kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Obudził ich telefon w środku nocy, a to nigdy nie znaczyło nic dobrego. Znaczy… jasne, byli lekarzami, więc teoretycznie to nie powinno być nic zaskakującego, ale jednocześnie oboje nie mieli dzisiaj dyżuru, więc nikt nie powinien ich niepokoić. A już na pewno nie w środku nocy.
Dlatego, gdy tylko dotarł do niej ten irytujący dźwięk dzwonka – jęknęła wymownie i w pierwszej chwili tylko mocniej wtuliła się w Trevisano – Wyłącz go – wymamrotała pewna, że to jego telefon aktualnie się rozdzwonił, a jeszcze pewnie był to tylko głupi budzik. Potrzebowała chwili, dwóch lub pięciu, a może i szturchnięcia ze strony Logana, żeby zrozumieć, że to jednak wcale nie był jego telefon, a jej i wcale nie zamierzał przestać dzwonić. Ktoś ewidentnie próbował się do niej dodzwonić.
Półprzytomna odkleiła się od Logana, sięgnęła po telefon ze stolika nocnego i spojrzała na ekran, ale kiedy zobaczyła tam nic innego jak mama poczuła się obudzona. Ba! - To mama – poinformowała Logana i zerwała się prawie na równe nogi, gdy odebrała i zapytała, co się stało.
Musiało się coś stać, bo nie istniał żaden inny sensowny powód dla którego kobieta dzwoniłaby w środku nocy. Zwłaszcza, że bez problemu można było usłyszeć, że kobieta płacze i to właśnie przez ten płacz Elise próbowała wyciągnąć z niej jakiekolwiek informacje. Powtarzała w kółko, żeby się uspokoiła i próbowała się dowiedzieć, czy są w szpitalu.
Czuła jak kolana się pod nią uginają, gdy słuchała histerycznego płaczu po drugiej stronie słuchawki. Wiedziała, że było źle, ale nie zdawała sobie sprawy, że aż tak bardzo. Przecież jeszcze parę dni temu rodzice u nich byli – spędzili miłe popołudnie, na którym tak zależało Loganowi. I wszystko wyglądało w porządku. Było źle, ale stabilnie.
A teraz coś takiego?
Ręce jej się trzęsły, a głos łamał, gdy próbowała matkę uspokoić i zapewnić, że ktoś się na pewno nim zajmie i wszystko będzie dobrze, że zaraz sama zadzwoni do szpitala i że zaraz w ogóle przyjedzie. Tak, że zaraz tam będzie.
- Wiesz, kto ma dzisiaj dyżur na izbie? Zadzwonisz? Powiesz, że mężczyzna z próby samobójczej to mój ojciec i że zaraz do nich przyjadę, ale do tego czasu muszą utrzymać go przy życiu – musiała zdążyć, nie brała innej opcji pod uwagę – Ja się muszę ubrać, muszę tam jechać. Tak, muszę tam jechać… – jak w transie zaczęła wyciągać z szafy rzeczy, które mogła jak najszybciej wcisnąć na tyłek i po prostu wyjść z domu – I jak? – spojrzała na męża, gdy się rozłączył i podejrzewam, że również zaczął zbierać.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
O ile rzeczywiście nocne telefony nigdy nie były dla nich szczególnym zaskoczeniem czy też silnym niepokojem, o tyle ten konkretny – jeszcze zanim Elise go odebrała – przywołał na kark Logana dziwnie nieprzyjemne dreszcze. Usłyszał natrętny dźwięk przychodzącego połączenia i momentalnie to poczuł… Jego kobieca intuicja czy szesnasty zmysł – nieważne. Ważne, że COŚ było w powietrzu. I wcale się nie pomylił, a choć normalnie, kiedy Debenham odbierała telefon w nocy, on po prostu spał dalej – przynajmniej dopóki ona nie potrzebowała z nim czegoś omówić albo nie planowała nagłego nocnego powrotu do szpitala – dzisiaj nawet nie przeszło mu to przez myśl. Wlepił uważne, czujne spojrzenie w żonę, a widząc jej rozemocjonowanie i zaraz też słysząc specyficzne nacechowany głos pani Debenham, dochodzący z telefonu, znowu je poczuł – te przeklęte dreszcze. Usiadł na łóżku i uparcie wgapiał się w Elise, jednocześnie baaaaaaaaardzo starając się zwalczyć te wszystkie niepoprawne, niesympatyczne myśli i scenariusze, które wpełzały mu do łba, jak… Nie wiem, węże do nogawki jeansów. Nieproszeni goście i tak też czuł się wobec swoich myśli, bo… Byłby kłamcą, gdyby powiedział, że nie pomyślał o najgorszym. I to naprawdę najgorszym. Przez moment… Elise tymczasem zakończyła rozmowę, wydała mu jasne instrukcje, a on nie zwlekając nawet sekundy – skinął głową, rzucił generalskim „Jasne” i już zrywał się z łóżka, sięgając „po drodze” po swój telefon. Pospiesznie wybrał właściwy numer z książki kontaktów, ale wzrokiem wciąż uparcie obserwował żonę. Wpatrywał się w nią czujnie, ale głos po drugiej stronie słuchawki, mimo to, go nie zaskoczył. – Mags, potrzebuję, żebyś uruchomiła dla mnie Danielsa. Jest tam, prawda? – zaczął rozmowę, która trwała tak naprawdę krótko i była bardzo, ale to bardzo konkretna. Pielęgniarka i przy okazji znajoma Trevisano, w mig zrozumiała powagę sytuacji i obiecała, że wszystkim się zajmie. Logan odrzucił więc komórkę na łóżko, a sam też zaczął się ubierać. Wciągając na tyłek spodnie, podniósł wzrok na żonę. – Maggie ma dyżur i jest tam też Daniels. To znaczy Marco. – naprawdę porządny kawał chirurga, który nie był może wielkim artystą i jego palce nie miały tyle finezji w szyciu, co palce Debenham, aleeee… Ogarniał. Był z traumy, ex żołnierz, wiedział, jak radzić sobie szybko i skutecznie, a to w tym przypadku, Logan czuł, mogło być kluczowe. – Mags obiecała, że wszystkim się zajmie, dopóki nie przyjedziemy. – bo oczywiście, że Elise nie jechała tam sama. Oczywiście, że on jechał tam razem z nią. Teraz wiązał sznurowadła prawego buta, a potem pospiesznie wciągnął na nagi tors czarną bluzę z kapturem. – Elise… Spójrz na mnie. – mruknął, zbliżywszy się do niej i zaraz chwytając ją za nadgarstki. – Wszystko będzie dobrze. Twój ojciec dzisiaj nie umrze, nie tak, nie w ten sposób… – który był… Przerażający i łamiący serce. Po samym spojrzeniu Trevisano było widać, jak cholernie się tym przejął i jak piekielnie teraz martwił się o Elise. Przyciągnął ją do siebie na moment, zamknął silnie i ciasno w łapach, przylgnął pyskiem do jej skroni i wymamrotał w nią. – Uspokój się, tak? Będzie dobrze. Ja prowadzę. – ostatni czuły buziak i mogli zbierać się do wyjścia. Z wyspy w kuchni Logan zgarnął kluczyki do auta żony, a po kilku kolejnych chwilach byli już w nim – w jej eleganckim i w ogóle nie babskim suvie. Był środek nocy, więc Trevisano liczył na to, że porządnie dociśnie w podłogę i dotrą do szpitala znacznie szybciej, niż robili to na co dzień.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spodziewała się, że kiedyś dojdzie do tego, że odbierze w środku nocy telefon, że jej ojciec nie żyje. Nie była naiwna i była lekarzem, więc wiedziała jak wygląda rozwój jego choroby – nie było ratunku, albo może raczej było na niego za późno. Widziała też, że mężczyzna się po prostu męczył i dla jego własnego dobra lepiej jakby się to po prostu skończyło. Nie przypuszczała jednak, że zdecyduje się na taki krok i sam spróbuje sobie odebrać życie. No i najbardziej w tym wszystkim żal jej było jej matki. Czuła jej zdenerwowanie przez telefon.
- Mhm – nie była nawet w stanie złościć się, że pierwszą osobą, o której pomyślał była Maggie, a no cóż… wiedział, że jego kumpela działała na nią trochę jak płachta na byka. Nie dzisiaj.
Spojrzała na męża zgodnie z prośbą. Czy wierzyła, że mężczyzna faktycznie nie umrze? Nie. Ale to nie był dobry moment na dyskutowanie na ten temat, a ogromnie doceniała fakt, że Logan z nią był. Zamknął ją w ramionach i to było najlepsze możliwe uczucie. Przylgnęła do niego ciasno i poczuła jak łzy napływają jej do oczu, a nie chciała płakać. Pociągnęła nosem, otarła policzki i skinęła, bo oczywiście, że on prowadzi. Nawet nie zamierzała się pchać za kierownicę.
- Nie potrafię sobie tego wyobrazić… co musiał czuć. – że się zdecydował na coś takiego – Jak bardzo nie chce dłużej tak żyć. – że dorosły, wykształcony człowiek podejmuje się takiej próby – Jak mama musi się czuć… – to jej łamało serce. Bo sama miała już męża, rozumiała więcej i nie potrafiła sobie wyobrazić tego, co przeżywała kobieta – Szlag! – bo to nie tak się miało to wszystko zakończyć, zdecydowanie nie tak! I znowu poczuła jak łzy napływają jej do oczu, ale już z tym nie walczyła. Po prostu się rozpłakała.

Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Chciał i potrzebował zareagować możliwie jak najszybciej, a to znaczyło, że musiał skontaktować się z kimś w stu procentach dla siebie przychylnym. Maggie była jedną z bardzo niewielu takich osób i… Nawet gdyby Elise miała teraz do niego o to pretensje, nie żałował, że do niej zadzwonił. Wiedział, że dziewczyna ogarnie i zajmie się doktorem Debenham, jakby to był członek jej własnej rodziny. Tak czy inaczej, Trevisano miał świadomość tego, że to co mówił było pewnie banałem i równie dobrze mógłby tego nie powiedzieć wcale, efekt byłby podobny. Od „wszystko będzie dobrze” jeszcze nikt świata nie ocalił, ale… Chyba też i go nie pogrążył. Dlatego miał nadzieję. Miał cholerną, ogromną i kipiącą w nim nadzieję, że naprawdę wszystko będzie dobrze.
Odetchnął głębiej słysząc słowa żony. Spojrzał na nią szybko, a widząc łzy na jej policzkach, momentalnie poczuł to specyficzne kłucie w serduchu. Tak na niego działał płacz Elise - kompletnie rozwalał go od środka. Wyciągnął bliższe żonie łapsko do jej dłoni i zacisnął ją ciasno w palcach. Druga ręka kontrolowała kierownicę. Droga była rzeczywiście opustoszała, więc Logan nie oszczędzał silnika. - Nie wiem… Nie umiem… Nie wiem co powiedzieć, babe. - bo, po pierwsze, nigdy nie był dobry w pocieszaniu, a po drugie - ta sytuacja była dla niego szokująca i super trudna. Na nim to też zrobiło ogromne wrażenie - uderzyło go, jak kowadłem w łeb i chyba tylko to, że musiał szybko i stanowczo zadziałać, zorganizować ludzi na izbie i zawieźć siebie i Elise do szpitala, chroniło go przed falą smutku, który pewnie - prędzej czy później - i tak do niego przyjdzie. Polubił ojca swojej żony, szanował go, tak jak szanował bardzo niewielu ludzi na tym podłym świecie. No i oczywiście nie chciał, żeby Elise przeżywała coś takiego… To było straszne, a on nie umiał jej przed tym ochronić, ani nawet porządnie pocieszyć. - Teraz musimy skupić się na tym, żeby go poskładać do kupy. Fizycznie. - na tyle, na ile to oczywiście było w jego stanie możliwe. Musieli zapanować nad szkodami, które sam sobie pan doktor wyrządził. Palce Logana instynktownie mocniej zacisnęły się na kobiecej dłoni. - A potem… Potem zdecydujemy co dalej. Jak… Jak mu dalej pomóc. Jemu i twojej mamie. - i tutaj chodziło już o tę trudniejszą warstwę, tę czującą, myślącą, mającą lub nie - chęci do życia. - Po kolei, tak? Zrobimy to po kolei… - dodał ciszej i bezwiednie znów bardziej przyspieszył. Kilometry mijały im ekspresowo i na całe szczęście złośliwość losu nie wywołała im na drogę żadnego zbłąkanego kangura ani niczego, z czym mogliby zaliczyć kraksę i wyładować w rowie albo na najbliższym drzewie. Gwiazdy, choć w takim stopniu, sprzyjały im tej nocy. - Nie wiem w jakim jest stanie, tak naprawdę, ale… Wiesz, że jeśli mi pozwolisz to ja się nim zajmę, tak? - operacyjnie, chirurgicznie, ale też po prostu jak lekarz. Jeśli miał mu nawet co godzinę mierzyć i kontrolować parametry życiowe, Logan absolutnie chciał to zrobić osobiście. Elise nie powinna, bo to najbliższa rodzina. On… On mógł. Mógł i chciał.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała płakać. Wolałaby nie płakać, ale nie potrafiła też zapanować nad łzami. Raz za razem ocierała policzek wierzchem dłoni i wpatrywała się albo na drogę albo na męża. Nie dziwiła się, że nie wiedział, co powiedzieć. Sama na jego miejscu również by nie wiedziała. Dużo łatwiej było się wyłączyć w przypadku rodzin pacjentów, rozmawiać z nimi rzeczowo i konkretnie. Gdy w grę wchodziło emocjonalne związanie, gdy nie chodziło o anonimowego pacjenta, a o własnego ojca czy nawet teścia – było gorzej, dużo gorzej.
Skinęła na słowa Logana, bo oczywiście, że najpierw musieli się skupić na tym, żeby w ogóle mężczyzna dożył do rana. Właściwie sama Elise nie odważyła się tego powiedzieć głośno, ale miała nadzieję, że chociaż dożyje aż oni dojadą do szpitala. Jeśli miałby umrzeć chciałaby móc się z nim pożegnać, chciałaby móc mu podziękować za wszystko, co dla niej zrobił, bo nie oszukujmy się… gdyby nie Debenhamowie nie byłaby w miejscu, w którym była teraz.
- Wiem… – oczywiście, że wiedziała, że gdyby go poprosiła to stanąłby na głowie, żeby zająć się jej ojcem. Problem stanowiło coś innego. Nie chciała – Nie chcę, żebyś się nim zajmował. Nie chcę twoich wyrzutów sumienia, gdyby ci się nie udało. Nie chcę musieć myśleć o tym, że ty byłeś jego lekarzem, gdyby się nie udało. I nie chcę, żeby cię znienawidził jeśli się uda. – bo niestety nie było to takie łatwe, to była typowa sytuacja coś za coś… - Ale dziękuję, bo wiem. – że nawet kosztem utraty sympatii ze strony jej ojca – zrobiłby to dla niej. Po prostu zrobiłby to dla niej. Ale ona tego nie chciała. Kiedy już zatrzymali się pod szpitalem, ale za nim wyszli z samochodu pochyliła się w jego kierunku i pocałowała go krótko – Kocham cię – i to było najważniejsze i cieszyła się, że mógł być tu z nią, że miała go obok.
A później już wyszła z auta, a gdy tylko weszli na izbę przyjęć od razu podeszła do nich zapłakana pani Debenham, która zaczęła im tłumaczyć, że przecież go pilnowała i po prostu zasnęła i ona nie wie jak to się stało. Jej wyrzuty sumienia łamały Elise serce.
- Gdzie on jest? – a kiedy ktoś wskazał jej odpowiedni pokój po prostu tam poszła, usiadła przy łóżku ojca i się rozpłakała. Jak dziecko. I nie wiedziała ile czasu minęło, gdy tak siedziała i nagle aparatura, do której podpięty był mężczyzna – zaczęła szaleć. Zatrzymanie akcji serca.
Sparaliżowało ją. Gdy do pomieszczenia wpadła ekipa reanimacyjna… stała tam jak sparaliżowana. Odnalazła dłoń męża, który zmaterializował się przy jej boku – Niech oni przestaną, Logan… niech oni przestaną. – wyszeptała tak cicho, że ledwie on obok mógł ją usłyszeć.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prawdę mówiąc… Elise Logana trochę zaskoczyła swoją odpowiedzią na jego słowa. Tym, że nie chciała, żeby to on zajmował się jej ojcem. Powody tego niechcenia chyba jeszcze nie do końca rozumiał, bo w pierwszym odruchu ta jego interpretacja była… Grząska. Tak więc nie rozumiał, ale też nie próbował ich - tych powodów - roztrząsać. Nie czas i nie miejsce na to. Po prostu to przyjął i skupił się na drodze, od czasu do czasu tylko zerkając na zdenerwowaną Debenham.
Dotarli w końcu do szpitala i czy byli na to gotowi, czy nie, musieli stawić czoła zrozpaczonej matce Elise i jej nieprzytomnemu ojcu. Jego stan był… Ciężki. Cholernie ciężki. Kiedy Elise siedziała przy łóżku pacjenta, Logan zamienił kilka słów z Marco, czyli lekarzem, który miał tej nocy dyżur na izbie. Młody chirurg nie ukrywał, że najbliższe godziny będą dla przyszłości doktora Debenham, kluczowe. No i takie były…
Głośny alert aparatury i raptowny ruch ekipy medycznej, momentalnie postawiła Trevisano na nogi. Przed momentem jeszcze starał się jakkolwiek uspokoić mamę swojej żony, ale w chwili gdy zaczęło się dziać piekło, natychmiast znalazł się przy Elise. Czuł jak jej palce zaciskają się na jego dłoni i usłyszał jej szept, ale… - C…Co? - szepnął i on, ściągając mocno brwi i przyglądając się żonie tak czujnie i bacznie, jak chyba jeszcze nie patrzył na nią nigdy. Pochylił głowę i wwiercał w nią swoje iskrzące się emocjami, ślepia. - Elise… Czy chcesz, żebym… - gdyby dokończył to pytanie, brzmiałoby ono mniej więcej tak: „czy chcesz żebym kazał im przestać reanimować twojego ojca?” Gdyby dokończył… Ale nie dokończył, bo zanim to zrobił, monitor referujący pracę serca podpiętego do niego pacjenta, zapikał w charakterystyczny sposób. Serce mężczyzny podjęło pracę. Logan mimowolnie odetchnął z ulgą. Wyplatał palce z dłoni żony i zaraz potem po prostu ją objął i mocno i ciasno do siebie przyciągnął. - No już… Wrócił. Spokojnie… - wymamrotał cicho, tak cicho, że słyszała go tylko Elise i być może jej matka, która stanęła tuż przy nich. Trevisano przyjrzał się kobiece z ukosa i serce pękało mu na pół widząc ten… Wodospad poczucia winy, który co i rusz spływał po jej policzkach. Żal, smutek i przytłoczenie odbijało się w jej oczach z niesamowitą intensywnością. Logan czuł, jak w gardle rośnie mu specyficzna gula. Stali tak jeszcze przed dooooobrych i dłuższych parę chwil, obserwując uważnie to samego pacjenta, to ekrany obrazujące jego siłę walki o życie. Niestety, póki co była przerażająco marna. Minęło więc trochę czasu, względnie spokojnego czasu, bo bez żadnych kolejnych „skoków” i „zatrzymań”, a ponieważ Logana coś gryzło… Coś nie dawało mu spokoju… Zdecydował, że jeśli nie teraz to nigdy. Pochylił się do żony, która stała teraz przy swojej matce i cicho szepnął do jej ucha. - Chodź ze mną na dwie minuty, co? Proszę… - skinieniem wskazał na przestrzeń poza pokojem, w którym byli. Zależało mu. Chciał i musiał ją o coś zapytać, bo… Szlag, po prostu musiał. Zakładam więc, że Elise, mniej lub bardziej chętnie, wyszła z nim z sali i dała się zaprowadzić w nieco bardziej ustronne miejsce. Na przykład do innej, tymczasowo pustej urazówki. Gdzieś, gdzie mogli w spokoju porozmawiać. Trevisano zamknął za nimi drzwi i w ewidentnym stresie i niepewności podniósł wzrok na żonę. Wsunął ręce do kieszeni spodni i niespiesznie podszedł w jej kierunku. Przygryzał od wewnątrz lewy policzek, ściągał też specyficznie brwi i… No ewidentnie coś go gryzło. Coś i czuł, że Elise wiedziała co. - Chciałabyś tego? Żeby… Żeby przestali? - zapytał cicho i był już tuż przy niej. Patrzył więc na nią z góry, gwarantowanej różnicą w ich wzroście, a na jego pysku odbijało się całe to zmartwienie, strach i niepewność, które buzowały mu i w sercu i w żołądku. - Ja… Jeśli czujesz, że tak będzie lepiej to… - zaczął, ale koniec tego zdania nie chciał mu przejść przez usta. Oczywiście, że zrobiłby to dla niej. Oczywiście, że zatrzymałby procedurę przywrócenia pracy serca i wszystko inne, ale… Po prostu nie czuł, że to był ten moment. Mimo wszystko.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Obserwowanie ojca w takim stanie łamało jej serce. Wiedziała też, że łamie to serce jej matce. A najgorsze, że łamało też jego serce… i ono już nigdy nie będzie biło tak samo. Był w kiepskim stanie od bardzo dawna, a po dzisiejszej nocy? Jeśli w ogóle ją przetrwa? Prawdopodobnie już nigdy nie wróci do formy, jakakolwiek by ona nie była. Nie wiadomo, czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek wstanie z łóżka. Może zostanie w stanie wegetatywnym? Naprawdę chcieli dla niego takiego życia? Logan mówił o małych krokach, że najpierw postarają się go uratować fizycznie, a później zajmą się częścią psychiczną, ale czy naprawdę? Obserwowała ojca z którego uchodziło życie i miała wrażenie, że tylko w ten sposób wreszcie przestałby cierpieć. Więc tak, właśnie tego chciała. Spojrzała na męża, oczy miała pełne łez i właśnie skinęła, gdy szpitalny zespół ogłosił sukces. Sukces… czy to naprawdę był sukces? Na jak długo?
Drgnęła, gdy Logan się do niej odezwał. Bez zawahania wyszła z nim z pomieszczenia i gdzieś z tyłu głowy domyślała się, o czym mógł chcieć z nią rozmawiać.
Nie myliła się.
- Uważasz, że to, co teraz robimy jest lepsze? On cierpi… nie mówię tylko o momencie, w którym chcą zmusić jego serce do pracy. Cały czas. Chciał odejść i ja wiem, że to nie powinno się tak skończyć, ale on nie chciał dłużej cierpieć, a teraz go torturujemy, bo nie chcemy go stracić. Tylko to już się stało. Nawet jeśli przeżyje dzisiejszą noc, może nawet kilka następnych dni, co będzie później? – otarła wierzchem dłoni policzki, po których znowu spłynęło kilka łez – Porozmawiam z mamą. Ona też to wie… ona też to czuje, ale boi się to powiedzieć, bo myśli że zawiodła. Gdy zrobiła dla niego wszystko. I teraz musi pozwolić mu odejść. – było to przerażające, ale naprawdę czuła, że tak powinni zrobić. Ona powinna tak zrobić… była lekarzem i uważała, że to najlepsza możliwa opcja. Spojrzała jednak na Logana, oczekując jego zdania na ten temat… bo naprawdę się z nim liczyła. Nawet jeśli twierdził, że nigdy się z nim nie zgadzała – nie było tak. I teraz bardzo zależało jej na tym, żeby to zdanie było ich wspólne.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan nie wiedział co uważa i czego nie uważa. To zresztą, jego zdaniem, nie miało żadnego znaczenia. To nie była jego decyzja, nie mogła być. To nie było nawet jego miejsce, żeby wyrażać swoje zdanie. Obserwował więc żonę w ciszy, nawet kiedy ona też już zupełnie milczała. Trwało to moment, dwa… W końcu drgnął, wsunął ręce w kieszenie spodni i przeszedł się po niewielkim pomieszczeniu. W jedną stronę, zaraz z powrotem do drzwi… Pokręcił głową, co mogło dać Debenham mylne odczucie, że się z nią nie zgadza. Nah, nic bardziej mylnego. Stanął tam, gdzie stał wcześniej i podniósł wzrok do kobiecych oczu. - Chcesz zaczekać i jak przyjdzie ten moment to po prostu pozwolić mu odejść czy… - zawiesił, bo zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia, jak Elise na to co zamierzał powiedzieć, zareaguje. Trochę ryzykował. Sporo ryzykował. Co o nim pomyśli, kiedy to powie i jeśli sama będzie przeciw? O nim, jako o człowieku i jako o lekarzu. No, ale skoro powiedział już A, należało powiedzieć też i B. - Czy chcesz mu pomóc…? - dodał w końcu, biorąc przy tym mimowolnie głębszy wdech. Od razu po, przygryzł też nerwowo policzek i zrobił krok, dwa, trzy w stronę żony. - Mogę wziąć to na siebie… - wzięcie specyficznego i mocno kontrolowanego leku i podanie go pacjentowi… Logan nie chciałby, żeby to Elise musiała za to odpowiadać. Nie chciałby, żeby sama trzymała strzykawkę z wyrokiem. To po prostu byłoby złe. Bardzo złe. - Możemy to zrobić po cichu albo oficjalnie. To już wasza decyzja. - po cichu równoznaczne było z szybciej, oficjalnie wymagało wprowadzenia procedur legalizacji podjętych decyzji. Logan nie miał pojęcia czego w tym momencie chciała doktor Trevisano. Na co była gotowa, a na co kompletnie nie. - Cokolwiek zdecydujesz… Czy chcesz ojcu pomóc, czy chcesz zaczekać… Możesz na mnie liczyć, Elise. - dodał po ledwie chwili i po prostu się do niej przysunął. Dłonią dotknął jej zaczerwienionego od płaczu, policzka, a jego spojrzenie przesycone było troską, niepokojem i smutkiem. - Wystarczy słowo. - bo był lekarzem i wiedział jak działa ludzki organizm, kiedy po prostu miał dość… Ale był też człowiekiem i zupełnie przy okazji był też jej mężem i zrobiłby dla niej i jej bliskich absolutnie wszystko.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Obserwowała go uważnie, bo ta cisza… tak, ta cisza była niepokojąca. Spodziewała się raczej czegoś w stylu „tak nie można, Elise”, więc gdy już się odezwał – odetchnęła z ulgą. Chciała go mieć po swojej stronie i jednocześnie wcale nie uważała, że nie miał prawda głosu… miał, bo byli rodziną. Liczyła po prostu, że się z nią zgodzi. Nie spodziewała się natomiast jego propozycji. Tak, było to coś, co nie przeszło jej przez myśl, ale teraz to ona pokręciła głową – Nie pozwoliłabym ci wziąć odpowiedzialności za coś takiego. – za coś, co mogłoby przekreślić całą jego karierę i przyszłość. Sam fakt, że to zaproponował… to sprawiało, że czuła coś, czego nigdy wcześniej z nikim innym nie czuła. Wiedziała, że ją kochał i że się o nią zatroszczy – w każdych okolicznościach – Ale nie… poczekam. Znaczy porozmawiam jeszcze z mamą. – i może to kobieta podejmie odpowiednią decyzję. Elise szczerze liczyła, że to zrozumie, że ich zdanie jest podobne, że nie będzie chciała przeciągać cierpienia własnego męża… domyślała się, że to trudne – cholernie trudne, ale czy nie najlepsze? A może po prostu Elise była cholerną górą lodowa, może nie miała serca? Może dlatego ta propozycja padła z jej ust? Miała nadzieję, że nie.
Póki co jednak przylgnęła do męża. Objęła do w pasie i przytuliła się, a zamknięcie w męskich ramionach jak zawsze pomagało. Jej ulubione miejsce na całym świecie. Gdyby mogła? Zostałaby tak do końca świata. Niestety… musieli wracać do rzeczywistości. Musnęła policzek męża – Pójdę z nią porozmawiać – rzuciła krótko i faktycznie, gdy wrócili do sali na izbie, którą zajmował doktor Debenham – wzięła matkę na stronę. Nie było dane im jednak długo rozmawiać. Aparatura znowu wydała z siebie niepokojący dźwięk, znowu się zrobiło zamieszanie… Elise, zrób coś. Te słowa sprawiły, że przejęła kontrolę.
Warknęła na rezydentkę, która podjęła się masażu serca, kazała jej się odsunąć i przejęła pacjenta. Podjęła się masażu, ale gdy mężczyzna nie zareagował po kilku uciśnięciach – podniosła ręce w geście poddania się i zdecydowała o zaprzestaniu dalszej akcji reanimacyjnej. Prawdopodobnie inny lekarz by ją kontynuował… Elise jednak tego nie chciała. Łzy znowu zaszły jej łzami, czuła gulę w gardle, gdy podawała czas zgonu i wyłączyła tą całą pieprzoną pikającą maszynerię. Aż się trzęsła z nerwów, bo chociaż wiedziała, że zrobiła dobrze… i tak złamało jej to serce na tysiąc małych kawałków.
- Przygotujcie dokumenty, wszystko podpiszę, ale teraz muszę wyjść – bo cóż… musiała, po prostu musiała. Wyszła na szpitalną klatkę schodową, z której nikt nigdy nie korzystał i która zapewniała minimum prywatności. Wiedziała, że dźwięk otwieranych za nią drzwi do Logan, to musiał być on. Momentalnie do niego przylgnęła i rozpłakała się jak dziecko.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mocniejszy grymas przemknął przez męski pysk, pozostawiając po sobie głęboką zmarszczkę między ściągniętymi brwiami Trevisano i wyraźnie napiętą szczękę. Nie, nie był zły. Był… Wewnętrznie niezachwycony tym, co usłyszał. Tym, że Debenham nie pozwoliłaby mu wziąć odpowiedzialności… Nie tak rozumiał małżeństwo. Nie tak rozumiał relację, którą mieli. Ona mogła ryzykować dla niego, ale on nie mógł dla niej? To oczywiście nie był dobry moment, ani w kontekście czasu, ani miejsca, ale kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości - jeszcze do tego wrócą. Póki co, pozwolił sobie i żonie na ten moment zupełnej bliskości, instynktownie próbując w ciągu tych raptem kilku chwil przekazać jej tyle swojej wewnętrznej siły, ile tylko miał i mógł. Nie liczył na cud, wiedział dobrze, że cokolwiek się dzisiaj wydarzy - Elise bardzo to przeżyje. Z tą myślą odbijającą mu się w głowie echem, wrócił z żoną do sali jej ojca. Nie przeszkadzał w jej rozmowie z panią Debenham, ale gdy tylko aparatura medyczna zaczęła wyć na alarm - poczuł, że jemu samemu serce staje w poprzek. To nie była dla niego normalna reakcja na tego rodzaju zjawisko. Zawsze, naprawdę zawsze, niezależnie od tego jak bardzo blisko był związany z pacjentem, zachowywał w takich sytuacjach zimną krew i trzeźwy umysł. Tym razem na moment zamarł. Wtedy do akcji wkroczyła Elise i… I wszystko wydarzyło się, jakby w dwie pieprzone chwile… Za szybko, zbyt nagle, zbyt… - Boże… - szepnął tak cicho, że prawdopodobnie mógł to usłyszeć tylko on sam jedyny na świecie. Zrobił krok do tyłu, wpatrując się w zmarłego teścia i czuł przedziwne mrowienie gdzieś na karku, barkach i ramionach. Niby był na to w jakiś sposób przygotowany, tak? A przynajmniej powinien być, tak sobie to wmawiał, ale prawda jest taka, że kiedy już TO się wydarzyło… Żadne przygotowanie nie miało najmniejszego znaczenia. Było ułudą, pieprzonym oszustwem. Doktor Trevisano wyszła, a jej mąż natychmiast za nią spojrzał. Wiedział dlaczego i po co… Zanim jednak ruszył jej śladem, najpierw jeszcze podszedł do pani Debenham. Zrozpaczonej, w szoku, niedowierzającej w to co się stało i że tak to się skończyło. - Strasznie mi przykro… Okrutnie… Ja… - on? Nie miał pojęcia o pocieszaniu, bo nigdy tego nie robił, nawet wobec swoich pacjentów lub rodzin swoich pacjentów, ale tym razem zależało mu na tym, żeby jednak COŚ powiedzieć. Coś dobrego. Coś co sprawi, że serce tej biednej kobiety będzie bolało chociaż o jedną milionową tonu mniej. - Sprawdzę co z Elise. Przepraszam… Zaraz do pani wrócimy. - to, go teraz uderzyło to… A zresztą, może nawet o tym wspomni, jak już się wszyscy trochę uspokoją. Póki co, zrobił jak powiedział - poszedł śladem żony i szybko też ją znalazł. Ona wpadła w jego łapska, a on natychmiast mocno i ciasno ją do siebie zagarnął. Nie odzywał się, nic, a nic kompletnie. Czuł, że w ciągu najbliższych stu chwil, żadne słowa nie będą miały żadnego znaczenia. Dlatego trwał, po prostu trwał przy żonie, nie wypuszczając jej ze swoich ramion nawet na pół chwili i nawet na centymetr. Dawał jej czas na wylanie tylu łez, ile tylko była w stanie teraz wyprodukować. Minęło więc trochę czasu, zanim Logan oderwał pysk od czubka kobiecej głowy i cofnął go na tyle tylko, żeby móc spojrzeć w kobiece, mocno zapłakane ślepia. W jego spojrzeniu znów odbijała się najczystsza forma troski i żalu, smutku i niedowierzania, jakie kiedykolwiek odczuwał. - Już… Już po wszystkim. Już nie cierpi. - wyszeptał to, o czym ciemnowłosa oczywiście doskonale wiedziała, ale… No mówienie takich oczywistości było chyba częścią dbania o siebie nawzajem w tak trudnych momentach, jak ten teraz. - Zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Każda kolejna minuta reanimacji sprawiłaby mu tylko więcej bólu. Wiesz o tym… Wiesz o tym lepiej niż ja. - dlatego przerwała ratunek i pozwoliła ojcu odejść w to oby spokojniejsze i pozbawione bólu miejsce. Logan pochylił znów pysk i przycisnął swoje wargi do damskiego czoła. - Wiem, że trudno w to teraz uwierzyć, ale… Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. A to uczucie… - złamanego serca. - Może nigdy nie minie, ale straci na mocy. Potrzeba czasu i tylu łez, ile tylko będziesz mogła wylać. - domamrotał cicho, a ostatnim czego chciał dla żony to to, żeby blokowała w sobie jakiekolwiek trudne emocje. To była droga donikąd. Wiedział to… Przynajmniej w teorii.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wiedziała, że to, co zrobiło było prawidłowe, odpowiednie… zrobiła dokładnie to, co zrobić powinna. Sama. Nie chciała, żeby ta odpowiedzialność spoczywała na innym lekarzu, a jeszcze bardziej nie chciała, żeby ta odpowiedzialność spadła na Logana. Przejęła resuscytację tylko po to, żeby móc ją przerwać, żeby to była jej… odpowiedzialność. Ale to było trudne. Cholernie trudne. Dlatego właśnie się rozpadła. Dlatego właśnie wpadła w histerię, gdy tylko znalazła się w bezpiecznym ramionach Logana. Tak nie powinien zachowywać się lekarz, śmierć nie powinna tak na nią działać… ale w tym momencie nie była lekarzem, była córką. Dziewczyną, która zawdzięczała Debenhamom wszystko, co miała. Zawdzięczała im życie. Logan miał rację. Wiedziała to i rozumiała. Po prostu musiało to także dotrzeć do serca.
- Wiem… wiem to wszystko. Po prostu… – pociągnęła nosem, odsunęła się od Logana i usiadła na jednym z chłodnych schodków, otarła policzki i spojrzała na męża – W takich momentach zastanawiam się, gdzie bym dzisiaj była, gdyby nie on. Nie mieszkałabym w Lorne, nie byłam lekarzem… pewnie pracowałabym w supermarkecie, mój były mąż byłby alkoholem z tendencją do agresji i wyrokiem na koncie. Byłabym nikim. – wzruszyła lekko ramionami i jeszcze raz otarła policzki – Wiem, że zrobiłam dobrze. On nie chciał dłużej cierpieć… i to musiałam być ja, byłam mu to winna. Potrzebuję chwili lub dwóch. – żeby się ogarnąć, po prostu – Wrócisz do niej? Proszę. Nie chcę żeby była sama, a ja sobie poradzę… zaraz do was wrócę. – to jej matka nie przywykła do samotności, szczególnie w ostatnich latach. Jeśli ktoś miał to źle znieść to właśnie ona – Nie ma nikogo oprócz nas. – byli rodziną, jej jedyną rodziną. Wyciągnęła dłoń do męża, a kiedy zacisnął palce na niej uśmiechnęła się z wdzięcznością – Kocham cię, Trevisano. Dziękuję, że tu ze mną jesteś. – w szpitalu, w życiu… że nie musiała tego wszystkiego robić sama. Bo nawet jeśli coś robiła to miała jego po swojej stronie i to było najważniejsze.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie chciał myśleć, tak jak Elise. Nie chciał myśleć, że tak właśnie wyglądałoby jej życie, gdyby w porę nie trafiła pod opiekę państwa Debenham. To nie były realia, których życzył komukolwiek. To nie były realia, na które zasługiwała. Nie po tym, co przeszła jako dziecko. Pokręcił krótko, ale stanowczo głową, nie tyle co nie zgadzając się z żoną, a bardziej próbując wyrzucić ten dramatyczny obrazek „co byłoby gdyby…” ze swoich myśli. Bez wahania zamknął kobiecą dłoń w swojej własnej i wymownie mruknął, kiedy usłyszał słowo „dziękuję”. - Nigdy więcej nie dziękuj mi za coś takiego. Jestem twoim mężem, to mój obowiązek troszczyć się o ciebie. - i być przy niej w każdej jednej, nawet najtrudniejszej sytuacji, bez względu na wszystko, zawsze. To była jedna z nich, jedna z takich okazji i Logan nie wyobrażał sobie, że mogłoby go tu dzisiaj zabraknąć. - Daj sobie czas, nie spiesz się. Zaopiekuję się twoją mamą. - dodał po chwili i wyciągnął pysk do damskiego policzka. Odbił tam swoje wargi, a potem podniósł tyłek ze schodka, na którym siedzieli. Wstał i pochylił się do żony jeszcze po to, żeby lekkim ruchem dłoni otrzeć z jej policzków ślady po strumieniu łez. - Tak sobie myślę… Może zabierzmy ją dzisiaj do nas, co? - jej mamę. Żeby nie musiała wracać do pustego domu, co wobec świadomości tego, co stało się z człowiekiem, którego kochała, było podwójnie trudne. Zanim jednak Elise cokolwiek mu na to odpowiedziała, Trevisano pokręcił głową i… - Pomyśl o tym i porozmawiamy za chwilę. - na razie… To wszystko było tak świeże, że Logan nie wiedział czy pani Debenham w ogóle da się wyciągnąć ze szpitala. Ostatnie więc spojrzenie na żonę i faktycznie wrócił do tej mniej ustronnej części szpitala. Odnalazł swoją teściową i nie pytając ją o pozwolenie, po prostu ją przytulił. No… Po przyjacielsku. Tak jak syn przytula matkę. Jej zmarłym mężem, w tym czasie, już zajmowała się obsługa szpitala. Musieli go przygotować do… Wiadomo. Kolejnych kroków i tak dalej. Wtem podeszła do nich jakaś młoda kobieta, Trevisano nieszczególnie kojarzył ją ze szpitala, ale kontrolnie zerknął na identyfikator wiszący na jej szyi i zrozumiał, że była nowa. - Gdzie podpisać? - formularz z orzeczeniem zgonu, który powinien podpisać lekarz orzekający zgon. To nie był, co prawda, Logan, ale… Wziął długopis do ręki. Kątem oka jednak dostrzegł zmierzającą w ich stronę Elise… Zatrzymał więc rękę nad dokumentem i spojrzał na nią z wyraźną niepewnością. - Potrzebują twojej parafki tu… - pytanie tylko czy pozbierała się na tyle, żeby to zrobić?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ