kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
ciuch


Typowy dzień w pracy. Nawet udało im się dopasować dyżury tak, żeby być na nich razem, a to znów oznaczało, że mogliby razem wyjść do domu, zjeść kolację i spędzić miły spokojny wieczór… no mogliby! Gdyby pracowali w korporacji, albo w jakimś innym zawodzie o sztywnych godzinach pracy. No ale niestety pracowali w szpitalu i gdy Logan mógł już zbierać się do domu – ona wpadła na niego w biegu przed niezaplanowanym zabiegiem, który jej wypadł w ostatniej chwili. Ale zdążyła poprosić, żeby nie zmieniali planów, żeby pojechał do jej mieszkania tak jak mieli (a zgodnie z ustaleniami z jego rodzinnego domu wymienili się kluczami, co miało być pierwszym krokiem do późniejszego wspólnego mieszkania) i tam na nią poczekał, bo zabieg nie powinien być aż tak długi. No i zdecydowanie nie był! Do mieszkania dotarła maksymalnie dwie godziny po Trevisano i zgodnie z planem przywiozła kolację – ich ulubioną chińszczyznę.
- No hej… rozgościłeś się? Moja sąsiadka nie zdzieliła cię miotłą za to, że się włamujesz? – zażartowała, wchodząc do środka, zdejmując buty i podchodząc bliżej, żeby go pocałować. Spokojnie i niespiesznie – Przywiozłam kolację – dokładnie tak jak miała – I odebrałam w drodze ze szpitala ciekawy telefon. Zaproszenie właściwie. – wpakowała się na kanapę razem z Loganem, przekładając nogi przez jego uda i podając mu pudełko z chińskim makaronem. Drugie wzięła sobie i wpakowała sobie porcję do ust, jakby zupełnie nie zorientowała się, że zostawiła go w lekkiej… niewiedzy. Bo co za zaproszenie? Co za propozycja? Czy właśnie chciała mu powiedzieć, że może pracować na drugim końcu globu? Na szczęście nie. Same przyjemności – Masz ochotę na małą wycieczkę? Do Melbourne? – więc właściwie nie taka mała, ale no cóż… - W ten weekend. Na finały Australian Open? Znajomy dostał je jakoś drogą służbową, coś luksusowego na pewno… – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo tak – oni byli szalenie luksusowi, oboje! Pasowali jak ulał – A że nie może jechać to zaproponował… uznałam, że cię zapytam zanim coś mu odmówię.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch

Prawdę mówiąc, nawet gdyby Elise miała siedzieć na bloku operacyjnym do późnej nocy, Logan i tak by do niej pojechał. Od rana zdążył przyzwyczaić się do myśli spędzenia z nią wieczora, a jeśli ten plan z oczywistych przyczyn musiałby przekształcić się w spędzenie z Debenham nocy, po prostu śpiąc w jednym łóżku, to też byłoby okej. Dostał swoje klucze i zamierzał z nich skorzystać. Co prawda nie kombinował jakby tu zajrzeć do wszystkich babskich szuflad, ale musiał przyznać, że ta jedna, tuż przy łóżku trochę go intrygowała. Obiecał sobie, że jak pójdą do sypialni - sprawdzi czy wyobraźnia podpowiadała mu właściwe obrazki. Sam do tej głupiej myśli uśmiechnął się pod nosem, zerkając od niechcenia w telewizor, na którego ekranie… Leciał właśnie tenis.
Trevisano drgnął, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i od razu podniósł tyłek z wygodnej kanapy. Poszedł przywitać się ze swoją, miał nadzieję, że nieprzesadnie zmęczoną dziewczyną. - Miotłą może nie, ale zadała mi chyba ze sto pytań. - przyznał, jak było i… Naprawdę tak było! Nie ściemniał! Odwzajemnił ten sympatyczny pocałunek, instynktownie opierając łapsko nakboiecym biodrze i ruszył z ciemnowłosą z powrotem do salonu. - Pytała czy jestem twoim, cytuję, narzeczonym. Chyba w jej świecie tylko ludzie zaręczeni mogą wymieniać się kluczami do mieszkania. - sąsiada była wścibska i upierdliwa. I Logan już miał ochotę zrobić jej jakiś… Psikus w stylu Trevisano! Tymczasem pani doktor wspomniała o zaproszeniu, a męskie spojrzenie momentalnie nabrało czujności. To jasne, że od razu pomyślał sobie o tym, że musiała gdzieś pojechać… Polecieć. Gdzieś w związku z pracą, może drugą specjalizacją, którą przecież planowała rozpocząć. Ostatecznie jednak postanowił nie uprzedzać faktów. Klapnął na kanapę i gdy tylko kobiece nogi znalazły się na jego udach, od razu położył na nich łapska. Krótko, bo przecież zaraz potem musiał odebrać swoje pudełko. Uśmiechnął się pod nosem widząc, że Debenham wzięła mu to co lubił z ich chińskiej knajpy najbardziej. Otworzył, zamieszał widelcem i łypnął podejrzliwie na kobietę. Okej, okej… To wszystko brzmiało naprawdę świetnie, bo luksusowo, bo prestiżowy turniej, bo wycieczka do Melbourne… Poza jednym! Jednym, co skupiło na sobie męskie zainteresowanie. - Znajomy znajomy czy znajomy twój były facet, z którym utrzymujesz przyjacielskie relacje? - tudududum, zapytał całkiem wprost i w ogóle nie czuł się z tym głupio, ani niezręcznie. Wpakował sobie do ust porządną porcję chińskiego makaronu i znów łypnął na Elise. Jak przełknął to co miał w pysku, pociągnął cicho nosem i dodał: - Czyli mówisz, że chcesz mnie zabrać do Melbourne… Nie boisz się? Że chłopak z północy narobi ci wstydu? - wyszczerzył kły i wymownie warknął - tak dla podkreślenia tego, że chłopaki z północy to dzikusy i nie da się ich oswoić. No… Tego tutaj, tego konkretnego trochę się udało, ale ona wcale jeszcze nie musiała o tym wiedzieć. - A co jak będę głośno krzyczał „ciśnij go Iga!” - to jasne, że kibicował młodej Polce. Reprezentant Australii był super nielubiany, bo gwiazdorzył, robił awantury i zachowywał się, jak rozkapryszone beeeejbi. Logan nie zamierzał bić dla niego brawo. - Wiesz… Tak teraz na ciebie patrzę i sobie myślę, że… Cholernie seksownie byłoby ci w takiej tenisowej spódniczce. Z rakietą i w ogóle… - nie mógł sobie odmówić, ani tego komentarza, ani bardzo sugestywnego sunięcia wzrokiem w dół i w górę kobiecej sylwetki. Uśmiechał się przy tym, jak kawał drania. No pewnie, że tak.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cieszyła się, że nie kręcił nosem, nie szukał wymówki i zgodził się pojechać do niej. Tak po prostu. Miło się wracało do domu z myślą, że ktoś będzie na ciebie w nim czekał. I gdy to sobie uświadomiła aż uśmiechnęła się pod nosem, ale nie… na razie nie miała najmniejszego zamiaru nic z tym robić, a już tym bardziej mówić tego Trevisano, żeby czasem nie mógł wyskoczyć z żadnym „a nie mówiłem”?!
- Czyli zaczęła być milsza… – bo może zadała sto pytań, może była wścibska ale przynajmniej nie zdecydowała się na rękoczyny, a to już spory sukces w wykonaniu starszej pani, która no cóż… była prawdziwą sąsiadką z piekła rodem – Aż dziwne, że tylko narzeczonym… w końcu u mnie sypiasz, a takie rzeczy to przecież tylko po ślubie. Na dodatek po cichu, po ciemku i pod kołdra. – zaśmiała się, bo cóż… na pewno nie było cicho, ciemno i pod kołdrą. Uśmiechnęła się do tej myśli, bo wyobraziła sobie minę starszej pani, gdyby tylko wiedziała. Gdyby tylko wiedziała… gdyby tylko wiedziała.
- Znajomy znajomy. – stwierdziła zupełnie swobodnie, bo z tym człowiekiem nie łączyły ją żadne… łóżkowe relacje. Zresztą aż fuj. Na samą myśl się wzdrygnęła – To taki znajomy, który jest też trochę znajomym moich rodziców… mieszka po sąsiedzku, jest ładnych parę lat starszy i znamy się właściwie całe życie. No może nawet paręnaście lat starszy… – zastanowiła się nad tym krótko, zdając sobie sprawę, że nawet nie wie ile mężczyzna ma lat – Więc nie, to zdecydowanie żaden mój były. Zresztą gdyby to był mój były to tak bym o nim powiedziała. Gdy mówię o kimś znajomy to znaczy, że jest znajomym. – dokończyła równie beztrosko i wciągnęła kolejną porcję swojego makaronu – No i nie będziesz mógł tak krzyczeć, bo z tego co się orientuję… pojechała do domu. – wskazała na telewizor, gdzie faktycznie leciał akurat jakiś mecz. Zdecydowanie nie Igi, bo ta faktycznie się nie popisała na tym turnieju – Także taki z ciebie fan, chłopaku z północy. – uśmiechnęła się pod nosem – I swoją drogą nadal nie odpowiedziałeś na moją propozycję. Jeszcze trochę i się rozczaruję… zabiorę tam kogoś innego. – prychnęła, bo zamiast „tak super jedźmy!” to najpierw musiał zapytać o człowieka (jakby to miało większe znaczenie skoro po prostu chciał im oddać swoje bilety), a później upewniał się, czy na pewno chce go tam zabierać… no jakby nie chciała to by nie pytała, prawda? – Także jeszcze chwila i stracisz okazję, Trevisano. Oczekiwałam więcej entuzjazmu


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan zmrużył ślepia i dalej wcinając swój makaron, swoją drogą przeeeepyszny, wpatrywał się w Debenham. - Znajomy, znajomy… - mruknął pod nosem, a kącik warg wymownie mu przy tym zadrżał w górę. Zamieszał mocniej widelcem w pudełku i… Jak gdyby nigdy nic, zaczął się chichrać. - A ty nie odpowiedziałaś na moje pytanie, dziewczyno z seksownym tyłkiem. - bo on mógł być chłopakiem z północy, ale ona miała seksowny tyłek i… Tak, to pasowało lepiej. W każdym razie, nie odpowiedziała mu - czy nie będzie się wstydziła i tak dalej. Bo nawet jeśli nie do Igi, mógł krzyczeć do kogoś innego. Głośno! - No dobra, Zołzo. - mruknął i wychylił się wprzód, żeby odstawić swoje pudełko z niedokończoną kolacją na stojący tam stolik. Nieduży, niewysoki. Potem ściągnął sobie damskie nogi z ud i… Zabrał też pudełko z rąk swojej dziewczyny. Odstawił je tam, gdzie odstawił swoje. Spojrzał na Elise i… - Więcej entuzjazmu, tak? Tego chcesz? Na pewno? - pytał, ale nawet gdyby teraz powiedziała mu, że wcale nie i że woli jednak w spokoju dokończyć swój makaron, phi, za późno. Nie daruje jej. Chciała entuzjazmu to go kurde dostanie. Teraz! Dlatego złapał ją za uda i mocniej ściągnął w dół, tak, żeby się położyła na tej swojej wygodnej kanapie, a sam zaraz potem wpakował się na nią. Nakrył ją ciężkim, dużym sobą, wsunął biodra między jej zgrabne, silne uda, zawisł pyskiem tuż przy jej ładnej buzi i wyszczerzył bezczelnie kły. - No pewnie, że polecę z tobą do Melbourne. Poleciałbym z tobą nawet na księżyc, głuptasie. - wymamrotał cicho i… Złapał zębami za damski nos! Warknął gardłowo i wymownie docisnął podbrzusze do damskiego międzyudzia. Otarł się o nią jednoznacznym ruchem i… - Kogo niby chciałabyś tam zabrać, jak nie mnie, co? - bo przecież mu groziła! Że zabierze kogoś innego, jak nie zobaczy więcej entuzjazmu! - Tannera? Lucasa? A może tego nowego pielęgniarkę z twojego oddziału…? - tak, tego nowego pielęgniarkę, bo pielęgniarką był mężczyzna i szalało za nim już pół szpitala. Trevisano tymczasem nie przestawał się szczerzyć… I co jakiś moment, ruchem swoich bioder, prowokować kobiece zmysły do… Hmmm, przynajmniej częściowego zaćmienia umysłu. - Tyle entuzjazmu wystarczy? - zbliżył pysk do warg Elise i musnął je zaczepnie, skubnął właściwie, a ona mogła czuć, że tam w dole, gdzie jego łowieckie tereny ciasno przylegały do jej newralgicznych partii, mniejszy, ale duży Trevisano wyraźnie budził się do życia…


Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie odpowiedziała mu, czy nie będzie się go wstydziła, bo to przecież było absurdalne. Dlaczego miałaby? Przecież nie spotykała się z jaskiniowcem, a na dodatek jakby miała się go wstydzić to zwyczajnie by go nie zapraszała, prawda? Gdyby uważała, że się nie nadawał na tego typu wyjście to po prostu wzięłaby koleżankę i tyle, nie byłoby tematu. Musiałby przełknąć weekend bez jej obecności. Ale jednak był naturalnym wyborem jeśli chodziło o poszukiwanie towarzystwa, także jak rozumie się samo przez się – nie planowała się go wstydzić niezależnie co i do kogo by krzyczał. Zresztą chyba w żeńskim półfinale będzie inna polka, więc może i do finału dojdzie? Chociaż sama Elise raczej wolała męskiego tenisa. Mniej… krzyczenia przy przebijaniu piłki na drugą stronę siatki.
Mruknęła niezadowolona, gdy zabrał jej z dłoni pudełko, bo cóż za… paskudne zachowanie! Spojrzała za swoim makaronem, ale szybo wróciła spojrzeniem do Trevisano i nie spodziewała się ściągnięcia w dół kanapy, więc aż pisnęła po babsku (też by pewnie krzyczała na korcie!), ale to wszystko… pozwoliła mu na to okazywanie entuzjazmu.
- Tannera? Może? W sumie się nie zastanawiałam, ale skoro to dobre bilety na finały myślę, że nie miałabym najmniejszych problemów ze znalezieniem towarzystwa. Ba! Pewnie by się o nie bili. Może zrobiłabym konkurs? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale nie odrywała od niego swojego uważnego – ciągle mocno rozbawionego – spojrzenia – Może wtedy też byś wziął w nim udział? Jakie talenty byś zaprezentował? Bo zupełnie nie wiem, czy ta ilość entuzjazmu mi wystarczy… chyba… wolałabym… więcej. – mamrotała, jednocześnie sięgając do jego warg i raz za razem, co słowo zaczepnie je muskając – Rywalizowałbyś z innymi o moje względy? Z Tannerem? – stanąłby z nim do walki? Co prawda Tannner nie był nią absolutnie zainteresowany, ale gdyby coś?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zołza. Po prostu zołza. Taka myśl przeszła mu przez łeb, jak Debenham zamiast mu przytaknąć i powiedzieć, że właśnie takiego entuzjazmu oczekiwała, zaczęła się z nim drażnić. I to nie tylko tym co i jak mówiła, ale też tym jak go całowała. Zaczepnie, zbyt krótko, zbyt drażniąco… Nawet jeśli przyjemnie, to jednak drażniąco. Oczekiwał więcej. Chciał więcej. Zdecydowanie więcej. Jego ego było boleśnie podziurawione, szczególnie tym, że chciała, żeby rywalizował. Tak jakby z definicji nie był najlepszy, prawda? Nie widziała tego? Ślepa czy co?
Pokręcił głową i cicho mruknął. - Nie. Nie walczyłbym z innymi, bo nie byłoby żadnych innych. Gwarantuję ci, skarbie, że byłbym jedyny. Cała reszta uciekłaby w popłochu i strachu przed twoim nieznośnym dupkiem z dziecięcej. - otóż to! Chyba nie chciała z nim teraz tego… Hmm… Negocjować? Ani dziurawić jego ego jeszcze bardziej, jeszcze mocniej? TAK ZAKŁADAŁ PRZYNAJMNIEJ. - Chyba nie chcesz mnie zdenerwować? Czy chcesz? - pytał i jednocześnie zaczepiał ją pocałunkami. - Wiesz, że jestem strasznie wrażliwy… I drażliwy. I łatwiej mnie zmotywować marchewką, niż groźbami. - a raczej pochwałą i dmuchaniem ego. Tego potrzebował i tego chciał. Wyzwanie? Czy całego jego życie trochę nim nie było? Chciała, żeby jeszcze i ją tak traktował? - Chciałabyś tego? - zapytał i raptownie odsunął pysk od jej twarzy, łypnął bacznie w jej ciemne ślepia i uniósł wymownie brew. - Żebym walczył? O ciebie… Na każdym kroku i przy każdej okazji? Potrzebujesz tego? Czuć się, jak nagroda główna? - pytał i naprawdę był zainteresowany tym, jak ona to czuła. Co prawda intuicja podpowiadała mu, że tak nie było, aleeee… Jeśli jednak, jeśli Elise jednak czegoś takiego potrzebowała, oczywiście on jej to da. Kochał ją, coraz silniej to sobie każdego dnia uświadamiał, kochał ją, zależało mu na niej i jeśli potrzebowała czuć, że jest wyzwaniem i ktoś o nią codziennie walczy - będzie walczył. Nawet w kompletnie wyimaginowanych i bzdurnych pojedynkach z wyimaginowanymi i bzdurnymi przeciwnikami. Ba! Będzie walczył nawet z samym sobą, jeśli tego właśnie trzeba. Przełknie swoje przerośnięte ego, nie ma wyjścia.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy nie za to ją właśnie kochał? Że była zołzą? Nie przytakiwała i nie zgadzała się z nim we wszystkim… drażniła się z nim i przecież musiał sam przed sobą przyznać, że to lubił. No musiał to lubić. Inaczej nie zaszliby tak daleko, a zdaniem Elise… zaszli. Nigdy nikomu nie dała kluczy do swojego mieszkania, więc to chyba spory sukces.
- To zależy… – mruknęła prosto w jego wargi, odwzajemniając pocałunki i uśmiechając się pod nosem… zależało od czego? – Zależy jak to zdenerwowanie na ciebie zadziała. Jak marchewka? Bo powinno. To zdecydowanie marchewka. – nie przestawała się z nim drażnić i zaczepnie sięgać jego warg. Może to było wystarczającą marchewką? Na pewno nie chciała, żeby się od niej odsuwał, więc gdy to zrobił – mruknęła niezadowolona i ściągnęła mocniej brwi, spoglądając na niego wymownie. Czego by chciała? W pierwszej chwili autentycznie nie zrozumiała o co dokładnie pytał. Dopiero, gdy dokończył myśl na jej twarz wrócił uśmiech – Masz szczęście… – rzuciła zupełnie swobodnie, wygramoliła się spod niego i zamieniła się z nim miejscami – tak że to on opadł grzbietem na kanapę a ona usiadła na nim i spojrzała na niego z góry. Ciągle nie przestając się uśmiechać – Wiesz dlaczego? – dlaczego miał szczęście? Ogromne? Największe? – Bo faktycznie nie masz żadnej konkurencji… – ani jednej, ani nawet pół… nikt nie chciał z nim konkurować. I to wcale nie dlatego, że był dupkiem z dziecięcej – a dlatego, że każdy głupi widział, że coś między nimi było i nie chciał w to wchodzić – A jednocześnie i tak sprawiasz, że czuję się jak główna nagroda. Cały czas. W każdej jednej chwili. – uśmiechnęła się wymownie i wsunęła łapsko pod jego koszulkę, jednocześnie pociągnęła ją w górę, chcąc ją po prostu zdjąć z Trevisano. Ona była nagrodą główną? Czy on jej? A może jedno i drugie?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął cicho pod nosem, raczej z wrodzonej przekory, niż w przytaknięciu temu, co zarzucała mu Debenham. Zdenerwowanie nie było jego marchewką. Marchewką była marchewka. Słodka, nie kwaśno-słodka. Po prostu słodka. Dmuchanie mu ego – to było marchewką. Najlepszą możliwą, taką co zawsze najlepiej działa.
Nie od razu zrozumiał dlaczego miał szczęście, ale też nie bardzo miał nawet szansę i czas, żeby się nad tym zastanowić. Kiedy Elise sprowokowała zamianę ról i zmieniła układ ciał w ich kanapowej i bardzo osobistej przestrzeni, zabawna myśl wpadła mu do głowy. Może nawet za parę chwil podzieli się nią... Z jakby nie było, główną zainteresowaną. Tymczasem uśmiechał się pod nosem, trochę jak drań, ale nie za bardzo i uparcie wpatrywał się swoimi zielonymi ślepiami w kobiecą buzię. Ta kobieta miała w sobie absolutnie wszystko co go uruchamiało. Była nieprzyzwoicie seksowna, super śliczna, bystra, mądra, inteligentna... Zabawna i w sam raz złośliwa. Nie widział wad. A może po prostu nie chciał ich widzieć i piekielnie liczył na to, że ona nie widzi tych jego? Tak, to też teraz przeszło mu przez myśl. Nic nie mówił przez krótki moment i pozwolił kobiecym dłoniom uporać się ze swoją koszulką. W międzyczasie podniósł górę do siadu i mocniej, ciaśniej przylgnął do siedzącej na nim pani doktor. Cholernie seksownej pani doktor... Jego łapsko niespiesznie sunęło po jej grzbiecie - już pod materiałem jej koszulki, a drugie zuchwale obłapiało jej udo. Wzrok płynnie lawirowł między tęczówkami, a ustami kobiety. Ustami, które teraz leniwie musnął i cicho przy tym mruknął. - Jesteś nią. Nie wiem jeszcze jak to właściwie okazać, ale... Jesteś nią. - przyznał uczciwie i Elise musiała wiedzieć, że mówił prawdę. Nie była ot, przygodą, nawet jeśli dłuższą niż kilka tygodni. Nie była przygodą w ani jednej sekundzie ich relacji i w ani jednej myśli Logana. - Zadam dwa pytania... Teraz, zadam dwa pytania, dobrze? I oczekuję, że na oba odpowiesz super szczerze. - mogło zabrzmieć trochę poważnie, raczej nie niepokojąco, ale poważnie. Zanim jednak cokolwiek - pocałował ją krótko. Zaczepnie, łobuzersko, ulotnie. - Pierwsze to takie... Czy chcesz dokończyć kolację? - makaron z ich ulubionej chińskiej knajpy, który stygł im na stoliku obok. Jeśli chodziło o niego, to on miał ochotę na deser. Kluski mógł odgrzać sobie później. - A drugie... Czy jestem dla ciebie za duży? - zapytał i momentalnie zdał sobie sprawę jak niefortunnie i niejednoznacznie mogło to zabrzmieć i Elise mogła to odebrać. Prychnął, wyszczerzył kły i szybko się poprawił. - Za duży, za ciężki. Nie jest ci wygodnie, jak jestem na górze, co? - zauważył to, a raczej - zaobserwował od pewnego czasu. Oczywiście nie było w tym nic złego, po prostu musieli to sobie jakoś... Hmm... Poukładać. I korzystać tylko z takich pozycji, w których to ona była górą. Proste.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jego koszulka zupełnie zbędna opadła na podłogę przy kanapie. I ciasno go objęła, gdy się do niej przysunął, przylgnął do niej a ona mogła śmiało przesunęła dłoń po jego torsie do podbrzusza. Przerwała też chwilę, żeby ściągnąć przez głowę też swoją koszulkę, żeby podzieliła losy tej jego. Naprawdę musiał pytać, czy chciała kończyć kolację? Czy musiał się upewniać? – Straciłam apetyt na chińszczyznę. – zdecydowanie nie chciała kończyć kolacji, zwłaszcza gdy przeniosła dłoń na jego i mocniej ją zacisnęła na swoim biodrze. Sięgnęła do jego warg i mocno się w nie wcałowała. Jeśli to miał być deser to wybierała go przed kolacją. Nie spodziewała się jednak, że przerwie ten pocałunek, żeby zadać takie pytanie. Aż ją… zamurowało, naprawdę! Spojrzała na niego z taką miną, że nic dziwnego, że zorientował się jak to idiotycznie musiało zabrzmieć. Znów więc dobrze, że dokończył myśl i ją naprostował… Aż parsknęła. Tak. Parsknęła. A chwilę później się po prostu zaśmiała, kręcąc lekko głową – Nie, Skarbie. – zapewniła znów pochylając się do jego warg – Zdecydowanie nie jesteś ani za duży, ani za ciężki… i jest mi wygodnie, gdy jesteś na górze. – rzuciła pogodnie prosto w jego wargi – Po prostu czasami lubię… patrzeć na ciebie z góry. To jedyna okazja, kiedy leżysz pode mną w łóżku. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu. Był od niej dużo wyższy, nie miała wielu okazji patrzeć na niego z góry – Przeszkadza ci to? Zresztą wiesz, że zawsze możesz mnie zrzucić? Lubię jak się rządzisz. – póki co jednak się wyprostowała i tak jak mówiła… spojrzała na niego z góry i uśmiechnęła się przy tym ładnie. Najładniej. Tak jak uśmiechała się tylko do niego. Chciał się rządzić? Czy nie chciał? To wcale nie było takie trudne!

Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie, Skarbie. Śmiesznie, bo zawsze kiedy tak do niego mówiła, nazywała go skarbem, czuł przyjemne mrówki… Tu i tam. To było nowe, bardzo nowe dla Trevisano, ale sam przed sobą musiał to przyznać, że… Lubił to. Nie, nie lubił. Piekielnie za tym przepadał.
Uśmiechnął się, na krótki moment przymknął ślepia i pokręcił spokojnie głową. - Nie, Skarbie. Nie przeszkadza. - celowo użył tej samej formy, bo chyba był ciekaw, jak Elise na nią reagowała. Na to, że była jego skarbem, hyhy. - Po prostu… Martwię się, okej? To chyba nic złego, że chcę, żeby było ci ze mną dobrze. I wygodnie. - musiało jej być wygodnie, żeby było jej dobrze i to dobrze w każdym jednym kontekście ich bycia razem. Skoro już więc poznał powód, dla którego doktor Debenham tak przepadała za byciem na górze, coś jeszcze przyszło mu do głowy. Aż sam cicho i pod nosem się zaśmiał, wyszczerzył kły i kłapnął niby tuż przy damskim nosie. - Nie zgodę się, że to jedyna okazja, żebyś mogła popatrzeć na mnie z góry. Znam jeszcze inną… - która też wiązała się z łóżkiem i… Może akurat w tym przypadku określenie z góry było bardziej metaforyczne, niż dosłowne, bo… Bo ona sama zaraz zobaczy, ale gdyby okoliczności były inne, gdyby zamiast tutaj, w salonie, na wygodnej kanapie byli teraz w kuchni, przy kuchennym blacie - tak, zdecydowanie mogłaby popatrzeć na niego z góry. Co chodziło mu po głowie? Nic dobrego, jak zawsze. - Ale zanim ci pokażę… - zanim się porządzi, zrobi po swojemu i udowodni jej, że ZNOWU ma rację. - Musisz to powiedzieć. - obie jego łapy znalazły się na kobiecych pośladkach, obie silnie się na nich zacisnęły. Sam Trevisano gardłowo warknął, bo mógł udawać niewzruszonego twardziela, ale prawda jest taka, że Debenham miała go w garści. Owinęła go sobie wokół najmniejszego palca i mogła zrobić nim wszystko, absolutnie wszystko co chciała. Tylko… Czego właściwie chciała? I czego właściwie on chciał teraz od niej? - Musisz powiedzieć, że mnie…? - nie bez powodu w jego słowach na końcu wybrzmiał znak zapytania. Jedna męska brew też uniosła się wymownie wyżej, a wzrok uparcie świdrował kobiece tęczówki. Czy ciemnowłosa potrzebowała dodatkowych wskazówek? Podpowiedzi? Konkretnych wytycznych? - Chcę moją marchewkę, Elise. I ty teraz, w tej właśnie chwili, mi ją dasz. Dlaczego? Bo chcesz dostać swoją i cokolwiek teraz powiesz, wiesz dobrze, że albo mnie to dodatkowo zmotywuje… Albo mnie rozzłości. Wybierz mądrze… - wymamrotał z pyskiem tuż przy jej wargach, a jedną z łap już sprytnie, choć bez pośpiechu rozprawiał się z zapięciem jej na pewno bardzo ładnego stanika.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się, gdy papugował jej słowa. Oczywiście, że było to miłe. Nie zniosłaby tego, gdyby cały czas, nieprzerwanie i przy każdej możliwej okazji wyjeżdżał ze skarbami, misiami i innymi słodziaczkami, ale od czasu do czasu usłyszeć, że jest się czyimś skarbem? Oczywiście, że to było miłe – Sugerujesz, że sprawiam wrażenie jakby nie było mi z tobą dobrze? – podkręciła piłkę, którą rzucił w jej stronę. Złapała go za słówko i wyglądała na… dość zadowoloną z siebie. Bo lubiła mu to wytykać. Brak wiary w nią. Podważanie tego, że jest jej z nim dobrze i jest szczęśliwa. Czyli coś na co sama nigdy nie narzekała – Jeszcze jedną? Tylko jedną? Widzisz! Mówię, że mam mało okazji! – no niech będzie, że nie jedyna… a jedna z dwóch, nadal skromnie. Nic dziwnego, że od czasu do czasu sprawiało jej to frajdę. Nie za często. Czasami – Muszę to powiedzieć… – powtórzyła za nim a kącik ust drgnął jej wymownie w rozbawieniu – Więc mówię, że ciebie… – no powiedziała! Zaśmiała się w głos i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć i on zdążył się jakkolwiek obruszyć – zamknęła mu usta pocałunkiem. Takim… takim od którego mogły zmięknąć kolana, więc dobrze, że leżał! Bezpieczny! Pomogła mu też z zapięcie tego stanika, sprawnie podzielił los ich koszulek, a ona ani trochę nie chciała się odklejać od jego warg – No dobrze… – wymamrotała ciągle przy nich – Bo coś tam miałam powiedzieć tak? Że cię lubię? Że cię chcę? Że chcę, żebyś mnie zaliczył? – drażniła się z nim, mówiąc miłe rzeczy ale nie tą którą chciał usłyszeć. Bardzo miłe rzeczy! Bo zaraz też pochyliła się do jego ucha i wymamrotała tam kilka innych rzeczy, mniej subtelnych, które miały być dobrą marchewką, ale nie powinien ich słyszeć nikt poza nim. Na pewno nie były przyzwoite i sąsiadka pewnie padłaby na zawał! Zuchwale się uśmiechnęła, znowu się prostując i znowu spoglądając na niego z góry. Sięgnęła do paska jego spodni i zgrabnie sobie z nim poradziła – Dobrze? To chciałeś usłyszeć? Spisałam się? – nie mógł się obrazić! Mówiła same dmuchające mu ego słowa… po prostu nie powiedziała, że go kocha. Ale błysk w jej oku mówił więcej niż tysiąc słów i na pewno świadczył o uczuciach.

Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To nie była marchewka. To było… Tak jakby pomachać mu nią przed nosem, a potem dać komuś innemu. Albo w ogóle, wyrzucić do kosza. To nie była marchewka! Trevisano zdążył tylko mruknął i ściągnąć gniewnie brwi, zanim Debenham zamknęła mu usta sobą i silnym, intensywnym, cholernie go rajcującym pocałunkiem. Nie był głupi, dobrze wiedział czym to było i dlaczego to zrobiła. Po co ten wybieg, czemu miał służyć… Nie musiała mówić nic więcej. Właściwie to już nawet nie chciał żeby mówiła coś więcej. Marchewka nie była marchewką.
Przyglądał się jej dłoniom kiedy i jak radziły sobie z paskiem od jego spodni. Ten błyskawicznie puścił, a sam Logan natychmiast poczuł znajome dreszcze w okolicach podbrzusza. Uśmiechnął się kącikiem warg i podniósł wzrok do kobiecych oczu. - Spisałaś się. - odpowiedział cicho i sięgnął łapskiem do damskiego policzka. Krótko i lekko przesunął po nim palcami, a potem zsunął rękę po jej szyi, dekolcie, aż do nagich piersi. - Zawsze się spisujesz. - dodał półszeptem i jak tylko wrócił spojrzeniem do jej oczu, poniósł się i znów ciaśniej i mocniej ją do siebie przyciągnął. Pyskiem odnalazł jej wargi i nie mówiąc nic więcej, po prostu zaczął zajmować je pocałunkiem. Jednym za drugim, zmysłowym, coraz bardziej intensywnym, łapczywym, zuchwałym… Gdzieś w międzyczasie, kiedy ich języki splatały się ze sobą, Trevisano rozpiął damskie jeansy i swobodnym ruchem zsunął je z idealnie krągłych bioder swojej dziewczyny. Napalonej dziewczyny, bo to jasne, że taka była. Nawet gdyby chciała mu skłamać i powiedzieć, że wcale na nią nie działał, heh. Widział to i czuł. - Chcesz sobie jeszcze popatrzeć z góry? - zapytał szeptem, ale wciąż w kobiece wargi, bo nie odsunął się od nich praktycznie wcale. Końcem nosa trącił lekko policzek Debenham, a jeśli przytaknęła, uśmiechnął się - najładniej, jak potrafił. Złapał ją wpół i sprytnie położył ją na kanapie. Sam natychmiast znalazł się na niej, z biodrami między jej udami i pyskiem przy jej wargach. - Mam zostać na noc? - wymamrotał cicho, a razem z tym wsunął łapsko między ich ścieśnione ciała i powiódł nim prosto do damskiego międzyudzia. Jego palce szybko znalazły się pod cienkim materiałem bielizny pani doktor, a sposób w jaki zaraz potem zaczął jej dotykać był piekielnie nęcący.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ