(nie)udana niespodzianka cz. 2
: 22 mar 2023, 21:42
Panie przetransportowane stąd -> (klik)
- Od tej strony mnie nie znasz, co? – Nie musiała pytać, bo owszem Ever nie znała jej takiej. Na pewno widziała jak całowała się z innymi, ale niektóre sprawy zostawały za zamkniętymi drzwiami. To jaka Paxton była w intymnych sprawach pozostawało jedynie domysłem albo żartem rzuconym w stylu „Musisz być dobra w łóżku, skoro wyhaczyłaś młodszą o siedem lat pannę”. Prawda bowiem była taka, że Eve niemusząca powstrzymywać się przed pewnymi odruchami, nie tłumiąca niczego i nie bojąca się zrobić czegoś, co okaże się niewłaściwym odczytaniem znaków (przez co mogłaby stracić przyjaciółkę), wręcz emanowała pożądaniem. To zaś coraz wyraźniej odczuwała z każdym kolejnym pocałunkiem.
Już nie trzymała siebie na wodzy. Nie broniła i tylko może odrobinę bała, że prędzej czy później spieprzy to na fest. Teraz jednak nie chciała brać tego pod uwagę. Skoro przepracowała z terapeutą wszystkie swoje lęki i problemy, to zamierzała skorzystać i wreszcie być tam gdzie powinna.
- Pani detektyw – Umyślnie przywołała to, w jaki sposób mówiły do siebie w pracy (z pełnym szacunkiem), acz tym razem była w tym nutka zadziorności. – Czyżby pani sugerowała chęć złamania paru paragrafów? – Nie istniało intymne prawo, ale nikt nie zabroni Eve używać metafor. – Jest jeden mały problem. – Opuściła wzrok patrząc na swoje dłonie, które wciąż trzymała na udach Haynes. Przypominając o ich istnieniu przesunęła wzdłuż aż do kolana i z powrotem jednocześnie nieco mocniej zaciskając palce. – Nie mogę i nie chcę cię puścić. – Ani oddalić się choćby o parę centymetrów, bo czuła jak każda komórka jej ciała wręcz łaknie być teraz blisko tego drugiego. Na tyle blisko jak to możliwe i gdyby to było dozwolone to już teraz zaczęłaby realizować ów potrzebę. Nie wszystko jednak było idealne jak w filmach. Ba, życie kopało po tyłku, ale to nie było coś z czym nie dało się żyć. To po prostu był problem natury stłumienia pragnienia na jeszcze parę albo raczej paręnaście minut.
– Przynajmniej odprowadzę cię do drzwi. – Po dżentelmeńsku, ale też z potrzeby bycia blisko, bo nie odstępowała Ever na krok wciąż stojąc do niej przodem i w takiej oto formie przeszły na bok auta od strony pasażera. Tylko przecież te cholerne drzwi otwierały się tylko od wewnątrz, o czym Paxton przypomniała sobie szarpiąc za klamkę. – Spalę to auto. Obiecuje. – Niech się Haynes nie zdziwi, jak pewnego dnia na farmie Eve dostrzeże ogromne ognisko.
Nie od razu poszła na drugą stronę. Potrzebowała zaspokoić pewne potrzeby skradając jeden, drugi i trzeci pocałunek, które były podobnie jak te ostatnie dawane na masce; spokojne i skupione na każdym detalu.
Dopiero po nich mogła usiąść za kierownicą i łamiąc wszystkie przepisy dotrzeć do punktu docelowego.
- Więc to była nasza pierwsza randka. – Zagadnęła, kiedy wreszcie dotarły pod drzwi mieszkania Haynes i kiedy ta szukała kluczy, Eve oparła się o ścianę obok ani na chwilę nie odrywając wzroku od kobiety. – Mam nadzieję, że ci się podobało. – Nie o tym myślała, kiedy przyjechała pod bar.. bullshit. Właśnie o tym myślała. Wprawdzie nie o randce w samej sobie, ale dobrze wiedziała czego chciała decydując się na zrobienie niespodzianki. Po prostu widok Haynes z jakimś facetem wybił ją z rytmu. – Szczerze to trochę się wkurzyłam widząc cię z tamtym gościem, ale upomniałam się, że przecież nie mam do tego prawa. – Przyjaźniły się, a przynajmniej tak było w tamtym konkretnym momencie. Nie mogła tak po prostu sobie wracać i rościć praw do dotykania, uwielbiania i patrzenia maślanymi oczami na Everleigh. To byłoby zbyt aroganckie, zbyt śmiałe i.. w tej chwili było w sam raz. Bo od tej chwili Paxton będzie bardzo śmiała, jak lew wypuszczony z klatki.
- Zaprosisz mnie na kawę? – zapytała, kiedy drzwi wreszcie zostały otwarte a w progu powitał je uroczy psiak. Dobrze znała odpowiedź, ale skoro obie nazwały to spotkanie randką (na dodatek pierwszą!) niech wszelkie konwenanse zostaną zachowane. Niech do woli bawią się tą chwilą. Tą niby wierszą, ale w rzeczywistości kolejną, bo wszystkie ich spotkania były tymi zapoznawczymi. Typowymi randkami, ale bez wybuchowego zakończenia, co nie odbierało im wartości. Paxton doceniała każdą chwilę spędzoną z Haynes, ale teraz czuła, że stawały się one pełniejsze.
Skoro zabawiały się w pierwszą randkę Eve weszła do środka i rozejrzała się tak, jakby była tutaj pierwszy raz.
- Piękne. Naprawdę doskonałe. - Wydawało się, że komplementowała otoczenie, ale odwróciwszy się przodem do Haynes dodała: - Mieszkanie też jest ładne. - Dłonie ulokowała na biodrach kobiety, bo to o niej mówiła te ładne słowa i na chwilę zamilkła rozkoszując się myślą, że po raz pierwszy była tutaj mogąc trzymać ręce gdzie indziej. Mogąc być blisko i patrzeć prosto w oczy Ever tak, jakby nie wierzyła, że to właśnie się działo. - Jestem o tyle - Palcami pokazała jak bardzo mało było to całe tyle. Maciupeńka przestrzeń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. - żeby się rzucić i nie pytać. - Bo nie chciała pytać, ale jedną z wielu rzeczy, która powstrzymywała Paxton przed wcześniejszym przekroczeniem granicy było gadanie o tym, jak źle Ever wypadnie w oczach innych, kiedy jej kolejny związek będzie z kobietą. Teraz jednak miała na uwadze to, że sporą część swego życia Haynes spędziła z mężem. Owszem, rozmawiały o swojej seksualności i upodobaniu do kobiet, ale jakoś nigdy Ever nie wspomniała o seksie z tą samą płcią. Paxton miała na swym koncie parę partnerek i czuła się z tym bardzo pewnie, ale dobrze pamiętała swoje pierwsze marne kroki w bliskości z kobietą. Nie chciała, żeby Haynes czuła się tym przytłoczona. Pragnęła dać jej wszystko i nie będzie prosić o nic w zamian. Przynajmniej nie od razu albo po prostu będzie subtelniejsza i bardziej komunikatywna mówiąc co i jak.
everleigh haynes
- Od tej strony mnie nie znasz, co? – Nie musiała pytać, bo owszem Ever nie znała jej takiej. Na pewno widziała jak całowała się z innymi, ale niektóre sprawy zostawały za zamkniętymi drzwiami. To jaka Paxton była w intymnych sprawach pozostawało jedynie domysłem albo żartem rzuconym w stylu „Musisz być dobra w łóżku, skoro wyhaczyłaś młodszą o siedem lat pannę”. Prawda bowiem była taka, że Eve niemusząca powstrzymywać się przed pewnymi odruchami, nie tłumiąca niczego i nie bojąca się zrobić czegoś, co okaże się niewłaściwym odczytaniem znaków (przez co mogłaby stracić przyjaciółkę), wręcz emanowała pożądaniem. To zaś coraz wyraźniej odczuwała z każdym kolejnym pocałunkiem.
Już nie trzymała siebie na wodzy. Nie broniła i tylko może odrobinę bała, że prędzej czy później spieprzy to na fest. Teraz jednak nie chciała brać tego pod uwagę. Skoro przepracowała z terapeutą wszystkie swoje lęki i problemy, to zamierzała skorzystać i wreszcie być tam gdzie powinna.
- Pani detektyw – Umyślnie przywołała to, w jaki sposób mówiły do siebie w pracy (z pełnym szacunkiem), acz tym razem była w tym nutka zadziorności. – Czyżby pani sugerowała chęć złamania paru paragrafów? – Nie istniało intymne prawo, ale nikt nie zabroni Eve używać metafor. – Jest jeden mały problem. – Opuściła wzrok patrząc na swoje dłonie, które wciąż trzymała na udach Haynes. Przypominając o ich istnieniu przesunęła wzdłuż aż do kolana i z powrotem jednocześnie nieco mocniej zaciskając palce. – Nie mogę i nie chcę cię puścić. – Ani oddalić się choćby o parę centymetrów, bo czuła jak każda komórka jej ciała wręcz łaknie być teraz blisko tego drugiego. Na tyle blisko jak to możliwe i gdyby to było dozwolone to już teraz zaczęłaby realizować ów potrzebę. Nie wszystko jednak było idealne jak w filmach. Ba, życie kopało po tyłku, ale to nie było coś z czym nie dało się żyć. To po prostu był problem natury stłumienia pragnienia na jeszcze parę albo raczej paręnaście minut.
– Przynajmniej odprowadzę cię do drzwi. – Po dżentelmeńsku, ale też z potrzeby bycia blisko, bo nie odstępowała Ever na krok wciąż stojąc do niej przodem i w takiej oto formie przeszły na bok auta od strony pasażera. Tylko przecież te cholerne drzwi otwierały się tylko od wewnątrz, o czym Paxton przypomniała sobie szarpiąc za klamkę. – Spalę to auto. Obiecuje. – Niech się Haynes nie zdziwi, jak pewnego dnia na farmie Eve dostrzeże ogromne ognisko.
Nie od razu poszła na drugą stronę. Potrzebowała zaspokoić pewne potrzeby skradając jeden, drugi i trzeci pocałunek, które były podobnie jak te ostatnie dawane na masce; spokojne i skupione na każdym detalu.
Dopiero po nich mogła usiąść za kierownicą i łamiąc wszystkie przepisy dotrzeć do punktu docelowego.
- Więc to była nasza pierwsza randka. – Zagadnęła, kiedy wreszcie dotarły pod drzwi mieszkania Haynes i kiedy ta szukała kluczy, Eve oparła się o ścianę obok ani na chwilę nie odrywając wzroku od kobiety. – Mam nadzieję, że ci się podobało. – Nie o tym myślała, kiedy przyjechała pod bar.. bullshit. Właśnie o tym myślała. Wprawdzie nie o randce w samej sobie, ale dobrze wiedziała czego chciała decydując się na zrobienie niespodzianki. Po prostu widok Haynes z jakimś facetem wybił ją z rytmu. – Szczerze to trochę się wkurzyłam widząc cię z tamtym gościem, ale upomniałam się, że przecież nie mam do tego prawa. – Przyjaźniły się, a przynajmniej tak było w tamtym konkretnym momencie. Nie mogła tak po prostu sobie wracać i rościć praw do dotykania, uwielbiania i patrzenia maślanymi oczami na Everleigh. To byłoby zbyt aroganckie, zbyt śmiałe i.. w tej chwili było w sam raz. Bo od tej chwili Paxton będzie bardzo śmiała, jak lew wypuszczony z klatki.
- Zaprosisz mnie na kawę? – zapytała, kiedy drzwi wreszcie zostały otwarte a w progu powitał je uroczy psiak. Dobrze znała odpowiedź, ale skoro obie nazwały to spotkanie randką (na dodatek pierwszą!) niech wszelkie konwenanse zostaną zachowane. Niech do woli bawią się tą chwilą. Tą niby wierszą, ale w rzeczywistości kolejną, bo wszystkie ich spotkania były tymi zapoznawczymi. Typowymi randkami, ale bez wybuchowego zakończenia, co nie odbierało im wartości. Paxton doceniała każdą chwilę spędzoną z Haynes, ale teraz czuła, że stawały się one pełniejsze.
Skoro zabawiały się w pierwszą randkę Eve weszła do środka i rozejrzała się tak, jakby była tutaj pierwszy raz.
- Piękne. Naprawdę doskonałe. - Wydawało się, że komplementowała otoczenie, ale odwróciwszy się przodem do Haynes dodała: - Mieszkanie też jest ładne. - Dłonie ulokowała na biodrach kobiety, bo to o niej mówiła te ładne słowa i na chwilę zamilkła rozkoszując się myślą, że po raz pierwszy była tutaj mogąc trzymać ręce gdzie indziej. Mogąc być blisko i patrzeć prosto w oczy Ever tak, jakby nie wierzyła, że to właśnie się działo. - Jestem o tyle - Palcami pokazała jak bardzo mało było to całe tyle. Maciupeńka przestrzeń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. - żeby się rzucić i nie pytać. - Bo nie chciała pytać, ale jedną z wielu rzeczy, która powstrzymywała Paxton przed wcześniejszym przekroczeniem granicy było gadanie o tym, jak źle Ever wypadnie w oczach innych, kiedy jej kolejny związek będzie z kobietą. Teraz jednak miała na uwadze to, że sporą część swego życia Haynes spędziła z mężem. Owszem, rozmawiały o swojej seksualności i upodobaniu do kobiet, ale jakoś nigdy Ever nie wspomniała o seksie z tą samą płcią. Paxton miała na swym koncie parę partnerek i czuła się z tym bardzo pewnie, ale dobrze pamiętała swoje pierwsze marne kroki w bliskości z kobietą. Nie chciała, żeby Haynes czuła się tym przytłoczona. Pragnęła dać jej wszystko i nie będzie prosić o nic w zamian. Przynajmniej nie od razu albo po prostu będzie subtelniejsza i bardziej komunikatywna mówiąc co i jak.
everleigh haynes