kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się zadowolona, gdy stwierdził, że czuł się tu jak w domu. Tego właśnie chciała, bo sama czuła to od początku i nie chciała być w tym uczuciu odosobniona. Byli w domu. Kilka dodatkowych formalności i to już tak naprawdę będzie ich dom – Możemy myśleć o psie. – potwierdziła, bo faktycznie chciała psa. Z drugiej strony rzuciła tym pomysłem, gdy była uziemiona, czy teraz jak zamierzała wrócić do pracy to nadal był dobry pomysł? Ale w sumie… to chyba najlepszy sprawdzian na to, czy później dadzą radę z dzieckiem, prawda? Dość szalony pomysł, ale jak widać te im ostatnio wychodziły najlepiej. Ten telefon… zdecydowanie popsuł chwilę i nastrój. Ściągnęła mocniej brwi i spojrzała z wyrzutem w kierunku jego telefonu jakby to cokolwiek miało dać. Jeszcze bardziej ściągnęła brwi, gdy wspomniał, że to matka małego Lucasa. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zauważyć, że kobieta trochę zbyt często wydzwania… - Czy jak teraz jestem twoją żoną mogę ci zabronić rozdawania pacjentom, a już szczególnie matkom pacjentów swojego prywatnego telefonu? – bo prywatność była prywatna. Lubiła ich czas wolny. Gdyby stało się coś nagłego w szpitalu to przecież by ich wydzwonili, a rozmowy po godzinach z pacjentami… to nigdy nie mogło skończyć się dobrze – Sanatorium raczej odpada, ale podaj mi ten telefon, odbiorę. – nie żartowała, gdy tylko podał jej dzwoniącego iphona z wyświetlającym się imieniem kobiety na ekranie – odebrała. Była miła, a jakże! Tylko wyraźnie wspomniała, że jej MĄŻ nie może teraz rozmawiać, że skończył już dzisiaj dyżur, że jeśli się coś dzieje to powinna jechać na izbę przyjęć do szpitala, tam na pewno ktoś się nimi zajmie, na pewno będzie dostępny jakiś doskonały lekarz. Tak, na pewno. Jej MAŻ nie jest jedynym pediatrą w tym szpitalu. Aluzje by dała spokój były bardziej niż wymowne, ale ciągle była okropnie miła. Okropnie! – Chyba zrozumiała, że jak nie skończy to wydłubię jej oczy… ale żeby cię uspokoić – Lucas ma się dobrze, to jest wariatka. – dodała jeszcze, uśmiechając się pod nosem – To, co? Zadzwonię jeszcze do pośredniczki?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął śmiechem, bo właściwie wydawało się najsensowniejszym rozwiązaniem, a jednak… Kompletnie na nie nie wpadł! Musiał się AŻ ożenić, żeby zrozumieć, że dawanie pacjentom swojego prywatnego numeru nie było szczególnie mądrym pomysłem. Bo choć znakomita większość tych osób, jednak prywatny czas Trevisano szanowała, tooo… Wystarczyła taka jedna kosmitka, żeby zatrzeć dobre wrażenie i skutecznie człowieka zniechęcić. Yup, Logan czuł się zniechęcony, dlatego, kiedy Elise zaproponowała - a nawet zażądała - że to ona odbierze ten uparcie dzwoniący telefon, nie mógł się nie uśmiechnąć. Szeroko i z ewidentnym super zadowoleniem. - Trochę na to liczyłem. Trochę bardzo… - odparował, jednocześnie wyciągając się mocniej w kierunku brzegu basenu i sięgając po swoje spodnie. Telefon, który znalazł w ich kieszeni, od razu przekazał żonie, a całą rozmowę Debenham z mamą małego Lucasa obserwował - naocznie i nausznie - z boku. I sam przed sobą musiał przyznać, że… Szlag, doktor Debenham zdecydowanie wiedziała, jak to się robi. Kiedy skończyła, on nie przestawał się szczerzyć. - Chyba jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby w jednej rozmowie tyle razy padło słowo „mąż”. - zaśmiał się, ale hej! Tak było! Kobieta po drugiej stronie słuchawki musiałaby być naprawdę głupia i nierozumna, żeby to do niej nie dotarło. Tak, doktor Trevisano był żonaty, miał żonę i sam był tej żony mężem. No… A jego żona bardzo dbała o jego czas dla rodziny. To znaczy dla niej. - Jesteś moją tajną bronią i wierz mi, nie zawaham się jej użyć teraz już w każdej kłopotliwej sytuacji. Jak dyrektor będzie miał do mnie pretensje, że się spoufalam z pacjentami, bo przynoszę im cukierki na halloween, to też mnie wybronisz. - akurat cukierki były najmniejszym z jego „grzechów”. Poważniejszym było na przykład to, że ukradł z konferencyjnej największy telewizor, który mieli w szpitalu i zaniósł go do pokoju ulubionego pacjenta, żeby ten miał warunki „jak w domu” - bo w domu miał duży telewizor do konsoli - skoro czekała go dłuuuuuuga, wielotygodniowa rekonwalescencja w szpitalnych okolicznościach. Albo to, że z innym pacjentem, dziesięciolatkiem, robili sobie żarty z jednego z lekarzy, którego Trevisano nie znosił. Albooo… Że pozwalał rodzicom dzieciaków zostawać na noc, wiele nocy, w szpitalu na jego oddziale. Yup, dyrektor zdecydowanie miał się o co czepiać i gdyby tylko chciał, miałby też co najmniej kilka powodów, żeby Logana wykopać z roboty. No, ale! - Ty pewnie nie znasz nawet połowy moich konfliktów z tym palantem, co? - sapnął rozbawiony, ale hej, nie zamierzał jej teraz w to wprowadzać. Nie, bo skoro Elise chciała dzwonić do pośredniczki - on też tego chciał, a przy okazji miał też pomysł, jakby tę rozmowę jej uatrakcyjnić… - Nieważne! Dzwoń, dzwoń. Bądź miła, wyślij jej moje zdjęcie bez koszulki to może jeszcze dostaniemy zniżkę. - żartował, tylko sobie żartował. A kiedy Debenham faktycznie przyłożyła telefon do ucha, Logan odczekał aż kobieta po drugiej stronie odbierze… I wtedy najpierw uśmiechnął się do żony, jak największy w świecie drań i łobuz, przysunął się do niej tak ciasno, jak to tylko było możliwe i zaczął ją całować. Łapczywie, w lekkim pośpiechu, ale uparcie, jednocześnie posyłając jedno łapsko do jej międzyudzia. Całował jej szyję, jej piersi, każdą z nich z osobna, aż dał nura pod wodę, żeby dalej całować jej brzuch, podbrzusze i w końcu bez ceregieli wcisnąć pysk między kobiece uda. Tak samo bezpardonowo i jak diabli zuchwale, zaczął ją tam czarować. Całować, przygryzać, dotykać, drażnić… A wszystko dokładnie w czas, w którym Elise miała dopiąć kupno ich domu. Mhmmm… Powinna się skupić, prawda? Maksymalnie skoncentrować? Czy mogła? Szczególnie w chwili, gdy Trevisano ciasno się do niej przycisnął, a tempo jego pieszczot zaczęło być nieprzyzwoicie wręcz wysokie, intensywne i zaborcze. Zdecydowanie chciał dla niej finiszu. Zdecydowanie chciał dla niej finiszu w czasie tej cholernej rozmowy z pośredniczką sprzedaży domu. Ich domu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Była zazdrosna, ale nie była typem zazdrośnicy, która nie pozwala mężowi (już mężowi) rozmawiać z otaczającymi go kobietami. Znała specyfikę ich pracy, kontakt z ludźmi był nieunikniony – także kobietami. Często pięknymi, interesującymi i potencjalnie niebezpiecznymi, bo istniało ryzyko, że w każdym aspekcie życia biją Elise na głowę. Nie mogła więc wpaść w paranoję. Kiedy jednak ktoś widocznie się narzucał, nie znał pojęcia przestrzeni osobistej i granic przyzwoitości – interweniowała. Tak jak teraz z mamą małego Lucasa – Tak długo jak będą to cukierki na halloween, a nie gorące mamy pacjentów… wybronię. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, bo naprawdę tak było! Byłaby w stanie skoczyć za nim w ogień, a co dopiero wybronić go przed dyrektorem szpitala – pestka! Przynajmniej tak długo jeśli jej nie zrani! Wierzyła jednak szczerze, gdy mówił, że jest wierny jak pies… trzymała go za słowo! Dlatego też nie zamierzała wysyłać żadnych jego zdjęć do agentki nieruchomości – Chcę kupić dom, a nie sprzedać męża – prychnęła, uśmiechnęła się pod nosem i faktycznie wybrała odpowiedni numer, a po chwili zaczęła prawdopodobnie jedną z ważniejszych rozmów w ich życiu. Logan jak widać miał jednak za nic powagę sytuacji i gdy zaczął ją drażnić swoją bliskością, swoimi zaczepkami, pocałunkami a w końcu też i pieszczotami – myślała, że oszaleje. Naprawdę starała się trzymać fason podczas tej rozmowy, chociaż ewidentnie głos jej się w kilku momentach załamał i może trochę zbyt często powtarzała „mhm”, ale nie była łatwą zawodniczką… zdecydowanie nie! Kto by się spodziewał, że miała aż tak podzielną uwagę, prawda? A może po prostu bardzo jej zależało? W każdym razie Logan sprawiał, że była bliska postradania zmysłów – szczególnie przez to, że starała się pilnować i nie mogła się oddać mu w całości. Drżała. Serce chciało jej wyskoczyć z klatki piersiowej, a gdy w końcu nacisnęła czerwoną słuchawkę i odrzuciła telefon na bok – prawie krzyknęła z nadmiaru emocji i przebodźcowania. Doszła pod jego dyktando gwałtownie i bezwstydnie, bo cóż… była u siebie. Byli u siebie. No prawie! – -Jesteś… jesteś… – zaczęła starając się złapać oddech, gdy wreszcie ich twarze znalazły się na równym poziomie – Niemożliwy. – zaśmiała się, odzyskując rezon – Kupiliśmy dom, wiesz? Znaczy musimy puścić przelew, zaliczkę, ona jutro przyjedzie po dokumenty i dokończymy formalności. Ale kupiliśmy dom.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Powiedzieć, że Debenham nie była łatwą zawodniczką - przynajmniej w tej konkretnej konkurencji - to trochę, jakby nie powiedzieć nic. Prawdę mówiąc, Logan w pewnej chwili po prostu zwątpił w swoje talenty i umiejętności. Miał wrażenie, że to co dotychczas zawsze na nią działało - dzisiaj nie działało! A może… Może tylko mu się wydawało, że wcześniej działało? Może nigdy nie działało, a on - ignorant, wstrętny egoista i paskudny narcyz - postanowił tego nie zauważać? Taka myśl też przemknęła mu przez łeb, szczególnie wtedy, kiedy wychylił go ponad powierzchnię wody, żeby zaczerpnąć trochę powietrza i spojrzeć na Elise, która… Dalej spokojnie prowadziła rozmowę z ich agentką. Trochę się zezłościł i mało brakowało, a po prostu zabrałby jej ten telefon i wyrzucił gdzieś daleko daleko poza zasięg jej ręki. Chciał, tak - egoistycznie, bo przecież taki był - żeby skupiła się na nim. Na nim przede wszystkim. Nie chciał być tylko miłym tłem czy dodatkiem. Chciał być główną atrakcją. Jedyną, na którą warto było czekać. Zanurzył się z powrotem i dalej robił swoje. A tych kilka/naście chwil później, kiedy było już „po wszystkim”, Elise nazywała go niemożliwym, mówiła o domu i formalnościach z nim związanych, on przyglądał jej się super czujnie. Super bacznie. Super uważnie. - Dlaczego mam wrażenie, że bardziej nakręcił cię ten dom i perspektywa jego kupna niż twój prywatny osobisty i totalnie w tobie zakochany mąż, który ostatnie chwile spędził między twoimi udami, dwojąc się i trojąc, żebyś na moment… Chociaż na moment zapomniała, jak się logicznie myśli? - zapytał wprost, ale bez grama w głosie i tych słowach, pretensji. Uśmiechnął się lekko i pod samym nosem, ale hej! Debenham była podniecona. Była podniecona domem, tym, że go kupili i mieli w nim zamieszkać, i choć trudno było się temu dziwić, to ta egoistyczno-narcystyczna natura Trevisano domagała się UZNANIA. To nie nowość. To przekleństwo bycia z kimś takim, jak on. Odpłynął kawałek od żony… Właściwie to nie. Odpłynął zupełnie od żony - na przeciwległy kraniec basenu. Tam wyczuł podwodne schodki, na których posadził tyłek, a łapy wygodnie oparł o brzeg basenu za sobą. Nie odrywał oczu od pani doktor. Jak diabli seksownej pani doktor. Nieustannie czujnie jej się przyglądał. Wręcz podejrzliwie. - Opowiadasz koleżankom, że mam wielkiego, jak smok? - wypalił po chwili i… Tak, nie przesłyszała się. Pytał o drugiego, mniejszego dużego Trevisano. Mhm, właśnie tak. - Podobno kobiety lubią się tym chwalić… To chwalisz się? Mną?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Naprawdę przez to, że próbowała się trzymać w ryzach odebrał, że jej się nie podobało? Że nie robił na niej wrażenia? Że było jej łatwo? Zdecydowanie było jej przyjemnie, ale to był ten frustrujący rodzaj przyjemności, gdy chciałbyś się oddać jej w całości, a zwyczajnie nie możesz – nie i już. Bo rozmawiała przez telefon, bo naprawdę chciała kupić ten dom i tak – było to dla niej ważne. Czy najważniejsze? Nie, bo po prostu szukaliby domu razem dalej, ale chciała… i oczywiście, że ją to nakręcało! A to w połączeniu z Trevisano? Jeszcze bardziej. Ale widziała, że normalnie… no normalnie był obrażony! Urażony! Jak nic. Prychnęła, uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła lekko głową, przy okazji teraz podpływając w jego stronę – Nie opowiadam. Nie jestem kimś kto lubi się chwalić… i ma koleżanki. – to przede wszystkim! Dlatego zaśmiała się pod nosem i wreszcie do niego podpłynęła i wpakowała mu się na kolana i zarzuciła łapska na kark, czy tego chciał czy nie chciał – Zresztą jesteś moim skarbeczkiem, a wiesz co się robi ze skarbami? Zachowuje dla siebie! – albo zakopuje w ogródku! Na szczęście tylko się nabijała i nawet nie dała mu dojść do słowa, bo zamknęła mu usta pocałunkiem, mocnym i zachłannym – Dom nie kręci mnie bardziej od ciebie, głuptasie. Ale cieszę się, że go znaleźliśmy. Wiem… czuję, że będziemy tu szczęśliwi. – dodała już odrobinę poważniej, uśmiechnęła się do niego ładnie i znowu go pocałowała. Mocno i z uczuciem. Całym mnóstwem uczucia. I tak właśnie spędzili cały ten dzień i noc. Skoczyli do pobliskiego sklepu po szampana i paczkę chipsów, no i może po szczoteczki do zębów, a tak poza tym to po prostu… świętowali. Na wszystkie możliwe sposoby!

/zt

Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ