rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
✶ 2 ✶
Zacharias rzadko wychodził gdziekolwiek w wolnym czasie - głównie dlatego, że miał go niewiele, więc wolał poświęcić go na odpoczynek w domu, z dala od ludzi, bo po wielu godzinach w pracy zdecydowanie miał już przesyt wszelkiego towarzystwa. Od czasu do czasu potrzebował pobyć sam ze sobą, bo miał wrażenie, że tylko wtedy potrafi naprawdę wypocząć. Były jednak takie dni, kiedy po wyjątkowo ciężkich zmianach miał nieodpartą chęć na drinka lub kilka (choć doskonale wiedział, że w jego przypadku kilka to i tak za dużo), a w takiej sytuacji wyjście na miasto wydawało się wręcz koniecznością - wszak samotnym piciem w domu dość otwarcie pogardzał i uważał je za jakiś niepokojący objaw, jeśli powtarzało się zbyt często. Nie miał wprawdzie na dzisiaj żadnego towarzystwa, ale to nic, przy barze pewnie znajdzie sobie kogoś do wspólnego picia i pogadania o pierdołach. Ewentualnie pozostawała opcja narzekania barmanom na całe zło tego świata, ale do tego poziomu nie chciał się zniżać.
Sam nie był pewien, czemu ostatecznie jego wybór padł akurat na Shadow. Był tu wcześniej tylko kilka razy (zazwyczaj namówiony przez kogoś) i spokojnie mógł stwierdzić, że to zdecydowanie nie były jego klimaty. Wolał spokojniejsze miejsca o bardziej przyzwoitej reputacji - takie, które nie epatowały na prawo i lewo ogólnie pojętym zepsuciem i spierdoleniem. Właśnie tak Zach postrzegał tą spelunę i naprawdę nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, co go dzisiaj naszło, żeby upadlać się akurat w tym miejscu. Już na samym wejściu współczucie mieszało się w nim z zażenowaniem, kiedy patrzył na tych wszystkich ludzi, odurzonych najróżniejszymi używkami i zachowujących się, jakby zupełnie stracili kontakt z rzeczywistością - no ale skoro już tu był to usiadł przy barze i zamówił whisky sour, obiecując sobie w myślach, że na jednym skończy. Miał okropnie słabą głowę i przy tym silne skłonności do robienia po pijaku totalnie przypałowych i zawstydzających rzeczy, więc wolał nie ryzykować, że skończy dzisiaj w ten sposób. Obserwowanie coraz to bardziej odklejonych jednostek przewijających się przez klub tylko go w tym utwierdzało, więc absolutnie nie spieszył się z dopijaniem drinka, żeby przypadkiem go nie kusiło domawianie kolejnego.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Mitch z kolei ostatnimi czasy wychodził dość często. Udawał, że idzie na terapię, albo do pracy, której miał przecież szukać, ale znowu coś nie wyszło. Może gdyby nie uległ pokusie i nie zaczął znowu ćpać, siedziałby teraz na kasie w jakimś fastfoodzie. No ale był tutaj. Znowu. Było to najlepsze miejsce, żeby znaleźć sobie sponsora na wieczór, kogoś kto chociaż postawi drinka albo zafunduje coś mocniejszego. W Sydney zapewne w obecnej sytuacji po prostu zacząłby się prostytuować. Tam wystarczyło udać się w konkretne miejsce w parku, albo po prostu ogłosić się w internecie i po kilku minutach przebierać w starszych panach. Tu w Lorne Bay, na tym zadupiu, jak to miał w zwyczaju określać, było trudniej. Musiał radzić sobie inaczej, na przykład wynosząc fanty z domu ojca. Ciekawe kiedy się zorientuje? Oby nie prędko.
Poszalał już trochę na parkiecie szukając jelenia, który podzieliłby się z nim swoją działką, a teraz odpoczywał przy barze. Najwyraźniej nie miał dziś szczęścia. A może szczęście dopiero się do niego uśmiechnie? Wszak noc jeszcze młoda.
Obserwował z uwagą towarzystwo dookoła sącząc swojego drinka. Kilka miejsc dalej siedział młody mężczyzna, który przykuł jego uwagę. Nie wyglądał na kogoś, kto mógłby mu postawić fetę, a jednak coś sprawiało, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Bawiła go ta jego pogardliwa mina, gdy spoglądał w stronę nawalonych imprezowiczów. Przypominał mu siebie, gdy pierwszy raz wyszedł ze swojego pokoju w trakcie domówki współlokatorów. Z drugiej strony w jego wyglądzie było coś znajomego. Coś, co w pierwszej chwili przyspieszyło bicie jego serca. To chyba te roztrzepane włosy przypomniały mu kogoś, o kim powoli zaczynał zapominać. Przeczesał włosy palcami i otarł rękawem spocone czoło, na którym wciąż przebijał się siniak i niewielka blizna po ostatnim spotkaniu z chodnikiem.
Cały czas gapił się na mężczyznę tak intensywnie, że chyba ściągnął na siebie jego spojrzenie. Posłał mu nawet krótki uśmiech, gdy odwrócił się do niego po raz trzeci, a gdy ponownie ich spojrzenia się spotkały wstał i przesiadł się obok nieznajomego.
- Zabłądziłeś? - zapytał z uśmiechem. - Nie wyglądasz na kogoś, kto bywa w takich miejscach - dodał wciąż gapiąc się na niego trochę zbyt nachalnie, ale z bliska nie był już tak podobny.


Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
To prawda, mentalność społeczności z Lorne była nieco inna od mentalności ludzi z dużych miast i możliwości faktycznie było tu dużo mniej - pod wieloma względami, nie tylko prostytucji, bo akurat na ten temat Zach nie miałby do powiedzenia zbyt wiele. Od zawsze uchodził raczej za porządnego i uważał, że upadłby naprawdę nisko, gdyby brał pieniądze za seks lub musiał komuś za to płacić. Absurd! No ale co kto lubił, on na ogół starał się nie oceniać, przy czym starał było tu słowem kluczowym, bo wystarczyło spojrzeć choćby na to, jak bardzo pogardliwie przyglądał się w tej chwili klienteli Shadow. On był przeciez ponad to wszystko, wiadomo.
Nie od razu zauważył, że ktoś bardzo intensywnie mu się przygląda. Był zbyt rozproszony całym tym chaosem, który tu panował, bo im dłużej tu siedział i patrzył na to wszystko, tym bardziej zaczynał powątpiewać w ludzkość - choć kim on był, żeby oceniać! Anyway, dopiero po dłuższej chwili podchwycił wzrok młodego, potatuowanego chłopaka, który ewidentnie patrzył prosto na niego. W pierwszej chwili Zach pomyślał, że może ma coś na twarzy, ale natychmiast odrzucił tą teorię w momencie, kiedy chłopak wstał i przesiadł się obok niego.
- Na to wygląda. - Faktycznie czuł się, jakby mocno zabłądził i znalazł się tu zupełnie przez przypadek, i pewnie takie właśnie sprawiał wrażenie, więc pytanie było bardzo w punkt. - Uznam to za komplement - rzucił, z lekkim uśmiechem błąkającym się po twarzy. Nie wyglądał jak stały bywalec Shadow, czyli jak ćpun, alkoholik i fan erotycznych pokazów, a to chyba świadczyło o nim dobrze, czyż nie? Naprawdę nie chciał wyjść na oceniającego dupka, który patrzy na innych z góry, ale już zdążyliśmy ustalić, że czasami to było po prostu silniejsze od niego. - I masz rację, zwykle nie bywam. Ale skoro już jestem, to możemy razem się napić. - Ot, taka propozycja nie do odrzucenia, bo przecież od początku planował znaleźć sobie jakieś towarzystwo, a do tej pory szło mu to raczej kiepsko. Jak widać towarzystwo samo musiało go znaleźć, w przeciwnym razie pewnie dalej siedziałby nad tym drinkiem sam, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Normalnie był raczej dość towarzyski i nie miał problemu z zagadywaniem do ludzi, ale to miejsce chyba po prostu za bardzo go przytłaczało.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Mitch też zawsze uważał się za porządnego. Ba, on był porządnym gościem. Gdyby jeszcze na pierwszym roku studiów ktoś mu powiedział, że za rok będzie się prostytuować, wyśmiałby go w twarz. Był przecież wzorowym uczniem, najlepszym studentem na roku, aspirował na świetnego lekarza. No a potem sięgnął dna, i to w niespełna półtora roku. Też był ponad wszystko, a potem poznał ludzi, którzy sprowadzili go na ziemię i zmienili jego życie o 180 stopni. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążył nawet zauważyć, jak wielki to był absurd. Przeszedł nad tym do porządku dziennego i teraz liczyło się tylko to, by dostarczyć swojemu organizmowi pożądaną dawkę substancji psychoaktywnych.
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. Tak, mężczyzna mógł uznać to za komplement. Takich jak on było tu zdecydowanie jak na lekarstwo. Może to właśnie dlatego ten przystojniak od razu przykuł jego uwagę? Tak bardzo się wyróżniał, że aż przez chwilę Mitch zaczął się zastanawiać, czy nieznajomy nie jest jakim tajniakiem. Przez chwilę przyglądał mu się badawczo w milczeniu. Nie, tajniacy chyba lepiej się kamuflują.
- Więc? Gdzie zwykle bywasz i co się stało, że porzuciłeś swoje zwyczaje? - zapytał unosząc brwi w geście szczerego zainteresowania po czym stuknął dnem swojej szklanki w szklankę mężczyzny i upił ostatniego łyka. Czy byli aż tak podobni, jak przez chwilę mu się wydawało? Sam przecież nigdy nie chodził po barach i klubach do póki nie zaczął ćpać. Kiedyś mieliby naprawdę bardzo wiele wspólnego. Dziś pewnie niekoniecznie.
- Szukasz kogoś... lub czegoś specjalnego? - dopytywał wciąż zaciekawiony jego obecnością w Shadow. - Przygody? Mocnych wrażeń? - znów uśmiechnął się wpatrując się w niego intensywnie. No nie mógł oderwać od niego oczu. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, bo nigdy mu się nie przytrafiła, a jednak coś mu drgnęło na jego widok, choć nie koniecznie było to jego serce. To chyba przez te nikłe podobieństwo do jego byłego rozbudziło w nim dawne pragnienia. A może to po prostu alkohol i fakt, że dawno nikogo nie miał.
- Bo w to, ze przyszedłeś tylko się napić nie uwierzę - zmrużył oczy uśmiechając się wyzywająco. "Shadow" nie było miejscem, do którego przychodziło się tylko na drinka. Sam był tu raptem kilka razy, ale zdążył już poznać to miejsce na tyle, by wiedzieć mniej więcej co, gdzie, jak i za ile. I że nie z drinków był tu największy utarg.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
Zacharias oczywiście zdawał sobie sprawę, że życie lubi być przewrotne i dosłownie z dnia na dzień można sięgnąć kompletnego dna, ale był zbyt dumny i przepełniało go zbyt wiele chorobliwej ambicji, by w ogóle brał pod uwagę opcję, że sam mógłby kiedyś skończyć w taki sposób. Po prostu nie i koniec. Taka wizja nijak nie wpisywała się w niemal idealny obraz samego siebie, który podświadomie wykreował w swojej głowie, więc obiecał sobie, że nigdy w życiu nie dopuści do tego, by stoczyć się tak, jak choćby właśnie klientela Shadow, na którą tak oceniająco patrzył odkąd tylko tu wszedł.
- O tej porze? Zwykle pracuję albo odsypiam dyżur. Ale czasami każdemu potrzebna jest przerwa - rzucił w odpowiedzi, wychodząc pewnie na najnudniejszą osobę w okolicy - a przynajmniej w tym klubie - ale mógł sobie być zwykłym, nudnym człowiekiem, nie miał z tym problemu. Lepsze w końcu to, niż zła reputacja, prawda? Niestety, Zach wychodził z takiego założenia zdecydowanie zbyt często, przez co pewnie bardzo wiele w życiu tracił.
- Czy ja wiem? Przyszedłem raczej bez konkretnego planu. - Wzruszył ramionami, upijając kolejny niewielki łyk drinka. Przez cały czas miał z tyłu głowy myśl, że musi uważać i pić powoli, bo nawet nie chciał sobie wyobrażać, co by się działo, gdyby schlał się w takim miejscu. - Chyba chciałem trochę wyrwać się z monotonii, w której żyję. - Aczkolwiek wcale nie był pewien, czy to faktycznie był taki dobry pomysł, bo to wszystko to kompletnie nie były jego klimaty i czuł się tu naprawdę mocno przytłoczony... pewnie przeszłoby mu po jeszcze jednym albo dwóch drinkach (bo właśnie tyle wystarczyło, żeby znalazl się w przyjemnym stanie głębokiego upojenia), ale póki co wciąż twardo trzymał się postanowienia, żeby skończyć na jednym. Mimo, że znalazł się dzisiaj w takim a nie innym miejscu, nie chciał odwalić żadnej głupoty, którą później wypominałby sobie całymi miesiącami. - Ale ty wydajesz się być całkiem zorientowany w temacie... więc czego zwykle szuka się w takich miejscach? - spytał zaczepnie, po czym wypił kolejny mały łyk drinka. Znał wprawdzie odpowiedź na swoje własne pytanie, ale był ciekaw punktu widzenia chłopaka, bo zdecydowanie było w nim coś intrygującego. No i trochę liczył, że dowie się, czy faktycznie było tak, jak początkowo założył - mianowicie, że obaj znaleźli się tu z całkowicie innych pobudek.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Och, Mitchel też był cholernie ambitny. Przez całe życie praktycznie nie miał przyjaciół, nie miał czasu na zabawę z dzieciakami z sąsiedztwa, bo ciągle się uczył. Chciał być najlepszy, chciał by rodzice byli z niego dumni. Dostawał stypendia, nagrody, wyróżnienia... Był najlepszym uczniem w szkole, a później najlepszym studentem na swoim roku. No i wszystko zawaliło się jak domek z kart. Wizja Thompsona też nie obejmowała takiego scenariusza, a jednak ten się ziścił.
- Dyżur? - zapytał unosząc z zaciekawieniem brew i przechylając nieco głowę na bok, jak zaciekawiony szczeniak. Analizował wszystkie potencjalne opcje dopasowując je do wieku i aparycji chłopaka. Już wcześniej wywnioskował, że nie pasuje na gliniarza. Co więc pozostało? - Jesteś ratownikiem? - zmrużył oczy uśmiechając się kącikiem ust.
- Och przestań, bez planu można iść na szybkiego drinka do baru na rogu, a nie do klubu ze striptizem. No ale na striptizerki nawet nie spojrzałeś, więc zakładam, że to nie jest Twój powód - zauważył błyskotliwie. Obserwował go przez jakiś czas, nim do niego podszedł i zauważyłby, gdyby gapił się na dziewczyny, ale najwidoczniej nie był zainteresowany. Albo po prostu był tak zawstydzony, że nie był w stanie spojrzeć w tamtą stronę.
- Bez przesady - machnął ręką. - Nie całkiem.
Był tu raptem kilka razy, ale opinie jakie krążyły o tym miejscu były dość jednoznaczne, ale z cała pewnością nie znal wszystkich tajemnic tego klubu i jego bywalców.
- Ale zastanówmy się... Striptiz jest chyba głównym celem, ale ustaliliśmy już, że nie Twoim. No chyba, że liczyłeś na chippendalesów, ale to chyba nie ten dzień - mruknął zamyślając się na chwilę, bo słyszał, że czasem robią takie męskie wieczory, ale jak dotąd nie miał szczęścia. - Niektórzy przychodzą potańczyć, inni szukają tu przygodnego seksu - tu na ułamek sekundy trochę nieświadomie przygryzł dolną wargę. - Inni... no... powiedzmy, że nie do końca legalnych umilaczy czasu. Jeśli miałbyś ochotę, to wiem, kto może wiedzieć, kto ma. No a jeszcze inni szukają przystojniaka, który postawi kolejnego drinka - uśmiechnął się obracając w palcach swoją pustą szklankę. Czy trafił? Pewnie nie, bo to były w końcu jego pobudki, ale kto wie, może trochę nakieruje jego podświadomość na podobne tory?


Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
Pozostawało mieć nadzieję, że Zacharias nigdy takiego upadku nie będzie musiał doświadczyć, bo wątpliwe, że byłby w stanie się po tym pozbierać, nie mówiąc już o żadnych próbach ponownego ułożenia sobie życia. Bardziej niż pewne, że coś takiego zbyt mocno wykończyłoby go psychicznie, dlatego trzymał się z daleka od wszystkich mocniejszych używek. Papierosy i małe ilości alkoholu od czasu do czasu w zupełności mu wystarczyły.
- Na razie rezydentem - sprecyzował, choć oczywiście gdzieś tam w głębi serca miał ambicje, żeby być najlepszym i pewnego dnia zająć miejsce Charlotte. Powstrzymał się jednak od mówienia tego na głos, bo jeszcze ktoś by sobie pomyśał, że chce się pozbyć swojej przełożonej - a wcale nie chciał! Lubił ją, mimo, że czasem była surowa i zawsze cholernie dużo od niego wymagała.
- Nah, striptiz to nie moje klimaty - potwierdził, bo owszem, odkąd usiadł przy barze, nawet nie zerknął w tamtym kierunku. Głównym powodem był oczywiście fakt, że płeć przeciwna go nie pociągała; gdyby mieli męskich striptizerów, to pewnie od czasu do czasu mimowolnie rzuciłby okiem, z czystej ciekawości, ale bez jakiegoś większego przypatrywania się, bo jak już zdążyliśmy ustalić, nie ciągnęło go specjalnie do tego typu rozrywek. Ani całej masy innych, oferowanych przez Shadow, jak choćby właśnie te, które zaczął wymieniać nieznajomy chłopak.
- Nielegalne umilacze czasu? Dzięki, ale chyba spasuję. - Uśmiechał się, kiedy to mówił, ale w jego głowie i tak zapaliła się ostrzegawcza lampka. Normalnie to byłby pewnie moment, w którym zacząłby rozważać szybki odwrót w stronę wyjścia, tym razem jednak było inaczej, bo - choć nie przyznałby tego na głos - atencja chłopaka schlebiała mu zbyt mocno, żeby tak po prostu sie stąd zawinął, zostawiajac go przy barze. Zamiast ruszyć się z miejsca, dopił resztę swojego drinka, po czym skinął na barmana, podejmując decyzję w ułamku sekundy. Oby później tego nie pożałował. - Na co masz ochotę? - Skierował to pytanie do swojego towarzysza i chodziło mu oczywiście o drinka; dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że właściwie to można to było odebrać dosyć dwuznacznie. - Preferujesz jakiś konkretny rodzaj alkoholu? - dopytał, żeby wyraźniej dać do zrozumienia, czego dotyczyło jego pierwsze pytanie. Zwykle nie stawiał nieznajomym drinków, ale dziś, z jakiegoś powodu postanowił zrobić wyjątek. Była to jedyna szalona rzecz, którą miał zamiar dzisiaj zrobić; w żadnym razie nie planował przekraczać swoich granic... z tym, że plany to jedno i chcieć to on sobie mógł, ale po alkoholu (i to nawet po obiektywnie niewielkiej ilości) pozory bycia porządnym zwykle szły się jebać a Zacharias stawał się dużo bardziej otwarty i skłonny do wyjścia poza swoją strefę komfortu. Nieistotne, że nie przewidywał dzisiaj scenariusza, w którym skończy pijany. Kiedy kończył swojego drinka, już czuł, że delikatnie zaczyna szumieć mu w głowie.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Mitch nie był w stanie. Może gdyby posłuchał ojca i poddał się terapii z prawdziwego zdarzenia nie sępiłby teraz o drinka u nieznajomego. Też miał na to za słabą psychikę i póki co nawet nie próbował układać sobie życia. Bo co niby miał robić? Gdy tylko zaczynał o tym myśleć dołował się i znowu zaczynał kombinować jak się nawalić.
- A co po rezydenturze? - zapytał unosząc lekko brew. Aż go ściskało w dołku na samą myśl, że gość żyje jego niedoszłym życiem. Bo to mogła być jego przyszłość. Za kilka lat to Mitch mógłby wyobrażać sobie, jak wygryza ze stanowiska swoją macochę i zostaje ordynatorem. No ale cóż, na to już szansy nie miał. Nawet gdyby wrócił na uczelnie, to nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrudni w szpitalu narkomana. Spieprzył po całości. Nie ważne, czasu nie cofnie.
- Pan cnotliwy, czy wstydliwy? - zapytał uśmiechając się szeroko. Nie nabijał się, broń boże! Zaciekawił go. Już dawno nie rozmawiał z kimś tak... normalnym. Faceci z którymi ostatnio miał do czynienia z całą pewnością nie byli ani cnotliwi, ani wstydliwi, a niektórzy wręcz perwersyjni. To była miła odmiana. Jego były też daleki był od tego grzecznego wizerunku, a i on sam bardzo zmienił się pod tym względem. Dawniej spaliłby się ze wstydu na samą myśl o striptizie, a teraz w ogóle go to nie ruszało.
- Więc skoro nie interesuje Cię striptiz... ani dragi... - uśmiechnął się przygryzając zaczepnie wargę. No cóż, nie zostało już wielu z opcji, które wymienił, a ja, która została bardzo mu się podobała. Całe wieki nie był z nikim na trzeźwo. No dobra, może tak całkiem trzeźwy nie był, ale nie był też całkowicie odurzony prochami i nie był też desperatem na głodzie, a i Zach znacząco różnił się od jego dotychczasowych partnerów. To byłaby miła odmiana.
Na co miał ochotę? No cóż... Miał nadzieję, że na to samo, co nieznajomy, nawet jeśli ten szybko się poprawił.
- Może być Vodka Sour. Albo to samo co Ty, zaskocz mnie - puścił mu oczko i wyciągnął dłoń, by zdjąć z jego ramienia wyimaginowane paproszki. On już nie miał przed sobą żadnych granic i nie potrzebował już alkoholu, by zwolnić blokady. Gotowy był zrobić naprawdę wiele dla darmowych drinków, choć w tym wypadku przemawiały do niego też inne argumenty.


Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
Co po rezydenturze? Ależ to oczywiste. Zrobić wszystko, żeby być absolutnie najlepszym. Cóż, może stawiał sobie dosyć wygórowane cele, ale naprawdę bardzo mu zależało, żeby lata intensywnej nauki i ciężkiej pracy na cholernie długich zmianach przyniosły efekty. Nie podzielił się tym jednak na głos, bo jeszcze by sobie ktoś pomyślał, że w tej pracy naprawdę liczą się dla niego tylko tytuły i osiągnięcia, a przecież wcale tak nie było.
- Zostaję na oddziale ratunkowym w Cairns. Lubię tą pracę... świadomość, że realnie komuś pomagam jest dość budująca. - No bo właśnie z tego powodu od dziecka marzył o zostaniu lekarzem. Nie dla pieniędzy, nie po to, żeby wzbudzać szacunek, ale żeby pomagać. Czuł wtedy, że jego życie ma jakieś większe znaczenie.
- Posiadający jakieś moralne zasady. Domyślam się, że w takim miejscu to rzadkość - rzucił, nieco rozbawiony, tym razem jednak czysto prowokacyjnie, bo rozchodzący się po ciele alkohol powoli zaczynał sprawiać, że Zach nie patrzył na ten burdel aż tak oceniająco jak z początku. Wciąż nie był wprawdzie przekonany do marnowania sobie życia w takich miejscach, ale powiedzmy, że w miarę upływu czasu wszystko, co działo się dookoła, w pewnym stopniu zaczynało mu obojętnieć.
- To chyba znaczy, że tutaj nie pasuję i że powinienem wracać do domu - oznajmił w ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku, choć tak naprawdę ani myślał się stąd ruszać. Jeszcze nie w tej chwili. - Ale najpierw wypiję z tobą drinka.
Poważnie się zastanawiał, czy nieznajomy go podrywa, czy tylko mu się wydaje. Nie był pewny, bo przez nadmierne skupianie się na pracy, był ostatnio trochę dzbanem, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. W każdym razie, bez względu na to, do jakich wniosków doszedł, podsunął chłopakowi szklankę z whisky sour, którą zamówił również dla siebie. Nie chciał mieszać, bo mogłoby się to dla niego skończyć nieciekawie, poza tym bywał w klubach czy barach naprawdę rzadko, przez co nie był zbyt kreatywny, jeśli chodzi o wybór alkoholu.
Uniósł szklankę w geście toastu i upił sporego łyka, bardzo mocno próbując nie myśleć o tym, że nie powinien. Był już podpity, więc powoli zaczynał pozwalać sobie na coraz więcej. Kiedy alkohol przejmował kontrolę nad jego umysłem, Zacharias zwykle kompletnie zrzucał maskę sztywnego i porządnego i nagle okazywało się, że jednak całkiem otwarty i wylewny z niego człowiek. Przerażające, co potrafił zrobić z nim jeden mocniejszy drink - a on radośnie pił już drugiego! To nie mogło skończyć się dobrze. - Tańczysz? - wypalił nagle, kompletnie z dupy, zapominając o tym, że nie dalej jak pół godziny temu, głęboko gardził zataczającymi się po parkiecie pijanymi ludźmi - wszystkimi co do jednego. Teraz natomiast, z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu, sam byłby gotowy do nich dołączyć, jeśli tylko nowo poznany chłopak pójdzie razem z nim.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Jaka szkoda, że chłopcy nigdy nie będą ze sobą rywalizować, bo byłaby to zacięta walka o stołki. Ciekawe, który by wygrał? Obaj zdolni, obaj ambitni... Może w którymś świecie równoległym taka walka mogłaby mieć miejsce, w tym niestety Mitch oddał walkowerem.
- Coś w tym jest - mruknął. Czy miał podobne podejście? Chyba nie. Dla niego bycie lekarzem było czymś tak oczywistym jak oddychanie. Cała rodzina była związana z medycyną, więc to, że bliźniaki pójdą w ich ślady było oczywistą oczywistością. Od dziecka wiedział, że będzie lekarzem. Ba, że będzie zajebistym lekarzem, takim jak ojciec. Liczyło się tylko to, by być najlepszy. Powołanie? A gdzie tam, to było gdzieś znacznie dalej za ambicjami. Ciekawe, czy z takim podejściem dałby radę zmierzyć się z żywymi pacjentami i wszystkimi nieprzyjemnymi obrzydliwościami związanymi ze szpitalnym leczeniem? Zderzenie z rzeczywistością mogłoby być dla niego brutalne i bolesne.
- No wiesz, zasady są po to, żeby je łamać - uśmiechnął się zaczepnie i znowu puścił mu oczko. - Tak jest ciekawiej. Wierz mi, wiem co mówię, ostatnio łamię ich aż za wiele - dodał parskając pod nosem. Kiedyś było to nie do pomyślenia, by kujon Thompson zrobił coś wbrew sobie i swoim przekonaniom, a teraz namawiał do tego innego kujona.
- Do Twojego czy mojego? - zapytał żartobliwie. Noc jeszcze młoda, niech gościu nie liczy, że tak szybko opuści lokal, nie teraz, gdy Mich przyczepił się do niego jak pijawka i wysycająca drinki. Z drugiej strony naprawdę nie miałby nic przeciwko pójścia z nim do domu. Jego domu, bo nie wyobrażał sobie, że przyprowadza faceta na farmę ojca. No chyba, że wypije jeszcze parę drinków, to wtedy straci wszelkie opory i przestanie przejmować się ojcem.
Uniósł swoją szklaneczkę w odpowiedzi na toast i opróżnił ją niemal jednym haustem. Nie tak powinno się sączyć drinki, ale nie dbał o to, bo jego mózg domagał się procentów, a gardło płynów. Suszyło go po ostatnim szaleństwie na parkiecie. Chłopak zapewne nie widział go wcześniej, bo inaczej nie zadałby tego pytania.
Tańczył, a właściwie to starał się, bo nigdy jakoś specjalnie nie był w tym dobry, jednak alkohol znacznie ułatwiał sprawę. Zresztą, nie było w tym przecież żadnej filozofii. Nie tańczyli walca czy fokstrota, wystarczyło tylko bujać się do rytmu, nie?
Nie odpowiedział mu. Zamiast tego wstał i bez żadnych ceregieli złapał mężczyznę za rękę i pociągnął na parkiet przeciskając się przez tańczące grupki osób. Puścił go dopiero gdzieś na środku tego tańczącego tłumu pozwalając porwać się muzyce. Po tym pytaniu był już stuprocentowo pewny, że jego gej-radar działał, bo przecież żaden heteryk nie poprosiłby drugiego faceta do tańca, nie? Dlatego też już po chwili jakichś tam wygibasów pozwolił sobie zarzucić rękę na ramię lekarza przybliżając się do niego. Tu go gdzieś musnął palcami, tu otarł się o udo...
- Ładnie pachniesz! - niemal wydarł mu się do ucha chcąc przekrzyczeć muzykę. Było tu znacznie głośniej niż przy barze, więc miał pretekst, by przybliżyć się do niego jeszcze bardziej. Teraz już czuł nie tylko jego perfumy...


Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
Zacharias nie miał w rodzinie takich wzorców, nie przypominał sobie, żeby w ogóle miał wśród krewnych jakiegoś lekarza. Mimo to też już od dziecka powtarzał, że pójdzie na medycynę - w zasadzie chyba nigdy nie chciał robić w życiu niczego innego, a dobre wyniki w szkole, zwłaszcza z biologii i z chemii tylko utwierdziły go w przekonaniu, że da sobie radę i że będzie w tym świetny.
- Tak, tak. A później kończy się w więzieniu albo w kostnicy - rzucił, bo w jego przekonaniu łamanie zasad i przekraczanie granic zawsze kończyło się źle. Może podał dosyć drastyczne i skrajne przykłady ewentualnych konsekwencji, ale z doświadczenia wiedział, że skrajności działają na wyobraźnię najbardziej. Sam, podczas studiów medycznych, a dokładniej zajęć w prosektorium, naoglądał się wystarczająco dużo zwłok pijaków i narkomanów, by wiedzieć, od czego powinien trzymać się z daleka.
- To zależy jak daleko mieszkasz - odpowiedział, totalnie ironicznym tonem, bo wbrew temu co powiedział, na pewno nie zamierzał nigdzie stąd iść - tak, do swojego domu też nie, bo chyba właśnie zaczynał się dobrze bawić a ostatnio nie miał ku temu zbyt wielu okazji. Czy to znak, że alkohol już zdążył uderzyć mu do głowy? Prawdopodobnie. Nie było innego wytłumaczenia na fakt, że dopił swojego drugiego drinka niemal na raz, nie chcąc wypaść dużo gorzej niż jego towarzysz, po czym ochoczo ruszył z nim na parkiet.
Gdyby był trzeźwy, z całą pewnością nie pozwoliłby obcej osobie tak bardzo naruszać swojej przestrzeni osobistej, ale w tej chwili do trzeźwości było mu raczej daleko i nie dość, że nie miał nic przeciwko to chyba nawet byłby skłonny pokusić się o stwierdzenie, że mu się to podobało. Sam również od czasu do czasu pozwalał sobie na subtelne odwzajemnienie dotyku, początkowo dość nieśmiało, jednak w miarę upływu czasu zaczynał czuć się coraz bardziej pewnie i swobodnie. Nie speszył go nawet komplement, a przecież w normalnych okolicznościach kompletnie nie potrafił reagować na komplementy.
- Gorąco tu, nie? Może na chwilę stąd wyjdziemy? - zapytał, choć miał wrażenie, że jego głos trochę ginie w tym hałasie. Zdecydowanie potrzebował chwilę ochłonąć, nie miał na myśli niczego poza tym... no i może wyjściem na papierosa, bo po alkoholu najczęściej chciało mu się palić jeszcze bardziej niż zwykle. Znów dopiero po chwili dotarło do niego, że to również można było odebrać dwuznacznie, ale tym razem bynajmniej nie próbował tego sprostować. Przemknęło mu przez myśl, że chyba nawet nie miałby nic przeciwko, gdyby nieznajomy postanowił wywlec go stąd w innym celu niż fajka i złapanie odrobiny powietrza... podświadomie czuł, że to bardzo zły pomysł i że później by tego żałował, ale kto by słuchał podszeptów cholernej podświadomości, kiedy alkohol niemal całkowicie przejmował kontrolę nad jego umysłem i popychał do rzeczy, których na trzeźwo nigdy w życiu by nie zrobił. Pewnie dlatego, pierwszy raz od dawna kompletnie nie zważając na ewentualne konsekwencje swoich czynów, bezceremonialnie objął swojego towarzysza w pasie (sam siebie nie poznawał, serio!), by odciągnąć go trochę od tańczących ludzi i poszukać jakiegoś spokojniejszego miejsca.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
No właśnie Mitch miał teraz ogromny problem, bo nigdy w życiu nie rozważał nawet innej ścieżki swojej kariery i teraz nie wiedział, co ze sobą zrobić. Bo niby mógłby wrócić na studia, ale przecież nie zostanie lekarzem-teoretykiem, a nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrudni ćpuna w szpitalu czy nawet w przychodni. Musiał całkowicie przewartościować swoje życie, a nie bardzo miał pomysł, w którą stronę. Utknął w błędnym kole, bo do póki nie przestanie ćpać nie ruszy się z miejsca, a ćpa, bo nie wie co ma ze sobą zrobić. Potrzebował w swoim życiu kogoś, kto go pokieruje. Niby jego ojciec cos tam się starał, ale marnie mu to szło. Pewnie głównym powodem jego porażki było to, że Mitchell nie bardzo chciał się go słuchać. Obaj kiepsko do tego podchodzili.
- Więzienie też dla ludzi, a w kostnicy prędzej czy później każdy wyląduje - podsumował filozoficznie. Biorąc pod uwagę, że parę razy dopuścił się kradzieży musiał dopuszczać do siebie tę myśl, że może wylądować w pierdlu. A raczej dopuszczałby, gdyby tyko zdarzało mu się wtedy myśleć trzeźwo. Szkoda, że nie dotrwał na studiach do zajęć w prosektorium, bo może uchroniłoby go to od sięgnięcia po dragi. Bo niby wiedział, do czego może doprowadzić ćpanie, ale jednak nigdy nie widział skutków na żywo. No nie licząc mijanych w przejściach podziemnych bezdomnych ćpunów, ale nigdy specjalnie im się nie przyglądał, bo starał się jak najszybciej opuszczać takie miejsca. No i nigdy nie przypuszczał, że kiedyś dotknie go to osobiście.
- Daleko - westchnął. Nie do końca chciałby się też dowiedzieć, jak zareagowałby jego ojciec, gdyby przyprowadził pod jego dach w wiadomym celu nie do końca trzeźwego faceta. Lepiej niech to pozostanie w sferze domysłów. Może więc hotel? Tak właściwie, to Mitchowi takie wygody nie były potrzebne do szczęścia. Jeszcze ze dwa, trzy drinki i pewnie mógłby to zrobić tu na parkiecie bez najmniejszej krępacji. Już teraz niemal uskuteczniał grę wstępną pozwalając sobie na coraz śmielsze ruchy, szczególnie, że mężczyzna wcale nie pozostawał mu dłużny. Gdy nieznajomy zaproponował wyjście przywierał już do niego niemal całym ciałem, a muzyka przestała mieć znaczenie.
Uśmiechnął się przytakując. No oczywiście, że odebrał to bardzo jednoznacznie, bo jak niby inaczej miał to odebrać w owej sytuacji? Pozwolił się wyprowadzić z tłumu, ale to on kierował ich krokami, bynajmniej wcale nie na zewnątrz, a w stronę korytarza, nad którym widniały oznaczenia prowadzące do toalet. Czuł się jak na czerwonym dywanie z dumą prezentując swoją zdobycz, choć tak naprawdę to nikogo dookoła nie obchodzili i nikt na nich nie patrzył.
W korytarzu było już zdecydowanie ciszej i chłodniej niż na parkiecie, a dalej w rozgałęzieniu ustawiły się już dwie kolejki. W dłuższej po lewej pełno było rozchichotanych dziewczyn, które zwykle do toalety chodziły stadami; w drugiej, po prawej stało kilku mężczyzn wpatrzonych w ekrany telefonów i to tę kolejkę oczywiście zajęli. Mitch oparł się plecami o ścianę i przyciągnął do siebie nieznajomego za biodra.
- Widzisz? Rozgryzłem Cię. Nikt nie przychodzi do "Shadow" tylko na drinka - uśmiechnął się zadziornie i musnął ustami podbródek mężczyzny dobierając się powoli do jego spodni.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ODPOWIEDZ