kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przewróciła teatralnie oczami, bo to co myślał o jej rodzicach ani trochę nie przypominało rzeczywistości. Zwłaszcza to, że mogliby mieć jakikolwiek wpływ na wybór tego z kim chciałaby być Elise. Nie mieli. Ich oczekiwania względem jej partnera? To były tylko wyłącznie ich oczekiwania i nie wpływały na jej decyzje. Była duża i samodzielna. W co najważniejsze - wiedziała, czego chciała. Aktualnie chciała po prostu Trevisano. I oczywiście, że chciała zrobić dobre wrażenie na jego rodzicach, chciała żeby ją polubili… ale nie chciała się zmieniać. Uważala, że próba ukrycia tatuaży Logana to właśnie taka zmiana. Miał je, lubił je… dlaczego miałby je zakrywać? Zupełnie bez sensu - A co jeśli cię polubią? Co wtedy wygrywam? - bo jeśli go nie polubią on wygra, oba zabierze stażystów, co na odwrót? Zwłaszcza, że nie miała najmniejszych wątpliwości, że jej rodzice go polubią. Był dokładnie tym, co lubili w ludziach. No i był lekarzem! - Oczywiście. To jest właśnie to, co opowiadasz swoim rodzicom… to czego chcą słuchać o partnerze swojej córki. - mhm, na pewno… na pewno! - I oczywiście, że się tobą NIE chwale. Wręcz przeciwnie m - kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu - Nie chcę, żeby ktoś próbował mi cię zabrać, odbić… żebyś musiał się użerać z jakimiś pielęgniarkami, które chcą cię poderwać. Nienienie. Także sorry, Trevisano… ale nawet jak mnie kopniesz w tyłek to nie znajdziesz w tym szpitalu innej chętnej - żartowała? Czy wcale nie? Ciężko powiedzieć. Uśmiechała się nieprzerwanie. Zaśmiała się wręcz w głos, ale jednocześnie nie dała mu dojść do głosu, bo chwilę później po prostu zamknęła mu usta pocałunkiem. I tak właśnie spędzili tą noc. całując się, śmiejąc się w głos, rozmawiając i kochając się na plazy… do samego wschodu słońca.


/zt


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
***Nowe***

ciuch
Z samego rana po ślubie Banjo, Elise i Logan wrócili do domu państwa Trevisano. Dwójkka domowników jeszcze spała, więc po cichu zrobili sobie jakieś lekkie śniadanie, kawę, wzięli prysznic... I zaplanowali dzień. Nawet jeśli byli nieszczególnie wyspani po nocy na plaży, nie chcieli tracić czasu na sen, nie dzisiaj, nie tutaj i nie wobec perspektywy zapoznania Debenham z jej czterokopytnym przyjacielem.
Logan nie kłamał mówiąc, że Bondi to idealny koń dla pani doktor kardiochirurg. Był młody, ale z dobrą głową. Bomboodporny i przyjacielski. Elise miała szansę to sprawdzić i w boksie, podczas czyszczenia i siodłania, przy którym Logan pewnie odrobinę jej pomógł, a potem też już w ruchu – na końskim grzbiecie. Wybrali się na wycieczkę oboje, razem. Debenham i jej Bondi, Trevisano i jego Pepper – postawna, wysoka, ciemnogniada klacz, której charakter pasował do imienia. I żeby uprzedzić pytanie “to znaczy jak ona właściwie wygląda i co to znaczy ciemnogniada? Jest brązowa czy nie jest brązowa?”, wrzucam foto. Tak czy inaczej, pojechali. Zapakowali w juki (takie torby dopinane do siodła) coś do jedzenia i pojechali. Niespieszny, spokojny spacer po naprawdę pięknej okolicy był wyjątkowo relaksujący. Nawet jeśli po drodze spotkali kilka wallabies (takie małe kangurki) i Pepper uznała, że to świetny powód aby się spłoszyć. Krótko i niegroźnie, a wielki pan cowboy Trevisano nie zaliczył epickiej gleby. Uff. - W skali od minus pięciu do plus miliona... Jak bardzo mi ufasz? - Logan zapytał znienacka, bo po dłuższej chwili ciszy, którą przerywały jedynie odglosy dotykających podłoża, końskich kopyt. Spojrzał na jadącą tuż przy nim, ramię w ramię, Elise i uśmiechnął się do niej najładniej, jak potrafił. - Tam gdzie cię zabieram, musisz mi ufać całkowicie. Jesteś na to gotowa? Takie poświęcenie... - sapnął rozbawiony, przewracając też krótko oczami, ale jednocześnie wcale nie żartował - ona naprawdę musiała mu dzisiaj ufać. W stu procentach i bez najmniejszego zawahania. - Chcę cię komuś przedstawić. - i zdecydowanie nie był to człowiek...

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie była zestresowana spotkaniem z Bondi. Oczywiście, że była, bo doświadczenie miała bliskie zeru. A plany przecież mieli ambitne! Nie wiedziała, czy poradzi sobie z chociażby najspokojniejszą wycieczką… na szczęście nie było tak źle. Bondi okazał się być dobrym towarzyszem, a Trevisano niezłym nauczycielem. Przynajmniej na tyle, że spokojnie zajęła miejsce w siodle i mogła podziwiać okolicę, nie przeżywając ciągłego stresu. Mogła się zrelaksować i było to zaskakująco przyjemne. Przynajmniej do czasu, gdy Logan nie zapytał o to zaufanie i zabrzmiało to dość… podejrzanie. Mocno podejrzanie właściwie. Ściągnęła mocniej brwi i przez chwilę przyglądała mu się uważnie, trochę podejrzliwie – Tak… – zastanowiła się moment – Milion minus dziesięć… zostawiam sobie furtkę, bo gdy zadajesz takie pytanie wiem, że masz jakiś plan, a ja nie wiem, co to za plan… i czy powinnam się martwić. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo przecież to dziesięć w skali całego miliona to było nic, można było śmiało powiedzieć, że ufała mu całkowicie i niezaprzeczalnie. Może nawet za bardzo jak na stosunkowo krótką znajomość, ale tak… ufała mu. Miał w sobie coś, co sprawiało, że nie miała z tym większego problemu, a jednak nie była najbardziej ufną osobą w okolicy. Więc była gotowa na to poświęcenie i przygodę, którą im tu zaplanował. Chociaż… chociaż musiała go przed czymś ostrzec – Jestem gotowa, ale wiesz, że jeśli spadnę… jeśli złamię sobie rękę będę bezużytecznym chirurgiem, jeśli nie poskładają jej jak należy może już nigdy nie wróciłabym do pracy i byłabym z tego powodu bardzo nieszczęśliwa… więc lepiej uważaj. – lepiej żeby nieszczególnie przyspieszał tempo albo poziom trudności ich spacerku. Na szczęście częściowo żartowała, ale… tylko częściowo! Na pewno byłaby nieszczęśliwa, gdyby ktoś jej zabrał pracę. Nie miała jednak zamiaru spadać z siodła – I myślałam, że wczoraj poznałam już wszystkich… – których poznać w okolicy powinna, więc kogo jeszcze chciał jej przedstawić?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął całkiem wymownie, kiedy usłyszał na ile Debenham mu ufa... A na ile nie. Milion minus dziesięć, ale wymyśliła... Tak podsumował ją w myślach i pokręcił głową, bo... - Albo na amen, albo wcale, Elise. Poza tym, niby kiedy musiałaś się ze mną martwić, co? No i nie ukrywam, że trochę rujnujesz moje ego, wiesz? Dajesz mi do zrozumienia, że nie czujesz się ze mną bezpiecznie. - to co z niego wtedy za facet, huh? Dupa nie facet i tyle. Uśmiechnął się jednak i mimo wszystko pod nosem i po krótkich oględzinach spokojnej okolicy, ponownie skierował wzrok na panią doktor i jej dzielnego towarzysza. - Nie spadniesz. Ja i Bondi mamy umowę. Jeśli będzie się zachowywał jak dżentelmen z północy to dostanie wiadro marchewek do kolacji. To dobry deal. - Logan wyciągnął rękę i poklepał czterokopytnego po szyi. Jechali dosłownie tuż obok siebie, przy sobie właściwie, więc bez problemu mógł to zrobić. Tak samo, jak mógł też sięgnąć łapskiem do damskiego nadgarstka. - Weź wodze w jedną rękę, a drugą daj tutaj... - w jego łapę, w której - jak tylko ciemnowłosa zrobiła to, o co Trevisano poprosił - zamknął dłoń Elise. W końcu to była ich randka, a nie jakiś tam... Koleżeński spacerek, prawda? Każda randka ma swoje zasady, nawet jeśli niepisane i wcale nikomu nie znane. - Ja bym cię poskładał, wiesz? Wszystko bym ci złożył. Wszystko, co tylko chcesz. Ortopeda może ze mnie marny, ale hej... Meble z Ikei składam sam i bez instrukcji. To właściwie tak samo... - skwitował po chwili i... Ledwie pół sekundy później, parsknął cichym śmiechem i wyszczerzył bezczelnie, drańsko kły. Oczywiście, że tylko głupio sobie żartował i wcale nie próbował umniejszać ortopedom, ani w ich szpitalu, ani w ogóle. Nawet jeśli trochę uważał ich specjalizację za drugiego sortu, to... - No wiesz jak jest, nie każdy może ratować życie, na przykład schorowanego dziesięciolatka i być bohaterem dla niego i jego zrozpaczonej matki. Za każdym Supermenem stoi jakiś Batman, który generalnie bardzo by chciał, ale za mało umie, żeby coś z tego wyszło. - tiaaa... Czyli jednak dyskredytował ortopedów. I to konkretnie. Celowo też nie pociągnął tematu “poznania kogoś”, bo dobrze wiedział, że jeszcze chwila i będą na miejscu. Dookoła był tylko oryginalny australijski busz. Gdzieś po lewej stronie, za gęstymi zaroślami, było trochę wody. Bagna, podmokłe tereny, których lokatorzy zazwyczaj nie byli szczególnie przyjaźni dla ewentualnych gości. - Jakbyś, kochanie, nie zrozumiała to ja jestem Supermenem. Ci od kości to... Sama rozumiesz. Drugi chirurgiczny sort. - dodał, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Rozejrzał się krótko wokół i skinął na kawałek pustej polanki po prawej stronie od głównej, leśnej drogi. - Przywiążmy ich tam. To tylko kawałek stąd... - to miejsce, w którym Elise miała kogoś poznać. - To zapytam jeszcze raz... - zaczął, kiedy oboje stali już na ziemi, a Logan przywiązywał Bondi do dużego drzewa, tuż obok Pepper, która już chętnie wcinała trawę. - Ufasz mi, Debenham? - musiał to wiedzieć. Musiał wiedzieć czy jeśli poprosi, żeby była spokojna – zaufa mu i taka będzie.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła, bo co na amen albo wcale… co na amen albo wcale! Milion procent minus dziesięć to był naprawdę dobry wynik jeśli chodziło o jej zaufanie i zdecydowanie powinien brać to jako komplement. Bo ufała mu! Jego ego mogło spać spokojnie – Czyli go przekupiłeś… dobrze, niech będzie. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i sama się wychyliła, żeby zrobić dokładnie to samo, co przed chwilą zrobił Logan, czyli poklepać go po szyi. I oczywiście, że zrobiła to, o co poprosił ją Logan. Bez zająknięcia. A widząc jak zamknął jej dłoń w swojej własnej, uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na Trevisano, więc gdy ich spojrzenia się spotkały – uśmiechnęła się jeszcze ładniej. Aczkolwiek jak zaczął się nabijać z ortopedów to aż wzniosła oczy ku niebu i wymownie nimi przewróciła, bo był naprawdę niemożliwy – Nie mógłbyś mi złożyć ręki, Trevisano… bo nie mógłbyś wziąć na siebie odpowiedzialności za nią. Musiałbyś ją oddać temu Batmanowi. – gorszemu sortowi! – Gdyby coś poszło nie tak mielibyśmy na kogo zwalać winę, prawda? A nie mogłabym się złościć na ciebie, gdyby moja ręka nie była w stu procentach sprawna. - a przecież mogłoby się tak stać! Czasami paskudne złamania po prostu są paskudne… i nawet najlepszy chirurg nie jest w stanie sobie z nimi poradzić. Byli supebohaterami, ale nie cudotwórcami – czasami nawet oni musieli się poddać. Na propozycję przerwy skinęła łbem i gdy już się zatrzymali na moment się zawahała, czy nie poczekać na Loganową asekurację, ale nie – ostatecznie bez problemów sama zsunęła się z siodła – Oczywiście, że ci ufam, głuptasie. – to właśnie oznaczało jej milion minus dziesięć – Ale mówię ci, że im dłużej będziesz o to pytał i budował napięcie… będę się bardziej denerwować. Jakbyś co najmniej chciał mnie zrzucić z klifu. – prychnęła, ale zaraz też się uśmiechnęła i ruszyła za Trevisano, gdzie tylko chciał ją zabrać. Oby nie zrzucać z klifu.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trevisano posłał swoje osobistej pani doktor całkiem wymowne spojrzenie, kiedy zaczęła wygadywać te głupoty o zrzucaniu z klifu. Okeeeej, może znali się krótko i wciąż mało, aleee… - Tutaj nie ma klifów. - właśnie tak! Uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął łapsko do Elise. - Ale są pnącza, grube korzenie i węże, więc patrz pod nogi. - bo to jednak australijski busz, taki najbardziej origin, jak to tylko możliwe. Samo jego serce. Dodatkowo bagniste tereny, ze zbiornikiem wody, w której żyły krokodyle. A w zasadzie to jeden konkretny, którego Logan chciał pokazać Debenham. - Mały Lou. To jego chcę ci przedstawić. Jesteśmy na jego terytorium, bo skubany… Może jest nieduży, ale waleczny. Nikogo tutaj nie wpuścił. Nawet większe osobniki spieprzały gdzie pieprz rośnie. - zaczął referować i… Dopiero po chwili zorientował się, że przecież Elise dalej nie ma bladego pojęcia o kim on w zasadzie mówił. Cyknął niecierpliwie i spojrzał na kobietę. - Krokodyl. Mały Lou to krokodyl. Jest stosunkowo niegroźny, bo w którejś swojej bójce stracił pół dolnej szczęki, poza tym… Przyzwyczaił się do moich odwiedzin. - Trevisano nie zaryzykowałby stwierdzenia, że gad był oswojony, bo tego zwierzęcia po prostu nie da się oswoić, aleeeee… Widział, jak się zachowywał, kiedy Logan kręcił się w pobliżu. Był zaciekawiony i nieagresywny. Nawet nie warczał ostrzegawczo, jak Trevisano podchodził bliżej. - Dlatego pytałem czy mi ufasz… Całkowicie. Będziesz go musiała pogłaskać. - kącik warg mocniej mu zadrżał, a w spojrzeniu pojawił się błysk ekscytacji. O tak, to zdecydowanie był jego kawałek świata i coś za czym cholernie przepadał. Prawie tak samo bardzo, jak za salą operacyjną i skalpelem w dłoni.
Tymczasem doszli do brzegu niewielkiego… Sam nie wiem jak to nazwać, stawu (?), który przechodził w niewielką rzeczkę, płynącą wśród gęstego buszu. - Lou! Brzydalu, chodź się przywitać. - Logan zawołał w powietrze, ale nie było odpowiedzi. No, poza świergoczącymi im nad głowami ptakami - najróżniejsze rodzaje papug, od kakadu począwszy, a na kukubarze kończąc. Nie tak się pisze kukubara, ale nie chce mi się sprawdzać jak. Nieważne! Minęła chwila, dwie… - Przyjdzie. - Trevisano był pewny. No i miał rację. Zarośla gdzieś nieopodal poruszyły się wymownie, a z ich goszczą wypłynęła postać krokodyla. W szybkim tempie znalazł się tuż przy obserwującej go parze. Istotnie nie był przykładem najpiękniejszego krokodyla na świecie. Jego pysk był… Mocno niekompletny. - Dobry chłopak. - Logan przywitał się z Lou i zrobił krok w jego kierunku. Pochylił się nad nim i dotknął ręką jego łba. Krokodyl nie zareagował agresją. Był spokojny i uważny. - Chodź. - pan chirurg spojrzał na Debenham i znów wyciągnął do niej łapsko. - Nie bój się i chodź. Chciałaś zobaczyć mój świat to… To jest właśnie mój świat, Elise. No, śmiało. - bo Lou czekał!

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No właśnie – tutaj nie było klifów! A sprawiał wrażenie jakby zamierzał ją z jakiegoś zrzucić! Dlatego właśnie o tym wspomniała. Chociaż… węże też jej nie przekonywały. Nie było to coś, czego nie można się było w Australii spodziewać, coś co mogłoby ją zaskoczyć i raczej nie wpadłaby w panikę na widok węża. Także tak, spojrzała na Logana wymownie, bo ciągle ją traktował jak dziewczynę z miasta… albo w ogóle jakąś amerykankę. Co nie zmienia faktu, że nawet będąc dziewczyną z Australii przywykła do posiadania tego typu zwierzątek – Mały Lou – powtórzyła za nim z lekkim niedowierzaniem, bo w pierwszej chwili, gdy mówił o krokodylu jak o starym kumplu – myślała, że żartował. Później myślała, że oszalał… No oszalał. Widziała to w jego spojrzeniu… był podekscytowany, radosny i nakręcony. No zdecydowanie był nakręcony. Zawołał Lou… a ona nie wiedziała, czy bardziej powinna się skupić na obserwowaniu Logana, czy zarośli. Śmiesznie drgnęła, gdy coś się w nich poruszyło, a gdy okazało się, że to faktycznie krokodyl – aż zrobiła krok wstecz, bo to jednak nie było to coś, czego się spodziewała. Raczej żyła w świecie, w którym krokodyle były niebezpieczne. Nie były domowymi pupilkami – Twój świat? Wiesz, że jak stracę rękę przez krokodyla to jeszcze gorsze niż jakbym ją złamała spadając z konia… no chyba, że z nim też masz układ na marchewki. – raczej mało prawdopodobne, żeby Lou dał się przekupić marchewkami – Pamiętaj, że jak ty stracisz rękę to będzie ogromna strata dla australijskich chorych dzieci… – próbowała jeszcze go przekonać, że to nie najmądrzejsze, ale jednocześnie była zaciekawiona, więc zupełnie nieświadomie zrobiła krok w stronę Logana i Lou – Jesteś pewny? – ona nie była, zdecydowanie… ale ufała mu – przecież powiedziała! I właśnie dlatego się zbliżyła do Logana i jego zwierzaka, wyciągnęła rękę i miała nadzieję, że jej nie straci. Naprawdę miała nadzieję, że nie straci… - Wytlumaczysz mi jak to się stało, że tu jesteśmy? - i głaszczemu krokodyla? Czyli jak on go znalazł i się z nim zaprzyjaźnił.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, chyba coś w tym było i Trevisano naprawdę, choć zupełnie podświadomie, odbierał i traktował Elise, jako taką dziewczynę z miasta, która uciekała na widok australijskich pająków i wszechobecnych karaluchów. Swoją drogą tam na północy cockroaches były nierzadko gabarytu dziecięcego buta. No, ale! Dlaczego tak robił i skąd właściwie mu się to wzięło? Takie nastawienie... Trudno powiedzieć. Być może stąd, że jednak wychowali ją ludzie na naprawdę wysokim poziomie i chyba z automatu zakładał, że nie zabierali swojej córki na wakacje pod namiot, do australijskiego buszu, nie kazali jej łazić po bagnach i szukać krokodyli. Przypuszczał też, że - zważywszy na to, że w Lorne jednak jakaś cywilizacja była - Elise nie musiała niemal codziennie wynosić wielkich hunstmenów ze swojej sypialni i nie znajdowała małych wkurwionych skorpionków w zdejmowanym z suszarki praniu. Tak, miał ją za dziewczynę z miasta, nawet jeśli wcale nią nie była - jej wychowanie, adopcyjne pochodzenie, plus to jaka była - wykształcona, super inteligentna, super bystra, super śliczna i zadbana, zawsze dobrze ubrana - potęgowało w nim to wrażenie. Zresztą, pewnie jeszcze zdarzy im się o tym pogadać. Prawdopodobnie nawet szybciej, niż później.
Nie przestawał się uśmiechać, kiedy wszedł bardziej do bagnistej wody i ustąpił Debenham miejsca przy głowie Małego Lou. - Jestem pewny, a skoro mi ufasz... To ty też jesteś pewna. - chciał, żeby czuła się z nim i przy nim bezpiecznie, nawet w tak ekstremalnych warunkach, jak bliskie spotkanie z krokodylem. Sam jednocześnie zerkał czujnie na duży i silny ogon pana gada, bo to, że ten faktycznie nie mógł ich zjeść, bo nie miał połowy szczęki, wcale nie znaczyło, że nie należało zachować przy nim uważności i umiarkowanej rozwagi. Prawdopodobnie głaskanie krokodyla po łbie średnio wpisywało się w definicje i jednego, i drugiego, ale hej, raz się żyje! - Jak to się stało, że tu jesteśmy? - powtórzył pytanie i przeniósł wzrok na ciemnowłosą. Lou tymczasem chyba się znudził spotkaniem, bo spokojnie wycofał się na głębszą wodę i zanurzył się w niej tak, aby ponad jej poziom wystawały mu tylko gadzie oczy i kawałek nosa. Obserwował. - Lou i ja znamy się już ponad dziesięć lat. Nie wiem w jakim on jest wieku. Sporo przeszedł, ma dużo śladów po walkach, więc trudno to ocenić. W każdym razie, ja go poznałem toooo... Lepiej wyglądał. Miał jeszcze cały pysk. - uśmiechnął się i spojrzał w kierunku przyglądającego im się krokodyla. Na oko miał ze 3,5 – 4 metry, więc nie należał do grona największych egzemplarzy w okolicy. - Można tu spotkać dużo większe... Lou jest trochę poniżej średniej, ale przegonił stąd niejednego wielgusa. Waleczne serce, czy coś. - Trevisano zrobił krok, dwa do tyłu, wychodząc z bagnistej wody i stając obok swojej prywatnej pani doktor od serduszka. - Obserwowaliśmy go z ojcem, a ponieważ nigdy nie zaatakował, ani nas, ani naszych zwierząt... Zostawiliśmy go tu. - odruchowo rozejrzał się po okolicy, w której byli. Busz, busz i jeszcze raz busz. Wszechobecny busz. - Kiedyś odwiedzałem go częściej, był czas, że nawet codziennie, więc... Jakoś tak się stało, że zaczął przypływać bliżej i dopóki tu siedziałem, on siedział razem ze mną. Na tyle krokodyli, ile w życiu spotkałem, ten jeden trafił się taki... Ludzki. - prychnął pod nosem, bo dobrze wiedział, że brzmi to absurdalnie. - Kiedyś cię zabiorę na takie łapanie olbrzyma i przenoszenie go w inne miejsce. Ale to dopiero, jak zasłużysz. - ha! Wargi mocniej mu zadrżały, a ręka odnalazła kobiecą dłoń. Lekko zamknął ją w palcach. - Jedziemy na plażę? Tu niedaleko jest ładna... I nie, nie przychodziłem tam z koleżankami. - niech się o to nie martwi! Wolał uprzedzić, żeby znowu nie popełnić wtopy. Wyszczerzył kły i lekko pociągnął Elise w stronę, z której przyszli. Tam, gdzie zostawili swój cztero... A w zasadzie to ośmiokopytny transport. - W zasadzie nigdy o to nie pytałem, ale skoro coraz więcej ze sobą jesteśmy, chodzimy i jeździmy, może powinienem... - zaczął, kiedy spacerowym tempem zbliżali się do Bondi i Pepper. - Idealna randka to jaka? - kolacja, seks, kino i seks, spacer i seks, plaża i seks, głaskanie krokodyla, plaża i seks...? Opcji było mnóstwo, a Logan był ciekaw co czuła jego dziewczyna z miasta.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jemu ufała. Nie ufała natomiast Lou i nawet temu, że nie miał połowy paszczy… bo przecież jakoś sobie bez niej radził, prawda? Żył, zdobywał jedzenie, przetrwał… a skoro jedzenie przychodziło do niego to dlaczego by nie skorzystać, prawda? Nie samymi ptakami i rybami krokodyl żyje! Jednak postanowiła zaryzykować i zaufać Loganowi całkowicie – tak jak tego od niej oczekiwał. Oczywiście, że z tyłu głowy miała myśl, że jej ręce są jej potrzebne do pracy, ale starała się to uciszyć, a dodatkowo odetchnęła z ulgą, że Lou nie zareagował w żaden nerwowy sposób, gdy się do niego zbliżyła. Chociaż skłamałaby, gdyby powiedziała, że jeszcze większej ulgi nie odczuła, gdy Lou postanowił się wycofać i nabrać dystansu. To dobrze. To po prostu dobrze. Ciekawym doświadczeniem było też posłuchać jak Logan się z nim poznał… naprawdę nie przypuszczała, że takie rzeczy są możliwe. A jak widać – były. I to naprawdę niesamowite. Była zestresowana, ale była też pod ogromnym wrażeniem. Ogromnym! – Jak zasłużę? Czy jak podpadnę ci wystarczająco mocno, żebyś nie miał wyrzutów sumienia jak mnie rzucisz mu na pożarcie? – zażartowała, odwróciła wzrok od Lou i spojrzała na Trevisano, ładnie się do niego uśmiechając – Oczywiście – nie musiał jej dwa razy powtarzać jeśli chodziło o plażę. Zwłaszcza taką, na którą nie zabierał wcześniej koleżanek!
- Idealna randka? – powtórzyła za nim mocno zaskoczona, bo takiego pytania się nie spodziewałam. Zwłaszcza, gdy jednak akurat byli na randce, bardzo udanej randce… - Nie wiem! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. – przyznała zupełnie szczerze, odwiązując Bondi i gładząc go kilkukrotnie po szyi, gdy jednocześnie wpatrywała się w Trevisano – I nie mówię tak, bo chcę być pseudo skromna albo nieśmiała… naprawdę się nad tym nie zastanawiałam. I nigdy tak do tego nie podchodziłam. Nie mam w głowie obrazów idealnego czegoś – randki, dnia, wakacji, ślubu, czy czegokolwiek innego. – a wiele kobiet tak miało! Ona nie – Myślę, że ważniejsze jest to, co jest między nami, a nie jak spędzamy czas. Gdybyśmy zamiast głaskania krokodyli siedzieli przed telewizorem… też miałoby to swój urok. – uśmiechnęła się pod nosem – Aczkolwiek faktycznie ta przejażdżka i krokodyl wygrywają najbardziej zaskakującą randkę. Ciekawe, co będzie dalej. – póki co jednak wsiedli w siodło i ruszyli na tą plażę, ale chyba nie myślał, że nie odbije piłeczki? – A twoja? Idealna randka? – oprócz tego, ze oczywiście z nią!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął śmiechem, bo nawet jeśli o tym nie pomyślał to… Było to całkiem rozsądne podejście do sprawy! Jak mu bardzo nadepnie na odcisk i będzie uparta i w ogóle be, po prostu zabierze ją na krokodyle. Niekoniecznie do Lou, bo ten jak widać nie był zainteresowany takim deserem. Tymczasem Logan był ze swojej dziewczyny naprawdę i cholernie, piekielnie dumny. Bo mało tego, że się odważyła zbliżyć do krokodyla… Najważniejsze było to, że odważyła się zaufać Loganowi. I to tak naprawdę naprawdę zaufać, a nie dla samego gadania, że ufa, a tak naprawdę nie ufa. Może jej nawet za chwilę o tym powie… Może, bo póki co temat „randka idealna”. Czy spodziewał się takiej odpowiedzi, jaką finalnie dostał? Nie, chyba nie. Chyba sądził, że każda kobieta, a jak każda to i Elise, jakąś wizję na wymarzoną, idealną randkę ma. - Ale zaskakująca dobrze czy niedobrze? - to była randka. Ta ich teraz, z konną przejażdżką i głaskaniem krokodyla. Był ciekaw, bo na dobrą sprawę nawet jej nie pytał czy w ogóle tego chciała. Pytanie więc - czy chciała to powtórzyć? - Prawdę mówiąc nie byłem na wielu randkach, więc trudno mi sobie wyobrazić taką idealną, doskonałą i najlepszą. Mam wrażenie, że każda taka może być. Dokładnie, tak jak mówisz, ważne jest to co między nami, a nie jak spędzamy czas. Ważne, że razem. - jasne, że wieczór w domu przed telewizorem, przy netflixie, był mniej ekscytujący niż, na przykład, noc spędzona na płazy, ale takie randki też były potrzebne. Szczególnie kiedy pracowali, tak jak pracowali - w ciągłym napięciu, presji czasu i stresie. - Chyba… Wspólnie do tego dojdziemy. Tak myślę. Do tego co razem lubimy robić najbardziej. Musimy się lepiej poznać i chodzić na więcej randek. - uśmiechnął się i spojrzał na jadącą z nim ramię w ramię, Elise. - Ze strażakiem miałaś fajne randki? Poza tym, że musiał się o nie prosić, bo wolałaś spędzać czas ze mną i udawać, że nie jesteś zainteresowana. - nie mógł się powstrzymać przed tą lekką złośliwością, po prostu nie mógł. Bo jak to tak… Zapytać i nie uszczypnąć? Nie w stylu Trevisano. - Pytam, bo jak już zdążyłaś się zorientować, mam parcie na bycie najlepszym. Najlepszym twoim… Kim w zasadzie jestem, skoro „chłopak” kojarzy ci się z liceum? - co mu kiedyś złośliwie wytknęła. Uśmiechnął się pod nosem, uniósł wymownie brwi i przyjrzał się swojej dziewczynie, a co! - Kochankiem? Pretendentem na króla twojego serduszka? Twoim słoneczkiem i sensem życia? - strzelał i już szykował się do zuchwałego szczerzenia kłów.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przewróciła teatralnie ślipiami, bo naprawdę… uważała, że odpowiedź na to jest poniżej krytyki. Czy wyglądała na niezadowoloną? Gdy uśmiech praktycznie nie znikał z jej twarzy, nawet wtedy gdy się bała, oczy jej błyszczały i było widać, że bawi się dobrze. Tak po prostu bawi się dobrze. Więc oczywistym było, że „zaskakująco dobrze”, a nawet bardziej „bardzo dobrze” – Doskonale… w takim razie musimy dużo trenować. Randkowania. – spojrzała na Trevisano i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Chociaż nie może być tak, że znajdziemy ulubioną randkę i to już zawsze będzie tak… bo się mną znudzisz. Nie chcę, żebyś się mną znudził. – to oczywiste! Wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się ładnie, ale gdy wspomniał o strażaku musiała przewrócić teatralnie oczami – No skoro musiał się o nie prosić to chyba nie… A ty z doktor Capshaw? Mieliście fajne randki? – odbiła piłeczkę, bo skoro on się tak czepiał jej randkowania ze strażakiem to ona mogła z panią doktor, prawda? Dlaczego tylko on miał czerpać satysfakcję z nabijania się ze swojego poprzednika? – Chcesz być słoneczkiem? Możesz być słoneczkiem. Jestem pewna, że szczeniaczkom zrobiłoby to dzień, gdybym zaczęła cię tak nazywać na szpitalnych oddziałach. – oczami wyobraźni widziała jak bardzo by się z niego nabijała, gdyby mówiła do niego per „słoneczko” albo coś równie infantylnego – Misiu? – kolejny ulubieniec! Zaśmiała się w głos i chyba trochę się rozproszyła, nie patrzyła przed siebie, nie patrzyła „pod nogi” i dała się prowadzić Bondiemu. Szkoda tylko, że akurat coś im przecięło drogę. Wąż? Prawdopodobnie. Cokolwiek to było przestraszyło konia na którym siedziała Elise, a że doświadczenie w takich sytuacjach miała zerowe to cóż… niewiele mogła na to poradzić. Właściwie nic nie mogła na to poradzić. Nawet się nie zorientowała a po prostu zaliczyła widowiskowy upadek, rąbnęła o ziemię jak długa i aż jej brakło tchu. Żyła. Była cała… chyba. Świeczki prze oczami zobaczyła na pewno! A miało być tak pięknie!


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan też przewrócił oczami – w odpowiedzi na pytanie o jego szefową i ex-kochankę. - Nie wiem czy bzykanie się po kątach w szpitalu można nazwać randkami... Zołzo. Jak chcesz być złośliwa, to musisz bardziej się postarać. - niż wypominać mu relację z doktor Capshaw! Tak ją podsumował, ale drański uśmiech na jego pysku jasno wskazywał na to, że nic na serio, wszystko z przekory i dla utarcia nosa. Zołzowatego, ale ładnego nosa. Kiedy, natomiast, Elise zaczęła strzelać w niego tymi, jak słusznie zauważyłaś, infantylnymi określeniami, wyszczerzył kły i cicho się zaśmiał. Może to głupie, ale on chyba też chciał to zobaczyć... Miny jego stażystów, kiedy Debenham krzyknęłaby przez cały szpitalny korytarz “Logan, słoneczko, kocham cię, misiu!”. To... Zdecydowanie byłoby coś! Nawet chciał odpowiedzieć, skomentować i może bardziej sprowokować Elise do takiego ruchu, znów z czystej i wrodzonej przekory, aleeee... Nie zdążył. Faktycznie drogę, którą podążali przeciął wąż, na oko mało przyjacielski. Bondi odskoczył, Pepper nerwowo prychnęła i zaczęła tańcować w miejscu, a Debenham... Klapnęła na ziemię! No tego Trevisano się kompletnie nie spodziewał i to chyba było widać po jego minie. Zszokowanej! A przecież powinien był, prawda? W końcu go uprzedzała, że nie umie i że musi o nią zadbać. Nie zadbał. Aż warknął - zły na samego siebie i na Bondi, którego był przecież pewien. Że dobra głowa i nietchórzliwy... Ech. - Spooookój, Peps, spokój. - wyciszył Pepper, żeby chociaż stanęła w miejscu. Zeskoczył zaraz potem sprawnie i gibko z siodła, puścił wodze i kucnął przy Elise. - Gdzie boli? - zapytał wprost, jednocześnie spoglądając uważnie po niej całej w poszukiwaniu jakichś widocznych po-upadkowych obrażeń. - Dasz radę wstać? - objął ją łapskiem, a drugie jej podał, żeby mogła się na nim oprzeć i podciągnąć do pionu. Nie przestawał się jej przyglądać. - Pierwszy upadek zaliczony. Mówią, że po dziesiątym żadnej jeździec już dalej nie liczy. - spróbował zażartować, ale dość niezgrabnie – tak samo zresztą, jak się uśmiechnął - było w tym grymasie widać, że po prostu się zmartwił i trochę przestraszył. Czy miał wyrzut sumienia? Oczywiście, że tak. Czy bał się, że coś poważnego mogło jej się stać? Jak jasna cholera. - Chcesz sobie popłakać zanim pojedziemy dalej? - zapytał i sięgnął dłonią do damskiego policzka. Otarł z niego odrobinę kurzu, który się tam znalazł przy sromotnym upadku na typowo leśną drogę. - Przepraszam. Niepotrzebnie wyskoczyłem z tą wycieczką... Mogłem cię najpierw nauczyć, a nie... Przepraszam, Elise. - naprawdę było mu głupio, a to w przypadku Trevisano było zjawiskiem absolutnie niespotykanym. Cholera, zależało mu na niej, była dla niego super ważna i po prostu się o nią troszczył. No i nie ściemniał też, kiedy mówił - czy to na głos, czy tylko przed samym sobą, w swoich własnych myślach - że chce, aby Elise czuła się przy nim najbezpieczniej na świecie. Tutaj? Teraz? To raczej niemożliwe... - Dalej pojedziemy razem na Pepper. Będę cię trzymał, a Bondi pójdzie za nami. - nie chciał ryzykować i wypuszczać jej z rąk.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ