kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami nie zamierzała udawać, że nie było orgazmów ani seksu, ale zamierzała to pominąć. W sensie… no całą rozmowę o ich chwilach, bo nie do końca wiedziała co chciałaby na ten temat powiedzieć. Nie podobało jej się to, że traciła kontrolę w tych chwilach, nie wiedziała jak się przy nim do końca zachowuje, jaki ma wyraz twarzy, jak… no kurde, w takich chwilach łatwo poddać się sprawie i po prostu pokazać sobą za dużo. I i tak to najwyraźniej robiła, ale im mniej oficjalnie wiesz, tym przecież lepiej śpisz! I jak widać, tego też lepiej nie skomentować, że zasnęła tak blisko niego. No nie bez powodu potrzebowała zimnego prysznica.
- Dzięki. Ty chociaż czapkę załóż - wywróciła oczami, zatykając swoje włosy za uszy, a potem na szyi zawiązała sobie chustę znalezioną w tamtej chacie, bo to też był kolejny kamuflaż - A może zostaniesz rolnikiem roku - dodała, żeby nie myślał że wzięła na poważnie jego pochwałę jej włosów. No chamek, robiła to dla ich bezpieczeństwa! Luke’a widzieli tylko raz, ją więcej razy. Więc to po prostu miało sens.
A potem Luke się rozgadał, więc zmarszczyła brwi, czekając aż pozwoli jej dojść do słowa. - Po pierwsze, tak, potrzebujemy też czegoś do baku, żeby jechać dalej. Po drugie potrzebujemy informacji. W gazetach pewnie nic nie będzie, ale stawiam że będą coś szeptać na stacji już dzisiaj. Po trzecie okej, hot dog spoko, daj jeszcze psu tą saszetę - i podała mu ją nawet, a potem westchnęła - po czwarte, do wódki i śliwowicy się je śledzie, salceson, ogórki kiszone, chleb ze smalcem, kiełbasy, golonkę, jedzenie w galarecie… różne takie - lekko się skrzywiła, bo niewiele z tego jej smakowało. - I nie, nie jedzą niedźwiedzi, po prostu Rosjanie hodują je czasem jako swoje zwierzątka. I pumy - dodała, bardzo poważnie.
- Dobra Luke, im dłużej tu jesteśmy, tym większe ryzyko, że znajdą nas ludzie Borisa, ludzie którym ukradliśmy auto albo zjedzą nas niedźwiedzie, więc zbieraj się i w drogę, nie mamy czasu do stracenia, i tak za długo spaliśmy - podsumowała… i tak, Cami była w transie działania, raz dwa trzy zapierdalać, nie myśleć, nie analizować, nie wspominać.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke’owi zimny prysznic fundowała sama Cami za każdym razem, kiedy po tych ich chwilach uskuteczniała te swoje spierdolki. I to też nie było tak, że Luke chciał gadać o tym co między nimi jest, bo sam w tego typu gadki był tragiczny i zawsze go wkurwiało kiedy jakaś laska w jego życiu zaczynała ten temat. Ale Cami sprawiała, że miał w głowie totalny mętlik i w sumie trochę był ciekawy, gdzie ten rollercoaster zmierza. O ile w ogóle gdzieś tam było widmo końca.
– Spoko, rolnicy dostają te całe dofinansowania i nie muszą ściemniać, że marzą tylko o pokoju na świecie – odparł naciągając czapkę na uszy i układając sobie wygodnie Harry’ego na kolanach. Zerknął na nią kątem oka kiedy z kolei to ona się produkowała. Prawdę mówiąc w jakimś tam stopniu ją podziwiał, że była taka zadaniowa, Luke już z dziesięć razy straciłby wątek odlatując gdzieś myślami.
– Jeśli usłyszymy, że zostałaś młodą wdówką, to wieczorem idziemy się upić. Pokażę ci, że ta ruska wódka wcale nie jest taka mocna jak wszyscy mówią i nie ma się nad czym specjalnie spuszczać – rzucił pomysł, no bo przecież byłby to dobry powód do świętowania, prawda? Boris nie żyje, Irina dalej zwiedza świat w pierwszej klasie, wszyscy zadowoleni! No może oprócz Borisa… bo Irina i jej urna przetrwają już chyba wszystko. – Blah – skomentował krótko krzywiąc się, kiedy Cami zaczęła wymieniać mu te wszystkie specjały. – I co, Ciebie też chciał sobie hodować jak te wszystkie dzikie zwierzęta? Dlatego zwiałaś od niego? - uniósł pytająco brew, w końcu Cami była taką trochę dziką kocicą w jego oczach. Raz wskoczy na kolanka, a następnym razem rozszarpie ci tętnicę.
– No ja jestem już gotowy, możesz ruszać – odparł marszcząc brwi i karmiąc bobasa saszetą. Zaczął się trochę wiercić, kiedy wspomniała o zbyt długim śnie. Niby stwierdziła fakt, ale leżący niebezpiecznie blisko ich wspólnej nocy, o której Luke wolał nie gadać. – Musieliśmy odpocząć przecież, żeby dzisiaj znowu z pasją zapierdalać, już nie ma co drążyć. Budzika tutaj nie mamy, więc nie wiem jak chcesz tutaj wstawać wcześnie – dodał wzruszając ramionami i wlepiając wzrok w swoją szybę.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Zimny prysznic, saunę, a potem bieg przez śnieg. Nigdy nie mógł być pewien na co akurat się zanosi. Była jak ciemne chmury na niebie, czasem przyjdzie z nich burza, czasem lubie deszcz, grad, a czasem po prostu sobie siedzą i popłyną dalej. Niemniej zawsze trzeba mieć się na baczności, o czym się Luke doskonale do tej pory przekonał. I to wielokrotnie. Nie była z nim fair, nie chciała mówić tego co myśli i czuje, zamiast tego czasem mu to pokazywała. A potem uciekała od tego, pełna wątpliwości i tak po prostu strachu. Była przerażona tym, co się między nimi działo i jak bardzo chciała więcej.
- Tu nie ma żadnego dofinansowania, tu jest dziki zachód, niedźwiedzie i pumy jako zwierzaki, żona jako zaprzęg do pługa, pies na kolację w okresach głodu. A jak jesteś gejem to idziesz siedzieć, bo to pojebany kraj. Ale mają ładne zabytki i tundrę nie z tej ziemi - podsumowała, a potem lekko wzruszyła ramionami. - No i wódka jest dobra, śliwowica też, od samego zapachu już ci wesoło. Ludzie niektórzy też potrafią się dobrze bawić - dodała, bo przecież balowała po Rosji i poznała zarówno te dobre, jak i te złe strony tego kraju. Nawet jeśli przewaga była tych złych, jak to mówią także i o Polsce, kraj piękny, tylko ludzie kurwy. I true w obu przypadkach.
- Idziemy się upić tak czy siak, ale błagam, jak przekroczymy tą cholerną granicę - jęknęła cicho, bo naprawdę marzyła o poczuciu bezpieczeństwa - owiń Harryego tym kocem z tyłu - poleciła jeszcze, bo trzeba się zatroszczyć o pieska, co nie. W końcu to ich synek.
- Nie, zwiałam bo się zorientowałam, że nie jestem gotowa na ślub i małżeństwo - przyznała, zaskakującą samą siebie szczerością w tym momencie. Dlatego spuściła wzrok na moment. A potem odpaliła silnik i ruszyła w trasę.
- A teraz módl się żebyśmy znaleźli jakąś stację benzynową, bo staniemy w polu i będziemy musieli iść z buta - dodała, wracając do konkretów. - Luke? - mruknęła trochę niepewnie. - Jak bardzo mnie teraz nienawidzisz? - zapytała, marszcząc lekko brwi. Pożałowała że o to zapytała jak tylko słowa opuściły jej usta, ale kurwa, jak miała z tego wybrnąć?
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Pomimo, że to Luke z ich dwójki był póki co bardziej hop do przodu, tak naprawdę też się bał wielu rzeczy w tym układzie. Bał się konfrontacji i usłyszenia, że mu się chyba coś pojebało, bał się że zostanie wyśmiany, ale też bał się też skoku na głęboką wodę, bo prąd w tej rzece zdecydowanie był zbyt dziki, żeby to wszystko mogło skończyć się dobrze. Ale tak najbardziej obawiał się tego, że zaangażuje się na amen, a potem zostanie opuszczony jak to już bywało w jego życiu. Jego biologiczni rodzice, laska która przedawkowała, wielu znajomych których uważał swojego czasu za przyjaciół, a nawet jego brat, który pojechał na misję kiedy Luke był najbardziej ujebany w tarapaty – ci wszyscy ludzie na różnych etapach życia i z różnych powodów zostawiali go, co tylko wzmagało to okropne poczucie osamotnienia, jakie towarzyszyło mu niemal przez całe życie.
– Kurwa, to brzmi jak jakaś historia z XV wieku. Albo XVI, czy tam XVII… – z historii też nie był orłem, okej. – Ale to w takim razie kraj totalnie nieprzyjazny kobietom. Jak ty, taka niezależna laska, się tu odnalazłaś? – zmarszczył brwi, bo nie brzmiało to tak, jakby feminizm przyjął się w tych okolicach. Luke’owi nawet przypomniało się, w jaki sposób Boris potraktował swoją żonę, wątpił że na co dzień był czułym i delikatnym facetem.
– Dopiero? No dawaj wcześniej, należy nam się – szturchnął ją lekko łokciem w bok, próbując namówić do złego. – Jaki właściwie mamy plan? Przekroczymy granicę i co dalej…? – spytał, bo w zasadzie robił póki co to, co mówiła mu Cami. Nie zastanawiał się zbytnio nad tym, jaki był cel ich szalonej ucieczki. W międzyczasie opatulił psa kocem i spojrzał na Cami, kiedy ta miała swój przypływ szczerości. Był równie zaskoczony jak ona, nie często mówiła przecież coś bez owijania w bawełnę bądź prób rozładowania napięcia absurdalnym żartem.
– Mało kto jest na to gotowy. Niektórzy orientują się po 10, 20 latach, więc w zasadzie to wygrałaś parę lat życia – stwierdził po chwili, ważąc każde swoje słowo, byleby jej tylko nie spłoszyć, skoro już zaczęli rozmawiać – ale tak na serio, bez przerzucania się gównem. A kiedy mruknęła jego imię, zerknął na nią z zaciekawieniem. Potrzebował chwili, żeby zebrać myśli. Nie potrafił rozmawiać o uczuciach, a jakby nie było, nienawiść również się do nich zaliczała.
– W moim życiu są dwie osoby, których teraz szczerze nienawidzę i są to moi biologiczni starzy. I nie wiem, co musiałabyś mi odjebać, żebyś do nich dołączyła – odparł po chwili wlepiając wzrok w Harry’ego i jeszcze szczelniej opatulając go kocem. – Więc nie, nie nienawidzę cię, Cam. Ale jestem wkurwiony, bo nie mogę pojąć czemu od razu nie wyłożyłaś kawy na ławę, tylko ciągle coś kręciłaś i robiłaś ze mnie kretyna – dodał, wciąż patrząc na psa. Nie miał zamiaru też udawać, że wszystko gra, nie był tego typu człowiekiem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
W sumie ciekawe, że tak bardzo obawiał się wyśmiania, kiedy w tej relacji to on wciąż wyśmiewał ją. Krytykował jej wybory życiowe, jej pracę, jej przeszłość, sposób spędzania czasu. Właściwie to stworzył dość ciężkie warunki dla niej do otworzenia się, więc chyba nie powinno go dziwić, że ona się przed tym miga albo jak coś wygada - od razu to cofa albo obraca w żart. Jedyny moment kiedy był poważny to uprawiali seks, ale skąd miała wiedzieć, że nie chodzi tylko o to że chciał poruchać, a ona była pod ręką? Albo chciał zaliczyć i mieć z głowy, skoro za pierwszym razem im przerwał los… no i trochę Cami też.
Ale akurat obawy co do opuszczenia były słuszne, skoro Cami jest mistrzynią uciekania. I pewnym stopniu był już tego przecież świadom. Nawet jeśli mieszkali ze sobą już rok i cóż, był chyba najbardziej stałym elementem jej życia od… dawna.
- Wschód europy jest trochę zacofany, najbardziej w rejonach wsi. Gdzie nie ma wsparcia nowoczesnego rolnictwa, świat się zatrzymał. A gdzie nie ma sensownych praw człowieka, tam cały kraj się cofa - podsumowała krótko, ale Rosja mocno tkwiła jeszcze w swoich carskich wizjach i nie chciała przyjmować postępu. No nie było to dobre miejsce do życia.
- Wsiadłam w autobus i dojechałam żeby sprawdzić, czy śliwowica jest taka mocna jak mówią. Potem jechałam dalej, dużo piłam, dużo tańczyłam, oglądałam ładne miejsca, w których też sobie piliśmy, a potem do stolika przysiadł się Boris i jakoś dalej poszło - wzruszyła lekko ramionami. - Nie podróżowałam po świecie żeby pokazywać swoją niezależność - dodała, bo cóż, uciekała przed różnymi sprawami… i przed sobą.
- Nie będziemy ryzykować - podsumowała, chociaż prawda była taka, że Cami nie do końca ufała sobie przy nim na trzeźwo, a co dopiero po pijaku! Więc pewnie mu powie, że będą pić na zmianę, czy coś.
- Zależy jaki to będzie kraj, ale zamysł jest taki, że musimy znaleźć ambasadę, która nas wyśle z powrotem do kraju - uniosła lekko brwi - no chyba że znajdziemy fałszerza i wyrobimy sobie fałszywe dokumenty, ale to będzie znów problematyczne, bo nie mamy kasy, nie wiemy czy będą dobre i jaką ten kraj ma politykę migracyjną z Australią… - dodała, bo cóż, było to risky, mogli gdzieś utknąć. - Chyba że masz inny plan, jak porwanie jakiejś łodzi i żegluga do Australii? - uniosła brew, bo w sumie nie była specjalistką w nielegalnym przekraczaniu granic, a przecież byli tutaj nielegalnie i bez dokumentów. Musieli zachować szczególną ostrożność, opuścić Rosję i oddalić się od niej najdalej jak to możliwe, żeby zasięgi i szpony Borisa ich nie złapały gdzieś po drodze. W więzieniu lub obozie dla imigrantów, czy coś.
Lekko wzruszyła ramionami, na razie tego nie komentując i nic nie dodając. A kiedy odpowiedział jej na pytanie o nienawiść. - Ah, bo tak świetnie zareagowałeś na wieść że uciekłam sprzed ołtarza i mam męża, nie? Jak byś zareagował gdybym wyłożyła kawę na ławę i powiedziała, że tak naprawdę uciekłam sprzed ołtarza trzy razy? - uniosła brew, wbijając w niego na moment wzrok. - Co zrobili twoi biologiczni starzy? - i zapytała, wracając znów do poważnych rozmów.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
O tak, Luke był hipokrytą, ale to tylko jedna z wielu jego wad! Taki teaser można by rzec. Nie potrafił w otwartość i komunikację w relacjach z laskami i Cami niestety nie była tu wyjątkiem. Atakował i kąsał, bo w zasadzie tylko tak umiał gadać. I tak naprawdę, bardzo, bardzo chciałby żeby faktycznie tu o ruchanie i zaliczanie chodziło. Ale w tym przypadku powiedzenie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia było jak najbardziej trafne i mimo świadomości, że Cami już tyle razy wymykała mu się z rąk, ten wciąż lgnął do niej jak miś do miodu i obecne spędzanie ze sobą 24/7 wcale w tym nie pomagało, mimo że teoretycznie mógłby mieć jej już dosyć. A nie miał.
– Czy jest jakiś kraj, o którym nic nie wiesz? – odparł trochę kąśliwie, choć tak naprawdę był nieco pod wrażeniem tego, jaką Cami ma wiedzę na temat różnych zakątków świata i zwyczajów tam panujących. – Już wtedy wykazywał jakieś cechy damskiego boksera? Kurwa, jak sobie przypomnę jak cię tam zaczął szarpać, to mam ochotę tam wrócić i mu wpierdolić – mruknął pod nosem wlepiając wzrok w szybę. Bardziej niż na Borisa był wkurwiony już tylko na siebie, że nie miał wystarczająco siły żeby wyrwać się oprychom i rzucić na tego rosyjskiego niedźwiedzia, kiedy skurwiel tak pomiatał Cami.
Westchnął tylko kiedy Cami twardo stawiała na swoim, że nie będą tu pić i kropka. W sumie wiedział, że miała trochę racji, ale seks i chlanie były dla niego głównymi sposobami na relaks, więc jeśli picie odpadało, to pozostawał seks, no co zrobisz!
– Musielibyśmy najpierw obrobić bank, żeby było nas stać na fałszywki. No i musielibyśmy pewnie znać kogoś zaufanego, więc elo – odparł, a następnie zmarszczył brwi i zerknął na Cami. – Znasz kogoś takiego, prawda? – wcale by go to nie zdziwiło, znając jej dotychczasowe przygody. Przynajmniej te, które mu opowiedziała, ale czuł że mogła sobie tu wyrobić tego typu znajomości. – Tak, przepłyniemy do Australii wpław. Cam, oczywiście, że nie mam żadnego innego pomysłu, ledwo wyciągnąłem od ciebie gdzie my w ogóle jesteśmy. Robię co mi każesz, bo oboje wiemy, że sam bym tu dawno zginął z pięć razy. Zatrzymaj się gdzieś swoją drogą, wyrzucę tego gnata skoro już ci obiecałem – dodał, uznając że wystarczy tego polerowania pistoletu. Trochę ciężko mu było się z nim rozstać, skoro stoczył o niego taką walkę… no ale obiecał, co nie.
Uniósł wysoko brwi wysłuchując jej kolejnych słów. – Uciekłaś trzy… Dżizas kurwa, ja pierdolę. Ty naprawdę boisz się ślubu i małżeństwa. Ale w sumie jest w tym jakaś logika, ja np. boję się klaunów, więc unikam cyrków – aż mrugnął parokrotnie z niedowierzania, starając się przetrawić te informacje. – Kurwa, okej, nie zareagowałem zbyt dobrze, bo… to dużo informacji – dodał zerkając na nią pytająco. A potem przylgnął mocno do oparcia siedzenia i znowu zaczął wyglądać przez okno. – To starzy alkoholicy i narkomani, którzy traktowali mnie jak kurę znoszącą złote jajka vel. zasiłki. Ty wiesz, jaki w Perth mają wyjebany socjal? Nic tylko ruchać i robić dzieciaki – wtrącił wywracając oczami. – W każdym razie, wzięli mnie kiedyś ze sobą na nocny rajd po wódę do jedynego otwartego sklepu monopolowego o tych godzinach w okolicy. Kupili swoje, wsiedli do auta i odjechali, beze mnie – dodał ciszej, bo choć udawał że ma wyjebane w to, to wcale nie było mu łatwo o tym mówić. – W sumie mało pamiętam, jedynie tyle że była to zima, było ciemno i strasznie się bałem, aż w końcu znalazł mnie sprzedawca. Potem zaczął się ten cały proces odbierania im mnie, potem proces adopcyjny, bla bla – wzruszył ramionami. – Więc przykro mi, ale mogę nie być tak dobry w analu jak mój adopcyjny stary, nie mam tego w końcu we krwi. Ha, ha – dodał teatralnie. Żartował oczywiście, bo wiadomo, że byłby lepszy hehs.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Heh o tym akurat nie musiał Cami przekonywać. Tak samo ona chyba nie musiała.. chociaż no ona nikomu nie próbowała się pokazać z tej dobrej strony. No może tylko własnym rodzicom, ale to jednak inna i bardzo skomplikowana sprawa, której nie chciała ruszać. I owszem, zdarzało jej się kłamać i ściemniać, ale jednocześnie żyła swoim życiem, które było ułożone tak jak jej się wymyśliło i po drodze wypadło. Świętowała swoje urodziny zawsze po swojemu, mieszkając w różnych zakątkach świata. Nie wracała w tym czasie specjalnie do Australii na sztywną kolację z siedmioma daniami na porcelanie rodzinnej. I tak wolała. Była jak ten mustang z dzikiej doliny, który złapany w sidła uciekał. Ale nawet ten dzikus w końcu się do kogoś przywiązał, więc dla Luke’a jest nadzieja.
- Się bywa to się wie - wzruszyła lekko ramionami - jasne, przyjebał mi krzesłem i wtedy się zakochałam. Przypomniał mi o moim pierwszym facecie, który wyrywał mnie poprzez przywalenie patelnią przed każdą randką. Raz chciał być bardziej romantyczny i przywalił mi wazonem z kwiatami. A ty jak wyrywałeś dziewczyny w liceum? - wywróciła oczami, bo ani trochę nie podobał jej się kierunek tej rozmowy. Nie była ofiarą przemocy, uciekła kiedy chciała, nie znosiła niczego, co było ponad jej siły. Ale nie zamierzała mu się z tego tłumaczyć ani usprawiedliwiać. Ani przyjmować współczucia.
- O tak, mordobicie to w końcu najlepsze rozwiązanie na przemoc, wcale nie przemocowe - wywróciła oczami, bo no typowy facet. Tylko się bić, a to przecież bez sensu. Można sobie zęby powybijać, wzrok uszkodzić, albo w ogóle umrzeć po drodze.
- No w sumie to mam pewne znajomości i może by nam pomogły się dostać do Niemiec lub Francji, gdzie nie ma wizy… Belgia i Włochy też nie wymagają, więc wybierz gdzie chcesz jechać - uniosła lekko brew, bo tak, she knows a guy. Fałszerze mieli sprawne ręce, heh, a ona była kobietą!
- Najpierw przemierzymy Łotwę i Litwę, tamtędy najłatwiej dostać się do centralnej Europy. Ale to będzie dłuższa wyprawa… - dodała, unosząc lekko brew. No niech sam decyduje gdzie jadą i jak długo tam pojadą, nie może podejmować wszystkich decyzji za nich. I chciała sprawdzić jaką opcję preferuje, ucieczkę od niej jak najszybciej…? Sto lat nie wystarczy, żeby przeanalizować za i przeciw.
No i zatrzymała się skoro chciał, trochę z ulgą widząc, jak pistolet leci w krzaki. Kto wie co nim zostało zrobione? A potem piesek jeszcze się wysikał, więc mogli jechać dalej.
- Reagujesz tak jakbym ugotowała małe szczeniaczki - skrzywiła się, czując że głupio zrobiła mówiąc prawdę. - Jakich kurwa informacji, czy ja składam podanie w sprawie pracy? To są fakty, które w ogóle cię nie dotyczą, a oceniasz mnie jakbym była trędowata - podsumowała z lekkim znudzeniem. Nie lubiła być osądzana, a Luke to robił. Nie rozumiała tylko czemu. Czy raczej nie chciała się nad tym i zrozumieć.
A kiedy Luke zaczął mówić o swoich rodzicach, jakoś odruchowo wstrzymała oddech i nie przerywała mu. A kiedy skończył, chwilę myślała, zanim się odezwała.
- Jak to nie, twoi starzy najwyraźniej są świetni w ruchaniu wszystkich w dupę - podsumowała, żeby troche rozluźnić atmosferę. A potem zerknęła na niego - A były kiedyś z nimi jakieś dobre chwile? Masz jakieś… miłe wspomnienia? - zapytała trochę niepewnie, sama nie do końca wiedząc czemu. - Byłeś tylko ty, czy miałeś rodzeństwo? - zapytała też, trochę pod wrażeniem, że Luke w ogóle żył. Pijacy i ćpuni często przypadkiem zabijali dzieci w końcu… dość często.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Mówiłem im, ze mają wykurwiste cycki i same wskakiwały mi do łóżka – odparł wywracając oczami. No dobra, może aż tak łatwo mu nie szło, ale szarmanckim młodzieńcem to on nie był. – Och tak, lepiej by było gdybym poprosił o krzesełko i popcorn. Skurwiel cię uderzył, upieczmy mu ciasto – odparł. Tak, mordobicie było najbardziej znanym Luke’owi sposobem na rozwiązywanie konfliktów. Zaraz po darciu mordy, o czym Cami niestety zdążyła się już parokrotnie przekonać.
Wysłuchał w ciszy jej propozycji. Jeszcze wczoraj odpowiedziałby pewnie, że chce jak najszybciej wracać do domu, ale dzisiaj, po ich wspólnej nocy… nie był już tego taki pewien. Właściwie to przez myśl przeszło mu nawet, że ta benzyna faktycznie mogłaby się już skończyć, bo to oznaczałoby, że mieliby parę godzin w plecy. Czyli parę kolejnych godzin razem… not bad.
– Spoko, chyba żadne z nas nie liczyło na to, że jutro będziemy już w samolocie do domu - odparł po chwili. – Z Niemiec na pewno będzie już cała masa połączeń – dodał zerkając na Cami i czekając z kolei na jej reakcję. Czy potwierdzi, że o to jej chodzi? Czy sama chciałaby jak najszybciej wracać? – Ale no… pewnie prędko nie wrócimy do tej części Europy. Przynajmniej ja nie mam takich planów, więc może przy okazji… ta Francja brzmi nieźle. Nigdy tam nie byłem poza sezonem zimowych i obozami narciarskimi – rzucił wzruszając ramionami, nonszalancko jakby wcale mu aż tak bardzo nie zależało. Ale nie chciał uderzyć głową w mur, jeśli Cami stanowczo postawi sprawę jasno, że ma spierdalać z tą swoją Francją, ona wraca do Australii pierwszym lepszym lotem.
No a kiedy pistolet wylądował w krzaczorach i ruszyli w dalsza drogę, już otworzył usta chcąc coś powiedzieć… ale zamilkł, wyjątkowo dając jej dokończyć to, co ma mu do powiedzenia. Zmarszczył brwi i powoli zaczęło do niego docierać, dlaczego była na niego taka cięta. - Sorry, nie wiedziałem, że tak cię to boli. Po prostu… nie spotkałem nigdy takiej laski, jak ty. Co chwilę wyciągasz coś z rękawa – odparł cicho, czując jak robi mu się totalnie głupio. – Masz rację, no. To twoje życie i możesz se z nim robić co chcesz, a nie to co uważa twój współlokator. Sorry, sorry za to wszystko, co mówiłem – powtórzył jeszcze raz przeprosiny, no bo kim on właściwie był? Nie był jej matką, ojcem ani facetem, bo przecież ich seks go nim nie czynił. W sumie to nie wiedział w jaki sposób ona na niego patrzyła, więc wolał użyć najbardziej neutralnego określenia, żeby nie wypalić z czymś głupim.
– Ta, i to tak bez wazeliny – westchnął. – Chyba tylko takie, że zawsze w naszej przyczepie kempingowej, bo w niej mieszkaliśmy we trójkę, zawsze było tak głośno i wesoło, bo ciągle przesiadywali u nas ich zjarani znajomi – odparł, po czym roześmiał się rozmasowując sobie skronie. – Ale żenada –Luke wstydził się swojej przeszłości i swoich korzeni. Prawda była taka, że niezależnie od tego ile drogich metek miał na sobie i na jakiego zblazowanego bogola chciał pozować, to pochodził z zapyziałej wiochy pod Perth i pierwsze lata życia spędził w brudnej i śmierdzącej przyczepie zaparkowanej na polu kempingowym, gdzie srało się do wychodka. – Byłem tam jakiś czas temu z bratem, z ciekawości, nic się nie zmieniło – dodał, a następnie wypuścił głośno powietrze z ust. – Mam młodszą siostrę, ale zrobili sobie ją już po tym jak byłem w nowej rodzinie. Znalazła mnie tu, w Lorne Bay parę miesięcy temu. Taka ruda, może się kiedyś na nią natknęłaś u nas na chacie albo w Shadow, bo tańczyła tam na rurze – wyjaśnił. A teraz zniknęła, pewnie uderzyła gdzieś w srogi melanż.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Wywróciła oczami, ale kim była żeby oceniać teksty na podryw? Nawet jeśli były dziwne, sama też czasami dla funu rzucała jakiś głupi tekst, a jak usłyszała tekst głupi ale zabawny, to też czasem zdecydowała się iść za ciosem. Bo why not, w życiu nie można być aż takim poważnym człowiekiem.
- Nie potrzebuje ochroniarza, ani adwokata - przypomniała mu. Nie wiedziała jak reagować na takie oznaki… no troski chyba trzeba powiedzieć. A już zwłaszcza z jego strony. Bo przecież na nikim tu nikomu nie zależało… prawda? Yup, głupia Cami.
- Tak, to prawda - przytaknęła - no w Niemczech mają dobre piwo. We Francji dobre wino, sery i bagietki. A we Włoszech najlepszą pizzę, wino i makaron - podsumowała, kiwając powoli głową. Nie będzie mówić że to kraj romantyczny, bo przecież bleh, mówmy tylko o jedzeniu. Niemniej póki co mieli jakąś drogę wytyczoną, a Cami miała drogę wyjścia, kiedy będzie chciała spękać, bo wystarczy że powie, że fałszerz jednak jest w Niemczech i szybciej wylecą. Tak, mieli plan.
- Więc wolisz laski, które żyją nine to five, po pracy zawsze robią to samo, znają te same cztery laski ze swojej szkoły średniej i nazywają je psiapsiami, robią ciągle taką samą fryzurę u fryzjera, noszą sweterki z okolicznego centrum handlowego i piją piwko w każdy piątek? - uniosła brwi, po chwili orientując się, że zabrzmiało to źle. Bo przecież nie zależy jej na tym, jakie on dziewczyny WOLI, okeeej. - Nieważne. Po prostu weź się następnym razem zastanów jak będziesz oceniać czyjąś przeszłość, bo twoja też na pewno była barwna i nie zawsze pachnąca kwiatkami - wywróciła oczami, uznając że najlepiej przekłuć to wszystko w nieco moralizatorski nieco feministyczny wykład, a nie rozmowę o tym, czy woli ją czy inne baby. No szaleństwo. Lepiej wytykać hipokryzję, nawet jeśli sporo o jego przeszłości nie wiedziała.
- A myślisz że zgubili cię przypadkiem, bo byli najebani, czy specjalnie…? - zapytała, nie do końca pewna czy on w ogóle zna odpowiedź. Nie mogła jednoznacznie oceniać sytuacji. Uzależnienie było przecież uwarunkowane genetycznie, było chorobą, a przy socjalu nie jest powiedziane, że są też jakieś programy pomocy, z których mogli skorzystać. Ale wiedziała też, że Luke został przez nich skrzywdzony i nie chciała tego podważać.
- Po odebraniu jednego dziecka, ktoś powinien uważnie monitorować rodzinę… - zmarszczyła lekko brwi - jej historia brzmi tak samo jak twoja, czy lubiła swoich rodziców? - zapytała, no ciekawa bardziej niż by się spodziewała. I cóż, no widziała jak radykalne mieli środowisko wychowywania się, nawet jeśli w obu przypadkach brakowało tej miłości.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Tak, wiem, nikogo nie potrzebujesz w swoim życiu – mruknął pod nosem. Oczywiście, że wziął to do siebie uznając to za kolejny znak STOP, który Cami postawiła mu na drodze. Nie był w stanie wyrzucić z pamięci tych obrazów ani widoku siniaków, jakie Cami miała na sobie kiedy wróciła do piwnicy. – No to ładnie się nawpierdalamy – odparł, znowu udając nonszalancję i starając się ukryć, że jeden z kącików ust nieznacznie uniósł się do góry. Nie wiedział co prawda, czy w ogóle dożyją do przekroczenia granic tych Niemiec, ale sama perspektywa takiego wyjazdu… i to, że Cami też tego chciała, no, cieszyła go!
– Tak, opisałaś dokładnie mój typ dziewczyn. Mam kompleks Edypa i lubię ruchać laski mające dokładnie te same cechy i zainteresowania, co moja matka – prychnął, bo tak się składało, że wolał laski które były dzikie i nieokiełznane, które wywoływały u niego cały wachlarz różnych emocji, które zaskakiwały go na każdym kroku i sprawiały, że jednego dnia budzisz się w Australii, a wieczorem znajdujesz się na innym kontynencie. I był to zupełny przypadek, że myśląc o tym wszystkim zawiesił wzrok na Cami, nie mogąc go oderwać pomimo, że minęło już całkiem sporo czasu. – Nigdy nie powiedziałem, że moja przeszłość jest krystaliczna. Właściwie to całkiem możliwe, że gdybym ci opowiedział parę historii, to nie chciałabyś już ze mną gadać – dodał marszcząc brwi, przekonany że jego po prostu nie da się zaakceptować. Zresztą, jego judging styl życia wynikał w dużej mierze z tego, że w ten sposób wywlekał czyjeś wady, przez co jego odpały zdawały się mieć mniejszy kaliber. Ale z Cami chodziło o coś więcej, bo fakt że była mężatką była dla niego jak drzazga, którą czujesz przy każdym ruchu.
– Byli najebani i o mnie zapomnieli. Kiedyś nawet myślałem, że przecież każdy bywa roztargniony, że mi tez mogło się to przytrafić… Ale odkąd mamy Harry’ego to wiem, że jeśli zależy ci na jakimś stworzeniu, to po prostu się o nie troszczysz – stwierdził pozwalając się wylizać po mordzie psiakowi, który wyczuł chyba że o nim mowa. A dwuznaczność jego słów była totalnie przypadkowa. – Mieszkała z nimi całe życie, ale z tego co mówiła wcale nie pałała do nich miłością. Spierdoliła od nich, bo znalazła mój akt urodzenia no i dopiero wtedy powiedzieli jej, że miała kiedyś starszego brata – wyjaśnił, zastanawiając się ponownie jak Blair z nimi tyle wytrzymała. – No, także karuzela spierdolenia kręciła się tam przez lata. Aż w końcu trafiłem do Winfieldów, u których zastałem tęcze, jednorożce i zastępy anielskie śpiewające pieśni pochwalne – stwierdził ironicznie, na rozluźnienie. Nie miał już siły gadać o Winfieldach, których co prawda kochał, ale jednocześnie to oni utrwalili na nim łatkę „problemu”. – Ty na pewno masz o wiele przyjemniejsze historie rodzinne, co? – przekręcił się w jej stronę, zerkając z zainteresowaniem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Jak nikogo nie potrzebujesz, to nikt cię nie wychuja ani nie zawiedzie - rzuciła, bo to przecież nie było wcale takie złe, jeśli patrząc z tej strony. I cóż, Cami nigdy nie chciała na nikim w stu procentach polegać, bo nie chciała ich rozczarowywać. Wystarczy że była rozczarowankiem dla swojej rodziny, co nie. No i jednak była z tego bogatego kręgu, gdzie nie wypada o pewnych rzeczach rozmawiać, gdzie udaje się, że nic się nie widzi, a rodzice zdecydowanie nie mają czasu dla swoich dzieci i ich problemów. Ale o tym Luke nie miał pojęcia. Przynajmniej póki co.
- No wyglądasz trochę jakbyś miał coś z greka. Powinieneś zapierdalać w togach, na pewno by się znalazło miasto do spalenia - pokiwała głową z lekkim rozbawieniem, oczywiście nie biorąc tego do siebie. - Tylko dłonie i stopy masz mniej dziurawe, ale to akurat zaleta - dodała, unosząc zaczepnie brew. O tak, jej wychowanie może i było jak szkolenie, ale przynajmniej zyskała wiele… totalnie zbędnej w życiu wiedzy. I tej bardziej potrzebnej, po francuski mówiła akurat płynnie.
- Przetestuj mnie - zaproponowała, bo oczywiście, że chciała je usłyszeć. Chciała wiedzieć o nim wszystko. Jejć, zagalopowała się troszkę, dobrze że nikt tego nie widział!
- I nie walczyli o to żeby cię odzyskać… ani nie próbowali się z tobą kontaktować przez te wszystkie lata? - zapytała, bo jednak było to dla niej trochę niezrozumiałe, że ktoś trzymał go przez 9 miesięcy w swoim brzuchu, a potem wyjebał na bruk. Popierała prawo do aborcji, prawo do invitro, czy nawet do oddawania do adopcji, nawet jeśli tego ostatniego kompletnie nie rozumiała. - No tak, zwłaszcza że jego akurat ktoś na ulicę albo wyjebał albo od zawsze na niej mieszkał… - dodała, ze smutkiem. Była to psia tragedia, którą oboje zakończyli. Czy raczej to Cami ją zakończyła, nie dając Lukowi w ogóle dojść do słowa w dyskusji, której wcale na ten temat nie było.
- No chyba że to wszy, wtedy się o nie lepiej nie troszczyć - dodała, bo jednak zrobiło się zbyt poważnie, zbyt jakoś… hm, doniośle, jak tu mówili o swojej rodzinie, bez nazywania tego wprost.
- Nie wiem czy powinnam być teraz wzruszona, że nie sprzedali go komuś kto szukał lewych dokumentów.. ani nie wyjebali… ani nie zawinęli w niego marychę żeby ją spalić - pokiwała głową. - A jak ta siostra? Okej, czy wdała się w rodziców poza tym? - zapytała, ciekawa jaką mają relację i co to za laska. Zwłaszcza że trochę lasek z Lukiem widziała na chacie i ciekawa była, czy ją poznała.
- Czemu nie brzmisz zadowolony z tego powodu? - zapytała, no zaintrygowana oczywiście. Była wścibska. A potem uniosła brwi.
- No w porównaniu z tobą, to moje królestwo lodu pokryte marmurem i obsypane złotem brzmi jak bajka - przyznała od razu. - Ale jak widać przeżyłam tresurę i kompletnie wypadłam z tamtego świata. Ale mam siostrę, która całkiem nieźle sobie radzi tam zamiast mnie i wygląda tak samo jak ja, więc powiedzmy że częściowo jestem dobrą córką, genetycznie - podsumowała z rozbawieniem. Chociaż to w sumie zabawne nie było, smutne bardziej.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Przytaknął jej słowom, nie mogąc się z nimi nie zgodzić. Luke co prawda miał wokół siebie od zawsze sporo ludzi, ale na ilu z nich mógł tak naprawdę polegać? 2-3 osoby na zapewne jakieś tysiące, jakie spotkał w swoim dotychczasowym życiu.
– To by się zgadzało, Grecy od zawsze byli tacy mądrzy i w ogóle, no wykapany ja – dodał żartobliwie i nawet się do niej uśmiechnął. – Cieszę się, że oboje jesteśmy zgodni co do sprawności moich dłoni – odparł niewinnie, zaciskając usta w wąską kreskę, starając się zahamować w ten sposób wybuch śmiechu. No musiał, no. Nie byłby sobą gdyby był inny – to tak a propos greckich filozofii.
Lekko go zaskoczyła pytaniem o jakąś z jego historii. Przez chwilę poszukał w głowie czegoś, czego raczej nie opowiadał na lewo i prawo, ale jednocześnie czegoś, co nie odkryje wszystkich jego kart.
– Parę lat temu byłem z taką dziewczyną. Któregoś wieczoru zabrała mnie na urodziny swojej koleżanki, no sweet sixteen się przy tym chowało. Strasznie się tam spiłem, przed imprezą spaliłem trochę cracku, a na miejscu jeszcze poprawiłem LSD i jeszcze jakimś tabsem którym poczęstowała mnie taka laska, z którą… potem wylądowałem w kiblu – zmarszczył brwi, a potem westchnął bo zbliżał się do punktu kulminacyjnego. – Ale to nie było tak, że chciałem zdradzić swoją laskę, po prostu… pomyliłem się. Pomyliłem dziewczyny – wyrzucił z siebie. – Ta moja i ta od tabsów miały wtedy czerwone sukienki i blond włosy, a ja byłem tak nacpany, że zorientowałem się dopiero kiedy wyszedłem i moja laska spytała mnie, gdzie byłem, bo wszędzie mnie szukała – taki był kiedyś Luke. Czy teraz też to nie wiedział i wolał nie sprawdzać… Poczekał chwilę na ocenę i krytyczne słowo, bo takich się spodziewał, takie słyszał przez całe życie.
– Nie, mieli mnie w dupie. Podobno na rozprawie sądowej nawet słowem się nie odezwali, żadnej skruchy nawet, no nic. Kontaktować też się nie próbowali, no chyba że Winfiedowie mi czegoś nie powiedzieli – odparł, a potem posmyrał Harry’ego, który chyba wyczuł ten smutny klimat i leżał sobie bezbronnie na jego kolanach. – Dobrze, że go wtedy uratowałaś – podsumował i roześmiał się pod nosem słysząc tekst o wszach. Zdecydowanie raz na jakiś czas potrzebowali tego typu przerywników.
– Pewnie oni wycierali nim łzy kiedy się skapnęli, że nagle wszystkie zasiłki i zapomogi poszły się jebać – odparł z ironicznym uśmieszkiem. – Blair jest w porządku. Też lubi pomelanżować. Nie kojarzysz? Wysoka, chuda i ruda. Kiedyś z nią piłem w salonie i graliśmy w x-boxa – no i pewnie Cami akurat wyszła z łazienki czy tam wróciła na chatę. Ale że wtedy za bardzo już ze sobą nie gadali po prawie-seksie, to Luke nie pofatygował się, żeby je sobie przedstawić. – A czy się wdała… Nie wiem. Mówiła, że nie, ale też no, wiesz. Chyba żadna dziewczynka nie marzy o tym, żeby w przyszłości zostać striptizerką – wzruszył ramionami. Co prawda on uważał, że to praca jak praca, sam lubił gadać z dziewczynami tańczącymi na rurce w Shadow i słuchać na przykład o ich facetach alimenciarzach. I wiedział, że dla nich ta praca była zazwyczaj koniecznością.
– Bo ciężko było tym nieidealnym w tak idealnej rodzinie. Moi rodzice są biznesmenami, są właścicielami stoczni w Lorne. A rodzeństwo, też adoptowane zresztą, to zlepek inżynierów, prawników i lekarzy. I ja, nigdy nie pasujący do tego obrazka – odparł, a następnie wziął głęboki oddech, żeby wyrzucić z siebie coś, co od bardzo dawna leżało mu na wątrobie. – Przez większość dzieciństwa byłem przekonany, że żałują że wzięli o to jedno dziecko za dużo. Że biorąc mnie skończyła im się dobra passa i po mojej adopcji nie chcieli już ani jednego dzieciaka więcej – i wypuścił powietrze z ust, czując ulgę że wreszcie to wyraził, ale też nie będąc pewien, czy nie jest teraz wrednym i niewdzięcznym bachorem.
– Co ty, z jakiejś rodziny królewskiej pochodzisz? – spytał zaciekawiony, przybierając trochę żartobliwy ton, ale królestwo, tresura głównie z czymś takim mu się kojarzyły. – Serio masz siostrę bliźniaczkę? Ociechuj, ciekawe czy ją kiedyś spotkałem i czy zgarnęła ode mnie opierdol przeznaczony dla ciebie – uniósł zaczepnie brew, no ciekawe! Jak wiemy zdarzało mu się mylić nawet dziewczyny, które siostrami nie były!
ODPOWIEDZ