Scarlet zdecydowanie nie mogłaby się popisać umiejętnościami szpiegowskimi – choć może powinna – dlatego Sylvan mógł czuć się z jej strony całkowicie bezpieczny. Scar nie zamierzała go śledzić czy pilnować ani wtrynia≥ć nosa w nieswoje sprawy. Właściwie wolałaby się nie naprzykrzać i nie wtrącać w jego życie – gdyż nie uważała, że ma do tego jakiekolwiek prawo i raczej wychodziła z założenia, że on sam wie lepiej, co dla niego dobre – ale wykazywanie niewielkiego-zdrowego zainteresowania to już zupełnie inna sprawa.
Spoglądała na niego przez chwilę z wyczekiwaniem, wsłuchując się w jego wytłumaczenia, po czym skinęła ze zrozumieniem głową. —
Rozumiem — przyznała, bo faktycznie chyba potrafiła trochę wczuć się w sytuację, gdy za czymś tęskniło się trochę za bardzo, ale jednocześnie potrafiło się jakoś egzystować dalej. Może i Scarlet nie okazywała tego na co dzień, ale niezwykle ciążyło jej to, że wciąż doskwierała jej blokada twórcza. Dlatego praca w dziekanacie sprawiała jej poniekąd przyjemność. Tak samo jak spotkania z agentem, który rzekomo próbował jej ową wenę twórczą – tudzież natchnienie – przywrócić. I za cel obrał sobie dość… ciekawe próby.
—
Pewnie. Możesz — oznajmiła ochoczo i przestąpiła z nogi na nogę —
braciszku — dodała z rozbawieniem i lekko przekrzywiła głowę. W sumie nie oczekiwała tego, by ją odprowadzał, ale musiała przyznać, iż niezwykle miło było spędzić czas w towarzystwie brata – czego chyba nie robili naprawdę od dawna! Ruszyli więc, a gdy tylko przeszli parę metrów, Scarlet postanowiła być najwyraźniej osobą inicjującą rozmowę. —
No to… opowiadaj. Co u ciebie? — zapytała dość standardowo i sztampowo raczej, ale od czegoś należało w tej rozmowie przecież wyjść. Poza tym autentycznie była ciekawa co działo się u jej brata i czym Sylvan będzie w stanie na ten moment się z nią podzielić. —
Bo wiesz… jakoś tak… dawno ze sobą nie rozmawialiśmy — wytknęła mu trochę, ale oczywiście bez żadnych pretensji, bo też nie miała powodów, by takowe mieć.
sylvan callaway