chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Wychowywanie się w dobrobycie wcale nie gwarantuje udanego dzieciństwa i łatwego wkroczenia na ścieżkę dorosłego życia. Dzieci Aidena są na to doskonałym przykładem. Jedyne, czego mogło im brakować w dzieciństwie, to uwagi ze strony rodziców. Bo kochali bliźnięta, tego nie można im odebrać. Po prostu byli tak zaślepieni zawodową ambicją, że niekoniecznie zauważali, iż dzieci nie tylko muszą wiedzieć, że są kochane, ale powinny też to czuć na każdym etapie dorastania. Być może gdyby tego nie zabrakło, to Millie i Mitch nieco lepiej radziliby sobie w dorosłym życiu, może nie wpadaliby w takie, a nie inne towarzystwo, które swoją drogą pozornie otaczało ich troską, jakiej nie czuli od rodziców, ale to wszystko było złudne, bo druga strona wcale nie miała czystych intencji.
Z sektami to zdaje się, często tak jest, że wyłapują słabsze jednostki, które są słabsze przez doświadczenia z okresu dorastania, przez co są bardziej podatne na różne wpływy i dużo chętniej wstępują w ich szeregi. Dobrze, że dzieciaki Thompson nie wplątały się w to bagno. Choć tak naprawdę, to czy byłoby to gorsze od syna, który dożylnie przyjmuje narkotyki za twoimi plecami? Albo córki, która nie chce ci nic powiedzieć o swoim życiu?
To nie świadczy dobrze o mężczyźnie, ale ucieczka do owiec przestała mu już wystarczać. Coraz częściej bije się z myślami o powrocie do zawodu. Normalnie, pewnie jeszcze przez dłuższy czas cieszyłby się swoim wiejskim życiem, ale w okolicznościach, w których nie radzi sobie z problemami, najskuteczniejszą ucieczką byłby powrót na salę operacyjną. Nawet jeśli miałby ubiegać się o posadę w Cairns, przecież nie odmówiliby lekarzowi z takim doświadczeniem, szczególnie, ze dosyć znaczącą rolę odgrywa tam jego była żona. Byłaby to oczywiście praca dużo poniżej jego możliwości, ale przynajmniej nie musiałby patrzeć w oczy własnym dzieciom i myśleć, jak bardzo nawalił jako ojciec. Bo nawet jeśli niewiele wiedział o ostatnich miesiącach z życia Millie, to już sam Mitchell był chodzącym dowodem porażki Aidena na tym polu.
Chłopak jak zwykle siedział zaszyty w swoim pokoju, zresztą dziewczyna również często przesiadywała w drugim z pokoi gościnnych. To z nią się jednak częściej mijał w ostatnich tygodniach. Dziś też natrafił na rudowłosą siedzącą na tarasie, kiedy to zwracał od owiec, którym trzeba było uzupełnić zapas wody z racji panujących ostatnio upałów.
- Millie, chcesz pojechać na obiad do miasta? - zapytał, zatrzymując się przed ławką. Nie pozostawało mu nic innego, jak tylko podjąć próbę rozmowy, w inny sposób niczego się nie dowie. Co innego, że nie był przesadnie dobry w rozmowach z dziećmi, przez co te często kończyły się fiaskiem. A jednak było wiele pytań, które chciałby zadać córce i te piętrzyły się z każdym kolejnym dniem.

Millie Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
florystka — fleuriste
21 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
she's imperfect but she tries
she is good but she lies
she is hard on herself
she is broken and won't ask for help
Nigdy tego nie lubiła.
Tego... Chodzenia wokół siebie na paluszkach. A teraz robili to wszyscy troje; ona, Mitch i ich ojciec. Żadne z nich nie miało na tyle odwagi, by cokolwiek zmienić (no, może poza Mitchellem), żadne z nich nie potrafiło przekroczyć tej niewidzialnej bariery, która się wokół nich wytworzyła i sprawiła, że praktycznie nic o sobie nie wiedzieli.
Millie miała swoje książki.
Mitch narkotyki.
A ojciec ciągle uciekał do owiec.
Bolało ją to. A może zbyt dużo oczekiwała? Wszak ani ona, ani jej brat, nie byli już dziećmi. Byli dorośli. Powinni mieć już uporządkowane życie, marzenia i cel, do którego chcieli dążyć. Zdawało się jednak, że oboje jedynie coraz bardziej pogrążali się w otchłani, w której jakoś się znaleźli; a w swoim milczeniu Millie powoli traciła ze wzroku wyjście. Przez większość czasu czuła się... Zmęczona.
Dryfowała na tafli wody, bezwładnie unosząc się na jej powierzchni; brak było jej sił na zmienienie kierunku, w którym płynęła.
Czy i Mitch się tak czuł? Czy i ojciec się tak czuł? Byli koło siebie, ale miała bolesne wrażenie, że jednak znajdowali się bardzo daleko. Nie umiała wyciągnąć rąk w ich stronę i łamało jej to serce.
A jednocześnie wiedziała, że to jedynie oni mogli cokolwiek zmienić. Cokolwiek naprawić i sprawić, żeby życie stało się trochę znośniejsze.
Millie pogrążyła się w myślach, wpatrując się w swoje odsłonięte przedramię; jej wzrok utkwił w bladych już siniakach, które powoli, jeden za drugim, znikały z jej ciała. Mimowolnie przycisnęła palec do wyjątkowego dużego, marszcząc brwi na słaby ból. Czuła się o wiele lepiej niż w dniu, w którym przyjechała do Lorne Bay; milczenie było bardzo komfortowe. Mogła udawać, że nic takiego się nie stało. Mogła udawać, że przyjechała jedynie w odwiedziny; że nie uciekała od przemocowego narzeczonego. Wielokrotnie próbował się z nią skontaktować, jednak młoda kobieta sukcesywnie ignorowała jego telefony; w te wieczory, w które nie mogła spać, biła się z myślami, raz po raz blokując i odblokowując jego numer.
Drgnęła, słysząc znajome kroki i prędko z powrotem naciągnęła rękaw swojej, co prawda cienkiej, bluzy na ramię, poprawiając książkę, którą ułożyła sobie na kolanach; choć zupełnie nie miała teraz głowy do tego, by dalej ją czytać. Gdy ojciec podszedł bliżej, zaoferowała mu blady uśmiech; ten zaraz jednak zniknął, a ona mimowolnie spojrzała gdzieś w bok, ponownie marszcząc brwi.
Do miasta? W tej chwili była w bardzo domowym ubraniu; w wyświechtanych szortach i koszulce na ramiączkach. Pojechanie do miasta oznaczało, że musiałaby się ubrać. A zabranie bluzy ze sobą pewnie w końcu przyciągnęłoby uwagę ojca.
— A może zjemy w domu? — zaproponowała, wzruszając ramionami; poklepała miejsce obok siebie na ławce, uważnie obserwując ojca. — Możemy coś razem przygotować. Chyba nie spalimy domu, więc... Najwyżej się tylko ugotujemy, nie?

Aiden Thompson
powitalny kokos
ola
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Wystarczyło kilkanaście dni i córka już potrafiła trafnie ocenić zachowanie Aidena. Nawet jeśli o tym nie rozmawiali, a nie rozmawiali, bo nie robili tego w ostatnich tygodniach zbyt często, to doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że najstarszy Thompson nie ucieka do owiec dlatego, że tak bardzo je kocha, tylko ze względu na przestrzeń, której potrzebuje. Mitchell przez całe miesiące zdawał się tego nie dostrzegać.
Duży dom stał się nagle za mały i nie chodzi wcale o ilość przebywających w nim w jednym czasie osób, a o atmosferę, jaką wytwarzali. Każde z nich miało coś do ukrycia, każde z nich miało problem, z którym nie potrafi się samodzielnie uporać, ale jednocześnie też cholernie trudno jest się otworzyć. Może byłoby inaczej, gdyby dzieciaki przez całe życie mieszkały z nim i miały pełną rodzinę, być może wtedy ustrzegłyby się wielu błędów, a nawet jeśli nie, to mieliby większe podstawy do rozumienia siebie wzajemnie.
Przez całe lata mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego, że jeśli chodzi o wychowanie błędów, to popełnił szereg błędów. Nie myślał wówczas o tym za wiele, bo jego priorytetem było budowanie kariery zawodowej. Obuchem w głowę dostał dopiero w momencie, w którym zadzwonił telefon ze szpitala w Sydney, a przemyślenia nadchodziły w kolejnych tygodniach, kiedy zmagając się z coraz częstszymi epizodami bezsenności, analizował relację z synem na wszelkie sposoby. O życiu dorosłej córki niewiele wie, ale już sam jej niespodziewany przyjazd i właśnie ograniczony kontakt w ostatnich miesiącach, daje mu sporo do myślenia.
Thompson nie jest w stanie siedzieć czy leżeć przy tym bezczynnie, to kolejna przyczyna jego częstych wyjść z domu. Jeśli już nie ma co robić w obejściu, to po prostu zabiera ze sobą Peggy, kundelka, którego wziął ze schroniska zaraz po zamieszkaniu w Lorne Bay i przemierzają okolicę.
Z Mitchellem niejednokrotnie próbował rozmawiać, zazwyczaj nie kończyło się to dobrze, ale z Millie nie miał jeszcze tak wielu okazji i nie mógł tego w nieskończoność odwlekać. Może chociaż tutaj łatwiej będzie mu odbudować relację z dzieckiem.
- Właściwie to, czemu nie? - skinął głową. Aiden nie był dobrym kucharzem, zawsze mógł liczyć na gotowe i dopiero po zmianie życia nauczył się przygotowywać kilka prostych potraw. - Zapytam Mitcha, czy się przyłączy. Pewnie nie. Ale może chociaż zje z nami. - powiedział z nutą bezsilności w głosie. Już miał dosyć tych potyczek słownych z synem, to kompletnie nie miało sensu, ale charakter nie pozwalał mu ustępować w każdej sytuacji. Stąd właśnie te wszystkie kłótnie.
- Ostrzegam tylko, że od czasu waszego dorastania, moje umiejętności kucharskie nie poprawiły się jakoś wyraźnie. - dodał, siadając obok córki.
- Dobrze się tutaj czujesz Millie? - zapytał. Dostrzegał, że w głowie młodej kobiety dzieje się bardzo dużo, uciekała myślami czy długo patrzyła się w jedno miejsce, nie reagując na żadne sygnały. Nie umiał zapytać wprost, ale podjął próbę dojścia do sedna okrężną drogą.

Millie Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ