: 19 cze 2023, 18:12
Zdecydowanie wydawnictwo, z którym Scarlet współpracowała, poważnie by się zaniepokoiło jej brakiem weny. I już suszyłoby głowę nie tylko Coltonowi, ale i bezpośrednio pewnie samej Scarlet. W zasadzie Callaway nikogo by za to nie winiła, bo przecież każdy wykonywał tylko swoją pracę i pretensje do niej uważałaby za całkiem zasadne. Ale oczywiste, że wolała mieć święty spokój, dlatego doceniała, że nikt (Colti) nie zsyłał jej na głowę jeszcze wydawnictwa i tuzina redaktorów.
— Kolekcję czego? — zainteresowała się Scarlet, bo brzmiało to bardzo podejrzliwie. Spojrzała po każdemu z obecnych tu mężczyzn. — Kolekcję czego? — powtórzyła jeszcze raz, spoglądając tym razem najpierw przeciągle na Coltona, a następnie na Nilesa, który to ewidentnie powinien się wytłumaczyć z tej swojej podejrzanej kolekcji. Niemniej, przyjęła kolejne tłumaczenie i tylko przyjrzała się uważniej Coltonowi, jakby nie do końca wierzyła w to, że naprawdę się zgodził na taki układ. — Zrobisz wszystko, o co poproszą? — spytała swojego agenta jakby szczerze w to powątpiewała, bo dotąd nie sądziła, by Colton był naprawdę skłonny przystać na naprawdę wszystko. Stanęła nawet z rękoma skrzyżowanymi na piersi, rzucając mu wyzywające spojrzenie, jakby go trochę prowokowała do wyjawienia prawdy. Ponownie napiła się łyka piwa z błąkającym się po twarzy uśmieszkiem.
Roześmiała się na żart Nilesa. — Chyba cię lubię — oznajmiła bezsprzecznie i sama podążyła spojrzeniem w kierunku baru, by zrobić szybką obczajkę na partnera Nilesa. Przystojny barman, nie ma co. Nawet posłała Nilesowi spojrzenie pełne aprobaty, bo wyrwał przystojniaka. Ale nie odezwała się słowem, co by niewtajemniczeni nie mogli odczytać jej aprobującego spojrzenia. Nie uważała, by ta jej lojalność była taka nie fair, w końcu ona nie była dziewczyną Coltona, więc Brooks o uskrzydlenia raczej nie miał prawa mówić, ale chyba wystarczyła sama jej obecność, by Colti poczuł odrobinę wsparcia, nie? I po tym już tylko pozostawało jej pić swoje w pełnym milczeniu i emocjach, kibicując Coltonowi i rzucając mu co jakiś czas zachęcające spojrzenie.
Colton Brooks
— Kolekcję czego? — zainteresowała się Scarlet, bo brzmiało to bardzo podejrzliwie. Spojrzała po każdemu z obecnych tu mężczyzn. — Kolekcję czego? — powtórzyła jeszcze raz, spoglądając tym razem najpierw przeciągle na Coltona, a następnie na Nilesa, który to ewidentnie powinien się wytłumaczyć z tej swojej podejrzanej kolekcji. Niemniej, przyjęła kolejne tłumaczenie i tylko przyjrzała się uważniej Coltonowi, jakby nie do końca wierzyła w to, że naprawdę się zgodził na taki układ. — Zrobisz wszystko, o co poproszą? — spytała swojego agenta jakby szczerze w to powątpiewała, bo dotąd nie sądziła, by Colton był naprawdę skłonny przystać na naprawdę wszystko. Stanęła nawet z rękoma skrzyżowanymi na piersi, rzucając mu wyzywające spojrzenie, jakby go trochę prowokowała do wyjawienia prawdy. Ponownie napiła się łyka piwa z błąkającym się po twarzy uśmieszkiem.
Roześmiała się na żart Nilesa. — Chyba cię lubię — oznajmiła bezsprzecznie i sama podążyła spojrzeniem w kierunku baru, by zrobić szybką obczajkę na partnera Nilesa. Przystojny barman, nie ma co. Nawet posłała Nilesowi spojrzenie pełne aprobaty, bo wyrwał przystojniaka. Ale nie odezwała się słowem, co by niewtajemniczeni nie mogli odczytać jej aprobującego spojrzenia. Nie uważała, by ta jej lojalność była taka nie fair, w końcu ona nie była dziewczyną Coltona, więc Brooks o uskrzydlenia raczej nie miał prawa mówić, ale chyba wystarczyła sama jej obecność, by Colti poczuł odrobinę wsparcia, nie? I po tym już tylko pozostawało jej pić swoje w pełnym milczeniu i emocjach, kibicując Coltonowi i rzucając mu co jakiś czas zachęcające spojrzenie.
Colton Brooks