organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
41.

Miała wrażenie, że zmieniło się wszystko i nic, a od nocy, podczas której Nathaniel spał przy niej, stale odpływała gdzieś myślami. Nie posunęła się za wiele w żadnej lekturze, bo tak szybko, jak zaczynała ją studiować, przestawała to robić, oddając się rozmyślaniom. W głowie miała tak wiele pytań i nagle dotkliwsza była świadomość, że nie zna nikogo, komu mogłaby je zadać. Sama jedynie gubiła się w emocjach, niż jakoś je klarowała i chyba przez to swoje rozkojarzenie, wydawała się mniej witalna, a co za tym idzie, miała nie wyjść do ogrodu pod nieobecność Hawthorne'a. Nieszczególnie ją to cieszyło, jednak nim gangster opuścił posiadłość, parę osób wniosło jakieś rzeczy na taras przy wyjściu z jej sypialni i jak się okazało, miała tam spędzić popołudnie w obecności Jaspera. Na drewnianej podłodze położono poduszki i koce, nad którym rozciągał się parasol. Podłączono jej kroplówkę z czymś wzmacniającym, zostawiono obok telefon, książkę oraz duży zapas wody. Jeszcze zanim została sama, pokiwała głową na znak, że gdy będzie zmęczona, skorzysta z pomocy Jaspera z dostaniem się do łóżka, a potem weszła Anna z kleikiem ryżowym, bo był to czas posiłku Diviny. Cieszyła się chwilą samotności, która trwała jakieś półtora minuty, między wyjściem Nathaniela, a wejściem Jaspera, ale było to miłe. Przymknęła oczy i wystawiła twarz w stronę wiatru. Kiedyś o takich widokach mogła jedynie pomarzyć.
- Dzień dobry - przywitała się, gdy przez drzwi tarasowe na zewnątrz wyszedł Jasper, któremu nadal była wdzięczna za to, że kupić dla niej i Dicka ciasto, nawet jeśli kilka razy jego zachowanie ją zmartwiło. Nie mieli jeszcze okazji o tym porozmawiać... o niczym w zasadzie. - Przepraszam, dopiero zaczęłam jeść... będzie ci to przeszkadzać? - wolała się upewnić, zerkając na miskę, którą miała na kolanach. - Jeśli chcesz, może znajdzie się też porcja dla ciebie - zaproponowała z miejsca, bo sama nie była wybredna. W zasadzie niejednokrotnie w swoim życiu jadła o wiele gorsze rzeczy, więc kleik był miłą odmianą i naprawdę go lubiła. Nie tak, jak budyń, ale wciąż był to ciepły i świeży posiłek o dość przyjemnym zapachu. Uniosła więc łyżeczkę, zaraz przełykając jej zawartość, a potem przechyliła lekko głowę. Niby nie chciała być zbyt śmiała, ale jednak... - Wydarzyło się coś dobrego? - zagadnęła ostrożnie, bo nie była wścibska i za taką też wolałaby nie uchodzić. Z tego też względu wolała wytłumaczyć swoje pytanie. - Zdajesz się być weselszy, niż zwykle - dodała ciszej, bo jak już ustalili, była dość dobrym obserwatorem i równie dobrze czytała ludzkie nastroje. Przynajmniej wierzyła, że tak jest, ale tutaj równie dobrze mogła się mylić.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Niezaprzeczalnie, minęło naprawdę sporo czasu odkąd ostatni raz Jasper czuł się tak lekko i nie miało być to chwilową ekscytacją spowodowaną nocną przygodą z panną poznaną w barze, a pozostać z nim na dłużej. I owszem balansował na linie nad przepaścią, bo w każdej chwili wszystko mogło się spieprzyć. Nie widział też przeciwległego końca i pojęcia nie miał co stanie się później, a na szali leżały uczucia nie tylko jego, ale także Pearl. Ryzykował sporo, jednak uparcie szedł na przód starając się skupić na każdym kroku, a nie dystansie jaki miał do pokonania.
Odwiedzając po raz kolejny Divinę, nie miał więc w głowie żadnych ciężkich i zagmatwanych myśli, nie targały im wewnętrze dylematy, ani nie denerwowało niezdecydowanie blondynki. Pearl była jego, a chociaż wiązało się z tym sporo kłopotów, bo dziewczyna sama w sobie była dość problematyczna, to cieszył się jak dziecko, za każdym razem gdy wysyłała mu wiadomość przesyconą cynizmem i wrednością.
- Hej Viny, jak się czujesz? - Zagadnął, wychodząc na taras i rzucając dziewczynie przelotne spojrzenie ubarwione uśmiechem. Zabrał po drodze jedną z poduszek, którą rzucił kawałek dalej po barierką i usiadł, opierając się o nią plecami, aby móc patrzeć na Norwood podczas rozmowy. Zapaliłby, ale Divina akurat jadła, więc postanowił poczekać. Mimo to wyciągnął z kieszeni fajki, zapalniczkę i telefon, a okulary przeciwsłoneczne zdjął, zakładając za kołnierzyk luźnej, oliwkowej koszuli. - Nie będzie, nie przeszkadzaj sobie - odpowiedział, kręcąc przy tym głową na boki, jakby tym gestem jeszcze bardziej chciał zapewnić o tym, że totalnie mu to obojętne co aktualnie robi Divina. - Eeem... Podziękuję, wiesz? Jadłem przed wyjściem - dodał, bo po pierwsze faktycznie było to prawdą, a poza tym kleik jaki jadła Norwood absolutnie nie zachęcał swoim wyglądem, konsystencją i zapewne także w smaku musiał być paskudny. - Smacznego - życzył jej jednak, bo tak wypadało.
Uznał, że da jej chwilę spokoju, więc spojrzał gdzieś do boku, w stronę oceanu i przyznał w duchu, że rozciągający się z tarasów widok był zdumiewający. Potem zaś odleciał myślami dalej, do Pearl i do tego, że mogliby się razem wybrać na plażę, bo dawno nie surfował i ciekaw był czy blondynka także surfuje. Uśmiechnął się przez to bezwiednie i możliwe, że to właśnie ten moment wyłapała Divina, bo kilka sekund później padło pytanie, a Jay przypomniał sobie, gdzie i z kim się znajduje.
- Możliwe... Skąd wiesz? - Kącik ust Jaspera powędrował ku górze, gdy wymierzył swoje ciemne spojrzenie w Divinę. - Weselszy? - Zaśmiał się krótko, gdy usłyszał to uzasadnienie. - Raczej mniej wkurwiony i zmartwiony - naprostował, co pierwsze przyszło mu na myśl, bo faktycznie ostatnio denerwował się sprawą z Campbell, a potem obecność Dicka wprawiała go w lekką konsternację i niezdecydowanie, czy tego gościa traktuje neutralnie, czy jednak nie darzy zbytnią sympatią. Całe szczęście teraz nie było ani niezdecydowanej blondynki, ani Remingtona, ani innych głupot, które zaprzątałyby myśli Jay'a. Może dlatego wydawał się Divinie taki odmieniony. Poza tym faktycznie wciąż odtwarzał w głowie taśmę z chwil spędzonych ze swoją panią dziennikarz i nie mógł narzekać na to jakie pozostały mu po nich wspomnienia. - Dogadałem się z Pearl - podzielił się jednak, tą radosną nowiną z Norwood, po czym ponownie nie zapanował nad uśmiechem. - A ty? Nathaniel nadal wkurza się za tego Dicka? Swoją drogą... Mam nadzieję, że jesteś zadowolona ze spotkania, mimo tego, że nie byliście sami - dodał zaraz, aby nie tylko wokół siebie koncentrować tematy rozmowy, bo czuł się swobodniej gdy dokonywali wymiany. Zresztą było mu to też na rękę, bo Divina była kluczem do poznania Hawthorne'a od strony, do której nikt inny nie miał żadnego dostępu.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Chociaż wiosna w Australii charakteryzowała się wysokimi temperaturami, Divina nogi miała okryte ażurową narzutką, czując się tak po prostu pewniej, w samej koszuli nocnej, a przy tym nie będąc tak wystawioną na morską bryzę. Widok, jaki się przed nią rozciągał, zapierał dech w piersi i nadal wątpiła, że kiedykolwiek się do niego przyzwyczai. Nie miała zbyt wielu okazji, by w pojedynkę siedzieć na tarasie, to też czerpała z tej minuty, do momentu, aż nie zjawił się Jasper, który miała wrażenie, zawsze zachowywał się swobodniej od niej.
- Dobrze, dziękuję - dopowiedziała na jego słowa tak, jak zawsze, a następnie uniosła dłoń, w którą wbity był wenflon. - Liczę, że niebawem już z tego zrezygnujemy - dodała, bo chociaż kroplówka jej nie przeszkadzała aż tak, to jednak miała wrażenie, że tak długo, jak z niej korzysta, martwi innych swoim stanem. Odczekała jeszcze z rozpoczęciem posiłku na decyzję Jaspera, a kiedy odpowiedział, pokiwała głową na znak, że rozumie. - Ale jakbyś zgłodniał, to mów. Jest naprawdę smaczna, a jutro mam dostać krem z warzyw - pochwaliła się, bo po pierwsze, w jej życiu wiele się teraz nie działo. Po drugie, pierwszy raz od wypadku miała dostać coś innego, niż kleik i budyń, a po trzecie... ona naprawdę odżywiała się dość podle, więc możliwość spróbowania czegoś nowego niesamowicie ją cieszyła. Nie potrzebowała w zasadzie innych prezentów, bo chociaż nie była wielkim głodomorem, to właśnie jedzenie wywoływało w niej pozytywne emocje.
- Widać to po tobie... - pokiwała głową, jakby chciała tym gestem wzmocnić nieco wydźwięk tych słów. Skrzywiła się tylko delikatnie, gdy użył dość brzydkiego słowa, ale zaraz przestało mieć to takie znaczenie. - Dogadałeś się? Jak mam to rozumieć? - podpytała, szczerze zainteresowana, bo dobrze im życzyła. Wydawało jej się to przyjemnym tematem, na pewno lepszym, od odmawiania relacji Nathaniela i Dicka, przy czym... samo wspomnienie Nathaniela odsyłało Divinę ponownie do tej nocy, kiedy ją pocałował. Rozkojarzyła się więc trochę, a jej oczy stały się na kilka chwil nieobecne. - Jestem zadowolona, kupiłeś przepyszne ciastka, ale też mogłeś być nieco mniej... zasadniczy - zauważyła delikatnie, bo nie chciała go urazić, ale też... pamiętała te momenty, kiedy się bała, że Dick źle się poczuł, podczas swojej wizyty. No bo według Norwood nie był żadnym kryminalistą, któremu aż tak trzeba było patrzeć na ręce. - No, ale... chyba już się nie denerwuje, tak sądzę - chciała jeszcze odpowiedzieć na to pytanie odnośnie samego gangstera, ale znów nieco się zawiesiła i w ramach walki z tym stanem, dokończyła szybko kleik, odkładając pustą, starannie opróżnioną miseczkę obok. - Kiedy mu powiedziałam, był wściekły, ale od tamtego czasu nie denerwował się już na mnie. Mimo wszystko Nathaniel potrafi być spokojny i opanowany, wiesz? - zapytała, starając się brzmieć lekko, ale też nie umknęło jej samej, że zdecydowała się nazwać go po imieniu i cóż, naprawdę dziwnie się z tym czuła. Było to dla niej takie nienaturalne, a zarazem niezwykle ciekawe. Trochę też ją to zawstydzało, co uznała za wielce niesprawiedliwe, bo przecież nawet Jasper mówił do niego na ty.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie dało się nie zauważyć równicy między stanem Diviny zaraz po operacji, a tym obecnym. Chociaż Jasper mógłby nawet posilić się o stwierdzenie, że i przed postrzałem nie wyglądała tak dobrze. Mimo wciąż towarzyszącej jej kroplówki, cała aparycja dziewczyny uległa poprawie. Jej skóra nie była już papierowo-biała, a miała znacznie przyjemniejszy odcień, Jay jako wzrokowiec szybko dostrzegł też, że i oczy Norwood stały się bardziej świetliste, nie otaczały ich już fioletowe kręgi zdradzające zmęczenie. Chyba jednak największą zmianą był ten delikatny, subtelny uśmiech, praktycznie niewidoczny, ale w porównaniu do jej poważnej, wręcz posępnej miny z początku ich znajomości, był niesamowitą różnicą.
- Znakomicie - skomentował, po czym zatrzymał się w pół kroku i przyjrzał dziewczynie lepiej. - Ładnie błyszczą ci się włosy - dodał, bo uznał, że taki mały komplement nie zaszkodzi, a może poprawi Divinie humor, chociaż ten chyba nie należał do najgorszych. On sam czuł się doskonale, bo przez ostatnie dni sporo czasu spędził z Pearl i co tu dużo mówić, cholernie mu się to podobało. Dlatego nie chciał psuć sobie nastroju kosztowaniem jakiegoś tam kleiku i grzecznie ponownie pokręcił głową odmawiając Norwood.
- Widać? - Zaintrygowało go to stwierdzenie, bo on sam nie zauważył jakiś większych zmian. Chociaż możliwe, że klimat willi Hawthorne'a wprawiał go w stan gotowości, a świadomość, że Campbell ma powiązania z gangsterem dodatkowo zasnuwała umysł nieprzyjemnymi myślami. Może więc faktycznie przebywając przy Norwood zazwyczaj był dość posępny, nawet jak na co dzień starał się zgrywać człowieka z luźnym podejściem do życia. - Emmm.. - Nie wiedział co powiedzieć, więc wydał z siebie ten mało znaczący pomruk, po czym zaśmiał, bo temat Pearl sam w sobie przywoływał w nim pozytywne emocje. - Nie było łatwo, ale ostatecznie... Jakby ci to powiedzieć... Zabrałem ją na randkę, a potem ona mnie do siebie i było całkiem miło - wyjaśnił, nakreślając przy tym zarys historii, która wydarzyła się między nim, a blondynką. Mimo wszystko nie chciał rozwodzić się nad tym zawahaniem ze strony Campbell i dniami milczenia, gdy koniec końców te ich perypetie zakończyły się sukcesem.
Wspomnienie "randki" jaką odbyli w trójkę, z czego on był na doczepkę, były dla Jaspera już mniejszą przyjemnością. I nie chodzi o to, że było dziwnie siedzieć z boku i przysłuchiwać się ich rozmowie, nawet jak Jay starał się wyłączać co jakiś czas. Nathaniel jednak nie pozwolił mu odejść od Norwood ani na krok, jakby Remington mógł zrobić dziewczynie faktyczną krzywdę. Była też inna kwestia, którą całe szczęście z Pearl rozwiązali, ale i tak Ainsworth czuł się dziwnie ze świadomością jak wielką rolę Dick pełnił w życiu obu tych kobiet.
- Wybacz, ale to moja praca. Nate kazał mi pilnować, aby Richard się do ciebie nie zbliżał... Był w tym poleceniu bardzo dosadny - wyjaśnił, bo nie chciał urazić Diviny swoim zachowaniem podczas tamtego spotkania, ale też musiał jej uświadomić, że jego obecność przy niej ma swoje uzasadnione powody. - A! Byłbym zapomniał - dodał po sekundzie i z kieszeni spodni wyciągnął kopertę, tę samą, którą znalazł w domu Diviny i w której znajdowały się jej oszczędności. Jasper nie wydał ich na te całe "ciastka", tylko kupił je z własnych pieniędzy, a do tych Norwood dorzucił kilkadziesiąt dolców, chcąc wmówić dziewczynie, że taką zawartość znalazł w jej chatce. - Twoje pieniądze... Nie wydałem nic, bo sam zapłaciłem za tamte eklerki, więc trzymaj - wyjaśnił, podając dziewczynie wspomnianą kopertę. Temat Nathaniela także go interesował, bo przecież gangster jawnie okazywał niechęć wobec Remingtona. Jasper był więc zainteresowany tym jak Hawthorne czuł się obecnie, po tej całej "randce". Nim jednak odniósł się do pierwszych słów Norwood, ta dodała kolejne i jeden szczegół przykuł uwagę Ainswortha w szczególny sposób. - Nathaniel? - Powtórzył za dziewczyną. - Już nie pan Hawthorne? - Dopytał, bo dotąd Divina mówiąc o gangsterze zawsze go tytułowała, nawet jak nie było go w pobliżu. - Nie wiem, ale wierzę ci na słowo... Chociaż sądzę, że jesteś jedną z nielicznych osób, która zna go z tej strony - oznajmił, pewny swoich przemyśleń. - Mogę? - Dodał po sekundzie unosząc paczkę papierosów, bo dostrzegł, że dziewczyna kończyła już posiłek, więc chyba nie miała by nic przeciwko jakby on wreszcie mógł sobie zapalić.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Kiedyś nigdy nikt jej nie prawił komplementów, natomiast teraz Jasper był kolejnym mężczyzną, który sobie na to pozwolił w jej kierunku i naturalnie wywołało to rumieńce na jej twarzy.
- Naprawdę? - odruchowo wypuściła z dłoni łyżkę, by na moment złapać za długie pasmo brązowych włosów i kilka razy przełożyć je między palcami. - Dziękuję - dodała, czując, że jest jej po prostu miło. Jakoś specjalnie nie przejmowała się tym, jak wygląda, z resztą w swojej chatce nie miała lustra... ostatnie w jednym z pijańskich szałów zbił jej ojczym, gdy jeszcze żył. Nie była próżna, to żadna niespodzianka, ale też nie myślała o tym, jak może jej aparycję odbierać otoczenie, a raczej wątpiła w to, by mogła się komuś podobać i co ważniejsze, nie dbała o to. Teraz natomiast znajdywała coś miłego w takich komplementach i chociaż chciała pociągnąć temat dalej, powiedzieć, że to dzięki temu, jak jej włosy myła Pearl, zamilkła, po prostu ciesząc się chwilą i kontynuując jedzenie.
Z pełnymi ustami jedynie pokiwała głową na jego pytanie, bo jak dla niej promieniał, chociaż chyba sam tego nie dostrzegał. Mimo to z jego słów wynikało, że faktycznie zaczęło mu się układać, a chociaż nie byli jeszcze jakoś bardzo blisko i Divinie ta wiadomość sprawił przyjemność, więc kąciki jej ust uniosły się odrobinę.
- Cieszę się, że ze sobą porozmawialiście - przyznała zgodnie z prawdą, a nabierając kolejną porcję posiłku, zerknęła na niego ukradkiem. - Opowiesz mi? - zagadnęła, ale niezbyt nachalnie. Mógł jej spokojnie odmówić, tylko, że widząc konsternację na jego twarzy, uznała, że może warto to trochę doprecyzować. - O waszej randce... pewnie było przyjemnie. Chyba, że wolicie to zachować między sobą, wtedy nie przejmuj się - dodała od razu, bo nie chciała stawiać go pod ścianą. Po prostu... już całkiem sporo tkwiła w tej willi, do której poniekąd ograniczało się jej życie. Nie, żeby to poza domem Hawthorne'a opływało w emocje i atrakcje, ale chciała zwyczajnie posłuchać o czymś nowym i przyjemnym, co pozostawało też poza jej własnym zasięgiem.
- Nie uważasz, że to lekka przesada? Traktować tak gościa? - zmarszczyła delikatnie nos, gdy temat zszedł na spotkanie z Richardem. Dużo o tym wcześniej myślała... wcześniej, bo od nocy spędzonej przy Nathanielu, to wspomnienie dominowało każde inne, ale teraz siłą rzeczy udało jej się powrócić do odwiedzin jej przyjaciela. Dojadała już posiłek, kiedy Jasper sobie o czymś przypomniał. Prawdę mówiąc sama zapomniała o tych pieniądzach, ale teraz, słuchając jego wyjaśnień, pokręciła spokojnie głową na boki. - Dziękuję, ale nie możesz płacić za moje ciastka, to byłoby niegrzeczne, tym bardziej, że jesteś tutaj w pracy - zauważyła dość dyplomatycznie i otworzyła kopertę, chcąc mu oddać pieniądze, tylko, że wtedy lekko zaskoczyła ją ich ilość. - Emm... aż tyle oszczędziłam? - zapytała na głos, szczerze zagubiona w trzymanej przez siebie kwocie i patrzyła to na nią, to na Jaspera. Już miała poprosić, aby powiedział jej, ile jest mu winna, tylko, że on skupił się na czymś innym i cóż... wystarczyło, że wytknął jej to, jak nazwała gangstera, a z miejsca zrobiła się czerwona, a jej oczy wielkie jak monety. Nie wiedziała, gdzie zawiesić spojrzenie, skrępowana tym, że w głowie znów miała całą tą scenę, pocałunek w czoło, potem w usta... wtulanie się w siebie nawzajem. W tym wszystkim nawet nie dosłyszała pytania o papierosy. - Powiedział, że... mogę do niego tak mówić. Wszyscy tak do niego mówią - odpowiedziała względnie spokojnie, bo niby dobrze panowała nad emocjami i tonem, ale to było całkiem nową sytuacją. - Myślisz, że traktuje mnie wyjątkowo? - zagadnęła, bo ciekawość tym razem była silniejsza. Poza tym odłożyła pustą miskę do boku, patrząc jak odpala papierosa i cóż, gryzła się przez chwilę sama ze sobą. - Jasper - zaczęła i już chciała stchórzyć, więc opuściła wzrok na palce, w których miętosiła kawałek narzuty, która się na niej znajdowała. - W sumie to nic - no i jednak stchórzyła.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Pokiwał tylko głową, gdy spytała, czy naprawdę uważa, że jej włosy wyglądają lepiej. Uważał, że wiele pozytywnych zmian zaszło w Divinie odkąd widzieli się ostatnim razem, ale postanowił podzielić się tylko tym, małym spostrzeżeniem. Jak widać jednak nie tylko on dostrzegł coś w Norwood, bo ona także była całkiem dobrym obserwatorem. Jay wyznał więc o co chodzi, zrzucając swój dobry nastrój na poprawienie relacji z Pearl i myślał, że to Divinie wystarczy, ale ona najwidoczniej chciała wiedzieć więcej tyle, że nim doprecyzowała swoje pytanie, Ainsworth wpadł w lekką konsternację, którą zapewne dostrzegła w rysach jego twarzy. O randce mógł opowiedzieć, chyba, ale o tym co działo się w domu Pearl wolałby raczej nie dzielić się z nikim, a już na pewno nie z Norwood, która prawdopodobnie poczułaby się co najmniej zgorszona.
- Nie no spoko, w sensie... Jak chcesz posłuchać - rzucił, niby od niechcenia, ale chyba faktycznie chciał się z kimś podzielić tym co czuł. Wiedział też, że sama Divina nikomu nic nie powie, ale też jej życie ostatnio ograniczało się do czterech ścian, więc może ta ciekawość nie wynikała tylko z zainteresowanie Jasperem, ale też chęcią oderwania myśli od miejsca w jakim była. - Było dość standardowo; kwiaty, kolacja w knajpie i seks - wyliczył na dobry początek. - Zabrałem ją do restauracji, którą odwiedzam od lat. Poszpanowałem włoskim, sama wiesz La mia donna è più bella delle stelle - wtrącił, siląc się na komplement wobec urody Pearl. Chciał też zabrzmieć luźno, w ten naturalny dla siebie sposób, by nie zdradzić jak cholernie zaczynała go fascynować Campbell. Chociaż pewnie właśnie to, z tej jego gadki, dało się wywnioskować. - Zaśpiewałem i była moja - dokończył, aczkolwiek ta jego opowieść obrazowała niezbyt wiele, bo pomimo romantyzmu jaki zawierał się w randce jaką odbyli, sam Jasper był raczej kiepskim romantykiem i rozmowy o uczuciach wychodziły mu dość słabo.
- Jaka przesada? - Nie krył swojego zaskoczenia, bo wcale nie uważał, aby był wobec Remingtona specjalnie nieuprzejmy. W zasadzie, prawie niczym, mu ten facet nie podpadł, może lekko bo historia z Campbell, nadal gdzieś siedziała w głowie Jay'a. Poza tym był miły dla Diviny, a ona wydawała się być zadowolona z jego towarzystwa. - Jestem w pracy i robię co mi każą, Viny. Nathaniel chciał, abym go pilnował to też robiłem. Nie wiem, czemu był tak dosadny w swoich rozkazach, bo ten cały Dick wydawał się być całkiem okej, ale wolałem zrobić to co mi kazano i będę to robił - wyjaśnił, chociaż czuł, że wcale nie chciał tego robić. Jednak Norwood z tą swoją dobrotliwym usposobieniem sprawiła, że nie mógł uciąć tematu mówiąc jej wprost, że przesadza. - Sam je jadłem, więc luz... Postawisz mi kiedyś kawę na mieście - odniósł się do pieniędzy, ale całe szczęście temat wymarł, gdy Jasper zapytał o Nathaniela. Dzięki temu nie musiał tłumaczyć się Divinie z tych dodatkowych banknotów, którymi najwidoczniej była zaskoczona.
- Powiedział tak, to dobrze... W zasadzie byłem zaskoczony, że tak późno - mruknął przypatrując się Norwood z uwagą. Odniósł wrażenie, że dziewczyna spąsowiała, jakby temat gangstera lekko ją zawstydzał. - No, a nie? Nawet ja czuję się zestresowany jego obecnością, a ty wydajesz się w ogóle go nie obawiać... Co więcej jest dla ciebie chyba bardzo delikatny, prawda? - Zagadnął, może nawet trochę podpuścił Norwood, bo chęć poznania Hawthorne'a z ludzkiej strony była w nim naprawdę duża. Chciał na temat tego człowieka wiedzieć absolutnie wszystko. - Tak? - Po chwili milczenia, Divina ponownie się odezwała, gdy Ainsworth rozkoszował się smakiem tytuniu i odpisywał na sms'a od Pearl. - No teraz to już mów - zachęcił, chowając telefon i wypuszczając stróżkę dymu z ust. Coś z zachowaniu dziewczyny kazało mu dowiedzieć się o co chciała go zagadnąć, bo jak na stateczną Diviną, nagle wydała mu się dziwnie spięta.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Ten niewielki komplement wprawił ją w całkiem dobry humor, może nawet zadość uczyniło jej to, że nie wyszła do ogrodu, a przynajmniej odwiodło od myślenia o większej wyprawie, niż jedynie na taras, nawet jeśli widok z niego był naprawdę imponujący.
- Jeśli to dla ciebie nie problem - wtrąciła jeszcze, podkreślając, że naprawdę nie chce go zmuszać do zwierzeń. Miała tutaj wiele książek, więc niby nie mogła narzekać na rozrywkę, ale to tkwienie w jednym miejscu trochę się na niej odbijało, więc posłuchanie o życiu innych wydawało się kuszącą możliwością. Szczególnie, że miała to być przyjemna opowieść. Tak sądziła, bo wyraźnie się zmieszała, gdy sprzedał jej ten przyspieszony plan przebiegu spotkania, z uwzględnieniem współżycia. Nie spodziewała się, że aż tak się przed nią otworzy i przy tym jednym słowie znów spąsowiała, uciekając spojrzeniem gdzieś do boku. - Och, znasz włoski? Nie wiedziałam... co powiedziałeś? - ten temat z jednej strony był jak koło ratunkowe, z drugiej faktycznie ją zainteresował. - I co zaśpiewałeś? Nie podejrzewałam, że aż tak się postarasz... w sensie, to bardzo ładnie - pochwaliła, bo wciąż była jeszcze trochę zawstydzona, ale jednak cieszyła się ich szczęściem. - A kwiaty? Jakie to były kwiaty? - podpytała jeszcze o to, bardzo ciekawa, w zasadzie wszystkiego, ale nie chciała zasypać go ciągiem pytań. - Ja chciałam zanieść mamie lilie od Richarda, ale nie wiem co się z nimi stało - przyznała nieco zasmucona tym faktem. - Szkoda... może Anna wzięła je do ozdobienia jakiegoś pomieszczenia - myślała na głos, bo długo zastanawiała się nad losem swoich kwiatów, które zniknęły z jej życia tak szybko, jak się pojawiły. Mogłaby nawet powiedzieć, że przez to spotkanie z Remingtonem było wręcz nierealne, ale rozmowa z Jasperem na ten temat utwierdzała ją w przekonaniu, że te faktycznie się wydarzyło.
- Rozumiem, po prostu - pogubiła się nieco przez tą jego dosadność, bo zrobiło jej się głupio. Nie chciała zmuszać go do nie wywiązywania się z obowiązków, ale było to dla niej kłopotliwe. - Richard nie bał się mnie dotknąć... to pewnie zabrzmi głupio, ale mało osób się nie bało, a teraz ty pilnujesz, żeby tego nie robił -wyjaśniła, jak ona to widziała, bo dla niej to wszystko nie było takie łatwe. - Wiesz, że ja nie pijam kawy na mieście, prawda? - przekrzywiła głowę do boku, marszcząc przy tym delikatnie nos. Źle się czuła z tym, że za nią płacił, ale teraz też inne kwestie ją męczyły. W głowie miała naprawdę duże zamieszanie i to główne przypisywała Nathanielowi, stale rozpamiętując moment, w którym jego wargi musnęły jej własne. Próbowała o tym nie myśleć, nie teraz, przy Jasperze, ale on podchwycił temat Nathaniela i w głowie Norwood już zaczęło się kotłować. - Wiele osób się go boi, to też nie tak, że ja się go nie bałam... - próbowała nadążać nad rozmową, ale poliki ją piekły, a serce biło szybciej. Bardzo delikatny - te słowa dla Diviny były stanowczo zbyt znaczące. - Opiekuje się mną teraz - przyznała więc, nie wiedząc, gdzie powinna patrzeć. Chciała go o coś zapytać, ale jednak się rozmyśliła, tylko, że Jay nie dał za wygraną i nawet odłożył telefon, a ona była tak bardzo pogubiona. - Ja wiem, że jestem trochę... inna, ale mam świadomość, że ty... - nie miała pojęcia jak ten temat ugryźć. Nigdy nawet o takich rzeczach nie myślała, a co dopiero o nich z kimś rozmawiać. Wzięła większy wdech, by nieco się uspokoić, ale po tym jej głos stracił na doniosłości. - Że pewnie w swoim życiu nie całowałeś tylko Pearl i chciałam spytać, czy gdy robiłeś takie rzeczy... to miało dla ciebie jakieś znaczenie? - myślała, że straci przytomność z emocji, jakie jej doskwierały. Nie czuła zwykle wstydu, bo nie dbała o to, jak ludzie ją postrzegali, ale tym razem było inaczej. Serce je waliło, a ona siedziała na materacu, myśląc tylko o tym, by przykryć się narzutą w całości i udawać, że jej nie ma. - Przepraszam, nie powinnam pytać - jęknęła zaraz, bo stchórzyła i jakoś tak sięgnęła po książkę, chyba udając, że miała zamiar ją teraz czytać. Była sobą zażenowana, ale co ważniejsze... jeszcze dotkliwiej teraz wspominała tamtą noc spędzoną przy Nathanielu i chyba nawet... żałowała, że teraz nie ma go w posiadłości.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Jasper sądził, że jego opowieść była wystarczająca, ale po salwie pytań jaką zafundowała mu Norwood doszedł do wniosku, że chyba nie do końca udało mu się zaspokoić ciekawość dziewczyny. W pierwszej chwili był lekko zaskoczony tymi wszystkimi szczegółami jakie wyłapała i o jakich chciała wiedzieć więcej, a w następnej zaśmiał się cicho, lekko rozbawiony komentarzami, których zapewne nie usłyszałby od nikogo innego, bo co tu dużo mówić... Przywykł do kobiet, które raczej nigdy nie wpadłyby na pomysł by posłuchać o randce z inną, by w ogóle posłuchać o jakiejkolwiek innej kobiecie nie w kontekście tej "byłej", której miejsce mają zastąpić nawet na kilka godzin. Czuł się więc trochę jak na rozmowie z matką, aczkolwiek ona pewnie też nie zapytałaby o to jakie kwiaty kupił, tylko łaknęła informacji o samej Pearl. - Moja kobieta jest piękniejsza od gwiazd - przetłumaczył, ale nim jakkolwiek Divina mogła skomentować te słowa, Jasper zaczął mówić dalej. - Część mojej rodziny pochodzi z Włoch, więc matce zależało, abyśmy z bratem znali włoski - wyjaśnił na spokojnie. Możliwe, że delikatnie speszył się, gdy uznała, że postarał się z tą randką. Krótki występ był kompletnie nie planowany, ale zdecydowanie sprawił, że noc z Pearl była jeszcze bardziej wyjątkowa. Całe szczęście Ainsworth nie należał do wstydliwych mężczyzn, bo w innym wypadku jego śpiew pewnie popsuł by atmosferę, a tak swoją aparycja i mową ciała, gdy delikatnie wybijał rytm pstryknięciami palców, nadał temu lepszego wyrazu. - Potem ci puszczę, pewnie nie raz słyszałaś to gdzieś w radiu - rzucił, bo podejrzewał, że nawet jakby powiedział jej tytuł, Divina by i tak nie wiedziała o jaką piosenkę chodziło. - Sądzisz? Wiesz to było standardowe tylko... Właściciel knajpy mnie znał i zupełnym przypadkiem wyszła ta akcja ze śpiewaniem i... Chyba było okej - rzucił luźno, aczkolwiek faktycznie zaczął patrzeć na tę randkę pod innym kontem, bo przecież nie tylko Pearl, ale teraz także Norwood skomentowały ją w podobny sposób. - Piwonie - odpowiedział krótko, a gdy dziewczyna zaczęła zastanawiać się nad kwiatami do Dicka, Jay trochę olał temat i pokiwał głową przytakująco, zgadzając się z teorią Diviny. No, ale jak już pojawił się temat Remingtona to zaczął się przeciągać i Jasper wcale nie chciał jakoś specjalnie się nad nim rozwodzić. - Pilnuję, bo mi kazano, Viny. Nie wiem dlaczego, ale Nathaniel był jasny w słowach. Chyba nie musze ci go cytować... Przykro mi, bo może to jest niesprawiedliwe, ale wolę mu nie podpadać - westchnął na koniec, bo wcale nie chciał robić dziewczynie przykrości, a z drugiej strony wolał dmuchać na zimne i w stu procentach wykonywać rozkazy Nathaniela. Tym bardziej, że cholernie zależało mu na tym, aby zdobyć zaufanie gangstera. - Podejrzewam, ale zaczniesz... - rzucił na koniec uśmiechając się zachęcająco.
Nie byłoby dla niego niczym zaskakującym, gdyby okazało się, że Divina nie miała okazji zaznać wielu małych przyjemności, która dla innych ludzi są czymś totalnie naturalnym. Widział w jakich warunkach żyła, poznał ją trochę i zdążył zorientować się też, że była dość specyficzna i zupełnie nie podobna do typowych kobiet jakie znał.
- Opiekuje się tobą z jakiegoś powodu. I owszem uratowałaś mu życie, ale nie sądzę, by kierowało nim tylko to - pozwolił sobie na odrobinę szczerości, przy czym też chciał zdobyć przychylność Diviny, bo była mu ona najzwyczajniej w świecie na rękę. Uznał też, że wcale nie robi jej żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie, nawet nie musiał kłamać, by okazywać jej swoją sympatię. Polubił ją. - Że ja? - Zaczęło robić się interesująco, gdy Norwood nagle spąsowiała i stała się nieco bardziej poddenerwowana. Ewidentnie biła się sama ze sobą, a Jay bardzo chciał wiedzieć co siedziało w jej głowie. - Co? - Zaskoczyła go, więc zapytał odruchowo, bo kompletnie nie wiedział jak zareagować. - Ej! Nie, nie, nie... Czekaj. - - Usiadł wygodniej i zgasił papierosa, bo temat rozmowy był tak dziwny, że potrzebował się lepiej skupić. - Czemu o to pytasz? - Zagadnął w pierwszej kolejności, a jego usta ułożyły się w uśmiechu, któremu towarzyszyło pełne podejrzeń spojrzenie. -Viny? - Podchodził ją, ale widząc jak się stresuje i z jakim zaangażowaniem zaciska palce na kocu, postanowił sam najpierw odpowiedzieć by ją zachęcić. - Wiesz wszystko zależy od okoliczności i osoby, ale przeważnie za każdym pocałunkiem kryje się coś więcej w sensie... Inaczej całuje się kogoś, gdy chodzi tylko o seks, a inaczej gdy w grę wchodzą uczucia. Przynajmniej ja mam taką teorię - odpowiedział, chociaż kosztowało go to cholernie wiele wysiłku, bo nie był typem człowieka dobrze radzącym sobie w tego typu tematach. Ani się nigdy nad takimi kwestiami nie rozwodził, ani specjalnie z nikim ich nie poruszał. - No, a teraz mów... Co się wydarzyło? - Zagadnął zachęcająco, nawet nie kryjąc własnej ciekawości tym, co podkusiło Norwood do tego, aby zadała mu takie dziwaczne pytanie.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nigdy nie była na żadnej randce, ani nawet na spotkaniu towarzyskim. Jedyną osobą, z którą czasem jadała posiłki, był Geordan, ale on zniknął z jej życia, jak każdy bliski jej człowiek. Poza nim natomiast... miała ten jeden piknik z Richardem na cmentarzu i niedawno herbatę w ogrodzie Nathaniela, ale poza tym brakowało jej takich doświadczeń. W święta, gdy na plebanię przychodziło sporo starszych i biedniejszych mieszkańców, a ona pomagała przygotowywać jedzenie, czasem zostawała w kuchni dłużej, by przez drzwi patrzeć, jak inni się śmieją, ściskają i rozmawiają, ale nigdy do nich nie wychodziła, wiedząc, że uśmiechy te szybko by przygasły. To dlatego teraz chciała posłuchać o jego spotkaniu z Pearl, bo w zasadzie... Jasper był jedyną osobą, od której mogłaby w ogóle usłyszeć o czymś takim.
- Och, tego się nie spodziewałam... la miaa donna a fiu..? - próbowała po nim powtórzyć, ale nie pamiętała za dobrze. Nie wiedziała też, że Jasper jest z pochodzenia w jakiejś części Włochem i było po niej widać, że całkiem ją to zaskoczyło. - Czyli znasz ten język bardzo dobrze? Nauczysz mnie czegoś? - zapytała niepewnie. Sama niewiele potrafiła, poza muzyką nie było w niej żadnych imponujących zdolności, bo gdy inni uczniowie mieli czas się uczyć, ona musiała szukać pijanego ojca po lesie, albo czekać w lesie, aż ojciec przestanie pić z kolegami w ich domu. - Dobrze - zgodziła się też na piosenkę. Kiedyś miała radio, kilka razy te leciało też na plebani, albo w samochodzie Nathaniela, gdy ją wiózł, ale nie chciała mu tego wymieniać, nie chcąc by zabrzmiało to dość żałośnie, więc naprawdę liczyła na to, że piosenka, którą jej puści, będzie jej znana. - Standardowe? Chyba nie na każdej randce się śpiewa - jej ton był dość niepewny, bo też tej pewności mieć nie mogła. Zaraz z resztą obdarzyła go uśmiechem, bo wydawało jej się, że mimo wszystko nie był aż tak pewny siebie, jak zazwyczaj, a ona w ogóle nie chciała go kłopotać. - Och, piwonie to drogie kwiaty, ale bardzo piękne! - ożywiła się nieco, bo lubiła rośliny. - To musiał być wyjątkowy wieczór - podsumowała jeszcze, wyobrażając sobie wszystko, czego się dowiedziała, jednocześnie wypierając z głowy fakt, że wiedziała o tym, iż ten związek skonsumowali po wszystkim. - Też nie chcę, żebyś mu przeze mnie podpadał, ale nie do końca umiem się w tym odnaleźć - wyjaśniła, bo potrzebowała kogoś, kto chociaż spróbuje ją zrozumieć. Troszeczkę w tych swoich myślach odleciała, więc jego stwierdzenie odnośnie kawy sprowadziło ją na ziemię i cóż, nie była pewna co do tego.
- To nie byłby dobry pomysł, ale chętnie dam ci pieniążki, żebyś poszedł ją wypić z Pearl - tak wybrnęła z tego tematu, uznając, że ta wizja pewnie nawet bardziej mu się spodoba. Nie miała co do tego złudzeń i też była pewna, że gdyby nie obowiązki, sam z siebie Jay na pewno nie chciałby z nią siedzieć. Za wiele w końcu do zaoferowania nie miała i dlatego też nie rozumiała dlaczego Nathaniel się nią opiekuje, robi dla niej to wszystko, a przy tym słowa Jaspera niczego jej nie rozjaśniały.
- Też powoli przestaję tak sądzić - zgodziła się z nim mimo wszystko stresując się przez to jeszcze bardziej i już czuła, ze pora uciekać od tego tematu jak najdalej, bo jednak był on krępujący, ale wtedy też Jasper zaczął ją ciągnąć za język, a ona nie była za dobra w odmawianiu i asertywności. Poza tym znów swoim wyjaśnieniem pogłębił jej zawstydzenie i teraz już uniosła na niego spojrzenie, w którym każdy głupi dostrzegłby wyraźnie emocje, jakie jej towarzyszyły. - Gdy chodzi tylko o... - wyszeptała bezwiednie, unosząc dłoń do ust. Nie powinna tego tematu w ogóle zaczynać. - Nic się nie wydarzyło - ścięła jakoś tak odruchowo i wtedy serce zabiło jej mocniej, gdy zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. - Przepraszam, skłamałam - to nie było na jej nerwy. W przeciągu kilku sekundo oddech tak jej przyspieszył, że myślała, że zaraz się udusi. Poza tym Jasper nawet zgasił papierosa, chyba pierwszy raz poświęcając jej aż tyle uwagi. - Ale proszę, niech to zostanie między nami - zerknęła na niego niepewnie. - Ostatnio miałam koszmar i Nathaniel do mnie przyszedł, uspokoił mnie, a potem położył się obok i... - zawahała się, patrząc na niego znacząco. - Ale nie robiliśmy nic nieodpowiedniego! - zapewniła zaraz Jaspera, wtrącając to nieco żywiej. Prawda była jednak taka, że teraz, wyobrażając to sobie, znów żałowała, że Hawthorne wróci dopiero późno. - Pocałował mnie... dwa razy... ale nie wiem, może się pomyliłam - bała się bardzo, że tak mogło być, że sobie dodawała. - Może źle zrozumiałam to co robił... - zaczęła tłumaczyć, bo kompletnie brakowało jej jakiejkolwiek wiedzy w tym temacie i kogokolwiek, kto pomógłby się w nim odnaleźć. Było jej przez to wstyd, bo ona nie wiedziała o czym mówi, ale co ważniejsze, zdawała sobie sprawę, że przez to musi w oczach Jaspera wychodzić na dziwaczkę, bo miała dwadzieścia cztery lata, a jej życie w dużej mierze ograniczało się do kontaktów z kościołem i dysfunkcyjnym ojczymem. Nikt jej nie nauczył, że może być coś więcej.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Zaśmiał się delikatnie, gdy Divina próbowała powtórzyć o nim słowa po włosku.
-La mia donna è più bella delle stelle - powtórzył raz jeszcze uznając, że w tych próbach podejmowanych przez dziewczynę było coś uroczego. - Znam i nauczę jak masz ochotę. - Zgodził się, bo po pierwsze nie sądził, aby Norwood miała zbyt wiele rozrywek poza czytaniem książek, telewizji chyba nie oglądała, a jemu samemu nudziło się siedzenie na telefonie, bo jego level w głupich gierkach zaczynał być poważnie wysoki. Uznał więc, że takie lekcji mogą być całkiem zabawne, a poza tym jak już było wspomniane, polubił tę dziwaczkę. Chyba miał słabość do pań o nietypowych osobowościach. - To wyszło przypadkiem, ale no... Ogólnie wypadło nie najgorzej - wzruszył ramionami, bo akurat on daleki był od planowania jakiś romantycznych serenad. Pewnie dlatego tak usilnie przypominał, że wszystko było kwestią przypadku i odrobiny szczęścia. - Był, zdecydowanie był - zgodził się z Diviną, chociaż ona myślała o samej kolacji, a on o tym co działo się po niej i tutaj bez dwóch zdań było zajebiście, a wręcz przerosło jego oczekiwania.
- Chodzi ci o spotkanie z Dickiem, czy ogólnie o moją obecność? - Zapytał, bo już sam nie wiedział do czego zmierza ta rozmowa. Z jednej strony sam nie pojmował czemu Nathaniel był aż tak konkretny w swoich wytycznych odnośnie spotkania z Remingtonem, a z drugiej Norwood chyba nadal nie pojmowała w jak patowej sytuacji się znalazła poświęcając swoje życie dla Hawthorne'a. - Co? Weź się przemyśl, Viny - prychnął niedowierzająco, gdy zaproponowała mu ten układ z kawą i Pearl. Pokręcił lekko głową na boki i spojrzał na dziewczynę znacząco, coś czuł, że przyjdzie mu nauczyć ją nieco życia na poważnie.
Zrobiło się znacznie ciekawiej, gdy rumieniąca się Norwood zaczęła opowiadać o Nathanielu. Od razu dało się wyczuć, że coś musiało między nimi się wydarzyć, bo z trudem słowa przechodziły dziewczynie przez gardło. Zaskakującym było jak sama przyznała się do kłamstwa, ale kolejne zdania dopiero wprawiły Ainswortha w prawdziwą konsternację.
- Słucham? - Aż musiał zapytać, bo nie był pewny, czy dobrze zrozumiał. Divina zaraz mu wyjaśniła, że do niczego nie doszło, a potem mówiła dalej, on słuchał nie odwracając od niej spojrzenia, a gdy skończyła nadal patrzył na nią będąc w niemałym szoku. - Pocałował cię? - Powtórzył, czyli jednak zależało temu skurczybykowi na niej. - Ale jak? - Powiedzmy, że ten jeden raz Jasper był ciekaw szczegółów, bo przecież widział jak Divina biła się z myślami. Nim jednak odpowiedziała dodał. - Nie, nie, nie... Nic źle nie zrozumiałaś. Taki typ jak on nie całuje bez powodu.. A już na pewno nie całuje bez powodu takich kobiet jak ty - wyjaśnił swoją pokrętną logikę, bo w zasadzie chuja wiedział o tym co myśli Nate. Może i kusił się czasem o nic nie znaczące pocałunki, by rozpalić umysł kobiety poświęcającej mu uwagę, ale na pewno nie miał tego na myśli w kwestii Diviny. Ona była inna, niewinna, delikatna i kompletnie nie potrafiła grać w to, co dla każdego singla było chlebem powszednim. - Hehe... O kurwa - rzucił po chwili, gdy na moment odwrócił wzrok przecierając zarost dłonią. Potrzebował chwili, aby poukładać sobie te rewelacje w głowie. - Powiem ci, że mnie zaskoczyłaś, ale z drugiej strony było to do przewidzenia, że w końcu coś się wydarzy - dodał zaraz, bo przecież każdy widział jak Nathaniel zachowuje się względem Norwood. Nie była mu obojętna, a wręcz przeciwnie, nawet spojrzenie jakim ją obdarzał jednoznacznie wskazywało na to, że znaczyła dla niego o wiele więcej niż sądziła.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Skupiła się nieco bardziej na tym, co mówił, nie chcąc się skompromitować.
- La mija donna a pju bella melle stelle? - sama była świadoma, że jej próba nie brzmi tak dobrze, ale zaraz otworzyła szerzej oczy, czując przypływ autentycznego entuzjazmu, co było dla niej szczególnie nieoczywistym uczuciem, przez które poczuła się jakoś tak szczęśliwsza. - Naprawdę mógłbyś mnie czegoś nauczyć? - dopytała więc, nie spuszczając z niego wzroku. To nie tak, że nie lubiła się uczyć, wręcz uwielbiała, ale nigdy nie miała do tego za dużych możliwości. Pewnie dlatego grę opanowała do perfekcji, bo w tym jednym miała swobodę do pogłębiania wiedzy. Poza tym czasem było jej przykro, że najnormalniej w świecie niewiele potrafi. - Bardzo mnie cieszy, że wam się układa. Zasługujecie na to - widziała, że mimo wszystko temat randki nie jest dla Jaspera najłatwiejszym, więc już nie ciągnęła go dalej, pozwalając sobie na te parę słów, które i tak już wynikały z rozmowy, ale o których warto było wspomnieć dość bezpośrednio.
- Ogólnie... o to wszystko. Rozumiem, że masz mnie chronić, ale... nie zrozum mnie źle, lubię ciebie, po prostu... nie chcę być chroniona - zmarszczyła nieco czoło, w żadnym stopniu nie chcąc go urazić. Nie mogłaby tego zrobić, a przy tym, cóż... z Nathanielem nie mogła poruszyć tego tematu, bo natychmiast się denerwował i go ścinał, a potem między nim, a Diviną atmosfera nie była najlepsza. Wierzyła więc, że z Jasperem taka rozmowa przebiegnie lepiej, chociaż zaraz zawstydziła się, gdy kazał jej się przemyśleć. - Nie rozumiem - przyznała, bo o ile wiedziała, że jest w niej dużo braków, to jednak mieszkając w willi Hawthorne'a, pierwszy raz w życiu aż tak ich doświadczała, cały czas spędzając z ludźmi o dość przebojowej naturze. To z kolei sprawiało, że jeszcze dotkliwiej odczuwała wszystkie swoje odchyły. Jakby tego było mało, musiała jeszcze z kimś podzielić się informacją o pocałunku, a przy tym nie wiedziała, czy robi dobrze, ale sama na pewno by z nią sobie nie poradziła.
Pokiwała jedynie głową pospiesznie, na moment sznurując usta, bo musiała zapanować nad chęcią ucieczki, do jakiej popychał ją zestresowany organizm. No i o ile jego pytanie mocno zamieszało jej w głowie, to fakt, że nie było to pozbawione powodów... cóż, sama nie wiedziała, jak powinna opisać to uczucie. Niby nadal rodziło mnóstwo wątpliwości, ale też coś co mogłaby nazwać dziwną odmianą nadziei, taką obiecującą, kuszącą... malującą się ciepłymi barwami.
- Co to znaczy jak? W usta - zmarszczyła nieco czoło, nadal nie pozbywając się rumieńców z twarzy. - Kim są takie kobiety, jak ja? Jestem dziwna, wiesz o tym... - przyznała nieco ciszej, ale z pełną samoświadomością. Nie wypierała się tego, kiedyś może to ją bolało, ale nie była w stanie za wiele z tym zrobić. Świat uczynił z niej dziwaczkę i musiała to zaakceptować. Zerknęła na niego niepewnie, gdy przeklął, ale bardziej zaskoczyły ją jego kolejne słowa. - Do przewidzenia? - podchwyciła. - Czasem mam wrażenie, że wiesz coś, czego ja nie rozumiem - przyznała, bo nie widzieli się pierwszy raz i nauczyła się już pewnych tekstów Jaspera, spojrzeń, wniosków czy sugestii. Chociaż nogi ją bolały, próbowała je nieco do siebie przyciągnąć, aby objąć w odruchu je ramionami. - Chciałabym rozumieć, co nim kieruje - przyznała ciszej, bo naprawdę marzyła o tym, by zajrzeć do głowy Hawthorne'a, ale póki co to nawet własnych emocji nie do końca rozumiała.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
- Prawie dobrze, popracujemy nad tym - rzucił niczym prawdziwy mentor, starając się nie śmiać za bardzo, bo to "melle stelle" nieco go rozbawiło. - Oczywiście, lepsze to niż gierki na telefonie, a odkąd z tobą siedzę moje miasto zaskakująco się rozrosło - dodał zaraz, nie mając pojęcia o tym, że równie dobrze mógłby nadal mówić do Diviny po włosku, bo i tak niczego nie rozumiała. - Zasługujemy? - Pociągnął ją za słówko, bo zaskakiwała go ta jej dobroć i przychylność wobec innych. Owszem, póki co znała i jego i Pearl z tej dobrej strony, ale Ainsworth wcale nie czuł się jak człowiek, który zasługiwał na tyle szczęścia. Okłamywał Campbell, a zresztą ona sama też miała sporo za uszami. Więc może w sumie dobrze, że trafili akurat na siebie.
- Rozumiem, co masz na myśli... W sumie musi być to upierdliwe i niekomfortowe, że jakiś koleś wciąż za tobą łazi, ale... Wiem, że muszę i nie tylko dlatego, że Nathaniel tak każe, a z przekonania, że potrzebujesz tej ochrony, Viny - odpowiedział. Nie umiał postawić się w jej sytuacji, ale podejrzewał, że nie czuła się najlepiej z tym jak wyglądało jej obecne życie. Z drugiej strony faktycznie mogłoby jej grozić spore niebezpieczeństwo, gdyby nieodpowiedni ludzie dowiedzieli się o tym, że o od tak chodzi sobie po Lorne Bay i nikt się nią nie interesuje. Sama świadomość tego, że nieustannie jakiś człowiek Nathaniela ją chronił, już mogła zniechęcać potencjalnych jego wrogów do zbliżenia się do Diviny i o to w tym wszystkim chodziło. - To znaczy, że masz się zastanowić nad tym co mówisz, bo to głupoty - pokręcił lekko głową, spoglądając na Norwood z rozrzewnieniem.
Nagle poczuł się w roli nie tyle co ochroniarza, ale też opiekuna, może kogoś kto mógłby tą zagubioną dziewuchę nieco podrasować, nauczyć rozumieć lepiej realia w jakich żyła i nie wychodzić na taką dziwaczką przy każdej okazji. Była urocza, całkiem bystra, ale potrafiła niekiedy swoją postawą wywołać w nim, nie tyle co współczucie, ale ten dziwny rodzaj wstydu, gdy odczuwasz go za drugą osobę. W zasadzie on akurat mógł dla niej go czuć, byleby inni, na przykład taka Pearl, tego nie odczuwali, bo mogliby być już mniej przyjemni wobec Norwood.
Rozmowa o pocałunku z Nathanielem także nie należała do najbardziej komfortowych, ale była ciekawa. Interesująca, bo dotyczyła swego rodzaju intymności, do jakiej zapewne nikt poza Diviną i Hawthornem nie powinien mieć dostępu. Jasper miał więc sporo szczęścia, że udało mu się jakimś cudem przekonać do siebie dziewczynę i zdobyć jej zaufanie na tyle, aby podzieliła się z nim tym wszystkim.
- Okeeeej - mruknął, dając jej do zrozumienia, że pojmują wagę tego gestu. - Nie jesteś dziwna, no może trochę, ale popracujemy nad tym... Jednak nie o to chodzi, Viny - zaczął, gdy zapytała jakie kobiety miał na myśli. - Widzisz są laski,. z którymi chcesz się tylko dobrze bawić, a potem zapomnieć i imienia, a są takie które pamiętasz na całe życie, takie które całujesz z uczuciem, kumasz? - Czuł się jakby dawał wykład młodszej siostrze. W życiu nie pomyślałby, że przyjdzie mu przeprowadzać taką rozmowę i w duchu dziękował za to, że nikt poza nim i nią jej nie słyszy. Pearl pewnie pękłaby ze śmiechu słysząc te jego wyjaśnienia.
Widział jak Divinę gryzie to co zaszło. Pewnie była pogubiona w swoich dociekiwaniach równie mocno jak on sam. Zresztą Nathaniel zapewne też miał nieźle najebane w głowie, bo trzymał tę pannę w niepewności jakby nie wiedział, w którą stronę powinien skierować ich znajomość.
- Nie wiem co nim kieruje, ale... Kurwa, Viny, nie jestem idealistą, ani romantykiem, ale no... Sądzę, że zależy mu na tobie, ale tak zależy, zależy - starał się jakoś ubrać to w słowa, ale Divina nie mogła trafić gorzej z dobieraniem sobie osoby do tego typu rozmów. - No, lubi cię... Tak jak ja lubię Pearl - dokończył posługując się swoim przykładem, aczkolwiek nie uważał, aby był on najbardziej trafny, bo nawet jeśli Hawthorne leciał na Norwood to raczej nie w takim wymiarze w jakim miało to miejsce między nim, a Campbell.

Divina Norwood
ODPOWIEDZ