chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zmarszczył mocniej czoło i brwi, bo nie lubił kiedy ktoś, nawet Debenham (!), mówił mu, że on - wielki pan doktora Trevisano - czegoś nie rozumiał lub coś źle rozumiał. To w ogóle nie mieściło się w jego definicji samego siebie. W ogóle! - Zdefiniuj „nic głupiego”. - wytknął przekornie, pozornie dolewając oliwy do ognia, ale… Spokojnie, tylko żartował. Uśmiechnął się i pokręcił krótko łbem. - Jest okej, Debenham. Mam nie otwierać puszki Seksdory, zrozumiano. - nie zaczepiać jej w nocy, nie przysuwać się zbyt blisko… Właściwie to może powinien poszukać drugiej kołdry? Uśmiechnął się pod nosem do swoich głupich myśli - ale krótko i przelotnie, bo je - te głupie - przepchnęła myśl o tajemnicy. O czymś z jego życia, o czym nie wiedział nikt poza nim samym lub tylko niewielu. Właściwie to… Sporo było takich momentów, takich tajemnic, pytanie tylko która wydawała się teraz najwłaściwsza… Mimowolnie i naturalnie spoważniał, myśląc o tym i milcząc przez dłuższą chwilę, kiedy to robił. Wino nie pomagało. - Miałem siostrę. - w końcu… Zdecydował. Postawił na coś, co było tak osobiste, jak tylko mogło być. Dlaczego? Dlatego, że jej ufał, a sposób w jaki teraz na nią spojrzał miał to potwierdzać. - Miałem, bo już nie mam. Miała osiem lat, jak zginęła. Ja trzynaście. - miał zatem dużo czasu, żeby to przepracować. Przynajmniej do takiego stopnia, żeby teraz, siedząc z Elise pośrodku niczego, mówić o tym ze spokojem. - To taka trochę nasza… Rodzinna tajemnica. To, co naprawdę się stało. - wyjaśnił, bo może dla Elise siostra, która przez dziesięć lat była, a potem jej nie było, nie spełniała warunków czegoś, o czym nie wie nikt. W pewnym sensie tak było… Ale w innym jednak nie. - Oficjalna wersja jest taka, że bawiła się przy basenie, kiedy nikogo nie było obok, wpadła, utonęła. - w tej wersji nikt nie był winny, a śmierć dziecka była jedynie wypadkiem. Logan odchrząknął cicho, tak jakby potrzebował oczyścić i gardło i myśli z niepotrzebnego „szumu”. Na moment tylko przeniósł wzrok na horyzont. - Prawdą jest, że utonęła, ale nie w basenie. Ojciec zabrał ją na łódkę, wypłynęli dość daleko, a Ems… - jego siostra, Emily. - Miała ze sobą ten pieprzony naszyjnik, urodzinowy prezent od rodziców. Rozpiął się i zsunął z jej szyi prosto do oceanu. Ojciec nawet nie wiedział, kiedy za nim wskoczyła. Zorientował się dopiero po paru chwilach i… Jak wskoczył za nią, było już za późno. - dziewczynka utonęła, a padre Trevisano już zawsze miał się o to obwiniać. - To szeryf z naszego okręgu zasugerował, żeby przepisać tę historię na nowo i zamiast potężnego zaniedbania rodzicielskiego wstawić głupi wypadek przy basenie. On i ojciec znali się od dzieciaka. Ojciec dostał zawiasy, zamiast iść siedzieć, a prawdziwa historia śmierci mojej siostry, została zamknięta w szufladzie rodzinnych sekretów. - ot… Duża tajemnica, może nie tego oczekiwała, ale to właśnie dostała. Logan spojrzał na Elise i lekko, trochę przepraszająco uśmiechnął się do niej. - Pewnie mogłem zacząć od czegoś lżejszego… - skwitował ciszej i lekko, zaczepnie naparł ramieniem na ramię Debenham. - Twoja kolej. - na dzielenie się brudami.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Widziała zmianę w wyrazie jego twarzy i trochę ją to zmartwiło. Chciała wiedzieć coś tylko „jego”, ale nie chciała mu tym sprawiać przykrości. Spodziewała się raczej czegoś w stylu „nikt o tym nie wie, ale uwielbiam oglądać love is blind”, a nie czegoś tak… poważnego. Ale oczywiście, że zrobiło to na niej wrażenie – nie, że doszło do takiego wypadku, że jego ojciec dał ciała jako ojciec, bo przecież wypadki się zdarzają, naprawdę… ale że w ogóle jej o tym powiedział. Nie przeszkadzała mu w tej historii, nie wchodziła mu w słowo, nie uśmiechała się głupkowato – No spodziewałam się czegoś bardziej… a zresztą sama nie wiem, czego się spodziewałam. – uśmiechnęła się lekko, wzruszając lekko ramionami – Ale czuje się jak kretynka, że właśnie namówiłam cię do wskoczenia do oceanu w środku nocy po alkoholu… – tu naszła ją autorefleksja, że to naprawdę było głupie i nieodpowiedzialne, że mogło się skończyć tragedia. Bo może byli dorośli i umieli pływać, ale wypadki w wodzie mogą się zdarzyć każdemu. A dla niego to poniekąd musiała być trauma… no musiała, był przecież dzieckiem. Ale skoro już o traumach dzieciństwa mowa to chyba miała równie mrożącą krew w żyłach historię. Przez chwilę się w niego bez słowa wpatrywała, jakby jeszcze oceniała, czy naprawdę może mu zaufać i to powiedzieć. Dawno odcięła się od tej historii. Po trzydziestu latach już nikt nie szukał w niej tego dziecka, ale jednak nim była… - Mój biologiczny ojciec prawdopodobnie jeszcze siedzi w więzieniu. – prawdopodobnie, bo nie miała na ten temat żadnej, ale to żadnej informacji. Nigdy się tym nie interesowała, nie szukała kontaktu z nim, a jeśli on szukał z nią – to ona się o tym nie dowiedziała za co była swoim adopcyjnym rodzicom bardzo wdzięczna – Za morderstwo. Mojej matki. – przyznała, wzruszając lekko ramionami – Miałam dwa lata, nie pamiętam tego, ale za to moje zdjęcie znalazło się na pierwszych stronach gazet, więc wiesz… – ktoś tu jest gwiazdą! Uśmiechnęła się pod nosem – Dlatego mówiłam, że mieszkam w okolicy Lorne i Cairns od drugiego roku życia, wtedy mnie przygarnęli. – i dlatego nie miała we krwi bycia dobrą matką.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ułamek sekundy - tyle trwała całkowita zmiana na pysku Logana, kiedy Elise zaczęła go przepraszać. A raczej nie przepraszać, a dyskredytować samą siebie. Ostra zmarszczka na jego czole i mocne spojrzenie mówiły więcej niż tysiąc słów. Złapał ją za nadgarstek i twardo pokręcił głową. - Nie. Po prostu nie. To było sto lat temu, Debenham. Jestem dorosły i podejmuję własne decyzje. Jeśli uznałbym, że to głupi pomysł to powiedziałbym ci o tym wprost. Obiecuję. - szczerość miała u niego gwarantowaną. Nie znosił ściemy, ani takiej międzyludzkiej, ani wobec pacjentów. - To był wypadek, idiotyczna złośliwość losu. Ojciec nie był ani pijany, ani nieuważny. Po prostu odwrócił wzrok. Tyle wystarczyło. - sam Logan nigdy nie winił padre Trevisano o tę sytuację. Jego matka także cały czas wbijała mu do głowy, że to nie jego wina. A to, że finalnie w raporcie policyjnym zapisano inne okoliczności… Cóż, ten wybieg uchronił Logana i panią Trevisano przed utratą głowy ich rodziny. Ich, jakby nie było, wtedy żywiciela. To właśnie przemknęło przez głowę chirurgowi, kiedy Elise podzieliła się z nim swoją tajemnicą. Mroczną i przeszywającą na wskroś, a jednak Trevisano poczuł się… W jakiś sposób wyjątkowo. Bo zaufała mu na tyle, żeby mu o tym opowiedzieć. Patrzył na nią i w skupieniu słuchał. Nic nie mówił, ani kiedy mówiła Debenham, ani dobrą chwilę potem. Patrzył i… Dopasowywał puzzle. - Dziewczynka znaleziona przy martwej matce. - wyrecytował jeden z nagłówków ówczesnych gazet - reportażowych i brukowców. Przez moment żył tą historią cały stan, jeśli nie szerzej - kontynent. Sam Logan oczywiście był wtedy tylko dzieckiem, pamiętał to wszystko jak przez mgłę. - Dużo się wtedy u nas o tobie mówiło. Nie pamiętam już czy Ems jakoś zaraz miała się urodzić, czy już z nami była, ale… Pamiętam, że mama bardzo to przeżywała. Jakbym miał zgadywać, to mogła namawiać ojca, żeby cię adoptować. - uśmiechnął się pod nosem, lekko i bardzo przelotnie. Oczywiście to tylko jego zgadywanki w oparciu o to jaka była pani Trevisano. Lekarz z wykształcenia, dobra dusza z powołania. Ale to wciąż tylko zgadywanki, traf na ślepo. Sam miał duże luki w pamięci, jeśli chodzi o ten okres. - Powiedziałaś „prawdopodobnie siedzi w więzieniu”, więc zakładam, że nie widziałaś się z nim przez te lata…? - zapytał, gdzieś podświadomie chyba czując jaka będzie odpowiedź Elise. - Twoi rodzice… Ci adopcyjni… Kiedy powiedzieli ci prawdę? - zakładał, że sama Debenham niewiele pamiętała z tego czasu, w końcu miała zaledwie dwa lata.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Był dorosły, co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości. Co do tego, że podejmował własne decyzje również nie. Ale mimo wszystko uważała, że to co zrobili było głupie i po prostu teraz nagle miała tego przykrą świadomość. Dotarło. Styki załączyły. I była naprawdę pełna podziwu, że jego rodzina to przetrwała. Nie wiedziała, czy by tak potrafiła. Czy na miejscu pani Trevisano potrafiłaby tak całkowicie wybaczyć ten brak ostrożności. Bo wypadki się zdarzały i każdy o tym wiedział, ale zupełnie inaczej patrzy się na wypadki, w których ginie twoje własne dziecko. Ale na szczęście, na chwilę obecną w jej życiu dominowała myśl, że nigdy się o tym nie dowie – jak to być matką, że nigdy nie będzie musiała przeżywać czegoś tak strasznego.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł ją w momencie, gdy sparafrazował jeden z wielu nagłówków, które wtedy dominowały w australijskich gazetach i wiadomościach. Miał pięć lat, był dzieckiem… a mimo wszystko to pamiętał. To tylko uświadamiało jej jak duże to było, jak wiele zamieszania wywołała – Dobrze, że tego nie zrobiła. Z całym szacunkiem… nie chciałabym być twoją siostrą, Trevisano. – obróciła to w żart, bo przecież nie chcieli tu smutnej atmosfery, nawet jeśli o smutnych rzeczach mówili. Było minęło, prawda? – Nigdy. – się z nim nie widziała – Właściwie nigdy jej przede mną nie ukrywali. Zwłaszcza, że wiesz… było to wszystko bardzo głośne, więc nie chcieli, żebym dowiedziała się od kogoś, kto mógłby nie być mi życzliwy. Nie wiem, czy ten człowiek kiedykolwiek chciał nawiązać ze mną kontakt, nawet jeśli tak to nigdy na to nie pozwolili i o tym pojęcia nie mam. Żadnego. – a sama go też nie szukała. To, co wydarzyło się, gdy była dzieckiem równie dobrze mogło być nieszczęśliwym wypadkiem, pijacko-narkomańską awanturą o tragicznych skutkach i właściwie – jakkolwiek by źle to nie zabrzmiało – dobrze się dla niej skończyło. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego -Twoja siostra... jaka była?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Roześmiał się cicho, bo podobna refleksja jemu też pojawiła się w głowie. On też by tego nie chciał - wtedy wyrażenie „możesz patrzeć, ale nie dotykać” nabrałoby zupełnie nowego wymiaru.
Mruknął cicho pod nosem, tak jakby w lichym przytaknięciu, że rozumie jej „nigdy” i rozumie też „nigdy” w kontekście jej rodziców adopcyjnych nieukrywających przed nią kim była i skąd pochodziła. Mieli rację, prędzej czy później i w taki czy inny sposób, dowiedziałaby się o tym. To co ją spotkało było za duże, żeby choćby spróbować zamieść to pod dywan. - Jaka była? Zupełnie inna, niż ja. - uśmiechnął się, bo on i jego siostra byli trochę, jak ogień i woda, albo… Wiatr i ziemia. - Pogodna, miła, ciepła… Uśmiechnięta. Chyba nigdy nie widziałem jej smutnej, nawet raz. No i super odważna. Ojciec już od małego zabierał nas na tropienie krokodyli, w ogóle się nie bała. - była typowym aussie dzieckiem. - Jeśli na plaży stał wielki znak z napisem „uwaga, meduzy” i w okół było ich pełno, wyrzuconych przez fale na piasek, to Ems pierwsza chciała im pomóc wrócić do morza. - taka właśnie była. Kompletnie inna, niż on. - Swoją drogą… - zmarszczył mocniej brwi, bo przyszło mu do głowy coś o czym nie wiedział i o czym nikt wtedy nie mówił. - Jesteś… Byłaś ich jedynym dzieckiem? Twoich rodziców biologicznych. W gazetach pisali tylko o tobie, ale… - pamiętała? Była jedynaczką czy media tak ją przedstawiły, a za kulisami tej głośnej na cały kraj sprawy, był ktoś jeszcze…? - Wiesz, że to trochę niesamowite, co? Że miałaś taki gówniany początek i dzisiaj jesteś tu gdzie jesteś. I wcale nie mówię teraz o mojej łódce, moim towarzystwie i… W ogóle. - uśmiechnął się, kiedy o tym mówił i patrzył na Elise. Naprawdę tak uważał - że przebyła ogromnie długą i trudną drogę, żeby być tym, kim jest - tu i teraz. - Pamiętasz swoją matkę? Pamiętasz cokolwiek z tamtego czasu? - zapytał jeszcze, może nie powinien i w zasadzie… Tak, chyba sam też sobie to teraz uświadomił. - Przepraszam, jeśli to za dużo. Nie odpowiadaj, jeśli czujesz, że nie chcesz. Wiesz, jak jest. Ja zrozumiem. - po przyjacielsku i to tak na serio po przyjacielsku. Nie urodził się wczoraj i nie podchodził do życia naiwnie, wiedział dobrze, że każdy ma takie obszary swojej historii, na które woili albo nie wchodzić w ogóle, albo robić to tylko do pewnego momentu.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się, gdy mówił o swojej siostrze, a przez myśl przemknęła jej taka refleksja, że miło byłoby ją poznać. Niestety. Nic z tego. Automatycznie więc zrobiło jej się też smutno, chociaż nie chciała tego dać po sobie poznać, bo i po co? Zwłaszcza, że nie uważała, żeby aż tak bardzo różnił się od swojej siostry… nawet jeśli był raczej smerfem marudą to też był dobrym człowiekiem, odważnym i chętnym do pomocy. Nawet jeśli nie meduzom to innym ludziom. Był zdecydowanie lepszy niż próbował to przedstawiać.
- Z tego, co mi wiadomo to tak. Nie wiem, co się z nim późnej działo… jak jego życie wygląda teraz, minęło trzydzieści lat, więc może wyszedł i założył nową rodzinę, ale o moim rodzeństwie nic mi nie wiadomo. – nie wydawało jej się, żeby rodzice byli w stanie ją z kimś rozdzielić, pewnie zabraliby komplet, bo przecież mieli na to warunki. I oczywiście, że było to niesamowite – Miałam po prostu dużo szczęścia – nazywajmy rzeczy po imieniu – Trafiłam do dobrych ludzi, którym wiele zawdzięczam, więc no… tak. To jest niesamowite – ale sama nic by nie zrobiła. Gdyby to wszystko się nie wydarzyło, gdyby została w tamtym domu w Brisbane jej życie byłoby dość… marne. Nie miałaby tej szansy, którą dostała w momencie, gdy Debenhamowie podpisali papiery adopcyjne i została ich córką. I wcale nie chodziło o nazwisko znane w lokalnej lekarskiej społeczności – I gdybym nie chciała o tym mówić, tak wiesz… w ogóle to nie poruszyłabym tego tematu. – ufała mu, więc… chciała. Nigdy tego nie robiła, nie prowadziła normalnej całkiem swobodnej rozmowy na ten temat – Ale nie pamiętam. Nie pamiętam nic z tamtego okresu. Jak się zastanawiam to pierwsze moje wspomnienia mam już z Lorne Bay jak miałam jakieś pięć lat. Wszystko wcześniej jest czarną dziurą. Na szczęście. Przynajmniej nie mam traumy i czwartkowych wieczorów nie spędzam na kozetce psychoterapeuty. – wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się do niego ładnie – Chodźmy do łóżka


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mimowolnie zastanowił się nad tym, co on by zrobił, gdyby był na jej miejscu. Gdyby jego ojciec ćpun siedział w więzieniu i nie utrzymywał z nim kontaktu. Żadnego. Czy poszedłby do niego? Żeby zobaczyć, że żyje, jest prawdziwy, a przy okazji wygarnąć mu wszystko, co spieprzył? To zależy… Bo właśnie, sama Elise mówiła, że miała dużo szczęścia i finalnie wszystko ułożyło się dla niej w porządku, mimo naprawdę gównianych początków. Trevisano chyba po prostu był ciekaw czy… Czy w ogóle gdzieś i w którymś momencie swojego życia, to czuła. Nienawiść do uzależnionych rodziców i żal za to, że nie zawalczyli o siebie i o nią mocniej. - A gdzie? - zapytał cicho i podniósł wzrok z powrotem na Debenham. Uśmiechnął się i dodał: - Spędzasz te czwartkowe wieczory? Nie powiesz mi, że zawsze w szpitalu. - wiedział, że nie. Do niedawna obstawiałby, że spędzała je tu i tam ze strażakiem bądź u strażaka ze strażakiem, ale teraz? Był ciekaw.
Podniósł tyłek i wstał do pionu, pilnując przy okazji, żeby zawinięty w biodrach ręcznik przypadkiem mu się z nich nie zsunął. W końcu miał nie prowokować trudnych sytuacji, prawda? No to nie prowokował. Wyciągnął łapsko do Debenham i podciągnął ją zaraz w górę. - Ogarnę tu i zaraz do ciebie dołączę. Wygrzej mi miejsce. - w łóżku oczywiście. No i rządze się, że tak właśnie było - kiedy Trevisano wszedł do pokładowej sypialni, Elise już tam była. W dużym, wygodnym łóżku. Pod dużą, ale jedną kołdrą. - To wiesz już co mi kupisz? - zapytał znienacka, ale zupełnie na luzie, trochę jakby pytał o pogodę, a nie o pomysł, który trochę wcisnął jej na siłę. Wskoczył pod kołdrę… Zupełnie nagi. Zauważyła? Wyszczerzył kły i zanim znalazł sobie wygodną pozycję po swojej stronie materaca, najpierw jeszcze przysunął i pochylił się nad Debenham. - W przyjacielskim prezencie na gwiazdkę. Ja może nie jestem aż tak wymagający jak ty… - że gwiazdka z nieba i w ogóle. - Ale byle co mnie nie rajcuje. Musisz się postarać. - swoją drogą… To wcale nie musiał być kupiony prezent. I jak taka myśl przemknęła Trevisano przez łeb, to chyba nawet wiedział już co on sprezentuje jej. Ale cicho, nic nie powie. - To co? Dobranoc? - mruknął ciszej i całkiem jednoznacznie przysunął pysk do kobiecej twarzy. Zawisł nim tuż przy jej wargach, lekko je muskając i własnymi i oddechem… Drażniąco i zaczepnie… - Obudź mnie jutro... Najładniej jak potrafisz. - wymamrotał, szczerząc krótko potem kły i w końcu odbijając pocałunek, spokojny i czuły, na jej miękkich, ciepłych wargach.

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ale niestety w większości przypadków spędzała je właśnie w szpitalu, dlatego uśmiechnęła się wymownie, bo no cóż… co miała mówić? Do niedawna faktycznie mogło to być ze strażakiem, ale teraz? Nie miała nic innego niż dodatkowe dyżury. Chyba rozumiał…
I faktycznie tak się stało, że pierwsza zeszła pod pokład. Ogarnęła się, zajęła na trochę łazienkę, żeby jednak zmyć z siebie posmak morskiej wody i kremu do opalania, żeby znów ładnie pachnieć i dopiero wtedy położyła się w łóżku, które okazało się faktycznie wygodne. Była święcie przekonana, że łóżka na łódkach to raczej takie… no prycze! Gorzej niż te szpitalne łóżka! A to jednak miłe zaskoczenie! Chociaż prawda była taka, że też była zmęczona i doceniłaby nawet więzienną pryczę.
- Sweter z Grinchem. Albo kąpielówki z Grinchem. Skoro nie jesteś taki świąteczny. – prychnęła, bo skoro nie był świąteczny to dlaczego chciał świątecznego prezentu? Uśmiechnęła się pod nosem, nie spuszczając z niego wzroku i spojrzenia, więc być może zobaczyła trochę więcej niż powinna, ale nie poczuła się jakoś bardzo ale to bardzo speszona. Nawet nie dała mu odczuć, że widziała więcej niż powinna! Uśmiechała się cwanie i nie przestawała nawet wtedy, gdy się do niej przybliżył i się nad nią pochylił. I znów był tak blisko, że zaczynała tracić rozum, bo odbierał jej zdolność logicznego myślenia. Sunęła spojrzeniem od jego oczu do warg, mruknęła coś niewyraźnie, gdy jej zdaniem muśnięcie, które jej zaserwował było zdecydowanie niewystarczające – Najładniej jak potrafię… – powtórzyła za nim rozbawiona i może dopytałaby, pociągnęłaby go za język, ale nic z tego. Zamknął jej usta pocałunkiem, w który bez zająknięcia poszła, odwzajemniła z pełnym zaangażowaniem i może nawet przeciągnęła o moment, dwa lub pięć, przesuwając się do niego mocniej i znów wbijając pazury (na szczęście lekarsko krótkie i bezbolesne) w jego brzuch, a zaraz tą dłoń zsuwając ciut niżej i niżej… zatrzymując się na podbrzuszu, gdzie zdecydowanie powinna natrafić na materiał bokserek, ale wiedziała, że ich tam nie ma. Spojrzała na niego wymownie, uniosła brwi i zaciekawiona, ale przede wszystkim rozbawiona, oczekiwała na słowo wyjaśnienia.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Już jej powiedział dlaczego chciał prezent. A może… Nie powiedział tego głośno, a jedynie sobie w myślach? Nieważne. Ważne, że ani sweter ani bokserki go nie zadowolą. Oczekiwał czegoś… Hmm, od serca! Tak samo jak od serca był ten pocałunek, w którym ostatecznie oboje zamykali sobie usta. Trevisano czuł wyraźnie, jak dłoń Debenham jednoznacznie zsuwa się w jego prawie już łowieckie tereny. Była na skraju. Na granicy… Przyzwoitości. Przyjacielskiej przyzwoitości. - No co? Jest… Ciepło. Bardzo ciepło. - wyjaśnił z rozbrajającą szczerością swój brak, w zasadzie czegokolwiek z ubrania. Był całkiem nagi. Celowo? - I kto tutaj otwiera puszkę, co? - wyszczerzył kły, bo jej uśmiech natychmiast prowokował jego uśmiech. A jej łobuzerskie spojrzenie natychmiast… Przywoływało nieprzyzwoite myśli! - Naprawdę tego chcesz, co? - chciała. Dokładnie tak samo bardzo jak on. Prawdę mówiąc, ledwie się powstrzymywał przed pchnięciem tego dalej. Mając ją tu… Taką, chętną, tak na niego patrzącą i tak go dotykającą - to była tortura. Tortura dla jego zmysłów, dla jego rozbuchanego ego i całkiem pierwotnych instynktów. - Ile czasu? - zapytał, znów zbliżając pysk bliżej jej miękkich ust. Złapał za jej wargę zębami i lekko pociągnął do siebie. - Ile czasu musi jeszcze minąć, żebyś miała pewność…? - że jest zdrowa, że się niczym nie zaraziła. Sam stracił rachubę, a potrzebował… - Daj mi liczbę. Konkretną liczbę dni, ile mam czekać, zanim… Stanę się twoim najlepszym przyjacielem. - wymamrotał cicho, ubierając swoje słowa w ton żartu i przekory. I zaczepki, prowokacji oczywiście też. To, że nieustannie muskał jej wargi własnymi skutecznie podkreślało ten „chcę ciebie” klimat. - Przyznaj się, Debenham… Myślałaś o tym od dawna. - mruknął po ledwie chwili, nie mogąc też powstrzymać pchającego mu się na pysk grymasu drania. - Czy dobrze całuję, jak smakuję kiedy to robię i… Jak smakuję tak w ogóle… - błysk w jego ślepiach mówił więcej niż słowa. To oczywiste do jakiego smakowania pił. - Jak pachnie moja skóra… Myślałaś o tym. Wiem to, bo… - ja też o tobie tak myślałem. Mruknął wcałowując się w nią soczyście i mocno. Intensywnie i nachalnie. Tak samo nagle jak to zaczął, tak też nagle przerwał. - Chyba powinienem przestać i wrócić na swoją połowę łóżka, co? - przestać drażnić i siebie i ją.
I tak było. Chwilę jeszcze porozmawiali, ale już grzecznie i bez większych wzajemnych prowokacji, a potem życzyli sobie dobrej nocy i poszli spać. To był intensywny dzień i jeszcze bardziej intensywny wieczór.

Ztx2

Elise Debenham
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ