Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Dziewczyna była naprawdę zazdrosna dziewczyna i potrafiła zrobić mu z głowy sieczkę z byle powodu. W życiu by tego na głos nie powiedział, co to, to nie, chociaż już z nią kilka razy w ciągu ostatnich lat na ten temat rozmawiał. Nie mogła być zazdrosna o wszystko i wszystkich wokół niego, dajcie żyć ludzie; niby się z nim zgadzała.. ale i tak wolał nie ryzykować. Zwłaszcza teraz, kiedy byli na dwóch różnych końcach świata i rozjechali się w całkiem spiętych i niezbyt przyjemnych warunkach. Czy powiedziałby, ze „była ważna”..? Cóż… powiedziałby, ze byli ze sobą już kilka lat. Czas leciał do przodu idiotycznie szybko.
-Dokladnie tak. Niby tez fajnie, wygodnie i w ogóle.. ale brakuje tego uroku? I fizyczności..- nie, nie był ani trochę przekonany, czy takie słowo istnieje, ale definitywnie chodziło mu o używanie mięśni przy sznurkach i szmatach, czego nie można było powiedzieć o jachcie. Może to było w jakimś mniejszym stopniu Freudowskie przejęzyczenie, głodnemu chleb na myśli, a rozmawiało mu się z nią bardzo dobrze i nie miałby nic przeciwko, żeby poznać ja bliżej..? Może. Wolał się nad tym zbyt głęboko nie zastanawiać, upijając łyk swojej kawy, licząc na to, ze skutecznie go rozbudzi.
-O? Bobry widzialem, ale to drugie muszę sobie zapisać.- parsknął krótko, przesuwając dłonie do swojego notesiku i.. grzecznie czekając aż skończy rysować. Oparł tylko opuszki palców na górnej krawędzi, cierpliwie czekając, a kiedy skończyła i podniosła na niego spojrzenie, odpowiedział również uśmiechem, na moment zapominając, ze miał zabrać notesik, zapisac film.. -Przygotowalas ich do najazdu profesjonalnie.- skomentował pogodnie jej twórczość, chociaż nie opuścił spojrzenia z jej oczu w dół, na rysunek. Widział przecież jak powstawał, nie? Totalnie nie musiał zerkać raz jeszcze i to wcale nie tak, ze oczy jego nowej znajomej znacznie bardziej przyciągały jego spojrzenie. Ani trochę.
Nie, nie spodziewał sie, ze również podniesie garde i właściwie rozbawiło go to bardziej, niż mógłby przypuszczać. Może to kawa zaczynała działać i humorek mu sie poprawiał, a może po prostu miło było spotkać kogoś, z kim tak naturalnie sie wymieniało zdaniami i żarcikami. Zdecydowanie sie cieszył, ze do niego podeszła.. przyjął do wiadomości, żeby nie próbować sparingów z kangurem, jeśli jakiegoś spotka i.. przechylił pytająco głowę, na przytyk o szczurach? Niby rozumiał, ze to taki mały przytyk, zdradzał ja ton i rozbawienie w głosie i oczach, ale chwile zajęło mu, zanim skleił co sam przed momentem powiedział.
-Ah.- rzucił, kiedy uderzyła go realizacja i sam sie lekko zaśmiał, wzruszając ramionami. -Pewnie, to tez potomkowie szczurów-wikingów. Wielkości grubego kota, zawsze gotowe do walki, zdecydowanie.- a mówią, ze to w Australii są najgroźniejsze zwierzęta, Hm? Nie, nie. Najgroźniejsze były w… wyraźnie w wyobraźni, bo nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział szczura w domowych okolicach. Zbyt czyste miasta, definitywnie.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Czy nie powinno być tak, że w związkach ta druga osoba była ważna już z samej definicji? Nie o to czasem chodziło, aby wśród wielu innych ludzi wybrać właśnie tę jedną jednostkę, której chciało się poświęcać swój czas w szczególności i dzielić nią aspektami życia, których nie dzieliło się z przyjaciółmi, rodziną czy kimkolwiek innym? Osobę, której chciało się przyznać szczególne miejsce w generalnej hierarchii otaczających osób? Nigdy nie przyznałaby się do bycia romantyczką (bo nie chciałaby wyjść na fujarę, wiadomo), ale mniej więcej tak to widziała – mimo że sama nigdy tak naprawdę nie była w żadnym prawdziwym związku. Uważała jednak, że jeśli coś się komuś obiecało, to dane słowo było w tym przypadku istotne – jak obiecanie komuś, że będzie właśnie tą jedną szczególną osobą i może nawet, że się go kochało, tak na przykład. A jeśli zmieniło się zdanie – bo podobno tylko krowa go nie zmieniała – to uczciwie było o tym powiedzieć.
Zresztą, w jej przypadku sprawa tak czy siak była prosta. Związki były czymś, w co nie pakowała się z butami. Po prostu nie i już. To była kwestia obietnicy, którą złożyła samą sobie. Nawet jeśli facet uśmiechał się do niej najładniejszym z uśmiechów świata, uwielbiał słodycze, odbijał jej humor, jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie i najwidoczniej był fanem żeglarstwa…
- Dokładnie! – przyznała mu rację całkiem entuzjastycznie, ani przez moment nie mając zamiaru czepiać się używanych przez niego słówek. Był obcokrajowcem, prawda? Mogła sobie śmieszkować z wikingów i innych rzeczy związanych z kulturą, ale naśmiewanie się z jego angielskiego uważałaby nie na miejscu, zwłaszcza że zrozumiała, co miał na myśli (odganiając od siebie przy okazji niewybredne skojarzenia o fizyczności na jachcie czy innej żaglówce – a sio!). - Nie ma nic lepszego od wiatru we włosach, kropli wody na policzkach i tego uczucia, że każde pociągnięcie żagla i ruszenie sterem ma wpływ na dosłownie wszystko – dopowiedziała pogodnie i jak najbardziej szczerze. Naprawdę uwielbiała być na falach, halsować pod wiatr a nawet jak kretynka wybierać żagle zbyt mocno tylko po to, aby przy mocniejszym wietrze przechylić burtę praktycznie do tafli wody i balansować na krawędzi pomiędzy utrzymaniem równowagi a przewróceniem swojej radosnej łupiny masztem prosto w fale.
Przez moment miała zresztą wrażenie, że runęła prosto w morze, gdy nie tylko odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech ale też podtrzymał spojrzenie. Swiat jakby zadrżał. Idiotyczne uczucie, którego ani trochę się nie spodziewała. Serce przeskoczyło nad kilkoma uderzeniami, wypadając z rytmu, myśli umilkły gwałtownie. Nie wiedziała, jak długo wpatrywała się w jego oczy – to mogły być godziny, całe lata, a może tylko sekundy, zanim udało jej się przywołać do rzeczywistości. Opanuj się, Billie, to przecież tylko klient, nie pierwszy i nie ostatni przystojny facet, jakiemu zrobiłaś kawę. Spuściła w końcu wzrok i podsunęła notesik w jego stronę, dopiero teraz dostrzegając, że dotykał go palcami najwidoczniej już od jakiegoś czasu.
Co tu się działo, do cholery?!
- Szczury-wikingi, no tak – odpowiedziała mu po tym, jak zareagowała śmiechem na jego krótką historyjkę. Może powinna się już spodziewać tego, że z łatwością będzie podłapywał jej opowieści i dodawał do nich szczyptę czegoś od siebie? - Mam nadzieję, że nie przywiozłeś ich na swoim… Orlongomonbo… Tak to szlo? – zapytała z lekkim rozbawieniem, posyłając w jego stronę jeszcze szerszy uśmiech. Naśmiewanie się z jego angielskiego uznawała za nie do końca w porządku. Ale naśmiewanie się z własnego pseudo-norweskiego? Jak najbardziej akceptowalne! - Jeszcze zjedzą nam wszystkie pająki-giganty i jak będziemy zachęcać turystów do przyjazdu? - parsknęła, a chwilę później zerknęła w stronę baru. - Chyba powinnam… No wiesz… - skinęła też głową w tamtą stronę, dając mu znać, że kufle się same nie umyją, a potem nie napełnią, po czym podniosła się z miejsca. - Jakbyś jeszcze czegoś potrzebował, to wiesz, gdzie mnie znaleźć – dodała pogodnie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Uśmiechał się do niej ładnie, bo.. tak po prostu czuł się w całej tej wymianie bardzo swobodnie? Lekko, prosto i przyjemnie, nawet nie musiał się specjalnie zastanawiać co miał następne powiedzieć, czy zachodzić w głowę jak się normalni ludzie socjalizowali w tym kraju. Wychował się w warunkach idealnych dla introwertyków.. Ba! Był prawie pewny, że kiedyś słyszał szwedzkie słówko na wymuszoną socjalizację i to był bardzo negatywny rzeczownik, trochę wyzwisko. Zwykle nikt nikomu nie wchodził w drogę, a na wymienieniu krótkich uprzejmości się kończyło; ciężko było rzeczywiście się z kimś zapoznać, ale hey, dla chcącego naprawdę nic trudnego, prawda? Wiedział, że na pewno skorzysta i będzie przychodził do tego baru częściej, żeby móc poprzeszkadzać trochę nowej znajomej... Wydawała się nie mieć nic przeciwko, nawet nie przeszło mu przez myśl, że mógłby się narzucać? To ona się do niego dosiadła, nie zatrzymywał ją i raczej nie był nachalny z natury..
- Tak! I prawie wywracanie żaglówki do góry nogami. - prychnął krótko, od razu przypominając sobie reakcję jego pasażerki, kiedy postanowił tak się bawić.. A która nigdy więcej nie wsiadła z nim do jednej żaglówki. Ups, chyba to nie była rozrywka dla każdego? Mógł to zdecydowanie szanować, życie byłoby nudne, gdyby każdy lubił dokładnie to samo.. Ale z drugiej strony było coś super przyjemnego w spotkaniu kogoś, kto wydawał się lubić podobne rzeczy? Szastanie żaglami, głupie filmy i debaty na temat wszystkiego i niczego. Lubił ją..
Mimo, że dopiero ją poznał i naprawdę nie powinien. Patrzeć na nią tak, jak patrzył, uśmiechać się tak, jak się uśmiechał i pochylać się do niej nieco bardziej, niż w rozmowie pochylałby się do nieznajomego człowieka. Niezaprzeczalna chemia? Prawdopodobnie śmieszna sprawa, nie mógł sobie przypomnieć ostatniego razu, kiedy naprawdę nie chciał kończyć z kimś rozmowy; jakkolwiek źle by to o nim nie świadczyło, w końcu przeszkadzał jej w pracy..
Roześmiał się lekko, gdy próbowała powtórzyć określenie na Langskip, chociaż śmiał się bardziej do niej, niż z niej. Hey, jeszcze pamiętał swoją pierwszą, dość traumatyczną styczność ze swoim teraz już drugim (pierwszym?) językiem; kiedy on i jego mama zostali wrzuceni na głęboką wodę. Podobno najlepszy sposób uczenia się obcego języka, prawda? Dali radę.
- Ormen Lange. Jedynym szczurem przywiezionym na wasz ląd, jest mój młodszy brat.[/b] - prychnął, pozwalając sobie na przytyk wobec swojego ulubionego obiektu, wobec którego kierował wszelkie przytyki... Rękę i nogę by za niego oddał, ale to nie zmieniało faktu, że tak na co dzień jechali po sobie wzajemnie jak na braci przystało. Typowo.
- I tak już zabrałem ci wystarczająco wiele czasu... Jak masz właściwie na imię? Jestem Gustav. - zdał sobie sprawę z tego, że albo przespał tą informację, albo nie załapał, albo po prostu jak skończony cham i prostak nawet się nie przedstawił nowej koleżance.. Więc też się podniósł z miejsca, żeby podać jej dłoń.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie przeszkadzał jej. Wprawdzie dosiadanie się do stolików klientów, w szczególności tych, którzy zawitali do Moonlight po raz pierwszy, nie należało do jej zwyczajów i wprawdzie nie powinna porzucać tak po prostu baru o tej porze, kiedy oprócz niej z załogi był jedynie kucharz kręcący się po zapleczu, robiąc rzeczy, które kucharze robią wtedy, kiedy nikt nie patrzy i nie zawraca im za bardzo głowy (cokolwiek mogło to być – Billie nawet nie chciała wiedzieć), ale nie, zdecydowanie nie czuła, że jej w czymkolwiek przeszkadzał. Ruch był niewielki, a grono klientów stanowili stali bywalcy, którzy na pewno znaleźliby ją, gdyby tylko mieli potrzebę coś zamówić – nie chowała się przecież w żadnym ciemnym zakamarku. Ot, znalazła chwilę wolnego czasu pomiędzy jednym zamówieniem a kolejnym, które nie wiadomo nawet kiedy miało się pojawić, więc wykorzystywała ją, jak uważała na stosowne. I najwidoczniej nie widziała niczego niestosownego w tym, aby prowadzić tak beztroską konwersację z kimś, kto wpadł tu po raz pierwszy, najprawdopodobniej chcąc tylko i wyłącznie wypić kawę, nic poza tym.
Wpadł jej w oko, odkąd tylko wszedł do baru. Stąd ten uśmiech tak szczególnie sympatyczny na powitanie, stąd darmowe ciastko… Nie sądziła jednak, że tak przyjemnie będzie jej się z nim rozmawiać. Że lubił idiotyczne filmy, duże przechyły i że w jego aurze będzie coś dziwnie łagodnego i bardzo przyciągającego… Co totalnie powinna zignorować ze względu na wszystko i każdą rzecz pomiędzy wszystkim.
Wiedziała, że nie powinna przeciągać takich chwil i robić durnych rzeczy. Nie w miejscu pracy, nie z zajętym mężczyzną (z czego ta druga rzecz stanowila dla niej większy problem, powiedzmy sobie szczerze). Dlatego przerwała kontakt wzrokowy, mimo że jego oczy miały naprawdę ładny odcień błękitu. I to nie tak, że chciała się wycofywać ani kończyć tę przyjemną pogawędkę. Mogłaby go przecież zapytać jak gdyby nigdy nic o wiele rzeczy – o inne filmy, które lubił, jak długo żeglował, na jakich rodzajach żaglówek pływał, czy chciałby wpadać rozmawiać z nią częściej… Okej, ze względu na te ostatnią myśl zdecydowanie powinna się zamknąć i wycofać na strategicznie upatrzoną pozycję.
- Tym razem zapamiętam – zapewniła, chociaż najprawdopodobniej miała nie zapamiętać tych dwóch prostych norweskich słowek, bo… Głupia sprawa, w głowie miała nagle suchą gąbkę. - Młodsi bracia to prawdziwe wrzody, wiem coś o tym – dodała po chwili z rozbawieniem. - Nie podpowiem ci, że trzeba było go wyrzucić za burtę, kiedy miałeś okazję… Bo to rzecz, którą podpowiedziałabym tylko mojemu starszemu bratu o naszym młodszym bracie i nie pozwoliłabym na to nikomu innemu – wyjaśniła, po czym parsknęła cicho i pokręciła głowa, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że to wcale nie było ani trochę zabawne. Tak, posiadanie rodzeństwa rządziło się szczególnymi prawami. Mówiła o Luke’u i Tomie wiele rzeczy – do nich zresztą jeszcze więcej. Wiedziała, że oni też nie szczędzili opinii na jej temat. Ale co w rodzinie, to w rodzinie. Broniłaby ich jak lwica, gdyby ktokolwiek inny powiedział o nich choćby pół złego słowa.
Nie była przygotowana na to, że jej nowy ulubiony klient nagle postanowi wstać z miejsca ani tym bardziej, że będzie musiała aż tak bardzo zadrzeć głowę do góry. - Wow, jesteś naprawdę wysoki – wyrwało jej się odrobinę wbrew jej woli. Jasne, zorientowała się, że był wysoki już kiedy wszedł do środka i gdy zamawiał kawę przy barze, ale kiedy stała naprzeciwko niego, to stawało się znacznie bardziej oczywiste. Pokręciła głową i uścisnęła jego dłoń. - Miło cię poznać, Gustav. Jeśli będziesz chciał porozmawiać o dobrych filmach albo pożeglować na prawdziwej łodzi, pytaj o Billie – przedstawiła się w końcu i tradycyjnie, nic nie mogło być do końca proste. Posłała mu jeszcze jeden uśmiech, zanim wycofała swoją dłoń i sama również wróciła do baru. Przecież niby za to jej tu płacili, nie?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Wiedział, że będzie tu przychodził częściej.. W ramach porannej pracy raczej na pewno, mimo że to nie była kawiarnia? Albo tej wieczornej, kiedy będzie mu już wszystko jedno, czy jego studenci go słyszą, nie słyszą, i czy w ogóle mógł się w tym wszystkim skupić. Znajdzie sobie jakąś wymówkę na pewno, był w tym w gruncie rzeczy całkiem niezły.
-W pełni zrozumiałe. - przyznał, gorliwie kiwając głową. Oczywiście, że tylko on mógł zaczepiać swojego smarkatego braciszka, konkurować z nim w idiotycznych kwestiach i wspinać się na wyżyny kreatywności, jeśli chodziło o przytyki i przezywanie.. Na co zwykle obrywał od swoich rodziców, oczywiście, w końcu był już od dawna dorosłym facetem, a jego brat był dosłownie pół życia młodszy. UPS życie, to w ogóle nie miało na nic wpływu! Miał prawa starszego brata, a Mat był nadal dzieciakiem, którego trzeba było trochę zatemperować.. -Przynajmniej masz starszego brata, jest z kim konspirować. - mógł sobie wyobrazić, że to było całkiem przyjemne mieć jeszcze kogoś, żeby trochę podręczyć najmłodsze.. nie? W końcu najmłodszy gówniarz w rodzinie i tak był zwykle idiotycznie rozpieszczanym pupilkiem, według wszelkich stereotypowych standardów; trzeba go było kontrolować, żeby nie uderzyła sodówa do głowy, proste.
Parsknął lekko na jej bardzo szczery komentarz i puścił jej oko, rzucając krótkie "en ekte vikingr!" które miało być żarcikiem oczywiście. Nawet jeśli geny działały w całkiem zaskakujący sposób, jego wikingowe korzenie pod znakiem zapytania na pewno były tak rozcieńczone, że swojego wzrostu nie mógł im przypisać. Tak, jego ojciec był wysoki i podobno dziadek i poprzedni mężczyźni w tej linii, więc.. To był chyba dominujący gen, a z byciem "prawdziwym wikingiem", jak sam powiedział, nie miało to wiele wspólnego.
Podziękował jej raz jeszcze, kiedy zaproponowała mu rozmowę na przyszłość i chyba nawet wspólny wypad na wielką wodę? Zanim podekscytował się za bardzo na wizję żeglowania w nowej okolicy, postanowił sobie wbić do pustego łba jej imię, które na szczęście było dość specyficzne. Billie. Pasowało. Zapamięta.
Resztę tego poranka spędził na pracy, na którą w cale nie miał ochoty.. Ale przynajmniej miał ciastko na osłodę tej goryczy, hm? Liczą się małe rzeczy.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Jasnowłosy, wow, naprawdę wysoki wiking bardzo szybko został jej ulubionym klientem. Jeśli miałaby być całkowicie szczera nie tylko przed innymi ale tez przed samą sobą, był jej ulubionym klientem jeszcze zanim opuścił Moonlight po swojej pierwszej zamówionej kawie i promocyjnym ciastku. Nie przeszkadzała mu już wtedy dłużej i usilnie próbowała udawać, że jest bardzo mocno skupiona na wykonywaniu swojej pracy, mimo że – głupia sprawa – jej wzrok zdawał się sam uciekać w jego stronę, gdy tylko pomiędzy klientami powstała luka, przez którą mogła na niego zerknąć. Zauważyła, że lubił przychodzić tu rano, zamawiać kawę i ciastko (wybierała mu najbardziej okazały kawałek), a potem przesiadywać przy swoim laptopie, najwidoczniej pracując. Podziwiała, że potrafił skupić się w takim miejscu na pracy. Jej samej było momentami ciężko, a przecież była tu barmanką. Lubiła te wizyty. Lubiła żarty i fakty o nim przemycane pomiędzy zdaniami, z których zupełnie odruchowo składała w głowie bardziej dokładny obraz tego, kim Gustav był jako człowiek – kiedy oczywiście nie wyruszał na statku wikingów na podbój dalekich krain ze swoim młodszym bratem w roli pierwszego… majtka. Nagle dziwnym trafem okazywało się, że poranne zmiany nie były do końca takie złe i zaczęła na nie spoglądać znacznie łaskawszym okiem. Nawet jeśli Gustav nie zawsze się pojawiał. Nie uznawała za stosowne pytać go, kiedy planuje swoje wizyty. To byłoby cholernie dziwne – nie musiał planować swoich wizyt w barze ani tym bardziej spowiadać się z tego barmance, a poza tym gdzieś w tle nadal istniała jego dziewczyna, o której Billie nie pozwalała sobie mimo wszystko zapomnieć. Zajęty facet to nietykalny facet – w przeciwnym wypadku już dawno dałaby mu swój numer telefonu i spróbowała swoich sił w trafieniu do jego serca kawałkiem szarlotki własnej roboty.
Te poranki i wczesne popołudnia, kiedy jednak nie przychodził, dłużyły jej się jednak dokładnie tak jak wcześniej, a kiedy się kończyły, czuła się bardziej zmęczona niż po całej nocy z pełną salą, gdy nie wiedziała, w co ręce włożyć. Po wyjściu z baru zatrzymała się jeszcze na moment na ławeczce przed wejściem, żeby zapalić ostatniego papierosa po wysiłku (w gruncie rzeczy paliła tylko od wielkiego dzwonu albo towarzysko podczas imprez)… I wtedy zobaczyła go na horyzoncie, zmierzającego najwidoczniej (być może?) w stronę Moonlight. Akurat kiedy ona skończyła zmianę, hm? - Hej, zdobywco dalekich lądów – przywitała się z nim grzecznie, posyłając w jego stronę pogodny uśmiech.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Różnica czasu pomiędzy jego ludźmi w Norwegii, a nimi na kontynencie kangurów, była na tyle duża, że rzeczywiście ciężko mu było znaleźć odpowiedni moment. Już kiedy się przenosili zaznaczył, że może być trochę niedostępny, jesli chodzi o możliwość calli, ale na wiadomości postara się odpowiedzieć tak szybko, jek to możliwe. I tak wolał wiadomości zazwyczaj? Odpisywał kiedy mógł i było spoko.. Czasami jednak wolał się zdzwonić, jeśli przypadek był ciężki i nie chciało mu się wymieniać wiadomościami w tę i z powrotem. To, że siedział w barze, popijając tajemniczy płyn z kubka, chyba nie powinno nikogo martwić, nie? No, totalnie.. Dobrze, że nie był nikim specjalnie ważnym, bo to by mogło nei przejść.
Tak czy siak, przychodził do Moonlight, nie zjadował sobie jakąś kawiarnię, bo... Tak, jego ulubiona barmanka pracowała w Moonlight. Bardzo łatwo wskoczyła na pozycję ulubionego towarzysza do rozmowy, żarcików i abstrakcyjnych dyskusji; ani trochę nie miał nic przeciwko i trochę żałował, że nie wymienił się z nią tymi numerami, kiedy miał do tego możliwość, na samym początku ich znajomości. Gdyby zapytał teraz, pewnie wyszedłby trochę na creepa, nie? Nie lubił uchodzić za creepa. Lubił ją, lubił spędzać z nią czas i ignorować pracę w jej towarzystwie i definitywnie nie chciał, żeby posądzała go o bycie kijowym facetem. Ba! Całkiem chciał, żeby myślała o nim jak najbardziej pozytywnie się dało, ok? Zwykle wcale mu na tym nie zależało, ale jakoś tak.. Nie zagłębiajmy się w to.
- Heey. - uśmiechnął się szczerze już w momencie, w którym tylko ją rozpoznał na tej ławeczce. Jego żołądek zrobił flipa, śmieszne motylki podniosły się do lotu, co jak zwykle całkiem go bawiło. - Wchodzisz, czy wychodzisz? - zagadnął zaraz, zatrzymując się krok od niej i przyglądając jej ciekawie. Nie, nie palił nawet towarzysko, głównie dlatego, że.. Jakoś tak, dorastając i w dorosłym życiu, nie miał przy sobie osób, które by paliły? Możliwe, że Norwegowie potrafili zmotywować swoich młodych do zdrowego trybu życia, tak jak potrafili zmotywować ich do aktywności, hm. Ne miał nic przeciwko, tak czy siak, ale pewnie gdyby akurat nie paliła, po prostu by się do niej przysiadł, zamiast stać kawałek obok.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Chyba nie miała do tej pory okazji, żeby zapytać go, czym tak właściwie się zajmował, kiedy wpatrywał się w ekran swojego laptopa, a nie uprzejmie odpowiadał na jej zaczepki i zagadywanie. Była barmanką już od jakiegoś czasu, wyczuwała, gdzie leżała granica, której nie wypadało jej przekraczać. Nawet jeśli ludzie czasami przychodzili do jej lady z chęcią wyrzucenia z siebie opowieści bardziej szczerych niż przed księdzem w konfesjonale, wiedziała, żeby pytać ich tylko o to, o czym w gruncie rzeczy sami chcieliby opowiedzieć. Nie błądzić, nie ciągnąć za mocno za język i nie pchać się z buciorami tam, gdzie nie była zapraszana. Dlatego skoro Gustav tego tematu przy niej nie poruszył i nie uchylił dla niej małej furtki, nie wyciągała tego z niego na siłę, nawet jeśli nie sądziła, że mogło to być jakąś wielką tajemnicą. No chyba że w rzeczywistości był Rządowym Szpiegiem i bardzo dobrze się z tym ukrywał… Hej, różne rzeczy się zdarzają! Zresztą, miał wiele innych ciekawych rzeczy do powiedzenia tak czy siak.
Rozpromienienie się na jego widok było dla niej czymś naturalnym i nie próbowała z tym walczyć. Optymistycznie zakładała, że nie uzna jej za skończoną idiotkę szczerzącą się do niego głupawo już na wstępie, a bardziej uzna ją za naturalnie przyjacielską i pozytywną osobę – którą w gruncie rzeczy potrafiła być, jeśli tylko miała na to ochotę.
- Niestety, twoja ulubiona barmanka już skończyła swoją zmianę – rzuciła z rozbawieniem i chociaż miał to być żart, to już po jego wypowiedzeniu przyłapała się na tym, że był dość słaby. - Dobra, mówienie o sobie w trzeciej osobie jest totalnie creepy, totalnie nie będę tego powtarzać – zapewniła zarówno jego jak i samą siebie po lekkim skrzywieniu podsumowującym ten nietrafiony dowcip. - Potrzebowałam trochę odetchnąć, to był ciężki poranek – wyjaśniła jeszcze, wzięła ostatniego bucha i postanowiła zagasić swojego cienkiego papierosa, nawet jeśli był wypalony tylko w połowie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nie, nie, ani trochę nie robił ze swojego zawodu tajemnicy! Po prostu nie uważał, żeby to była najbardziej ciekawa rzecz na świecie.. Grzebanie w kodach, czy raczej uczenie innych jak w nich grzebać? W dodatku nie był nawet wykładowcą, tylko asystentem! Prawda, czasami załapywał się na robotę poza tą główną pracą, ale zwykle brał zlecenia z nudy, nie dlatego, że rzeczywiście musiał. Naprawdę lubił dochodzić do tego, co było nie tak w ścianie cyferek i znaczków przed nim i dlaczego coś nie działało tak, jak miało działać... Znajdował w tym coś naprawdę ciekawego, okay? Tak, zdawał sobie sprawę z tego, że był totalnym nudziarzem, nawet nie próbował z tym walczyć. Lubił swoje nudne i powszechnie uważane za "mądre" zajęcia. Lubił pomagać młodym i ambitnym ludziom, robić swoje projekty najlepiej jak mogli. Lubił swoją pracę, po prostu nie było to pierwszą rzeczą, która przychodziła mu do głowy, kiedy myślał o imponowaniu nowopoznanym, ciekawym i ślicznym barmankom, tak. Totalnie.
Uśmiechnął się szerzej, kiedy sama się określiła jako jego ulubiona barmanka i zostawił dla siebie komentarz, że ostatnio bywała jego ulubioną osobą. Mogło to brzemieć trochę creepy, po raz kolejny, trochę jakby za bardzo się starał podlizać, a trochę tak, jakby nie miał życia, nie? Totalnie. Na swoją obronę miał to, że poza rodziną, po prostu rzadko udawało mu się poznać kogoś, kto go nie męczył i z kim szczerze lubił spędzać czas. Przysiadł się do niej, kiedy wywaliła peta i przestała buchać gęstym dymem, z głośnym "HMM".
- Mogę się zgodzić. Mój brat miał pierwszy kryzys pod tytułem "nienawidzę nowej szkoły, chcę wrócić do Bergen". Trochę mu współczuję, trochę, sorry gościu, musisz to przeżyć? - dorzucił swoją cegiełkę, wyciągając nogi przed siebie i opierając plecy względnie wygodnie o oparcie ławki. Zastanowił się jeszcze przez moment, uznając, że gdyby chciała rozwinąć dlaczego jej dzień był ciężki, to pewnie by to zrobiła, nie? Totalnie, zostawiał jej otwartą furtkę, żeby wyrzucić co tylko chciała.
- Okay, w takim razie na pewno chcesz opuścić to miejsce jak najszybciej. Spacer brzmi jak super opcja. - dodał, uśmiechając się do niej i lekko wzruszając ramionami. Praca nie ucieknie, mógł ja zrobić kiedykolwiek... A siedzenie w barze bez jej obecności nie było takie fajne, ok? Zwykle wchodził tam tylko, kiedy widział, że gdzieś tam się krzątała.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Hej, wiedza była całkiem imponująca. Zawsze doceniała ludzi, którzy wiedzieli rzeczy w związku z tematami, o których ona nie miała bladego pojęcia – a jeśli do tego opowiadali o tym z pasją, to potrafiła słuchać ich opowieści z pełnym zafascynowaniem. A umówmy się, trzeba być dość inteligentnym, żeby pracować na uczelni, nawet jeśli w roli asystenta wykładowcy. No chłopaka od miotły tam raczej nie brali, nie? Prawda była jednak taka, że nie musiał jej imponować tym, czym się zajmował zawodowo, bo tak czy siak imponował jej praktycznie na każdym kroku wieloma innymi rzeczami. Zresztą, sam jego sposób bycia sprawiał, że lubiła przebywać w jego obecności. To było głupie, zdawała sobie z tego sprawę za każdym razem, gdy przyłapywała się na tej myśli, ale roztaczał wokół siebie aurę… bezpieczeństwa, chociaż ciężko byłoby jej zdefiniować, co to konkretnie oznaczało.
Potrafiła być dość spostrzegawcza i kiedy przysiadł się do niej, gdy zgasiła papierosa, zinterpretowała to jako objaw jego niechęci do papierosowego dymu. Czyli niepalący? W porządku, mogła też przy nim nie palić.
- Ile lat ma twój brat? – postanowiła zapytać, skoro poruszył ten temat. Właściwie z jakiegoś powodu wyobrażała sobie, że jest nieco starszy niż wiek szkolny – być może dlatego, że jej własny młodszy brat był już starym chłopem i jeśli wszystko dobrze pójdzie, być może nawet niedługo nauczy się być za siebie całkiem odpowiedzialny, ha. Bo jeśli młodszy brat Gustava był aż tak młodszy… Zaraz, a może wychodziła w ogóle z błędnych założeń? - Czekaj… A ile tak właściwie ty masz lat? Chyba nigdy o to nie zapytałam – no ej, nie uważała tego pytania za istotne. Wyglądał na dorosłego chłopa w podobnym do niej wieku, więc założyła z góry, że był świeżo po trzydziestce. Ale może Norwegowie dojrzewali inaczej i był bardzo wyrośniętym wczesnym dwudziestolatkiem? To by był dopiero plot twist!
Chciała mu odpowiedzieć, że właściwie mogła tu jeszcze chwilę posiedzieć, ale… Na jego słowa coś błysnęło w jej oczach, a kąciki jej ust zadrżały. - Gdybym nie miała o tobie tak dobrego zdania, mogłabym stwierdzić, że to brzmi, jakbyś mnie stąd wyganiał – rzuciła ewidentnie rozbawiona i idiotycznie zadowolona z tego małego żarciku, który – umówmy się – nie był wcale aż tak śmieszny. A właściwie nie był śmieszny ani trochę. Dlatego potrząsnęła głowa po chwili. - Masz chwilę i ochotę na mały spacer… w moją stronę? – zapytała już zwyczajnie, mając nadzieję, że jej intencje oznajmienia mu, że nie miała nic przeciwko jego towarzystwu w drodze w kierunku domu, będą jasne.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Właściwie często słyszał, że miał w sobie coś bardzo spokojnego? Nie miał bladego pojęcia dlaczego i raczej uznawał to za super ironię, jako że sam był w środku kłębkiem nerwów zazwyczaj, ale hey, mimo to brzmiało jak całkiem przyjemna cecha. Ludzie najwyraźniej czuli się przy nim dobrze; to dobrze! Nie był jednak najlepszy w czytaniu ludzi i odgadywaniu co mogli o nim myśleć, więc.. Zazwyczaj trochę przesadzał z próbami "podlizania się" nowym osobom, którym chciał się podlizać. Nie, żeby to mu się często zdarzało, czasami tylko spotykał osobę, z którą naprawdę chciał się zakumplować. W przypadku Billie tak było... Plus ta śmieszna chemia, której nijak nie potrafiłby wyjaśnić, coś, co sprawiało, że zerkał w jej stronę częściej, uśmiechał się jakoś szerzej i generalnie czuł jakby miała trochę silniejszą grawitację. Nie widział też w tym nic złego...
- 15. Totalny gówniarz. - prychnął, lekko wzruszając ramionami po raz kolejny. Nie, wcale nie był zachwycony, kiedy w wieku nastu lat dostał małego brata.. ale z drugiej strony w tym momencie totalnie nie wyobrażał sobie egzystencji bez niego, nawet jeśli wkurzał go najbardziej na świecie. Roześmiał się szczerze, kiedy zapytała o jego wiek ze szczerą konsternacją. - Nie zapytałaś mnie o dowód osobisty nigdy, nie. - zażartował, zamiast odpowiadać tak od razu, ale przynajmniej powstrzymał się od głupiego komentarza o tym, że był legalny i nie musiała się martwić. Nie wypadało, halo. - 32. Powinienem totalnie rozglądnąć się za jakimś mieszkaniem tutaj... - wiadomo, kiedy przyczepił się jak rzep do psiego ogona i przeprowadził razem ze swoją rodziną, zostawił w cholerę dom, który wynajmował w Bergen.. Hey, przynajmniej go nie kupił tak, jak to rozważał, nie musiał teraz zachodzić w głowę jak go wynajmować, to brzmiało jak ból głowy. A teraz, jak skończony przegryw, mieszkał z rodzinką próbując się zaaklimatyzować.
- Jakbym nas stąd wyganiał. - poprawił ją uprzejmie, w ramach odbicia jej żarciku, bo hey, taka była prawda właśnie! - Mhm, właśnie to była moja propozycja, tak. Chętnie się przejdę. Lubię. Mówiłem ci, że mam trochę niemieckiej krwi w rodowodzie? Mieszkanka niemiecko-norweska.. No i moja mama się urwała, aussie. - rzucił luźno, uznając to za fun fact i całkiem zabawne, że jego europejski mix genów został przerwany, kiedy jego ojciec na biznesowej wycieczce do Australii, postanowił się zakochać do reszty w lokalnej dziewczynie. Hey, podobno takie mieszanki były najlepsze.
Tak czy siak; wstał, uderzając najpierw w swoje kolana lekko, a potem zaproponował jej ramię, w bardzo przerysowanym, gentlemanskim geście. Ubawiony był przy tym bardziej niż wypadało.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Czuła się przy nim nawet odrobinę za dobrze. Szczerze mówiąc, nie sądziła, że to jest w ogóle możliwe. Przez trzydzieści lat życia zdążyła się zorientować, że ludzie na dłuższą metę w dużych ilościach prędzej czy później zaczynali ją męczyć a nawet odrobinę działać na nerwy, niezależnie od tego, jak bardzo by ich lubiła. Czasami zwyczajnie potrzebowała odpoczynku, bycia tylko ze sobą samą we własnej głowie, popijając wino i po raz n-ty oglądając Casablankę. Właśnie tak najlepiej odpoczywała. Dlatego do najbliższego grona swoich przyjaciół – bo tak, miała przyjaciół i bardzo sobie ich ceniła – dopuszczała tych, którzy potrafili to zrozumieć a może nawet byli poniekąd bardzo podobni do niej pod tym względem. Bardzo rzadko zdarzało jej się poznać kogoś, przy kim czułaby się tak swobodnie, naturalnie i kto wręcz ładowałby jej społeczną baterie zamiast opróżniać. Właściwie przed Gustem spotkała takiego człowieka tylko raz… I podobnie jak Gust, był zajęty. Takie najwidoczniej jej szczęście, nie?
- A powinnam? – Zerknęła na niego uważnie, gdy zareagował śmiechem na jej pytanie. Nie, na pewno nie miał mniej niż dwudziestu lat. Znała kilku dwudziestolatków -zdecydowanie nie wyglądał na małolata! - Zazwyczaj zamawiałeś tylko kawę – dodała po chwili też z lekkim parsknięciem. No, tego jeszcze brakowało, żeby do kupienia kawy wymagane było wylegitymowanie się przed barmanką! - Kiedy ja byłam w twoim wieku… - zaczęła, postanawiając przeciągnąć ten dowcip odrobinę dłużej, bo hej, ona też nie zwierzała mu się z tego, ile miała lat. A może była nieźle zakonserwowaną pięćdziesiątką? Z czterema byłymi mężami na koncie i gromadką głodnych kotów w domu… Bo przecież nie dzieci. - O! Czyli zostajecie tu już na stałe? – tę informację podłapała od razu i chwyciła się jej być może nieco zbyt entuzjastycznie. Nie podskoczyła, nie podniosła głosu o trzy oktawy i czterdzieści decybeli – ale mimo wszystko była wyraźnie zainteresowana tematem. - Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że będziesz tu tylko na chwilę… - wyznała. Nie precyzowała nigdy nawet w swojej głowie, jak dluga miała być ta chwila, ale serio, coś do tej pory kazało jej myśleć, że Gust nie był tu na stałe i pewnego dnia zniknie, wracając do Norwegii, zostawiając jej tylko idiotyczne myśli o miłym kliencie, który naprawdę wpadł jej w oku, a któremu nigdy o tym nie powiedziała…
Coś w jej wnętrzu zareagowało bardzo głupio na to małe słówko nas wrzucające ich do jednego, wspólnego wora. Wiedziała, że nie powinna przypisywać mu żadnego znaczenia, bo nie było żadnych Ich. Była tylko dwójka znajomych, która najwidoczniej wybierała się wspólnie na mały spacer po Lorne Bay. - Ta australijska kropla to bardzo dobry twist – stwierdziła pogodnie. Ogólnie bardzo się udał rodzicom, ale tego nie mogła mu przecież tak po prostu powiedzieć. Zamiast tego roześmiała się cicho, gdy wyciągnął w jej stronę ramię. - Bardzo elegancki z pana gentleman, panie Gustavie – przybrała bardzo poważny ton, ściągając lekko usta i najwidoczniej próbując przywołać na twarz poważną minę, co niekoniecznie jej wyszło. Wstała z miejsca, dygnęła wdzięcznie i ujęła go pod ramię, skoro zaproponował. To nie było nic zdrożnego, prawda? - Powinnam mieć jeszcze małą parasolkę. No wiesz, taką koronkową i białą. Chroniącą od słońca – stwierdziła, unosząc do góry wolną dłoń, jakby chciała zasymulować tę swoją małą białą parasolkę damy. A potem wskazała drogę i zrobiła duży, nawet odrobinę przerysowanie duży krok do przodu, jakby chciała kontynuować tę zabawę, którą zaczął, a dumne stawianie dużych kroków miało być jej częścią.

Gust Johansen
ODPOWIEDZ