lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
5.


Adan postanowił sobie wziąć wolne, żeby trochę poczilować bombę. Jego spotkanie z Ainsley było cudownym doświadczeniem. Aż poprawił mu się humor. Ale nie napiszę nic więcej, żeby nie spojlerować ani Tobie, ani sobie. No tak czy siak dzisiaj sobie uznał, że pojeździ po mieście rowerkiem i jak wpadnie na jakiś pomysł co dzisiaj robić, to po prostu będzie to robił. Nie był typem osoby, która lubiła i leżeć, więc musiał być w ruchu, żeby wymyślić coś konkretnego. Był środek tygodnia, więc wszyscy jego biedni znajomi byli w pracy. Nikt nie miał na tyle dobrze, żeby wziąć sobie wolne tak jak on. Nie wszyscy mieli pierwszą, prawdziwą pensję od tatusia. I to taką, że niektórzy takiej kwoty się nie dorabiali przez kilka lat, albo i przez całe swoje życie.
Ale dobra, nieważne. Jechał sobie tak rowerem i jechał przed siebie tak ostro, że nawet nie zauważył kiedy prawie wyjechał poza miasto. No i jak był sobie na granicach miasta to aż mu się przypomniało kiedy był tutaj ostatni raz. Uśmiechnał się na wspomnienie laski u której był, ale zaraz uśmiech zniknął. Przypomniało mu się jak było niezręcznie. Aż przeszedł go zimny dreszcz. Zaraz jednak do tego wspomnienia doszło kolejne. Dziewczyna zasugerowała mu, że powinni się spotkać jeszcze raz. Westchnął ciężko. Nie była raczej osobą, do której poszedłby drugi raz, ale w odpowiedzi na jej pytanie uniósł do góry dwa kciuki. Nie powiedział nic, bo usta miał wypełnione suchą kanapką, której nie mógł przełknąć, bo wylał całą herbatę do zlewu. Mimo wszystko, dwa kciuki w górze były wiążącą obietnicą. Zakręcił rowerek w odpowiednim kierunku i już stał pod domem kobiety, której imienia nie mógł sobie przypomnieć. Czy w ogóle kiedykolwiek je poznał? Tragedia. Pukał i stukał, ale nikt mu nie otwierał. Uznał może, że laska go unika czy coś. No trudno. Wróci do domu, albo pójdzie na browarka do jakiegoś pubu. No i zaczął sobie schodzić po schodkach i wtedy ją zobaczył.
-Dylan! – Powiedział nie żeby się przywitać, ale dlatego, że jak zobaczył jej twarz to przypomniało mu się imię. Będzie musiał ją poprosić o zdjęcie. Tylko będzie musiał to ładnie ubrać w słowa, żeby wiedziała, że chodzi mu o zdjęcie twarzy, a nie naprawdę cycków. No, ale spojrzał na jej cycki. Mimowolnie. Zaraz jednak ponownie podniósł wzrok na jej twarz. –Cześć. – Przywitał się i zszedł na dół po schodkach, żeby wziąć od niej reklamówkę, którą akurat niosła, bo pewnie wracała ze sklepu czy ki chuj. Nie wiem. –Pomyślałem, że może pójdziemy na grzyby. – Wypalił, bo założył, że wiedziała, że tutaj przyszedł, bo go zaprosiła. –Może jeszcze uda nam się zebrać prawdziwka-bydlaka. Widziałaś fotki? Niezłe. – Pokręcił głową z zazdrością. Jemu nigdy nie udało się zebrać bydlaka.

Dylan Burnett
oficer portu — lorne bay
27 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[4] + adan atwood

Dylan miała bardzo poukładane życie, oparte głównie na obowiązkach zawodowych. Oczywiście sporą część czasu wolnego poświęcała swoim przyjaciółkom i nie była jakimś ostatnim nudziarzem, ale wiadomka - zawsze trafi się taki dzień, kiedy jesteś ostatnim przegrywem i nikt nie ma dla ciebie czasu, więc wracasz do domu, by spędzać czas z samą sobą na wyżeraniu zapasu lodów. Miała na dodatek w pracy bardzo ciężki dzień, wracała zmęczona jak koń po westernie i jedyne o czym marzyła to kawałek łóżka i kołderka. Po drodze kupiła sobie nawet ulubione wino, więc jak przyjdzie co do czego to od biedy zaśnie pewnie nawet na kanapie w "salonie", obaliwszy co najwyżej połowę kieliszka. Kiedy jest turbo zmęczona, ma głowę słabą jak niemowlak. Nie, żeby niemowlaki konsumowały alkohol.
Warto zauważyć, że to był jeden z nielicznych dni, kiedy nawet nie próbowała stwarzać pozorów i się przebrać - więc wyglądała tak, jakby chwilę temu wyrwała się z pracy. Co prawda dół od munduru zastąpiła jakimiś obcisłymi jeansami z wysokim stanem, bo przecież nie była jakimś ostatnim boomerem, tylko chciała wyglądać atrakcyjnie. Ale po kilku godzinach w tej robocie bardzo żałowała swojego wyboru, bo ledwo już zginała kolana, a łydki paliły ją żywym ogniem. No, ale koszula i marynarka dla wprawnego oka w dosyć oczywisty sposób zdradzały jej zajęcie!
Wchodziła już właśnie na ostatni fragment ścieżki, prowadzący bezpośrednio do jej domu, kiedy z zamyślenia - gdzie w marzeniach właśnie ładowała się pod kołderkę i zaczynała spać - wyrwał ją okrzyk, wzywający ją po imieniu. Szybka analiza głosu i... jej oczy zaczęły chyba przypominać wielkością pięciozłotówki.
- Adan? - powiedziała trochę zdziwiona, trochę - nazywajmy rzeczy po imieniu - przerażona. Nie ma co owijać w bawełnę, ale był ostatnią osobą, której spodziewała się pod drzwiami swojego domu. Była święcie przekonana, że ich poprzedni razem spędzony wieczór był wspólnym pierwszym i ostatnim. A tu taka niespodzianka. - Przepraszam, ale... zgubiłeś się? - no bo serio, dzielnica, w której mieszkała Dylan nie należała na pewno do tej z najlepszą opinią w okolicy, a ten stał tu przed nią wystrojony jak stróż w Boże Ciało, z zegarkiem wartym pewno tyle co przeciętny samochód. No widać, że nie tutejszy, więc może stwierdził, że bezpieczniej będzie wpaść do kogoś kogo już zna. Słabo, i mało zręcznie, ale zna. Kiedy jednak powiedział w jakim celu się tu pojawił, spojrzała na niego podejrzliwie. I rozejrzała się na boki, szukając chyba jakieś ukrytej kamery, bo przecież gościu nie mógł tak teraz na poważnie.
- Adan, wracam dopiero z pracy. Wybacz, ale nie mam dziś ani siły, ani ochoty na hasanie po lesie - powiedziała i trochę się złapała na tym, że zabrzmiało to lekko jak "ej typie, wypieprzaj mi stąd bo nie mam siły", a że ona przecież nie jest jakaś niegrzeczna czy coś, to musiała to jakoś naprostować. Ma butelkę wina, po winie wszystko staje się łatwiejsze, więc może będzie w stanie wytrzymać obiad w jego towarzystwie? - Ale jeśli chcesz, to mogę skręcić jakiś obiad, mam wino - nie wiedzieć czemu, ale naprawdę, ale to naprawdę właśnie trzymała mocno kciuki, by odmówił i poszedł w siną dal.
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Pokiwał głową na potwierdzenie, że tak, to on Adan. Albo, że zgadła jego imię. Bo przecież mogło chodzić o obie rzeczy. Nie mógł mieć do niej pretensji. On też nie pamiętał jej imienia. Ale jak już ją widział to nawet mu się przypomniało, że miał się bawić w skojarzenia i kojarzyć, że jej postać z imienia przypomina któregoś z bohaterów Beverly Hills 90210. No, ale nie wyszło mu z tymi skojarzeniami. Z drugiej jednak strony najważniejsze było to, że przypomniał sobie jej imię i że nie było przypału, bo ona nawet nie wiedziała, że on tego jej imienia nie pamiętał.
-Nie. Czemu? – Zmarszczył brwi i nawet spojrzał za siebie, żeby zerknąć na jej dom. –To nie twój dom? – Zniżył głos do szeptu, bo teraz to się bał, że pukał komuś obcemu do domu. Boże… on miał nawet zamiar tutaj siedzieć i czekać aż osoba zamieszkująca go wróci. I jak by się wytłumaczył osobom, które by tu przyszły, a które nie były Dylan? No właśnie. Oczywiście nie zakładał, że ona się go tutaj nie spodziewała. To nie miałoby żadnego sensu, bo przecież sama go tutaj zaprosiła. No dobra, może nie konkretnie tutaj do swojego domu, ale dała mu do zrozumienia, że będzie chciała się z nim zobaczyć. A on to bardzo słowny człowiek. Nie miał zamiaru trzymać jej w niepewności. A głupio było mu powiedzieć, że nie, bo jednak się ze sobą przespali no i nawet zjadł jej chleb i wypił kawę i herbatę. Takich rzeczy się nie zapomina. Nie mógł żyć z takim długiem.
-Ahhh. No tak. Jasne, jasne. – Spuścił wzrok i nawet smutno się uśmiechnął. Rzeczywiście miała na sobie strój pracowniczy. W sumie trochę go dziwiło, że mogła sobie pracować w takich dżinsach, które niespecjalnie pasowały do góry. W sensie pasowały jeśli chodzi o współczesne normy modowe. Ale jeśli chodzi o outfit do jej pracy to tak niekoniecznie. Ale co on tam wiedział. Kupował spodnie w Croppie. Nie wiedział o co chodzi typiarze. Zaprasza go, a później daje mu kosza na progu. Okej. Chamsko w chuj no, ale cóż. Przynajmniej teraz już ma odpowiedź i wie, że już nigdy do niej nie pójdzie.
Spojrzał na nią i nawet na jego twarzy wymalował się uśmiech radości. Czyli nie dawała mu kosza. –Jasne. Nie jadłem nic od śniadania. – Odpowiedział i pożałował, bo właściwie to przyszedł tutaj, bo się nudził i nie miał co ze sobą zrobić. A teraz będzie jadł obiad z typiarą, która wydaje się nudna i bardzo negatywna. –Pomóc ci z czymś? – Zapytał nie tracąc entuzjazmu. Jak już go ZNOWU zaprosiła, to chociaż jej pomoże.

Dylan Burnett
oficer portu — lorne bay
27 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
+ adan atwood

W przeciwieństwie do samego Adana, Dylan nie miała problemu ze skojarzeniem jego osoby z odpowiednim imieniem. Może i nie wie w jaki sposób doszło do tego, że z tak odmienną od siebie osobą spędziła cały wieczór. Może i nie wiedziała też, jak doszło do tego, że się wtedy ze sobą przespali - facet nawet nie leżał blisko jej typu. No ale nie była ostatnim damskim dupkiem, i nie dość, że pamiętała jego imię, to niespecjalnie mogła je zapomnieć.
Westchnęła sobie lekko. Damn, znowu się zaczyna. Czemu to spotyka właśnie ją? Czemu ona nie może spotkać porządnego faceta, takiego z jakimiś ustalonymi priorytetami, któremu halny nie hasa w głowie? Kogoś, w kim można się zakochać, i kto w końcu pokocha ją? - To jest mój dom - stwierdziła zdziwionym tonem, jakby to miało być dla wszystkich oczywiste. Pewnie nie jest, skoro dziewuszyna zna w Lorne Bay jakieś pięć osób na krzyż. Nieważne. - Większość mieszkańców po prostu nie uważa tej okolicy za najlepszą i najbezpieczniejszą... Po prostu zapytałam - miała nawet ująć to tak, że się zmartwiła, ale czy mogła się martwić o kogoś, kogo tak właściwie nie zna? Była naprawdę dosyć mocno zdziwiona jego obecnością. Naprawdę mocno liczyła na to, że typ zrozumie, że to jej zaproszenie do powtórki to była jedynie wymuszona uprzejmość. I pójdzie sobie gdzieś daleko, i tam daleko zniknie z jej życia. A on wracał. Jak bumerang. Nawet tego kawałka chleba, kawy czy herbaty nie uważała za na tyle zobowiązujące, by się do tych powrotów poczuwać. Ehhh.
Wpuściła go zatem do środka. No nie może go najpierw zaprosić, a kiedy ten się już odpowiednio zajara pomysłem, nagle walnąć czymś w stylu "a sorry stary, jednak nie mam nic do jedzenia" i go finalnie wystawić za drzwi. Była totalnie miękką bułą. Zresztą, obiecała też wino.
- To widać. Jeszcze trochę i zrobisz się przezroczysty - rzuciła luźno, uśmiechając się trochę szyderczo. Adan nie był najbardziej drobnym mężczyzną jakiego można spotkać. Znaczy no, był fit i w ogóle, ale raczej o budowie sportowca niż patyczaka. Więc serio, nawet gdyby opuścił wszystkie posiłki jednego dnia, nic złego by mu się nie stało, no może poza burczeniem w brzuszku. Zostawiła swoją pewnie jakąś fancy eko-materiałową torbę z tym winem i pewnie innymi zakupami na stole, gdzieś na kuchenny blat piznęła telefon. Wskazała ręką resztę swojego mieszkania i dopiero podzieliła zadania:
- Możesz przejrzeć zakupy, lodówkę i szafki, jak coś wymyślisz, to się zrobi, a jeśli nie, ja coś zaraz zaproponuję, tylko muszę się przebrać. Zaraz mój kręgosłup stanie się kijem od szczotki - uśmiechnęła się lekko, jakoś tak... normalnie? Jakby wszystko wokół, wraz z jej mundurem, jej teraz nie wkurzało? - Zaraz wrócę - dorzuciła i zginęła gdzieś w drzwiach, zostawiając go na chwilę samego w kuchni. Nie jest tu pierwszy raz, poradzi sobie. Powinien sobie poradzić. Najwyżej będzie działał na węch, czy coś!
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Przyglądał jej się przez ułamek sekundy i po chwili pokiwał głową. Okej, czyli dobrze trafił, dobrze ogarnął, że to jej dom. Nie rozumiał tylko czemu miał się zgubić. Czyżby umówili się na jakąś konkretną godzinę, a on się spóźnił? Albo może chodziło o inny dzień? Postanowił nie dopytywać. Jeżeli czegoś kiedykolwiek się dowiedział o kobietach to tego, że jak czegoś nie chcą ci powiedzieć do tego nie zrobią. Możesz dopytywać ile chcesz, a i tak jedyną odpowiedzią jaką dostaniesz jest „jak chcesz” albo „domyśl się”, albo powtarzanie w kółko tego samego. Także Adan domyślał się, że powtarzałaby mu, że się zgubił, aż w końcu biedak by w to uwierzył. –Ja tam się nie boję. – Machnął ręką. Czego miał się bać? Krokodyla? Że ktoś go zaatakuje? To mu odda. Ktoś go postrzeli? Umrze. Trudno. No takie życie. Przecież nie będzie z tego powodu siedział w domu. –To w sumie dlaczego tu mieszkasz skoro jest tu tak niebezpiecznie? – Dopiero teraz do niego dotarło, ze może ona tak odbiera tą dzielnicę, bo jednak jest kobietą. A wiadomo, że kobiety to się boją po osiemnastej z domu wychodzić. No i nie ma co się dziwić. Życie nas nie rozpieszcza. Wręcz daje nam coraz więcej powodów do tego, żeby rzeczywiście się bać.
-O. – Zaśmiał się. –Aż tak po mnie widać? – Zażartował sobie chociaż kto wie… może miał Hungry Eyes. Kiedyś sobie zatańczą do tej nutki. Na razie Adan nie myślał o niej w kontekście swoich ulubionych piosenek. Nawet o sobie przy niej tak nie myślał.
-Jasne. Już się za to zabieram. – Zasalutował jej i zdjął buty, poszedł do kuchni, umył ręce i rzeczywiście zajął się grzebaniem w jej szafkach i lodówce. Zakupy zostawił na koniec. Jeżeli kupiła sobie jakieś świeże produkty to niech poleżą, on może wykorzystać to co już ma. No i rzeczywiście znalazł w lodówce jakieś pesto, cebulę i śmietanę, boczek i nawet miała makaron. Czego więcej może człowiek chcieć?
Postanowił do niej nie zaglądać i nie informować jej o tym co zrobi do jedzenia, bo jeszcze by zobaczył jej cycki i zrobiłoby się dziwnie. Nie, żeby nie widział ich wcześniej, ale wiadomo. Mogłoby być dziwnie. –O. Jesteś. Super. – Rzucił z uśmiechem jak już przyszła. –Zrobię ci moje ulubione danie. Przepis dostałem jak byłem na wakacjach na Sycylii. – Kroił tą cebulę w równe kosteczki, żeby jej zaimponować. –Dostałem przepis od pani sprzedającej pamiątki. Normalnie robi się to z pesto z pistacji, ale, że nie masz to będę improwizował. Ale bez stresu, bo to totalnie pasuje do każdego pesto. Próbowałem. Serio. – W sumie to nawet nie pomyślał o tym, że może za bardzo się rozgościł w tym jej mieszkaniu i poczuł się jak u siebie. No, ale trudno. Przynajmniej ona może sobie odpocząć. –Od czego tak cię kręgosłup boli? – Zapytał.

Dylan Burnett
oficer portu — lorne bay
27 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
+ adan atwood

Wzruszyła ramionami, zastanawiając się, co takiego ją przyćmiło, że zdecydowała się na mieszkanie w takiej szemranej dzielnicy. Po czym przypomniała sobie, że przecież ma stąd do pracy jakieś osiem minut zdrowym tempem. Oczywiście piechotą.
- Czy wyglądam na kogoś, kogo stać na coś więcej niż to? - zapytała, właściwie retorycznie. Jej dom przecież też nie był jakąś obskurną ruderą, tylko no jednak miejscem całkiem na poziomie. A i wyposażenie wyglądało na takie, którego nie rozdaje czerwony krzyż. Wiedziała o tym i sama Dylan, więc dla bezpieczeństwa dodała: - Mam stąd blisko do pracy. Jak się uprzesz, z okna w dużym pokoju widać kapitanat. I nie lubię gwaru centrum - taka wymówka jest lepsza niż nic. Zresztą, sama się szybko złapała na tym, że dlaczego tak właściwie ona się mu tak szeroko tłumaczy? Dopiero co planowała jak go stąd wyprosić, a teraz uderzają w jakieś psiapsi tony. Dylan przestała właśnie rozumieć sama siebie.
- Spokojnie, twoje mięśnie nie zaczną za chwilę konsumować same siebie - zaśmiała się nawet lekko. Nie pamiętała, czy to jakiś potwierdzony biologicznie fakt czy głupota, którą karmiła ją matka albo jakaś inna osoba, kiedy Dylan jako nastolatka chciała się odchudzać. No, ale co by się więcej nie rozgadywać, poszła sobie do swojej hucznie nazywanej "sypialni". I chwilę jej tam zeszło, bo ściągnięcie jeansów w typie drugiej skóry, po tylu godzinach pracy, raczej wymagało trochę nakładu czasu. Przebrała się w wygodną, jakąś zupełnie basic materiałową sukienkę i wróciła sobie do Adana. W wygodnym ubraniu jest choć odrobinę mniej zła o to, że on w ogóle tutaj jest.
Uśmiechnęła się również - odwzajemniając jego reakcję na jej ponowne pojawienie się w kuchni. Słysząc o tych Włoszech, troszkę się zaśmiała, ale nie że jakoś tak pogardliwie, a raczej... doceniając to, że w jakiś tam sposób się jej jednak zwierza.
- Ulalala, signor makaroniarz - rzuciła z udawanym, mocnym włoskim akcentem. Sama pewnie kiedyś-gdzieś tam zaliczyła jakiś wypad do Europy, ale nie ekscytowała się zbytnio tamtejszymi choćby stolicami. Kraje jak kraje, na dodatek w pizdu daleko. - Ale przyznaję, sama nie jadłam nic od ś n i a d a n i a - nie omieszkała specjalnie przy nim zaznaczyć, że jednak ten posiłek w trakcie dnia zdarza się jej zjeść. - Więc jestem głodna jak wilk, i przyjmę pewnie wszystko... - klasnęła nawet jakoś bezdźwięcznie w dłonie. No trzeba mu przyznać, że z tym gotowaniem to spadł jej dzisiaj z nieba chyba. Przyglądała się mu dłuższą chwilę, skupiając się na tym jego krzątaniu. W dziwny sposób podobało się jej to, jak dobrze odnalazł się w jej kuchni. - a pistacje powinny być w tym małym koszyczku, za tobą - tam się pewnie poniewierał jakiś dowolny miks orzechów i orzeszków, zbierany od zakupów do zakupów i jako nuedojedzony wsypywany ratami do jakiegoś koszyczka. Za dużo pewnie nie było, ale było!
- Nie usiadłam dziś przez prawie osiem godzin. Nogi wejdą mi, nie powiem gdzie, na dodatek wystroiłam się jak stróż w Boże Ciało i teraz to odczuwam - zaczęła mu trochę opowiadać, skubiąc gdzieś zakończenie sukienki, bo oczywiście walnęła zadek gdzieś na kawałek blatu, który w tej chwili Adanowi potrzebny nie będzie.
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Przyglądał jej się przez chwilę po tym jak zadała to pytanie. –Tak. Oceniając po samym wyglądzie to tak. – Powiedział w końcu i nawet się nie wahał. Adan był świadomy tego, że najbogatsi ludzie stawiali na minimalizm i nie obnosili się ze swoim bogactwem. Ubierali się prosto i nie wybierali krzykliwej mody. Nie robili nic co zwracałoby na siebie uwagę. Dlatego w jego opinii, Dylan mogła być bogatą laską, która ubiera się normalnie, bo po prostu wie, że może światu i ludziom zaoferować więcej niż swoje pieniądze. No i nie myślał tutaj o ciele tylko bardziej o umyśle. Ale no wiadomo. –W porządku. Jest to logiczne wyjaśnienie. – Pokiwał głową i nawet spojrzał gdzieś za siebie i mrużył oczy patrząc w dal próbując dostrzec kapitanat. Niestety nie wiedział co to jest więc nawet nie miał pojęcia czego powinien szukać. Tak więc po prostu przestał to robić i miał nadzieję, że Dylan nie widziała co robi.
-No mam nadzieję, że nie. Ciężko na nie pracowałem. – Zażartował sobie i poświęcił kilka sekund, żeby sobie na nią popatrzeć jak się śmieje. Przy ich ostatnim spotkaniu nie była taka skora do tego, żeby mu serwować szczery uśmiech. Było dziwnie i niezręcznie. A teraz jest nawet… miło. A przynajmniej takie wrażenie odnosił Adan. Może po prostu seks był tak naprawdę słaby i dlatego była taka dziwna tamtego poranku. Albo seks był tak dobry, że była tak zażenowana, że nigdy nie miała tak dobrego seksu. Nie wiadomo. Kiedyś ją zapyta jak będą ze sobą jeszcze rozmawiać. Albo nie zapyta, bo kto normalny pyta o takie rzeczy?
-Uuuu. Siniorita. Mi bambino. – Zaczął pierdolić co mu przyszło do głowy. Nie mówił po włosku, a chciał być częścią żartu. Oczywiście też robił przy tym jakiś mocny akcent. Nawet zacmokał i ułożył palce w słynny, włoski gest. –No nie wierzę! – Zaśmiał się, bo to jednak było szokujące, że jednak Dylan jadała śniadania. –Przyznaj się, że wsiadłem ci na ambicję i od naszego wspólnego śniadania pamiętasz o tym, żeby jeść śniadania. No i pewnie jak je jesz to myślisz o mnie, co nie? – Zamachał brwiami, ale oczywiście sobie żartował. Chociaż nie powiem, byłoby mu miło jakby myślała o nim w kontekście śniadaniowym. On to ich wspólne śniadanie niekoniecznie dobrze wspominał, bo prawie zapchał się chlebem i poparzył sobie podniebienie. No i później pół dnia męczyła go czkawka. –O super. Posiekam trochę, żeby posypać na sam koniec. – Sięgnął w miejsce, które mu wskazała i rzeczywiście wybrał trochę pistacji i zaczął je obierać. Wziął tylko garstkę, bo pistacje miały być dodatkiem do dania, a nie całkowicie je zdominować.
-No to cieszę się, że mogę ci jakoś pomóc i nie musisz teraz jeszcze stać przy garach. – Uśmiechnął się i wolną ręką poklepał ją po kolanie, bo skoro już było w zasięgu ręki to czemu z tego nie skorzystać?

Dylan Burnett
oficer portu — lorne bay
27 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
+ adan atwood

Aż sama spojrzała po swojej sylwetce, co jest w niej takiego, że na pierwszy rzut oka można ją mieć za dobrze sytuowaną osobę. Szczerze? No zupełnie nie wiedziała o co chodzi. Czy ludzie z bogatych domów, nawet mimo chęci, mają to wypisane gdzieś na czole, czy co? Żyła skromnie, ubierała się w to, co mogła kupić stacjonarnie w najbliższej galerii handlowej, jej dom... no to jej dom. I tyle.
- No tak, przecież mój fach nie może przynosić kokosów, to zrozumiałe - aż się lekko zaśmiała. Sama, przyjmując się do tej pracy, nie spodziewała się, że nawet mimo wykształcenia w jakiś tam sposób kierunkowego, to jej tutaj nawalą dolarów kilogramami. Wystarczało jej jednak od pierwszego do pierwszego, a w razie czego miała jakieś oszczędności. Co prawda to była jej ostateczna ostateczność, w końcu część tej kasy to prezenty od rodziców z jakiś tam różnorakich okazji, a niespecjalnie chciała pokazywać, że nie radzi sobie na tyle, by musieć z tej kasy korzystać. Zawzięta baba z niej.
- Spanie do późna nie zalicza się do ciężkiej pracy - wzruszyła ramionami obojętnie, po czym jednak zaśmiała się po raz kolejny. No, Adana trudno nazwać chuderlakiem pozbawionym jakichkolwiek mięśni, ale na tyle, na ile go już zna, zdążyła się zorientować, że nie ma jakiegoś super zajoba na punkcie ćwiczeń i wyrabiania hiper-turbo-muskulatury. Postanowiła więc pozwolić sobie na taki drobny przytyk, mały żarcik, kiedy jednak już opuścił jej usta, stwierdziła, że pewnie zaraz okaże się zupełnie odwrotnie i nagle się wielce na ten temat oburzy. Ehh, faceci.
Pisnęła w zdziwieniu, jak to się nakręcił na to, że niby dzięki niemu ona cokolwiek... No jak tak można, już po jednym spotkaniu już sobie pozwalać!
- Wcale nie, signor makaroniarz! - rzuciła oburzona, i skoro miała go na wyciągnięcie ręki, oberwał - trochę po gimnazjalnemu - pięścią w ramię. Nie, żeby jakoś mocno, ot tak, by zrozumiał, że od tego tematu powinien się raz na zawsze, skutecznie odwalić. - Nadal jem w pracy, nie mam tam czasu myśleć o kimkolwiek. Hej, halo, nie schlebiasz sobie przypadkiem za bardzo? - ułożyła obie ręce w pasie, tak jak starsze babcie, kiedy obczajają coś jak komornik szafę. Zrobiła też podejrzliwą minę, co by efekt był bardziej teatralny, bardziej widoczny.
Pokiwała twierdząco głową, jakby pokazując mu w ten sposób, że akceptuje jego pomysł na wykończenie przygotowywanego obiadu. Bo tak szczerze mówiąc, te kilkanaście minut wstecz, kiedy go już zaprosiła do środka, była święcie przekonana, że jego wizyta będzie dla niej oznaczać wystawanie nad garami, bo przecież panicz pewnie nie byłby ukontentowany jakąś zupą pomidorową z wczoraj. Albo odgrzewaniem czegoś z mrożonki. I szczerze mówiąc, musiała to powoli sama przed sobą przyznać, chyba - chociaż po części - rozumiała co tamtej nocy tak ją w nim ujęło, że spędzili ze sobą tyle czasu. Kiedy tylko dało mu się szansę, Adan naprawdę dał się lubić. Miał w sobie dużo normalności i takiego... ciepła? Nie wiem nawet jak to nazwać, ale to jest takie coś, czego sama Dylan szuka w ludziach, na czym opiera swoje relacje, żeby działały. Może i ta, kolejna jakoś zadziała?
Kiedy poczuła jego dotyk, uśmiechnęła się. Było w nim coś przyjemnego, na dodatek przełamującego lody niezręczności tamtego pierwszego wspólnego poranka. I poczuła się trochę jak taka zawstydzona nastolatka, że przecież jest starą, prawie trzydziestoletnią dupą, a coś się w jej głowie rusza, bo chłop ją po kolanie dotknął. No, ale coś się ruszyło. Przez te jej rozmyślania na trochę - przynajmniej w mniemaniu samej Dylan - w pomieszczeniu nastała cisza, ale taka charakterystyczna dla romantycznych filmów, wymuszająca trochę "momenty". Burnett nie chciała, by po raz kolejny zrobiło się sztywno czy niezręcznie, przecież dziś tak fajnie im się gada, nie? Więc, ratując sytuację, postanowiła wrócić do wątku kulinarnego, komplementem dotyczącym gotowania. - Super to pachnie - wskazała ruchem głowy w stronę kuchenki i Adanowego pichcenia.
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Uśmiechnął się lekko. –Nie wiem tego niestety. – No bo chyba ostatecznie to nigdy mu nie opowiedziała czym właściwie się zajmuje i o co chodzi z jej pracą. Poza tym dla samego Adana zrozumienie pieniędzy i zarobków było całkiem inne od jej pojęcia. On nigdy nie musiał się o te pieniądze martwić i teraz pracował sobie dla samego pracowania, bo po prostu lubił tą pracę. Jakby go zwolnili, albo sam odszedł to do końca życia mógłby czilować i nie martwić się o to, że nie będzie miał jak zapłacić rachunków. Nawet jakby rodzice odcięli się od niego i postanowili mu nie przelewać już pieniędzy na drobne wydatki to i tak by sobie poradził. Miał takie oszczędności, że nawet jego dzieci by mogły spokojnie żyć.
-Skąd takie stwierdzenie? Sypiasz do późna? – Nie ogarnął, że to był jakiś atak na niego, bo akurat on nie należał do osób, które długą śpią. Szkoda mu było dnia na spanie. Poza tym miał pracę, która wymagała od niego wczesnego wstawania. Oczywiście jeśli akurat takie miał zmiany. Czasami pracował też na popołudnia, ale nawet wtedy nie spał do późna. Poza tym jego mięśnie były na tyle widoczne, że oskarżenie o długie spanie nie miało żadnego sensu.
-Spokojnie. To był tylko żart. Nie ma co się zaraz ograniczać do agresji. – Zmarszczył brwi i ułożył sobie dłoń w miejscu, gdzie go uderzyła. Jasne, uderzenie nie było bolesne, ale znowu wrócił do tego momentu, że absolutnie nie wiedział czego ona od niego oczekuje. Jeżeli oczekiwała, że zrobi jej obiad no to mogła być z siebie dumna, bo osiągnęła to co sobie zaplanowała. Dobrze, że zdecydował się na danie piętnastominutowe. Jakby wybrał robienie na przykład gołąbków no to sorry, ale już chciałby stąd wyjść. Dobrze, że jednak jak jeździ na jakieś wakacje i korzysta z usług przewodników to słucha i zapamiętuje informacje. Gdyby nie to, to nie miałby teraz swojego popisowego, piętnastominutowego dania. Chociaż nie wiadomo czy było takie popisowe, bo jeszcze nikomu (poza sobą) go nie przyrządzał.
-No i jeszcze lepiej smakuje. Zobaczysz. – Uśmiechnął się i skoro boczek i cebulka już się podsmażyły to wlał na patelnię odpowiednią ilość śmietany, pomieszał wszystko, żeby nabrało ładnej konsystencji. Po chwili dodał pesto i znowu zamieszał, a na koniec dorzucił makaronu, który w idealnym czasie się ugotował. Wszystko Adan przełożył na talerze i zgodnie z obietnicą przyozdobił posiekanymi pistacjami. –Smacznego. – Wręczył jej talerz i pewnie przeszli do stołu, bo głupio tak jeść na stojąco, wszystko pójdzie w uda. Biedak miał też nadzieję, że Dylan nie będzie dziwna, bo naprawdę nie miał zamiaru wpierdalać gorącego makaronu na prędko. Chciał przeżyć i wyjść stąd z niespalonym gardłem.

Dylan Burnett
oficer portu — lorne bay
27 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
+ adan atwood

Uśmiechnęła się, delikatnie rozbawiona samą sobą. Czemu w ogóle założyła, że jakiś obcy facet może ogarniać jakie są zarobki w branżach związanych z morzem, nie? - Na całe nieszczęście, ale ja niestety wiem - zaśmiała się trochę w głos. No nie było też przecież tak ostatecznie źle, ale to nadal nie czyniło jej osoby, która z własnych uposażeń byłaby w stanie pozwolić sobie na jakiś dom w wysokim standardzie czy luksusowe auto. - Ale nawet gdyby mieli mi płacić jeszcze mniej, tutaj jest i tak lepiej niż w mojej poprzedniej pracy - wzruszyła sobie delikatnie ramionami. Czemu jej się w ogóle jakoś tak namiętniej zebrało na opowiadanie mu o sobie? Między Bogiem a prawdą niespecjalnie pamiętała ile opowiedziała mu o sobie w trakcie ich pierwszego spotkania. Równie dobrze mogła teraz powielać informacje, nie?
Zrobiła teatralnie oburzoną minę:
- Nie odbijaj w kółko piłeczki na mnie - fuknęła sobie jeszcze, jak jakaś obrażona nastolatka. No, ale żeby znowu nie podejrzewał jej o bycie dziwną czy inne możliwe przewinienia, uśmiechnęła się jednak ciepło: - To miał być żart. I że to niby ty wstajesz o niewiadomo jakiej porze - no, soraski, ale Adan musiał się trochę liczyć z tym, że nawet jeśli chodzi o sam wygląd to chłopina wygląda na takiego typowego bananowego dzieciaka, który w życiu się jakoś bardzo niczym przejmować nie musi. Stąd też takie skojarzenie.
Kiedy odebrała od niego talerz z żarełkiem, najpierw w formie podziękowania skinęła głową góra - dół, ale żeby nie było, że jakaś z niej ostatnia chamówa, to jeszcze dodała to w formie słownej: - Dziękuję i wzajemnie - zdążyła sobie przełknąć nawet ten tzw. pierwszy gryz, po czym się jednak od tego stołu poderwała, bo oczywiście sobie akurat teraz musiała o czymś przypomnieć:
- Zaprosiłam cię też na wino, a teraz o nim zapomniałam. Dupa wołowa ze mnie a nie gospodyni - zrobiła nawet geścik charakterystyczny dla facepalmu. Kilka kroków i znalazła się przy jeszcze nierozpakowanych zakupach, wyciągając butelkę. - Pijesz? Czy ze względu na ten luksusowy pojazd mechaniczny przed domem odmawiasz? - niby się zaśmiała, ale fakt faktem no niespecjalnie chciała żeby chłopina wracał na rowerze po pijaku. Niby to wino nie poniewierało niewiadomo jak bardzo, ale taki sytuacje aż się proszą zwykle o to słabsze zakończenie, więc pewnie Adan trafiłby akurat na patrol i jeszcze by dmuchał. Dmuchanie to zwykle całkiem niezłe zakończenie wieczoru, ale nie kiedy chodzi o to w alkomat. Co by jednak nie było, Dylan zakładała optymistycznie, że jej aktualny towarzysz trunku nie odmówi i szybko odwróciła się do niego, poszukując w jednej z szafek kieliszków.
lorne bay — lorne bay
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
you're mistaken if you think I haven't been called cold before
Zaśmiał się trochę pod nosem, ale zrobił to z braku innej, lepszej odpowiedzi. Pomyślał, że może rozmawianie o pieniądzach rzeczywiście nie było najlepszym pomysłem. Tym bardziej, że on o te nie musiał się nigdy martwić i nawet nie przeszkadzało mu to, że jego obecna wypłata z domu spokojnej starości nie była jakaś specjalnie wysoka. Wiadomo, pewnie najbiedniejsi ludzie w mieście czy nawet w kraju oddaliby wiele, żeby dostawać takie pieniądze, ale sam Adan niestety nie miał pojęcia czy jest to mało czy dużo. On pewnie nawet nie musiał się martwić rachunkami, bo tymi zajmowała się ta sama osoba, która przychodziła do jego mieszkania, żeby je ogarnąć, posprzątać i zaopatrzyć lodówkę. –To gdzie pracowałaś wcześniej, że było tak nieciekawie? – Uśmiechnął się, bo trochę go uszczęśliwiło to ukierunkowanie rozmowy na inne tory. Mogli pozostać w temacie, ale nie poruszali kwestii finansowej. Idealnie.
-Aaa. – Pacnął się lekko w czoło i próbował się nadal uśmiechać chociaż to jej fuknięcie było dziwne. –To bardzo nietrafiony żart. Ja tam nigdy nie śpię do późna. Szkoda mi czasu na coś takiego. Jest tyle życia do przeżycia. – Oczywiście łatwo było mu pierdolić takie rzeczy, bo nie miał problemów, które lepiej byłoby przespać niż z nimi dilować żyjąc w świecie, gdzie finansowo ledwo wiążesz koniec z końcem. No, a poza tym to naprawdę robił dużo rzeczy i starał się ciągle być zajętą osobą. No i zajmowała się oczywiście rzeczami, które sprawiały mu przyjemność. Jak na bogatego dzieciaka przystało.
-Nic się nie stało. Przestań. – Z rozbawieniem obserwował jej zachowanie. Sam jednak kontynuował jedzenie. Może nie tak zachłannie jak przy ostatnim wspólnie zjedzonym w jej towarzystwie posiłku, ale no jadł póki ciepłe. Rodzice nauczyli punktualności i jedzenia ciepłego żarcia. Pewnie jak pierwszy raz w życiu jadł chłodnik to płakał dwa dni, bo się bał, że się spóźnił na zupę. –Jeden kieliszek wypiję. – Zgodził się, bo w sumie dla towarzystwa zawsze lepiej. A Dylan sprawiała wrażenie jakby naprawdę miała ochotę na to wino. Nie mógł jej pozwolić na to, żeby piła je w pojedynkę. –Niespecjalnie przepadam za alkoholem. – Wyznał, żeby sobie nie pomyślała, że się boi wsiąść po alkoholu na rower. Nie raz już po pijaku jeździł, bo przecież musiał jakoś te kradzione krasnale transportować. A lepiej na rowerze niż autem.

Dylan Maynard
oficer portu — lorne bay
27 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
+ adan atwood

Dylan ktoś kiedyś pewnie wcisnął ten oklepany kit, że damy i gentlemani o pieniądzach nie rozmawiają. I przez długi czas nie wiedziała pewnie co z takim fantem zrobić - jak niby miała z kimkolwiek konwersować o kasie, kiedy najpierw jakby nie było należała ona raczej do rodziców, a nie do niej, a potem - jej wypłata nigdy nie była powalająco wysoka, przynajmniej na tyle, by było się czym chwalić? No więc uznała pewnie, że nie będzie się w ogóle, po prostu tak bezpiecznie, w tym temacie wypowiadać. I tyle. Cieszyło ją zatem, że jej aktualny towarzysz w jakiś niepisany sposób ma do tego podobne podejście. Zawiesiła się jednak minimalnie, kiedy Adan zapytał ją o jej poprzednie zajęcie. Mówić - nie mówić? Chwalić się - nie chwalić? Pewnie i tak uzna to za pewnego rodzaju żart, więc co jej właściwie szkodzi?
- Pewnie mi w to i tak nie uwierzysz... - no bo jednak dosyć drobna babeczka, jaką z pewnością jest Dylan, raczej się nikomu nie kojarzy z wysokimi wojskowymi stanowiskami, nie? - Ale "wyszłam" z branży wojskowej. Mam stopień oficerski w marynarce wojennej, trochę czasu spędziłam pływając bez większego sensu na jednym z desantowców - wzruszyła delikatnie ramionami. No serio, była aktualnie więcej niż pewna, że Adan za chwilę się zaśmieje i stwierdzi, że hahaha dobre żarty, na bank pracowałaś raczej jako sprzedawca w jakieś sieciówce, a teraz mnie wkręcasz. Co ją w ogóle przyćmiło wtedy z tą szkołą wojskową? I z tym wszystkim?
- Wybacz. Czasami mam zupełnie nietrafione poczucie humoru - zaczesała nawet jakoś włosy do tyłu. W ogóle to złapała się teraz na tym, że kręci się po tej kuchni jakoś bez ładu i składu, zamiast usiąść na dupie i jeść posiłek, który jakby nie było przygotował jej gość. Nie gadając specjalnie dużo, nalała w końcu tego wina do dwóch kieliszków i postawiła je przy talerzach. Usiadła z powrotem na swoim miejscu i przez chwilę grzecznie jadła, jak to mówią - póki ciepłe. Szybko jednak w jej głowie zakołatała się jakaś myśl i pewne rzeczy postanowiła sprostować:
- Wychodzę pewnie w takim razie na jakąś alkoholiczkę? - zaśmiała się szczerze, nie że jakoś nerwowo, bo się jednak nie miała czym stresować bo to nie było faktem. Piła naprawdę rzadko - bez jakiegokolwiek towarzystwa to w ogóle już było święto. Uśmiechnęła się trochę przekornie. - Jakoś tak się po prostu składa, że ostatnio głównie w twoim towarzystwie - i rzekomo bezradnie rozłożyła ręce. Aż jej widelec wypadł z wrażenia, więc znowu musiała wstać i się zakręcić, by wziąć nowy, ten spadnięty włożyć do zlewu itp. Oparła się lekko tyłkiem o kawałek blatu i rzuciła: - Zwykle nie jestem też aż taką niezdarą. Nie wiem co mi się dzisiaj dzieje - czyżby to towarzystwo akurat Adana tak na nią działało?
ODPOWIEDZ