Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Miał wrażenie, że przez ostatnie kilka miesięcy spał.
Jego głowa była ciężka, kolana zginały się z większym trudem, ramiona nie chciały się podnosić z takim wigorem, a świat obserwował trochę jakby z okaz cyklonu. W spowolnieniu... Zajęło mu chwilę, żeby zdecydować, że to jednak świat przyspieszył, a nie on zwolnił drastycznie.
Poczucie zmęczenia i bezużyteczności dominowały w nim. Zajmowały każdą najmniejszą myśl i odbierały chęć do wykonywania własnej pracy. Do wstania z łóżka nawet najczęściej i gdyby nie to, że musiał, chociażby dlatego, że miał grupę osób, która na nim polegała, to byłoby naprawdę ciężko. Serio myślał, że to będzie dobry buffer, takie łagodne przejście do znacznie spokojniejszego życia, ale z jakiegoś powodu, skutek był zupełnie odwrotny. Miał ochotę drapać tynk ze ścian, albo bić o nie własną głową, krzycząc i nie wiedział zupełnie dlaczego, albo jak temu zaradzić. A kiedy nie chciał rozwalić własnej głowy, przespałby życie i..
Właśnie tak się czuł. Patrząc pusto przez okno autobusu, którym wracał do domu, obejmując swój ogromny plecak, dalej w mundurze; czuł się jakby w tle słyszał alarm, taki pierwszy po drzemce trwającej przynajmniej dobę. Jego myśli nie chciały się na niczym skupić, odbijając głucho od wewnętrznej strony czaszki, chociaż miał wrażenie, że śmigały po całym ciele, że był pusty w środku i tylko te powolne, oblane smołą kulki z myśli od czasu do czasu dawały radę wynurzyć się na powierzchnie. Działał z automatu. Jadł, szedł spać, rozmawiał z ludźmi, czasami pamiętał, żeby sprawdzić telefon i odpisać na jakąś wiadomość; był zajęty zmęczeniem, tylko tak mógł to sobie wytłumaczyć.
Chyba mówił Billie, że będzie wieczorem? Chyba miał być wieczorem... Plany się zmieniły, a Gust wiedział, że wzięła specjalnie swoją znienawidzoną, poranną zmianę, tylko po to, żeby móc być w domu, kiedy wróci. Kochana. Najbardziej kochana.
Zanim się zorientował, był na ulicy prowadzącej do Moonlight. Kiedy? A cholera wiedziała. Jak dla niego, naprawdę, ktoś mógł równie dobrze powiedzieć Abracadabra i teleportować go do tego miejsca, też byłby z tym w porządku. Wziął głębszy oddech, coś, co mógł porównać z przyjemnie budzącą elektrycznością przebiegło w górę jego karku, od łokci do nadgarstków i od bioder do ud. Trochę jak pies, kiedy otrzepywał się z wody, tylko zamiast wody i futra miał letargiczny stan i całe swoje ja. Chyba miał trochę trudniejsze zadanie, mimo wszystko.. Wszedł do baru, w którym ludzie jeszcze nawet nie zaczęli się dobrze zbierać i właściwie był całkiem sobie wdzięczny za to, że udało mu się wyjechać wcześniej, niż było planowane. Przez miesiące spędzone w bazie blisko domu zdążył się trochę przyzwyczaić do gwaru i nieco normalniejszego obycia, ale to jednak wciąż nie znaczyło, że czuł się komfortowo.. Tak było okay. Przesunął spojrzenie od razu do baru, omiótł nim jakiegoś faceta i zatrzymał je na widoku, który mógłby go podnieść z grobu.
Złapał głębszy oddech, czując jak wyrywa mu się z klaki serce, a elektryczne, pobudzające uczucie odpala fajerwerki w czaszce. W szybkim, niedbałym kucyku, trochę zaspana, wyraźnie zamyślona, była cały czas najpiękniejszym co kiedykolwiek wiedział i najlepszym co go w życiu mogło spotkać.
Miał wrażenie, że w końcu zaczerpnął powietrza, po raz pierwszy od dawna i nareszcie otworzył oczy w reakcji na ten budzik. Nogi poniosły go same do baru, a odzwyczajony zupełnie od podniesionego ciśnienia, miał wrażenie, że ogłuchnie od tłuczenia się własnego serca w uszach. Chyba się uśmiechał, jakkolwiek zmęczony uśmiech to nie był; nie mógł inaczej, idiotycznie prosta radość rozpaliła sobie ognisko głęboko w nim, powodując nadmiar sensacji, definitywnie.
- Hey. Chciałem powiedzieć, że przydałaby mi się kawa, ale już nie potrzebuję. - odezwał się, opierając lekko o bar nieopodal niej, świadomie bądź nie, cytując jej mały tekst z poprzedniego życia. A przynajmniej miał wrażenie, że minęło tak długo. O bar musiał się oprzeć i zacisnąć na nim lekko palce, bo jakkolwiek jeszcze nie do końca czuł się na siłach do normalnego funkcjonowania, nie ufał sobie jeśli chodzi o zachowanie się jak człowiek. Szczerze, miał ochotę przeskoczyć bar i odwalić scenę na środku jej miejsca pracy..

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie potrafiła się na niczym skupic. Jej głowa była pełna myśli, jednak każda z nich wydawała się całkowicie oderwana od ciała. To był ten dzień. Pół roku, które z początku wydawało się cholernie długim czasem (180 dni, ponad cztery tysiące godzin, o minutach i dłużących się nieznośnie sekundach nie wspominając), było już za nimi i Billie nie potrafiła myśleć o niczym innym niż o tym, że Gust w końcu wróci do domu (dzisiaj, dzisiaj, to już dzisiaj!). Nie tylko na krótką przepustkę, podczas której będą się śmiać, denerwować, uprawiać dużo seksu, a on uratuje jej głupi tyłek tysiące razy, bo ona z kolei będzie skończoną kretynką nie rozumiejącą, że nie wszystkie wpadające do głowy pomysły wymagają natychmiastowej realizacji. Miał przyjechać na stałe. Na zawsze, na resztę ich życia.
Już od kilku dni myślała tylko o nim. Posprzątała ich mieszkanie (serio) tak, że jej własna matka byłaby dumna i poczyniła odpowiednie przygotowania jachtu jego taty do wypłynięcia w ewentualny daleki rejs tuż po jego powrocie. Pamiętała, kiedy jej mówił, że to było jego rzeczą. Wracał i wskakiwał na żaglówkę, żeby uporządkować myśli. Pamiętała również tamtą noc, gdy zabrał ją za sobą. Wieczorną bryzę owiewającą policzki, swój idiotyczny gniew i ich małą kłótnię, którą Gust rozładował jak zwykle bez większego problemu, wspólną kąpiel w świetle gwiazd i ten poranek, gdy tuż po przebudzeniu stwierdziła, że mogłaby budzić się w jego ramionach znacznie częściej. Trochę jej zajęło, zanim zdała sobie sprawę, że chciała budzić się przy nim codziennie już do końca życia.
To był ten czas. To właśnie tu zaczynała się ta reszta życia. Dlatego nic dziwnego, że nie potrafiła myśleć o niczym innym. Funkcjonowała praktycznie na autopilocie. Jeśli odpowiadała na zaczepne komentarze lub dowcipy od klientów, to tylko z wyuczonego odruchu. Nie potrafiłaby nawet stwierdzić, czego dotyczyly prowadzone przez nią konwersacje. Odliczała godziny, minuty, sekundy do wieczora, do momentu, w którym miał w końcu przyjechać, nic innego nie było ważne. Ani to, jak wyglądała ani to, co działo się wokół niej. Tylko czas, upływający nieznośnie powoli…
Bodźce z zewnątrz dochodziły do niej jak przez gęstą, ciężką mgłę. Jedynym, z czego zdawała sobie sprawę to to, ile musiała jeszcze spędzić tutaj, na ostatniej zmianie przed urlopem i przed tym aż w końcu go zobaczy. Nalewała piwo z odruchu, robiła drinki z odruchu, nawet bar przecierała z odruchu, chociaż gdyby nie Noah będący z nią na jednej zmianie, pewnie nie raz zdarzyłoby jej się nalać piwo do brudnej szklanki albo nie zauważyć, że zaraz przeleje się poza jej brzeg. Nie zwracała uwagi na wchodzących. O dziwo, nie rzucił jej się w oczy nawet mundurowy, który przekroczył próg Moonlight, aby później podejść do lady. To jeszcze nie mógł być Gust, to jeszcze nie był ten czas, więc nawet nie brała pod uwagę, że powinna być wyczulona na podobne szczegóły. Dopiero jego głos, tak dobrze znajomy, tak bliski, pobudzający każdą strunę w sercu, sprawił, że coś przewróciło się w jej wnętrzu, a już chwilę później… wybuchło.
Zamrugała kilka razy, strząsając z siebie resztki rozkojarzenia. Później rozpromieniła się, niemal zachłysnęła powietrzem, biorąc głęboki oddech w płuca, a przy wypuszczaniu go wydała z siebie bardzo ciche piśnięcie. Był tu! Przyjechał wcześniej! Billie momentalnie odżyła. Ta lada, z której istnienia do tej pory była bardzo zadowolona, bo odgradzała ją od klientów, teraz zaczęła jej przeszkadzać. Próbowała się do niego przechylić najbardziej jak mogła. W odruchu się do niego zbliżała… Ale nie działało. Nie. Nie miała cierpliwości, to nigdy nie było jej mocną stroną. Oparła dłonie na blacie, podniosła się na nich, a potem wskoczyła na niego kolanami i przeniosła nogi na drugą stronę, tuż obok niego. Położyła dłoń na jego policzku.
- Jesteś! – stwierdzila, a chwilę później pochylała się do niego ze swojego miejsca na blacie, żeby go w końcu pocałować. Nic innego nie miało znaczenie. Ani klienci ani to, co ktokolwiek mógł sobie pomyśleć. Mężczyzna jej życia przyjechał do domu. Cały świat mógł jej naskoczyć.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nowy rozdział brzmiał trochę surrealistycznie w jego głowie. Wcześniej przeskakiwał z jednego na kolejny bez większego namysłu, z automatu, nie zwracając za bardzo uwagi na to, co zostawiał za sobą i w jaki sposób jego wybory się na nim odbijały. Ostatni moment, który świadomie przyjmował jako "nowy rozdział", był tym, w którym opuszczał rodzinny dom, doskonale wiedząc, że z bootcampu, uda się prosto gdzieś. Jeszcze nie wiedział gdzie. Gdzieś daleko, gdzie jego nadpobudliwość będzie zagospodarowana w najlepszy możliwy sposób, gdzie jego zestaw umiejętności i wpisanych w charakter cech przyda się najbardziej; i tak, rzeczywiście tak było, nie mógł powiedzieć, że nie. Nie mógł też powiedzieć, czy wybrałby to jeszcze raz, gdyby miał taką możliwość. Być może, w końcu.. Całkiem lubił człowieka, którym był w tym momencie, nawet jeśli czasami jego głowa doprowadzała go do szału głośnością i auto-sabotażem? Czy byłby tym samym facetem, gdyby lata temu wybrał inaczej? Czy bez swojego bagażu, blizn mniej i bardziej widocznych, bez przelanej krwi; byłby taki sam?
Filozoficzne rozważania, które postanowił zostawić na bliżej nieokreśloną przyszłość, tak czy siak rozproszyły się w eterze w momencie, w którym ich spojrzenia się spotkały. Doszło do niego, że odetchnął, nieprzyjemny uścisk w klatce i nacisk grawitacji na ramionach trochę zmalał. Uśmiechnął się szerzej (a przynajmniej w jego głowie tak to wyglądało, brał pod uwagę, że dopiero teraz w ogóle się poruszył), najpierw w reakcji na ten pisk, potem parsknął krótko, widząc jak się irytuje i miota przez krótką chwilę, zanim postanowiła przeskoczyć do niego przez ladę. Nie spodziewałby się chyba niczego innego po niej. Naprawdę. Odpowiedział jej krótkim, przytakującym mruknięciem, opierając na moment dłonie na jej biodrach, zanim przysunął się bliżej, przytulając ja do swojej klatki, przy okazji odpowiadając chętnie na pocałunek.
W końcu mógł oddychać. O ironio, zabierając mu dech, oddała mu możliwość zaczerpnięcia powietrza pełną piersią, pierwszy raz od dawna, a przynajmniej takie miał wrażenie. - Jestem. - potwierdził w końcu raczej cicho, opierając ich czoła o siebie, po raz kolejny odetchnął ze słyszalną ulgą. Może nie do końca jeszcze w swoim ciele. Może nie do końca okay. Ale na dobrej drodze, żeby być okay. - Uh, która jest godzina i kiedy kończysz, hm? Mam wrażenie, że się tu teleportowałem, nie mam pojęcia.. - co się dzieje, chciał dokończyć, ale stwierdził, że to by było trochę za bardzo prawdziwe. Nie wiedział co się dzieje, nie, ale z drugiej strony wcale jeszcze nie musiał. Miał Billie, więc już ta najważniejsza część była na swoim miejscu.. Teraz w sumie potrzebował wziąć ją na ramię, ogarnąć kluczyki do jachtu ojca i porwać ją na kilka dni na otwartej wodzie. Tylko nie chciał, żeby miała problemy przez jego głupie pomysły, tylko to go powstrzymywało przed wyniesieniem jej z tego baru w tym momencie, dlatego.. Zerknął na nią pytająco, trochę mając nadzieję, że ma dokładnie taki sam plan jak on i nie ma zamiaru spędzać w tym przybytku ani momentu dłużej.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Naprawdę nie była fanką zastanawiania się nad wszystkimi co by było gdyby. Zwyczajnie nie widziała w tym sensu. Uważała, że takie rozważania nie miały absolutnie żadnego znaczenia. Biorąc pod uwagę, że światów było najprawdopodobniej nieskończenie wiele, podobnie jak decyzji, które można było podjąć, zastanawianie się nad tym, czy ten konkretny świat, w którym żyli, był tym najlepszym, mogło jedynie przyprawić o ból głowy. Nie dało się cofnąć życiowych wyborow, których się dokonało, wypowiedzianych słów ani pewnych gestów i nie mogła tego zmienić żadna ilość myśli poświęconych na przechodzenie we własnej głowie raz za razem każdej ścieżki, rozważając każdy z postawionych kroków. Było, jak było i trzeba było brać na klatę wszystko, co się z tym wiązało. A przecież w tym konkretnym przypadku nie było wcale źle. No i okej, oczywiście, że Billie wolałaby nie martwić się od niego do szaleństwa przez ostatnich dziesięć lat. Może czułaby się bardziej komfortowo z tym, gdyby on nie czuł się aż tak komfortowo z posiadaniem broni we własnym domu. Może było wiele rzeczy, które mogły potoczyć się inaczej i nieco bardziej komfortowo, ale… Jakie to miało znaczenie? Dokonali swoich wyborów, nieśli na barkach konsekwencje i właśnie takie życie chcieli ze sobą dzielić – to, które oboje mieli tu i teraz. Z bliznami, traumami, mniejszymi i większymi problemami. Wszystko będzie dobrze.
Naprawdę nie liczyło się dla niej nic w momencie, w którym go zobaczyła w jej barze, tuż przy jej własnej ladzie. Nic oprócz niego samego. Jej serce wyrwało się do szaleńczego biegu, na usta cisnął się uśmiech. Miała ochotę krzyczeć, piszczeć znacznie głośniej niż chwilę wcześniej a nawet tańczyć na tym cholernym barze, ale żadnej z tych rzeczy się nie podjęła, bo przeważała w niej potrzeba bycia jak najbliżej Gusta.
Położyła dłonie na jego ramionach, przymknęła oczy. Uśmiechała się lekko. W końcu zsunęła się z lady, żeby stanąć tuż przed nim, zarzucając mu ramiona wokół szyi i wtulić głowę w jego bark. Przynajmniej na parę momentów. Dopiero później ją podniosła, aby na niego zerknąć. Wyglądał, jakby niósł na tych swoich nieszczęsnych szerokich barkach ciężar całego świata i zmęczenie tysięcy przeżytych lat. Nie dziwiła się. Pogłaskała go po policzku.
- Wczesna – odpowiedziała po prostu. - Ale coś wymyślę. Chcesz kawę? Coś do jedzenia? – spytała czule, bo oczywiście pierwszą rzeczą było zrobienie czegoś – czegokolwiek – żeby poczuł się odrobinę bardziej komfortowo. Co mogło być problematyczne, bo nie chciała się od niego odsuwać choćby na minutę. Nie teraz.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Tak, to była jedna z bardzo niewielu rzeczy, których był naprawdę pewny; zarówno to życie, jak i najlepiej przynajmniej kilka następnych, chciał spędzić z nią. Wiedział też, że prędzej czy później będzie dobrze; czy nauczy się mniej reagować na niektóre pierdoły, czy wyciszać rozbieganą głowę.. Czy po prostu wszystko będzie dobrze jak już się wyśpi; będzie dobrze. Miał obok siebie najlepszą partnerkę, jaką mógł mieć, najlepszą przyjaciółkę, cudownie szaloną, kreatywną, czułą i troskliwą w swojej wybuchowości. Tak, to wszystko mieściło się w tym całkiem niewielkim metr sześćdziesiąt w kapeluszu, nadal nie wiedział jakim cudem właściwie, ale poddał się z myśleniem na ten temat gdzieś w szkole średniej. Po prostu taka była. Całkiem niesamowita i zupełnie niepowtarzalna; jego zdaniem i w nosie miał co inni na ten temat sądzili. Inni mogli pocałować go w cztery litery, chociaż.. Kiedy jej kolega barman zaczął na nich wymownie gwizdać i klaskać, całkiem go to rozbawiło, nie powiedziałby, że nie, nawet lekko się zaśmiał. Uroczo.
Nie chciał wyglądać jakby go zdjęli z krzyża, ale tak, był zmęczony, trochę zagubiony w całym świecie dookoła i w gruncie rzeczy to chciał iść po prostu z nią do domu. A najlepiej na tą tatową łódkę i relaksować się na wiele sposobów, dopóki nie stwierdzi, że może wrócić na stały ląd. Jak zawsze, tylko lepiej, bo z Billie. Tulił ją do siebie z przyjemnością, biorąc dla siebie jeszcze kolejne momenty ignorowania świata dookoła, nie ważne jak głośny by był. Na jego twarz wkradł się bardzo rozpuszczony grymas, kiedy postanowiła być najsłodsza, pytając o tak podstawowe rzeczy jak jedzenie i picie. Całkiem podświadomie oddał jej gest, opierając dłoń na jej szyi i głaszcząc policzek kciukiem. To było niemożliwe ile miłości miał w sobie do tej kobiety i jak jego serce było w stanie to wszystko pomieścić. Pochylił się do niej, na moment zetknął ich czoła, a po tej krótkiej chwili musnął wargami jej policzek i czoło właśnie.
- Nie chcę, żebyś miała przeze mnie problem.. Mogę sobie grzecznie usiąść tutaj z boku i.. Jasne, kawa brzmi okay. Podajecie w barze kawę? - chyba już dano nie był w barze, to było pierwsze co przyszło mu do głowy, kiedy marszczył lekko brwi, zerkając najpierw za bar, na wszystkie fancy butelki, a potem znów na nią.. A potem stwierdził, że w sumie przy szklance wody z lodem też mógł czekać. Nawet jeśli wolałby nie czekać, już i tak wystarczająco bardzo przeszkadzał jej w pracy.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Może to nie było najbardziej dorosłe i profesjonalne z jej strony, ale w tamtym momencie miała gdzieś wszystko to, co działo się wokół nich. Miała gdzieś to, że była akurat w trakcie przygotowywania porannego drinka dla jakiegoś klienta, nie obchodziło jej to, że obściskiwała się ze swoim facetem w miejscu pracy anii to, że wszyscy wokół mogli na to patrzeć. Nawet te gwizdy dochodzące gdzieś z boku zdawały się docierać do niej jak przez mgłę, bo… Cholera, facet wrócił z wojska po długim okresie wiernej, dzielnej służby, chyba miał prawo do tego, żeby przywitać się odpowiednio ze swoją kobietą, prawda? Uważała, że jego mundur sporo usprawiedliwiał. Ją samą za to mogły usprawiedliwiać wszystkie opowieści, które o nim snuła. Mówiła o nim nie raz i nie dwa, czasami miała wrażenie, że jej współpracownicy mieli już szczerze dość słuchania jej pogodnej paplaniny na temat tego zajebistego faceta, na którego wiernie czekała. Przygotowywała ich już od jakiegoś czasu na to, że przyjdzie ten dzień, kiedy Gust zakończy służbę i wróci do Lorne, żeby odwiesić mundur – a wtedy ona będzie potrzebowała paru dni (przynajmniej!), żeby się nim nacieszyć (najchętniej już bez tego munduru). Nie wątpiła, że zrozumieją. Nie od dziś wiedziała, że jeśli chodziło o instytucję szefostwa, bardzo trudno byłoby jej trafić lepiej.
- Nawet gdybyśmy nie podawali, żadna różnica – odpowiedziała po prostu, uśmiechając się łagodnie. Owszem, ludzie w barach zamawiali zarówno kawę jak i herbatę, a sporych rozmiarów błyszczący ekspres stojący nieco dalej za barem nie stał całkowicie bezużyteczny, nawet wieczorami, gdy w konkursie popularności zdecydowanie wygrywały wszelkiego rodzaju alkohole. Jednak nawet gdyby tego ekspresu wcale tu nie było, a kawa w Moonlight nie była rzeczą – załatwiłaby mu ją, jeśli tylko by poprosił. Wiele rzeczy była w stanie zdobyć, jeśli posiadała odpowiednią motywację, a jego zachcianki należały do całkiem silnych motywatorów. - Jeśli chcesz możemy się stąd zmyć nawet teraz, zaraz, tylko zabiorę swoje rzeczy… Szefowie zrozumieją – zapewniła, ani na moment nie odrywając od niego wzroku ani dłoni, które najpierw łagodnie trzymała na jego policzkach, później szyi, aby w końcu oprzeć je na jego ramionach. Minie jeszcze sporo czasu, zanim myśl, że był tuż obok, stanie się odrobinę bardziej codzienna… Zresztą, pewnie nawet wtedy Billie nie będzie choćby trochę znudzona utrzymywaniem z nim kontaktu fizycznego, choćby polegał na trzymaniu się za małe palce u rąk. - I tak od jakiegoś czasu jestem totalnie bezużyteczna – stwierdziła i nie mijała się bardzo z prawdą. Rozkojarzenie nie przekładało się dobrze na jej pracę. Wprawdzie jej autopilot całkiem sprawnie prowadził ją przez podstawowe obowiązki barmanki, jednak to nie był standard, do których przyzwyczaiła swoich klientów i z którego sama byłaby zadowolona. Myślała głównie o nim. A skoro już tu był, nie było mowy, aby była w stanie skupić się na czymkolwiek innym. - Chyba że najpierw faktycznie chcesz wypić kawę… - dodała, bo jeśli tylko chciał, mógł dostać od niej kawę. Mogła mu załatwić do tego też tosty, burgera, tonę frytek, kielicha na popicie i gwiazdkę z nieba, jeśli tylko wyraziłby takie życzenie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Normalnie byłby totalnie przeciwko zmywania się wcześniej z pracy, czy olewania swoich obowiązków tylko dlatego, że przyjechał, naprawdę. Normalnie byłby zdania, że powinna tą pracę spokojnie skończyć, on się schowa w kącie i w ogóle nie będzie go nawet widziała, serio, potrafił być niewidzialny, jeśli chciał.. tylko, że nie chciał. Bo właśnie, przyjechał, wrócił do domu, nawet jeśli ten fakt jeszcze nie do końca doszedł do jego świadomości, stęsknił się za nią jak jasne cholera i tak naprawdę tylko czekał aż.. Jeśli chcemy się stąd zmyć nawet teraz, zaraz.. O, właśnie na to czekał. Pokiwał głową gorliwie, nawet nie czekając aż zakończy to zdanie, wrzucając po drodze "Tak, proszę.", nawet jeśli zwykle nie miał w zwyczaju wcinać się komukolwiek w słowo. Przytrzymał ją przy sobie mocniej, schylając się po jeszcze jednego, krótkiego całusa.
- To chodźmy stąd. Mogę się skoczyć do rodziców, przebrać i po kluczyki od ojcowej łódki, hm? Płyniesz ze mną? - zdał sobie sprawę z tego, że w swojej głowie egocentrycznie założył, że nie miała nic lepszego do roboty na następne kilka dni, tylko ślęczeć z nim na otwartej wodzie bo tak, bo taki miał klimat i taki sposób na wycentrowanie swojej głowy. Ba, nie musiała nawet pamiętać, że zwykł tak robić, naprawdę nie oczekiwał od niej słuchania jego nudnego pierdolenia te wieki temu, kiedy porwał ją po raz ostatni, irytował jak zawsze, a potem jeszcze bezczelnie wrzucał ją do wody... Nie miałby też nic przeciwko, żeby rzeczywiście dać jej jeszcze sobie chwilę popracować, pójść się ogarnąć jak człowiek i dopiero wtedy wrócić; jak tak teraz myślał, to rzeczywiście powinien był ułożyć swoje priorytety właśnie w ten sposób. Wyraźnie też działał na autopilocie? Takim, który prowadził go do niej, z oczywistych i wiadomych powodów; bo jego miejsce było obok niej nie od dzisiaj i to przy niej mógł zacząć myśleć o budowaniu swojej rzeczywistości na nowo? Tak, zdecydowanie musiał zgodzić się ze swoim autopilotem i przyznać w duchu, że w gruncie rzeczy wcale nie chciał nigdzie bez niej iść, czy nawet teraz rozluźniać swoich ramion, by pozwolić jej pójść po te jej rzeczy o których wspomniała.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Ten jeden raz naprawdę mogła sobie odpuścić.
Kiedy była młodsza, nie należała do najbardziej odpowiedzialnych osób na świecie, powiedzmy to sobie wprost. Podchodziła dość luźno do kwestii tego, co faktycznie musiała, a co mogła ewentualnie móc, jeśli będzie miała na to akurat ochotę. Lawirowała pomiędzy obowiązkami, robiła niezbędne minimum, jeśli nie uznała za stosowne dawać z siebie więcej. Wagarowała, kiedy mogła, wykręcała się od swoich zadań, jeśli znalazła do tego okazję – a jednak w tym wszystkim zawsze dostawała dobre oceny, a poziom rzeczy, za które się rzeczywiście zabrała, był stosownie wysoki. Wbrew pozorom była ambitna, chociaż czasami leniwa, co stanowiła specyficzną mieszankę, szczególnie jeśli dodało się do niej sporą dawkę potrzeby chodzenia zawsze własną drogą.
Odkąd jednak była dorosła, znacznie silniej odczuwała odpowiedzialność za wywiązywanie się ze swoich obowiązków. Może dlatego, że konsekwencje wymigiwania się od nich były znacznie poważniejsze? Może dlatego, że sama chciała być traktowana poważnie? A może przez to, że na niektórych rzeczach faktycznie jej zależało? Tak, bo przecież to nie tak, że dorosła… I okej, nadal zdarzało jej się spóźniać, bywać w pracy w stanie nieco wczorajszym, próbując przywrócić się do życia kawą z cytryną lub piwem w ramach klina (praca barmanki miała swoje plusy, nie dało się ukryć), ale mimo wszystko – była w pracy zawsze wtedy, kiedy być powinna i dawała z siebie tyle, ile była w stanie. Nie zawodziła, wiedziała, co robi, a jej drinki zarobiły kilka pozytywnych opinii na Google.
Także serio uważała, że ten jeden raz mogła sobie totalnie odpuścić i skupić się na tym, co było ważne właśnie dla niej – Gust i jego pierwsze popołudnie tuż po powrocie.
Uśmiechnęła się na jego pytanie szerzej. - Daj mi chwile, tylko wezmę swoje rzeczy – chyba się powtarzała, ale to najwidoczniej nie miało żadnego znaczenia. Tak czy siak, najwidoczniej nie miał zamiaru jej wypuszczać mimo wszystko, na co nie zamierzała protestować. Jej również było dobrze w jego ramionach, nawet jeśli mieli już plany, a ona dodatkowo posiadała pewnego asa w rękawie, z którego on najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy. Szczerze? Jej tez nie było do końca w smak się tak po prostu wyrywać i gdziekolwiek ruszać. Nie potrafiła oderwać spojrzenia od jego oczu i nie miała na to najmniejszej ochoty. Gdyby to wchodziło w grę, złapałaby go teraz za rękę i wyciągnęła z tego baru w świat, gdziekolwiek przed siebie – albo wprost do portu – i niech cholera weźmie ten jej przeklęty plecak z zaplecza, wszystko jedno. Tylko że… - Mam je ze sobą. Wszystko tam spakowałam. Garść twoich ubrań, trochę jedzenia, piwo i whiskey już się chłodzą… Ale kluczyki mam w plecaku... - to miała być niespodzianka, ale skoro tak postawił sprawę…
Bo oczywiście, że wiedziała, jak lubił wracać do rzeczywistości po swoich powrotach ze służbowych wyjazdów. Mówił jej o tym, być może raz, być może kilka – nieistotne, ważne, że zapamiętała i postanowiła ułatwić mu powrót tym wyjątkowym ostatecznym razem, skoro mogła. I chociaż brała pod uwagę, że będzie chciał wypłynąć w morze sam, jak to robił do tej pory, to… Jej rzeczy też już znajdowały się na jachcie pana Johansena. Ups? Uczepiła się koszuli Gusta, po czym przyciągnęła go do siebie i tym razem to ona wpiła się w jego usta, nawet nie słysząc kolejnej porcji gwizdów zza pleców.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Była zdecydowanie najlepsza.
W jego wpół śpiącej głowie ta myśl była idiotycznie głośna. Serce odbijało mu się od żeber ze zdwojoną prędkością i nie, tym razem nie miało to nic wspólnego z byciem w miejscu publicznym, w raczej ciemnawym pomieszczeniu, gdzie było dużo potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów, otoczony nieznajomymi; nie. Nie miało to nic wspólnego z nerwowością, z nadpobudliwie szukającym zagrożeń mózgiem, ani nawet z wrodzoną niechęcią do podobnych miejsc, wydających się po prostu zbyt ciasnych na jego energię. Słyszał swoje serce w uszach i doskonale wiedział, że to zjawisko było zupełnie inne, pobudzające w dobry sposób i sprawiające, że naprawdę się cieszył, będąc w swojej skórze. To brzmiało naprawdę głupio, co? Nigdy nie powiedziałby tego na głos, ale to była jedna z tych supermocy, która posiadała; sprawiała, że czuł się idiotycznie szczęśliwy z prostego faktu, że żył w tym samym czasie co ona, że wychowali się w tym samym małym miasteczku, że byli najlepszymi przyjaciółmi i od względnie niedawna najlepszymi kochankami też. Była najlepsza. On był najlepszy z nią. Nawet jeśli uważał, że przeznaczenie i inne horoskopy to był całkowity bullshit, wierzył w posiadanie duszy i w fakt, że te ich konkretne są ze sobą mocno złączone. Trochę jakby byli stworzeni z tego samego kawałka i dlatego pasowali do siebie tak idealnie? Tego też wolałby nie mówić na głos, uznając, że brzmiałby jak całkowity wariat, ale głęboko w to wierzył, że nie było dla niego lepszego miejsca i czasu. I był za to wdzięczny.
Chociaż w tym konkretnym momencie, słuchając jak opowiadała o wszystkim co dla niego przygotowała, kiedy jej głos przeplatał się w jego uszach z radośnie podskakującym sercem, najbardziej wdzięczny był jej. Chciał powiedzieć proste dziękuję, ale sama mu w tym przeszkodziła, przyciągając go do kolejnego pocałunku, na który odpowiedział równie chętnie, zamykając ją w ramionach przed całym światem. Był jej, ona jego, a gwizdy i przyklaski, śmieszki w tle, mogły im naskoczyć w tym konkretnym momencie.
- ..jesteś najlepsza. - mruknął, przesuwając znów dłoń do jego policzka, by lekko ją pogłaskać, na krótki moment stykając ich czoła ze sobą. - Leć po ten plecak, hm? A potem możemy odwalić szopkę, że cię porywam. - dodał, ostatnie zdanie teatralnym szeptem, jakby to była jakaś wielka konspiracja, czy rzeczywiście to było potrzebne. Prawda była taka, że z tego co wiedział, szefowie Billie byli naprawdę w porządku ludźmi.. I nie sądził, żeby rzeczywiście miała mieć jakieś problemy z tytułu tych małych wagarów. Jej kolega też wyglądał na całkiem kompetentnego, hm? Da sobie radę bez niej, w przeciwieństwie do Gusta.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nigdy nie uważała się za najlepszą. Okej, czasem tak o sobie mówiła, ale to była jedynie fałszywa pewność siebie – coś, co próbowała wmówić całemu światu. Chyba wierzyła w to, że jeśli powtórzy to wystarczająco głośno wystarczającą ilość razy, to stanie się prawdą. A jeśli nawet nie, to przynajmniej ludzie w końcu zaczną w to wierzyć. Nigdy nie sprawdziła, czy wierzyli faktycznie. Miała jednak świadomość wszystkich swoich wad i niedociągnięć charakteru. Zawaliła miliardy rzeczy, zbyt wiele razy zachowała się jak skończona idiotka, dostrzegała miliardy drobiazgów i wielkogabarytowych niedociągnięć, nad którymi powinna popracować… I chyba tylko przez wrodzony upór, jak na złość wolała pielęgnować swoje wady zamiast z nimi walczyć. Była menda, złośliwcem, leniwym cwaniakiem i nerwusem… Ale kiedy Gust mówił jej, że była najlepsza – rzeczywiście w to wierzyła.
Starała się, to fakt. A najlepsze w tym wszystkim było to, że nie robiła tego z powodu jakiegoś wewnętrznego poczucia, że musiała albo że tak wypadało. Tak wychodziło. Jakkolwiek sztampowo mogło to brzmieć, pewne rzeczy dyktowało jej serce. Chciała, żeby był szczęśliwy i próbowała robić wszystko, żeby był. Proste i naturalne.
- Oczywiście, że jestem – odpowiedziała mu więc po prostu, parsknęła cicho na jego propozycję, po czym sprzedała mu ostatniego całusa w policzek, zanim wymknęła się z jego ramion. Nie żeby jakoś bardzo chciała, ale wiedziała, że ktoś w końcu powinien podjąć tę decyzje, bo inaczej zostaną tu na nieskończenie długi czas, obściskując się na oczach wszystkich barowych gości i pracowników do końca świata albo i jeszcze dłużej – a było naprawdę wiele znacznie bardziej komfortowych miejsc do obściskiwania się niż Moonlight. Jak choćby ten jacht.
W kilku podskokach dosłownie przemieściła się na zaplecze, żeby wrócić z plecakiem. Kiedy stanęła już przed nim, wzięła go za rękę, a uśmiech, który najpierw gościł na jej twarzy, zamienił się w smutną i wyjątkowo sztucznie wyglądającą podkówkę. - Gust… Bardzo bym chciała, ale nie mogę w tym momencie uciec z tobą z mojego miejsca pracy, które naprawdę mocno szanuję i to, że stoi za tobą cały autorytet armii naszego wspaniałego kraju nie może tego zmienić… - oznajmiła niezwykle poważnym i nazbyt patetycznym tonem, drugą dłoń kładąc sobie na klatce piersiowej w miejscu, gdzie rzekomo miało znajdować się jej serce. Wiadomo, że go tam nie było – w końcu oddała je w całości jemu. - Dobra, to teraz mnie porwij – dodała po chwili już konspiracyjnym szeptem, pochylając się do niego nieznacznie. Tak, to totalnie była szopka. Tak, być może Billie była w tym wszystkim totalnie extra. Ups?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
No, przynajmniej nie chciała się z nim kłócić w tej kwestii. I tak, wiedział, że często mówiła podobne rzeczy dla zasady, czy wbrew temu, co sama twierdziła.. Ale przynajmniej nie musiał się z nią sprzeczać w tej jednej kwestii - była dla niego najlepszą dziewczyną, okay? Dbała o niego zdecydowanie najlepiej, kochała go najmocniej i była w dodatku jego najlepszą przyjaciółką. No combo breaker, rozwaliła bank, dingdingding, gdyby miał przy sobie pierścionek to już dawno by się jej oświadczył.. Ale tak zupełnie serio, miał to w planach, po prostu najpierw chciał wrócić, tak naprawdę i do końca, być w domu, rzeczywiście czuć się w momencie i jakby stał pewnie na własnych dwóch nogach. Jeszcze chwilę..
Puścił ja niechętnie, ale wiedział, że rzeczywiście spędziliby tu więcej czasu, niż obydwoje chcieli, gdyby mu się nie wymknęła. Nie mógł walczyć z tą logiką, więc.. Popatrzył jak skakała w stronę zaplecza, prawdopodobnie uśmiechając się przy tym lekko, ale wyjątkowo głupio. Była urocza... W sumie mógłby długo wymieniać jaka była i dlaczego tak uważał, ale chwilę by mu to zajęło. Zamiast tego, złapał spojrzenie jej kolegi barmana, podniósł sobie dłoń do karku, nagle samoświadomy i postanowił oprzeć się tyłem o ladę, zwrócony w stronę sali. Tak czuł się znacznie pewniej.. I dobrze, że Billie nie zajęło długo, że nie pracowała w kuchni i nie musiała się przebierać; mogła sobie po prostu wyjść z pracy. Uśmiechnął się znów mimowolnie, nawet jeśli przez tą krótką chwilę zdecydowanie znaczna część koloru opuściła jego twarz, a postawa i spojrzenie stały się znacznie bardziej poważne, czując na sobie wzrok kilkoro ludzi na raz. Że też się nie przebrał, zanim zapakował się do autobusu... Oczywiście, że przyciągał spojrzenie cywili w mundurze, ciężko było się schować, kiedy tak się odstawało, hm?
Uścisnął lekko jej dłoń, obserwując ten jej mały teatrzyk i bardzo musiał się postarać, żeby nie pokręcić głową. Tak, tak, obydwoje byli bardzo marnymi aktorami. Zamiast jej odpowiadać.. Znów stanął przed nią, złapał ja w pół i podniósł, musząc przy tym wyglądać wyjątkowo idiotycznie, swoją drogą. Z ogromnym, służbowym plecakiem na grzbiecie, zawieszając sobie dodatkowo na ramieniu swoją kobietę. No. Teraz miał wszystko.
Nie oglądając się na nic, odmaszerował żwawo do drzwi, wynosząc ją z tego przybytku, a swoje kroki zaraz potem kierując w stronę najprościej prowadzącą do portu. Krótkie wakacje czas było zacząć, prawda?
- Zabierz nas gdzieś, a ja ściągnę.. to wszystko z siebie, hm? - rzucił już na pokładzie, po ogarnięciu wszystkich pierdół, które ogarnąć wypadało, zanim wypływało się z portu. Dobrze, że nie było tego dużo, nie? Totalnie. Zatrzymał się z nią już w środku, znacznie bardziej zrelaksowany niż po drodze, wiadomo.. Ale nie wybiegając pierwsze co na górę, do kokpitu. Musiał się przebrać. Albo przynajmniej częściowo rozebrać. Rozważał wskoczenie do wody, ale to musiało zdecydowanie poczekać, aż znajdą dla siebie gdzieś miejsce, znacznie dalej od cywilizacji, więc.. Walnął swoim plecakiem, żeby nie przeszkadzał i, jak stał, zaczął ściągać całą resztę. - W sumie, czy ty to kiedyś prowadziłaś? Proste jak budowa cepa. Prostsze niż żaglówka.. Tylko ilość guziczków i cały ten panel jest przytłaczający, ale na większość tak naprawdę nie zwracasz uwagi.. - gadał w najlepsze, zrzucając na podłogę wierzchnią część góry swojego munduru, zostając w tej dopasowanej do ciała koszulce z nazwiskiem i oddziałem, który.. Już nie był jego oddziałem. Tak, wiele rzeczy jeszcze musiało do niego dojść.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Gdyby chciała, mogłaby odegrać tę scenę nieszczęśliwej tytanki pracy znacznie lepiej. Tylko że ani nie chciała ani nie widziała potrzeby. Wiedziała, że bar będzie jeszcze przez jakiś czas praktycznie wyludniony. Grupka stałych bywalców składających te same zamówienia co zawsze, ewentualnie zbłąkani turyści szukający klimatycznego miejsca na coś do wrzucenia w żołądek i drinka (nie oceniała, sama chętnie w podobny sposób rozpoczynala poranki na wakacjach). Noah pewnie sobie poradzi, a Gwen i Leon zrozumieją bardzo istotne powody, dla których Billie nie mogła kontynuować tego dnia za ladą. Zwyczajnie nie i już. Hej, skoro niektórzy mogą dostać nagłego rozwolnienia i iść do domu, to ona tym bardziej mogła się urwać z powodu przypadłości sercowej, nie? Jej serce nagle stało się całe, to dość poważna przypadłość. Dlatego odegrała tę scenkę bardziej dla nich, dla jego i jej wspólnej rozrywki i nic poza tym. Znacznie bardziej szczery był pisk, który jej się wyrwał, gdy jak gdyby nigdy nic wyniósł ją po prostu z tamtego baru. Na pożegnanie zasalutowała jeszcze w kierunku Noah, a potem wyrzuciła Moonlight ze swoich myśli równo z momentem, w którym przekroczyli jego próg.
Była całkiem nieźle zaznajomiona z jachtem pana Johansena. Miała okazję pływac nim nie raz, a do tego bardzo podobne powstawały w Winfield’s Crafts i za gówniarza chętnie zapoznawała się z nimi bliżej, jeśli tylko dostała zielone światło od rodziców umożliwiające jej wejście na teren ich zakładu. Poza tym to było kilka guziczków i ekranów, które wykonywały praktycznie całą pracę za nią.
- Kiedyś, z tobą – przyznała, bo to również było rzeczą. On prowadził, ona patrzyła mu przez ramię i miała nieodparte wrażenie, że są władcami mórz i oceanów. A przecież nie odpłynęli wcale daleko od lądu. Teraz też nie zamierzała. Skoro zostawił jej to zadanie, skoro już ich odcumował i tak dalej, nie mogła tak po prostu zostawić łodzi dryfującej w porcie pomiędzy innymi łodziami, mimo że miała cholerną ochotę pomóc mu z tym zrzucaniem z niego ciuchów. Wcieliła się w rolę kapitana, obserwując go na tyle uważnie, na ile pozwalało jej manewrowanie. - Sprawiasz, że bardzo trudno jest się skupić na tym, żeby nie wpakować nas na mieliznę – nie żeby gdzieś w pobliżu były jakiekolwiek wypłycenia. Wiedziałaby o tym. Znała te wody trochę jak własną kieszeń.

Gust Johansen
ODPOWIEDZ