organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Chociaż propozycja Nathaniela miała na celu poprawić sytuację Diviny, to jednak... trochę jej entuzjazm opadł. Kiedy wierzyła, że będzie to tylko pożyczką, łatwiej było jej podchodzić do wydawania pieniędzy Hawthorne'a. Teraz natomiast zaczęło ją to stresować, bo nie powinna przyjmować od niego jeszcze więcej, kiedy i tak już wiele rzeczy dostała.
- Każdy będzie mi odpowiadał - odpowiedziała więc w ten sposób, bo nie chciałaby, żeby grób jej mamy był zdewastowany, ale na takich warunkach nie czułaby się dobrze, gdyby jeszcze kręciła nosem i wybierała konkretne wzory czy materiały.
- To nie była jedna sajgonka... jadłam też wtedy makaron z sosem - trochę zaskoczyło ją jego pytanie. Faktycznie po tym nie umiała już się zmusić do jedzenia, ale sama się nad tym jakoś szczególnie nie zastanawiała. Na pewno nie podejrzewałaby też Nathaniela o to, że tak tą kwestią się przejmie. Wcale nie chciała go martwić. - Nie przeszkadzają mi przerwy w jedzeniu... dopiero u ciebie tyle zaczęłam jeść - wyjaśniła więc, mając nadzieję, że dzięki temu nie będzie taki zmartwiony i ten temat przestanie go dręczyć. Poza tym wierzyła też, że pomoże jej w wyborze jedzenia, ale nic podobnego nie miało miejsca. Porozmawiała więc z kelnerem, który nie traktował jej zbyt dobrze, ale przy samym końcu po raz kolejny zerknęła na Nathaniela, licząc, że jakoś ją wesprze, co w zasadzie się faktycznie stało. Chociaż na próżno byłoby mówić, że Divina nie była już zagubiona. Wręcz przeciwnie, nie miała pojęcia co dokładnie było dla niej, ani czym było to coś, co zamówił po soku. Wszystko to, łącznie z samym faktem, że jest w tym miejscu, mocno zamieszało jej w głowie, stresując ją jeszcze bardziej. Sądziła jednak, że lepiej to ukrywa.
- Nie chcę przynosić ci wstydu - odpowiedziała na jego pytanie, chociaż wzrok zawiesiła na jego dłoni, tej, którą przykrywał jej własną. Wciąż nie umiała uwierzyć w to wszystko, co między nimi zaszło, jak i w to, że pokazywał się z nią publicznie, zabrał kogoś takiego, jak ona do podobnego miejsca. - Mam tego świadomość... tego, że jestem specyficzna - zmarszczyła delikatnie nos, a po chwili w odruchu cofnęła rękę, bo wrócił kelner, kładąc przed nimi napoje, a właściwie przed Diviną, bo Nathaniel miał już swoją kawę. - Co to takiego? - zapytała go szeptem, kiedy znów zostali sami. Wolała, żeby nikt nie słyszał, że przyprowadził tu dziewuchę, która nie rozpoznaje dań i napoi z karty. Szczególnie po tym, jak już się popisała kiepską wymową przy czytaniu menu. Zapatrzyła się na chai latte, którego zapach przyjemnie drażnił jej nos i na moment opuściła głowę. - Źle mi z tym, że nie mogę nic dla ciebie zrobić - nie tylko w kontekście tego ich śniadania, ale też nagrobka, jej ubrań, tego, w jakich warunkach mieszkała. Tego, jaką ten człowiek miał potęgę, podczas gdy ona miała kilkadziesiąt dolarów i to tyle. Pierwszy raz w życiu poczuła, że mogłaby mieć więcej, byleby jakoś podziękować.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Kwestię wyboru nowego pomnika dla matki Diviny, Nathaniel postanowił zostawić na później, aby nie zadręczać tym tematem myśli dziewczyny. I tak wyglądała na dość zatroskaną, a jeszcze wizyta w restauracji wcale nie pomogła jej się zrelaksować. Wręcz przeciwnie. Było widać jak na dłoni, że czuje się w tym miejscu nieswojo.
- Nie rozumiem o czym mówisz, V - rzucił dość dobitnie, bo już czuł jak zaraz zdenerwuje się na to, co o sobie myśli Norwood. W zasadzie nie musiał długo czekać, bo jej kolejne słowa tylko potwierdziły jego dociekania. I nawet jeśli nazwała się tylko "specyficzną" to i tak wystarczyło, aby Hawhtorne dopowiedział i zrozumiał resztę. - Och... Musisz przestać stawiać siebie w gorszej pozycji od innych, rozumiesz? - Burknął, bo nawet jeśli sam ją niezmiennie bronił i wkurwiał się na wszystkich wokół za to jak postrzegali Divinę, to ona sama też nie powinna im na to pozwalać. - Wiem, że sobie nawbijałaś do głowy głupstw przez te wszystkie lata, ale z tym koniec - dodał, marszcząc przy tym lekko brwi, a jego anielskie oczy jak na zawołanie zmieniły swój wyraz bijąc grozą. - A już na pewno nie możesz myśleć o tym, że przynosisz mi wstyd... Kurwia mnie nawet to, że musiałem wypowiedzieć takie zdanie - oznajmił, nie kryjąc swojego niezadowolenia.
Mógł być wobec Diviny wyjątkowo troskliwym i delikatnym, ale nie nad każdą swoją reakcją miał zamiar się wiecznie zastanawiać. Tym bardziej, gdy niekiedy takie dobitne wyrażenie się skutkowało o wiele lepszym efektem niż długie negocjacje z Norwood.
- Herbata, spróbuj - rzucił, gdy przed szatynką pojawiło się zamówienie. - Myślę, że ci zasmakuje - dodał zaraz, a że siedzieli na zewnątrz to pozwolił sobie wyciągnąć papierosa. - Jakby mi zależało na tym, żebyś odwdzięczała mi się za wszystko co robię to bym się ciebie pozbył już dawno temu. Nie wiem, czego ty nadal nie rozumiesz, V - odparł, znów w dość surowy sposób, ale takie były fakty. Nie chciał, aby cokolwiek mu prezentowała, aby zadręczała się swoją finansową pozycją i szukała sposobów by zrekompensować się za to, co on mógł dla niej zrobić. - Nie na tym polega związek, tak mi się wydaje, ale wzajemnie wiecznie siebie wynagradzać - dopowiedział, a widząc zmierzającego w ich stronę kelnera, zgasił papierosa i sięgnął po kawę nim na stole przed nimi znalazło się zamówione jedzenie. - A teraz już nie szukaj problemów, tylko skup się na jedzeniu. Od czego chciałabyś zacząć? - Zmienił temat, chociaż i tak niekoniecznie wielką wagę przywiązywał do poprzedniego sposobu w jaki rozmawiali. A przynajmniej starał się wypaść na takiego, który wcale nie przejmuje się tym o czym mówił, chociaż byłoby kłamstwem powiedzieć, że przychodziło mu to zupełnie naturalnie.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie chciała go denerwować, ale nadal uczyła się tego, jak łatwo Nathaniel wpadał w irytację. Ten dzień i bez tego nie należał do najłatwiejszych, bo chociaż przez ich wyznania był piękny, nadal wisiało nad nimi widom dopiero co rozegranej kłótni, a może raczej rozłamu, bo kłótnie nie były czymś typowym dla Diviny. Podobnie jak takie rozmowy, w których nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, nawet jeśli z założenia czuła wewnętrzną potrzebę komentarza, gdy ktoś ją o coś pytał.
- Przepraszam - drgnęła delikatnie, kiedy Nathaniel użył tak dobitnych słów, a to z kolei boleśnie przypomniało jej, jak bardzo się od siebie różnili pod względem nie tylko stylu życia, ale też charakterów, jakie posiadali. - Nigdy nie udawałam kogoś, kim nie jestem... może dla ciebie wydaje się to łatwe do zmiany, ale dla mnie takim wcale nie jest - zauważyła cicho, wzrokiem śledząc pozbawiony wzoru obrus, jakim był pokryty ich stolik. - Poza tym ludzie się patrzą... a mi jest ciężko z myślą, że patrzą na nas takim wzrokiem z mojego powodu, że patrzą tak na ciebie. Niczego sama sobie nie nawbijałam, ale obserwuję i widzę. Mogę próbować to ignorować, ale to nie zmieni tego, jak inni mnie postrzegają - wyjaśniła spokojniej już, w ten swój sposób, który jasno mówił, że nawet, gdy Nathaniel się burzy, ona się go nie obawia. Poza tym jak by mogła? Teraz? Dziś w szczególności? Po tym, jak wyglądał ich poranek? Wcale nie chciała im tego psuć, a chociaż jej wiara przeczyła takim terminom, czuła się po prostu magicznie, mogąc tu z nim być, ale jednocześnie przyjmowała właśnie z jego rąk więcej dobroci, niż ktokolwiek inny jej ofiarował i przez to dotkliwiej czuła, że ona nie mogła ofiarować mu niczego, poza uczuciem, jakie do niego żywiła.
Pociągnęła łyk herbaty, która ani nie wyglądała, ani nie pachniała jak herbata i szczerze zszokowała się smakiem, jaki zaraz rozlał się po jej podniebieniu. Słodki, korzenny, bardzo przyjemny, niepodobny do niczego, co dotychczas piła.
- To niemiłe - zmarszczyła nos, zamiast pochwalić się opinią na temat napoju, musiała to zaznaczyć, bo jego słowa nie należały do ani przyjemnych, ani delikatnych. - Nie musi tobie zależeć, ale ja mam prawo chcieć zrobić coś dla ciebie, tak, jak ty robisz dla mnie. Czy odczuwasz frustrację, gdy nie chcę przyjąć czegoś co mi ofiarujesz? - zapytała, ale nie musiała czekać na odpowiedź, by ją poznać. Sądziła jednak, że w swoim życiu Nathaniel nieczęsto rozmawiał z kimś, kto poświęcał czas, by mu wyłożyć, że każdy medal ma dwie strony. - Oboje jesteśmy ludźmi, Nathanielu. Też chciałabym móc ciebie uszczęśliwić - chociaż mówiła zdecydowanym głosem, przy ostatnich słowach jej ton był o wiele mniej pewny, a na poliki wdarły się rumieńce, bo to wyznanie nie było dla niej czymś łatwym. Otworzyła jeszcze szerzej oczy, gdy określił ich jako związek... chciała o to podpytać, serce zabiło jej mocniej, ale zjawił się kelner i straciła szansę.
- Obie rzeczy wyglądają przepysznie - przyznała, czując, jak ślina napływa jej do ust, a żołądek nieco się kurczy na myśl o z dawna wyczekiwanym posiłku. - Poza tym ta herbata... jest bardzo dobra - przypomniało jej się teraz, że miała o tym wspomnieć. Dłonie delikatnie jej się trzęsły, gdy miała wybrać i co jakiś czas patrzyła to na talerze, to na Nathaniela, oczekując podpowiedzi. Ostatecznie bliżej niej była szakszuka, a kelner przyniósł jeszcze pieczywo, więc... decyzja została podjęta. - Przepyszne - oceniła po pierwszym kęsie, otwierając nieco szerzej oczy. - Jadłeś kiedyś coś takiego? - zapytała zaraz, mając wrażenie, że to najlepsze śniadanie w jej życiu.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Potarł delikatnie palcami jej dłoń, jakby ten gest miał odrobinę załagodzić wydźwięk słów, które cisnęły mu się na usta.
- Więc ignoruj to jak się patrzą i co myślą, bo to ich problem, a nie twój. Mnie się boją, ciebie kompletnie nie rozumieją, ale na nic nie ma to wpływu. Przynajmniej z mojej perspektywy ich opinia jest gówno warta, bo mam w życiu ważniejsze kwestie nad którymi mogę się zastanawiać - odpowiedział. - Przemyśl to, bo jak na kogoś kto nieustannie trzyma się na uboczu i nie próbuje dopasować do społeczeństwa, strasznie przejmujesz się tym co inni o tobie myślą - dodał jeszcze, bo było to dla Nathaniela małym paradoksem, a jednocześnie też sprawiało, że wcale nie wierzył w te zapewnienia Norwood o tym, że Bóg i kościół wystarczały jej w życiu.
Chciał pocieszyć się spokojnym śniadaniem, towarzystwem Diviny i tym, że udało im się pogodzić po tych kilku dniach nieprzyjemnej atmosfery jaka wkradła się między nich. Niestety, Norwood miała wybitny talent do samobiczowania się, więc szybko znalazła kolejny powód, aby jej twarz zamiast radością, nakreśliła się smutkiem. Hawhtorne czasem miał wrażenie, że tak ten durny Don Kichot, walczy z wiatrakami, ale są one projekcją Diviny, a nie jego spaczonego umysłu.
- Tak odczuwam, a jednocześnie gdy teraz zamiast się cieszyć, smucisz się bez powodu, także jestem niezadowolony - oznajmił, a że nie zawsze był powściągliwy i delikatny w słowach, a w szczególności, gdy jakiś temat go drażnił i tym razem założył, że lepiej będzie raz, a dobrze wyjaśnić tę sprawę. - Wprawiam ciebie swoimi prezentami w zły nastrój, a jednocześnie ty chciałabyś mi się zrehabilitować, czego nie oczekuję, ani nie potrzebuję... Sądziłem, że wszelkie kwestie materialne nie będą odgrywać roli w naszym związku i naprawdę chciałbym, aby tak było. Chcesz zrobić coś dla mnie? To bądź szczęśliwa. Śpiewaj mi, graj i przestań się karać za to, że wreszcie nie cierpisz na każdym kroku - zakończył swój mały monolog, a zaraz potem kelner przyniósł ich zamówione śniadanie, więc dyskusja powoli się wyciszała.
- Podzielimy się, abyś mogła spróbować wszystkiego i sama zadecydować - oznajmił i uśmiechnął się widząc jak oczy Diviny zajaśniały ciekawością. - Cieszę się, że ci smakuje. Możesz taką pijać w domu, gdy ja będę pił kawę - zaproponował, aby wrócić rozmową na bardziej przyziemne i proste tematy. - Oczywiście, a więc jak ci tak smakuje możesz zjeść całą - dodał, po czym sięgnął po kilka winogron i od nich rozpoczął własny posiłek.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Miała wrażenie, że odbiera sprzeczne sygnały, bo z jednej strony gładził jej dłoń, a z drugiej wypowiadał słowa, które na próżno było określać delikatnymi. Niby wiedziała, że sam Nathaniel w rzeczy samej nie był delikatny, ale jednak... wciąż się tego uczyła, a już być z kimś dopiero.
- Nie przejmuję się tym, co myślą o mnie, a o tobie... to różnica - zmarszczyła nos, bo gdyby była tutaj sama, nie czułaby się z tym wszystkim źle, po prostu miała na uwadze osobę Nathaniela, ale wydawało jej się, że im więcej o tym mówi, tym bardziej Hawhorne z tego względu jest rozgniewany. Nie w takiej atmosferze powinno przebiegać to spotkanie.
- Wcale się nie smucę - wpadła chyba w jakiś wir zaprzeczania mu, ale z drugiej strony było to czymś dobrym. Też świadczyło o progresie, jaki przeszła, bo przecież kiedyś po prostu byłaby cicho, albo pozwalała mu wierzyć, w co chciał. Teraz jednak w ogóle bała się, że pomyśli, że nie jest wdzięczna za to co mieli. W dodatku atmosfera była napięta, a ona znów się speszyła, gdy po raz kolejny w tak prosty sposób wspomniał o związku. - Nigdy też nie wprawiałeś mnie swoimi prezentami w zły nastrój... no może na początku, ale po pierwsze wolałam wtedy ciebie unikać, a po drugie, zawsze gdy mi je wręczałeś, byłeś przy tym bardzo niegrzeczny - gdy mówił, że jej buty nadają się do śmieci, jej ubrania to obrzydliwe łachmany, a jej dom to rudera, w której nie powinno się mieszkać, o tym teraz wspominała. Westchnęła jednak cichutko i sama uniosła kciuk na tyle, by teraz to ona mogła pogładzić jego rękę. - I jestem szczęśliwa... ale jeszcze nie wiem, jak wypada to okazywać - zmarszczyła nieco czoło, czując się winną temu, że Nathaniel w to wątpił. Bo wiedziała, że był jakiś problem z nią, zacofaną i dość osobliwą panną z lasu. Zmieniała się dużo w ostatnim czasie, ale może mogłaby bardziej... w jej głowie zaświtał plan, by zapytać kogoś o poradę, ale aktualnie i Dick był poza zasięgiem, z uwagi na to całe zamieszanie i Jasper pewnie wcale nie chciał rozmawiać, też z uwagi na to samo zamieszanie. Poza tym temat jedzenia też trochę wyciszył napiętą atmosferę.
- A potrafisz taką zrobić? Bo ja nigdy takiej herbaty nie piłam... nie smakuje nawet jak herbata - zauważyła, biorąc kolejny łyk i rozprowadziła go po języku, by lepiej wychwycić nuty i... i nic nie wychwyciła. - Och nie, powiedziałeś, że się podzielimy, a ja w zasadzie chciałabym też spróbować omleta - przyznała, bo nie chciała pozbawiać Nathaniela jego połowy szakszuki. Tylko, że ona zjadła już swoją, a on nawet nie ruszył wspomnianego drugiego dania, popijając kawę i skubiąc winogrona. - Powinnam była jeść wolniej - zmarszczyła nos, czując się z tym dość głupio. - Poczekam aż zjesz swoją połowę - dodała, ale też tymi słowami chciała zachęcić go do jedzenia, bo cóż... chociaż nie powiedziałaby o tym na głos, jak już zaczęła jeść, uświadomiła sobie, jaka była głodna.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Rozmasował nasadę nosa dwoma palcami, jakby tym gestem chciał rozładować nagromadzone napięcie. Dopiero po chwili spojrzał na Divinę, a jego błękitne spojrzenie było łagodne i nienaznaczone irytacją, która przez chwilę go przepełniała.
- W dupie mam co ludzie o mnie myślą, wiesz o tym - powiedział spokojnie, aczkolwiek użyte określenie i ton, dość dobitnie wskazywały na to z jakim przekonaniem wypowiadał się Nathaniel. - Musisz nauczyć się tego samego podejścia, bo inaczej będziesz się niezmiennie dręczyć. Dostarczam ci wystarczająco wiele powodów do smutku, więc musimy nauczyć się eliminować te mniej istotne - dodał zaraz i chociaż miało być to formą żartu, poniekąd okrywało o prawdę. - Smucisz - zaprzeczył jej słowom. Widział ten pozbawiony blasku wyraz twarzy zbyt wiele razy, aby dać się okłamać. - Ale się wypierasz, a to już postęp - dodał, a kącik jego ust uniósł się w lekkim uśmiechu. - Jesteś bardzo upartym i trudnym człowiekiem, wiesz Divino? - Podzielił się swoją uwagą, oczywiście łagodnie i delikatnie, bo nie miał być to żaden przytyk. - A co? Myślisz, że twój Bóg woli patrzeć jak jego dzieci się biczują i cierpią? Jeśli tak to wybitnie chujowy z niego ojciec... No, ale sądzę, że jednak jest inaczej i w y p a d a okazywać szczęście, o ile je faktycznie czujesz - dokończył myśl, jak zwykle nie przebierając w słowach, ale Norwood powinna przywyknąć do tego, że nie każda dyskusja z Nathanielem jest elokwentną wymianą zdań.
- Pewnie potrafię - zaśmiał się widząc jak Norwood zachwyca się smakiem naparu. - Znajdziemy ci taką w sklepie i kupimy, skoro ci smakuje - dodał, po czym sam skosztował swojej, czarnej kawy. Nie musiał zgadywać, aby wiedzieć, że Divina była głodna i słaba. Jadła szybko i dość zachłannie, ale absolutnie nie śmiał niczego komentować. - Proszę bardzo spróbuj. Jedz ile zechcesz, V - oznajmił, ponownie sięgając po winogrona. - Ja zwykle nie jadam śniadań, albo jadam mało, więc owoce w zupełności mi wystarczą, ale skoro tak zachwalasz szakszukę to może mógłbym posmakować - dodał, zerkając na rozłożone przed nimi dania. -"Powinnam, nie wiem czy mogę, to nie wypada, przepraszam"... Strasznie mocno siebie strofujesz, Divino, zupełnie niepotrzebnie. Ja umiem o siebie zadbać, jak będę coś chciał powiem o tym wprost, także spokojnie. Zależało mi na tym, abyś się porządnie najadła, bo zmarniałaś, a nas czeka długi dzień - dodał, po czym sięgnął po talerz na którym znajdowała się połowa jej dania, a sam położył przed Diviną omlet. - Jedz i nie szukaj problemów, tylko ciesz się chwilą - dokończył, po czym zaczął jeść, a chociaż niespecjalnie był głodny, wiedział, że jeśli on nic nie tknie to Norwood sama uzna, że już się nasyciła, a pewnie byłoby to nieprawdą.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Rzeczywiście wiedziała, ale jej na nim zależało. Dlatego ona sama się przejmowała, chociaż nie wiedziała, w jakie słowa mogłaby to ubrać. Z tego też względu jedynie skinęła mu głową, ciesząc się, że jest już spokojniejszy.
- Postaram się - obiecała niby nieszczególnie przekonująco, ale naprawdę nie chciała psuć im rozmowy swoim podejściem, tak różnym od tego, jakie prezentował Nathaniel. - To nie brzmi, jak pozytywna ocena - zmarszczyła nieco czoło, gdy usłyszała, że jest uparta i trudna. Pogubiła się, bo tu takie słowa, a tam uśmiech na jego ustach. Stale rozmowy z Nathanielem były dla niej czymś nowym. - Jestem naprawdę szczęśliwa przy tobie - powiedziała więc z mocą, zaciskając na moment dłonie w pięści, bo chciała by miał tego świadomość. Tego, że może i się smuciła, bo smutku od zawsze nosiła w sobie najwięcej, ale też... jej życie nigdy nie wyglądało tak, jak teraz. Raczej sądziła, że takie atrakcje, jak jedzenia śniadania w restauracji nigdy nie zagoszczą w jej życiu. - Wciąż najlepszy, jakiego miałam - wymsknęło jej się, gdy wspomniał o Bogu, ale zmieszała się przy tym i odwróciła wzrok do boku. Nie powinna źle się wypowiadać ani o biologicznym rodzicielu, który ją porzucił, ani o ojczymie, który się nad nią znęcał. - Jak chciałbyś, żebym okazywała szczęście? - zapytała wprost, bo zaczęła się obawiać, że naprawdę był rozczarowany jej reakcjami. Tego zaś wolałaby uniknąć.
Sama uniosła kąciki ust, kiedy Nathaniel się zaśmiał. Lubiła ten dźwięk, podobał jej się o wiele bardziej, niż każda melodia, którą była w stanie wygrać na instrumentach klawiszowych. Wydawał się wówczas o wiele mniej surowym człowiekiem.
- Trudno mi wyobrazić sobie ciebie w sklepie - przyznała zgodnie z prawdą, z trudem przezwyciężając w sobie chęć wtrącenia, że nie musi jej wcale nic kupować. Wiedziała, że to przywróciłoby nieciekawą atmosferę. Nie było więc zbyt łatwo, ale postanowiła przyjąć taki prezent. - Mogłabym kiedyś dla ciebie coś przygotować? Może późniejszy lunch, jeśli nie śniadania? - poprosiła, bo chociaż zrozumiała już, że nie chciał niczego w zamian, to naprawdę chciała też coś dla niego zrobić. - Długi dzień? - zagadnęła jeszcze i za jego przykładem wzięła omleta. Skosztowała odrobinę i znów otworzyła szerzej oczy. - To też jest bardzo pyszne! Ten ser i pomidorki, wyśmienite - pochwaliła, już biorąc się za kolejne kęsy, bo faktycznie była głodna, a jedzenie tylko to podsycało. - Jasper mówił, że w internacie można znaleźć książki kucharskie... mogłabym nauczyć się robić, coś co lubisz, bo znam się na raczej na prostych daniach - zaproponowała, wciąż chcąc nie wprost przemycić możliwość zrobienia czegoś dla Nathaniela. Zostało jej jeszcze na tyle pieniędzy, by mogła zrobić zakupy, więc uważała, że to naprawdę dobry pomysł.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Dla niego takie rozmowy także nie były niczym przyjemnym, bo chociaż chciał dobrze, potem odczuwał wyrzuty sumienia. Dostrzegał te śladowe ilości smutku w oczach Diviny, gdy bezceremonialnie krytykował i wyśmiewał jej podejście do wiary. Wtedy był na siebie zły, a zaraz potem Norwood dodawała coś co znów sprawiało, że Hawhtorne zapominał o resztach empatii jakie posiadał i irytował się na nowo.
- Też prawda, aczkolwiek mogłabyś z tej swojej wiary zacząć czerpać nieco więcej radości, a nie wiecznie katować się za grzechy, których nie popełniasz - burknął, bo drażniło go to, że tak dobry i złoty człowiek jak Divina, na każdym swoim kroku dostrzegał jakieś przewinienia i powody do tego, aby samą siebie strofować. - Na pewno nie tak jak teraz, gdy zamiast się cieszyć smucisz się, bo nie wiesz jak mi się odwdzięczysz za to co robię. Na prawdę sądzisz, że zależy mi na tym, abyś rekompensowała mi się tym samym? Jeśli tak, to chyba mnie w ogóle nie znasz, V - dodał, oczywiście będąc złym na siebie samego, bo cały czas uważał, że Divinę traktuje z wyjątkową nabożnością w swoim życiu, nadając jej osobie i wszystkim co z nią związane wyjątkowy wymiar, ale jak widać niekoniecznie ona sama tak jak na to patrzyła.
- W takim razie musisz to zobaczyć na własne oczy - skomentował jej słowa, bo chociaż faktycznie raczej nie snuł typowego, normalnego życia to jednak, niekiedy przydarzało mu się zachowywać jak każdy, zwyczajny człowiek; iść do sklepu, na spacer, na seans do kina. - Jeśli chcesz to oczywiście. Mój dom jest twoim domem, więc czuj się swobodnie - zgodził się, bo skoro chociaż tak mógł sprawić jej przyjemność to nie zamierzał tego bojkotować. - Przecież mówiłem o tym pomniku, poza tym moglibyśmy chociaż na chwilę wyjechać stąd i odpocząć od tego durnego miasteczka. Mała wycieczka dobrze nam zrobi - dodał, a potem potwierdził słowa Diviny, bo faktycznie jedzenie jakim się raczyli było wyjątkowo dobre. - Proste dania są wystarczające. Cokolwiek nie zrobisz, będę pewnie zachwycony - odparł, bo bardziej od tematu ewentualnych popisów kulinarnych Norwood, interesowała go inna kwestia. Wspomnienie Ainswortha w rozmowie od razu przypomniało mu o wydarzeniach sprzed kilku dni. Z jednej strony były one dość tragiczne w skutkach, a z drugiej niesamowicie wiele wyjaśniły i zmieniły. W każdym razie nie o nich, a o Divinie i jej ochroniarzu, Nate chciał pomówić. - Lubisz Jay'a prawda? - Niby zapytał, ale bardziej brzmiało to jak stwierdzenie. - Tylko, że to on miał bronić ciebie, a nie ty jego - dodał, bo akurat taka była prawda i poniekąd też tymi słowami chciał nawiązać dla powodów dla których w ogóle osoba Jaspera pojawiła się w jej życiu.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie umiała znaleźć żadnych sensownych słów w ramach odpowiedzi, więc po prostu zaniechała tego tematu. Kiedy powiedziałaby, że to kwestie wiary były dla niej najbardziej przystępne, ale czasem przy Nathanielu łapała się na tym, że te nie były już takie łatwe.
- Niezbyt to sprawiedliwa ocena... kiedyś nie miałeś skrupułów, żeby oczekiwać ode mnie spłaty długów o które nawet nie prosiłam - zauważyła cicho, niepewnie, bo nie uważała, że się smuci i chciała coś dla niego zrobić, bo sama miała na to ochotę, a nie dlatego, że czuła, że musi. W taki sposób chciała pokazać, że jej zależy, ale najwyraźniej to nie działało i nawet w kimś takim, jak ona, budziło to frustrację. Nie chciała więc wcale kontynuować tego tematu i wolała się skupić na smaku jedzenia.
- Ja też rzadko kiedy bywam w marketach - przyznała, jakby mu chciała dodać trochę otuchy. Poza tym zrobiło jej się wyraźnie lepiej, kiedy przystał na jej propozycję. Przynajmniej byłby powód, żeby ten market razem odpowiedzi. - A może moglibyśmy zostać w Lorne Bay? Dzień jest miły, nie muszę odpoczywać od tego miejsca, wystarczy, że moglibyśmy go spędzić ze sobą - zaproponowała niepewnie, bo mimo wszystko myśl o wyjeździe nie wchodziła według niej w grę, ale nie chciała o tym mówić otwarcie, bo bała się, że znów Nate będzie chciał jedynie wybić jej z głowy podejście, które miała. - Świetnie! Mogłabym zacząć od czegoś prostego i z czasem nauczyć się więcej, jak już mi powiesz, co ci najbardziej smakuje - oczy jej się zaświeciły i w końcu Nathaniel dostał od niej szeroki uśmiech, z gatunku tych naprawdę rzadkich w repertuarze Diviny. Nieczęsto tak entuzjastycznie na coś reagowała, więc była szczerze poruszona możliwością ugotowania czegoś dla niego. Już teraz, kończąc śniadanie, wyobrażała sobie, że mogłaby go wołać na posiłek i nie musieliby kłopotać Anny i czułaby się trochę bardziej potrzebna. Kiedy więc ona dokończyła jeść i jednocześnie snuła inne wizje o jedzenie, Nathaniel nawiązał do Jaspera, co odrobinkę wzmożyło jej czujność. Z początku pokiwała jedynie głową. - Broni mnie przecież - odsunęła od siebie pusty talerz i zrobiła przerwę na dopicie swojego napoju. Przez to, że Nathaniel powiedział, że ją kocha dziś rano, ich bójka z Jasperem wydawała jej się wręcz odległym wspomnieniem. - Robi wszystko, co mu każesz, a przy tym jest dla mnie bardzo miły... przynajmniej przeważnie. Jeśli na kogoś powinieneś być wściekły za to, że wyszłam, to na mnie - przyznała zdecydowanie, bo sama nie chciała psuć ich śniadania tym tematem, ale to Nathaniel sięgnął po Jaspera. Westchnęła więc cicho i opuściła na moment głowę. - Chciałabym, żebyś miał dziś dobry dzień... bardzo łatwo się denerwujesz, ale skoro masz być o to zły, to nie moglibyśmy zostawić tego na wieczór? - zapytała, bo bała się, że Nathaniel będzie chciał wiedzieć, gdzie była, a ta wiedza mogłaby przyćmić nawet ich wyznanie miłości. Plus był taki, że do stolika podszedł kelner i zapytał, czy jeszcze czegoś im trzeba.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
- Kiedyś byłem w stosunku do ciebie zupełnie innym człowiekiem i wolałbym, abyś nie porównywała tego co obecnie dzieje się między nami z tym co działo się na początku - odpowiedział, samemu także nie mając ochoty dalej ciągnąć tego tematu, bo był on mu niewygodnym.
Nathaniel niezmiennie irytował się w chwilach, w których uświadamiane i wytykane były mu jego porażki i błędy. To w jaki sposób obchodził się kiedyś z Diviną zdecydowanie się do nich zaliczało. Dlatego wolał nie powracać do przeszłości, a skupić się na tym co obecnie działo się między nimi, a przyznać trzeba, że wreszcie ich relacja zaczęła robić bardziej pewne kroki.
- Zobaczymy, póki co jemy śniadanie, a potem załatwimy sprawę tego pomnika - rzucił, troszeczkę zapominając o tym jak kiedyś rozmawiali o rzekomym fatum wiszącym nad Norwood, które nie pozwalało jej na opuszczenie Lorne Bay. Zresztą Hawthorne i tak bagatelizował te głupie przekonania w jakie Divina usilnie wierzyła. - Jeśli sprawi ci to przyjemność to mi także, V - oznajmił, a widząc entuzjazm wymalowany na twarzy dziewczyny, jego kącik ust także uniósł się ku górze. Lubił te momenty, gdy Norwood nie szukała we wszystkim co robiła i mówiła powodów do umartwiania się, a po prostu cieszyła zwykłą chwilą, czy rozmową. - Sądzę, że wszystko co dla mnie przygotujesz będzie wyśmienite, ale dobrze. Mogę być twoim kulinarnym krytykiem - dodał jeszcze, a potem faktycznie skupili się na jedzeniu, ale nie wypłynął temat Jaspera. Owszem Nathaniel planował zapytać Divinę o powód, dla którego postanowiła opuścić tamtego dnia jego rezydencję, ale jeszcze nim to zrobił, dziewczyna sama poprosiła, aby przenieśli tę rozmowę na wieczór. Jakby od razu czując, że atmosfera między nimi uległa zmianie, a Nate spiął się delikatnie.
- Nie wątpię, ale też się do ciebie zbliżył... Przyjaźnicie się - oznajmił, ale w głosie Nate'a dało się dosłyszeć tę nutkę niezadowolenia. Sam nie wiedział właściwie czemu, aczkolwiek chyba chodziło o to, że jemu zajęło ładnych kilkanaście miesięcy, aby zdobyć sympatię Norwood, a Jasper pozyskał ją właściwie od pierwszego spotkania z nią. Tylko, że Ainsworth nie groził dziewczynie śmiercią, ani nie dręczył jej przez długi czas nim wreszcie uznał, że wcale nie chce być kolejnym powodem do cierpienia w nieszczęśliwym losie Norwood. - To swoją drogą... Nadal nie powiedziałaś mi dlaczego - burknął, ale wtedy dziewczyna poprosiła o to, aby nie ciągnęli dalej tego tematu. - Czyli jak się dowiem gdzie byłaś to się jeszcze bardziej zdenerwuje? - Odpowiedział sam sobie, ale ostatecznie odpuścił. Dopił kawę i sięgnął po kolejnego papierosa. - W takim razie poczekajmy, ale wieczorem wrócimy do tego - dodał, bo sam chciał mieć dobry dzień, aczkolwiek pewnie zasiane ziarno frustracji będzie w nim już siedziało i czekało na ten moment, gdy ponownie powrócą do porzuconego tematu.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Też nie chciała wracać do czasów, kiedy Nathaniel traktował ją znacznie gorzej, bo za bardzo podobał jej się ten dzień. Kiedy był taki markotny, zaczynała wierzyć, że wymyśliła sobie ten moment, w którym powiedział, że ją kocha. Starała się więc skupić na rzeczach miłych, takich jak dobre jedzenie czy perspektywa tego, że będzie mogła dla niego gotować i w końcu poczuje się tym samym bardziej potrzebna. Temat Jaspera natomiast też był trudny, bo o ile ona mogłaby mówić o Ainsworthie bez problemu, o tyle czuła, że dla Nathaniela kwestia ta nie jest taka prosta.
- To źle? Sądziłam, że na tym ci zależało - przypomniała mu, mając wrażenie, że właśnie tego teraz potrzebował. Przypomnienia, że wszystko poszło zgodnie z jego planem, bo po to wynajął Jaspera, zamiast przypisywać jej jednego ze swoich antypatycznych karków. - Po prostu miałam ochotę na spacer w pojedynkę... nie było w tym większych pobudek - wyjaśniła ostrożnie i zdawkowo, nie chcąc by temat ten eskalował. Z resztą zasępiła się odrobinę, bo jego zgoda nie brzmiała tak, jakby sobie tego życzyła. - Bardzo często się denerwujesz, więc to możliwe - odpowiedziała spokojnie i zakończyła śniadanie, ciesząc się, że już tego nie ciągnęli. Widocznie Nathaniel też nie chciał psuć tej atmosfery i po śniadaniu wdrożył w życie plan z kupnem pomnika. Inaczej było, gdy to Divina miała coś dostać, a inaczej, gdy miało być to dla jej mamy... niby czuła opory, ale jednocześnie myśl, że mogłaby jej postawić ładną płytę, po tym jak przez lata leżała pod najtańszą, popękaną gdzie nie gdzie i poprzerastaną mchem, napawała ją radością i ekscytacją. Oczy jej się świeciły, gdy chodzili między blokami kamieni z pięknym połyskiem, a jej powiedziano jedynie, że ma wybrać taki, który jej się podoba. Trzęsła się cała, ale nie zwalniała kroku, wręcz przeciwnie, nie migała się też od wyborów, już nie potrafiąc odmawiać. Nie w tym przypadku i wtedy też znalazła wymarzoną płytę z piaskowego granitu, poprzerastanego w sposób podobny do marmuru. Właściciel powiedział, że granit jest bardziej odporny na przebarwienia, wyjaśnił Divinie wszystko, a ona chłonęła wiedzę, nie pozwalając by cokolwiek jej umknęło. Gdy wybrali już kamień, mogli jeszcze wybrać wzór z katalogu, w którym modeli był cały ogrom. Sama nie umiałaby się zdecydować, więc prosiła Nathaniela o pomoc, czerpiąc niemałą przyjemność z tego, że w tym uczestniczył. Zaśmiała się nawet, gdy powiedział, że mogą postawić mauzoleum, albo gigantyczną rzeźbę. Dawno nie była taka szczęśliwa, jak w tamtej chwili, ostatecznie wybierając swój wymarzony wzór, w którym Nathaniel zaproponował dołączenie od razu połączonego z płytą wazonu na kwiaty. Kiedy przyszło do płacenia zaliczki, Divina została wygoniona, ale prawdę mówiąc nawet to nie zniszczyło jej humoru, chociaż czuła się trochę winna, że z taką lekkością przyjmuje od niego taki prezent. Z drugiej strony pomagał fakt, ze nie miała nawet pojęcia, ile kosztują nagrobki. Wsiadła więc do samochodu, jeszcze omawiając z Nathanielem inne modele i to, co sprawiło, że jednak nie byłyby tak dobre, jak ich wybór. Dawno tyle sama z siebie nie rozmawiała, nawet nie myśląc, gdzie jadą, więc kiedy znów zatrzymał się w centrum, zmarszczyła delikatnie nos.
- Co teraz? - zapytała, gdy przystaną przed witryną z jakimś sklepem, w którym znajdowały się stroje kąpielowe, bielizna, rajstopy i inne szlafroczki do kompletów. Naturalnie przez to drugie zarumieniła się, a kiedy wytłumaczono jej, że powinna nauczyć się pływać, odrobiną zbladła. Mimo zapewnień, że nie musi, Nathaniel odpalił papierosa i powiedział, żeby weszła czegoś dla siebie poszukać, to też po chwili pertraktacji, nie miała wyboru. Niepewnie przestąpiła próg ładnego butiku, bynajmniej nie czując się tak swobodnie, jak pośrodku kamiennych płyt na nagrobki. Nie wiedziała na co patrzeć, niepewnie złapała więc pierwszy strój z brzegu, ale nim mu się chociażby przyjrzała, już usłyszała dźwięk szpilek na kafelkach.
- A ty co tu robisz? - zapytała ją niegrzecznie ekspedientka. Całkiem ładna, z bardzo dużymi ustami pociągniętymi czerwoną szminką. - Moje klientki nie będą się czuły komfortowo, z resztą nie uprawiamy tu charytatywnych gestów - burknęła, po czym spojrzała sugestywnie na drzwi, a Divina cofnęła się o krok.
- Chciałam popatrzeć na stroje - wyjaśniła, jeszcze jako tako walcząc.
- To sobie z ulicy popatrz i tak nic nie kupisz - usłyszała w odpowiedzi, a syknięcie wdarło się do jej uszu. Kobieta zmierzyła ją wzrokiem i prychnęła. - Ktoś ci dał coś porządnego do ubrania i w głowie się poprzewracało - po tych słowach Divina już nic nie próbowała tłumaczyć. Po prostu oddaliła się do wyjścia, a przed nim podeszła niepewnie do Nathaniela, który kończył papierosa.
- Nie potrzebuję stroju kąpielowego... może pojedziemy gdzieś indziej? - zaproponowała, nie chcąc robić scen, ani go denerwować powodem jej wyjścia ze sklepu.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Denerwował się zdecydowanie zbyt szybko, więc dobrym pomysłem było poczekanie z rozmową o jej samotnym spacerze do wieczora. Ten dzień miał wyglądać chociaż odrobinę lepiej od ostatnich, jakie gościli w swoim życiu, więc lepiej było unikać takich, wrażliwych tematów.
Dlatego po doskonałym śniadaniu, Nathaniel postanowił spełnić pierwszą z ostatnio danych Divinie obietnic. Spodziewał się, że pójdzie całkiem sprawnie, bo nie chodziło o sprawienie przyjemności samej Norwood, ale nijako uczczenie pamięci o jej matce, więc przynajmniej obyło się bez dyskusji o tym, jak to ona niczego nie potrzebuje. Jeszcze nim zaczęli wybierać odpowiednią płytę, Hawhtorne poprosił o nie podawania cen w obecności dziewczyny, a więc na samym swoim guście, a nie chęci oszczędzania miała polegać Divina. Po dopelnieniu formalności, mogli opuścić zakład, do którego Nate miał nadzieję nigdy więcej nie zawitać, a aby zamazać to (dla niego) mało przyjemne wspomnienie, zabrał Divinę na inne zakupy. Nie raz zachwycała się udogodnieniami w jego willi. Basen był jednam z nich, ale niestety przez swój strach przed wodą, nigdy nie zdecydowała się z niego skorzystać. Jak na Australijkę, mieszkającą tuż przy oceanie, naprawdę kiepskim faktem było to, że nie potrafiła pływać. Należało więc coś z tym zrobić i dlatego zatrzymali się w centrum, aby w pierszym kroku chociaż kupić Divinie stój kąpielowy. Niekoniecznie było to zajęcie, któremu Nathaniel poddawał się z przyjemnością, ale sama Norwood nigdy by pewnie na takie zakupy się nie zdecydowała, a wieczne wysługiwanie się Pearl też nie było Nate'owi na rękę. A już na pewno nie teraz, gdy po pobiciu Jaspera, zapewne czuła żal do niego.
- Jak to nie potrzebujesz? Przecież przed chwilą... - Zajęło mu kilka sekund, aby dostrzec w twarzy Norwood ukryty niepokój. Nie potrzebował żadnych większych wyjaśnień, aby zrozumieć, że to durne miasto i jego mieszkańcy nadal nie zaprzestają wkurwiać go swoim zachowaniem. - Zostań tutaj - mruknął nie kryjąc swojego niezadowolenie, po czym skierował się do sklepu, z jakiego kilka sekund wcześniej wyszła Divina.
Nie był wściekły od samego wejścia, a raczej grzecznie się przywitał i uprzejmie o pomoc w wybraniu upominku dla jego kobiety. Gdy ekspedientka zajęta była szukaniem dla niego odpowiednich ubrań, Nate zagadnął odnośnie stojącego przed sklepem wozu. Niby z troską spytał, czy należy do kobiety, a gdy potwierdziła, poinformował, że chyba złapała gumę. Nie trwało długo jak wybiegła przed sklep, a on za nią. Oczywiście zaczęła obchodzić swój wóz i z ulgą stwierdziała, że chyba się pomylił. - Nie sądzę - odparł, po czym wyciągnął nóż i bezczelnie, na jej oczach przedziurawił jej przednią i tylną oponę. - Zamknij pysk, bo następnym razem na oponach się nie skończy. Naucz się kultury, nadęta suko - dodał, jakże po dżentelmeńsku, bo nawet jak sprawiał pozory normalnego człowieka, to nadal był kim był i swojej natury zmienić nie umiał, a nawet nie chciał.
Oczywiście, że zaczęła mu grozić policją i wrzeszczeć, ale po prostu ją zignorował, każąc Norwood wsiadać do samochodu. Gdy tylko wyjechał z parkingu, zadzwonił do swojego człowieka każąc mu zająć się zgłoszeniem pierdolniętej ekspedientki, które pewnie niebawem się pojawi.
- Znajdziemy inny sklep. Ten miał niesamowicie kiepski asortyment i niski standard - rzucił, gdy adrenalina nieco z niego zeszła. Oczywiście widział i czuł, jak Divina jest poddenerwowana, więc po głębszym oddechu, na moment skierował na nią spojrzenie, bo stanęli na światłach. - Zdenerwowałem cię - oznajmił, wyciągając dłoń, aby uścisnąć palce Norwood. - Nie myśl o tym, nie powinnaś - dodał, bo nawet jeśli czuł, że powinien przeprosić to nie chciał. Inaczej nieustannie będzie musiał to robić, bo przecież wiedział, że nie ostatni raz pozwolił sobie na tak nieprzemyślane zagranie w jej obecności.

Divina Norwood
ODPOWIEDZ