aktualnie eks pilot — Emerytura
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
to ja ten pilot samolotu, źle wylądowałem i sobie co nieco zapomniałem, teraz wracam do Lorne szukać fragmentów pamięci o swojej narzeczonej.
1.



[akapit]

Powrót do normalności, powrót do życia w Lorne Bay, dzielił się na kilka etapów w jakich to brał udział Declan. Po pierwsze siostra gdy już go znalazła i sprowadziła z powrotem do miasta - zastrzegła aby spędził najpierw kilka dni w szpitalu na szczegółowej obserwacji pod wszystkimi kątami. Potem długo siedział w domu niczym więzień co ma założoną bransoletkę na nodze i nie może wyjść nigdzie. Pod jednym względem było to zrozumiałe, zniknął na jakiś czas, miał wypadek poważny na tyle aby stracić pamięć z ostatnich kilku lat. To wszystko wpływało na całokształt tego, że każdy obchodził się z nim jak jajkiem, najbardziej rzecz jasna najbliżsi. Pewnie gdyby był takim stu procentowym sobą śmiałby się z tego wszystkiego, niczym z dobrej komedii - problem jednak był inny. Nie pamiętał pieprzonych kilka lat! Miał potężną wyrwę w głowie! Kompletna ciemna dziura. Irytowało go to strasznie, równie mocno co fakt więzienia jaki mu urządzoną a przecież każdy wiedział jaki miał charakter, że nie może usiedzieć na tyłku w jednym miejscu. To było niczym katorga, przez co co raz bardziej chciał wrócić do tego co miał na Filipinach, do tego spokoju i całkiem innego życia.
W tamtym miejscu wydawało mu się, że zaczął nowe życie i dostał od niego nowy start, taki całkiem inny ale oczyszczający. Był z dala od rodziny i nawet nie myślał się z nimi kontaktować, bo i po co? Tutaj było jak w raju, było tak po prostu beztrosko a on tego chyba potrzebował w tamtej chwili. Pędził w swoim życiu, chciał zostać kapitanem - pilotem a więc awansować w hierarchii, latać Boeingami. Drugim aspektem było życie osobiste, goniące go marzenia o rodzinie, o dzieciach a także ślubie z ukochaną. Oczywiście o tym jednak zdążył zapomnieć a raczej wypadek wymazał to co wydawać by się mogło było najważniejsze dla Irvine'a.
Do Australii zagościł na powrót całkiem niedawno, a po całym zamieszaniu z jego powrotem, rodzina nie zdążyła mu przekazać a może zrobiła to specjalnie - pomijając aspekt narzeczonej, którą miał. Declan był nieświadomy tego co na niego czeka gdzieś w miejskiej przestrzeni Lorne Bay. Chciał tamtego dnia po prostu wyrwać się w końcu z domu i zajrzeć do sklepu, gdzie kupiłby w końcu swoje ulubione piwo i serki. Bądź co bądź brakowało mu tego co lubił na wyspie gdzie przeżył ostatnie miesiące. To też decydując się na taksówkę udał się do jednego ze sklepów spożywczych, na proste i skromne zakupy. Dla kogoś z boku mogło to być coś zwykłego ale dla kogoś kto zatracił ostatnio czasoprzestrzeń - było to niczym wyprawa po złoto.
Krążąc między półkami i wkładając zakupy do koszyka nie bardzo zwracał uwagę na otaczającą go przestrzeń czy innych ludzi. Skupiał się na tym co robi i też czego szuka a to było dla niego niczym oczyszczające doświadczenie. Zatrzymał się dłużej przy wspomnianych serkach w sekcjach z nabiałem i cóż to tam poświęcił nieco czasu na szukaniu tego jednego, ulubionego. Wszystko było w miarę w porządku dopóki nie czuł na swoich plecach dziwnego mrowienia, tak jakby właśnie ktoś mu przyglądał dosyć intensywnie. Odwrócenie się w stronę tej osoby mogło trwać wiecznie dla niej, niczym w zwolnionym tempie ale dla niego z kolei to było nic. Po prostu nic. Nie znał tej kobiety, nie miał pojęcia nawet o co może chodzić a już na pewno nie o co może chodzić właśnie jej.


Yvone Wright
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
prawnik — Atwood LPP
32 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Declan Irvine

#1

Śmierć, a raczej domniemana śmierć ukochanego wstrząsnęła Yvone dogłębnie. Początkowo wiedząc o wypadku, kobieta nie dowierzała, uważała że wszyscy mogli zginąć tylko nie jej Declan, ten człowiek był przecież niezniszczalny, poza tym przy każdym locie, który odbywał to obiecywał jej wrócić, w końcu planowali ślub i wspólne życie. Los jednak chciał inaczej i gdy kobieta ze swoją znajomą wybrała się na miejsce, gdzie spoczywał wrak samolotu to dopiero na miejscu dotarło do niej to, że samolot był tak roztrzaskany, a jego części były zwęglone, że nikt nie mógł tego przeżyć. Musiała zatem z biegiem czasu pogodzić się z tym, że jej narzeczony nie żyje. Z racji tego że była młoda to nauczyła się po tym traumatycznym wydarzeniu jakoś żyć dalej, choć nie było lekko z racji tego, że początkowo w każdym napotkanym na ulicy mężczyźnie widziała Declana, a każdy telefon który do niej dzwonił z nieznanego numeru odbierała jako nadzieję, że może jej ukochany przeżył, ale się zaszył gdzieś, odnalazł cywilizację i do niej zadzwonił. Z czasem jej rany się podleczyły, pogodziła się z tym, że Declan nie zadzwoni do niej choćby zza światów, a ona musi żyć bez niego, więc tym bardziej oddawała się pracy, a także swoim sportom ekstremalnym, tak jakby ryzykując własne życie chciała poniekąd być bliżej niego. Zwykle do sklepu przyjeżdżała dwa razy w tygodniu by zrobić zakupy. Z racji tego, że zdrowo się odżywiała to przeszła niedawno na dietę wegetariańską i rozważała weganizm, dlatego musiała udać się do sklepu po produkty pierwszej potrzeby do przygotowania obiadu, a także musiała sprawdzić te nowe serki wegańskie. Bo czym tam zastąpili niby mleko zwierzęce? Mleczko kokosowe bardzo jej ostatnio posmakowało, tak samo jak migdałowe i tylko te dwa ostatnio dodawała do kawy. Lecz gdy z czerwonym koszykiem przewieszonym przez ramię skierowała swoje kroki ku ladzie z serkami homogenizowanymi, jej oczom ukazał się nie kto inny jak Declan we własnej osobie. Początkowo pomyślała że to pewnie kolejny mężczyzna z wielu, który przypominał jej wyglądem jej zmarłego narzeczonego, ale przyglądając mu się bardziej coraz to pewniej się czuła z myślą, że to musi być Declan, zbyt wiele szczegółów się zgadza. A gdy owy mężczyzna odwrócił się w jej kierunku to momentalnie zamarła. Ten mężczyzna nie tylko miał posturę jej zmarłego narzeczonego, on miał identyczną twarz, to samo przeszywające spojrzenie, a także bliznę obok oka. To musiał być Declan. Ale jeśli to on to dlaczego pojawił się w mieście dopiero teraz? Dlaczego wcześniej się do niej nie odezwał? Przecież minęło już trochę od wypadku samolotu, w którym brał udział. Momentalnie wręcz zbladła, a z jej koszyka wypadł melon i poturlał się prosto w stronę mężczyzny.
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ