Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#19

Aspen z reguły nie bywała w Shadow. Co więcej, to najprawdopodobniej była jej pierwsza wizyta w tym przybytku, a można by stwierdzić, że jest to nie małe osiągnięcie, bo przecież ciemnoskóra mieszkała w tym miasteczku już ładnych parę lat. Jakoś nigdy się nie złożyło, zwłaszcza że ten lokal cieszył się naprawdę słabą, lub raczej specyficzną sławą i naprawdę nie trzeba było się mocno interesować nocnym życiem w miasteczku, aby usłyszeć coś na temat Shadow. Z resztą, Aspen od lat już nie była osobą, która lubi chodzić po klubach, pić drinki i słuchać głośnej muzyki gdzieś nad ranem. Zdecydowanie częściej miała w ręku kryształowy kieliszek z drogim winem, pitym w akompaniamencie naprawdę dobrego posiłku w restauracji.
Choć to też nie było tak, że ten klub był miejscem, z którego nie wychodzi się przynajmniej bez jednego sztyletu w żebrach. Na całe szczęście, bo kobieta z jakiegoś powodu postanowiła właśnie w tym miejscu spędzić wieczór, a przynajmniej jego część. To miejsce miało jednak jeden plus, który w tym momencie zaważył na podjęciu decyzji. W Shadow raczej nie bywali znajomi Aspen. A to było popołudnie, kiedy ciemnowłosa nie miała ochoty spotkać kogokolwiek znajomego, wolała spędzić ten wieczór w samotności. Niby żadne miejsce publiczne nie nadawało się, do samotności, ale tu nie do końca chodziło o to, aby nikogo przy niej nie było. Florystce zależało na tym, aby nikt na nią nie zwracał uwagi, aby nijak nie interesował się nią.
Choć to mogło wydawać się dziwne, że osoba, do tej pory niemalże dusza towarzystwa, chce spokoju i bycia niezauważoną. Zwłąszcza, że nie bardzo może narzekać na nadmiar zainteresowania jej osobą w domu. To było jednak co innego, przynajmniej ona tak uważała. Dlatego też zostawiła samochód w pracy i udała się do wymyślonego wcześniej Shadow. Przyszła w godzinach wieczornych, więc zdecydowanie jeszcze przed szczytem, choć parę osób już przy stolikach siedziało, pijąc czy to drinki, czy piwo. Ona sama zajęła miejsce gdzieś w rogu, choć przy barze. Jeden drink, drugi... Na całe szczęście barman nie należał do gaduł i zadawał tylko standardowe pytania typu "co dla Ciebie" i w ciszy mieszał to, o co został poproszony. Kolejna szklanka wydawała się być pusta przed Aspen, a ona akurat wyciągnęła telefon, aby znaleźć sobie jakąś rozrywkę.
-Jeszcze jedną long island ice tea poproszę. -zwróciła się do barmana, którego zobaczyła pierwszy raz. Musiał dopiero rozpocząć zmianę, bo wcześniej kto inny kręcił się w okolicy, w której siedziała Aspen. -I może jakieś orzeszki, czy coś-dodała, bo jakby nie patrzeć, raczyła się dość mocnymi drinkami, nawet jeśli nie wypijała ich jednym haustem. Hall-Rohrbach była zdecydowanie na najlepszej drodze do tego, by się upić. Choć tego jej plany nie przewidywały.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke stał na stanowisku, że praca barmana oficjalnie powinna zasilić szereg zawodów zaufania publicznego. Bywały takie wieczory, że robił za faceta wysłuchującego w konfesjonale tyrad o popełnionych grzechach, psychoterapeutę rozkminiającego z klientami sens tego, co go spotyka, a czasem i adwokata, kiedy to z jego ust padały słowa w stylu "nie no, dobrze zrobiłeś, tamten facet/tamta laska..." i tak dalej, i tak dalej. Wiadomo, alkohol robił swoje i rozwiązywał klientom język, ale sam Luke był też na tyle kontaktowy, że niektórzy z miejsca sprzedawali mu historię swojego życia. Winfield nie robił tego celowo, nie wyciskał z klientów informacji, nie zapisywał w pamięci czy jakimś tajnym pamiętniczku tych zwierzeń, ani też nie zamierzał ich wykorzystywać w jakikolwiek sposób. Po prostu słuchał i od czasu do czasu o coś dopytywał, tak żeby klient mógł wyrzucić z siebie całą żółć dotyczącą życia. Oczywiście w międzyczasie dolewał kolejne porcje alkoholu, coby i bar zarobił swoje. Nie ma się co oszukiwać, dopóki klient płacił (i zostawiał przy tym dobre napiwki), to dalej, niech pije na umór.
Dzisiejsza zmiana nie zapowiadała się inaczej. Po ostatnim opierdolu za pyskowanie, jaki zgarnął od managerki tego przybytku, Makayli, naprawdę starał się nie wchodzić jej w grę i po prostu dobrze wykonywać swoją pracę. O dziwo nawet przestał się spóźniać, co oczywiście spotkało się z przekomarzankami ze strony reszty ekipy, którzy żartowali z Winfielda, że ten stara się o laurkę pracownika roku. A Luke po prostu nie chciał stracić tej roboty, bo mimo że może niezbyt ambitna, to jednak na ten moment doskonale się w niej odnajdywał.
Pożegnał się z kumplem z poprzedniej zmiany i zaczął rozglądać się po lokalu, żeby rozeznać się jaki mają dziś ruch. Z tego lekkiego zamyślenia wyrwał go głos jednej z klientek.
- Jeszcze jedną, dobra. Jeśli planujesz dzisiaj się upić, to jesteś na dobrej drodze - rzucił unosząc zaczepnie brew, wiedząc z doświadczenia że mieszkanka alkoholi w tym drinku potrafiła stanowić mieszankę wybuchową. W międzyczasie podał kobiecie zamówione orzeszki. - Jeśli chcesz, możesz mi zapisać na serwetce numer do swojej siostry, brata, przyjaciółki, faceta czy kogo tam chcesz. Niektórzy tak robią i w kryzysowych sytuacjach po nich dzwonię, żeby podjechali - zaproponował. W jego głosie nie było oceniajacego tonu - wręcz przeciwnie, uważał że to dobra rada wynikająca z troski. Zwłaszcza, że miał przed sobą atrakcyjną kobietę, a te - nie ma się co czarować - niestety mogły wpaść w oko różnym zwyrolom. Dla Luke'a wykonanie takiego telefonu to nic, a dla samotnie pijącego czy samotnie pijącej to zawsze ogromny komfort i gwarancja bezpiecznego dotarcia do domu. Z drugiej strony - to zazwyczaj konflikty i problemy z tymi właśnie osobami sprawiały, że dana osoba w ogóle znalazła się w tym lokalu.
Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Coś w tym było. Aby być barmanem, trzeba było mieć to coś, nie mogła to być przypadkowa osoba, która z braku laku wybierze sobie ten zawód, myśląc że dobrze zarobi. Trzeba było mieć sporo umiejętności, aby dobrze te dziesiątki drinków zrobić, bez chwili zastanowienia, wybierać odpowiednie szkło, lód i tak dalej. To nie mogło być łatwe, zwłaszcza, że w 99% przypadków ktoś się patrzył na ręce, jakby sprawdzając czy się dobrze robi, czy się nie popełni jakiegoś błędu, czy zapomni jakiegoś kroku. A fakt, że przy barze często siedzieli ludzie, którzy czuli się samotni, radzący sobie z wieloma emocjami, czy to pozytywnymi czy negatywnymi, to była druga, bardzo problematyczna sprawa. Na pewno nie było to nic miłego, jeśli ktoś nie miał humoru, czy już za dużo napił. Choć na pewno była to też dobra opcja, aby poznać kogoś ciekawego, czy wyrwać numer do jakiejś ładnej singielki.
-Mniej więcej mam taki cel-przytaknęła. Wiedziała, że jest to mocny drink, czuła to w każdym łyku, ale szczerze mówiąc, tego właśnie potrzebowała, a przynajmniej tak się jej wydawało. Nie, żeby chciała się sponiewierać, czy zakończyć ten wieczór w objęciach muszli klozetowej, ale ... Sama nie wiedziała jak to wytłumaczyć. Chciała coś poczuć? Chciała zapomnieć, zrobić coś zupełnie inaczej niż w ostatnim czasie, chcąc w końcu uzyskać jakieś inne efekty? Trudno stwierdzić. Zwłaszcza, że nie robiła listy za i przeciw i nie formułowała wniosków czy planów. Nikt normalny chyba tego nie robił przed wyjściem do klubu, czy innego pubu. To nie było normalne, racjonalne zachowanie.
-Ma to sens, co mówisz-przytaknęła. Jeszcze nie była pijana na tyle, aby mamrotać pod nosem, udawać, że jest trzeźwa jak świnia. A Shadow chyba było tym miejscem, gdzie wiele osób piło do granicy, a nie jednego czy dwa drinki dla smaku, czy żeby gardło nie zaschło w trakcie ploteczek. -Tylko w sumie nie wiem, kogo mogłabym skazać na bycie moim taksówkarzem. Moja najlepsza koleżanka jest świeżą mamą, więc pewnie nie będzie mieć z kim zostawić bobasa, a druga osoba, jest aktualnie poza miastem-tutaj miała na myśli Jamesa. Była pewna, że Diamini odebrałby ją z baru, niezależnie w jakim byłaby stanie i zaopiekowałby się nią. Nie musiał, nie miał takich obowiązków z żadnego powodu, ale był dobrym gościem, na pewno by się na tyle poświęcił. -Postaram się zachować trzeźwość na tyle, aby móc w stanie samej zadzwonić po taksówkę. -poniekąd obiecała Luke'owi. Mógł odebrać to dwuznacznie: albo Aspen przestanie być klientkom, która bez problemu zostawia swoje dolce w klubie i to była ta bardziej negatywna opcja, albo kobieta nie zamierza zgonować i będzie grzecznym klientem, który nie będzie sprawiać żadnych problemów.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Niestety Luke mógł poszczycić się dobrą znajomością alkoholi jeszcze z lat młodzieńczych, kiedy to ładował w siebie dosłownie wszystko, zapijając w ten sposób wszystkie swoje problemy i lęki, chowając je pod płaszczykiem dobrej zabawy. Sam nie raz był tym gościem po drugiej stronie baru, który musiał wygadać się barmanowi, czując że lepiej powierzyć pewne sprawy zupełnie obcej osobie niż swoim znajomym od melanżów czy swoim bliskim. Dlatego, choć prywatnie był cholernie niecierpliwym człowiekiem, to jednak potrafił obdarzyć dozą zrozumienia nawet tych najbardziej upartych klientów, którzy postanawiali spontanicznie obdarzyć go historią swojego życia. Luke co prawda często puszczał taki bełkot mimo uszu, ale wiedział że czasami samo wygadanie się i wyrzucenie wszystkiego potrafiło sprawić, że wieczór stawał się choć trochę mniej chujowy.
- W zasadzie od tego są bary, więc się nie krępuj - stwierdził unosząc zaczepnie brew. Wystarczyło jedno spojrzenie na kobietę siedzącą przed nim, żeby domyślił się że brunetka pije dziś na smutno. Sam zrobił smutną minę układając usta w podkówkę, kiedy kobieta zaczęła opowiadać, że w zasadzie w mieście nie ma żadnej osoby, która mogłaby dzisiejszego wieczoru robić za jej taksówkarza. - Spoko, mam namiary na paru zaprzyjaźnionych taksówkarzy. Także bez obaw, trafisz dzisiaj do domu - zapewnił ją w odpowiedzi na jej obietnicę. - A jesli nie, wróć tu jutro i skop mi tyłek za to kłamstwo, jutro też mam zmianę - dodał mrugając do niej porozumiewawczo. Kątem oka omiótł spojrzeniem salę aby upewnić się, czy nikt nie sterczy przy barze w oczekiwaniu na obsługę, ale nikogo takiego nie odnotował. Leniwie zabrał się więc za przecieranie szklanek ścierką, sprawiając pozory że jest zajęty czymś oprócz gadek z klientami. W końcu był na cenzurowanym, musiał przynajmniej udawać dobre chęci zmiany.
- Skoro najlepsza koleżanka jest na liście potencjalnych taksówkarzy, to zakładam że nie jesteś z nią w żadnym konflikcie i to nie z tego powodu pijesz - odezwał się marszcząc brwi, zaczynając zabawę w Sherlocka. Wiedział z doświadczenia, że zazwyczaj kobiety piły z dwóch powodów - problemy z przyjaciółkami lub problemy z facetami. Czasami następowało też nierzadkie combo, czyli zdrada faceta z najlepszą przyjaciółką. Opcję koleżanki mogli więc odrzucić, zostawała ta druga. - Czyli to jakiś skurwysynek musiał pojawić się na twojej drodze. Dobrze myślę? - spytał unosząc lekko brew i zerkając na brunetkę. Nie miał pewności, czy kobieta będzie w ogóle chciała z nim gadać,ale co tam, najwyżej powie żeby się odwalił.
Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen nigdy nie miała zadatków na bycie alkoholikiem. Nie piła dużo, nie upijała się jako nastolatka, nie była fanką tanich trunków. Ani drogich tak naprawdę, choć jak w przeszłości spotkała się ze swoją kuzynką, to żadna z nich trzeźwa tego wieczoru nie kończyła. A był to całkiem niemały wyczyn, skoro piły zawsze wino, a nie mocniejsze trunki. Jednak to zawsze był pojedyncze sytuacje. Raz na jakiś czas każdemu się zdarzało i nie można było tego traktować jak jakiś problem. Co innego w tym momencie, kiedy miała po prostu ochotę pić, by zapomnieć. Może nie robiła tego każdego dnia, więc jeszcze nie było to problemem, ale czy na pewno? Co innego napić się raz na jakiś czas, a co innego upić się. A na to się zapowiadało. Tego dnia była na najlepszej drodze, co Luke zdołał już sam zauważyć, mimo dość krótkiej obserwacji.
-Właściwie, to masz rację. Jednak nie wiem, jakoś tak głupio...-zaśmiała się. Nie była w końcu alkoholikiem, ani jakimś mętem społecznym. A przecież takie osoby najczęściej musiały być klientami baru takiego jak Shadow. Przynajmniej tak się wydawało kobiecie. Czy miała rację? Jak teraz się rozglądała po wnętrzu, to wcale nie czuła się bardzo nie na miejscu. Tylko troszkę, ale nie jest powiedziane, że w jakimkolwiek innym barze nie czułaby się tak samo, prawda?
-Dzięki, doceniam to. Właściwie nie korzystam z taksówek w Lorne-wyjaśniła. Na pewno mogłaby zamówić jakiegoś ubera, czy innego wolta, bo takie aplikacje działały w tym miasteczku w związku z bliskością Cairns. Jednak na takie usługi trzeba się przygotować, ściągnąć wcześniej aplikacje, dodać tam swoją kartę... A po kilku głębszych to nie było wcale proste. -Obawiam się, że nie będę jutro w stanie odnaleźć drogi, jeśli będę dziś potrzebować taksówki. A jak spotka mnie coś niespodziewanego, to już w ogóle-no bo jakby miały wystąpić jakieś komplikacje z powrotem do domu... To kto wie, czy jutro nie będzie grzać miejsca w czarnym, plastikowym worku. A wtedy to najwyżej może straszyć kelnera po nocach, mogłaby -gdyby ten w tym czasie spał, a nie pracował w barze! Same komplikacje po drodze.
-Zasadniczo masz rację, choć zapominasz o jednej, ważnej rzeczy. Nie musiałyśmy się wcale kłócić, mogłabym jej po prostu czegoś zazdrościć, przez co nie mam nastroju, prawda?-najśmieszniejsze było to, że wcale nie teoretyzowała. Taka sytuacja też miała miejsce, bo Aspen zazdrościła dziecka Giselle. Tego, że jest matką, a ona nie i nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie. W końcu jej, pożal się boże, mąż nie chciał mieć dzieci. A ona coraz bardziej czuła, że chce. -I znowu, prawie pudło. Nie tyle co pojawił się, a z niej znikał.-w końcu tak to musiała nazwać. Jej mąż nigdy nie był ideałem, zawsze można było się do czegoś przyczepić, ale przy tym był jej mężem. A teraz zdecydowanie wolał byś skurwysynkiem gdzie indziej. Czy był powód do takiego upijania się? Dla niej tak. Dla wszystkich innych pewnie nie, ale to nie było w tym momencie ważne.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Dla Luke’a łatwiej (i wygodniej) było zmawiać wszystkim dookoła i przede wszystkim sobie, że jego skłonności do używek wyssał z mlekiem biologicznej matki, która od takowych również nie stroniła. Starał się wierzyć, że to nie był wynik jego decyzji czy słabości, a po prostu coś, z czym się urodził. O dziwo praca w takim miejscu nie była dla niego pod tym względem wyzwaniem – wyzwaniem było nie sięgać po nic podczas potencjalnego kryzysu, który na szczęście obecnie w jego życiu nie gościł.
Ale wiadomo jak jest – jeśli za długo jest dobrze, to ryzyko, że coś pierdolnie, wzrasta z każdym dniem. Stąd też przekonanie Luke’a, że u brunetki w życiu coś właśnie pierdolnęło z hukiem.
– No daj spokój, uwierz mi że akurat twoja obecność tutaj sprawia, że obecnie to miejsce przypomina bardziej jakiś ekskluzywny lounge bar, a nie to Shadow, jakie mamy tu na co dzień – bawiła go ta lekka nieśmiałość w zachowaniu Aspen. I choć zdecydowanie wyróżniała się na tle innych klientów, Luke nie uważał aby było w tym coś złego. Każdy od czasu do czasu potrzebował pobyć w takim miejscu, ze swoimi myślami (i myślami barmana wypowiadanymi na głos) i nikomu nic do tego. – Jeśli chcesz, to żebyś poczuła się raźniej, możemy umówić się że co drugą kolejkę wypiję z tobą, co? Tylko nie możesz powiedzieć o tym mojemu szefowi – puścił kobiecie oczko, bo przecież nie miał zamiaru płacić za te swoje kolejki. A i Aspen mogła przy okazji liczyć na upust, skoro już gadka im całkiem nieźle szła. – Uwierz mi, odnajdziesz drogę do Shadow. Wystarczy, że spytasz o nią pierwszą lepszą napotkaną osobę – odparł, a następnie wyciągnął ku niej dłoń, zwiastując tym samym zamiar wymienienia się imionami. – W razie czego szukaj Luke’a. Widzisz? Już łatwiej nie może być – roześmiał się opierając łokieć na barze i układając na dłoni brodę. Zmarszczył brwi słuchając kolejnych słów brunetki.
– Nie, nie przekonuje mnie ten scenariusz. Niby czego miałabyś komukolwiek zazdrościć? – zaczepnie uniósł brew. – Prędzej uwierzę, że chowasz się tutaj przed jakąś laską, która chciała wydrapać oczy tobie – dodał z miną niewiniątka. Nigdy nie rozumiał tych wszystkich kobiecych emocji, tego że raz się uwielbiały, a raz nienawidziły. Pytał o to swoje byłe dziewczyny, ale żadna z nich nie umiała podać mu konkretnej odpowiedzi. – Czyli typ magik - jest w twoim życiu i nagle pufff, nagle orientujesz się, że już od dawna go w nim nie ma – podsumował po swojemu. – Wiesz, ogólnie jestem team solidarność plemników, ale czasami trzeba się w życiu pozbyć zbędnego balastu – skomentował dość brutalnie, ale wychodził z założenia, że jeśli coś nie gra to nie ma sensu się męczyć. Zakończony nieszczęśliwy związek otwierał furtki dla innych, potencjalnie bardziej udanych relacji. - Długo ze sobą byliście czy to coś przelotnego? – spytał z zaciekawieniem.
Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Skąd się brało uzależnienie - Aspen nie wiedziała. Nie była typem osoby, która ma wielką wiedzę książką, życiową czy jakąkolwiek inną. W gruncie rzeczy, ostatnie lata, po rzuceniu college'u, gdzie uczyła się na fotografa, nie lekarza, żyła w złotej klatce. Czy też złotej bańce, bo właściwie nikt na siłę jej tam nie trzymał. Nie interesowała się psychologią, nie rozmyślała nad uzależnieniami, bo temat był jej obcy. Jednak na zdrowy rozum, jako że to jest choroba, to na pewno była jakoś zapisana w genach, a ciężkie życie zdecydowanie nie przeszkadzało temu, aby szukać wrażeń, lub przeciwnie, wyciszenia, które proszki czy procenty mogły zapewnić.
Czy u Aspen pierdolnęło z hukiem? Ona raczej by stwierdziła, że wręcz przeciwnie. Sytuacja psuła się regularnie od dłuższego czasu na tyle powoli i bezobjawowo, że kobieta tego nie zauważała. Dopiero jak już zmieniło się wiele, nastąpiło to boom, które miało na celu tylko i wyłączenie otworzyć jej oczy. Nie wiadomo, co było gorsze.
-Powinnam to potraktować jako komplement?-zaśmiała się, bo stwierdzenie trochę ją rozbawiło. Przypomniało się jej, jak matka jej opowiadała w niedawnej rozmowie telefonicznej, że dzięki niej i jej mężowi, średnia wieku w spa została zawyżona o jakieś 40 lat, bo wszyscy inni goście byli w okolicy dwudziestki.
-Ja nic nie powiem. Kablowanie nie jest w moim stylu-uniosła dłonie w geście poddania. W jej stylu nawet nie było narzekanie na głos na cokolwiek, wszystko raczej kisiła w sobie, do momentu aż się nie rozgada. A jak wiadomo, alkohol bardzo skutecznie rozwiązuje języki.
-Spokojnie, nie chodziło mi o tak dosłownie nie znalezienie drogi-bardziej miała na myśli to, że będzie umierać na kaca i nie ruszy się z łóżka, bądź kanapy. Ktoś, kto nie miewa często kaca, cierpi podwójnie. Ewentualnie mógł ją jeszcze szlag trafić w drodze do domu. Wtedy to już nawet po tygodniu by tu nie trafiła.-Aspen, miło mi-też się przedstawiła. Przymknęła lekko powiekę i spojrzała na mężczyznę, czy ten skojarzy, że jej imię brzmi tak samo jak amerykański kurort zimowy, a biel z jej buźką za wiele wspólnego nie miało.
-O matko, wielu rzeczy mogłabym zazdrościć. To jest normalne w końcu. Udanego małżeństwa, limitowanej torebki, tego, że ma wspaniały seks i wielokrotne orgazmy, że ma lepszą przemianę materii...-to tylko pozory, że osoby takie jak ona są szczęśliwe i mają wszystko, czego mogłyby sobie zamarzyć. Nie, to tak nie działa. Po prostu żyjąc na wyższym poziomie, zazdrości się czegoś innego. Utopia nie istnieje, aby człowiek był w pełni szczęśliwy i spełniony.
-Wiesz co? Niby coś w tym jest co mówisz, polej sobie-zaśmiała się, bawiąc się słomką w swojej szklance, bo rozmowa rozmową, ale kolejne mililitry drinka lądowały w jej ciele. Co do kobiecych emocji, to kobiety często nie potrafiły doprowadzać do konfrontacji, wolały unikać kłótni, więc udawały, że wszystko jest w porządku, do momentu aż im się nie ulało. Faceci to dadzą sobie raz w ryj i po tygodniu mogą pić razem piwo, u kobiet jak raz szambo wybije, raczej nie ma już powrotu do jakichkolwiek relacji. -Jakieś dziesięć lat-powiedziała. Kawał życia, jakieś 1/3 jej dotychczasowego życia. Więc chyba miała prawo marudzić, czy czuć się zraniona. A nawet jeśli Winfield by jej na to nie pozwolił to Hall-Rohrbach zdecydowanie by się tym nie przejęła.


Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Czasami człowiek nieświadomie ignoruje różne sygnały, jakie podsyła mu podświadomość. Zmierzenie się z brutalną rzeczywistością nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń, dlatego czasami człowiek umyślnie odwleka ten moment. Luke nie był wyjątkiem w tej kwestii – tak samo jak długo ignorował fakt, że powoli przestaje kontrolować to ile bierze, tak i ostatnimi czasy długo ignorował fakt, że zaczyna czuć coś do dziewczyny będącą jedną wielką czerwoną flagą i z którą na pewno nie czeka go happy end. Z drugiej strony – przecież nie byliby ludźmi, gdyby nie popełniali błędów, pozostawała jedynie kwestia na ile człowiek będzie w stanie unieść konsekwencje tych właśnie błędów.
– Zdecydowanie – odparł rozbawiony puszczając jej oczko. Nie znali się, ale w oczach Luke’a brunetka zdawała się mieć w sobie sporo dużo klasy, która innym dziewczynom przychodzącym do tego miejsca była obca. – Uff. W takim razie, skoro jesteśmy dziś wspólnikami zbrodni, następną kolejkę pijesz za darmo – puścił jej oczko, a następnie oparł się na przedramionach o blat. Winfield był tym typem pracownika, który nie przychodził tu jedynie żeby odbębnić swoje, bo jak widać pracę barmana traktował głównie jako możliwość zawarcia nowych znajomości czy odbycia ciekawej rozmowy.
– Aspen – powtórzył za nią, badawczo jej się przyglądając. Skojarzył jej imię z kurortem, bo choć sam nigdy tam nie był, to jednak jako fan sportów zimowych nie były mu obce tego typu miejsca. – Pochodzisz z Kolorado, czy twoi rodzice są zapalonymi narciarzami? – spytał unosząc lekko brew, bo jakby nie było imię kobiety było dość oryginalne, przynajmniej on nigdy nie poznał kobiety o takim imieniu.
– Nie no, czekaj, czekaj -przerwał jej z lekkim rozbawieniem. – Akurat zajebisty seks i wielokrotne orgazmy nie są wcale aż tak nieosiągalne, czasami są wręcz na wyciągnięcie ręki – uniósł zaczepnie brew. – No może tylko z tym udanym małżeństwem się zgodzę, bo mieć takie to trochę tak jak z odnalezieniem Atlantydy, istnieją tylko w mitach – wzruszył ramionami. Luke na palcach jednej ręki mógłby policzyć znane mu małżeństwa, które jeszcze się nie rozpadły. Zdecydowana większość jego znajomych była już po rozwodzie albo męczyła się i dusiła w nieudanym związku. On sam nie widział siebie w roli męża, więc chociaż ten problem miał z głowy.
– Już myślałem, że tego nie powiesz – roześmiał się, po czym owszem, nalał sobie do szklanki whisky i upił pierwszy łyk. Może nie miał zamiaru gonić swojej towarzyszki, ale może chociaż w ten sposób doda jej trochę otuchy i nie będzie się tu czuła samotna. – Dziesięć lat z jednym facetem? Wow, nie wiedziałem, że tak się da. – stwierdził, choć wciąż potwierdzało to jego tezę – nie ma czegoś takiego jak żyli długo i szczęśliwie, każde uczucie kiedyś wygasa, a długie związki zazwyczaj kończyły się tym, że ludzie nie mogą już na siebie patrzeć. – Macie dzieci? Psa? Wspólny kredyt? – dopytywał, nie dlatego że był wścibski, ale dlatego, że im mniej tego typu spraw łączących ludzi, tym łatwiej odciąć się od tej drugiej osoby.
Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
To wszystko co mówił/myślał Luke, to zdecydowanie była prawda. Na początek człowiek panikował jak działo się coś innego, rozpamiętywał sytuację, zadręczał się, pytał i dociekał, by po jakimś czasie zobojętnieć na takie sygnały. A potem to już długa droga w dół, człowiek szybko obojętniał, tłumacząc sobie, że w każdym innym przypadku było to nic i tym razem też. Na pewno nie było to dobre, bo faktycznie można porównać to do problemu alkoholowego, lub każdego innego. Dopiero człowiek się orientuje, jak jest za późno. No i tak było w tym przypadku. Długo Aspen uważała, że jej mąż po prostu taki jest, ale i tak ją kocha. A jak zauważyła, że coś jest jednak inaczej, to ten już nie miał najmniejszej ochoty na to, nawet na swoją ślubną zerkać, nie mówiąc o naprawianiu czegokolwiek. Człowiek uczy się na błędach. Kobieta była więcej niż pewna, że to musi się skończyć ... źle, no rozwodem i wiedziała, że drugi raz do pewnych sytuacji nie dopuści. Jeśli jeszcze kiedykolwiek będzie mieć okazję się z kimś związać.
-Dziękuje-powiedziała, bo fajnie było usłyszeć coś miłego o sobie. Nawet jeśli nie musiało to być do końca szczere, mogła to być tylko walka o jak najwyższy napiwek. A nawet jeśli chłopak, bo wyglądał dość młodo, nie mówił tego w tym celu, to i tak dostanie ładny zastrzyk uznania od Hall-Rohrbach na koniec jej wizyty. -Spokojnie, spokojnie. Nie musisz mnie upijać, sama jestem na doskonałej drodze-zaśmiała się. Choć oczywiście nie zamierzała oponować. Jak Luke jej naleje, to wypije z nim. W jej ulubionym drinku, long island ice tea, było tyle różnych alkoholi, że teraz niezależnie co wleje sobie w gardło, to nie będzie mowy o jakimś niebezpiecznym mieszaniu procentów.
-Tak, zdaje sobie sprawę, jak śmiesznie to brzmi. Aspen to śnieg, biel, a mi daleko do tego wizualnie-zaśmiała się. Ile razy w życiu słyszała ten tekst, to głowa boli. Jednak nie była na tym punkcie ani trochę uczulona.-Podobno ma to więcej wspólnego z Osiką (Aspen tree), ale tak do końca to nie wiem-wyjaśniła. Urodziła się jeszcze w Wielkiej Brytanii, a jej rodzice trochę podróżowali, jednak podobno w Kolorado nigdy nie była. Sama Aspen tam była raz, na jednej z pierwszych randek ze swoim mężem. Co w tym momencie nie było miłym skojarzeniem. Nic, co się z nim wiązało nie było w tym momencie przyjemne.
-Tylko wiesz, zajebisty seks ma nad wyraz wiele wspólnego z udanym małżeństwem. Inaczej trzeba byłoby mieć kochanka...- a znalezienie dobrego partnera łóżkowego wcale nie było takie proste, bo różni ludzie lubią różne rzeczy i nie zawsze seksualność idzie w parze z innymi cechami charakteru i światopoglądu, co można lubić, czy wręcz kochać w drugiej osobie. -Możesz na mnie liczyć, ja stawiam-machnęła ręką. Ustalili już, że kobieta może szastać pieniędzmi, nawet a zwłaszcza w Shadow, stać ją było na to, aby sponsorować alkohol również jej towarzyszowi.
-No jak widać, się nie da, choć miało być do śmierci-wzruszyła ramionami. -Moi rodzice są już ze sobą ponad 30 lat, ale nie zawsze im się układało, więc chyba się nie liczy, nie?-im dłużej Aspen myślała o związkach, tym trudniej było jej znaleźć jakikolwiek, który zawsze byłby szczęśliwy, trwał długo i naprawdę można było im tego zazdrościć. Może to kwestia wyższych sfer w których ona się obracała, chcąc nie chcąc? Może będąc przeciętnym Kowalskim, czy innym Jane czy John Doe, jakoś jest łatwiej w życiu?
-Nie, nie i nie.-zaprzeczyła. Fakt, ich rozwód będzie prosty, Hall-Rohrbach chyba nie chciałaby wiele od swojego męża, mimo że ten ma olbrzymi majątek. Domu by nie chciała, bo kojarzyłby się jej z byłym. Jego pieniędzy też nie, bo nie. -Coś sugerujesz może?-uniosła brew. Właściwie, to jeszcze jej nikt nie powiedział wprost "dziewczyno, zostaw go. Może będziesz nieszczęśliwa, ale teraz też jesteś!". A może by się jej to przydało?


Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jeśli chodziło o obiecywanie sobie, że drugi raz człowiek nie dopuści do danej sytuacji w swoim życiu, Luke zdecydowanie mógłby przybić piątkę z Aspen. Sam dopiero co przeżył zawód miłosny (choć sam tak by tego nie określił, bo najpierw musiałby przyznać na głos, że darzył pewną dziewczynę uczuciem) i obecnie był na etapie „już nigdy nie zaangażuję się w żadną relację”. I tak było – odkąd Cami bez słowa zniknęła z jego życia, Winfield rzucił się w wir zabawy i mało angażujących znajomości. Oczywiście ciągle powtarzał sobie przy tym, że nic mu nie jest, że ma wyjebane, że w sumie i tak nic dla niego nie znaczyła. Stosował zdecydowaną metodę wyparcia, pytanie jak długo jeszcze tak pociągnie zanim coś w końcu w nim pęknie.
Akurat jego miłe słowa w stosunku do Aspen były szczere, choć wiadomo – dodatkowym bonusem w ramach wdzięczności nigdy nie pogardzi. Zawtórował jej uśmiechem słysząc kolejne słowa. – No weź, daj mi się wykazać jako barman. Wiesz jak to działa, powiesz koleżance że pracuje tu taki jeden zajebisty typ, ona powtórzy to dalej i tak się kręci – roześmiał się opierając się na przedramionach o blat. Mówił pół żartem-pół serio. W Shadow raczej nie miał wielu perspektyw na rozwój, awanse i podwyżki, więc chociaż dobrą renomą wśród klientów mógł sobie ponadrabiać. Ale nie zabijał się o każdego centa za wszelką cenę, ot po prostu miło mu było, kiedy ktoś doceniał jego starania.
– Nie śmiesznie, bardziej… nietypowo. No dobra, trochę śmiesznie – przyznał z rozbrajającą szczerością. – Hmm. W sumie często rodzice nadają dzieciakom imiona po roślinach. Lily, Rose i takie tam – wzruszył ramionami, bo choć Aspen jako miejscowość była jego pierwszym skojarzeniem, drzewne uzasadnienie miało swoją logikę.
– Najlepiej takiego młodszego, dyskretnego i z fantazją – puścił jej oczko. W kwestii kochanka te dwie cechy liczyły się dużo bardziej niż zgodność charakterów, światopoglądów. Ba, te same poglądy w zasadzie w ogóle się nie różniły, bo przygodny seks to nie kółko dyskusyjne w końcu. Więc skoro małżeństwo Aspen praktycznie było martwe, może na rozluźnienie powinna poszukać tego typu opcji. Sam śmiało mógłby się polecić do tej roli, heh.
– Wiesz, z naszymi starymi jest zazwyczaj tak, że są razem te 30, 40 czy 50 lat, bo po prostu kiedyś się hajtnęli i są ze sobą czy są szczęśliwi, czy nie. Niektórym pewnie nie chce się bawić w rozwody i męczą się, chociaż mogliby poznać jeszcze kogoś i przeżyć w życiu coś fajnego – sam nie do końca wiedział jak to było u jego adopcyjnych rodziców – z boku wyglądali, jakby się kochali, ale niewykluczone, że łączył ich już teraz głównie wzajemny szacunek i wspólne przeżycia. Ale możliwe też, że właśnie fakt że byli zwykłymi ludźmi pomagał – nie doszukiwali się dram i problemów tam, gdzie ich nie było albo dlatego, że byli znudzeni swoim nudnym idealnym życiem.
–Sugeruję? Nie, zdecydowanie nie – odparł opierając brodę na dłoni. – Mówię ci wprost, że jesteś w nieszczęśliwym związku, a nie w więzieniu, więc w każdej chwili możesz obrócić się na pięcie i się z tego ewakuować – wzruszył ramionami. – Jesteś młodą, fajną laską, życie sobie marnujesz przywiązując się do jakiegoś chujasa, który cię nie szanuje – dodał. Taki już był Luke – zero sugestii i owijania w bawełnę. A o historii opowiedzianej przez Aspen wyrobił sobie już właśnie takie, konkretne zdanie.
Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen jeszcze nie miała żadnego doświadczenia w okłamywaniu samej siebie, ale to na pewno jest kwestia czasu. To na pewno jest tak jak z dietą od poniedziałku, czy tam każdym innym postanowieniem. Chce się dobrze, stawia się sobie takie plany po to, aby wyjść na tym dobrze, w końcu mało kto robi sobie postanowienia typu "będę ignorować czerwone flagi u mężczyzny" czy "od poniedziałku więcej piję". Nie, to wszystko się robi, a raczej próbuje w dobrej wierze... Tylko to nie było takie łatwe. Na ten moment ciemnowłosa była w stanie powiedzieć, że trudno jej będzie komuś zaufać, że pewnie będzie podejrzliwa i tak dalej. Bo nie będzie chciała dopuścić drugi raz do czegoś takiego. Co z tego wyjdzie? Trudno stwierdzić, lecz kasztany przeciwko orzechom (hehehe, panie Borowczyk), że nic z tego nie wyjdzie. Jeśli jest pięć etapów żałoby i zaprzeczenie, które teraz stosował Luke było pierwszym z nich, to długa droga przed nim. Aspen chyba była już na gniewie, albo depresji, trudno stwierdzić. Bo na pewno była to jakaś analogia, prawda?
-Powiem, powiem. A potem Twój szef będzie miał taki nalot kobiet w średnim wieku, że będzie musiał chippendalesów zatrudnić, aby opanować popyt-zaśmiała się. Nie, nie była w średnim wieku, choć trochę się tak chwilami czuła i nie, nie kręcili ją panowie się rozbierający do muzyki. Choć słyszała, że jest to główny towar eksportowy Australii.
-Naprawdę nie wiem, czy moja matka nie widziała ironii w tym, czy myślała jednak że mój ojciec, ciemnoskóry, nie jest moim ojcem i będę królewną śnieżką-zaśmiała się. Co było mało zabawne, bo przecież to nie ona była niewierna w tym związku, a pan Hall i to podobno później, już po narodzinach Aspen. Choć to stwierdzenie, w odniesieniu do niewierności własnego męża brzmiało dość cierpko. -Owszem, jest tyle pięknych imion, a Aspen kojarzy się tylko ze śniegiem i Colorado. Nawet jeśli śnieg tam leży tylko parę miesięcy w roku-stwierdziła. Co prawda było tam pięknie i niesamowicie malowniczo, co nieskromnie mówiąc, pasowało do niej samej. No, ale nieważne, imię jak imię. Niestety brakowało tu historii, że została nazwana po ratowniczce medycznej, która przyjmowała poród na środku autostrady. Zawsze mogła coś takiego wymyśleć nie? Żodyn tego nie sprawdzi, żodyn.
-Dlaczego młodszego? Kobiety lubią starszych, bardziej doświadczonych, takich którzy nie mają fiu bździu w głowie. -Cóż, taki też był typ Hall, nie zamierzała temu przeczyć. Chyba jeszcze była zbyt młoda, by być kuguarzycą. Może kiedyś. -Jezu wybacz, mówiłeś pewnie o sobie, co?-zrobiła przepraszającą minę, bo jednak wolno łączyła kropki. Chyba to już ilość alkoholu, który w siebie wlewała, spowodował, że trybiki zwolniły. Pierwsza oznaka bycia pijanym, na pewno.
-No a my, młodzi nie potrafimy z sobą wytrzymać, więc się do razu rozwodzimy?-cóż, może w tym coś było, ale chyba takie bycie na siłę nie miało najmniejszego sensu. Jeśli byłaby możliwość, chęć pracy nad związkiem, to pewnie. Jednak takie życie obok siebie? Czasem trudno podjąć decyzję, zwłaszcza jak się nie wie, co po niej czeka. Aspen mogła wiele o swoich rodzicach powiedzieć, na pewno to, że może już nie kochają się tak, jak kiedyś, ale na pewno lubili się, cenili - miło spędzali ze sobą czas, stąd pewnie nie było najmniejszej mowy o rozwodzie. W pewnym wieku seks schodzi na drugi plan, może to był już ten wiek u państwa Hallów?
-Wizyta tutaj będzie tańsza i bardziej prosto w oczy niż u terapeuty. Tam pewnie bym wydawała setki dolarów i dopiero na piątej sesji usłyszała coś takiego-zauważyła. Nie bez powodu porównywało się barmanów do terapeutów, którzy nie gryzą się w język i nie przedłużają sesji w nieskończoność. -Szczerze? Nie wiem jak wygląda życie singielki, czy sobie poradzę...-bała się samotności. Po trzydziestce na pewno było już trudniej wywracać swoje życie do góry nogami i próbować od nowa. Gdzie w ogóle poznać kogoś nowego? To nie było takie proste. Aspen tego była pewna.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Etap gniewu był chyba najbardziej oczyszczający. Człowiek był w stanie przynajmniej wyrzucić z siebie te wszystkie emocje skumulowane podczas etapów kiszenia wszystkiego w środku. A że samo rozstanie niosło ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, wszystko to musiało mieć w końcu swoje ujście. Ale w końcu po tym wszystkim trzeba w końcu wrócić do rzeczywistości. Która już nigdy nie będzie taka sama zapewne, bo zadra w sercu po czymś takim pozostaje na zawsze i pewnie będzie się kładła cieniem na kolejne relacje jeszcze przez długie lata.
– Mnie by pewnie nie chcieli zatrudnić jako chippendales’a. Nie jest już taki młody – odparł mrużąc lekko oczy. Machanie tyłkiem za hajs fajna fucha, ale co on tam się będzie pchał, niech młodzi się wykazują! Zastanowił się też przy okazji, ile lat może mieć jego rozmówczyni. Głupio mu było spytać wprost, ale sądził, że jest albo jego rówieśniczką, albo jest niewiele starsza od niego.
– A może chciała zrobić na przekór światu – zaczął się głośno zastanawiać razem z Aspen. – Albooo chciała dać ci na przyszłość zagwozdkę do rozwiązywania razem z randomowymi barmanami – roześmiał się, bo może rozkminiali tu jej imię tak jakby chcieli rozwiązać największe tajemnice kosmosu, a odpowiedź mogła być prostsza niż się spodziewali. – Od dzisiaj imię Aspen będzie mi się jeszcze kojarzyło z bardzo przyjemnymi kobietami, z którymi można sobie interesująco pogawędzić – dodał z flirciarskim uśmieszkiem. Luke był ostatnią osobą, którą można było oskarżyć o lizustwo, no ale przecież musiał zarobić na psa. A nie, psa zawinęła mu jego była-niedoszła i jak tylko sobie o tym przypomniał, mina mu zrzedła.
Roześmiał się widząc jej przepraszającą minę, kiedy skapnęła się że owszem, mówił o sobie. – Na potrzeby tej rozmowy przyjmijmy, że kolega pytał – dodał z uśmiechem, drapiąc się po karku. Na niektóre dziewczyny taki tekst działał, ale Aspen była zdecydowanie cięższym orzechem do zgryzienia. – Ale hej, starsi faceci to też często problemy z erekcją, powtarzanie tych samych schematów i pójście spać zaraz po, kiedy można by zrobić drugą rundę – dodał przekrzywiając głowę na bok. – Kolega mówi, że gdybyś zmieniła zdanie, to on wciąż jest dostępny – dodał żartobliwie, uśmiechając się do niej. Oczywiście nie miał wobec niej niecnych zamiarów i nie zamierzał jej się pakować do wyrka, jeśli sama by tego nie chciała.
– Jestem team rozwody. No bo po co się męczyć? – wzruszył ramionami. Ale zdawał sobie też sprawę z tego, że rozwody to nie taka znowu bajka. Jego brat, Thomas, niedawno rozstał się z żoną i jakkolwiek udawałby, że jest okej, Luke wiedział że było to dla brata trudne przeżycie. – Grunt to się szanować, nie? A jak ktoś ci pluje w twarz, to na chuj z kimś takim być – podsumował, być może trochę prostacko, ale co tu będzie owijał w bawełnę. Zniknięcie Cami z jego życia sam traktował jako zdradę, mimo że nie była to kwestia pojawienia się w ich życiu żadnej osoby trzeciej. Więc tak, miał zamiar być nieprzejednany… chyba. – Do usług – dodał jeszcze z udawaną powagą, kiedy wspomniała o wyższości barmanów nad psychoterapeutami. Następnie chwilę zastanowił się nad jej kolejną zagwozdką.
– Mogę ci opowiedzieć jak wygląda życie singla. Jest się wolnym, nikt nie ma wobec ciebie żadnych oczekiwań, żadnych pretensji. Możesz spotykać się z kim chcesz, kiedy chcesz. A poza tym uprawiasz dużo dobrego seksu i żyjesz pełnią życia – podsumował przynajmniej swoje doświadczenia jeszcze sprzed paru tygodni. Bo tak naprawdę w jego aktualnej sytuacji wcale nie uważał tego wszystkiego za plusy. Bo wolał doświadczać życia, kochać się i po prostu żyć z jedną, konkretną dziewczyną - ale nigdy w życiu by tego nie przyznał na głos.
Aspen Hall
ODPOWIEDZ