chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się pod nosem, ale nie był to jeden z tych dyskretnie pogodnych uśmiechów. Bardziej… Kwaśno-gorzki. - A może po prostu go nie lubię i to, że przy okazji typ się do ciebie przystawia, jest tylko miłym dodatkiem i kolejnym argumentem dla mojej serdecznej antypatii? - Lucas, miał na myśli Lucasa. Nie rozumiał czemu Elise tak mocno go broni i stara się uciąć wszelkie loganowe złośliwości wobec typa. - Jest wkurzająco… Dobra, już dobra, nie będę więcej o nim mówił skoro masz do niego taaaaaaką słabość. - skwitował bez entuzjazmu i przepił to łykiem wina. Jego kieliszek niebezpiecznie opustoszał. - I nie mów, że ci nie ufam, bo ufam, a to co powiedziałem nie ma najmniejszego związku z zaufaniem. - lub jego brakiem. Trevisano spojrzał na kobietę i przez krótki moment zastanowił się nad tym, jakim cudem przeszli od cieszenia się na kilka dni razem do sporu na temat zazdrości, zaufania i cholera wie czego jeszcze. - Nie wypominaj mi Capshaw, bo gdyby nie ona to pewnie w ogóle byśmy się nie spotkali. Zostałbym chirurgiem urazowym i pojechałbym ratować małe syryjskie dzieci. Bo to przecież takie modne. - mruknął i wymownie się skrzywił. Sięgnął po butelkę z winem i dolał alkoholu i do kieliszka Elise i potem także do swojego. Solidnie, nie dbając o konwenanse czy zasady do jakiej wysokości szkła należało tego wina nalać. - To mam być w ogóle niezazdrosny? O nikogo? Nic, a nic? - pytał, ale chyba znał odpowiedź zanim ta nawet padła z kobiecych ust. Skoro tak bardzo była niezadowolona z jego zazdrości, to… Miał być totalnie niezazdrosnym egzemplarzem. Świetnie! Aż mu się zmarszczka na czole momentalnie zrobiła głębsza. - Jak będę to dusił w sobie to zrobię się jeszcze bardziej zgryźliwy i marudny, niż jestem. To się skumuluje i umrę na zgryzotę i tłumione w sobie emocje. Zobaczysz, będziesz mnie miała na sumieniu i co gorsza, będziesz musiała napisać na nagrobku „mój ukochany Bear, zmarł tak jak żył, w niepogodzie ducha i niesympatii do wszystkich wokół”. - oczywiście przesadzał, a raczej po prostu się wygłupiał, aleeee… Mógł! Mieli wino, mieli urlop (pseudo), więc mógł. - Tylko nie oczekuj, że nagle będę dla typa miły. To się nie wydarzy, bez szans, Debenham. Jedyne co mogę dla ciebie zrobić to SPRÓBOWAĆ go ignorować. - Lucasa, znów pił do Lucasa. A propos „pił”, spojrzał na wino i nie odmówił sobie łyka.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wszystko, co mówił i jak mówił straciło sens w jednym konkretnym momencie, gdy w Debenham się zagotowało. I tak jakby wszystko, co powiedział dalej przestało istnieć. A pewnie mogłaby wyśmiać to, co powiedział o Capshaw i zakpić, że w takim razie powinna jej podziękować, że się pieprzyli, bo przecież wyszło im to na dobre. Mogła stwierdzić, że gadał głupoty sugerując, że ona sugerowała, że miał nie być w ogóle zazdrosny. Ona przez cały czas piła tylko do tego, że uwziął się tych dwóch konkretnych osób, z którymi MUSIAŁA pracować i naprawdę nie miała dużego wyboru, nie mogła ich wyciąć ze swojego, a tym samym też z życia Logana. Ale to nie miało najmniejszego znaczenia… ba! Nawet to jego umieranie na zgryzoty nie miało większego znaczenia. Za to wypiła zawartość swojego kieliszka. Na raz. Niebezpiecznie – Wiesz, co Trevisano? Umieraj na zgryzoty, bądź zazdrosny o kogo chcesz, złość się na kogo chcesz, bądź złośliwy dla kogo chcesz. – podniosła tyłek z ogrodowego fotela, ale jeszcze nie odeszła – wpatrywała się w Logana i… była zła. Tak zwyczajnie po prostu zła. Bo powiedział coś, co ją zabolało i czego odpuścić nie mogła i nie chciała, a na pewno nie teraz. Bo była zła – Jak zacięta płyta powtarzam, że jedyną słabość mam do ciebie, kretynie. – właśnie tak! Jeszcze chwila i niczym obrażona pięciolatka tupnęłaby nogą – A ty wyskakujesz z czymś takim? Nie będę o nim mówił, skoro masz do niego taaaaaaką słabość – powtórzyła jego słowa, szczególnie podkreślając taką słabość. No zirytowała się… właśnie dlatego, że uparcie mówiła jedno, a on swoje. Heh… zabawne, bo to nie była pierwsza ich dyskusja na ten temat. Prychnęła raz jeszcze, przewróciła teatralnie ślipiami i razem ze swoją taaaaaką słabością odwróciła się na pięcie i wróciła do pokoju, który miał robić za ich sypialnią przez kilka następnych dni, żeby zabrać się za rozpakowywanie walizki, którą wcześniej po prostu rzuciła na łóżko. No zdenerwował ją! Bardzo. Bo gdyby chociaż raz wspomniała, że go lubi... ale nie, po prostu z nim pracowała. I uparcie jak zdarta płyta powtarzała, że ma ich gdzieś, bo woli Trevisano i to do niego ma słabość. Nie. On właśnie zarzucał jej słabość do pieprzonego Lucasa. Aż nią... no normalnie aż nią telepało ze złości.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaskoczyła go i to konkretnie. Raz, że swoim zdenerwowaniem W OGÓLE, a dwa - jego powodem. Tak jakby nie wiedziała, że trafił jej się egzemplarz z niewyparzonym językiem. Trevisano aż prychnął, kiedy Elise wchodziła do mieszkania i zostawiła go na tarasie samego. - No bez przesady. - mruknął do samego siebie, dopił na raz to co miał w kieliszku i po tym, jak pusty odstawił na stolik obok, wstał z fotela i zdecydowanym krokiem ruszył śladem Debenham. Urażonej Debenham! Phi! Wszedł do sypialni i oparł się łapą o framugę drzwi. Przez krótki moment tylko obserwował to, co kobieta robiła i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że… - Tylko mi nie mów, że śpię dzisiaj na kanapie. - bo nie zamierzał, ani jego zdaniem - nie zapracował sobie na to. Uśmiechnął się pod nosem i trochę niecierpliwie sapnął. - Okej, w porządku. Przyznaję i biję się w pierś - głupio to powiedziałem. Nie masz do niego słabości. - zasadniczo nazywając to w taki sposób, bardziej chodziło mu o sympatię Elise względem Lucasa i jej nerwy względem przytyków Logana… Do Lucasa, aniżeli jakieś takie romantyczne podteksty. - Lubisz go. Jak kolegę z pracy. Tylko tyle. - i aż tyle w momencie, gdy Trevisano chętnie nabijał się z typa, a jej nie było z tym ani trochę po drodze. - Zakochałaś się? - zapytał po chwili, całkowicie wprost i zuchwale i bezczelnie, i w ogóle… Ruszył się też z miejsca i niespiesznym krokiem zmniejszył między nimi dystans. Między sobą, a zeźloną doktor Zołzą. - We mnie. Czy się zakochałaś? - doprecyzował pytanie i nawet nie próbował walczyć z wpychającym mu się na pysk drańskim grymasem. Dlaczego o to pytał? A raczej - dlaczego pytał o to akurat teraz? Przecież była na niego zła i pewnie bliżej jej było do nienawiści niż miłości względem Trevisano. - Tak czy nie, Elise. Odpowiedź „zależy mi na tobie” to nie odpowiedź na moje pytanie. Czy się we mnie zakochałaś? - po prostu. Zadawał je, jak najprostsze pytanie świata. Uśmiechał się też, już mniej zuchwale niż jeszcze przed chwilą i nie odrywał oczu od Debenham.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Głupio to powiedział? Głupio to, że mu to w ogóle przeszło przez myśl. Bo dla niej to brzmiało w bardzo oczywisty sposób. I tak, brzmiało to jakby sugerował jej jakiekolwiek romantyczne podteksty. Bo tak… z tym jej się kojarzyła jakakolwiek słabość. Miała ją do Trevisano. Miała ją do szczeniaczków. Ale na pewno nie do Lucasa, z którym pracowała – ani grama słabości. Właściwie to nawet nie była pewna, czy może powiedzieć, że go lubi… nie… tolerowała go, byli kolegami z pracy, ale czy była tam jakaś sympatia to już by tak pewnie o tym nie wspomniała. Patrzyła na Logana spode łba, wieszając sukienkę na wieszaku z szafy. Gdy zapytał o zakochanie, aż prychnęła… normalnie aż jej ręce opadły. Bo w pierwszej chwili myślała, że pytał o Lucasa. Ciągle. Że właśnie jak gdyby nigdy nic zapytał o to, czy zakochała się w Lucasie i to byłoby jeszcze większym ciosem poniżej pasa i chyba już by tego nie zdzierżyła. Jej wzrok… mógłby zabijać. Jednak, gdy na niego spojrzała, a on ruszył w jej stronę, dotarło do niej, że nie… że aż tak nie przegiął, że pytał o coś zupełnie innego. Pytał o siebie. Aż ją… zatkało. Odrzuciła sukienkę razem z wieszakiem na łóżko, a sama wbiła uważne spojrzenie w Trevisano, jego bezczelny uśmiech i generalnie całą, aktualnie górującą nad nią sylwetkę. Był tak blisko, że aż musiała zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć – Nie wiem… Chyba… chyba tak. Tak. – przez chwilę się wahała, ale ostatecznie doszła do wniosku, że nie ma sensu dalej z tym walczyć i jeśli zapytał wprost to musiała wprost odpowiedzieć. Samej sobie i przy okazji jemu też. Nie była dobra w nazywaniu uczuć, nie było jej wcale łatwo przyznać, że się zakochała, ale tak… to się chyba właśnie działo – Tak. A na pewno się zakochuję… więc mnie nie denerwuj jakimiś słabościami do nieistotnych idiotów. – którzy nie mieli absolutnie żadnego znaczenia i zazdrość o nich to strata czasu, nerwów i energii.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie wiem? Chyba? Chyba tak? Wyszczerzył kły, bo jej pewność i zdecydowanie były, doprawdy, rozbrajające. I godne podziwu! Przysunął się do Elise jeszcze bardziej, tym samym już niemal całkowicie niwelując między nimi dystans. Łapska splótł niby obronnie na torsie, łeb pochylił i łypiąc na ciemnowłosą udawanym wilkiem, ciągle się uśmiechał. – Wiedziałem. – przyznał bezczelnie, a zanim Debenham jakkolwiek się na niego za tę bezczelność obruszyła, szybko dodał: - Ale dobrze to w końcu usłyszeć. Nie wiem, chyba, chyba tak… – zacytował jej zdecydowanie i błysnął przekornie kłami. Niech się na niego nie złości, bo wcale nie chciał być ani złośliwy, ani dokuczliwy. Po prostu… Kto się czubi, ten się lubi, prawda? Logan przesunął się w bok, a potem bardziej za plecy Debenham. Łapska lekko oparł na jej biodrach, a pysk pochylił do jej twarzy – do jej policzka i ucha. Musnął pierwszy z nich wargami, mruknął cicho, ale z zadowoleniem, bo znowu użyła tych perfum, które tak bardzo lubił, a potem niemal szeptem wymamrotał… - Ja też, Debenham. Ja też się zakochałem. Zakochuję, zakochałem… W tobie. Ale nie nazywaj mnie więcej kretynem, bo odkochać się nie odkocham, ale zakochany i urażony będę jeszcze bardziej nieznośny, niż zwykle. – otóż to! Uśmiechnął się pod nosem i lekko, dla zaczepki złapał zębami za skórę damskiego policzka. – I nikt nigdy wcześniej tego ode mnie nie usłyszał, więc do jasnej cholery czuj się naprawdę wyjątkowo. – domamrotał, wciąż nie odsuwając się od kobiety nawet na centymetr. Wręcz odwrotnie nawet, bo łapska wsunął trochę dalej, oplatając ją ostatecznie wpół i samemu też ciaśniej przytulając tors do kobiecych pleców. – Jesteś jeszcze bardziej seksowna, jak się na mnie wściekasz. Ta buchająca ci z uszu i nosa para, ostre i pełne nienawiści spojrzenie… Właśnie po tym zorientowałem się, że tak jest. Że mnie kochasz. – przyznał z rozbrajającą szczerością i nie przestawał się uśmiechać. Trochę do Elise, a trochę do własnych o niej myśli. – Mogę o tym powiedzieć Lucasowi? – zapytał… I parsknął śmiechem, bo oczywiście, że tylko durnie sobie żartował! Wcale nie zamierzał zamienić z typem choćby słowa, a już szczególnie na taki temat!

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pacnęła go w ramię. Nie, nie złościła się… w końcu wiedziała jak to zabrzmiało, ale dlatego, że ją przedrzeźniał. Na szczęście razem z tym się uśmiechnęła, więc chyba nie było tragedii. Żadnej obrazy majestatu. Zresztą prawda była taka, że nieszczególnie potrafiła się na niego dąsać, gdy był tak blisko, bo… heh… miała do niego za dużą słabość. Gdy jego ciepły oddech musnął skórę na jej policzku, zadrżała, a śmieszny dreszcz przeszedł jej wzdłuż kręgosłupa. I mogła to zrobić… nie nazywać go kretynem, chociaż zachowywał się kretyńsko, gdy zarzucał jej słabość do kolegi z pracy. Ugh, znowu się zirytowała jak tylko o tym pomyślała, ale szybko to od siebie odrzuciła. Głównie przez to, co powiedział. Dwójka emocjonalnych ameb… kącik jej ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo cóż nie tylko ona powinna czuć się wyjątkowo.
- Czyli… chcesz mnie denerwować, tak? Na tym to będzie polegało? – zagryzła lekko wargę, jeszcze mocniej przylegając do jego torsu i bioder – Będziesz mnie denerwował, żebym była taka… później będziesz mówił, że mnie kochasz, żeby mnie udobruchać, bo przecież jestem wyjątkowa, później mnie zaliczysz tak, że zapomnę o reszcie świata i znowu będzie dobrze? Aż do momentu, w którym mnie zdenerwujesz? – taki będzie ich krąg życia? Związkowego życia? Trochę… słabo. Na szczęście sobie żartowała. Uśmiechnęła się pod nosem, odwróciła się w jego ramionach i znowu zarzuciła dłonie na męskie barki – I o czym chcesz powiedzieć Lucasowi? O tym, że się we mnie zakochałeś? Czy ja w tobie? Obawiam się, że nie byłby szczególnie zdziwiony. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, opadła na materac łóżka i wsunęła się na nie dalej, jednocześnie nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od Trevisano – Myślę, że mogli widzieć to wszyscy… poza nami. – bo byli amebami i nic na to nie poradzisz – Doktor Capshaw tego nie skomentowała? Że chodzisz jak zakochany szczeniak? – zapytała złośliwie, ale zupełnie niegroźnie, zwłaszcza że jednocześnie ściągnęła przez głowę swoją koszulkę i cierpliwie czekała aż do niej dołączy.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Elise miała rację – proces od kłótni, przez zgodę, do kłótni, który mu teraz zreferowała, wcale nie był kuszący. No może poza jednym jego elementem… Oczywiste którym. – A zapominasz? O reszcie świata, kiedy cię zaliczam? – to jasne, że musiał się do tego przypiąć, bo nawet nie przyczepić. Uśmiechnął się i nie odrywał wzroku od… Heh, rozbierającej się Debenham. Trochę zdziwiony, zaskoczony uniósł wysoko brwi. – Nie będzie ci zimno? – zapytał przekornie, ale zanim ciemnowłosa dała mu za to durne pytanie po łbie, wyszczerzył kły i wsunął się na łóżko… A właściwie to na nią, na tym łóżku leżącą. Usiadł sobie na jej biodrach, co było odwrotnością tego, jak zazwyczaj ona siadała na nim. – Doktor Capshaw nie mogła niczego skomentować, bo nie chodziłem, jak żaden zakochany szczeniak. Wypraszam sobie. Jestem dojrzałym, super męskim mężczyzną. Tacy jak ja nie chodzą z serduszkami w oczach i rozanielonymi… Minkami. My nasze uczucia reprezentujemy w inny sposób i tylko wobec obiektu tych uczuć. Czaisz? – lepiej, żeby czaiła! Jak skończył gadać, to jasne, że parsknął cichym śmiechem i pochylił się zaraz potem bliżej kobiecej twarzy. Pyskiem zawisł tuż nad nią. Patrzył trochę w oczy Elise… A trochę na jej usta. – Po tobie też niespecjalnie było widać… W zasadzie to parę razy myślałem, że bardziej masz mnie dość, niż jesteś skłonna cokolwiek więcej do mnie poczuć. – czemu się, z drugiej strony, wcale nie mógł dziwić. Wiedział przecież kim i czym był – jak trudnym egzemplarzem do poskromienia, zaakceptowania i w końcu polubienia. Na opcję pokochania nawet szczególnie mocno nie liczył. Teraz, kiedy Trevisano wpatrywał się w Debenham, był tak blisko niej i myślał o tym, co sobie dzisiaj nawzajem powiedzieli, naturalnie i całkowicie niegroźnie spoważniał. Tak naprawdę wcale nie chciał stroić sobie z tego całego zakochania żartów. To było dla niego tak bardzo nowe, tak bardzo świeże… Kompletnie nieznane tereny, po których na razie stąpał niemal tak ostrożnie, jakby szedł przez pole wysiane minami. Bał się eksplozji i nie chciał niczego spieprzyć. – Ale jesteś pewna, że nie powiedziałaś tego tylko dlatego, że zapytałem i nie bardzo wiedziałaś, jak inaczej się z tego wykręcić? – zapytał po chwili, znów zupełnie wprost. Brwi mocniej i całkiem od Logana niezależnie, zeszły mu się bliżej nasady nosa, a zmarszczka między nimi bardziej się wyostrzyła. Nie, nie był zły. Był skupiony. Na Elise, na jej spojrzeniu, na tym co mówiła i przede wszystkim JAK to mówiła. Chciał dostrzec wszystko. – I jesteś pewna, że naprawdę to czujesz, a nie tylko wydaje ci się, że to czujesz? – nie chciał, żeby obudziła się za trzy dni z brutalną dla obojga świadomością, że… Kurde, chyba go oszukała, bo coś, co wydawało jej się zakochaniem tak naprawdę było silną sympatią, przywiązaniem, pożądaniem i troską. Ale nic ponadto. – Wiem, że normalni ludzie w takiej sytuacji o to nie pytają. Ale liczę na to, że zrozumiesz… – bo nie chciał ściemy, znała go na tyle, żeby to wiedzieć. Nie chciał ściemy, gardził ściemą, uważał ściemę za jedno z paskudniejszych zjawisk na tym świecie.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się wymownie, bardzo wymownie i to musiało mu wystarczyć za odpowiedź na swoje pytanie. Bo oczywiście, że zapominała. Jak cholera. Ani jeden kawałek świata jej wtedy nie interesował, nic nie miało znaczenia… tylko tu i teraz. Gdy ją zaliczał, albo może raczej gdy się kochali – w bardzo szerokim tego słowa pojęciu. I jak widać… także trochę tym dosłownym.
- Mhmm… jasne, oczywiście. – super męski mężczyzna, który nie okazuje uczuć… jasne! Dokładnie to, co widziała teraz… dokładnie ten, który patrzył na nią z góry i przed chwilą powiedział, że się w niej zakochał, a jeszcze chwilę wcześniej z którym się pokłóciła o to, że był zazdrosny o ludzi, o których nie powinien być zazdrosny. No cóż… wiadomo! Zauważyła też nagłą zmianę w Loganie, to jak nagle naturalnie spoważniał, ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się uważnie – Mogłam się wykręcić… mogłam powiedzieć „nie” – no nic nie mógłby na to poradzić. Wiedziała, że pewnie złamałoby mu to serduszko, pewnie ucierpiałaby na tym jego męska duma, ale jednocześnie miała nadzieję, że to wcale nie byłby ich koniec. Chciała wierzyć, że miała alternatywę, mogła się wykręcić… tylko tak faktycznie to, co powiedziała miało sens – To nie była jedyna możliwa odpowiedź. – właśnie to to to! – A jedyna szczera odpowiedź. To też nie jest dla mnie łatwe Bear. – przyznała zupełnie szczerze, wzruszając lekko bezradnie ramionami, ale jednocześnie nawet na moment nie odwracając od niego spojrzenia – Też nigdy nie przyznałam się nikomu do swoich uczuć, nigdy nikomu nie powiedziałam, że się zakochałam… dlatego najpierw próbowałam się ratować, wybrać bezpieczniejszą, mniej zobowiązującą opcję z chyba. Ale sama przed sobą musiałam przyznać, że to nie jest żadne chyba – że naprawdę się zakochała, a już na pewno się zakochiwała – Wiesz, że ty też możesz się obudzić z myślą, że to wcale nie to… - bo był amebą jak ona, zupełnie taką samą i miał dokładnie tak samo zero doświadczenia. Skąd właściwie mogli wiedzieć, że to co czują to faktycznie zakochanie? A nie że tylko im się wydaje?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie odrywał od Elise spojrzenia, kiedy z jednej strony rozwiewała, a z drugiej potęgowała jego wątpliwości. No, bo tak… Wierzył i ufał, że to naprawdę była nie tyle jedyna poprawna, a właśnie jedyna szczera odpowiedź jakiej Debenham mogła mu udzielić. Jednocześnie to, że zasugerowała, że i on może któregoś dnia obudzić się z przeklętym poczuciem to jednak nie jest to, wcale jej nie kocham wcale nie podnosiło go na duchu. Nie dlatego, że uważał, że to możliwe, bo całym sobą, całym swoim serduchem i wszystkimi kawałkami swojej czarnej, niepokornej duszy, czuł, że TO jest zakochanie i tyle… Nie dlatego więc. Powód był inny… Znacznie bardziej błahy. – Nie chcę, żebyś się tego bała. Nie chcę, żebyś codziennie zastanawiała się czy Trevisano faktycznie jest w tobie zakochany. Jest. I to jak diabli jest. Nie chcę tego dla ciebie, bo to męczące i prędzej czy później odbije się na nas… W jakiś sposób. – odpowiedział ciszej i na krótki moment oparł lekko skroń o kobiece czoło. Przymknął powieki i dodał: - Chcę, żebyś codziennie budziła się z myślą ten gość mnie kocha i to mnie uszczęśliwia. Chcę cię uszczęśliwiać, Elise. Chcę, żeby to było dla ciebie łatwe. Kochanie mnie, ufanie mi, troszczenie się o mnie i pozwalanie mi troszczyć się o ciebie. Chcę, żeby to było tak naturalne, jak tylko może być. – dla nich obojga. Odsunął pysk tyle tylko, żeby spojrzeć ciemnowłosej w jej brązowe tęczówki. – Chcę, żebyś była tego pewna. Że jesteś kochana i że sama też kochasz. Nie chcę chyba, nie chcę może, a już na pewno nie chcę tak, kiedy czujesz nie. – nie chciał ściemy, tak po prostu. – Chcę być tym gościem, do którego przychodzisz kiedy masz zły, albo fantastyczny dzień. Chcę być tym gościem, do którego dzwonisz tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. Nie sądzę, żebym wcześniej był nim dla kogokolwiek, ale chcę tego. Chcę tego z tobą. – bo tak, była wyjątkowa i wcale nie chodziło o to, że w niej pierwszej i jedynej się zakochał i stracił dla niej głowę, nie. Była wyjątkowa, bo radziła sobie z nim. Nie zniechęciła się przy pierwszej blokadzie, zburzyła mur i pokazała, że jej zależy.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się. Ciepło i łagodnie, bo to co mówił właśnie sprawiało, że robiło jej się cieplej na serduszku. Spokojniej. Bo mówił rzeczy ważne, może najważniejsze. I zgadzała się z każdym jednym jego słowem – zwłaszcza, że sama tego chciała… żeby jej ufał, że nie powiedziała tego, żeby go zbyć, że naprawdę się zakochała, że jest dla niej ważny i jej zależy, żeby nie torpedował wszystkiego dobrego, co mówiła o nim albo wręcz o nich. Żeby była taką samą osobą jaką on chciał być dla niej – Masz to… masz to ze mną – wszystko to, czego chciał – mieli teraz. Nawet jeśli jeszcze żadne z nich nie mogło mieć pewności, że to na zawsze, bo jednak… no nie, nie mogli, mogli chcieć ale nie mogli mieć pewności – mieli to teraz. I to było przyjemne uczucie – Musisz w to tylko uwierzyć. – sięgnęła dłonią do jego policzka, lekko przesunęła po nim opuszkami palców, skierowała jego twarz na swoją, ich spojrzenia mogły się spotkać a ona ładnie się do niego uśmiechnęła – Po prostu musisz w to uwierzyć i wiesz, o czym mówię… – kącik jej ust drgnął lekko w rozbawieniu, ale no musiał wiedzieć do czego piła… - Nie neguj. Gdy mówię, że się zakochałam, gdy się do tego przyznałam to znaczy, że tak jest. Koniec. Kropka. Dobrze? Rozumiesz? Nie możesz mnie torpedować, nie możesz przestać we mnie wierzyć, wątpić w każdą powiedzianą przeze mnie rzecz… – każdą, która dotyczyła ich relacji, związku i uczuć, które między nimi były. Nawet tej głupiej zazdrości! Wiedział, że to było dla niej ważne… mógł się zorientować już tamtego wieczoru, gdy pokłócili się w szpitalu, gdy zamiast spędzić razem wieczór pożarli się, a później każde poszło w swoją stronę. To zdecydowanie nie był najlepszy wieczór w ich życiu i nie chciała do niego wracać – Nie wiem jak to robić, jak to się dzieje… życie z kimś to dla mnie nowość, kochanie kogoś to dla mnie nowość. Wiem, że pewnie popełnię mnóstwo błędów. Ba! Możemy je razem popełnić, ale to nic. Chcę, żebyśmy sobie po prostu w tym ufali. – że nawet jeśli przez chwilę będzie źle to zaraz może być lepiej, że sobie z tym poradzą. Jakoś.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, wiedział i rozumiał czego Elise chciała. Czego oczekiwała od niego, a w czym on tak bardzo był… Nieznośny. Poczuł się teraz, jakby dawała mu po uszach, albo przynajmniej po łapach. Reprymenda. Poczuł, że ją dostał. Czy czuł, że zasłużył? Jak diabli i to dotknęło go najmocniej. Tak, to, że zasłużył, a Elise miała rację wypominając mu to wszystko. Nie lubił, cholernie nie lubił być sobą rozczarowany, a teraz… Teraz tak właśnie się czuł. Przez moment milczał i tylko patrzył na leżącą pod nim kobietę. Jeśli oczekiwała szybkiej reakcji, wartkiej odpowiedzi - nic z tego. Powód był, wbrew pozorom, super prosty - nie zwykł do mówienia otwarcie o swoich failach i popełnionych błędach. Nie chodziło o to, że nie umiał się do nich przyznać, nie. Umiał. Ale najchętniej robił to przed samym sobą, a nie na głos. Dręczył się nimi, tymi błędami i porażkami, sam, ale nigdy o nich nie rozmawiał.
W końcu drgnął i zsunął się z Debenham na miejsce obok niej. Legł na grzbiecie i wbił spojrzenie w sufit nad nimi. - Jesteś pierwsza i chyba jedyna w mówieniu mi tak całkiem wprost o tym, w czym jestem beznadziejny. - odezwał się i wciągnął w płuca nieco większa dawkę tlenu. Zmarszczył lekko czoło i brwi i w końcu też przechylił łeb, kierując wzrok na Elise. Wciąż leżała obok, jak zakładam. - Nie wiedziałem. Nie wiedziałem, że tak to odbierasz. Nie rozumiałem, że to tak poważne… - bo jasne, dawała mu sygnały, że jej to nie pasuje, ale prawdę mówiąc sadził, że to tylko takie babskie kaprysy, a nie faktyczny problem. Był w błędzie. Cholernym błędzie. Przygryzł na ułamek chwili wargę i nie przestawał krzyżować własnego spojrzenia ze spojrzeniem Debenham. Uparcie pozostawał wzrokiem przy jej oczach. - Ale nie żałujesz, prawda? - zapytał ciszej. - Teraz, w tej chwili… Że to sobie powiedzieliśmy… Że ja to powiedziałem… - bo sama przyznała, że nie ma pojęcia jak powinni z tym teraz handlować. Co właściwie powinni zrobić i co to zmieniało między nimi, jeśli cokolwiek. - Byłem rogaczem. Dawno temu, ale byłem. To działo się dosłownie pod moim nosem, a ponieważ ufałem… Niczego nie zauważałem. Nigdy więcej nie chcę poczuć tego upokorzenia. Nigdy więcej nie chcę być wydymany i potraktowany jak kompletny idiota. Obiecujesz, że mi tego nie zrobisz? Obiecujesz, że jeśli ci zaufam, tak kompletnie i bezwarunkowo, nie wykorzystasz tego? Dopóki jesteśmy razem… Nie zrobisz ze mnie idioty? - musiał to od niej usłyszeć i musiał zobaczyć to w jej oczach. Musiał jej zaufać. Wiedział, że bez tego nigdy nie ruszą dalej, a ich związek będzie bez perspektyw, przyszłości i wartości.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie podobało jej się, że uciekł. Nie chciała, żeby się odsuwał, ale domyślała się, że to dlatego, że sam potrzebował trochę więcej przestrzeni i jeśli tak to zamierzała mu ją dać. Obróciła się tylko na bok, żeby móc nieprzerwanie na niego patrzeć i jednocześnie sięgnęła dłonią do jego torsu, luźno położyła ją na jego klatce piersiowej, chcąc czuć pod palcami bicie jego serca i ciepło jego ciała – Nie jesteś beznadziejny – bo robienie czegoś źle wcale nie sprawiało, że był czymś w beznadziejny i nie lubiła, gdy tak mówił. Co zabawne – nie miała najmniejszego problemu mówić tak o sobie. No cóż… każdy był chyba najostrzejszy dla samego siebie. Przynajmniej oni mieli ten problem.
- Żałuję? – czego miała żałować? Że tu teraz byli? I o tym wszystkim rozmawiali? Ani trochę. Pokręciła lekko głową i ładnie się do niego uśmiechnęła. Właściwie nie przestawała się uśmiechać. Nawet, gdy mówił o swoją przeszłości, bo zabawne nie było, ale nie uśmiechała się prześmiewczo… wręcz przeciwnie. Ciepło. No i wiedziała, że to akurat najprostsze pytanie jakie mógł zadać – Nigdy – bo nie, akurat co do tego nie miała cienia wątpliwości – Mówiłam ci już kiedyś… nie zdradzam. Wiem, że poznaliśmy się w takich okolicznościach, że byłam akurat z Ethanem i patrząc na to możesz nie mieć o mnie najlepszego zdania. – bo nie była wzorową dziewczyną, chociażby mówiąc o tym, że prędzej, czy później wylądują z Loganem w łóżku. Ale no właśnie… mówiła, nigdy nie przekroczyła granicy. Pozwalała sobie na za dużo, zbliżała się do niej, ale nigdy jej nie przekroczyła. Nawet jeśli ten związek… no cóż, pozostawiał wiele do życzenia. Mówiła, że mogłaby się zakochać, ale nigdy do tego nie doszło – Ale naprawdę uważam, że szczerość i uczciwość jest najważniejsza. Nie wiem jak nam to wyjdzie… czy będziemy ze sobą na zawsze, czy za rok będziesz miał mnie serdecznie dość. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Ale tego możesz być pewien… nie zdradzę. I wierzę, że ty też tego nie zrobisz.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ