Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#15

Ta pogoda wydawała się być jakaś pomyłką. I to taką konkretną, bo mieszkali w Australii, na złotym wybrzeżu, i choć zaczęła się już astronomiczna jesień, to można by pomyśleć, że to był jakiś paskudny, październikowy wieczór w Anglii, czy Szkocji. To nawet nie były jakieś monsunowe opady, czy tropikalna burza. To był jakiś pieprzony armageddon!
Normalnie Aspen by tylko narzekała, stojąc przy wielkich przeszklonych drzwiach na ogród, marudząca, że taka wilgotność w powietrzu nie działa dobrze na jej włosy, czy siedziała przy laptopie, zastanawiając się, czy powinna zamówić sobie kalosze, czy jednak przesadza i za dwa dni pogoda będzie już piękna, a następna taka akcja będzie ich czekać za kilka tygodni, albo nawet jeszcze później. W tym roku jednak narzekała, że nie kupiła kaloszy, ani żadnych płaszczy przeciwdeszczowych, bo tym razem nie mogła pod żadnym pozorem zaszyć się w łóżku, z herbatą w dłoni, tylko jako właścicielka nie tylko kwiaciarni, ale także farmy kwiatowej, musiała się martwić tym, co się dzieje za oknem.
Akurat wracała właśnie z wizyty na farmie, aby ocenić straty i ewentualnie zrobić coś, aby te zniszczenia zminimalizować. Miała pomocnika na miejscu, jednak i tak kobieta była mokra, brudna i zmęczona. Narobiła się, ale już wiedziała, że wiele nie dała rady zrobić. Więc gdy deszcz i wiatr znów przybrał na sile, zdecydowała się wrócić do własnego domu. Nie, żeby jakoś specjalnie chciało się jej tam wracać, ale to nie było ważne w tym momencie.
Nie miała auta z napędem na cztery koła, nie miała nawet wielkiego SUV'a jedynie zwykły, miejski samochód. Do farmy, w której mieszkała prowadziła normalnie asfaltowa droga. Teraz to już bardziej przypominało to błotnistą drogę, ale kilka godzin temu była ona jeszcze przejezdna, czego tym razem nie można było o tym powiedzieć. Po środku ulicy płynął strumień, jakieś gałęzie i liście palm zagradzały drogę, a przed autem kobiety stała... krowa. A może to był byk? To musiał być byk, bo miał rogi na głowie. Aspen pełna frustracji nacisnęła na klakson, lecz zwierzęcia to nie ruszyło. Ponowiła ten ruch kilkukrotnie, znów bez powodzenia, więc postanowiła się wycofać parę metrów i postarać się ominąć jakoś to zwierzę. Gdy wrzuciła wsteczny i spojrzała w lusterko, nacisnęła gaz nieco za mocno, bo nie dość, że spół wyleciał pióropusz błota, to jeszcze samochód ruszył, ale spadł z ulicy w pobocze.
-Kurwa!-krzyknęła uderzając w kierownicę obiema dłońmi. Na szczęście nikt jej nie słyszał, bo szyby miała zamknięte, nawet lekko zaparowane, ale Aspen, jako raczej niedzielny kierowca, nie potrafiła sobie poradzić z wyjazdem z tego błocka.
Nie mając już więcej pomysłów, nasunęła kaptur na głowę, wzięła klucze i telefon, po czym postanowiła ruszyć na piechotę do domu. Czy było to mądre? Zapewne nie, bo nie dość że taka pogoda, to jeszcze ten byk na jej drodze. Jednak jedyne co jej pozostało, to iść przed siebie. Wrócić w stronę centrum nie miało najmniejszego sensu. Więc bardzo ostrożnie obeszła krowę szerokim łukiem, ciesząc się że ma kalosze na nogach, bo wpadła w błoto takie, że ledwo ustała i ruszyła przed siebie.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
008.

W przeciągu ostatnich dwunastu godzin dzwoniono do niego dokładnie sześćdziesiąt osiem razy, piętnastokrotnie nagrano się na automatyczną sekretarkę oraz wysłano mu osiem wiadomości tekstowych – te ostatnie zignorował w pierwszej kolejności, ponieważ nie lubił, gdy ludzie wymagali od niego stukania w maleńkie klawisze wyznaczające na ekranie poszczególne litery. Nie podejrzewał, że wieść o tym, że zajmuje się d r o b n y m i naprawami w zamian za d r o b n ą opłatą rozeszła się po mieście na taką skalę. Teraz, w obliczu pogodowej katastrofy, pomocy od niego oczekiwało więcej osób niż przypuszczał. Nie był w stanie pomóc wszystkim – szczerze mówiąc wcale nie miał na to ochoty. W pierwszej kolejności zabezpieczył własny kuter. Remontował go od przeszło dwóch lat, lecz wciąż wymagał wiele pracy. Dokładnie sprawdził szczelność kadłubów, zabezpieczył wejście pod pokład dodatkową warstwą uszczelniającej folii oraz upewnił się, że liny wiążące łódź z portem trzymają odpowiednio. Dopiero wtedy okrył skrzynię ładunkową w swoim pickupie – by nie wypełniła się deszczową wodą – i ruszył ku pierwszemu zleceniodawcy.
Większość dnia spędził pomagając okolicznym mieszkańcom. Najbardziej narażone na uszkodzenia okazały się budynki farmerskie. Nie było to zaskakujące. Najczęściej stawiano je z materiałów drugiej lub trzeciej kategorii, aby zaoszczędzić pieniądze.
Telefony wciąż się urywały, lecz przestał na nie reagować, a to dlatego, że usłyszał w radiu, iż nad portem w Sapphire River wiatr rozszalał się bardziej niż zakładano. Bradley nie mógł stracić łodzi – poza wynajętym magazynem była wszystkim, co miał. Zamierzał upewnić się, że wszystko z nią w porządku, a później wrócić do pracy. I pewnie zdołałaby wprowadzić ten plan w życie, gdyby nie samochód, który dostrzegł wracając z farmy starego Tuckera. W pierwszej chwili uznał, że to nie jego sprawa, że ma własne problemy i nie musi wiecznie zajmować się cudzymi. Wtedy jednak zauważył wychodzącą z samochodu kobietę. Była sama. Auto utknęło w błocie i nie miała szansy poradzić sobie w pojedynkę. Dlatego w ostatnim momencie zatrzymał własną furgonetkę, która była przygotowana na takie ewentualności i dałaby sobie radę nawet w gorszych warunkach.
Wyskoczył z pickupa. Nie przejmował się deszczem, już i tak był cały mokry.
— Niech się pani zatrzyma. Pomogę z samochodem — zawołał za nią, trzymając się w odpowiedniej odległości od byka. Zwierzę prawdopodobnie uciekło z jeden z farm. Pytanie, z której? Tak czy inaczej, nie powinno wałęsać się bez kontroli.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Australia nie była przyzwyczajona do takiej pogody. Australia to piękne plaże, upał i słońce, zwłaszcza jak się mieszka w Golden Coast, najpiekniejszej i najbajdziej rajskiej części kontynentu. Nawet zważając na to, że wielu mieszkańców, lub ich przodkowie pochodzili z Wysp Brytyjskich, to nie dość, że już dawno temu zapomnieli o deszczach i wietrze, a takich wichur to nawet tam nie mieli. Nic więc dziwnego, że nikt nie wiedział jak się zachować, panikowali i przede wszystkim potrzebowali pomocy. Zwłaszcza na osiedlu takim jak te- przeciętni ludzie pewnie potrafili sami naprawić płot, czy włączyć z powrotem korki, lecz bogacze, którzy na farmie zamiast zwierząt hodowlanych trzymali setki koni mechanicznych w garażu zazwyczaj nie potrafili sami nic zrobić.
Aspen poniekąd do takich ludzi się zaliczała. Nie była gospodynią, czy rolnikiem, ani nie potrafiła własnoręcznie naprawić nic, co by burza zniszczyła. Gdyby była w domu i jakaś gałąź wybiła im okno, to pierwsze co by zrobiła, to by zadzwoniła po kogoś, kto może jej pomóc. Jej mąż zrobiłby dokładnie to samo. Nigdy jednak jej nie przeszkadzało to, że nie związała się ze złotą rączką, mężczyzną, który w każdej dziedzinie się sprawdzi: zarobi pieniądze, zbuduje dom, naprawi samochód i takie tam. Nie oczekiwała tego, nie była do tego tak naprawdę przyzwyczajona, nie w rodzinnym domu. A takich ludzi, wygodnych, skupionych tylko na sobie było mnóstwo.
Chwilami kobieta nie chciała być księżniczką, którą trzeba ratować w każdej sytuacji, zwłaszcza ostatnio. Nie do końca potrafiła wyjaśnić co takiego się stało, że nagle postanowiła coś zmienić w sobie, ale w tym momencie chciała być silną i niezależną kobietą. Może dlatego, że tak wiele osób próbowało jej udowodnić, że jest słaba, naiwna i absolutnie sobie w życiu nie radzi, będąc tylko głupią dziewuchą, której dziwnym trafem udało się złapać srokę za ogon.
Zostawiony na poboczu samochód na pewno będzie zawadzać, bo był kolejną przeszkodą, którą trzeba było omijać, na i tak nie najlepszej drodze. A dokładając do tego gałęzie, kałuże i niespodziewane zwierzęta gospodarcze, robił się z tej ulicy niezły slalom. Jednak można było się spodziewać - że jak za parę godzin ona, czy ktokolwiek inny wróci po ten wóz, to będzie stał w nienaruszonym stanie, najwyżej bardziej brudny. Tutaj raczej nie było kradzieży czy aktów wandalizmów, to nie był Sapphire River. Stąd taka, a nie inna decyzja szatynki.
Słysząc hamulce samochodu, kobieta chwyciła kaptur, aby nie zsunął się jej z głowy. Chciała się usunąć na bok, nie wadząc, jednak widząc jak się zatrzymuje i wysiada z niej mężczyzna, przystanęła na moment, nieco zaciekawiona. Cóż, jego samochodem to by bez problemu przejechał.
-Ja?-głupie pytanie, bo wiadomo, że nikogo innego tu nie było, a zwierzę było płci męskiej, co Aspen już jednogłośnie oceniła. Zatrzymała się, spoglądając na mężczyznę. -Ale on utknął, chyba trzeba poczekać, aż wyschnie-machnęła ręką. Nie wiedziała, czy wtedy nie będzie już za późno, czy obędzie się bez pomocy innego wozu, czy też lawety, nie była zbyt oblatana w takich tematach. Jednak jeśli przypadkowy mężczyzna mówi, że jej pomoże, to może trzeba było mu po prostu w to uwierzyć?

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Zrywy pogodowe były nieuniknione. W nadmorskich miasteczkach zdarzały się częściej niż w głębi lądu, lecz przede wszystkim uderzały z większą intensywnością. Teraz nic nie zwiastowało nadciągającej nawałnicy. Z tego powodu stała się dla mieszkańców większym zagrożeniem. Człowiek znacznie mniej boi się tego, na co jest w stanie odpowiednio się przygotować. To niespodzianki stanowią problem, a nieprzestający padać deszcz w parze z szalejącym wiatrem taką właśnie niespodziankę stanowiły.
Nawet farmerzy – w większości starsi lub mniej zaradni – potrzebowali pomocy. Nie brakowało im zapału czy umiejętności, lecz zwyczajnie nie byli w stanie w pojedynkę uporać się z poważniejszymi zniszczeniami. Takim Bradley pomagał znacznie chętniej niżeli ludziom otaczającym się pieniędzmi i niepotrafiącym używać młotka. Jednakże jego pozycja finansowa nie pozwalała mu wybrzydzać. Brał pracę od tego, kto mu ją zaoferował.
Samodzielne kobiety zdecydowanie mu imponowały. Unikał natomiast wywyższających się k s i ę ż n i c z e k, z którymi rozmowa toczyła się wokół tematów, które dotyczyły kolorów, krojów, sukcesów lub celebrytów. Jak łatwo się domyśleć, nie znał się na żadnym z wymienionych.
— Poczekać aż wyschnie? — powtórzył, wyraźnie zaskoczony taką decyzją. — Zostawiła go pani na środku drogi, tak nie można, nie w taką pogodę. Widoczność jest ograniczona, a jeśli ktoś będzie próbował wyminąć samochód, będzie musiał wjechać na cudze pole. Łatwiej będzie, jeśli pomogę go wyciągnąć — podsumował. W jego ocenie pozostawiony pojazd mógł stanowić zagrożenie. Oczywiście drogi w Carnelian Land nie były tak często użytkowane, jak w innych rejonach miasteczka, lecz istniała – zważywszy na pogodę – całkiem prawdopodobna perspektywa, że przejechać tędy będzie musiał wóz strażacki lub kartka. W obu przypadkach takie pojazdy powinny mieć ułatwiony, nie utrudniony przejazd.
— Nie zamierzam nalegać, ale niech się pani zastanowi. To lepszy pomysł. Poza tym, gdzie pani zamierza dojść pieszo? Najbliższa farma jest daleko i należy do Whitackerów. Nie są zbyt przyjaźni — dodał, obiecując sobie, że jeśli to nie pomoże, odpuści. Nie był w końcu obrońcą uciśnionych, nie musiał się przejmować. Miał co robić! Przecież, do cholery, miał upewnić się, że jego łódź wciąż była w porcie. — Więc jak będzie? — dopytał.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Australia potrafiła zaskoczyć wszystkim, od pająków wielkości łopaty, po krokodyle i jak widać, burze z piorunami, które potrafią zajść za skórę każdemu mieszkającemu w okolicy. Aspen wolała się nie zastanawiać do której grupy ludzi Brad byłby skłonny ją zaliczyć. Pewnie do tej ostatniej, których nie lubi, nie rozumie i chciałby tylko odbierać grube czeki od nich. Miał do tego prawo, choć ocenianie kogokolwiek po wyglądzie było co najmniej mało rozsądne. Może i Aspen miała markowe kalosze, które kosztowały zdecydowanie za dużo tylko i wyłącznie ze względu na to, jaką mają metkę, może nie potrafiła sama wziąć wiertarki do rąk, lecz nie uważała się za zagubioną księżniczkę, która czeka na wybawienie od księcia na białym koniu. Czy taka była prawda? A czy istnieje coś takiego, jak uniwersalna prawda? Nie, zdecydowanie nie. Na pewno i Brad i ona miała trochę racji, tego nie da się ukryć.
Zazwyczaj brunetka nie miała problemu prosić o pomoc kogoś, by sama nie musiała się zajmować rzeczami takimi właśnie jak zepsuty samochód, choć tym razem z autem się nic nie działo a okoliczności pogody zdecydowanie przeszkadzały w poprawnym jego użytkowaniu. Tylko, że tego dnia ostatnie na co miała ochotę to rozmawiać z kimkolwiek, prosić się o pomoc. Wiedziała, że w tym momencie są osoby w gorszej sytuacji, którym pomoc przydałaby się zdecydowanie bardziej. Jak na przykład tej osobie, komu ten byk uciekł i wciąż znajdował się na drodze. Może ktoś szukał tego zwierzęcia, może próbował załatać dziurę w bramie, by sytuacja się więcej nie powtarzała? Ona sama uważała, że zostawienia samochodu na poboczu rozwiąże jej problem na jakiś czas. Jednak widać było, jak wielu sytuacji i okoliczności nie rozpatrzyła, bo to co mówił mężczyzna zdecydowanie miało sens i temu nie dało się zaprzeczyć.
Słysząc odpowiedź, aż się obróciła i spojrzała jeszcze raz na auto. No faktycznie, nie stało aż tak na poboczu, jak się jej wydawało. -Tak zdecydowanie byłoby najłatwiej...-stwierdziła, będąc już nieco mniej przekonana do tego, co wymyśliła w tej swojej głowie. Faktycznie, to mogło nie być najmądrzejsze zachowanie, choć wytłumaczalne. -No w sumie może go nie być widać w deszczu, ale tutaj raczej powoli jeżdżą samochody...-no i co z tego, że powoli, jak oprócz takiej przeszkody można było się spodziewać innych atrakcji takich jak połamane gałęzie, pułapki błotne i zwierzęta chodzące samopas po okolicy. Westchnęła, bo w tym momencie czuła się zrezygnowana. Ewidentnie wszystkie znaki na niebie (a właśnie zagrzmiało) i ziemi wskazywały na to, że powinna przyjąć propozycję pomocy od nieznajomego mężczyzny. -A da pan radę mi w ogóle pomóc? Chyba całkiem mocno zakopałam się, jak tamtym kołem zjechałam z utwardzonej drogi-wskazała ręką jedno koło, które niemal do 1/3 zanurzyło się w brązowej mazi. Cóż, skoro mężczyzna chce jej pomóc, czy uważa, że ta pomoc jest konieczna, to nie będzie się kłócić, prawda? Próbując udawać silną i niezależną kobietę chyba tylko by się zbłaźniła w tej sytuacji.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Dokonywanie o c e n miał wpisane w krew. Wyuczone, a raczej w p o j o n e z taką skutecznością, że stało się nawykiem, częścią osobowości, za którą nie zamierzał przepraszać. Obserwacja, wyciągnie wniosków na podstawie dostrzeżonych szczegółów wielokrotnie ratowały mu życie. Zresztą nie tylko jemu. Całemu oddziałowi, któremu miał niewątpliwy zaszczyt przewodzić. Nie udawajmy, bowiem każdy oceniał. Porównywał obserwowany obiekt – człowieka, maszynę, budynek lub całą sytuację – z zebranymi wcześniej doświadczeniami, co skutkowało dokonaniem oceny, lecz niebezpodstawnej. Tak działał ludzki umysł. Wyszukiwał w pamięci listę konkretnych danych, następnie zamieniając je we wnioski. Jego zdaniem pozbawieni tej umiejętności ludzie nigdy nie wyszliby poza jaskinie.
Każdemu zdarzały się gorsze dni. W ostatnim czasie Bradley doświadczał takich wielu. Zryw pogodowy wydawał się jedynie pogorszyć ten stan, lecz z drugiej strony dzięki niemu Weatherly nie miał czasu na nic poza pracą i dbaniem o własną łódź. Kurwa, miał szczerą nadzieję, że nie oderwała się od pirsu.
Trudno, żeby stało na poboczu, skoro utknęło w tracie jazdy; chyba że Aspen miała w zwyczaju jeździć obrzeżami, które podczas ulew skupiały na sobie najwięcej wody, ze względu na obniżenie gruntu względem trasy. Taki system zapewniał odpowiednie odprowadzanie wody, lecz nie był przygotowany na tak obfite nawałnice.
Błąkającym się bykiem nie zawracał sobie głowy, przynajmniej, póki zwierzę zachowywało dystans i nie wydawało się agresywne. Nie, nie zamierzał bawić się w poskramiacza byków. Nie miał do tego warunków ani narzędzi, a nie lubił zabierać się za coś, na czym się nie znał. Więc choć mogło się wydawać, że powinien przejąć się losem zwierzęcia, tak naprawdę był mu obojętny. Bo nie był jego problemem.
— Poradzę sobie — potwierdził. — Ten pickup wygląda mizernie, ale pod maską kryje sporo mocy. Poza tym jest przystosowany do trudnych warunków — wyjaśnił. Kobieta oczywiście nie mogła zdawać sobie z tego sprawy, ale żeby radzić sobie z usuwaniem szkód podczas takich zdarzeń, Bradley musiał zaopatrzyć się w samochód z napędem na cztery koła, które dodatkowo wzmocnił zakładanymi na opony łańcuchami, ułatwiającymi jazdę po trudnym terenie. Tego wymagała od niego praca.
— Mam linę holowniczą i bez problemu wyciągnę pani samochód. Proszę tylko wejść do środka, zrzucić bieg oraz hamulec postojowy — zwrócił się do niej, bo bez współpracy się nie obejdzie.
W tym czasie wrócił do swojego pickupa i wycofał tak, by stanąć bezpośrednio przed samochodem kobiety. Następnie wysiadł z wozu i raz jeszcze podszedł do niej, by przekazać więcej instrukcji. Od razu chwycił też linę i zaczepił o hak.
— Musi pani usiąść za kierownicą i kiedy poczuje pani szarpnięcie ostro dodać gazu i zahamować, kiedy koła wyskoczą z błota — poinstruował, nie wiedząc, czy kiedykolwiek była w podobnej sytuacji. Nawet jeśli tak, uważał, że przypomnienie tego, jak zachować się w takim warunkach było ważne dla bezpieczeństwa ich obojga. Oraz samochodów.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Ocenianie było rzeczą normalną, niezależnie od tego, w jakiej rodzinie się urodziło, ani czego się doświadczyło w życiu. Jednak już sprawą mocno osobistą było to, jak się na taką ocenę reaguje - jedni wzruszą ramionami, drudzy się wkurzą a jeszcze ktoś inny spowoduje, że coś zrobi, niekoniecznie mądrego, czy przemyślanego. Aspen raczej należała do osób z pierwszej grupy, coś tam sobie myślała, bo trudno tego się wyprzeć, ale nie komentowała tego, ani nie robiła niczego wynikającego z takiej sytuacji. Czy to było mądre? Czasem tak, czasem nie. Niektórzy oceniali ją za takie zachowanie, ale jak to brunetka miała w swoim zwyczaju, wzruszała tylko ramionami i wracała do przerwanego zajęcia. Czy zawsze taka była? Raczej tak, choć na pewno częściej plotkowała, teraz po prosu olewała wszystko, jakby tematy nie były godne jej uwagi.
Problem Aspen zrodził się, kiedy cofała samochód, aby ominąć byka. Wtedy też udało się jej przez przypadek zjechać z utwardzonej drogi i właśnie w takim zdradliwym miejscu, gdzie zaczynało się błoto wynikające z pogody, utknęła. Dlatego też, dość naiwnie sądziła, że jej auto znajduje się wystarczająco z boku, aby pozostawienie samochodu na pastwę losu i innych mieszkańców tej okolicy. Ocena mogła być mylna, bo jednak chcąc nie chcąc, Aspen obracała się przez ostatnie lata w towarzystwie, które tak naprawdę tłumaczyło wszystko co złe, oburzając się naprawdę dziwnymi rzeczami. Jednak jeśli Bradley chciał jej pomóc, to jej rola, aby się zgodzić.
Czy była przyzwyczajona do tego, aby zgrywać księżniczkę, za którą wszyscy coś robią? Poniekąd, ale ostatnio, gdy jej ktoś to wypomniał, to przestała chcieć taką być. Dlatego też widząc nastawienie mężczyzny, poprawiła kaptur, jak najbardziej gotowa na to, aby zabrać się do roboty. Głupia nie była, nie sądziła, że Weatherby własnoręcznie popchnie ją i jej autko odjedzie. -Okej, skoro tak mówisz... Ja niestety się na tym zupełnie nie znam. Normalnie bym zadzwoniła do ubezpieczalni i zostawiła cały problem na ich głowie, ale nie chce mi się na nich czekać na tym deszczu-wyjaśniła. Może wyjdzie na kretynkę, ale może nie, lepiej będzie jak jej wybawiciel będzie zdawał sobie sprawę, że mówi do totalnego laika, może od razu będzie mówić prosto i zrozumiale.
Kobieta pochyliła się jeszcze przed swoją maską, nie mając pojęcia, gdzie można jej ten hol podpiąć, ale to chyba było fabrycznie rozwiązane, a nie dla chętnych - była pewna, że nie wybierała wraz z kolorem tapicerki, aby dołączone zostało kółeczko do zaczepienia liny. Nie widząc go jednak, sięgnęła do kieszeni po kluczyk i weszła do auta. Odpaliła go, zrzuciła bieg, tak jak jej kazano i patrzyła na mężczyznę, który ten krzątał się przy jej aucie, moknąc i marznąc.
Otworzyła okno, choć nie było to mądre w tych niesprzyjających okolicznościach przyrody i czekała na znak. A raczej na to, jak faktycznie poczuje to szarpnięcie. Bradley wszedł do własnego auta, a Aspen siedziała przygotowana. No i czekała, czekała... A jak poczuła to szarpnięcie, to popełniła błąd, bo zamiast wyjechać, to auto jej zgasło. Nosz...! Szybko zaczęła je jeszcze raz odpalać, mając nadzieję, że za drugim razem już wszystko pójdzie po myśli.

Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Nie był zainteresowany życiem innych ludzi, dlatego nie miał w zwyczaju o nich rozmawiać. Nie lubił również mówić o sobie – w zasadzie chyba jeszcze bardziej niż o innych – dlatego rozmowy z nim były trudne. Bradley był mrukiem. Doceniał ciszę i nie potrzebował wokół siebie hałasu. Jego obecność krępowała niektórych ludzi – szczególnie tych próbujących na siłę podtrzymać konwersację, na którą Weatherly ewidentnie nie miał ochoty. Takie sytuacje najczęściej miały miejsce podczas wykonywania zleceń. Przyjeżdżał, żeby naprawić cieknący kran lub wymienić część hydraulicznej instalacji, a nie po to, żeby nawiązywać znajomości z sterczącymi mu nad głową właścicielami, próbującymi zabawiać go swoim towarzystwem. Jakby nie mogli dać mu pracować w spokoju oraz skupieniu! Nie, kompletnie tego nie rozumiał.
Nie spodziewał się niczego innego, w dużej mierze dlatego, że była kobietą – niczego im nie ujmując, niewielka ich część radziła sobie z samochodowymi problemami. Bradley najwięcej nauczył się w służąc w armii. Żołnierze wysyłani na zagraniczne misje byli szeroko przeszkoleni. Musieli być zaradni.
— Uporamy się z tym szybko. Zapewniam — oznajmił, uśmiechając się lekko mimo deszczowych kropel strugami spływających po jego twarzy. — Wszystko wyjaśnię — dodał, by następnie poinstruować ją odnośnie postępowania z samochodem. Sam nie dałby rady. Potrzebował drugiej osoby, która mogłaby pokierować zablokowanym w błocie samochodem – najważniejsze, by w odpowiednim momencie przejęła kontrolę i wyczuła, kiedy nacisnąć hamulec tak, by oba pojazdy nie zderzyły się ze sobą. Wtedy zamiast pomocy, wzajemnie przysporzyliby sobie dodatkowych problemów.
Gdy zdołał odpowiednio połączyć samochody, usiadł za kierownicą pickupa. Pierwsza próba okazała się klapą, lecz nie zamierzał poddawać się tak szybko. Rozumiał, że Aspen nigdy wcześniej nie znalazła się w podobnej sytuacji, przez co musiała poświęcić chwilę, by odpowiednio wyczuć siłę szarpnięcia. Kiedy udało im się zgrać, samochód kobiety powoli wyskoczył z błotnistej pułapki. W porę naciśnięty hamulec pozwolił im uniknąć zderzenia. Bradley upewnił się, że odsunęli się od grząskiego podłoża po czym wyskoczył z własnego samochodu. W pierwszej kolejności podszedł do kobiety. Otworzył drzwi od jej strony. — Świetnie sobie pani poradziła — powiedział. — Odłączę linę i może pani jechać w swoją stronę. Proszę tylko uważać i ponownie się nie zakopać. Niski bieg, wysokie obroty — polecił, choć pewnie samochód, którym się poruszała miał automatyczną skrzynię biegów. Po tym zamknął drzwi i zajął się zwijaniem liny.
A kiedy było już po wszystkim, ustąpił jej miejsca i pozwolił odjechać.

Koniec <3
Aspen Hall
ODPOWIEDZ