chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan nigdy nie śledził newsów pogodowych, uważając, że są tak samo wiarygodne jak reklamy pasty do zębów. Jedna wielka ściema. Wczoraj jednak, mimochodem w szpitalu usłyszał kawałek rozmowy dwóch pielęgniarek o tym, że nazajutrz - czyli dzisiaj - pogoda ma siać postrach i zniszczenia. Nie bardzo chciało mu się w to wierzyć, bo gdy wyjrzał za okno, widział słońce i raptem kilka chmurek na niebie, ale… Tym razem zdecydowanie powinien był wziąć to na poważnie.
Rankiem, kiedy z Elise ruszali do szpitala, było jeszcze względnie. Po wczorajszym słońcu nie było już, co prawda, śladu, padały też jakieś lekkie siki Weroniki z nieba, no i ten wiatr… Mimo wszystko, Trevisano wciąż nie uważał, że cokolwiek więcej i gorzej im grozi. W szpitalu, jak co dzień, spędzili większość swojego życia (dnia), a kiedy z niego wychodzili - było już naprawdę słabo. Przez moment nawet zastanawiali się z Debenham, to znaczy z Trevisano, czy nie lepiej będzie, jak zostaną w szpitalu i przeczekają ten najgorszy moment, aleeee… To był ciężki dzień dla obojga, byli zmęczeni i chcieli wrócić do własnych „czterech ścian”. Poza tym, ktoś przecież tam na nich czekał, prawda? Zapakowali się więc do auta i ruszyli w drogę. A w drodze… No trochę walczyli o przeżycie. Wiatr był już tak silny, że Loganowi momentami trudno było utrzymać auto na właściwym pasie, a deszcz zacinał tak mocno, że wycieraczki właściwie już nie nadążały go zbierać z szyby. Jechali więc na ślepo i jak pijany zająć. Bear sam nie wiedział jakim cudem udało im się dotrzeć do domu w jednym kawałku, ale tak było - dotarli. Niestety brama ich garażu miała jakiś egzystencjalny problem, odmówiła współpracy, więc musieli zostawić auto na zewnątrz. Ta krótka, bo ledwie kilkunastometrowa droga od samochodu do drzwi wejściowych wystarczyła, żeby oboje zmokli praktycznie do majtek. Pogoda była straszna. Po prostu straszna. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi z głośnym trzaskiem, Logan potrząsnął głową i mokrymi kudłami - jak wyciągnięty z jeziora kundel. - Chciałbym powiedzieć, że jestem tak fantastycznym kierowcą, że to dzięki mnie dojechaliśmy do domu cali i zdrowi, ale… - prychnął wymownie, przechodząc za żoną do salonu, w którym - na swoim posłaniu - spał grzecznie mały Skalpel. - To po prostu zajebiste szczęście. - przyznał i zaczął rozbierać się z kompletnie przemoczonych ciuchów. Buty, bluza z kapturem, spodnie, skarpetki, aż został w samych bokserkach. - Przyniosę ci coś suchego i otworzę wino. Pomyśl co chcesz na kolację. - bo przecież był dobrym mężem, który jest gotów stanąć dla swojej KRÓLEWNY przy garach. Nawet jeśli w ogóle tego nie umiał i nie było to jego ulubione zajęcie na świecie. Poszedł na górę, do sypialni i zaczął grzebać w szafie za suchymi ciuchami dla siebie i pani doktor Trevisano. Spędził tam może kilka minut, jak ni stąd ni zowąd rozległ się okropny huk… Trudno powiedzieć czy z wnętrza domu czy z tego jesiennego piekła poza nim. Niewiele myśląc, naciągnął na tyłek suche portki, na grzbiet też coś suchego (klik), zabrał dla żony też coś ciepłego i zbiegł z powrotem na dół. Szybko skontrolował czy Trevisano jest w salonie i nic jej nie jest, potem zerknął w pozostałe części domu, ale… Dopiero po chwili do niego dotarło. - Samochód… - sapnął i podszedł żwawo do okna wychodzącego na front domu i podjazd. A jak przez nie wyjrzał, to aż pobladł. Jego ukochany range rover był przygnieciony wielkim, złamanym wpół drzewem. Dach z lekkością wgniótł się pod jego ciężarem, a Bear czuł, że nagle robi mu się mega gorąco. - Elise… Chyba… Chyba będziesz mnie wozić do pracy… - wymamrotał wciąż trochę w szoku, który potęgowała świadomość tego, że jeszcze moment temu oboje w tym pieprzonym aucie byli. Wystarczyłoby, żeby ten moment później wjechali na podjazd i… Logan aż wzdrygnął się na myśl o tym co mogłoby się stać.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Obserwowała zmieniającą się (na gorsze) pogodę tylko z jednego powodu. Wiedziała, że to nie oznacza nic dobrego – zwłaszcza w pracy. Prawdopodobnie, gdyby nie czekający na nich Skalpel, którego była to pierwsza burza, namawiałaby Logana na zostanie w szpitalu, bo istniało duże ryzyko, że będą potrzebni. A jeśli nie potrzebni to po prostu dodatkowe ręce do pracy zawsze się przydają w takich okolicznościach przyrody. Ale mieli obowiązki! I to była właśnie ta pierwsza lekcja, która mogłaby przygotować do rodzicielstwa. Nie mogliby zostać w szpitalu jeśli dziecko byłoby do odebrania z przedszkola, trzeba byłoby je zabrać do domu i zapewnić bezpieczeństwo. Droga powrotna z miasta do Lorne była dość przerażająca, więc cieszyła się, gdy wreszcie dotarli do domu. Nawet jeśli z przygodami i tych ostatnich parę kroków sprawiło, że byli… no cóż, przemoczeni do ostatniej suchej nitki.
- Jesteś fantastycznym kierowcą! To się na pewno przydało. – zapewniła, zdejmując z siebie przemoczoną koszulkę i spodnie, bo zwyczajnie było jej w tym nieprzyjemnie, a skoro mąż zaproponował jej ciepłe suche ciuchy to się nie ociągała. Zwłaszcza, że miała chwilę na zajęcie się puchatą kulką, która na szczęście zdawała sobie nic nie robić z burzy i po prostu cieszyła się, że jej człowieki wrócili do domu – Myślisz, że zawsze będzie taka nieustraszony? To w ogóle nie robi na nim wrażenia. – rzuciła do Logana, który szedł na górę, Skalpel próbował biec za nim, ale poległ na schodach, więc został z matką, która przy okazji, gdy czekała na męża – wsypała mu jedzenie do miski, a wiadomo, że najlepsza jest ta ręka, która karmi!
Huk? Aż podskoczyła? Rozejrzała się z niepokojem po wnętrzu domu, ale wszystko wyglądało zupełnie normalnie. Odetchnęła też z ulgą, gdy zobaczyła Trevisano, bo to oznaczało, że na górze też nic się nie stało. Przejęła od niego bluzę, która możliwe że wcześniej była jego bluzą, bo sięgała jej gdzieś do połowy uda, ale wystarczyła – Co samochód? – że ten huk? Ruszyła za mężem, spojrzała mu przez ramię i aż się skrzywiła… - Wiesz, że jeszcze pięć minut temu tam byliśmy? – powiedziała na głos to, co on sobie pomyślał. Naprawdę tam byli, naprawdę mogło się to źle dla nich skończyć. Szlag – Wyobrażasz sobie, co teraz musi się dziać w szpitalu? Może jestem okropna, ale… cieszę się, że tam dzisiaj już nie wrócimy. – nie tylko ze względu na samochód, bo przecież był jeszcze drugi, również sporych wielkości suv, ale chociażby dlatego, że przewalone drzewo zagradzało drogę wyjazdową – Przykro mi – sięgnęła do męskiego policzka – Jak się uspokoi ocenimy straty. A teraz zrobię ci drinka. – jednak ona jemu, a nie on jej otworzy wino, heh. Odciągnęła męża od okna, bo oglądanie tego nie miało najmniejszego sensu, a nie miała zamiaru pozwolić mu wyjść na ten armagedon i ogarniać – Chodź. – przeszli do kuchni, gdzie faktycznie sięgnęła po szkło i butelkę z alkoholem, nalewając mu sporą porcję. Sobie zresztą też – Za to, żeby to była jedyna strata dzisiejszego wieczoru.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nawet nie wiedział, w którym momencie pojawiła się przy nim Elise. Drgnął, kiedy poczuł jej obecność tuż przy sobie. Widok zmiażdżonego auta był… Cholernie przykry. I to już nawet nie chodziło o to, że Logan po prostu bardzo lubił ten samochód i miał z nim sporo fajnych wspomnień, a teraz jedyną drogą w jaką mógł się nim udać była droga na złomowisko, ale… No właśnie, to o czym powiedziała Trevisano, a co jemu huknęło w głowie. Oni tam jeszcze przed momentem byli. Nie odzywał się przez moment, bo chyba zapomniał jak się mówi i trochę bezmyślnie, w lekkim letargu dał się pociągnąć do kuchni. Posadził tyłek na wysokim stołku przy kuchennej wyspie i przyglądał się żonie, kiedy ta przygotowywała mu drinka. - Nie chowaj jej. Butelki. - odezwał się w końcu, kiedy szklanka z alkoholem znalazła się tuż przy nim. Coś czuł, że jedna szklanka to będzie dla niego dzisiaj za mało. - Za spokojny wieczór. - dodał ciszej i lekko stuknął swoim szkłem o szkło Debenham. Upił solidny łyk drinka i odruchowo ściągnął mocniej brwi, czując w ustach i gardle cierpkość alkoholu. Mruknął cicho i podniósł wzrok na żonę. - Mały naprawdę ok? Zero stresu? - zapytał, bo tak usłyszał, ale teraz już nawet i tego nie był pewny. Wyciągnął łapsko do pani doktor i jeśli podeszła do niego, objął ją nim wpół i mocniej, ciaśniej do siebie przyciągnął. Przytulił łeb i pysk do jej ciała, a jego dłoń szybko znalazła drogę do kobiecych pośladków - pod materiałem lekko za dużej bluzy. - Masz rację. Ja też nie chciałbym być teraz w szpitalu. Dobrze zrobiliśmy wracając do domu. - bo naprawdę przez moment mieli duże wątpliwości. Przymknął na moment ślepia i czuł, jak bliskość Elise silnie i magicznie na niego działa. Mógł mieć najbardziej parszywy dzień z najbardziej parszywym dni, a jednak wystarczyło, że ona pojawiła się na horyzoncie… - Pomyślałaś co chcesz na kolację? - zapytał, zadzierając głowę lekko do góry, żeby móc spojrzeć żonie w te jej ładne czekoladowe ślepia, ale zanim Elise cokolwiek zdążyła mu odpowiedzieć - czy chce fancy homara w kałuży z soku wodorostów czy zwykłego schabowego - wokół nich zaległa ciemność. Kompletna ciemność. Był strzał typowy dla zwarcia i już, światło i prąd poszły się… Mhm, właśnie tak. Mina Logana? Bezcenna. - Chyba za słabo opiliśmy twój toast… - bo strat było już co najmniej dwie! - Chyba powinienem pójść i to sprawdzić… - przynajmniej w skrzynce z bezpiecznikami, którą mieli w garażu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Drgnęła, ściągnęła brwi ale zrobiła, co prosił. Zostawiła butelkę na stole, a sama podeszła obok męża. Oparła się o blat wyspy, ale wzrok utkwiła w Loganie. Toast? Był im potrzebny. Ten wieczór nie mógł być za dobry i chyba jedyne, co mogli zrobić to po prostu się napić. Alkohol drapał w gardle, ale nawet się nie skrzywiła – Zero… spał. – bo nawet gdy przyszli smacznie chrapał, a teraz się bawił, więc parszywe warunki atmosferyczne nie robiły na nim większego wrażenia. Ważne, że człowieki były w domu! To na swój sposób urocze. Spojrzała w kierunku kulki, ale zaraz wróciła uwagą do męża. Gdy ją do siebie przyciągnął, nie protestowała, przylgnęła do niego, przytuliła się i lekko wplotła palce w męskie włosy, bawiąc się nimi uspokajająco. Przytknęła też wargi do czubka męskiej głowy i uśmiechnęła się, gdy podniósł na nią wzrok – Tak… coś szalenie wykwintnego. Może mrożona pizza? – zaproponowała, bo chyba nie była szczególnie chętna na jakieś wielkie gotowanie, nawet jeśli on sam się oferował. No chyba, że chciał gotować, żeby odciągnąć myśli od tego, co się właśnie wydarzyło. Jeśli jednak o Elise chodziło – znała na to lepsze sposoby! Nie zdążyła jednak nawet zauważyć reakcji męża na swoją propozycję, gdy znowu trzasnęło, a ona znowu śmiesznie drgnęła. Ciemność dookoła nich? Nieszczególnie ją przerażała. W odróżnieniu od szalonego pomysłu Logana! – Co? – gdzie pójść i co sprawdzić? Nie chciała, żeby gdziekolwiek wychodził i cokolwiek robił, nawet do garażu. Pokręciła lekko głową – Nigdzie nie musisz iść. Nic nie musisz sprawdzać. Nawet jeśli się okaże, że to coś poważnego? To nic z tym teraz nie zrobimy? A jeśli to nic poważnego… może poczekać. – uśmiechnęła się pod nosem i podniosła męski podbródek, żeby na nią spojrzał. Uśmiechnęła się do niego ładnie i miała nadzieję, że jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności wystarczająco dobrze, żeby to zobaczyć – Musimy po prostu poprawić toast. – zadecydowała, sięgając po butelkę i uzupełniając zawartość szklanki Trevisano. Swoją też uzupełniła – To tylko prąd. – teraz tak. Było ciemno, ale byli bezpieczni – Gdzieś mamy świeczki… możemy sobie zrobić kolację przy świecach. Znaczy taką kolację, która nie wymaga przygotowywania, ale wiesz o co mi chodzi. – bo raczej z piekarnika skorzystać nie mogli. Zanim cokolwiek jej odpowiedział na tą szaloną propozycję kolacji przy świecach – pocałowała go. Mocno i z uczuciem, całym mnóstwem uczucia, które do niego miała. Naprawdę cieszyła się, że nie było go w tym aucie i naprawdę nie chciała, żeby cokolwiek sprawdzał. Stratami będą się przejmować później.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Już samo to „co?”, które padło z kobiecych usg, mówiło Loganowi wszystko. Więcej niż wszystkie słowa świata. Uśmiechnął się, bo to, że Elise dodała to co za jej „co” się kryło (masło maślanie maślane), było już tylko formalnością. Wystarczyło na nią spojrzeć - ostatnim czego chciała to, żeby Logan gdziekolwiek teraz łaził. I w zasadzie… On też tego nie chciał. Ciemność miała swoje jasne strony. Była… Kusząca i specyficznie nastrajała. Nawet jeśli za oknami dział się prawdziwy armagedon. Nie zamierzał protestować, zwłaszcza, że ta kolacja przy świecach trochę go kupiła. A już największym przechyleniem tej wagi był moment, w którym Debenham zajęła mu pysk sobą. Ten pocałunek… Zdecydowanie był czymś, czego teraz potrzebował. Dlatego nie chciał go przerywać, a wręcz odwrotnie - wymownie przedłużyć. Zrobił to, przytrzymał kobiecą buzię przy sobie, przy swojej twarzy, jej wargi przy swoich wargach i odwzajemnił pocałunek z adekwatną dawką nachalności. Uśmiechnął się zaraz potem, lekko i pod samym nosem, uchylił mocniej ślepia i przez moment tylko wpatrywał się nimi w oczy żony. Żona… Wciąż nie mógł do końca uwierzyć, że miał żonę, że był żonaty. To wszystko było szalone, ale… Szlag, dopiero teraz, od kiedy byli razem, widział, jak bardzo tego potrzebował. - Z tobą to ja mogę wszystko. Nawet jeść suchy chleb i przepijać go… Herbatą ze szpitala. - która była ohydna i jak Trevisano kiedyś napił się jej raptem łyk, to potem łaził naburmuszony przez caaaaały długi dzień. Tak ją kochał! Tak kochał swoją panią Trevisano! Że mógłby dla niej wypić nawet cały dzban tej okropnej herbaty! - No dobrze. Wymyślę coś… A ty poszukaj tych świeczek. I… - jego łapsko znów znalazło się niżej, na kobiecych pośladkach. Wargi tymczasem mocniej i wymowniej mu zadrżały. - Zdejmij je. Przeszkadzają. - skwitował i pociągnął lekko palcami za materiał damskich majtek, pewnie ładnych i super seksownych koronek, bo co jak co, ale bieliznę pani doktor miała zawsze luksusową. Trevisano błysnął krótko kłami i podniósł swój tyłek z kuchennego stołka. Upił jeszcze łyk ze swojej szklanki, cmoknął na „odchodne” żonę w policzek i zaczął krzątać się po kuchni. Sprawdził co mają w lodówce, a ponieważ byli parą wziętych chirurgów to… Tia, zakupy kompletnie nie były w ich stylu. A na pewno nie takie, które nie zawierały w swojej definicji butelki najlepszego wina i gotowca do odgrzania. - Jesteśmy beznadziejni. - skwitował kiedy Elise wróciła już do niego, do kuchni. Spojrzał na nią i brakowało tylko, żeby rozłożył bezradnie ręce. - Mamy tylko ser i chleb tostowy, a ponieważ nie ma prądu to… - mogli zjeść nieupieczone tosty z serem. Trevisano prychnął. Rozbawiony, bo w sumie co innego poza śmiechem im teraz pozostało? - Jesteś bardzo głodna? Bo w zasadzie… Może wystarczyłoby po prostu porządnie się upić, uprawiać długi, głośny seks na kanapie i liczyć na to, że ta sytuacja tam… - ruchem głowy wskazał na okno, a raczej na to co za oknem. - Prędzej niż póżniej się uspokoi i będziemy mogli coś zamówić. - bo na razie… No nie sądził, żeby jakiś samobójca chciał tu do nich dojechać. Jakiś… Turek na rowerze z plecakiem Uber eats. Logan podszedł do żony, stanął tuż przed nią i nie odrywał wzroku od jej ładnej buzi i ładnych oczu. - Możemy zrobić sobie kąpiel… - bo woda była, ciepła też… To zawsze dobrze na nich działało. Kąpiel i drink. Albo kąpiel i dziesięć drinków.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobrze, że z tym nie walczył. Z nią nie walczył. Nie próbował zgrywać bohatera, po ciemku szukać jakiejś latarki (a nie była pewna, czy po przeprowadzce jakąkolwiek mają) i szukać skrzynek z korkami. Miała nadzieję, że to faktycznie niewielka awaria, chociaż szczerze? Była realistką, obstawiała że z jakimiś liniami wysokiego napięcia stało się dokładnie to samo, co z autem Trevisano – nic dobrego. Więc sprawdzanie korków nie miało żadnego znaczenia. Mogli pozostać tam, gdzie było bezpiecznie.
- Szanujmy się… żadnej herbaty ze szpitala. – zaśmiała się, bo wcale nie chciałaby go do tego zmuszać albo żeby musiał w ten sposób udowadniać jej swoją miłość. Bez przesady! Bez przesady! Zaśmiała się jeszcze pod nosem, gdy sięgnął do jej pośladków – Jesteś niemożliwy. Trevisano! – właśnie taki był! A ona zamiast zdjąć majtki to po prostu poszła poszukać tych świeczek i wreszcie te wszystkie ładne pierdoły, które kupowała do dekoracji się na coś przydawały. Nie spodziewała się jednak, że gdy przyjdzie z fantami dostanie na twarz informację o tym, że są beznadziejni – Ej, to nie było miłe – prychnęła, ani trochę nie poważnie, bo domyślała się do czego mógł uderzać no i nie mogła się nie zgodzić. Pod tym względem byli beznadziejni! – To jest bardzo dobra alternatywa… i nie jestem głodna. – zdecydowanie bardziej wolała pić i się z nim kochać. Kolejność dowolna. Póki co jednak wspięła się na palce, zaciskając dłoń na jego koszulce dla utrzymania równowagi i sięgnęła jego twarzy – Możemy zrobić sobie kąpiel. – potwierdziła – W takim razie pójdę ją przygotować. Ty weź drinki… i zdejmij ją. Przeszkadza. – pociągnęła lekko za materiał jego koszulki, nawiązując oczywiście do jego uwagi na temat jej bielizny i zaśmiała się pod nosem – Może to wcale nie będzie taki zły wieczór? Skoro już znaleźliśmy sobie rozrywkę? – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, zabrała swoje zebrane po domu świeczki na górę i zaczęła im przygotowywać kąpiel. Ba! Całą łazienkę przygotowała, która w świetle tych świeczek wyglądała nawet całkiem romantycznie – Wiesz, że nigdy nie mieliśmy takiej randki? Kolacja przy świecach, eleganckie ciuchy, patrzenie sobie w oczy… – zaśmiała się pod nosem, jednocześnie zrzuciła z siebie bluzę i bieliznę.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan poczuł w brzuchu i niżej, w podbrzuszu zabawne dreszcze w chwili, gdy pani żona przytaknęła na jego pomysł z kąpielą i… W ogóle. Całą resztą planu na ten wieczór, też. Uśmiechnął się i ledwie zauważalnie pokiwał głową, ale zaraz potem po prostu zaśmiał się w głos. - Jesteś niemożliwa, Trevisano. - tak jak ona przedrzeźniała jego z przeszkadzającym majtkami/koszulką, tak on teraz przedrzeźniał jej „niemożliwość”. Wychodziło na to, że wszyscy Trevisano mieli w sobie coś niemożliwego. No… Przynajmniej wszyscy w tym domu. Logan nie mógł się też nie zgodzić z żoną, bo ten wieczór finalnie wcale nie musiał być najgorszym w historii. Zresztą, czy to nie zawsze działało u nich w taki sposób? Zawsze znaleźli punkt, z którego mogli coś dla siebie zaczerpnąć, nawet jeśli sytuacja wokół była zwyczajnie słaba. Niejednokrotnie w szpitalu, kiedy musieli pomóc na pękającej w szwach izbie przyjęć, potrafili znaleźć choćby pięć minut, choćby trzy minuty dla siebie, dla powiedzenia sobie miłego słowa, krótkie przytulenie gdzieś w kantorku - zdała od wścibskich oczu - i… W ogóle. Teraz też - kąpiel była jedynie początkiem. Trevisano więc nie zwlekał, zabrał ich drinki i butelkę z alkoholem na górę. Potem jeszcze na krótki moment zszedł na dół, żeby upewnić się, że ich nowy mały przyjaciel nie ma złamanego serduszka, bo znów stracił ich z oczu. Był trochę zaskoczony, kiedy zobaczył, że psina - przed chwilą grzecznie i żywo bawiąca się w salonie - teraz po prostu spała. Z brzuchem wywalonym do góry, ulubioną zabawką tuż obok łebka… Nope, zdecydowanie nie było mu przykro. Logan wrócił więc na górę, do łazienki przy ich sypialni i do żony, która zdążyła przygotować im naprawdę klimatyczną-romantyczną kąpiel. Świeczki rozstawione tu i tam, w różnych miejscach pomieszczenia, robiły cholernie dobrą robotę. Najlepszą robotę jednak zrobiła sama Trevisano w momencie, gdy zaczęła się rozbierać. Jej zakochany jak kundel, mąż - stał i się patrzył. Ba, gapił. Po prostu gapił. - I ty zgodziłaś się za mnie wyjść? - sapnął rozbawiony, ale hej, coś w tym było! Ani jej nie zabierał na fancy randki, ani - tak naprawdę - na żadne randki, nawet te nie fancy. Był trudny, złośliwy, bucowaty, zazdrosny… Naprawdę nie wiedział dlaczego zgodziła się spędzić z nim resztę życia. Nie popisał się przed nią niczym. Nie zdobył jej niczym. Nie zachęcił… Takie myśli, refleksje zaczęły przemykać mu przez głowę, kiedy sam rozbierał się ze swoich ciuchów. Koszulka, spodnie, bokserki… - Brakuje ci tego? - zapytał po dwóch chwilach, kiedy już wszedł do wanny i właśnie zajmował w niej wygodne miejsce. Była duża, więc o wygodę nie było trudno. Spojrzał na żonę i znów poczuł te zabawne motyle w brzuchu. - Wiem, że nie lubisz jak o niego pytam, ale obiecuję, że teraz robię to tylko ze względów… Nazwijmy to dydaktycznych. Nie będę złośliwy. To znaczy… Baaardzo postaram się nie być złośliwy. - uśmiechnął się, a Elise mogła już przeczuwać do czego, a raczej kogo Trevisano chciał uderzyć. - Twój strażak… Starał się? No wiesz, o ciebie. Zabierał cię na romantyczne kolacje, do kina, na spacery… Przynosił kwiaty i tak dalej? Gotował dla ciebie? - pytał i uważnie przyglądał się jej ładnym ślepiom. Był ciekaw, tylko tyle!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No zgodziła, nie dało się ukryć! Po bardzo krótkim okresie próbnym, bo tak naprawdę ile ze sobą byli? Zaledwie moment. Ale nie przeszkadzało jej to, nie miała wrażenia, że popełnili błąd. Nawet wtedy, gdy nie było kolorowo, gdy górę brały ich ciężkie charaktery i dochodziło między nimi do spięcia. Nigdy, nawet przez moment, nie pożałowała, że to zrobili. Nawet jeśli było to szalone i faktycznie… może po prostu byli niemożliwi. I może w tym szaleństwie była metoda. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie peszył jej, już dawno nie… wręcz odwrotnie. Dodawał jej pewności siebie, o której istnieniu wcześniej nie wiedziała. Weszła do wanny i zajęła miejsce po tej samej stronie do Trevisano, oparła się plecami o jego tors i zdecydowanie było jej wygodnie.
- Dydaktycznych – powtórzyła za nim i prychnęła, bo oboje doskonale wiedzieli, że wcale nie chodziło o dydaktykę. Chciał usłyszeć, że był od niego lepszy… i był, oczywiście że był. W końcu to za niego wyszła, prawda? Nie zmieniało jednak to faktu, że strażak robił to wszystko o czym teraz mówił Logan. No prawie! – Nie gotował – przyznała swobodnie, wzruszając lekko ramieniem – Ale starał się… organizował te wszystkie naprawdę przemyślane randki, na które zazwyczaj się spóźniałam albo w ogóle nie docierałam. – bo była chirurgiem i nie było to łatwe, żeby pogodzić jej wolny czas z jego wolnym czasem. Z Loganem? Nie było tego problemu. Po prostu, gdy jedno się spóźniało to drugie na nie czekało i doskonale to rozumiało. To zrozumienie tutaj miało chyba największe znaczenie – Czy ta odpowiedź cię usatysfakcjonowała? – zaspokoił pęd nauki? Dydaktykę? – Czy liczyłeś raczej, że powiem ‘nie’? – uśmiechnęła się pod nosem, bo tak właśnie podejrzewała – Nie mogłam… obiecaliśmy nie kłamać! – dlatego właśnie była szczera. Strażak się starał. Później się okazał bucem, ale się starał… No i nic mu to nie dało – A! I nie, nie brakuje mi tego. Powiedziałam ci kiedyś, chyba przy okazji walentynek, że miło dostać kwiatka, czy iść na randkę… ale to nie jest mój priorytet. Zwłaszcza przy naszym trybie życie. Zresztą codziennie mamy randki… w drodze do szpitala albo w drodze ze szpitala. Czasami nawet na przerwie


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Właściwie to… Pewnie ją zaskoczy, aleeee… Tak, odpowiedź, którą Logan otrzymał od żony na swoje pytanie, usatysfakcjonowała go. Nawet bardziej niż to. Zaspokoił ciekawość, ale nie tylko - przede wszystkim dał sobie solidnie po uszach. Mentalnie, ale wciąż boleśnie. - Nie, nie liczyłem na to, że powiesz, że się nie starał. Byłby skończonym idiotą, gdyby tego nie robił, skoro niczym innym nie potrafił cię oczarować… - seksem. O seksie Trevisano mówił, oczywiście, że tak, bo o czym innym niby mógłby? Uśmiechnął się nawet wymownie, bo drańsko pod nosem i łypnął ciekawsko na Debenham z ukosa. - Jeśli on to robił, to ja też mogę. - dodał zaraz potem, znów PRZYPADKOWO umniejszając byłemu facetowi swojej żony. Bo przecież, no hej, skoro ktoś taki jak strażak mógł ogarniać ładne kolacje i romantyczne randki, to niby dlaczego Logan nie mógłby tego robić? Bo co? Bo nie miał duszy romantyka? Bo był mentalnie drwalem, a jego serce zbudowane było z mieszanki żelaza i siarki? Ok, nawet jeśli nie wyjdzie mu za pierwszym, drugim, dziesiątym razem, nawet jeśli zrobi to głupio albo nawet w połowie nie tak dobrze, jak robił to strażak, to… To nic. Chyba ważne, żeby w ogóle to robił, co nie? Tak teraz próbował przekonać samego siebie. Dobrze przecież wiedział, że w tym obszarze budowania związku i bycia super partnerem, dawał dupy. I to konkretnie. Ale przecież nie powie jej tego na głos, prawda? To byłoby jak samobój. - Powiedziałaś „przemyślane randki”. - tak powiedziała. Przemyślane randki, na które zazwyczaj się spóźniała. Logan ściągnął mocniej brwi, bo nie bardzo rozumiał. - Co to właściwie znaczy? Co to właściwie jest? Że co… Że świeczki na stole poukładał w kształt twoich inicjałów czy zabrał cię na lot balonem, albo zatrudnił jakiegoś wyjca, żeby ci zaśpiewał serenadę? - pytał, trochę na serio, zgadza się, ale trochę też… No złośliwie, złośliwie! Nie mógł sobie tego, tak do końca, odmówić. Po prostu nie mógł. Chociaż naprawdę próbował! - Muszę poznać swojego wroga i jego techniki, żeby potem zrobić to trzy… Nie, nie trzy. Sto razy lepiej niż on. - więc jak Elise mu teraz powie, że te wszystkie rzeczy, które wymienił - zdarzyły się, toooo… Na pewno na moment zblednie, zaniemówi, ugryzie się pięć razy w język, żeby czegoś nie palnąć i nie sprawić jej przykrości, ale finał będzie taki, że zrobi TO. TO wszystko co robił strażak. Logan Trevisano zrobi TO. - Ale wiesz, że to tak naprawdę wasza wina? Wasza - kobiet. - skwitował po ledwie chwili. - To, że jestem takim paskudnym ignorantem i nie zabieram cię na randki. To wy mnie tego nauczyłyście, wskakując mi do łóżka ot tak, bez nawet cichego „proszę” z mojej strony. - tudududm! A jak o tym powiedział, to już czuł, że stąpał po kruchym lodzie. Uśmiechnął się jak kawał drania i nie odrywał wzroku od Debenham. - Niedźwiedź się nie stara, jak ładna sarenka sama wchodzi mu do domku. Prawo natury, kochanie, prawo natury, nic więcej. - a raczej prawo Trevisano, który chyba miał dużą ochotę poprzekomarzać się ze swoją… Ładną sarenką. Pochylił pysk do jej policzka i zacisnął na nim ostre kły. Warknął gardłowo, a potem wymamrotał: - Gorzej, jak trafi na panterę, która dużo chce mu dać, ale też dużo oczekuje w zamian… - i tak naprawdę ona była taką panterą. Bo chciała go, ale chciała też od niego. I to go kręciło. Jak diabli.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo tak… miał nie być złośliwy i właściwie nie był, ale jednocześnie był jak cholera. I jakoś bardzo jej to w tym momencie nie przeszkadzało. Do pewnego momentu była w stanie znieść żarty ze swojego byłego, po prostu nie można było przesadzić – ta granica była cienka, czasami ciężka do zauważenia, ale była… i póki co mu się udało pozostać w tej bezpiecznej części żartów. Nie pomyślała też, że tak to na niego zadziała „jak on mógł to on też”… ciekawe! Co prawda Trevisano nie musiał już jej czarować, bo już miał ją zaklepaną na wieki wieków, ale to miłe. To po prostu miłe – Nie, balonem nie leciałam i nikt nie śpiewał… jezu śpiewanie musiałoby być strasznie upokarzające. – bo jednak wszyscy się patrzą i nie ma w tym za grosz romantyzmu, a za to mnóstwo krindżu – Ale chodzi mi o to, że to nie było tak, że spotykaliśmy się wieczorem i dopiero się zastanawialiśmy, co będziemy robić. Zawsze miał wszystko zaplanowane, zrobioną rezerwację, kupione bilety, wiedział jaka jest ciekawa wystawa w mieście albo cokolwiek jeszcze innego. – to miała na myśli mówiąc o przemyślanych randkach, że nie były to randki na zasadzie „spotkajmy się i zobaczymy, co z tego wyjdzie” – Możliwe, że dlatego tak bardzo denerwował się, gdy się spóźniałam. – bo wtedy cały misterny plan szlag trafiał. No cóż… życie z chirurgiem! – I jestem pewna, że tak by ci to właśnie wychodziło. Sto razy lepiej. Ale wiesz, że wcale nie musisz? – jeśli nie miał ochoty to hej… dlaczego miałby? Mieli fajną codzienność, nie potrzeba było wielkich urozmaiceń – I bez twojego proszę? Serio, Trevisano? – aż się obróciła, żeby na niego spojrzeć, a kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Przypomnieć ci? Jak to było jak myślałam, że umrę? – a przynajmniej zachoruje na aids, a jego to wcale ale to wcale nie ruszało i wcale nie chciał czekać na ostateczne wyniki jej badań! Taki był niecierpliwy! Ona pamiętała, nic jej nie umknęło! – Może doktor Capshaw taka była… no wiesz, pomyliłyśmy ci się. – prychnęła rozbawiona i sięgnęła po swojego drinka. I zaśmiała się, gdy zacisnął zęby na jej policzku. Odstawiła szkło bezpiecznie na bok i znowu spojrzała na męża – To sarenka, czy pantera?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Po tym jak Elise zareklamowała swojego strażaka, Logan miał w głowie jedną, ale dość konkretną i mocną refleksję. Wysoko zawiesił poprzeczkę… Sukinkot. Tak, przyznawał to - nawet jeśli tylko w myślach i przed samym sobą, choć za moment zrobi to pewnie też na głos. Strażak zdecydowanie czuł ten temat i wiedział jak zdobywa się kobiece zainteresowanie i serce. Logan nie miał o tym bladego, najmniejszego pojęcia. Był w zdobywaniu jak słoń w składzie porcelany i teraz tym bardziej boleśnie to do niego dotarło. Może i nie musiał - nadrabiać swoich braków i niedociągnięć - ale chciał. Może i miał ją już zaklepaną na wieki wieków amen, ale… Nie miał gwarancji na jej szczęście. Nie miał gwarancji na to, że ona zawsze będzie z nim szczęśliwa. Choćby nie wiem co. A to jedyne czego, tak naprawdę i szczerze pragnął - żeby Elise była z nim i przy nim najszczęśliwsza, żeby nigdy nie zapominała jakie to uczucie i żeby nigdy nie musiała się zastanawiać czy dalej je czuje czy już nie. Czy to szczęście przygasła, czy jej zakochanie trochę się przykurzyło. Dlatego chciał. - Nic mi się nie pomyliło. Dobrze wiem, że ty z nich wszystkich zawiesiłaś mi poprzeczkę najwyżej. Kazałaś prosić… Nawet jeśli nie kazałaś. - wymamrotał wciąż mocno się nad żoną pochylając. Tak, kazała mu prosić, nawet jeśli wcale tego nie robiła. Wywoływała i budziła w nim takie uczucia i pragnienia, że on sam to rozumiał. I chciał prosić. Chciał dostawać w zamian za „proszę”. - Wiem, że nie muszę… Robić tego co on. Tylko… Jak mam być lepszy, skoro nie pokonałem go w każdej konkurencji? - ba, nawet w niej nie wystartował. - Poza tym, a właściwie to przede wszystkim… Obrączka na twoim palcu nie jest symbolem gwarantowanego szczęścia. Nie możesz mi obiecać, że zawsze będziesz ze mną szczęśliwa. Ja muszę na to zasłużyć. Ja chcę na to zasłużyć. Zapracować. I może to jaki jestem teraz… Może to na razie wystarcza, ale… Nie chcę, żebyś za dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat usiadła z kieliszkiem wina i smutną refleksją w sercu, że twój mąż był jest w porządku, ale… Nie chcę żadnego „ale”, Debenham. Chcę żebyś była ze mną tak szczęśliwa, jak nie byłaś nigdy przedtem. I chcę, żeby to trwało zawsze. Do końca świata. - powiedział na głos to, o czym wcześniej pomyślał. Uśmiechnął się i przytulił lekko własny policzek do policzka żony. - Byłaś w nim zakochana czy nie? - zapytał całkiem wprost, ale znów bez najmniejszej chęci wykorzystania tego przeciwko niej. Dlatego uśmiechnął się lekko i pod nosem i przechylił łeb na tyle, żeby znów móc skrzyżować własne spojrzenie ze spojrzeniem doktor Debenham… To znaczy doktor Trevisano. - Wciąż nie rozumiem jak on mógł tak po prostu sobie ciebie odpuścić… Nie dzwonić, nie pisać, nie próbować naprawić tego co spieprzył… I dobrze wiesz, że ze wszystkich facetów na świecie jestem najgorszym kandydatem na rycerza na białym koniu albo księcia z bajki, ale… On był. Jest. Naprawdę dobrym. Dlatego się dziwię, że nie zawalczył. - choć czuł do Elise więcej i tego akurat Logan był absolutnie pewien. Widział to. Widział to w jego spojrzeniu, widział ile smsow jej wysyłał, kiedy była w pracy, widział jak odbierał ją ze szpitala… Gość, który nie czuje więcej - nie robi nawet minimum. Strażak robił. - Jego strata, mój zysk. Choć muszę przyznać, że poprzeczkę z tymi randkami zawiesił naprawdę wysoko. Nie mówię, że nie dosięgnę, bo dosięgnę, ale… Daj chwilę na rozpęd, co? - sapnął rozbawiony, bo oczami wyobraźni już widział te swoje próby zorganizowania im fajnej, eleganckiej i niekiczowatej randki. Walentynki już jej pokazały, jak bardzo tego nie potrafił i jak bardzo był w tym nieporadny.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się, bo tego właśnie chciała. Żeby wiedział, że nic nie musi. Bo oprócz tego, że to wszystko miało być by ją uszczęśliwić to ważne było jeszcze jedno… on też musiał być w tym wszystkim szczęśliwy. A jeśli będzie się zmuszał, jeśli będzie robił rzeczy, których totalnie nie czuł – nie miał na to szans. Nie dawał ich sobie! A dlaczego być lepszy od strażaka o sto albo nawet i dwieście procent? Dlatego, że jemu zdobycie Elise przyszło zupełnie naturalnie, bez jakiegokolwiek wysiłku, owinął ją sobie wokół palca nie zabierając ją na żadną randkę (chyba, że liczyć te wyjścia do baru po pracy albo na łódkę). Ale rozumiała, co miał na myśli, nie podważała jego uczuć, nie zaczęła protestować, bo właściwie… może miał rację? Skąd mogli wiedzieć, co będzie za pięć albo dziesięć lat? Jacy oni będą po tym czasie. Aczkolwiek nie zgadzała się na zasługiwanie – skrzywiła się nawet wymownie, gdy to słowo padło z jego ust. Nie kocha się za coś. Kocha się mimo wszystko.
- Nie, nie byłam. Może gdybym miała więcej czasu… – może z czasem by się zakochała – To jest twoja główna przewaga nad nim. Ty go nie potrzebowałeś. Czasu. Pokochanie ciebie było proste i sama nie wiem, w którym momencie się wydarzyło. Było naturalne. – dlatego wiedziała, że tak szybko jej to nie minie. Bo właśnie! Nie pokochała go dlatego, że zabierał ją na ładne randki – Próbował. – rzuciła nagle – Próbował się do mnie dodzwonić. Zablokowałam go. Chyba już wtedy chciałam po prostu Ciebie, jeszcze zanim sama zdawałam sobie z tego sprawę. – stwierdziła jak gdyby nigdy nic, wzruszając lekko ramionami, bo dzisiaj z perspektywy czasu? Nie miało to najmniejszego znaczenia – I Logan… – spojrzała na niego, uśmiechając się – Wiesz, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o uszczęśliwianie mnie? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Jaka jest recepta na to, żebyś za dziesięć lat też był nadal szczęśliwy i zakochany? I proszę, nie mów o schodzeniu do parteru… – przewróciła wymownie oczami, bo rozmawiali poważnie i chciała poważnej odpowiedzi. Zwłaszcza, że akurat ze schodzeniem nie miała najmniejszych problemów i nie powinien narzekać na ich brak!

Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ