Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Po telefonie od Jaspera od razu wsiadł do auta i skierował się w stronę Lorne Bay. Zniknięcie Diviny momentalnie sprawiło, że krew w nim zawrzała, a najgorsze obawy doszły do głosu. Po imprezie sylwestrowej nikomu nie pozostawił złudzeń, prezentują Divinę u swojego boku, a tym samym narażając jeszcze bardziej na niebezpieczeństwo. Z drugiej strony wierzył w jej zdrowy rozsądek, bo miliony razy o tym rozmawiali. Dlatego nie podejrzewał nawet, że Norwood poszła gdzieś sama, poza tym w chwili, w której Ainsworth do niego dzwonił, żaden z nich nie miał pojęcia o jakiejkolwiek notatce, bo ta ostatecznie zaginęła.
- O której tutaj, kurwa, byłeś? - Takimi słowami powitał Jaspera, gdy z piskiem opon zaparkował przed domem. Ochroniarz stał przed wejściem, czekając na niego i wyglądając na równie przerażonego co sam Nathaniel.
- A jak ci się wydaje? Zawsze przyjeżdżam na czas - odwarknął Jay, który ewidentnie nie dał się zastraszyć, chociaż asekuracyjnie odsunął się na bok, gdy Nejt podążył w jego stronę. - Szukałem jej w okolicy, byłem pod jej domem i w kościele, nigdzie jej nie ma - wyjaśnił, widząc jak Hawhtorne rozgląda się niespokojnie, jakby miał nadzieję, że nagle znikąd pojawi się Divina i zakończy ten koszmar.
- Kurwa! - Wrzasnął, w przypływie złości i ponownie zgromił wzrokiem Jaspera, który zdążył już go obejść, tak by mieć za sobą auto, a nie willę do której mógłby zostać zaciągnięty siłą. - Ile czasu upłynęło nim mnie poinformowałeś? - Zapytał, kierując się ponownie w stronę Ainswotha, który miał się stać ofiarą jego złości.
- Nie wiem, ale zrobiłem wszystko tak jak ustalaliśmy - odparł, nie odrywając wzroku od Nathaniela. Nie miał zamiaru okazywać przed nim strachu, chociaż zdawał sobie w pełni sprawę z tego jak niebezpiecznym człowiekiem był Hawhtorne. - Przeszukałem teren, poinformowałem ochronę, a potem ciebie. Jej telefon nie odpowiada, nikt nie widział jak wychodziła, nikt nic podejrzanego nie zaobserwował - wyrecytował, wierząc w to, że Norwood naprawdę nic nie groziło, że wymknęła się po prostu, naiwnie wierząc w to, że nie spotka się to z żadnymi, przykrymi konsekwencjami.
- To co się, kurwa, stało twoim zdaniem? - Warknął, znów zmniejszając dzielący ich dystans.
- Skąd mam wiedzieć? Może sama wyszła? Pomyślałeś o tym? Powiedziałeś jej w ogóle, że nie powinna? Czy ty jej cokolwiek wyjaśniasz wprost? - Jaspera także poniosło, bo stając w obronie Diviny pokusił się o kilka słów zbyt wiele, jednak niejednokrotnie musiał tłumaczyć Norwood rzeczy, które to Nathaniel powinien jej zdradzać.
Na jego nieszczęście ten krótki wyraz buntu wystarczył, aby do głosu dostała się porywcza natura Nathaniela, która w obecnej sytuacji była najgorszym doradcą. Niestety jakikolwiek racjonalizm nie miał racji bytu, w momencie, w którym wkurwiony Hawhtorne rzucił się w stronę Jaspera. Pierwszy cios był zaskoczeniem dla Jay'a, który nie zdążył się osłonić w efekcie czego zrobiło mu się ciemno przed oczami, a ból na kilka sekund całkowicie go otumanił.
- Zajebie cię, jak ona się nie odnajdzie - dosłyszał, a zaraz potem poczuł potężne uderzenie w brzuch i runął na bok auta i tylko dzięki temu nadal stał na nogach.
Krew szumiała mu w uszach, a adrenalina zaczęła krążyć w żyłach, gdy po kilku oddechach wreszcie spojrzał na Nathaniela. Ten zaś nie odpuszczał, ale Jasper nie dał się kolejny raz dopaść i złapał Nathaniela za przedramię nim ten ponownie wymierzył mu cios. Sam zamachnął się, by go uderzyć, ale wtedy kątem oka dostrzegł biegnącą ku nim, drobną sylwetkę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że słyszy głos Diviny, bo w tym zamieszaniu skupiony był tylko na swoim napastniku. Ten zaś stał tyłem, więc zareagował z opóźnieniem, ale zapewne to właśnie wzrok Jaspera i jego postawa sprawiły, że Nathaniel spojrzał za siebie.
- V? - Wypowiedział, a chociaż poczuł niewyobrażalną ulgę na jej widok, to jednocześnie zdał sobie sprawę z tego co właśnie zaszło i w jakiej sytuacji ich znalazła i chyba przez to nie miał pojęcia jak powinien zareagować.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
50.

Ten dzień był dla niej naprawdę miłą odmianą. Dawno nie miała już okazji pomyć sama ze sobą, a chociaż lubiła Jaspera, to nie ma co ukrywać, każdy czasem chciał dla siebie większej prywatności, tym bardziej, że Divina z natury była introwertykiem, co nietrudno zauważyć. Wyszła więc rzeczywiście z posiadłości Hawthorne'a, pierwszy raz sama, odkąd ją postrzelono. Odwiedziła Richarda i spędziła u niego bardzo miły czas, a potem udała się do swojego domu, gdzie spotkała się z Rhysem, który pomógł jej z oknem. Sądziła, że Nathaniel, Jasper i Pearl ucieszą się, gdy powie im, że postanowiła nieco zadbać o swoją chatkę. Ta nigdy miała nie doścignąć nawet w połowie miejsca, w którym mieszkał właściciel Shadow, ale chociaż tyle mogła poradzić, by nie patrzyli na jej własność, jak na kompletną ruderę. Po wszystkim zabrała jeszcze z domu znaleziony słoik z dżemem jabłkowym, pamiętała, że Nathaniel się ucieszył, z tego, który dała mu na święta i uznała, że przyniesie więcej. Była więc z siebie naprawdę zadowolona, kiedy po zatrzymaniu się przed odpowiednim murem, pewnie zaczęła wspinać się po zdrewniałych łodygach jakiegoś glicynii. Potem przez mur i na drzewo, na którym musiała skupić swoją uwagę na tyle, by jeszcze nie rozglądać się, w kierunku dziedzińca. Dopiero gdy wylądowała na ziemi po odpowiedniej stronie muru, dotarło do niej, że odgłosy, które słyszy, nie zapowiadają niczego dobrego. Natychmiast dostrzegła Nathaniela, który kopnął Jaspera i niewiele myśląc, po prostu rzuciła się biegiem w ich kierunku.
- Nathaniel! - zawołała w połowie drogi, czując, że serce ledwo wytrzymuje narzucony mu puls. Nie rozumiała tego co widzi, ale była przerażona. Widziała krew ściekającą po twarzy Jaspera i kiedy była już wystarczająco blisko, by zrozumieć, że jej się to nie przewidziało, oczy natychmiast zaszły jej łzami, a pleciona torba z dżemem wysunęła się z jej palców, przez co słoik roztrzaskał się na mozaice tworzącej podjazd. - Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęła, rzucając się w kierunku Jaspera. Nie rozumiała na co patrzyła. Nie umiała pojąć, co musiało zajść pod jej nieobecność, wracała tutaj taka szczęśliwa, niegotowa na to, że natychmiast jej szczęście zostanie zgaszone, jak płomień na świecy. - Odsuń się od niego! - teraz nie myślała nawet o tym, że nie powinna wydawać mu rozkazów. To się nie liczyło, z resztą i tak już po chwili wcisnęła się między Hawthorne'a, a Ainswortha, twarzą zwrócona do tego drugiego. Delikatnie ujęła jego poliki, a w jej ciemnych oczach, rozszerzonych, jak monety, nie było widać niczego poza szczerym przerażeniem. Takim, którego nie dało się osiągnąć, grożąc jej samej. Pokręciła głową na boki i spojrzała na moment na gangstera, odwracając się przez ramię. - Coś ty uczynił? - zapytała z takim bólem, jakby to jej wyrządził krzywdę. Cieszyła się, że wraca, że opowie mu, jak miło spędziła dzień, a wróciła do człowieka, który... bez zawahania bił jednego z jej przyjaciół. Znów spojrzała na Jaspera, czując, jak atakują ją bardzo sprzeczne emocje.
- Już dobrze - zapewniła, chociaż nie mogła mieć pewności co do tego, nie dopóki nie rozumiała niczego z tej sytuacji, wciągając nerwowo i stanowczo zbyt szybko powietrze do płuc.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Wszystko działo się niesamowicie szybko, ale dla Nathaniela czas jakby zwolnił. Wciąż słyszał głos Diviny, krzyczący jego imię, a między czasie wydarzyło się tak wiele. Nie miał pojęcia kiedy, Norwood znalazła się między nimi, ale gdy tylko stanęła przed nim, puścił Jaspera, podobnie tak jak i ten puścił jego. Był tak skupiony na nagłym pojawieniu się Viny, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę w jakim stanie znajdował się Ainsworth. Krew ściekająca z jego nosa, ubrudziła smukłe palce Diviny, która ujęła jego twarz w dłonie.
- Gdzie byłaś, Viny? Coś ty zrobiła? - Jasper mimo wszystko był tak samo ciekaw co się wydarzyło, jak i Nathaniel, ale ten drugi nie był póki co w stanie wypowiedzieć chociażby słowa.
W dodatku, gdy Divina zgromiła go wzrokiem, pytając co zrobił, poczuł się jeszcze bardziej sparaliżowany, bo amok w jaki wpadł kilka sekund wcześniej pozbawił go zdolności racjonalnego myślenia. W nerwowym odruchu odszedł kilka kroków, kręcąc się w kółko, jednocześnie pocierając zarost dłonią, ale nieustannie śledząc przy tym wzrokiem Norwood i Ainswortha, który starał się zatamować jakoś krwawienie z nosa.
- Nic mi nie jest, Divino - uspokajał skaczącą nad nim dziewczynę, której Nathaniel jeszcze nigdy nie widział w takim niespokojnym stanie. - Naprawdę, poradzę sobie. Daj mi po prostu odejść - rzucił w pewnej chwili i odruchowo spojrzał na Nathaniela pełnym urazy wzrokiem.
Hawhtorne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby Divina nie wkroczyła pomiędzy nich, prawdopodobnie on także wyglądałby podobnie. Uratowało go jej nagle pojawienie się, a jednocześnie nadal nie miał pojęcia co działo się z nią, gdy zniknęła. I chciał się tego dowiedzieć, ale co to zrobił, nagle przyćmiło wszystko inne co zaszło tego dnia.
- V, zrób to o co prosi - odezwał się w końcu, bo czuł, że męska duma nie pozwala Jasperowi dostać dłużej w jego pobliżu. On sam jednocześnie nie miał pojęcia co powinien powiedzieć, bo wściekłość niczego nie tłumaczyła, tym bardziej, że prawdopodobnie Ainsworth naprawdę nie był niczemu winny.
Przez to, że się odezwał, jakby ponownie poczuł, że uczestniczy w tym całym zdarzeniu, a nie jest tylko biernym obserwatorem. Postąpił więc o krok, aby to na nim Divina skupiła uwagę i pozwoliła odejść swojemu ochroniarzowi. Nadal nie wiedział co powiedzieć. Nie przywykł do przepraszania, zresztą nie pierwszy raz wyżył się na swoim człowieku za to, że coś poszło nie po jego myśli. Ludzie wokół niego doskonale wiedzieli, że ich świat rządził się brutalnymi i niekiedy irracjonalnymi zasadami, a Nate nierzadko je przestrzegał.
- Posłuchaj mnie i odsuń się od niego - dodał i złapał ją delikatnie za ramię, bo znajdował się już na tyle blisko, aby móc to zrobić, chociaż jednocześnie wciąż nie umiał odnaleźć się w tej sytuacji, bo chociaż niejednokrotnie uczestniczył w podobnych zajściach to jeszcze nigdy nie towarzyszyły mu przy tym tak nieoczywiste i dziwne emocje.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Kiedy tylko ujrzała to, co tu się działo, poczuła, jak krew odpływa z jej twarzy, ale jeszcze wtedy nie rozumiała wszystkiego. Głównie kontrolę nad nią przejął strach biorący swoje źródło z tego, jak wyglądał Jasper. Myślała, że może o coś się pokłócili, ale wystarczyły słowa Ainswortha, nawet jeśli nie precyzyjne, by jej obawy skrystalizowały się w wyraźny kształt.
- Nie - szepnęła błagalnie, jakby samego Boga, bo przecież nie żadnego z nich. Pieczenie pod powiekami tylko się wzmogło, a w gardle zaczęła rosnąć jej nieznośna gula. Nie, to nie mogła być prawda, to co się wydarzyło... nie mogło mieć żadnego związku z jej spacerem. - Wyszłam na trochę, zostawiłam liścik - wyjaśniła cicho, a jej głos był płaczliwy, chociaż ruchy przybierały na zdecydowaniu. Musiała zająć się Jasperem, to jedno przyświecało jej każde inne zadanie i ani myślała się odsuwać. Nie śledziła też poczynań Nathaniela, bo łatwiej było póki co odsuwać od siebie myśl, jak bardzo była zraniona tym widokiem... gniewem, który go przepełniał. Przez ostatnie tygodnie naprawdę zapomniała, kim był. Tak bardzo chciała widzieć w nim kogoś innego, że jej uczucia zaczęły... zaczęły wybielać go w jej oczach. Teraz miała tego konsekwencje. - Odejść? - podchwyciła, nie kryjąc strachu, jaki przemawiał przez nią, gdy wypowiedziała to jedno słowo. - Nie puszczę ciebie samego w takim stanie - dodała, jak na siebie bardzo zdecydowanie, a wtedy przypomniał o sobie Hawthorne. Coś w niej pękło, przypomniało każdy zły moment, chociaż ta podróż sentymentalna raniła ją nawet bardziej, niż widok Jaspera.
- Divina - poprawiła go grobowym głosem. Była Diviną Norwood, organistką z miejscowego kościoła. Była przeklęta i ludzie się jej brzydzili, dzięki temu byli bezpieczni, a jeśli zapominała o swojej roli... działy się złe rzeczy. Właśnie tak, jak teraz. Nie ruszyła się więc ani o krok, a kiedy poczuła, jak złapał ją za ramię, natychmiast je odrzuciła i zrobiła krok do boku tak, by znajdować się poza jego zasięgiem. - Nie - powiedziała najpierw cicho, a potem jeszcze mocniej zacisnęła dłonie w pięści, czując jak sama kaleczy się paznokciami. - Nie odsunę się od niego! - krzyknęła, zaskoczona tym dźwiękiem, jakby sama zapomniała, że jest w stanie podnieść głos. Była skrzywdzona i rozbita. Oto stał przed nią człowiek, którego być może... który był dla niej ważny. Ważniejszy, niż sądziła. Jednocześnie był odpowiedzialny za cierpienie innej bliskiej jej osoby i bała się, naprawdę bała się, że zrobił to z jej winy. Uczynił ją współwinną.
- Dlaczego go pobiłeś? - zapytała i w tym momencie nie zaprzątała sobie głowy myślami o tym, czy ma prawo, czy też nie ma, by pytać. - Odpowiedz mi, dlaczego! - pospieszyła, chociaż obawiała się potwierdzenia tego, co już usłyszała. Znów spojrzała na Jaspera i natychmiast ponownie się przy nim znalazła, tylko po to, by z ramion zasunąć kremowy sweterek, którego rękaw zaraz przyłożyła do jego nosa, by powstrzymać krwawienie.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Jasper
Jasper najchętniej od razu zostawiłby za sobą to całe przedstawienie, a przede wszystkim pierdolonego Hawhtorne'a i odjechał. Nie umiał jednak zrobić tego z jednego, prostego powodu; bał się o Divinę. Nie o to, że Nate coś jej zrobi, bo ten wydawał się być na swój sposób poruszony tym co rozgrywało się przed jego oczami. Bał się o to, że Norwood w przypływie złości, znów gdzieś zniknie, tym samym narażając siebie na niebezpieczeństwo. Najwyraźniej nadal nie miała zielonego pojęcia jak wiele złego mogło ją spotkać tylko dlatego, że zaczęła w życiu Nathaniela odgrywać zbyt wielką rolę.
- Jaki liścik? Nie było niczego, gdzie go zostawiłaś? - Zapytał, rozumiejąc teraz dlaczego nie zastał Diviny w domu, po tym jak przyjechał na miejsce. - I jak wyszłaś? Nikt ciebie nie widział, Viny - dodał, starając się zatamować krwawienie i skupić się na rozmowie z dziewczyną, a nie na stojącym nieopodal, wściekłym gangsterze. - Ale ja chce odejść, bo... Nie rozumiesz, Divino - burknął niezadowolony, a jego oczy uniosły się ponad jej ramieniem w stronę Nate'a. Ten akurat podszedł i ku zaskoczeniu Ainswortha chyba także rozumiał w jakim położeniu obecnie ten się znajdował. Gdyby Norwood nie pojawiła się w porę miałby okazję odegrać się za to co zrobił mu gangster, ale może dobrze wyszło, że tak się nie stało. Z ich dwójki to zdecydowanie Jay potrafił przełknąć to wszystko i pogodzić się z sytuacją. Nate zapewne szukałby możliwości odegrania się i po raz kolejny pokazania kto tak naprawdę ma tutaj ostatnie słowo do powiedzenia.
Jednak jak się miało okazać, to ani on, ani gangster go nie posiadali, a właśnie Divina. Jej stanowcza reakcja nie tylko Jaspera wprawiła w zaskoczenie, ale najwyraźniej Nate także, bo cofnął się o tych kilka kroków i przez moment wydawał się nie potrafić zupełnie odpowiedzieć na zadawane przez nią pytania.

Nathaniel
Zerknął w stronę Jaspera, zastanawiając się nad tym, czy ponownie ma ochotę rzucić się na niego z rękami, za to jak broniła do Divina, czy wręcz przeciwnie. Doskonale wie, że to czego się dopuścił było prymitywnym aktem przemocy, ale nie potrafił nad nim zapanować. Nie bez powodu jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej i to tylko w oczach Norwood od pewnego czasu zaczął uchodzić za człowieka, którym tak naprawdę nie był. Ona sama o tym też wiedział, bo na własnej skórze mogła przekonać się o tym jak niegodziwym był mężczyzną, a jednak w tamtej chwili jej rozczarowanie jego zachowaniem było boleśnie widoczne.
- Ale on chce odejść, Divino. Posłuchaj go - odezwał się, ponownie zerkając na Ainswortha, jakby jego słowa były próbą wyrażenia choćby odrobiny skruchy za to co między nimi zaszło. Niestety zaraz potem padły pytania, na które Nathaniel nie chciał udzielać odpowiedzi. Od dawna nikt nie zarzucał go oskarżeniami i jak na zawołanie przywołał z pamięci te momenty, w których silniejsi i ważniejsi od niego ludzie także zadawali mu takie same pytania. Wtedy był jeszcze krnąbrnym dzieciakiem, który wiedział, że postępował źle, ale z czasem przestał się tym przejmować, aż do tej chwili.. - Miał ciebie pilnować, a ty zniknęłaś. Gdzie byłaś? - Zmienił temat, nie potrafiąc przezwyciężyć uczucia wstydu, które w nim rosło. Zawsze je wypierał, zastępował złością, ale wobec Diviny... Wobec niej nie potrafił. - V... - Rzucił, zerkając na nią podczas swojego nerwowego spaceru. Nie odpuszczała, a on nie miał pojęcia co chce zrobić, co powiedzieć, jak zakończyć tę farsę. - Nie wiem! Nie wiem, do cholery! - Warknął wreszcie wściekły na samego siebie i wszystkich wokół. - Bałem się o ciebie, tak cholernie się bałem, a ty... - Dodał zaraz, bo irracjonalne uczucie niesprawiedliwości także zaczęło w nim narastać. Wcale nie chciał zrobić niczego źle. Jedyne na czym mu zależało to jej bezpieczeństwo, ale sprawy potoczyły się tak jak nie powinny. Emocje przejęły nad nim kontrolę i jak zwykle jego prawdziwe zamiary przestały mieć znaczenie w obliczu czynów jakich się dopuścił.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Ta sytuacja była jakimś koszmarem i z każdym oddechem miała wrażenie, że serce coraz bardziej jej pęka. Nie chodziło nawet o widok zakrwawionego Jaspera, a o Nathaniela, który kręcił się za jej plecami. Bo gdyby tutaj nie przybiegła na czas, widok mógłby być jeszcze gorszy, a ona zapomniała, że Hawthorne jest zdolny do takich czynów. Wybielała go w swoich myślach, bo tak wiele dobrego dla niej zrobił, ale to... to nie oznaczało, że był kimś dobrym... tylko, że wciąż całą sobą zapierała się przed tym wnioskiem.
- W sypialni, którą zajmuję... leżał na łóżku - odpowiedziała, nie wierząc w to, że mogli go przeoczyć. Specjalnie napisała, żeby się w razie czego nie martwili, chociaż nie rozumiała dlaczego mieliby to robić. Rozumiała potrzebę ochrony, gdy była chora, a raczej... próbowała zrozumieć, ale aktualnie nie uważała, że wymagała obstawy. - Nie widział, bo bałam się, że będzie z tego afera... więc wyszłam bocznym wyjściem, a potem po drzewie - wyjaśniła ciszej, bo nie była z tego dumna, to raz, a dwa, była mocno przejęta tym, w jakim stanie był mężczyzna. Nadal przykładała mu swój sweter do nosa. - Dobrze, nie musisz tu zostawać, rozumiem... zaraz oboje pójdziemy - obiecała, bo rozumiała, że chciał odejść, kto by nie chciał po czymś takim. Teraz jednak czuła, że musi go pilnować, bo jeśli straci go w oczu, jaka będzie pewność, że ma się dobrze? Że zaraz nie spotka go to, co Divina chwilowo odwlekła w czasie?
- Oczywiście, że chce odejść, ale ja pójdę z nim - zawyrokowała raz jeszcze, tym razem kierując te słowa do Nathaniela. Czuła, że ten jeden raz musi być stanowcza, nawet jeśli wiele ją to kosztowało, a poliki miała mokre od łez. Pokręciła głową na boki, jakby nie wierzyła w to, co usłyszała. - Pilnować? Nie jestem małym dzieckiem, Nathanielu. Po prosto wyszłam na spacer, nie wiedziałam, że mi nie wolno - wyjaśniła grobowo, nie spuszczając z niego wzroku. Najbezpieczniej byłoby się schować za typową dla niej maską obojętności, ale nie umiała. Nie w jego przypadku, więc pozwalała sobie na to, by widział i jej cierpienie i wzburzenie, jak i wszystko pomiędzy. Drgnęła delikatnie, gdy nieoczekiwanie podniósł głos, część niej chciała podejść i ukoić jego nerwy. Jakby była świadoma, że posiada takie zdolności. - A ja po prostu wyszłam na spacer i odpowiedziałam swój dom - wyjaśniła cicho, kończąc jego przerwaną wypowiedź. Znów pokręciła głową na boki. - Nie miałeś prawa krzywdzić za to Jaspera. Mnie też teraz uderzysz? - zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź. Nie o nią chodziło, a o ciężar tych domysłów. To wystarczyło, ale znów... działało to jak obusieczny miecz i sama również poczuła, jak coś zaczyna w niej krwawić. - Muszę go stąd zabrać, a ty musisz się uspokoić i to wszystko przemyśleć - otarła niedelikatnie oczy i znów znalazła się przy Jasperze, patrząc na niego z troską.
- Idziemy? - zapytała cicho Ainswortha, bo czuła, że nie dojdzie do siebie, dopóki ten nie będzie bezpieczny. To przez nią go to spotkało.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Ainsworth wydawał się nie rozumieć tego co do niego mówiła. Przecież dokładnie przeszukał jej sypialnie, jak i każde inne pomieszczenie, nie znajdując żadnej wskazówki mogącej mu powiedzieć co stało się z Diviną.
-Skoro wyszłaś bocznym wyjściem to czułaś przecież, że coś jest nie tak, prawda? Że nie możesz wyjść normalnie - odparł, ale kończąc swoją wypowiedź bardziej zrezygnowanym tonem, nie patrzył już na nią, a w przestrzeń. Zmęczony wiecznymi niedopowiedzeniami ze strony Nathaniela i lekkomyślnością Norwood, stał się ofiarą ponoszącą dość bolesne konsekwencje. W dodatku chociaż sądził, że nie jest do tego zdolny, jakaś część jego osobowości poczuła żal względem organistki, chociaż dobrze wie dział, że nie byłaby wstanie go świadomie skrzywdzić.
Nathaniel zaś gubił się w swoim odczuwaniu ulgi i irytacji, bo postawa Norwood wywoływała w nim istną mieszankę emocji z jakimi nie borykał się od dawna.
- Divino, odpuść proszę - mruknął, absolutnie nie chcąc tego, by zostawiła go samego i odjechała gdzieś z Jasperem w ramach protestu. Zmarszczył się więc nieprzyjemnie, bo afiszowanie się ze swoim niezadowoleniem przychodziło mu naturalnie, jakby ta forma komunikacji była dla niego najbardziej znana. - Jak to nie wiedziałaś? A myślałaś, że po co te wszystkie zabezpieczenia? Po co obecność Jaspera? Kurwa... - Syknął, chociaż wypowiadając te słowa skupiał się na czymś innym, to jednocześnie dotarło do niego, że sam doprowadził do takiej sytuacji. Nie dość, że może niezbyt dobitnie wyjaśnił Norwood dlaczego potrzebowała obstawy to jeszcze właśnie on był odpowiedzialny za to, że w ogóle jej potrzebowała. Jednak dopiero kolejne słowa Diviny sprawiły, że kompletnie stracił grunt pod nogami. Nie sądził, że ktokolwiek jest wstanie wprowadzić go w stan takiego nierealnego osłupienia. Patrzył więc na nią przerażony tym co usłyszał, a zarazem brzydząc się samego siebie za to, że kiedyś był wstanie ją skrzywdzić. Za to, że na jej nodze widnieje bolesny ślad na zawsze przypominający mu o tym czego się dopuścił.
Nic nie odpowiedział. Nie potrafił, bo kotłujące się w głowie myśli nie pozwalały mu jakkolwiek zareagować. Chciał mieć wszystko, sądził, że postępuje dobrze, że Divina jest jedynym, co naprawdę mu wyszło w życiu, a jak się okazuje skazanie jej na siebie było najgorszym, czego dokonał. Powinien pozwolić jej odejść, powinien zerwać łączące ich więzi i nigdy więcej nie dopuszczać do tego, aby patrzyła na niego w ten sposób. Powinien, ale nie potrafił...
- V, proszę.. Divino! - Ruszył za nią dopiero w chwili, w której Ainsworth skierował się do wozu. Jeszcze na moment ich spojrzenia się spotkały, a chociaż Jasper był na niego wściekły to sposób w jaki na niego zerknął wystarczył, aby Hawhtorne zrozumiał, że zajmie się Diviną. - Kurwa! - Wrzasnął raz, potem drugi, patrząc jak za bramą znika auto i walcząc z samym sobą, aby nie ruszyć za nimi.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Słowa Jaspera natychmiast wywołały w niej poczucie winy, z którym nigdy sobie najlepiej nie radziła. Nie powinna tego czuć tylko dlatego, że wyszła na spacer. To nie powinno tak wyglądać.
- Po prostu chciałam uniknąć zbędnych pytań - przyznała zgodnie z prawdą, bo kłamstwo dalekie od tego, po co zwykle sięgała, a już na pewno w tym stanie, w którym tak się martwiła o Jaspera i sytuację, w jakiej zastała jego i Hawthorne'a. - Przepraszam... przepraszam, że przeze mnie spotkało ciebie coś takiego - jęknęła, jeszcze chyba nie rozumiejąc, że to wszystko nie było koszmarem, ale prawdą. Znów spojrzała na Nathaniela, ale teraz w zasadzie bała się kierować ku niemu wzroku. Głównie dlatego, co działo się w jej głowie, jaka sprzeczność ją atakowała. Postąpił... niegodziwie, niewyobrażalnie źle, ale wiedziała, że mu wybaczy i to nie tylko dlatego, że tak należy. Wiedziała, że nie będzie w stanie patrzeć na niego źle, nie w szerszej perspektywie, więc teraz... teraz musiała walczyć z całych sił o to, by pokora nie zwyciężyła. Bo miała o niego dbać, ale nie mogła pobłażać takiemu zachowaniu, to nie przyniosłoby mu niczego dobrego, a przynajmniej nie w rozumowaniu Norwood.
- Wcześniej nie mogłam chodzić, a ty się martwiłeś moim stanem, ale już ze mną wszystko dobrze. Już nie musisz się tak bać - wyjaśniła, wyraźnie wypowiadając każdą sylabę z osobna, chociaż jego poruszenie sprawiało, że trudniej jej było zachować spokój. Musiała szybko zabrać stąd Ainswortha, tak byłoby najlepiej, tym bardziej, że czuła, jak z każdą sekundą coraz trudniej myśleć jej o opuszczeniu tego miejsca. A już apogeum osiągnęła, gdy Nathaniel Hawthorne ją poprosił... jej pełnym imieniem. Coś w jej klatce piersiowej się ścisnęło i jakaś niezrozumiała część jej osoby chciała ustąpić, a nawet wybielić go przez Jasperem, wytłumaczyć, że się martwił i reagował porywczo. Naprawdę czuła, że była o krok od tego, aby tak postąpić, a łzy tylko przyspieszyły tempo spływania po jej twarzy, gdy zacisnęła dłoń w pięść i pokręciła przecząco głową.
- Nie chcę się ciebie bać, Nathanielu - powiedziała niezbyt głośno, ale na tyle by usłyszał, coraz trudniej przełykając ślinę. - Nie chcę też musieć martwić się o innych, a gdybym tu teraz została... byłabym przerażona stanem Jaspera - nie powinna mu była niczego tłumaczyć. Część niej to wiedziała, ale ta druga, coraz silniejsza... rozpaczała nie tylko ze stanu Ainswortha, ale też przez wzgląd na to, że zamierza stąd odjechać. Zostawić go na podjeździe. Zawahała się, wyraźnie się zawahała, ale kiedy Jasper skierował się do samochodu, ruszyła za nim. - Proszę, przemyśl to wszystko - i tyle, weszła do pojazdu i o ile wcześniej czuła się rozbita, o tyle teraz głowa rozbolała ją z całej siły, a łzy całkowicie przysłoniły zdolność widzenia.
- Przepraszam - powtórzyła do Jaspera, ale siedziała wciąż sztywno, ze wzrokiem utkwionym gdzieś przed siebie. - To wszystko moja wina... wszystko między nami popsułam - dodała, mając wrażenie, że coraz trudniej jej się oddycha. Nie miała na myśli siebie i Jaspera, a raczej nie tylko ich, bo kiedy przejechali przez bramę, przygniotło ją uczucie, nad którym wolała się nie zastanawiać. - Dlaczego to jest takie skomplikowane? - nie oczekiwała odpowiedzi, ale było jej ciężko i nie wiedziała, jak ma sobie z tym poradzić. Z perspektywą tego, że gdzieś tam za plecami stoi mężczyzna, który uczynił ją w ostatnich tygodniach szczęśliwą jak nigdy, a obok niej... siedział mężczyzna, który za to jej szczęście zapłacił bólem. Nie tak powinno być.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Spojrzał na zakrwawioną koszulkę, a potem swoją dłoń i syknął cicho. Owszem pulsujący ból nosa, a w zasadzie całej twarzy sprawiał, że Jasper miał mroczki przed oczami, ale nie był w jakimś tragicznym stanie. Divina musiała jednak patrzeć na niego przez pryzmat strachu i przerażenia, które ewidentnie dało się dostrzec w jej zachowaniu. Zapłakane oczy i drżąca z nerwów sylwetka tylko utwierdzały Ainswortha w przekonaniu, że najlepiej będzie zarówno dla niej, jak i dla Nathaniela jak faktycznie Norwood pojedzie razem z nim. Z jednej strony czuł powinność zaopiekowania się tą zagubioną i nawiną dziewuchą, a z drugiej naprawdę był wkurwiony i miał serdecznie dość tego pierdolenia, którego musiał być jeszcze świadkiem.
- Viny? - Spojrzał w jej stronę, po tym jak ruszył w kierunku wozu. I faktycznie jeszcze nim usiadł za kierownicą, zerknął w stronę Nathaniela. Najchętniej zatłukł by go za to co zrobił, ale widział w tych jego oczach autentyczne przerażenie, gdy Divina stanęła przeciwko niemu. Odpuścił więc i upewnił go tylko, że Norwood będzie z nim bezpieczna.
Nie odpowiedział od razu na przeprosiny Norwood. Faktycznie żywił wobec niej swego rodzaju urazę i nie umiał nad tym od tak przejść do porządku dziennego. Rozumiał, że dla niej nie wszystko było oczywiste, ale z drugiej strony mogła chociaż poczekać na niego i zapytać, czy jej spacer to dobry pomysł.
- Masz na myśli siebie i Nathaniela, czy nas? - Spytał, po raz kolejny przykładając do nosa sweter Diviny, bo znów poczuł smak krwi w ustach. - Owszem odstawiłaś mi niezły numer, ale jakby co nie musisz się mną przejmować. Widzę, że masz na głowie większe zmartwienia - dodał zaraz, bo z jednej strony hawhtorne i jego wkurwienie było i wiele trudniejszym tematem niż niezadowolenie Ainswortha, a po drugie wcale nie lubił rozmawiać o tym co sam czuł. A już wyjątkowo nie w takich chwilach jak ta, gdy emocje nadal były w nim dość świeże i niejednoznaczne. - Bo Nate to nie jest rycerz na białym koniu, a ty chyba o tym zapomniałaś, Viny - rzucił prosto z mostu to co wydawało mu się najbardziej trafną odpowiedzią.
Norwood idealizowała złoczyńcę i zdemoralizowanego człowieka, który owszem okazał wobec niej ludzka naturę i w sposób niespotykany troszczył się o nią. Jednak poza bańką w jakiej żyli, nadal był przestępcą, który w powinien siedzieć w więzieniu wraz z każdym, kto z nim współpracował.
- Pojedziemy do mnie, dobrze? Nate pewnie się domyśli gdzie jesteś, ale wokół jest zbyt wiele ludzi i mieszkań, aby mógł przyjść i robić tam sceny, więc będziemy mieć chwilę spokoju - oznajmił, po tym jak wrzucił kierunkowskaz i skręcił w stronę opal moonlane.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Z każdą mijającą sekundą poczucie winy przygniatało ją coraz bardziej. Coś w niej się szarpało, błagając by wyskoczyła z samochodu i tam wróciła, bo przy każdym mrugnięciu widziała, jak Nathaniel ją prosił. Z drugiej strony był ranny Jasper, musiała mieć pewność, że nic mu się nie stanie, że będzie bezpieczny. Czuła się za niego odpowiedzialna, tak jak odpowiedzialna była za to, co go spotkało, chociaż nigdy nie powinno to działać w ten sposób.
- Nie wiem - zaczęła, ale szybko sobie zdała sprawę, że to nie tak. Skrzywiła się więc delikatnie. - Nathaniela... ale między tobą, a sobą też wszystko popsułam? - zapytała, próbując panować nad głosem, ale przez płacz, nie umiała ukryć tego, jak zlękła ją taka możliwość. Tradycyjnie jednak nie miałaby mu tego za złe. Nigdy nie widziała go w takim stanie, ale też nie mogła mu się dziwić. Musiało go to mocno boleć, ale póki co się nie skarżył. - Nie umiałabym się tobą nie przejmować... kiedy dojedziemy zajmę się twoim nosem. Przepraszam jeszcze raz, nie wiem, co w niego wstąpiło - dodała natychmiast, bo nie chciała umniejszać temu, co spotkało Jaspera. Udawać, że się to nie stało i co więcej, wierzyć, że Nathaniel by się w porę powstrzymał, gdyby nie pojawienie się Diviny. Zasadniczo to... to stale myślała o tym, co by było gdyby wróciła po kilkadziesiąt minut później. W jakim stanie byłby teraz Jasper? Czy w ogóle kiedykolwiek dowiedziałaby się o tej sytuacji? Te myśli napływały intensywnie do jej głowy, jedna po drugiej, a każda z osobna przerażała ją coraz bardziej. Pociągnęła nosem i pokiwała zaraz głową. - Bo był dla mnie dobry... nikt nigdy nie dbał o mnie tak, jak on - przyznała, bo mimo słów Jaspera, mimo jego krwi, mimo tego, czego była świadkiem, nie umiała tak po prostu zapomnieć o tym, jak się czuła przez ostatnie tygodnie. Jaka była szczęśliwa. Po czymś takim jeszcze trudniej było jej się odnaleźć w tej sytuacji. - Wiesz... gdy go poznałam... też był dla mnie okrutny - przyznała się cichutko, bezwiednie zaciskając dłoń na materiale ubrania, w miejscu, które zakrywało gdzieś bliznę nad jej kolanem. Jaspera wtedy jeszcze nie było w Shadow, wtedy nie pracował dla Nathaniela, nie znał tej historii i w sumie... w sumie Divina nie była pewna, czemu o niej wspomniała, czy chciała się nią jakkolwiek dzielić.
- Dobrze... gdziekolwiek będziesz bezpieczny - zgodziła się, nie zamierzając się sprzeciwiać, chociaż jeszcze nigdy u niego nie była. Mimo to ten opis brzmiał obiecująco. - Myślisz, że zrobi coś głupiego? - zapytała tak cicho, że nie mogła mieć pewności, czy aby na pewno ją usłyszał. Ta myśl też ją przerażała... kolejna do kolekcji.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Dawno nie był tak nabuzowany i wkurwiony. Z chęcią dałby upust swojej frustracji, ale obecność Diviny skutecznie go w tym powstrzymywała. W dodatku stan w jakim się znajdowała sprawiał, że zamiast myśleć o sobie, myślał o niej. W sumie nie było to takim kiepskim pomysłem, bo po paru minutach drogi uspokoił się na tyle, aby przynajmniej nie zaciskać palców na kierownicy z całej siły.
- Wkurwił się na jedyną osobę, którą mógł obwinić za to, że zniknęłaś... przecież na ciebie wściekły nie będzie - wyjaśnił, co też takiego wstąpiło w Nathaniela. Od lat otaczał się takimi niezrównoważonymi jednostkami jak Hawthorne, więc wcale jakoś specjalnie jego wybuchem nie był zaskoczony. Bardziej wkurwiało go to, że nie zdążył mu oddać. - Spokojnie, Viny... Wiem, że to co zobaczyłaś było przerażające, ale już po wszystkim - dodał po sekundzie, bo jednak jego słowa wydały mu się samemu nazbyt dobitne jak na Norwood. Przy tym wciąż płakała, a on w odruchu tej braterskiej opiekuńczości jaką wobec niej czuł, wyciągnął dłoń, aby zacisnąć palce na jej drobnej ręce. Obydwoje byli ubrudzeni jego krwią, więc nie miało to chyba znaczenia, że jego skóra barwiła się szkarłatem. - On jest dla ciebie dobry, Divino. Nie zmienia to jednak faktu, że jest też porywczy io agresywny... No i nienawidzi jak ktoś nie robi tego, co on każe - wyjaśnił jak się sprawy mają z jego perspektywy.
- Ale nic mi nie grozi, spokojnie - skrzywił się lekko, zaskoczony jej słowami i obawami. Owszem bójka z Hawhtornem nadal wywoływała w nim stan pełnej gotowości, a adrenalina wciąż krążyła w jego żyłach, ale nie czuł się w żaden sposób zagrożony. Ostatecznie znał niepisane zasady jakie panowały w takich gangach. Musiał dostać w pysk za to, że coś poszło nie tak, ale nie oznaczało to, że stanie się to ponownie. Tym bardziej, że miał po swojej stronie kogoś, na kim Nathanielowi najbardziej zależało. - Nie wiem, ale pewnie jak sama do niego nie pójdziesz to przyjedzie ciebie szukać - zaprorokował, bo taki scenariusz wydał mu się najbardziej prawdopodobny.
Kilka minut później znaleźli się w jego mieszkaniu, które po ostatniej nocy nie było w najlepszym stanie. Zabalowali z Pearl w Shadow, a potem blondynka została u niego, prosto stąd jadąc do pracy. Dlatego w salonie nadal można było znaleźć dowody świadczące o tym, że nie spędzili tego wieczoru oglądając filmy na kanapie. Stolik kawowy ubrudzony był rozlanym winem, bo której z nich kopnęło w niego przewracając jeden z kieliszków. Natomiast bielizna i ubrania Pearl leżały porozrzucane wszędzie wokół, przyozdabiając salon w niekoniecznie najestetyczniejszy sposób.
- Przepraszam za bałagan. Zaraz się tym zajmę, ale najpierw to - oznajmił, po tym jak już weszli do środka, a Jasper z miejsca udał się do łazienki. Po drodze zdjął jeszcze zakrwawioną koszulkę, która lepiła się do jego ciała i od razu spojrzał w lustro. - Kurwa, wiedziałem, że jest złamany - syknął, dotykając lekko nosa. - Musisz mi go nastawić, Viny - dodał z miejsca. Nie czekał też na żadną jej reakcję, bo od razu odnalazł apteczkę, aby ewentualnie zapanować nad krwawieniem, które znów mogło się pojawić, a potem złapał za hoker stojący przy niewielkim barku odgradzającym salon od kuchni i usiadł na nim, czekając aż Norwood zrobi to, o co ją poprosił.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
W jakiś wybitnie niemolarny, a już szczególnie w jej przypadku, sposób, zrobiło jej się lżej na myśl, że na nią wściekły nie będzie. Nie powinna myśleć w ten sposób, nie miała pojęcia, co się właśnie działo w jej głowie.
- Tak uważasz? - podchwyciła mimo wszystko temat, mimo że uważała go za wybitnie niebezpieczny. - Że nie mógłby być wściekły na mnie? - doprecyzowała, co miała na myśli. - To nie powinno mieć miejsca. Nie powinieneś w żaden sposób oberwać zamiast mnie - dodała na nierównym wydechu. Powinna była się już uspokajać, ale nie potrafiła. Nie szlochała też wcale, po prostu pozwalała by łzy ciekły, jakby były integralną częścią jej twarzy. - Wcale nie jest po wszystkim, Jasperze - mruknęła cichutko, ale sama też delikatnie uścisnęła jego dłoń, pozwalając sobie na tą bliskość. Nawet nie czuła, jak jej teraz potrzebowała. - Teraz jest dla mnie dobry... i przez to faktycznie zapomniałam, jaki był na początku. Nawet teraz... - było jej go szkoda. Nie dokończyła jednak tej wypowiedzi, po prostu zacisnęła usta w cienką linię i przez moment jedynie analizowała słowa Jaspera. Wiedziała, że wiele osób boi się Nathaniela, każdy w jego posiadłości go słuchał... każdy poza Diviną. Bo mimo wspomnień, wiedziała, że teraz jej nie skrzywdzi, że to co mają ją broni, ale ilekroć zerkała na zakrwawioną twarz Jaspera, zastanawiała się, czy ma prawo tak do tego podchodzić.
- Nie pozwolę mu już ciebie skrzywdzić, Jasper - obiecała mu, chociaż o to nie prosił. Może nawet nie potrzebował takiej deklaracji, albo uważał ją za infantylną, ale dla Diviny były to ważne słowa. Bardzo chciała móc ich dotrzymać. Mieć taki wpływ na Nathaniela, być może w końcu przestać jedynie mówić, a faktycznie spróbować wyciągnąć go z mroku, w jakim tkwił. - Nie przywykłam do bycia szukaną... ciężko mi z tym, że go zostawiłam, ale tak musieliśmy zrobić, prawda? - zapytała cichutko, pozwalając sobie na tą szczerość, bo te słowa mocno jej ciążyły. Musiała odpocząć, zdystansować się i upewnić, że z Jasperem wszystko dobrze. Wyszła więc z nim z samochodu, a następnie ruszyła schodami do mieszkania, w którym jeszcze nigdy nie była, a które powitało ją dość osobliwą scenką. Mimo całego swojego poruszenia, płaczu i wyczerpania, otworzyła szerzej oczy i poczuła, że delikatnie się rumieni. Teraz jednak nie było na to czasu, bo jej uwagę kupił Jasper, który, jak się okazało, naprawdę mocno oberwał.
- Dobrze - odpowiedziała natychmiast, odrywając przynajmniej dzięki temu wzrok od czerwonych koronkowych majtek wiszących na pustej butelce po winie. Przełknęła ślinę i znalazła się w części kuchennej, w której najpierw opłukała dłonie, a dopiero potem zatrzymała się przed Jasperem. - To będzie bolało - ostrzegła, unosząc ostrożnie dłonie, a widząc jego spojrzenie, wstrzymała się na momencik. - Mój ojczym kilka razy miał złamany nos. Ludzie od których pożyczał pieniądze urządzali go tak całkiem często - wyjaśniła skąd wie, co robić. Po tym też ostrożnie ułożyła odpowiednio dłonie, palcami stabilizując konkretne partie nosa. Chciała go odrobinę rozkojarzyć, a przy tym też... też zwyczajnie czuła, że powinna zapytać. - To bielizna Pearl, prawda? Nie nikogo innego? - mimo wszystko takie pytanie sprawiło, że spąsowiała sama, ale w chwili, w której Jasper otworzył usta, ona po prostu szarpnęła, nos chrupnął, ale wskoczył na swoje miejsce. Natychmiast sięgnęła po mokrą szmatkę by pomóc mu otrzeć krew. Przynajmniej w tym zajęciu odnajdywała ukojenie.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ