żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uważała, że jak na spontaniczny pomysł, który narodził się przy półce z winem w lokalnym sklepie spożywczym, to całe założenie klubu książki, miało szanse na przyszłość. Miała nadzieję, że nie tylko ona w tym miasteczku była dorosłą kobietą, która tylko szukała pretekstu do tego, żeby nawiązać nowe znajomości i mieć grono, w którym mogłaby się spotkać, wypić wino i poplotkować o tym, co działo się dookoła. Zwłaszcza że już od dawna nie czuła, jakby miała coś swojego w tym całym świecie, który należał w gruncie rzeczy do jej męża. Jego rodzinne miasteczko, jego rodzina, jego przyjaciele, znajomi i cały świat jego kontaktów zawodowych. A co w tym wszystkim było jej? Sukienki, buty i wyćwiczone szerokie uśmiechy, jakie przywoływała na twarz, stojąc u jego boku. Potrzebowala czegoś więcej. Chciała czegoś więcej… A posiadanie kilku koleżanek chyba nie było dużym wymaganiem?
Problem polegał na tym, że od pomysłu do wprowadzenia go w zycie trzeba było jeszcze przejść przez ścieżkę kilku czynów – czyli w tym wypadku dotrzeć do potencjalnych zainteresowanych jej małym klubem książki. Addie na tamtym etapie jeszcze nie do końca wiedziała, jak to zrobi, kiedy odbierała swoją kawę przy ladzie w niewielkiej lokalnej kawiarni. Jakieś ogłoszenie? Tylko gdzie? Czy był jakiś lokalny facebook Lorne Bay? I czy ktoś w ogóle jeszcze korzystał z facebooka w dzisiejszych czasach? Ogłoszenia na słupach? A co jeśli zgłosi się do niej cała masa podejrzanych dziwaków, a nie ktoś potencjalnie zainteresowany? A może najskuteczniejszą metodą było to, co zrobiła w tamtym sklepie, czyli…
Nie zdążyła się do końca dobrze przemyśleć. Gdy kierowała się swoją kawą i croissantem do stolika, kątem oka zauważyła dziewczynę zaczytaną przy jednym z nich. Czy istniała lepsza potencjalna kandydatka zwerbowana do jej klubu od kogoś, kto faktycznie czytał książki? Być może w innych okolicznościach, w innym świecie Addie uznałaby, że nie powinna zawracać tak głowy przypadkowym nieznajomym, ale… Co miała do stracenia?
- Przepraszam – zagadnęła, szczerze się starając zabrzmieć uprzejmie. - Wybacz, że przerywam, ale tak się tylko zastanawiałam… Czy to dobra książka? – postanowiła zacząć od takiego pytania. Nikt nie lubił być od razu wciągany do podejrzanych grup, prawda? No i w najgorszym wypadku – być może Addie znajdzie pierwszą książkę, którą będą oficjalnie czytać, a to zawsze coś!

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
27

Potrzebowała chwili wytchnienia, a tego zdecydowanie nie mogła zaznać na farmie. Kochała swoją rodzinę, ale w ostatnim czasie trochę jednak żałowała, że zrezygnowała z mieszkania i wróciła do domu rodzinnego. Powtarzała sobie jednak, iż za tą decyzją stało masę argumentów, jak na przykład to, że nie będzie musiała płacić za puste mieszkania w momencie, gdy faktycznie zdecyduje się na powrót do pracy jako archeolog. To chyba najbardziej do niej przemawiało. Oszczędność kasy. Jedynym minusem było to, że ciężko jej było zaznać choć chwilę spokoju w rodzinnej winnicy. Dlatego odkryła cudowne ucieczki na kawę do Hungry Hearts. Zazwyczaj miała ze sobą laptopa i starała się wystukiwać akapity w nowej powieści. Ale jakiś czas temu już przestała się oszukiwać, iż jej wena powróci i uda jej się napisać czwartą powieść w swoim dorobku literackim i tym samym zabierała ze sobą coś do czytania. Usprawiedliwiała się, że może coś w końcu ją zainspiruje i dostanie takiego kopa, że odłoży na bok czytaną książkę i powróci do pisania powieści.
Najczęściej decydowała się na coś z podobnego ze znanego sobie gatunku, ale później odkryła magię czytadeł, które były lekkie i przyjemne, i otulały ją jak kocyk. Tym razem miała ze sobą Legendy i Latte i lekko nad tym chichotała ukradkowo, żeby nikt sobie nie pomyślał, że jest wariatką. Cosy książka to było to, czego potrzebowała w tej chwili najbardziej i cieszyła się, iż może spędzić czas w samotności tylko nad książką, i nikt nie zwraca jej głowy. Nawet, aby dopomóc sobie w osiągnięciu tego celu wyciszyła telefon.
Scarlet nawet w najśmielszych snach nie przewidziałaby, że w biały dzień zostanie zwerbowana do jakiejś grupy. Trochę zabrzmiało jak świadkowie Jehowy, ale tego jednego Scar raczej nie musiała się obawiać ze strony Adeline, prawda? Takie rzeczy raczej nie zdarzały się jej na co dzień – nikt nie próbował jej „zwerbować” do jakiejkolwiek grupy, choć poniekąd Scarlet podejrzewała, że było to zasługą jej agenta Coltona. Odłożyła więc filiżankę z kawą na stolik i wówczas zorientowała się, że nie jest już taka całkiem sama i ktoś nad nią stoi.
Podniosła wzrok na nieznajomą znad książki i zdała sobie sprawę, że nie poznaje twarzy owej kobiety. Uśmiechnęła się uprzejmie i zachęcająco w oczekiwaniu na pytanie. Czasem zdarzało się jej być zaczepianą przez fanów, ale to na pewno nie zdarzała się w Lorne Bay. A być może ta kobieta potrzebuje tylko przejść obok bądź zapytać, gdzie znajdzie aptekę? — Och… — mruknęła Scarlet i spojrzała na okładkę, jak gdyby nie była pewna co czyta, choć przecież wiedziała. — Nie jest to literatura najwyższych lotów i nie stoi akcją, ale za to bohaterowie są świetni, a fabuła jest taka… kojąca — skomentowała krótko to, co pierwsze przyszło jej do głowy. Posłała nieznajomej nieśmiały uśmiech.
adeline tremaine
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na spokojnie, ostatnią rzecza, którą Addie Tremaine chciałaby stworzyć, była jakakolwiek sekta. Nie jarały ją ruchy religijne, nie należała do szczególnie uduchowionych osób, nie czuła potrzeby do robienia jakichkolwiek przekrętów i naciągania naiwnych, ufnych ludzi na pieniądze (bo umówmy się, tym właśnie są te wszystkie sekty – grupą ludzi żądnych władzy i kasy) i tym bardziej zupełnie nie nadawała się na żadną liderkę. W klubie, który chciała założyć, nie będzie żadnych rytuałów – oczywiście poza rytuałem picia wina w gronie pozostałych członkiń, ale będzie to rytuał jak najbardziej nieobowiązkowy i nie trzeba będzie brać w nim udziału, wszystko na luzie, w ramach chęci i nic poza tym. I jeśli Addie miałaby w jakikolwiek sposób określić to, co robiła w tamtej chwili, to nie użyłaby słowa werbowanie. Byłaby od tego skrajnie daleka. Prędzej powiedziałaby, że po prostu szukała sobie przyjaciółek, jakkolwiek żałośnie mogłoby to zabrzmieć. Ale hej, mieszkała na klifie w zupełnie obcym mieście, nie posiadała pracy, rodziny w zasięgu ręki, a jedynymi osobami, do których mogłaby otworzyć gębę, była pokojówka i basenowy zatrudnieni przez jej męża… Przy czym oboje rozumieli tylko i wyłącznie po Hiszpańsku. Od takiej izolacji naprawdę szło oszaleć. I chociaż Addie nie uważała się jeszcze za niestabilną emocjonalnie, to dramatycznie potrzebowala koleżanek… Tylko dlatego ośmielała się na tak bezczelne kroki jak zaczepianie przypadkowych kobiet czytających książki w lokalnych kawiarniach, co w innych okolicznościach uznałaby pewnie za przejaw lekkiej bezczelności…
- Czyli… Mogłabyś polecić? – postanowiła drążyć temat, uznawszy to pytanie za odpowiednio neutralne. - Bo… Chodzi o to, że akurat szukam jakiejś książki, którą dobrze i szybko by się czytało i którą przyjemnie by się omawiało na wieczornym spotkaniu w grupie znajomych – wyjaśniła całkiem szczerze, uznając, że owijanie w bawełnę nie miałoby najmniejszego sensu i że ostatecznie nie miała się przecież z czym ukrywać. Ten mały klub nie był wcale tajemnicą, a im więcej osób o nim wiedziało, tym więcej kobiet mogło się nim zainteresować, tak na logikę. - Bo widzisz, założyłam taki mały klub książki i szukam dla nas pierwszej lektury… - przyznała jeszcze też uśmiechając się lekko, a po chwili, uznając, że głupio jest tak nad kimś stać, postanowiła odsunąć sobie krzesełko przy stoliku Scarlet i się przysiąść, wychodząc przy tym z założenia, że jeśli nieznajoma nie będzie sobie życzyła towarzystwa, to da jej znać w bardziej bądź mniej bezpośredni sposób. Addie była całkiem niezła w odczytywanie sygnałów.

scarlet callaway
ODPOWIEDZ