chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Oczywiście, gdyby się nad tym zastanowił to pewnie doszedłby do takich wniosków. Że to wcale nie chodziło tylko o tu i teraz i wcale nie chodziło tylko o jej potrzebę dostania od Logana seksu i zwarcia na obwodach. Problem polegał jednak na tym, że takie wnioski były dla Logana bardzo ryzykowne. Mogły dać mu nadzieję, którą Elise mogła potem bezpardonowo zgasić. Dlatego nie chciał się nad tym zastanawiać. W pamięci ciągle miał ich rozmowę z tamtego dnia u niego w domu… Nie chciała go. Nie chciała go jako gościa, z którym mogłaby coś zbudować. Chciała go jako przyjaciela. Chciała też więcej o tym nie rozmawiać, więc… Nie, nie zastanawiał się. Nic, a nic. Dla niego - chciała go teraz. Później? Prawdopodobnie już nie.
Nie kłamał i nie koloryzował mówiąc, że traci dla niej głowę. Ta kobieta… Szlag, miała w sobie tyle seksapilu… Ta kobieta miała w sobie wszystko, po prostu wszystko czego Trevisano chciał i czego od niej potrzebował. Była niesamowita w każdym jednym centymetrze swojej fizyczności i tego jaka była, jaka naprawdę była… Tak w środku. Znał ją, cholera, znał ją i tęsknił za nią w dni i wieczory takie jak ten - kiedy musiał udawać, że świetnie się bawi w towarzystwie kobiet, z których żadnej nie było nawet blisko do Debenham.
Mruknął pod nosem i wlepił roziskrzone podnieceniem ślepia w błyszczące tęczówki Elise i nie uciekał wzrokiem nawet wtedy, kiedy podbrzusze zawrzało mu orgazmem. W tym samym momencie resztę męskiego ciała przeszyła fala intensywnych dreszczy, zmysły paliły i domagały się… Wszystkiego. Wytchnienia i czegoś wręcz odwrotnego. Domagały się jej. Jej dotyku, jej spojrzenia, jej warg, w które warknął cicho, kiedy ostatni raz składał na nich gorący i głęboki pocałunek. Uśmiechnął się zaraz potem - kiedy Elise wsunęła się w swoją bardzo ładną i bardzo drogą sukienkę, a ręce Logana momentalnie odnalazły drogę do jej zamka. Zapiął go, tak jak prosiła, ale zanim pozwolił jej się od siebie odsunąć, zacisnął dłonie na jej szczupłych ramionach i pochylił nad jednym z nich pysk. Odbił na jej skórze ślad swoich warg i pocałunku, zaraz potem przenosząc się z ramienia kobiety na jej szyję. Kilka leniwych, drażniących pocałunków - kilka, nie więcej - zanim dotarł wargami do damskiego ucha i cicho w nie odpowiedział… - Sądziłem, że to ty mnie dzisiaj zabierasz do domu. - po tym co zrobili? Naprawdę chciała go oddać w ręce innej? - Prześpisz się z nim? Z tym politykiem? - zapytał całkiem wprost, w ogóle nie dbając o jakiekolwiek wyczucie i tak zwane ceregiele. Odsunął pysk od policzka Elise i w ogóle też odsunął się co nieco od niej całej. Musiał poprawić spodnie na swoim tyłku, potem lekko zwichrowaną koszulę, której tylko cześć guzików była rozpięta… Robił to, a jednocześnie przyglądał się swojej… Heh, seksownej przyjaciółce. - Nie. Nie zrobisz tego. Nie pójdziesz z nim do łóżka. Ani dzisiaj, ani nigdy. Wiesz skąd to wiem? Bo nazwałaś mnie Bear. A to znaczy, że jestem dla ciebie ważny. Ważny na tyle, że nie zabierzesz byle typa do siebie do domu, żeby się z nim przespać. Nie jest na tyle wyjątkowy. - żeby mogła to zrobić. I już.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wcale nie chciała się od niego odsuwać. Gdy zapiął jej sukienkę, a później kilkukrotnie musnął jej skórę ciepłem swojego oddechu i zostawił na niej ślad swoich warg – aż przeszedł ją dreszcz. Kolejny i tak samo intensywny. Ale uśmiechnęła się, gdy kontynuował… nie odzywała się. Podniosła wzrok i przyjrzała się ich odbiciu w lustrze. Wyglądali lepiej niż dobrze. Uśmiechnęła się do tego odbicia, poprawiła już zapiętą sukienkę, całą biżuterię i kilka odstających kosmyków włosów. Musiała przyznać, że fryzjer, który ją dzisiaj przygotowywał wykonał kawał dobrej roboty, bo wszystko doskonale się trzymało w nawet tak… ekstremalnych okolicznościach. Gdy on się ogarniał, ona podeszła do lutra, żeby chociaż w minimalnym stopniu poprawić swój makijaż, ale jednocześnie cały czas obserwowała go w tym odbiciu, gdy zastanawiał się, co zrobi ona. A on? Dlaczego nie mówił o sobie i Emily?
- Faktycznie… nie prześpię się z nim dzisiaj. Ale dam mu swój numer. Zobaczymy, co z nim zrobi. – wzruszyła lekko ramionami, schowała pomadkę do torebki i odwróciła się w stronę Logana, opierając się tyłkiem o kamienny blat umywalki i sunąc po nim spojrzeniem – Powiedziałeś, że tak mówią na ciebie przyjaciele… – przypomniała mu, uśmiechając się pod nosem. Czy nazwanie go Bear aż tak ją sprzedawało? – Może Emily też zacznie? – odbiła piłeczkę, bo interesował się politykiem, ale zapomniał o dziewczynie, która została przy stoliku ze swoją matką i Markiem – Jeśli ją dzisiaj zawiedziesz, jej matka wycofa poważne dotacje na twój oddział, więc… chyba powinieneś się postarać. Bear. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale oczywiście, że się z nim drażniła. Czy ta konkurencja była dla niego aż tak ważna? – To miła dziewczyna… pewnie by cię nie zaliczyła w miejscu publicznym, ale całą resztę pewnie już by ci dała. – wzruszyła lekko ramionami – Wrócę do nich pierwsza, co? – zaproponowała, podchodząc bliżej Logana i poprawiła mu kołnierzyk koszuli oraz muchę – Jesteś cholernie seksowny w tym wydaniu.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się pod nosem, choć tak naprawdę skręcało go w środku na samą myśl o tym, że nieszczęsny Mark miał jakiekolwiek szanse na jej zainteresowanie. Bo jeśli sama chciała dać mu swój numer, to znaczyło, że w jakimś stopniu była zainteresowana. Chciała zobaczyć co z tego wyniknie. - Może. Jest miła. - przyznał swobodnie, wyrównując sobie jeszcze marynarkę od smokingu na grzbiecie. Podniósł łeb i wzrok na przyglądającą mu się Elise. - Wygląda jakbyś naprawdę bardzo tego chciała. - odpowiedział ciszej, na myśli mając jej… Hmm, słowne wpychanie go w ramiona Emily. Nie liczył na dodatkowy komentarz z jej strony. A raczej… Wiedział, że go nie dostanie. Szczególnie kiedy podeszła i przyznała na głos, że… - Oboje dobrze wiemy, że nie tylko w tym. - wydaniu był seksowny! Cholernie! Sapnął rozbawiony, szczerząc zaraz cwanie kły i odprowadzając wzrokiem doktor „chcę cię pieprzyć, ale nie chcę cię kochać” do łazienkowych drzwi. Kilka w sam raz niedługich chwil później i on wrócił do gości imprezy. Miał od razu podejść do stolika, przy którym już widział Elise… Obejmowaną w pasie przez Marka, ale… Coś go powstrzymało. Dwóch solidnie już naprutych pseudo dżentelmenów zaczęło głośno wymieniać się mało wybrednymi epitetami. Nie minęła chwila, jak jeden z nich rzucił się z łapami na tego drugiego, przy okazji potrącając stolik ze wszystkim co na nim stało oraz dwie rozmawiające obok kobiety. Jedna z nich upadła i boleśnie uderzyła się w głowę. Logan niewiele myśląc, doskoczył do tego atakującego - chciał pomóc w rozdzieleniu tych psujów eleganckiej imprezy, ale… Tak jak szybko podjął decyzję o wtrąceniu się w tę bójkę, tak samo szybko jej pożałował. Gość atakujący wcale nie zamierzał przestać okładać tego drugiego, a kiedy poczuł chwyt od tylu, wstał i przywalił Trevisano prosto w jego zaskoczony pysk. Na szczęście szkód nie było, nos cały, warga cała, skroń cała, policzek cały… Ale duma ucierpiała! - Chyba żartujesz… - mruknął pod nosem, jak już otrząsnął się z tego ciosu - niespodzianki i zamiast jeszcze raz spróbować gościa powstrzymać… Po prostu złapał go za ramię, odwrócił do siebie przodem i z całej pary pieprznął mu lewym prostym prosto w szczękę. Aż usłyszał jak coś w niej pęka. Typ aż jęknął, po czym zatoczył się jak pijany pingwin i… Bezwolnie runął na ziemię. Trevisano tymczasem odszukał w tłumie wzrokiem Elise i bezradnie rozłożył ręce. - Teraz to już na pewno nie wygram. - w ich nieoficjalnym konkursie. Bo w końcu kto da pieniądze na lekarza brutala?

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo nie chciała. Ale jednocześnie uważała, że to by było najlepsze. Oboje straciliby fenomenalny seks i prawdopodobnie siebie nawzajem, ale prawdopodobnie wyszłoby im to na dobre. Chyba. Tak się mogło wydawać.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo oczywiście, że nie tylko w tym był seksowny, ale dzisiaj? W tym garniturze? Koszuli? Elegancki jak nigdy? Robił szczególne wrażenie i właśnie to miała na myśli. Ale nie skomentowała tego. Wyślizgnęła się z łazienki, ruszyła w kierunku opuszczonego wcześniej stolika i znów wspięła się na wyżyny swoich umiejętności aktorskich, bo nikt, absolutnie nikt nie podejrzewał, co mogło się wydarzyć parę chwil temu. Że wcale nie była tylko przypudrować nosek. Wróciła do swojej roli, miło szczebiotała zarówno z Markiem jak i kobietami, które zostawił Trevisano. Wszystko było dobrze… do czasu. Oboże. To Emily pierwsza zauważyła, co się dzieje i zwróciła ich uwagę na sprzeczkę parę stolików dalej. Odwróciła się i nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Chciała go powstrzymać, odciągnąć od tego całego zamieszania, ale… wmurowało ją. Po prostu ją wmurowało. Potrząsnęła lekko głową w momencie, żeby wrócić na ziemię w momencie, w którym Logan odezwał się bezpośrednio do niej, gdy ich spojrzenia się spotkały. Ściągnęła mocniej brwi, bo naprawdę… wygrana była w tym momencie ostatnim o czym pomyślała. Głupek – Przepraszam was. – mruknęła do zszokowanych kobiet i Marka. Wyminęła kilku gapiów, którzy stanęli między nią, a Trevisano. Dotarła do niego, złapała go za rękaw marynarki i poprowadziła go w kierunku zaplecza – czy tego chciał, czy nie. Na szczęście lekarzy na sali nie brakowało, więc ktoś się zajął pozostałymi uczestnikami bójki – Czy ty oszalałeś? Dać komuś w zęby na oczach tych wszystkich ludzi? Pieprzyć pieniądze, ale to mógł być ktoś ważny, możesz mieć przez to problemy… – ktoś złoży zawiadomienie, ktoś na niego doniesie… był lekarzem, bardzo dobrym lekarzem, ale nadal TYLKO lekarzem. W porównaniu z innymi ważnymi ludźmi byli na dnie drabiny społecznej – Nie mówić o tym, że chirurg potrzebuje sprawnych dłoni. – dlatego właśnie posadziła go na pierwszym lepszym mijanym krześle – Poczekaj tutaj – a sama zaczepiła jakąś kelnerkę, z którą na moment zniknęła a po chwili wróciła z lodem owiniętym bawełnianym ręcznikiem, który przyłożyła do jego dłoni – Coś jeszcze boli?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ciągnięty za łapsko w kierunku „byle dalej od tych wszystkich ludzi”, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że… - Zamierasz mnie opieprzyć, co? Nie ciągniesz mnie tam, żeby znowu mnie zaliczyć? - bo miała taką minę, ale to taką minę, jak do niego podchodziła, że nie mogło być mowy o żadnym… Nie wiem, użalaniu się nad nim albo gratulowaniu wrodzonego instynktu bohatera. Tia… Zatrzymali się, Elise zaczęła swoją tyradę, Trevisano ciężko odetchnął. - Ale… - oczywiście, że chciał coś wtrącić, może nawet spróbować się wybronić, ALE ona mu na to nie pozwoliła. Zresztą, widząc jej czarcie spojrzenie aż poczuł zimny dreszcz na karku i chyba ostatecznie uznał, że będzie tłumaczył się za chwilę. Albo wcale. Tak, może najlepiej jednak wcale. Co prawda nie mógł powstrzymać prychnięcia rozbawienia, kiedy Debenham DOSŁOWNIE posadziła go na tym nieszczęsnym krześle, ale zgromiony wzrokiem, natychmiast przestał się chichrać.
Spojrzał zaskoczony na paczkę z lodem. - Po co to? Przecież nic mi… Auć! Hej… Delikatnie, cooo? - adrenalina puściła w momencie, kiedy zimno dotknęło jego łapy. Bolało, oczywiście, że tak. W końcu rąbnął typa nie na żarty. Mruknął pod nosem w stylu naburmuszonego przedszkolaka, że nic więcej go nie boli i łypnął trochę wilkiem na swoją… Opiekunkę! - No nie złość się tak, przecież chciałem dobrze. Chciałem pomóc, okej? Nie moja wina, że ten osioł mnie walnął. No to jak mu miałem nie oddać? Wszyscy patrzyli. Ty patrzyłaś. - wytknął to tak, jakby referował jej właśnie coś super oczywistego. Bo to było oczywiste! Musiał obronić swoją dumę. - Może mogłem palnąć go trochę lżej… Ale chyba go nie zabiłem, co? - teraz się nad tym zastanowił i odruchowo spojrzał w kierunku, z którego tu przyszli. Nie rwał, żeby tam biec i to sprawdzić, bo dodatkowa chwila ignoranckiej nieświadomości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Ehe, jasne. Przeniósł wzrok z powrotem na doktor Zołzę. Tak, tak teraz wyglądała - jak zołza. Coś mu przyszło do głowy… - Martwisz się o mnie. - wypalił nagle, a grymas cwaniaka już wpychał mu się na pysk. - Znowu zostawiłaś dla mnie swojego nowego chłopaka. - bo jej potrzebował, a ona nie potrafiła go olać.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oh, nie… zdecydowanie w tym momencie nie chciała go zaliczyć. Chociaż? Może trochę? Mówiła, że był seksowny w tym garniturowym wydaniu, a teraz? Trochę jak agent 007, prawda? Chociaż nie. Oni zawsze byli raczej gładcy… przystojni, ale nie wyróżniający się z tłumu. Logan nie wyglądał jak agent jej królewskiej (ekhm, nołp…) jego królewskiej mości. Ale nadal był seksowny. Cholernie seksowny. Nawet gdy się na niego wkurzała i denerwowała. A w tym momencie tak… była na niego zła. Bo mógł sobie zaszkodzić swoim bohaterskim czynem na wiele różnych sposobów. A znała całe mnóstwo małych ludzi, którzy na niego liczyli, więc tak… nie powinien głupio ryzykować.
Zgromiła go jeszcze raz, gdy marudził, że nic mu nie jest. Oczywiście, że było! I oczywiście, że była delikatna, akurat tego jej nie można było odmówić – a już na pewno nie w takich okolicznościach – Wiem, że chciałeś dobrze. – no znała go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że nie chodzi i nie bije się z ludźmi bez powodu, prawda – Ale masz oddział pełen dzieciaków, które na ciebie liczą… nie możesz ryzykować, że zrobisz sobie krzywdę albo jakiś pacan przez urażoną dumę doniesie na ciebie na policję. – wyjaśniła dlaczego się denerwowała. Bo oczywiście, że sama się o niego bała, ale chodziło też o coś więcej. O odpowiedzialność. A ona ją akurat stawiała dużo wyżej niż urażoną dumę. Zwłaszcza, że znał ją wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że no… tak jej nie zaimponuje – Oczywiście, że się o ciebie martwię, kretynie. – prychnęła – Nie wiem skąd to zaskoczenie. Jak go zabiłeś, wylądujesz za kratkami… a jak dobrze wiesz nie utrzymuję kontaktu z przestępcami mordercami. – dodała, przewracając oczami, bo przecież wiedział… no cholera wiedział. Powiedziała mu. Więc żart o przypadkowym zabijaniu kogoś w głupiej szarpaninie był stosunkowo nie na miejscu – Przytrzymaj mocniej. – poinstruowała jak powinien trzymać lód, żeby się na coś przydał – Powinnam iść sprawdzić co się dzieje?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
W chwili, w której Elise wspomniała o jego dzieciakach – liczących i polegających na nim dzieciakach – mina co nieco mu zrzedła. To był ten bodziec i ten argument, który zawsze działał na niego najlepiej. I szlag, teraz nawet sam przed sobą musiał to przyznać… Debenham miała rację, a on zachował się jak bezmyślny dupek. Nie dlatego, że gościa uderzył, bo typ naprawdę na to zasługiwał, ale dlatego, że zrobił to na oczach wszystkich – zarówno tych, którzy byli mu życzliwi, jak i tych których nie był ulubieńcem. Lub też tych, którzy, co gorsza, w ogóle go nie znali. Nie bał się o siebie, ale bał się o swoje dzieciaki. Nic odpowiadał przez dobrą chwilę, kiedy Elise kazała mu mocniej przytrzymać torebkę z lodem to grzecznie, pokornie to zrobił. Kiedy natomiast zapytała czy powinna wrócić w centrum bałaganu i sprawdzić czy Trevisano na pewno nikogo nie zabił – momentalnie się ożywił. Spojrzał na nią i pokręcił wartko głową. – Nie, nie. Nie idź tam. Proszę. Wszyscy tam wiedzą, że jesteś moja. To znaczy… – musiał się szybko poprawić. Szybko! – Że jesteś ze mną. Jeśli faktycznie spieprzyłem, tak jak mówisz to będą chcieli cię zmusić do wydania mnie. Nie chcę, żebyś miała dylemat moralny czy mnie chronić i łamać prawo, czy mnie wydać i nie łamać prawa. – przesadzał. Oczywiście, że przesadzał, zresztą sam dobrze o tym wiedział. Uśmiechnął się pod nosem i wychylił pysk do damskiego ramienia, nagiego ramienia. Niech to diabli, ta sukienka naprawdę robiła na nim piekielne wrażenie. W każdym razie, lekko ją w to nagie ramię pocałował, a potem oparł na nim podbródek i patrzył na jej śliczną buzię trochę jak skarcony szczeniak. – Uciekniesz ze mną łodzią na Fidżi? Mają plaże i kokosy… – i tequilę i dużo słońca. – Ale to jutro, dzisiaj mogłabyś na przykład zabrać mnie do siebie i dać mi się przekimać na twojej całkiem wygodnej kanapie. – dodał jak gdyby nigdy nic, najswobodniej na świecie i… No to nic, że trochę wpraszał jej się na chatę, co nie? Przyjaciele tak robią, heloł. Podniósł pysk i spojrzał na swoje łapsko – je też podniósł wyżej tuż po tym, jak zdjął z niego torebkę z lodem. Nie spuchło jakoś mocno, ale jeszcze bolało, kiedy próbował zacisnąć je w pięść. I nagle mu się przypomniało… Aż ściągnął gniewnie brwi, tak do głębokiej zmarszczki i łypnął trochę wilkiem na siedzącą przy nim Debenham. – Bo chyba nie zamierzasz jednak wracać z Markiem? Halo, twój najlepszy kumpel cię potrzebuje, tak? Pieprzyć Marka i tak nic wam z tego nie wyjdzie. – skwitował całkiem w swoim stylu, a potem, Elise chciała czy nie chciała, objął ją poturbowanym łapskiem i po prostu do siebie przyciągnął. – Idę o zakład, że mu nie staje. – hyhyhy.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spojrzała na niego… wymownie. Jest jego? Jest z nim? Wydania go? Łamania prawa? No patrzyła na niego i niedowierzała. Czy jak dostał w zęby ucierpiała też głowa? Bo gadał głupoty, totalnie głupoty. Zwłaszcza, że jednak stało się to na Sali pełnej ludzi, którzy go znali, więc absolutnie nie miał jak się ukryć i to, że zaciągnęła go na zaplecze to nie dlatego, żeby go nie znaleźli, a dlatego, że potrzebował tego cholernego lodu, żeby nie stracić ręki na kilka najbliższych dni a może i nawet tygodni – Czekam na serce dla mojej pacjentki, więc raczej nie popłynę z tobą na Fidżi, przenieśmy to na jakiś urlop, co? – zaproponowała, uśmiechając się pod nosem, bo w tym swoim dziwnym stanie był nawet uroczy, nie mogła mu tego odmówić. Nawet jeśli wpraszał jej się do domu – Trevisano! – upomniała go, pacnęła go w klatkę i znowu ściągnęła mocniej brwi – Musisz przestać to robić! Obrażać każdego faceta z którym rozmawiam. Nie, że się z nim spotykam, randkuję, pieprzę albo planuje małżeństwo… po prostu rozmawiam! – prychnęła, ale naprawdę tak robił. Od barmana zaczynając a na Marku kończąc – Jak na razie jedynym facetem, z którym się pieprzę jesteś ty, więc krytykując mój gust do mężczyzn uderzasz sam w siebie… więc skończ. Nie rób tego więcej. – dodała dość stanowczo, bo naprawdę to robił. Za każdym jednym razem! A jej cierpliwość do tego ewidentnie się kończyła. Zwłaszcza, że w tym przypadku Mark był naprawdę dobrą partią… może nawet powinna z nim wrócić. Gdyby nie to, że cholera chciała wrócić z Loganem. Po prostu – I nie wrócę z Markiem. Wrócę z tobą. Chciałam ci nawet zaproponować wspólny prysznic i łóżko, ale… ta kanapa chyba nie będzie taka zła. Najlepszy kumplu. – prychnęła, kręcąc łbem z niedowierzaniem – Poczekaj tutaj… wrócę na salę, zobaczę co się dzieje, przeproszę twoją randkę w twoim imieniu i zabiorę nasze rzeczy. O ile nie czekamy na policję. – dodała, przewracając przy tym teatralnie ślipiami, ale gdy wyszła na salę okazało się, że tak źle nie było. Przynajmniej teraz. Na imprezie pożar został ugaszony, a Elise odnalazła szybko stolik Marka, Diane i Emily. Przeprosiła wszystkich, wyjaśniła że odwiezie przyjaciela do domu i tak… prawdopodobnie właśnie oboje tracili szanse na udane randki, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz, prawda? A oni przynajmniej mogli wrócić w spokoju do domu - Chodźmy
A ty decyduj czy się przenosimy, czy tylko skaczemy, o!

Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trevisano – co?! A nawet co znowu? Tak chciałoby się powiedzieć, ale się nie powiedziało, bo doktor Zołza skutecznie go wyjaśniła. Musisz przestać to robić! Aż prychnął, jak to usłyszał. – Akurat muszę. – skwitował pod nosem, bardziej do samego siebie, niż do siedzącej obok kobiety, szczególnie, że ciągnęła te tyradę dalej. Logan przyglądał jej się spod ściągniętych brwi i wymownie zmarszczonego czoła i nawet jeśli gdzieś tam w swojej podświadomości – mocno ukrytej podświadomości – wiedział, że Elise ma rację i słusznie wytyka mu tę dupkowatość wobec jej potencjalnych lub byłych gachów, to… Jego zazdrość krzyczała głośniej. O tak, to ona, ta zazdrość właśnie, kazała mu gadać te wszystkie głupoty. Byle tylko zdyskredytować w oczach Debenham wszystkich facetów, którzy nie byli nim. Nim – Loganem Trevisano, jedynym takim w swoim rodzaju.
Odprowadził ją wzrokiem, kiedy poszła rozeznać sytuację, a kiedy wróciła… Był trochę naburmuszony. Nie dlatego, że zrobiła mu wykład, a dlatego, że cholera miała rację. A on chyba trochę nie lubił, kiedy miała rację, mówiąc mu przy tym jaki to z niego idiota i osioł. Wstał z krzesła i bez słowa podążył za Debenham do wyjścia z tego bankietowego przybytku. Rząd taksówek czekał na nich przed wejściem, więc wybrali pierwszą z brzegu i pojechali Opal Moonlane.
Trevisano podążył niespiesznie za idącą do kuchni Elise. Stukot jej obcasów przyjemnie grał mu w uszach. Przy okazji też na moment dłużej zawiesił wzrok przy jej idealnie krągłych pośladkach i biodrach. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie dzisiejszą akcję w łazience, ale gdy tylko pani doktor zatrzymała się przy kuchennej wyspie, odwróciła się i spojrzała na swojego gościa, ten szybko wrócił do miny naburmuszonego przedszkolaka. Przez moment, dwa tylko walczył z nią na spojrzenia. Nie uciekał własnym i, jak zakładam, ona też tego nie robiła. Patrzyli na siebie, jedno patrzyło na drugie i to drugie patrzyło na to pierwsze, w zupełnej ciszy, aż w końcu… Bear najpierw mruknął, a potem się odezwał: - Jestem zazdrosny. Jestem zazdrosny i szlag mnie trafia, jak widzę, że oni wszyscy… Po prostu nie są ciebie warci. – w pierwszej chwili i pierwszym odruchu chciał powiedzieć, że „oni wszyscy spełniają jej wymagania”, ale szczęśliwie ugryzł się w język. – Tak, jestem zazdrosny i to jak cholera. Dlaczego? Bo wiem, że każdy potencjalny Ethan czy Mark w twoim życiu to dużo mniejsza w nim przestrzeń dla Trevisano. Mniej czasu, mniej uwagi, mniej zainteresowania… – mniej jego w jej życiu i przez to mniej jej w jego życiu, tak po prostu. Bał się tego, nie chciał tego. – Przestaniesz mnie potrzebować. – dodał jeszcze i wsunąwszy ręce do kieszeni swoich smokingowych spodni, wzruszył lekko i bezradnie ramionami. Uśmiechnął się też, trochę przepraszająco, bo chyba jednak było za co. – Wiem, że jestem dupkiem. Na dodatek dupkiem sabotażystą. Najgorsze combo. – bo to właśnie robił z jej potencjalnymi relacjami z innymi mężczyznami – sabotował je. - Przepraszam. Postaram się... Odpuścić... Trochę. - dodał na koniec i ledwie się powstrzymał przed wymowną przewrotką oczami. - Zgoda? - otworzył łapy, bo jeśli zgoda to powinna go w tej zgodzie przytulić.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chwila ciszy w taksówce wcale jej nie pomogła ułożyć myśli. Właściwie zrobiła jej większą burzę niż powinna. Może właśnie dlatego była taka milcząca. Nie powiedziała wiele, gdy wysiadali z auta, jechali windą i w końcu weszli do mieszkania. Razem. Jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Nawet nie musiała się fatygować, żeby przypominać mu, żeby czuł się jak u siebie.
Oparła się o kuchenny blat i wbiła spojrzenie w mężczyznę, który stał w salonie. Znowu nic nie mówiła. Z jednej strony chciała powiedzieć tak wiele… z drugiej nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Może dlatego wyglądało to jak bitwa na spojrzenia, ale nie… tym razem nie było w niej ani grama woli walki. Łamała się. Wpatrywała się w Trevisano i wiedziała, że dłużej już nie da rady. Zwłaszcza, gdy się odezwał… a ona poczuła wymowny ścisk w żołądku.
Nie od razu się odezwała. Czy znowu miała się z nim zgodzić, a później to odchorować i wcale nie być szczęśliwą z powodu braku szczerości. Przede wszystkim z samą sobą. Dlatego przez chwilę jeszcze milczała, ostatecznie jednak kręcąc lekko głową. Nie. Nie chciała, żeby się starał i przestał się na nich wściekać za sam fakt rozmowy z nią. Znaczy nie… chciała, żeby przestał być dupkiem, ale nie chciała żeby przestało mu zależeć.
- Nie przestanę cię potrzebować Trevisano. Wiesz dlaczego? Bo nie chcę… - wreszcie się odezwała, przerywając ciszę między nimi i nawet na chwilę nie odrywając od niego spojrzenia - Pieprzyliśmy się w hotelowej łazience, bo nie mogłam przetrawić tego, że prawdopodobnie trafiłeś na kogoś kto byłby dla ciebie idealny. Śliczny, mądry, miły i zainteresowany… kogoś kto będzie dla ciebie dobry. Prawdopodobnie lepszy niż ja. Ale wiedziałam, że to oznaczałoby koniec tego, co mamy. - wzruszyła lekko bezradnie ramieniem, bo właśnie przyznawała się do tego, że wcale nie był jej tak obojętny jak mu się wydawało, że jest. To nie był tylko seks, a już na pewno nie pozbawiony emocji seks - Próbuje, a raczej próbowałam być rozsądna. Myślałam, że gdy ja kogoś sobie znajdę albo ty sobie znajdziesz… będzie łatwiej. - znowu podkręciła lekko głową, bo nie… wcale nie będzie łatwiej - Wiem, że nie są mnie warci… tak samo jak żadna Emily nie jest warta ciebie. Bo nie. Ty i ja… my jesteśmy siebie warci. Nawet jeśli to prawdopodobnie zły pomysł. - ciagle wydawało jej się, że tak. Nie była w stu procentach pewna, czy chce to co mieli szufladkować w kategoriach związku. Wiedziała jednak, że nie chce by miał coś takiego z kimś innym.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan chyba nie do końca jeszcze rozumiał, co tak naprawdę Elise mu teraz mówiła. Co tak naprawdę miała na myśli, co tak naprawdę chciała i próbowała mu przekazać. Potrzebował chwili, może nawet kilku, żeby jakkolwiek poukładać sobie to wszystko w głowie. Przede wszystkim musiał na trzeźwo skonfrontować to, co jemu się wydawało z tym, co Elise dawała mu do zrozumienia. Teraz. Z tym co mówiła teraz. A potem… Potem potrzebował zdecydować czy chce jej w tym zaufać, czy wprost przeciwnie. Dlatego patrzył - nie odzywał się i patrzył. Cały ten czas, kiedy Debenham mówiła, Logan tylko patrzył. Bacznie i czujnie, prosto w jej ciemnobrązowe tęczówki, chłonąc i przyjmując każde jedno jej słowo, każdą przerwę na oddech, każdy ślad grymasu na jej twarzy - wszystko. Bo to wszystko razem wzięte, to i wypowiedziane przez nią słowa, to wszystko miało mu pomóc podjąć prawdopodobnie jedną z najważniejszych decyzji w jego życiu. Ufać czy nie ufać? Wierzyć czy nie wierzyć? A co jeśli, to tylko przejściowe? Co jeśli czuła się tak tylko dzisiaj, pod wpływem zazdrości, do której sama się przyznała, a jutro - kiedy zazdrość minie i przyjdzie normalność - będzie znów sceptyczna? To i inne wątpliwości pojawiły się w męskiej głowie, ale szybko i sprawnie zepchnął je wszystkie na dużo dalszy plan. Musiał jednak o coś zapytać… - Wtedy u mnie, kiedy jasno powiedziałaś, że nie widzisz we mnie kogoś z kim chcesz stworzyć coś poważniejszego… - a raczej po prostu potwierdziła podejrzenia Trevisano. - Naprawdę tak czułaś i to się zmieniło, czy po prostu skłamałaś? - zapytał spokojnie i ruszył niespiesznym, wręcz opieszałym krokiem w kierunku Debenham. - Nie lubię, kiedy ktoś mnie okłamuje, El. Szczególnie wtedy, kiedy robi to dla mojego pseudo dobra. - słowo pseudo nie znalazło się tam przypadkowo. To, że ona uważała, że kłamstwo będzie finalnie dla nich lepsze, to wcale nie znaczyło, że on też tak myślał. Kolejny krok i już tylko niewielki dystans pozostał między nimi. - Nie okłamuj mnie nigdy więcej. Proszę. Ani jako przyjaciela, ani jako kogokolwiek, kim ustalimy, że dla ciebie będę. - prosił najszczerzej, jak potrafił, a sposób w jaki na nią patrzył potwierdzał to, jak bardzo mu na tej wzajemnej szczerości zależało. Zatrzymał się tuż przy Elise i pochylił lekko łeb, żeby wygodniej mu było wciąż przyglądać się jej ładnej buzi. Jej oczom, jej policzkom, jej kuszącym go wargom… - Wolę usłyszeć najtrudniejszą do zaakceptowania prawdę, niż łatwe do przełknięcia kłamstwo. I coś czuję, że ty masz całkiem podobnie. - dlatego wierzył, że więcej go nie okłamie. Nie tak i nie w żaden inny sposób. A już szczególnie w kwestii uczuć. - Zapytam więc jeszcze raz… - zaczął po krótkiej chwili i instynktownie ściszył lekko głos. Łapska wyciągnął z kieszeni eleganckich spodni i odnalazł nimi obie dłonie Debenham. Lekko zamknął je w palcach. - Kim dla ciebie jestem? I kim chciałabyś, żebym dla ciebie był? - przyjacielem i… Przyjacielem i to wszystko, czy…? Przyjacielem i coś więcej. A jeśli więcej, to jak bardzo więcej. Mówiąc wprost - chciał wiedzieć na czym stoi.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnęła mocniej brwi, ale nie skomentowała od razu… bo faktycznie nie powiedziała tego wprost, a jedynie przytaknęła na wszystko, co imputował jej mężczyzna. Ale faktycznie… kłamała. Chociaż może bardziej odpowiednim stwierdzeniem było, że zagłuszała swoje chcenie na rzecz tego, co zrobić jej zdaniem powinna. I była pewna, absolutnie pewna, że robi dobrze… Chciała, żeby to zrozumiał, ale póki co nie miała w sobie tej siły, żeby to powiedzieć. Po prostu się w niego wpatrywała… a gdy zrobił pierwszy krok w jej stronę śmiesznie drgnęła, lekko się wyprostowała, ale nie ruszyła się. Zacisnęła za to mocniej dłonie na blacie i zagryzła lekko wargę, teraz dając mu dojść do słowa. A jednocześnie sobie dając czas na zebranie myśli, a ewidentnie tego potrzebowała. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, która była tak blisko… lawirowała między jego oczami, a ustami i z powrotem. Oderwała to spojrzenie tylko na moment, żeby spojrzeć na ich splecione dłonie i kącik ust drgnął jej lekko do uśmiechu. Wróciła jednak zaraz spojrzeniem do męskiej twarzy.
- Nie wiem… – przyznała szczerze, bo przecież miała być szczera – Boję się nas zaszufladkować. Boję się, że wtedy coś się zepsuje. Dlatego tak naprawdę… nie kłamałam. Ja po prostu panicznie bałam się powiedzieć coś innego. Starałam się być rozsądna. Ale… nie chcę już dłużej. – wzruszyła lekko nagim ramieniem, trochę bezradnie, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz, prawda? – Nie wiem kim dla mnie jesteś… ale wiem, że jesteś ważny. I chcę, żebyś taki pozostał. I chcę, żebym ja była dla ciebie tak samo ważna. I ja wiem, że to skomplikowane, a ja kręcę jak nie wiadomo co… ale przecież wiesz, musisz wiedzieć, że mi zależy. – że jest zazdrosna, że jest w tym wszystkim mocno nieporadna, ale jej na nim zależało. Te wszystkie dobre rzeczy, które każdego dnia między się nimi działy… - Nie chcę cię okłamywać. Nie będę. – po prostu była w tym wszystkim mocno zagubiona między tym, czego chciała a co powinna. Oparła czoło o jego tors i wyplątała palce z jego dłoni tylko po to, żeby się po prostu przytulić i zacisnąć je na jego eleganckiej koszuli.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ