: 25 lis 2022, 18:35
Cyknął wymownie, bo co to w ogóle była za reakcja! – No co?! – no co naprawdę? Skoro mógł zapytać o wszystko, to chciał zapytać właśnie o to. A ona myśląc, że to strażak go tak interesował, była w piekielnym błędzie. Ogromnym i… No po prostu dramatycznie wielkim błędzie. – Elise, daj spokój. – pierwszy raz użył jej imienia, ale przyszło i wyszło mu to tak naturalnie, jakby w zasadzie robił to od zawsze. Jakby znał jej imię od zawsze i jakby używał go od zawsze. – Skoro tego nie widzisz, to wypiszę ci skierowanie do okulisty. Albo jeszcze lepiej, od razu umówię cię na zabieg wymiany oczu na lepsze. – skwitował, jak na Trevisano przystało, całkiem przekornie… No i trochę złośliwie, niech będzie. Wzrok znów mimochodem (jasssne) uciekł mu niżej, do kobiecych nóg. Prawda jest taka, że sposób w jaki szanowna pani doktor siedziała i sukienka, w którą była ubrana… No, przyciągały nie tylko jego uwagę. Nie tylko jego. Czy strażak też to dostrzegał? Na pewno tak. Byłby skończonym idiotą, ślepym idiotą na dodatek, gdyby tego nie widział. – taka myśl wybrzmiała w głowie pana chirurga, ale z jego gardła słyszalne było tylko ciche mruknięcie. Prawda jest taka, że… Ten cholerny strażak naprawdę brzmiał, jak porządny gość. Przynajmniej w ustach swojej dziewczyny, jakkolwiek infantylnie mogłoby to zabrzmieć. Bear wyraźnie się zatrzymał na tym, co usłyszał od przyszłej pani strażakowej, dlatego pytanie, które ona mu zadała – już drugie z jej puli – dotarło do niego z minimalnym poślizgiem. A, jak już się to wydarzyło to… - Co? – sapnął trochę zbity z tropu, a już na pewno zaskoczony tą… Bezpośredniością Debenham. Normalnie go… Rozebrała. Tak znienacka i mentalnie – zadała zajebiście trafne pytanie, na które sam Logan od bardzo długiego czasu unikał znalezienia odpowiedzi. Czego ja szukam? Że tak trudno mu to znaleźć… Że był tutaj sam… Naprawdę tak o nim myślała? Widziała w nim samotnego człowieka? Z wrażenia aż trochę zaschło mu w gardle. Odchrząknął cicho i pokręcił głową. – Skąd pomysł, że szukam czegokolwiek? – bo każdy tak naprawdę szukał? Nawet jeśli tylko seksu i dobrej zabawy. Albo strażaka, który był przystojny, zabawny, wyrozumiały i przy okazji robił jej dobrze… Zaraz, w klubowej łazience…? No okeeeej… - Chyba kogoś… Kto trochę się postara. Chociaż spróbuje… No wiesz, zobaczyć, że nie jestem takim diabłem na jakiego wyglądam. – odpowiedział po chwili i uśmiechnął się pod nosem, jednocześnie odszukując wzrokiem kobiece ślepia. Naprawdę się przed nią teraz obnażał i sam jeszcze nie wiedział, jak zasadniczo się z tym czuje. Znali się przecież ledwie trzy chwile. – Jess… Doktor Capshaw… Po prostu mnie polubiła. Takiego. – wskazał na siebie, ale oboje dobrze wiedzieli, że w tej chwili wcale nie chodziło o to, co na zewnątrz – ale o to co wewnątrz. – Nie uciekła, bo byłem trudny. Wręcz odwrotnie. Postawiła sobie za punkt honoru, że mnie trochę utemperuje. No i udało jej się. – kącik ust lekko uniósł mu się do góry. Oparł dłoń na barze i zastukał w blat palcami. – Przy okazji po prostu się zaprzyjaźniliśmy, więc… Nie, to nie był po prostu romans. Związek tym bardziej nie. To było coś pomiędzy tym wszystkim. Nie znajdę ci nazwy, bo jej nie mam. – czymkolwiek to było, miało duży wpływ na to kim Trevisano był dzisiaj. Jakim był lekarzem i jakim był człowiekiem. – To nie jest pytanie z mojej puli, to pytanie dodatkowe i mogę je zadać, bo masz do mnie słabość. – zdecydował nagle, bo coś, ta jedna myśl utkwiła mu w głowie. Natrętnie wierciła tam dziurę… Ściągnął mocniej brwi i znów wbił czujne spojrzenie w kobiece tęczówki. – Pytając o to czego szukam… Jakiej odpowiedzi się spodziewałaś? Lub… Jaką odpowiedź może chciałaś usłyszeć? – był ciekaw. Był ciekaw tego co o nim myślała. Za kogo go miała i… Tak, był ciekaw, ale jednocześnie trochę też się tego bał.
Elise Debenham
Elise Debenham