torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
009.

A d r e n a l i n a jakiej dostarczała praca na oddziale chirurgicznym wywoływała uczucie niedające się opisać przy pomocy prostych słów. Przede wszystkim uzależniała; każdy kto miał okazję poczuć ekscytację związaną z igraszkami ze śmiercią, próbą jej przechytrzenia, nigdy nie wymazał wrażenia całkowitej kontroli z pamięci. Noel łaknęła przyjemności, jaką dawało trzymanie skalpela w dłoni. Z pozoru małego, metalowego nożyka, a w rzeczywistości narzędzia potrafiącego tak wiele zmienić! Mimo ewidentnych zalet, ten rodzaj adrenaliny miał również wiele wad – przeistaczał dobrych, pełnych empatii ludzi w maszyny p o t r z e b u j ą c e operować, potrzebujące ciąć. Dlatego Noel szukała wrażeń w innych uciechach. Będąc mężatką najczęściej wybierała seks. Niestety wraz z podpisaniem papierów rozwodowych musiała pogodzić się z tym, że seks na zawołanie stał się opcją dla niej niedostępną. To sprawiło, że częściej łamała przepisy ruchu drogowego, pędząc w swoim ukochanym samochodzie, jakby próbowała prześcignąć upływający czas. Może powinna być rozsądniejsza? Może powinna pamiętać, że w wypadkach drogowych każdego roku ginęło dziesiątki tysięcy ludzi. Może powinna… Z drugiej strony, dlaczego – do jasnej cholery – miała odmawiać sobie tych kilku chwil przyjemności?
Był późny wieczór. Noel zamierzała spędzić go w towarzystwie butelki wina oraz niezdrowych przekąsek. Do tego planowała włączyć tandetny, romantyczny film, który poleciła jej pielęgniarka z oddziału ratunkowego oraz spędzić noc na kanapie – prawie jak buntowniczka! Niestety, aby zrealizować ten plan potrzebowała ów tajemniczych, n i e z d r o w y c h przekąsek. Zmusiła się więc do wyjścia z domu, mimo że nie miała na to najmniejszej ochoty i odpaliła samochód, by skoczyć do najbliższego sklepu. Gdy tylko położyła stopę na gazie, a dłońmi objęła kierownicę, uśmiech mimowolnie przejął kontrolę nad jej ustami. Prawdopodobnie właśnie tego jej brakowało, bo spod garażu ruszyła z piskiem opon, za to całkowicie rozluźniona. Przeszło jej przez myśl, aby porzucić dotychczasowe plany i po prostu jeździć bez celu, jednak pragnienie dorwania się do paczki chipsów okazało się silniejsze. Po zakupach wrzuciła pełne torby na tylną kanapę i skierowała się ku domowi, gdzie czekał na nią alkohol i przystojny aktor z filmowego badziewia.
Jadąc, zamyśliła się. Skupiła się na medycznym problemie, którego długo nie potrafiła rozwiązać i przez nie uwagę przejechała odpowiedni zakręt. Nie chciała kręcić na około, więc wrzuciła wsteczny, uznając, że cofnięcie się o kilka metrów nikomu nie zawadzi.
Zawadziło. Dokładniej, ona z a w a d z i ł a. Spojrzała w tyle lusterko i ujrzała inny, obcy samochód przyklejony do jej pięknego, białego zderzaka. Oparła czoło o kierownicę, by złapać oddech, po czym wysiadła ze swojego auta. Gdy tylko kierowca poszkodowanego samochodu do niej dołączył, zaczęła awanturę.
— Nie widział pan, że cofam? To białe światełko oznacza, że ktoś jedzie do tyłu! Rozumie pan? DO TYŁU! — rzuciła znacznie głośniej, niż początkowo planowała. Wprawdzie zdawała sobie sprawę z tego, że wina leży po jej stronie, ale w obawie przed konsekwencjami, zamierzała zgrywać niewiniątko. Kto wie, może coś tym ugra?
jesk wang
troll internetowy — swój pokój
33 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
chce wieść życie jak z bajecznie bogatych azjatów, ale mu to nie wychodzi, dlatego walczy z ludźmi w necie, którzy dalej wykorzystują jego zdjęcia ze stock images
rozdziewiczanko fabularne - numer jeden

W sumie, gdyby Jesk usłyszał o jej potrzebie adrenaliny to wprowadziłby ją w świat regulaminowych szperaczy, ludzi żyjących z odszkodowań od dużym firm za błędy i kruczki prawne, których nie były w stanie przewidzieć nawet najtęższe umysły. Pewnie tym wszystkim rekinom biznesu głupio by się zrobiło, gdyby zorientowali się, że powodem żyły pulsującej na ich czołach i codziennej nerwicy jest facet azjatyckiego pochodzenia po trzydziestce z literówką w imieniu. No, czy z punktu białego biznesmena klasy wyższej nie brzmi to co najmniej surrealistycznie? Będąc jednak całkiem poważnym, to Jesk w pewnym sensie rozumiał jej potrzebę dostarczania sobie ciągłej dawki adrenaliny i jakiejś aktywności - sam nie lubił siedzieć w miejscu i kiedy uznawał, że jego dzień pracy został zakończony i sakiewki współczesnego Robin Hooda zostały napełnione, to musiał dosłownie udać się gdziekolwiek. Czy to jazda na rolkach, czy piesze wycieczki szlakami turystycznymi po okolicach. Cokolwiek!
I pewnie z tym całym brakiem dostępu do seksu na zawołanie też by się nie zgodził, bo gdyby żył w świecie, w którym taka kobieta jak Noel nie umiałaby sobie znaleźć faceta na jedną noc no to musiałby uznać, że żyje w jakiejś symulacji i zaraz stanie przed nim facet w szybkich okularach, pytając, czy chce w niej pozostać, czy jednak weźmie odpowiedną tabletkę i wybierze pełną świadomość. Ewentualnie mógłby zastanowić się nad rozwiązaniem, w którym jest bohaterem jakiejś gry typu simsy, gdzie ktoś stworzył perfekcyjny świat, gdzie mężczyźni nie są potocznie zwanymi psami na baby.
Wracając jednak do meritum i tego, co sprawiło, że Jesk w ogóle znajdował się na drodze. Otóż sprowadziła go tu rutyna. Jak każdy chiński syn, szanujący swoich rodziców (i bojący się gniewu swej matki) pojawiał się u niej na obiedzie (dywaniku) przynajmniej raz w tygodniu. Miało to oczywiście swoje plusy, głównie takie, że nie musiał sobie gotować sam i czasem jeszcze coś mu się (zawsze) udało zabrać do domu, przez co ustawiony był... no z jego apetytem maksymalnie do ranka następnego dnia.
Wjeżdżając na skrzyżowanie nie spodziewał się, że samochód przed nim, który tak pewnie przejechał przez nie, będzie miał zamiar się cofać. Dlatego - na szczęście - powoli ruszył ze swojego miejsca i dokładnie sam nie wiedział w jakim momencie zauważył światła cofania przed własnym nosem i po chwili jego czoło zaliczyło bliższe spotkanie z kierownicą. Szarpnął - całkiem jak na siebie zdenerwowany - za klamkę od drzwi i wysiadł, zmierzając w stronę równie zdenerwowanej sprawczyni kolizji. - A kto normalny, pani mi powie, cofa na skrzyżowaniu?! - wytknął jej od razu, bo w końcu tym zajmował się na co dzień, prawda? Wytykaniem ludziom błędów, tylko, że w necie. - Pani chyba jest jakaś niepoczytalna, chce mnie pani zabić i jeszcze ma pani do mnie pretensje? - dodał wzburzony, chociaż sam nie wiedział, czy faktycznie był tak zły, czy może to adrenalina buzująca w żyłach. - To chyba ja tu powinienem się wydzierać, a nie pani - zaakceptował na koniec nieco już spuszczając z tonu. Szkoda, że dwa stojące na środku skrzyżowania auta dosyć wzbudzały zainteresowanie...

Noel B. Rowland
powitalny kokos
nikim
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Tak naprawdę Noel potrzebowała odpocząć. Na chwilę odciąć się od ciągłego poszukiwania wrażeń i cieszyć się spokojem. Niestety, nie potrafiła tego dostrzec. Z łatwością diagnozowała pacjentów. Wystarczyło zlecić podstawowe badania, przejrzeć wyniki i orzec, czego ich organizm potrzebował. Znacznie trudniej było zrozumieć własne ciało, własne potrzeby. Umysł zniechęcał do odpoczynku, wymuszając coraz więcej obowiązków, by zająć myśli, a ciało – chcąc nie chcąc – musiało za nim nadążyć.
Nie nadążyła natomiast z naciśnięciem na hamulec i teraz musiała rozprawić się z jakimś mężczyzną, z którym rozmowa, lub raczej kłótnia, zapowiadała się przede wszystkim męcząco. Oczywiście nie było mowy o tym, by Noel odpuściła. Szczególnie że nie była to pierwsza stłuczka w bieżącym roku, a nawet miesiącu. I choć była dobrym kierowcom, świetnym, zdarzało się, że przekraczała prędkość lub przez nieuwagę parkowała na cudzym zderzaku.
— Uważa pan, że jestem nienormalna? — odparła, udając, że taka sugestia mocno w nią ugodziła. Jak śmiał obrażać ją, niczego o niej nie wiedząc?! Koszmar! — Jeszcze słowo, a oskarżę pana o zniesławienie! — ostrzegła, próbując zagmatwać rozmowę tak, by jak najdalej odsunąć temat stłuczki.
Im dłużej mężczyzna mówił, tym policzki Noel bardziej się rozdymały, jednocześnie czerwieniąc się ze wzburzenia. — Zabić pana? Nie widzę w takim działaniu najmniejszego sensu. Mam do pana pretensje, bo mógł pan zareagować! Choćby użyć klaksonu! — nie dawała za wygraną, odwracając kota ogonem. Próbowała zrzucić na niego winę i nawet było jej z tego powodu nieco wstyd, ale bardziej niż na sympatii nieznajomego, zależało jej na zachowaniu prawa jazdy.
Schyliła się przy samochodzie, by obejrzeć straty. Karoseria nie wyglądała najgorzej, a wgniecenie było niewielkie, więc koszty naprawy nie powinny zwalić z nóg. — Zapłacę za wszystko. Wypiszę panu czek i udamy, że nic się nie stało. Co pan na to? — spytała, tym razem znacznie spokojniej. I tak przewidywała, że przyjemny wieczór skończy się bólem głowy, na który nie pomogą nawet czipsy.
Dopiero wtedy, kątem oka, zauważyła radiowóz i wysiadających z niego policjantów. Jęknęła żałośnie, wiedząc, że jeśli zaczną ich rewidować i sprawdzać dokumenty, będzie groziło jej odebranie praw.
— Idą tutaj — zauważyła, jakże bystrze! — Zrób coś, błagam. Nie mogą dać mi kolejnego mandatu — mruknęła. Mina natychmiast jej zrzedła i tylko błagalne spojrzenie sprawiało, że mężczyzna – do którego zapomniała zwrócić się na „pan” – mógł jej uwierzyć. — Zabiorą mi prawo jazdy, nie będę mogła jeździć do pracy. A lubię swoją pracę — dodała, jakby to mogło pomóc wyciągnąć ją z tej idiotycznej sytuacji.

jesk wang
troll internetowy — swój pokój
33 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
chce wieść życie jak z bajecznie bogatych azjatów, ale mu to nie wychodzi, dlatego walczy z ludźmi w necie, którzy dalej wykorzystują jego zdjęcia ze stock images
- No tak, z grubsza tak - przyznał i to nawet całkiem zadowolony ze swojego bezpośredniego i jasno postawionego stwierdzenia. - Kto normalny łamie przepisy i jeszcze ma czelność zwalać winę na poszkodowanego? - pewnie sam zrobiłby dokładnie to samo, ale to nie był czas na bawienie się w empatię i w to całe "postaw się na miejscu drugiego człowieka". Tak naprawdę nie był jakoś tragicznie obrażony i zły. Przecież jego samochód nie należał do najnowszych i w sumie to przydałaby mu się mała renowacja. - A proszę, niech pani sobie oskarża o co chce i gdzie tam pani chce, ciekawy jestem jak to się pani opłaci - rzucił całkiem pewnie, bo to nie było jego pierwsze rodeo i nie miał zamiaru odpuścić, a tym bardziej dać się zastraszyć. Tym bardziej, że czuł już zapach pieniędzy w jej portfelu, które w sumie mógł wyciągnąć z ewentualnego odszkodowania.
- Pani się przypadkiem w głowę nie uderzyła? To pani zachowała się niezgodnie z przepisami, ja nie musiałem robić nic - jak widać był równie uparty co ona. Jesk nie lubił jak mu się wmawiało pewne rzeczy i na pewno nie da się wrobić w poczucie winy, bo zdecydowanie nie chciał otwierać tej puszki Pandory. Niby okiem fachowca obejrzał swój samochód i też zerknął na ten Noel, bo jednak trochę mu się jej nawet szkoda zrobiło. Oczywiście nadal nie miał zamiaru jej tego powiedzieć. Jakby chciał jej powiedzieć, że życiowy fortepian spadł jej na głowę to już mógłby sobie grób kopać. Zresztą, kiedy ona trochę spuściła z tonu i on się uspokoił.
- Dobra, dogadamy się - odparł w końcu z ciężkim westchnięciem, chcąc pokazać ostatecznie swoją łaskawość. Dopiero po chwili okazało się, że Jesk miał się jeszcze wykazać. Na początku na jego twarzy pojawił się głupkowaty wyraz i w przeciągu pięciu sekund wysłuchiwał argumentów anioła i diabła siedzącego na jednym i drugim ramieniu. Cały proces trwał mniej więcej do momentu, w którym do nich podeszła para policjantów.
Show must go on.
Jesk wyrzucił ręce w powietrze w geście bezradności. - Dzięki Bogu, że są państwo tutaj! - zakrzyknął. Nawet nie pomyślał (co nie jest w sumie takim dziwnym zjawiskiem), że w ten sposób mógł jej zapewnić mini zawał, zanim przeszedł do dalszej części przedstawienia. - Może Państwo przemówią mojej narzeczonej do rozsądku. Przygotowałem dla niej niespodziankę, wie pani oficer, fajerwerki, confetti te sprawy, a ona się obraziła bo nie mieli dzisiaj jej ulubionego dania. No nie mają to nie mają. I cały misterny plan w pizdu poszedł - Szekspir by się takiego dramatycznego monologu nie powstydził. Jesk zawsze był dobry w wkręcaniu sobie różnych scenariuszy, a jakoś łatwiej sobie wkręcić, że ma się taką piękną narzeczoną. - Rozumiecie? Mieli tyć tancerze, świece te takie wulkany, no wszystko - rozżalenie w głosie Wanga było nie do podrobienia. Ewidentnie czuł się jak ryba w wodzie i nie trzeba było go znać, aby to zobaczyć. - I miałem wstać i zaśpiewać - tutaj odchrząknął. - You are my fire, the one desire - oczywiście wraz ze śpiewem pojawiły się też ruchy z układu tanecznego znanego wszystkim z nagrania tego kultowego boysbandu. - Believe, when I say.... - tu czas na dramatyczną pauzę, piruet i klęknięcie na jedno kolano. - I wanna marry you - popatrzył na nią chwilę, jakby faktycznie był w niej zakochany na zabój. Po czym zwrócił się w stronę funkcjonariuszy. - No i właśnie wtedy miałem zapytać ją o rękę, ale no widzą Państwo - w sumie to para policjantów chyba już miała dosyć od samego słuchanie tych głupot.

Noel B. Rowland
powitalny kokos
nikim
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Przede wszystkim nie lubiła tracić kontroli. Wraz z gruntem uciekającym spod nóg, traciła opanowanie. Wtedy zaczynała plątać się, gubić we własnych myślach, a ostatecznie można było odnieść wrażenie, że jest niespełna rozumu, a jeśli nie, to z pewnością, że brakuje jej rozsądku. Rozsądku, którym na co dzień emanowała! Ciężko było znaleźć drugą osobę zachowującą się podobnie – zawsze dmuchała na zimno, była ostrożna i zapobiegawcza. Nie podejmowała pochopnych decyzji, a ryzykowała tylko wtedy, gdy chciała coś poczuć. Cokolwiek.
— Tak, powinien pan wezwać pogotowie. Prawdopodobnie doznałam jakiegoś mikro urazu, który pozwoli mi wyciągnąć pieniądze z ubezpieczenia i dołożyć kilka zarzutów pod pańskim nieodpowiedzialnym adresem! — wzburzyła się. Jak mógł traktować ją z taką pogardą, kiedy nie zrobiła nic złego. To on nie zachował bezpiecznej odległości od poprzedzającego go pojazdu, więc wypadek – lub raczej niewinna stłuczka, która nie zasługiwała na takie przejęcie – był jego winą. Tak, Noel była uparta, ale przede wszystkim chciała chronić siebie oraz swoje prawo jazdy, do którego była mocno przywiązana. W tym konkretnym wypadku wpędzenie mężczyzny w poczucie winy mogłoby okazać się wyjściem idealnym. Niestety musiała trafić na kogoś, kto nie dał się łatwo podejść. Może nie była w jego typie? Może wybrała złą metodę i powinna była odegrać scenę ze łzami, głośnym błaganiem o wybaczenie i próbą zadość uczynienia. Ale… Czy to nie stało w sprzeczności z jej osobowością? Tak czy inaczej, udało jej się złapać głęboki oddech i nieco uspokoić; przynajmniej do czasu, gdy na horyzoncie nie pojawiła się dwójka policjantów. I nawet mając w pamięci, że przed sekundą błagała nieznajomego mężczyznę o wybawienie od wyhaczenia k o l e j n e g o mandatu, nie spodziewała się tego, co nastąpiło zaledwie chwilę później.
Pierwsze słowa, które skierował do umundurowanych, wpędziły ją w osłupienie. Miała ochotę przewrócić oczami, spodziewając się, że zaraz usłyszy listę zarzutów, ale zamiast tego stała się światkiem najbardziej irracjonalnego show, jakie miała okazję ujrzeć w całym swoim życiu. Początkowo nie podłapała gry, w którą wczuł się mężczyzna. Poczuła się trochę jak w scenie wyciągniętej z bollywoodzkiej produkcji, tylko główny aktor – przypadkiem – był azjatyckiego pochodzenia. Opamiętała się szybko i skrzyżowała ramiona, chcąc odegrać klasyczną wersję kobiecego f o c h a, którą w zasadzie miał już okazję ujrzeć, aczkolwiek w wydaniu mniej dramatycznym. — To niedorzeczne! — fuknęła, spoglądając to na doskonałego w swej roli „aktora”, to na policjantów, chcąc wyczuć, czy dadzą się nabrać na to całe przedstawienie. — Chciał mnie poprosić o rękę przy kurczaku. KURCZAKU?! Rozumieją panowie? Jaka kobieta marzy o takich zaręczynach? — lamentowała, starając się nadążyć za ekspresowym tempem improwizacji, jakim wykazał się nieznajomy. Za to gdy rozpoczął taniec, z podziwem przyglądała się jego ruchom sprytnie wplecionym w piosenkę, a w momencie, w którym uklęknął, uniosła się teatralnym okrzykiem zachwytu i przysłoniła usta dłońmi.
— Och, kochanie! To było piękne! — powiedziała, mrugając szybko, jakby powstrzymywała cisnące się do oczy łzy. Nie była nawet w połowie tak dobrą aktorką, ale liczyła, że jego kunszt przyćmi rozsądek policjantów. — Ale niech panowie sami stwierdzą, kurczak?! — jęknęła rozżalona, błagalnie spoglądając na mężczyzn w mundurach. Jeden z nich zdjął śmieszną czapeczkę i podrapał się z tyłu głowy, nie bardzo wiedząc, co począć z tym chaosem.
— Muszą państwo opuścić jezdnię — stwierdził, ale w jego głosie słychać było zakłopotanie. Najważniejsze, że nawet nie przyjrzał się samochodom, skupiając się wyłącznie na ich właścicielach. Szczególnie na klęczącym Azjacie. — I niech pani się zgodzi. Drugiego takiego pani nie znajdzie w całej Australii. A na pewno nie w Lorne Bay — dodał, raz jeszcze obrzucając tę dwójkę litościwym spojrzeniem. Ostatecznie machnęli ręką i odeszli, co kilka kroków odwracając się przez ramię, jakby chcieli zobaczyć, jak zakończy się ta szopka.
— Wstań już — poprosiła, kiwając głową, jakby wyrażała zgodę; wszystko, żeby jak najrealniej odegrać rolę. — Już nas nie słyszą.

jesk wang
ODPOWIEDZ