torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
018.

Uznała to za możliwie n a j g o r s z y ze sposobów zwrócenia na siebie uwagi. Przecież nie dalej niż dwa tygodnie temu miała okazję porozmawiać z byłym teściem – którego przez wszystkie lata, kiedy tworzyli rodzinę, szczerze pokochała – gdy przypadkiem wpadli na siebie podczas zakupów. Mężczyzna wyglądał dokładnie tak samo, jak podczas ostatniej wspólnie zjedzonej kolacji przygotowanej przez jego żonę; wydawał się okazem zdrowia, ciszącym się życiem i pełnym ekscytacji nadchodzącym sezonem wędkarskim. Przypadkowe spotkanie nie wywołało w Noel żadnego zaniepokojenia, a przecież wciąż miała ten cholernie nieprzyjemny zwyczaj przyglądania się rozmówcom, jakby dzięki samej tylko obserwacji była wstanie prześwietlić ich organizmy, aby znaleźć ewentualne zmiany chorobowe. Ojciec Gabe’a odrobinę się postarzał, ale poza kilkoma dodatkowymi zmarszczkami pozostawał w doskonałej formie. Jak więc mogło dojść do tego, że z m a r ł?! Nie, nie mogła w to uwierzyć. Łatwiej było zarzucić byłemu mężowi kłamstwo niżeli zaakceptować odejście osoby, która przez dużą część życia była dla niej kimś ważnym, członkiem rodziny. Wmówiła sobie, że nieodebrane połączenia oraz i d i o t y c z n e wiadomości od Gabe’a to próba skontaktowania się i złagodzenia sytuacji, która wydarzyła się w barze. Istotnie straciła wówczas nad sobą panowanie, powiedziała zbyt wiele, lecz to nie powód, aby sięgać po tak perfidne manipulacje.
Wszystko zmieniło się późnym wieczorem. Dochodziła północ, kiedy odebrała telefon ze szpitala – miejsca, w którym plotki rozprzestrzeniały się z szybkością światła. Dopiero zaprzyjaźniona pielęgniarka uświadomiła jej, że wszystko, co Gabe próbował jej przekazać, było przykrą prawdą. Z kamienną twarzą przyjęła kondolencje i obiecała przekazać wyrazy współczucia rodzinie byłego męża, a kiedy tylko zakończyła rozmowę, sięgnęła po klucze do samochodu i wybiegła z domu, nie pamiętając o tym, by przekręcić zamek. Łapiąc kierownicę, zorientowała się, jak wstrętnie zachowywała się przez cały dzień, unikając kontaktu z Gabe’em. Była podła! Egoistycznie myślała, że wymyślił tę historyjkę, by zbliżyć się do niej, a tak naprawdę jedyne czego potrzebował to odrobina wsparcia.
Zaparkowała na obrzeżu, a pod drewnianą chatkę podeszła szybkim krokiem, ledwie powstrzymując się od biegu. Nie bacząc na późnią porę, zapukała – a raczej uderzyła – w drzwi. Raz. Drugi. Trzeci. Gdyby nie to, że dostrzegała włączone światło, zwątpiłaby w obecność kogokolwiek w środku. Kiedy wreszcie drzwi się otworzyły, zeszło z niej powietrze. Zamiast cokolwiek powiedzieć, przytuliła byłego męża. Trwała w tym uścisku długie minuty nim wyszeptała: — Przepraszam. Powinnam była przyjechać od razu. Zawaliłam, przepraszam.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
021.
again...
i'm so so sorry
{outfit}
Kiedyś wydawało mu się, że jego ojciec był niezniszczalny. Wydawało mu się, że nie było nic, co mogłoby zaszkodzić starszemu mężczyźnie i doprowadzić jego zdrowie do ruiny, a jednak to właśnie zaczęło dziać się przed kilkoma laty. Wieść o chorobie przyszła nagle, a przestraszony tym Flemming bez wahania podjął decyzję o przeprowadzce w rodzinne strony, ściągając tu ze sobą Noel. Wtedy nie wyobrażał sobie tego, że mógłby porwać się na to bez niej – potrzebował jej wsparcia, bo gdyby cokolwiek się stało, zwyczajnie nie dałby sobie z tym rady. Był silnym mężczyzną, a przynajmniej tak mu się wydawało, a jednak kiedy w grę wchodzili bliscy, okazywał się wybitnie delikatny. I dziś zresztą znowu tę słabość okazał.
Choroba pojawiła się nagle, a później równie nagle przestała się rozwijać, dlatego jego czujność została uśpiona. Minęło przecież już kilka lat odkąd wrócił w rodzinne strony, aby zająć się rodzinnym biznesem i trochę odciążyć w ten sposób chorującego ojca. Chciał mu w ten sposób pomóc. Zadbać o to, aby ten jeszcze bardziej nie podupadł na zdrowiu, dzięki czemu mogli cieszyć się jego obecnością dłużej. Wydawało mu się, że wszystko było w porządku – przecież jeszcze niedawno świętowali razem urodziny jednej z jego sióstr, a dziś zadzwoniła do niego zapłakana mama. To nadal nie mieściło mu się w głowie – nie mógł uwierzyć w to, że jego już nie ma.
Telefon do Noel przyszedł mu naturalnie. Była pierwszą osobą, o której pomyślał, kiedy spadła na niego tragiczna wiadomość. Potrzebował jej teraz, choć wiedział, że do tego nie miał już żadnego prawa, ponieważ to przypieczętował ich rozwód. A gdyby tego było mało, on sam zachował się jak skończony dupek, kiedy widzieli się po raz ostatni. Nie dziwił się więc, że nie miała ochoty z nim rozmawiać, choć odrobinę zabolało go to, że odwróciła się od niego właśnie w takim momencie. Może jednak niewłaściwie ją ocenił?
Kiedy usłyszał pukanie, niechętnie zwlekł się z kanapy. Miał za sobą połowę butelki jakiejś podstarzałej szkockiej, a jego oczy były przekrwione – tak, płakał dziś, mając to nieodparte wrażenie, że kostucha zabrała z tego świata najcudowniejszego człowieka pod słońcem. Potrzebował jej zatem cholernie, a kiedy w końcu się zjawiła, nie wahał się z wtuleniem się w jej ramiona. - Nie ma go, Noel. Naprawdę go nie ma - wymruczał zbolały w jej ramiona, ani myśląc o tym, żeby się odsunąć. Jeśli nawet przekraczał teraz jakąś granicę, nie dbał o to. Po prostu jej teraz potrzebował – bardziej niż kogokolwiek innego.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Pierwszy raz od momentu przypieczętowania rozwodu nie mieli ze sobą kontaktu. Żadnych przypadkowych spotkań – z reguły kończących się nieprzyjemnie – ani tym bardziej żadnych spotkań zaplanowanych, które pozwalałyby im podtrzymywać iluzję pozostawania przyjaciółmi. Możliwość zachowania neutralnej relacji z byłym mężem wreszcie zakorzeniła się w myślach Noel; jakby do tej pory nie mogła pogodzić się z taką ewentualnością tudzież zaakceptować rzeczywistości, w której stają się obcymi dla siebie ludźmi.
Zrozumiała to dopiero w Melbourne. Idiotycznym posunięciem było ukrywanie prawdy przed rodziną. Bo chociaż tajemnica pozwalała jej przez krótką chwilę poczuć się tak, jakby nie wydarzyło się nic złego, to kiedy kończyła rozmowę, a ekran telefonu wygaszał się, docierało do niej, że tworzyła wokół siebie zmyśloną b a j k ę. Gabe bowiem nie był pod prysznicem, nie był zajęty porządkowaniem garażu. Jego po prostu nie było! Nie obok niej. Tęsknota za jego obecnością była olbrzymia, lecz przebywanie w d o m u łagodziło ją. Od początku powinna była postawić na szczerość wobec rodziców. Kilkudniowa wizyta w mieście przypomniała jej, że zawsze mogła na nich liczyć.
Trzymając byłego męża w ramionach, myślała o tym jak bardzo nie chciała przeprowadzać się do Lorne Bay, kiedy po raz pierwszy usłyszeli o chorobie. Ile awantur musieli przetrwać, by ostatecznie uległa. Przynajmniej teraz miała pewność, że postąpiła słusznie – dała mu czas, który niedługo będzie próbowała odzyskać.
— Wiem — powiedziała, czując napływające do oczu łzy. Mocno zacisnęła powieki. W tym momencie powinna być silna, zadbać o niego, stać się opoką, którą obiecywała być w trudnych chwilach. Nawet jeśli składane przyrzeczenia obecnie do niczego jej nie obligowały, chciała mu pomóc. Ze względu na dawne czasy. Lub dlatego, że nigdy nie minęły.
Odsunęła się nieznacznie. Zdjęła dłonie z jego pleców, nierówno unoszących się w rytmie urywanych oddechów, by jedną z nich ułożyć na nieogolonym policzku. Zawsze uważała, że zarost dodawał mu urody. W przeciwieństwie do smutnych, przekrwionych oczu. — Zrobię ci kawę, wyglądasz, jakbyś jej potrzebował — stwierdziła, nie zaproponowała. Zrobiła krok do przodu, jakby chciała skłonić mężczyznę do wejścia w głąb domku. — Pokażesz mi, gdzie trzymasz kawę? — poprosiła, chcąc go zaangażować. Nie chciała, by wrócił na kanapę – na której kątem oka dostrzegła zmięty koc – oraz do butelki niedokończonego alkoholu. Dla pewności złapała do za rękę.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Ucząc się życia obok drugiej osoby, człowiek mimowolnie zapomina o samotności. Przynajmniej tak czuł się Flemming, który przez przeszło dziesięć lat budował z Noel coś, co jeszcze niedawno uważał za wybitnie trwałe i szczególne. O tym, jak ulotne były niektóre relacje przekonał się nie tylko przy okazji ich rozwodu, ale przede wszystkim także tego, co spotkało go w ciągu ubiegłego tygodnia. Bo owszem, swojego ojca z jakiegoś powodu też uważał za niezniszczalnego, a kiedy kilka dni temu dowiedział się o jego śmierci, nie umiał tego zaakceptować. Nie potrafił pogodzić się z faktem, że kolejna bliska mu osoba odeszła, tak po prostu, na stałe. No bo właśnie, swojego ojca nie miał już spotkać - nie miał trafić na niego przypadkiem na mieście i sprzeczać się z nim przy każdej okazji, jak teraz mogło być z Noel, dlatego jego strata wydawała się bardziej dotkliwa. W ciągu tych kilku dni poczuł jednak, że rozstanie z żoną nie miało boleć mniej, bo, jak prędko się okazało, ona zamknęła ten rozdział definitywnie, a jego nadzieje na to, że mógł liczyć na nią w gorszych momentach, zwyczajnie się nie sprawdziły. Został sam - a przynajmniej w takim przekonaniu tkwił do dzisiejszego wieczora.
Potrzebował jej. Naprawdę jej teraz potrzebował, co było z jego strony cholernie egoistyczne, ponieważ nie miał już prawa wkradać się na nowo do jej życia. Ostatnim razem udowodnił, że nie zasługiwał na nią w ogóle, dlatego dla niej najlepszym rozwiązaniem miało być trzymanie się z dala od niego… A jednak była tutaj. Była obok i miała po raz kolejny udowodnić, że była od niego lepsza. Potrafiła się o niego troszczyć nawet wtedy, kiedy tak naprawdę powinna odwrócić się na pięcie i odejść. Czyżby nagle przypomniał sobie o tym, za co kiedyś tak bardzo ją kochał? - Nie potrzebuję kawy - odparł, na moment zawieszając spojrzenie na jej dłoni, która znalazła się w jego własnej. Była przyjemnie miękka - dokładnie taka, jaką ją zapamiętał. Ich palce również nadal do siebie pasowały, a chociaż teraz splótł je ze sobą, nie potrwało to długo. Przeniósł spojrzenie na jej twarz. - Muszę odreagować, Noel. Jeśli chcesz zostać, napij się ze mną - poprosił, może mając cichą nadzieję na to, że mu nie odmówi? Wiedział, że nie na taką odpowiedź liczyła, ale dzisiejszego wieczoru wcale nie miał ochoty udawać, jak silnym był mężczyzną. Potrzebował chwili słabości i wlania w siebie zbyt dużej ilości alkoholu, aby choć na moment zapomnieć o bólu, który go ogarniał. Jeśli chciała być przy nim - jeśli chciała upewnić się, że nic złego się nie stanie, mogła dotrzymać mu towarzystwa i sprawić, że ten wieczór będzie mniej przykry, ale nie mogła oczekiwać, że dzisiejszego dnia to on będzie podejmował rozsądne decyzje. Akurat dziś o tym potrzebował zapomnieć.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Pozwoliła złości zaburzyć zdroworozsądkowe podejście, którym zwykła się kierować. Przekuwając cały ból związany ze zdradą oraz rozwodem we wściekłość, nie spodziewała się, że stanie się ofiarą własnego podstępu. Chciała oszukać swój udręczony umysł, podmieniając te dwie emocje. To wydawało się mieć sens, wydawało się skuteczne. Teraz wprost nie mogła uwierzyć, że uwikłała się w ten fortel do tego stopnia, że poddała w wątpliwość śmierć członka rodziny, niegdysiejszej rodziny.
Stała się okrutna.
Wniosek ten przyprawił ją o nieprzyjemne dreszcze.
Nie dostrzegała jego potrzeb – przez większość ich wspólnego życia, a nawet w tym momencie. Namawiając go do wypicia gorącej kawy, próbowała n a r z u c i ć mu to, co sama uznała za lepsze. Chciała otoczyć go opieką, niestety podeszła do tego w niewłaściwy sposób. Gabe nie potrzebował o p i e k i. Mierząc się ze śmiercią rodzica potrzebował partnera.
W dotyku jego dłoni najbardziej zaskakująca okazała się naturalność tego gestu. Delikatnie ścisnęła jego palce. — Tak. Zostanę — powiedziała, odpychając od siebie przemożną chęć zmuszenia go do odstawienia alkoholu, wzięcia chłodnego prysznica i próby zaśnięcia. Gdyby mogła, wzięłaby na siebie część dręczącego go smutku, byle tylko poczuł się lepiej. — Chcę zostać — dodała lub raczej poprawiła wcześniejszą wypowiedź, decydując, że będzie trzymać instynktowne reakcje na uwięzi. To nie miało być takie proste. Lecz gdy weszła do środka zamiast puszki z kawą chwyciła pustą szklankę, którą postawiła obok tej należącej do Gabe’a. — Całe szczęście, że to nie jest rum — stwierdziła, układając usta w prawie niedostrzegalnym uśmiechu. Lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, że nie przepadała za tym rodzajem alkoholu.
Pozwoliła, by napełnił szklanki i bez zachęty podniosła swoją, robiąc kilka gwałtownych, szybkich łyków, podczas których mocno ścisnęła powieki. Ciepło trzeciego przełknięcia okazało cholernie cierpkie, przez co zaniosła się kaszlem. Oczy nabiegły jej łzami, jakby pierwszy raz w życiu piła alkohol. — To nie… — musiała przerwać, by ponownie kaszlnąć i wreszcie zrobić głębszy oddech. — To miało wyglądać inaczej — zaśmiała się z reakcji własnego organizmu. — Bardzo dawno nie piliśmy razem na smutno — stwierdziła, moszcząc plecy na oparciu kanapy. Przekrzywiła głowę w jego stronę. Widziała odbijające się w jego oczach emocje i choć obserwowanie ich było przykre, potrzebowała widzieć zachodzące w nich zmiany. Szczerze mówiąc, nie miała zielonego pojęcia, jak powinna się zachować. Miała nadzieję, że jego reakcje pomogą jej odkryć, w jakim kierunku zmierzać.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nie miał zamiaru jej winić, ponieważ do tego nie miał też żadnego prawa. Znalazł się w takim punkcie swojego życia, w którym naprawdę potrzebował jej wsparcia, a jednocześnie nie powinien zakładać, że Noel bardzo chętnie mu go udzieli. Punkt, w którym znajdowali się obecnie, nie służył raczej pozytywnym stosunkom, ponieważ to on przy ostatniej okazji zachował się jak skończony palant. Mógł oczywiście usprawiedliwiać się i upierać, że zrobił to wyłącznie po to, aby uchronić ją przed koniecznością spędzenia żmudnego wieczora w towarzystwie kogoś, kogo on sam uważał za przeogromnego frajera. Rzecz w tym, że jego działania wcale nie były czysto altruistyczne, a poza chęcią niesienia pomocy kierowała nim przede wszystkim ta drobna zazdrość, którą nadal odczuwał, a co do której niekoniecznie chciał się przyznać. Nie uważał tego może za swoją porażkę, a jednak jakiś cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, że była to jedna z tych rzeczy, do których również nie miał prawa - on po prostu w ogóle nie powinien już mieszać w jej życiu, ale, jak widać, pogodzenie się z faktem, że ona już nigdy nie miałaby odnaleźć swojego miejsca w jego własnym, bynajmniej nie przychodziło mu z łatwością.
Przyjął jej obietnicę z pewnego rodzaju ulgą, choć nie znaczy to wcale, że na jej skutek poczuł się lepiej. Poprawa samopoczucia nie miała nadejść prędko, a wszystko dlatego, że w pierwszej kolejności musiałby pogodzić się z odejściem własnego ojca. Jego brakować miało mu już zawsze. - Chcę się z tobą napić, nie nad tobą znęcać - wyjaśnił, kiedy wspomniała o rumie. Oczywiście, iż miał świadomość tego, że kompletnie za nim nie przepadała. Znał większość jej upodobań i nadal potrafił stwierdzić, jaką pozycję w menu wybrałaby udając się do jednej z ich ulubionych knajpek. Kiedyś wydawało mu się, że znał ją na wylot, jednak to i tak nie uchroniło ich małżeństwa przed katastrofą. Nie uchroniło go przed jego własną głupotą, której Gabe bez wątpienia miał dalej żałować. Nawet teraz, kiedy zdecydowała się wspierać go, choć wcale nie była do tego zobowiązana, pozwalało mu wierzyć, że przez tamten romans wypuścił ze swoich rąk naprawdę niesamowitą kobietę. - A kiedy ostatnio piliśmy ze sobą na wesoło? - odbił piłeczkę, najwyraźniej wcale nie uważając, że właśnie tym mianem można było określić wszystkie te razy, kiedy wpadali na siebie na spotkaniach u wspólnych znajomych. To wszystko napiętnowane było przecież zazdrością, żalem i może też pewnego rodzaju złością kierowaną w stronę tego drugiego, zatem… Czy rzeczywiście tak dawno nie pili ze sobą na smutno? Może nie robili tego wówczas razem, ale na pewno robili to obok siebie, nieświadomie dając temu drugiemu powody do właśnie takich posunięć. A przecież nigdy nie chciał być przyczyną jej nieszczęścia.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Wcale nie uważała, by swoją obecnością mogła wyleczyć go z cierpienia pojawiającego się po stracie rodzica. Bywała arogancka – szczególnie jeśli poruszano kwestię posiadanych przez nią umiejętności – jednakże nie była na tyle zuchwała, by wierzyć, że kilka słów pocieszenia wypowiedzianych jej ustami mogło sprawić, że ból zniknie, a śmierć ojca stanie się dla Gabe’a bardziej znośna. Skądże. Radziła sobie ze zszywaniem tkanek; obecnie miała wrażenie, że było to znacznie łatwiejsze od okazywania wsparcia. Bo trzymając w rękach chirurgiczne narzędzia miała władzę. Powodzenie operacji zależało od niej. W takich momentach, kiedy konfrontowała się z czymś tak nieodwracalnym jak śmierć, dopadała ją bezradność. Jeśli istniało gorsze uczucie, było nim wyłącznie złamane serce.
Przyjęła jego słowa z łagodnym uśmiechem. Szklankę z bursztynowym alkoholem obróciła w dłoni, przyglądając się żłobieniom na szkle.
— Naprawdę mi przykro — powiedziała, wracając spojrzeniem do jego zaczerwienionych, zmęczonych oczu. Nagle bowiem zdała sobie sprawę, że przez cały ten czas nie złożyła mu wyrazów współczucia. Skupiła się na przeproszeniu za wcześniejszą ignorancję (popisała się, bez dwóch zdań), zapominając o tym, po co tutaj przyszła. Odejście byłego teścia zabolało również ją, jednakże w stopniu nieporównywalnym do emocji targających Gabe’em. Nie chciała teraz myśleć o ich małżeństwie, rozwodzie oraz powodach, przez które do niego doszło. Chciała po prostu być przy nim i chociaż przez tych kilka godzin nie przywoływać tamtych wydarzeń. Teraz wydawały się nie mieć znaczenia. Bo w obliczu prawdziwych problemów, nie wyobrażała sobie być gdzieś indziej niżeli obok niego.
Upiła kolejny łyk. — Wydaje mi się, że podczas weekendu z Tomem i Alice. Pamiętasz? Pojechaliśmy nad jezioro i spaliśmy w namiotach. Gdybym się wtedy nie upiła, pewnie nie zasnęłabym, brzydząc się mrówek i pająków — wspomniała, choć nie miała pewności, czy tamte okoliczności można było nazwać wesołymi, skoro piła, żeby nabrać odwagi. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się nad tym, czy Gabe już wtedy widywał się z innymi kobietami. Odwróciła od niego wzrok, by nie mógł zauważyć zmiany w jej oczach. Może był zbyt wstawiony, by być uważnym?

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nie ulegało wątpliwości, że nie była w stanie magicznie wyleczyć go z tego bólu, ale prawdą jest również to, że jej obecność miała przynieść mu ukojenie. Kilka lat temu stała się jego bezpieczną przystanią - ramionami, w których wszelkie problemy znikały, a teraz, choć nawarstwiły się na nich ich własne, które w końcu przypieczętowali rozstaniem, to wcale nie znaczy, że Noel przestała być osobą, która zapewniała mu komfort. Choć wydawać może się to pełne ironii, on nadal myślał właśnie o niej, kiedy w jego życiu działo się coś złego. Nie powinien, ponieważ sam doprowadził do końca ich związku, a jednak niczym ostatni egoista raz po raz do niej lgnął. Raz po raz udowadniał też, że nie zasługiwał na to, co mu oferowała - nie zasługiwał na to, aby teraz przy nim była.
A jednak mógł liczyć na jej obecność.
Postarał się uśmiechnąć. Postarał się przywołać na swoją twarz grymas, którym okazałby jej wdzięczność, ale pomimo tego, że jego usta uśmiechały się, tego samego nie można powiedzieć o jego oczach. No bo właśnie, Gabe bynajmniej nie czuł się teraz szczęśliwy - nie mógłby, skoro śmierć odebrała mu jedną z najwspanialszych osób, które znał. Nie było nic, co tak po prostu zdołałoby uśmierzyć ten ból.
Udało jej się go rozproszyć. Kiedy zmusiła go do tego, aby myślami cofnął się do wspólnych wspomnień, kącik jego ust drgnął w nieco bardziej szczerym uśmiechu. Przypomniał sobie bowiem, jak wówczas smakowało szczęście, jednocześnie zapominając, że tego brakowało mu już od dłuższego czasu. Nie od dziś, nie od odejścia ojca - od czasu, kiedy sam za bardzo wszystko skomplikował. - Gadałaś wtedy od rzeczy - wspomniał, lekko kręcąc przy tym głową. Wspominał ten wyjazd naprawdę dobrze, ponieważ widział, że naprawdę udało jej się wtedy wyluzować. Jego zdeterminowana, ukierunkowana na pracę żona bawiła się wtedy naprawdę dobrze, a to sprawiało, że podobnie było z nim. Wtedy naprawdę był przy niej szczęśliwy. - A wesele Toma i Liz? Musiałem siłą zabrać cię z parkietu - przypomniał, po czym obrócił w palcach szklankę z alkoholem. Dopiero po chwili uniósł ją i wychylił kilka drobnych łyków. Wyruszając w tę podróż we wspomnienia, odrobinę zapominał o tym, że jeszcze przed chwilą nie marzył o niczym więcej jak o tym, aby po prostu się upić.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Serce miała bardziej złożone niż przypuszczała. Serce, które w rzeczywistości było bezustannie pracującą pompą tłoczącą krew, lecz nie uczucia. To ludzie nadali mu głębszego znaczenia, łącząc najważniejszy dla życia organ z wartościami najważniejszymi dla duszy. Dostrzegała analogię. Ponadto miała wrażenie, że ilekroć patrzy na byłego męża, ból rozstania urzeczywistnia się właśnie tam. W klatce piersiowej, w sercu. I choć prawdopodobnie miało to związek z nagłymi skokami tętna, łatwo było nadać temu emocjonalnego znaczenia. Łatwo było zapomnieć o rozsądku, kiedy naprawdę się kogoś kochało. Dlatego nie dziwiła się rozpaczy, którą mężczyzna wypisaną miał nie tylko na twarzy, w spojrzeniu, ale którą dostrzegała w każdym geście oraz tonie głosu. Zmagał się z niewyobrażalną stratą, niepodobną do żadnego z wcześniejszych doświadczeń. Odczuwał nowy rodzaj bólu. Bólu, który prawdopodobnie nigdy go nie opuści. Natomiast nauczy się z nim żyć.
Nie czuła się dobra. A z całą pewnością nie czuła się z b y t dobra. Zasadniczo – choć nie musiało być to prawdą – prześladowało ją poczucie, że od naprawdę długiego czasu nie podjęła żadnej decyzji, którą mogłaby nazwać właściwą. Nawet przyjście tutaj (choćby spóźnione) miało wady.
— Taak — westchnęła, próbując przypomnieć sobie szczegóły, które niestety utknęły za barierą odlaną z dużej ilości alkoholu. — Jak wypiję za dużo mądruje się bardziej niż na co dzień — dodała, lecz bez wstydu, mimo że alkohol wzmagał w niej poczucie nieomylności nawet w kwestiach, na których kompletnie się nie znała. Nikomu tym jednak nie szkodziła, dlatego przyjmowała to z pokorą i uśmiechem, nie zażenowaniem.
— Wynajęli doskonałą kapelę — przypomniała sobie z uśmiechem, którego nie potrafiła ukryć. — Lepsza była tylko na naszym weselu — zauważyła z czymś na kształt dumy lub zadowolenia. W rzeczywistości przygrywający im zespół był najwyżej przeciętny. Liczyło się to, jak go zapamiętała. A mimo wszystkich wpadek – bo takie zdarzają się na każdym przyjęciu – ich wesele uważała za idealne.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Zastanawiał się, czy kiedykolwiek miał się z tego wyleczyć. Czy miał nauczyć się nie darzyć jej uczuciami, które kiedyś były tak żywe i tak niemożliwe do zwalczenia. Wiedział, że wraz z biegiem czasu to wszystko się zmieniło - oni się zmienili, a wraz z nimi także to, co ich łączyło. Czy znaczy to jednak, iż mógł powiedzieć, że jej nie kochał? Nie, uczucia te bez wątpienia miały obecnie inny smak, a jednak wciąż były obecne. Wciąż przypominały mu o tym, jak ważna była dla niego Noel oraz jak bardzo zepsuł to wszystko, kiedy pozwolił sobie na tamto zagubienie. Nie był w stanie tego zmienić, nie był w stanie wynagrodzić jej krzywd, które wcześniej jej wyrządził, a co za tym idzie, w ogóle nie zasługiwał na to, aby poświęcała mu teraz swoją uwagę. Powinna być gdzieś indziej, a jednak w tej chwili naprawdę nie chciał, aby gdziekolwiek odeszła. Potrzebował jej jak nigdy dotąd i nie zamierzał udawać, że jest inaczej.
Nie sądził, że w takich okolicznościach to właśnie wspólne wspomnienia staną się jego ostoją. Nie przypuszczał, że to będzie możliwe, ponieważ przez długi czas bał się konsekwencji rozstania. Wydawało mu się, iż całkowicie naznaczyło ono ich znajomość bólem, a jednak teraz, kiedy cały świat zdawał mu się sypać, to właśnie tamte wspomnienia przynosiły ukojenie. - Czyli powinienem szykować się na to, że dziś też buzia nie będzie ci się zamykać? - odparł przekornie, a uśmiech na jego twarzy nieznacznie się poszerzył. Naprawdę tęsknił za chwilami, kiedy wszystko było między nimi dobrze. A kiedy słowami przywołała noc, która w życiu obojga miała być tą najważniejszą, Gabe na moment zatonął we własnych myślach. - Kapela, impreza… Wszystko było udane. Panna młoda też była niczego sobie - stwierdził, przenosząc spojrzenie na jej twarz. Kiedy przypomniał sobie to, jak wyglądała wtedy w tej białej sukni, po raz kolejny zastanowił się nad tym, jak mógł pozwolić jej odejść. Jak mógł wypuścić ze swoich rąk tak cenny skarb - a w dodatku, w imię czego? Chwilowego kaprysu, który i tak nigdy nie miał przynieść mu szczęścia? Cholera, naprawdę nie znał większego kretyna od siebie.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Przeczytała kiedyś, że żałoba przypomina tonięcie. Wciąga pod powierzchnię, odcinając dopływ tlenu oraz odbierając jasność umysłu. Wrażenie duszenia się znikało w krótkich momentach wynurzenia. Wtedy odzyskiwało się przytomność. Zachowanie przypominało normalne, a obserwujący z boku ludzie zdawali się nie dostrzegać niczego niezwykłego. Przynajmniej dopóki ponownie nad głową nie pojawiała się nieprzenikniona tafla wody.
Zrobiłaby wszystko, by wyciągnąć go z tego. By nie dać mu utonąć. Dlatego schowała całą dumę. Na ten jeden wieczór postarała się zapomnieć o problemach, a przede wszystkim nie stawiać w ich centrum siebie. Bo nie ona była teraz najważniejsza, podobnie ich nieudane małżeństwo czy kończąca je zdrada. Do zadręczania się tymi problemami będzie mogła wrócić później, w każdej chwili. Poza tą jedną.
Wsparła policzek o zagłówek kanapy. Leniwie podciągnęła nogi do góry, moszcząc je wygodnie na siedzisku, mimo że podkuliła je, by nie zaburzać przestrzeni Gabe’a. Jego uśmiech był nikły, ale zdołała go zauważyć. Sama również starała się unosić kąciki ust, jednak niezbyt szeroko, z odpowiednią subtelnością, jakich wymagały takie momenty.
— Tak długo, jak będziesz chciał tego słuchać — rzuciła lekkim tonem. Aż do teraz Noel nie wiedziała, jak bardzo brakowało jej sposobu, w jaki Gabe trzymał szklankę. Jak siedział na kanapie i krzyżował nogi. Jak wyglądały jego oczy, gdy coś go trapiło oraz jak się zmieniły, kiedy starała się poprawić mu humor. Poczułaby smutek, gdyby nie przyjemność przeżywania tej krótkiej chwili.
— Niczego sobie? — powtórzyła po nim, udając oburzenie. — Wyglądałam fantastycznie. Pomijając to, że miałam lekkiego kaca – przypomniała. Bo przecież oboje męczyli się z bólem głowy. Jakie inne małżeństwo wpadłoby na pomysł wypicia takiej ilości wina na wieczór przed ślubem? Nie potrzebowali odwagi. Potrzebowali ostatniego wieczora na świętowanie wyłącznie ze sobą. Bez obrączek, bez lawiny życzeń oraz przytłaczającej ilości kwiatów.
Uniosła szklankę i dopiła to, co w niej zostało. Kac mógł się powtórzyć, ślub nie.

Gabe Flemming
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nawet gdyby się o to postarał, stwarzanie pozorów nie wyszłoby mu teraz nienagannie. Inną kwestią było natomiast to, że Flemming wcale starać się nie chciał. Nie czuł się zobowiązany do tego, aby przed nią udowadniać, iż śmierć ojca była czymś, z czym zdołał pogodzić się w oka mgnieniu, ponieważ Noel była jedną z tych osób, które doskonale zdawały sobie sprawę z tego, jak bardzo był z nim związany. Mógł więc grać twardego przed swoją matką i przed siostrami, ponieważ wiedział, że potrzebowały kogoś, kto stanie się ich opoką i udowodni, że ta jedna śmierć, choć naprawdę dla nich dotkliwa, nie miała być zakończeniem ich poukładanego świata. Przez chwilę mógł więc udawać, ponieważ wiedział, że one właśnie tego potrzebowały, ale teraz to on znajdował się w miejscu, w którym potrzebował czyjegoś wsparcia. Potrzebował, żeby teraz to jemu ktoś udowodnił, że chociaż jego ojca nie było już na tym świecie, to wcale nie znaczyło, że teraz wszystko musiało się zmienić. Nie musiało przecież - nie musiało wcale by gorsze, choć niewątpliwie nadejdą chwile, w których dotkliwiej odczuje tę pustkę. Już teraz wiedział, że pewne kwestie rzeczywiście będą inne.
Kąciki jego ust ponownie drgnęły w uśmiechu, kiedy zaalarmowało go jej oburzenie. Nie miała nawet pojęcia, jak bardzo lubił ją w takim wydaniu. W przeszłości, kiedy jeszcze było między nimi dobrze, niejednokrotnie droczył się z nią, aby wywołać tę konkretną reakcję. W tej chwili i on zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo za tym tęsknił. - Masz mnie, rzeczywiście wyglądałaś zjawiskowo - przyznał, po czym zerknął na nią kątem oka, a potem mniej dyskretnie omiótł ją spojrzeniem, jakby sprawdzał właśnie, jak prezentowała się dzisiaj. - Zawsze wyglądasz - dodał po chwili, a potem i on opróżnił swoją szklankę. Nie czekając na zachętę, sięgnął po butelkę i znów napełnił ich szkło. - Za tę piękną pannę młodą? - pociągnął, po czym wysunął w stronę jej szklanki własną, aby lekko nimi o siebie stuknąć. I on pamiętał tamten wieczór - pamiętał też w jaki sposób się skończył. Cholera, za tym również naprawdę tęsknił - tęsknił za jej bliskością.

ODPOWIEDZ