do siebie. Piwa mi nie brakuje, a powinienem wejść pod prysznic. Mam też coś do zrobienia w ogrodzie — skłamał, nie chcąc by dziewczyna znalazła argumenty, by zatrzymać go u siebie. Cały humor ulotnił się z niego jak powietrze z dmuchanego balonika.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Samotność była bardzo wysoko na liście rzeczy, które wprawiały Ell w smutny nastrój. Cisza plasowała się niewiele niżej, choć czasami nawet ona potrzebowała kilku krótkich chwil s p o k o j u, by podjąć próbę uporządkowania chaosu bezustannie toczącego się w jej myślach. Między innymi dlatego tak bardzo cieszyła się z tego, że Suzie zgodziła się do niej wprowadzić. Współdzielenie domku postawiło przed nimi kilka wyzwań, ale ze wszystkimi sobie poradziły – przy pomocy wina i porannych rytuałów tanecznych, pomagających wyzbyć się negatywnej energii. Wyrzucić z ciała stres i dać się porwać muzyce.
Gdyby więc Milo poczuł kiedyś s a m o t n o ś ć, Ell chętnie ją zaburzy. Oczywiście jako oddana i wierna przyjaciółka.
Uśmiechnęła się, gotowa otworzyć przed nim drzwi, kiedy przyznał, że zimne piwo byłoby tym, czego chętnie by się napił. To które miała w lodówce nie było najwyższej jakości – w kwestii alkoholu stawiała na ilość, nie jakość – ale zdążyłaby niepostrzeżenie przelać je do kufla, co z pewnością poprawiłoby jego walory smakowe!
— Nie rozumiem, jakie ma to znaczenie — przyznała zmieszana. Przez moment poczuła się, jakby próbował wystawić ją na próbę, której zasad nie rozumiała. Nie wiedziała, co miał na myśli i dlaczego tak bardzo opierał się jej propozycjom. Przecież była grzeczna – tak jak sobie tego życzył. Dlaczego więc miała wrażenie, że próbował ją ukarać?
Ona tego nie odczuła, nie tak intensywnie. Znała s m a k prawdziwego pożądanie, a wszystko, co czuła wobec niedawno poznanego chłopaka, nie mogło się z tym równać. Nagle zaczęła rozumieć, że chwilowa satysfakcja miała ogromną wadę – była chwilowa i znikała równie prędko, jak się pojawiała.
— Jesteś beznadziejnym przyjacielem, Milo — skwitowała, jeszcze zanim zdjęła dłonie z jego rozgrzanych pracą pleców. — Powinieneś mi podpowiadać w takich sytuacjach. Doradzać. Tak robią przyjaciele. Czy ty w ogóle się na tym znasz? — wierciła mu dziurę w brzuchu, odrobinę dowcipkując z całej sytuacji.
Zsunęła dłonie, kiedy wysilił się na prawdziwą radę, podpowiedź. Brzmiała sensownie. Jeśli go lubiła, powinna napisać. — No tak — przyznała, zbita z tropu, skonfundowana. Wystarczyło na nią spojrzeć, by poznać, że m y ś l i. Czy go polubiła? Czy chciałaby go jeszcze zobaczyć? Czy miała ochotę ponownie go pocałować? Albo zobaczyć bez ubrań? Zerknęła na odsłonięte przedramiona Milo; nawet one sprawiały, że jej wyobraźnia zaczynała szaleć.
Ruszyła w stronę lodówki z zamiarem wyciągnięcia piwa, kiedy usłyszała, że zamierzał wyjść. Obróciła się, by na niego spojrzeć. Skrzyżowała też ramiona, bo czuła się zawiedziona.
— Co cię ugryzło, Fairweather? Zachowuje się dziwnie — powiedziała, nie kryjąc niezadowolenia jego postawą.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
gdyby przyszło mu pom8ieszkiwac samotnie w centrum miasteczka, gdzie wynajmowałby ciasne mieszkanie, najpewniej dostałby na głowę. Nie był osobą, która chętnie spędzała dnie wylegując się przed kanapą, więc kisiłby się jak ogór w słoiku, szukając okazji by wydostać się z chaty choćby na godzinkę. Mając możliwość mieszkania z dala od zgiełku miasteczka, czuł się wolny i nie ograniczały go ciasne metraże. Posiadał dość sporych rozmiarów chatę, własny ogród, ganek i sąsiedztwo lasów, których nie zamieniłby na żaden asfalt. Żyjąc w Cairns, zdążył co prawda przyzwyczaić się do nowego otoczenia ale nic nie było w stanie zastąpić życia w rezerwacie.
Żadne — mruknął jedynie i machnął ręką, szybko rezygnując z podjętego tematu. Sam nie wiedział czemu podobne komentarze wydostawały się z jego ust i nie potrafił zapanować nad własnym, mocno podlącym się nastrojem. Nie chciał by dziewczyna ciągnęła go za język, bo na dobrą sprawę sam nie znał odpowiedzi na jej pytanie. Zrodziła się w nim dziwna zazdrość, której kompletnie nie rozumiał.
Wydaje mi się, że o facetach powinnaś dyskutować z przyjaciółką. Nie jestem dobry w sercowych poradach, a faceci nie są w moim guście bym mógł ich obiektywnie oceniać — wzruszył obojętnie ramionami, nie czując się odpowiednia osobą do wypowiadania się w temacie jej randek. Może racją też było, że w ostatnim czasie marnie sobie radził jako przyjaciel?
Przyglądał się jej rozmyślaniom, próbując z jej mimiki twarzy wyczytać cokolwiek. Ciekaw był decyzji, którą podejmie względem Mike'a, jednak zanim cokolwiek się rozstrzygnęło, brunet postanowił się wycofać. Wcale nie czuł się komfortowo gdy rozprawiała o nowo poznanym chłopaku i tak naprawdę, wcale nie pragnął jej w tym pomagać. — Nie wiem, może to przez to słońce. Zapomniałem o czapce — pokręcił głowa i skrzywił się, wierząc, że jego niepokój i obawa, związane były właśnie z udarem słonecznym. Przecież zwykle się tak nie zachowywał, a i podboje dziewczyny go nie interesowały. — A jeśli o Mike'a chodzi — urwał i podrapał się po skroni — Widziałem kiedyś jak Mabel robiła taka tabelkę w której wypisywała plusy i minusy. Może to pozwoli ci podjąć decyzje — dodał, chcąc choć odrobinę pomóc.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Jednoczesną wadą oraz zaletą było zamknięcie rezerwatu, jego szczelność. Przede wszystkim zamknięci byli jego mieszkańcy, obawiając się ingerencji ś w i a t a, która zaburzyłaby ich przestrzeń. Ell doceniała surowość Tingaree, lecz miała wrażenie, że ostatnie lata przyniosły ze sobą powiew świeżości, którego brakowało temu miejscu oraz jego społeczności. Kochała i szanowała tradycje jak mało kto! Wierzyła w duchowość, siłę talizmanów oraz moc czerpaną od przodków. Ale jednocześnie wierzyła w postęp. Piękno rezerwatu polegało na dzikości, jednak odosobnienie na nikogo nie wpływało dobrze. A z pewnością nie na Ell, dla której ludzie stanowili nadrzędną wartość – nie pieniądze lub inne materialne wyznaczniki b o g a c t w a.
— To bardzo wygodne — zauważyła, nie szczędząc kąśliwości w tonie głosu. — Jestem f a c e t e m, nie będę z tobą rozmawiał o innych f a c e t a c h. To takie niemęskie i poniżej mojej godności — fuknęła, przedrzeźniając go. Cały czas trzymała w dłoniach dwie wciąż nieotwarte butelki piwa, których chłód zaczynał doskwierać jej palcom. Poruszyła nimi niezgrabnie, starając się nie upuścić butelek. Nie wiedziała, czy w ogóle powinna je otwierać.
— Tak, to może być przegrzanie. Tym bardziej powinieneś napić się czegoś chłodnego — zauważyła, wyciągając ku niemu jedną z butelek; spławienie jej wcale nie było takie proste. W związku z tym, że nie rozumiała, gdzie leżał problem i co tak naprawdę dręczyło Milo, nie przyszło jej do głowy, że chciał zostać sam. Lub po prostu znaleźć się dalej od niej.
— Tabelka jest może niezłym pomysłem, ale mnie kojarzy się ze szkołą, testami i ocenami. Wolałabym podjąć decyzje zgodnie z przeczuciem, a ono milczy — westchnęła wyraźnie rozczarowana sobą. Czyżby się popsuła? Czyżby wewnętrzny kompas, którym zawsze się kierowała, zaczął ją zawodzić? — Muszę się z nim przespać — uznała, jakby nagle doznała oświecenia. — To znaczy z tym! Z decyzją. Z nim też bym mogła, bo ostatnio sypiam tylko z Suzie — wspomniała, otaczając się żartem. Rzeczywiście dawno nie uprawiała seksu. Co jeśli z a ś n i e d z i a ł a lub z d r ę t w i a ł a? Co jeśli brak seksu wywoływał choroby?!

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Byli pokoleniem, które potrzebowało powiewu świeżości i postępu. To właśnie oni łamali stereotypy i wszelkie konwenanse, sprawiając tym samym, że lasy Tingaree stawały się otwarte na nowe społeczeństwo i szły z biegiem czasu. Oczywiście ta starsza część lokalnej zbiorowości nie do końca godziła się na takie rozwiązania i nie potrafiła - lub nie chciała - nawiązywać relacji z nowo przybyłymi, co w zasadzie doskonale rozumiał. Spędzili całe swe życie w towarzystwie natury i sąsiadów, którzy dzielili z nimi przestrzeń od wielu pokoleń. Ciężko było wyjść im ze strefy komfortu i zdecydować się na zmiany. Bali się ich.
Tego nie powiedziałem. Po prostu nie sądzę bym się do tego nadawał — skwitował krótko i westchnął głośniej, nie chcąc dłużej drążyć tego tematu. Nie miał ochoty na dyskusje o jej nowym koledze i bez względu na to co o tym myślała sama Donoghue, Milo po prostu odpuścił. Jeśli był przez to złym przyjacielem to trudno - może do tej roli także się nie nadawał?
Nie wystarczy, że pomagam w inny sposób? — zapytał, starając odrobinę się wybronić, bo przecież powinna doceniać fakt, że gdy potrzebowała drobnych napraw, mogła poprosić go o przysługę, zamiast fatygować fachowca, który spędzał w ich domu wystarczająco dużo czasu.
Brunet nie potrafił wyjaśnić swojego zachowania. Zrobił się markotny i przypominał małe dziecko, które z powodu braku snu cały dzień kręciło nosem. Wiedział, że nie powinien tak postępować, bo Ell w żaden sposób nie zasłużyła sobie na jego humory, dlatego uznał, że najlepszym wyjściem będzie powrót do własnego domu.
No to nie wiem jak ci pomóc. Nie jestem ekspertem jeśli chodzi o związki czy relacje damsko-męskie. Sama najlepiej o tym wiesz — wzruszył ramionami, nawiązując do Auden, która najbardziej przekonała się o tym jakim beznadziejnym partnerem był. Przez wiele lat podejmował beznadziejne decyzje, które w ostatecznym rozrachunku doprowadziły do rozpadu tego, co budowali przez naprawdę długi czas. Po tym wszystkim, Milo wiedział, że Bosworth nie była tą z która powinien spędzić resztę życia. Zatem kto nią był?
Uniósł brwi ku górze i gdyby się nie poprawiła, Fairweather naprawdę uwierzyłby w to, że dziewczyna pragnęła rozwiązać swój problem seksem. Nie był pewien czy chciał tego słuchać , dlatego uśmiechnął się wymuszenie i podrapał po skroni.
Rób jak uważasz. Szkoda by było, gdyby chłopak się zaangażował, a ty stawiałabyś wyłącznie na seks — wzruszył ramionami, nie wiedząc skąd zrodziła się w nim ta cała troska o Mike'a.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Atmosfera wokół nich gęstniała. Było to o tyle n i e t y p o w e, że Ell miała w zwyczaju stawiać sąsiada w znacznie mniej komfortowych sytuacjach, choćby wtedy, gdy bez szczypty skrępowania – niedbale opleciona ręcznikiem – urządziła w jego pokoju scenę z balsamem w roli głównej. I choć nie spotkało się to z jego aprobatą, czego po dzień dzisiejszy nie potrafiła zrozumieć, to nie był na nią z ł y. Próbował ukryć zainteresowania, ale choć bardzo się starał, oczy zdradzały ciekawość i chęć ujrzenia tego, co skrywało się pod ręcznikiem. Pogubiła się, ponieważ tamto zachowanie „zasługiwało” na skarcenie, lecz nigdy do niego nie doszło. Teraz gdy nie zrobiła niczego niewłaściwego, n i c z e g o czym mogłaby go rozjuszyć, zdawał się urażony w znacznie większym stopniu.
— Tak, wystarczy — zawyrokowała z westchnieniem. Poddała się. Podobnie jak on, nie chciała kontynuować tematu. Nie oznaczało to, że zgadzała się z nim, ależ nie! Wciąż uważała, że p r z y j a c i e l e nie powinni wybierać wobec siebie obowiązków, które im odpowiadały, a pozostałe zrzucać na kogoś innego, kogoś to lepiej rozumiejącego temat. — Zawsze powtarzałam, że jesteś niezastąpiony — dodała z uśmiechem, którym chciała załagodzić rozrastającą się sprzeczkę. Poza tym naprawdę tak myślała! Ten cały B r a d l e y – wielka złota rączka – robił wokół siebie duży bałagan. W dodatku obijał się i niewłaściwie traktował Suzie, co wystarczyło, by spadł bardzo nisko w rankingu ulubionych majstrów.
Potrząsnęła butelkami, by zwrócić na nie jego uwagę. — Więc jak będzie? Zostawisz mnie z tym samą, czy pomożesz je opróżnić? — spytała, falując brwiami.
Nie spodziewała się natomiast tego, co w następnej kolejności wyszło z jego ust. Przecież nie miała na myśli zaangażowania. Najwyżej przelotną znajomość nastawioną właśnie na wspomniany s e k s. Związek nie był tym, czego pragnęła, a przynajmniej tak sądziła. Całe życie dawała sobie radę bez stałego partnera i nie rozumiała, dlaczego teraz miałoby się to zmienić. On uważał, że miał niewielką wiedzę na temat związków? Ell miała zerową i żadnych chęci, by to zmienić.
— Znasz mnie — lekceważąco machnęła ręką, lecz ton głosu zdradzał niepewność. — Nie potrafiłabym być z jedną osobą — dodała. Uparcie powtarzała ten frazes. Zbudowała w sobie przekonanie, że to jedyne słuszne – bo dające nieograniczoną swobodę – podejście do życia. Wierzyła w to ślepo, a przez to nie dostrzegała zalet takiego u k ł a d u. Nie znalazł się również nikt wystarczająco zdeterminowany (lub zakochany), by zdołał zmienić jej perspektywę.

milo fairweather
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Czy kiedykolwiek miał powody ku temu by się na nią złościć? Nawet wtedy, gdy paradowała po jego domu w samym ręczniku, nie był na nią z ł y. Owszem, dość często stawiała go niekomfortowej sytuacji ale nie był to przecież powód do niezgody. Od jego powrotu do miasteczka, dość często się widywali (co było nie zamierzonym działaniem) i nawiązali swego rodzaju więź, która jak do niedawna twierdził, mógł nazwać przyjaźnią. I jako przyjaciel, powinien cieszyć się, gdy osiągała sukcesy na polu zawodowym czy też miłosnym, a jednak stał teraz jak słup soli i wpatrywał się w nią z żalem. Dlaczego u licha był zazdrosny?
Innym razem — odparł, wdzięcznie się uśmiechając. Początkowo naprawdę pragnął skusić się na zimne piwo, które przyjemnie schłodziłoby jego przegrzane po pracy ciało, jednak teraz, nieco zmarkotniały myślał tylko o tym by wrócić do siebie i odpocząć. Nie miał nastroju na rozmowy o jej nowym znajomym, a doskonale widział, że sąsiadka była mocno zafiksowana na punkcie chłopaka. Czuł się trochę tak, jak gdyby Mike mu coś odebrał - coś co do niedawna należało do niego. Jej z a i n t e r e s o w a n i e.
Doskonale wiedział, że brunetka nie była osobą, która pragnęła stabilności i związania się z kimś, z kim miałaby spędzić resztę życia. Była wolną duszką, która czerpała z życia garściami i stawiała na zabawę, a nie uwiązanie się przy kimś, kto ograniczał by ją w większej mierze. Po odejściu Auden, zdał sobie sprawę, że także potrzebował odrobiny swobody i jeśli miałby się z kimś związać, chciał mieć pewność, że to co czuł to nie chwilowa fanaberia.
Tak, monogamia brzmi nudno. Ostatnie lata spędziłem w związku i teraz wiem, że nie było to coś, co mógłbym nazwać miłością. Mogłem więc lepiej spożytkować ten czas — odparł i wcisnął dłonie do kieszeni szortów. Twierdził, że niczego nie żałował, bo każda sytuacja czegoś go uczyła. Skrzywdził Bosworth, czego naturalnie się wstydził, jednak gdyby prawda nie wyszła na jaw, nie wiedziałby czego chciał od życia. — Jestem jednak pewien, że przyjdzie czas, kiedy i to się zmieni. Wystarczy, że pojawi się w twoim życiu osoba, która wywróci twój świat do góry nogami i zmienisz zdanie, od tak — odparł, uśmiechając się i chwycił za klamkę, nie dając za wygraną — Tymczasem, żyj tak by niczego nie żałować — odparł i machnął na do widzenia, po czym zniknął za drzwiami. Nie lubił odmawiać innym, gdy ci zapraszali go do siebie, jednak nie chciał i jej psuć nastroju. Poza tym, miała kilka rzeczy do przemyślenia, prawda?


koniec <3
ell c. donoghue
ODPOWIEDZ