Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
I właśnie dlatego, zwykle wybierał, żeby jednak się nie odzywać. Nie był dobry w mówieniu, jeszcze gorszy w wyczuwaniu, co i kiedy można było powiedzieć, a co totalnie powinien sobie odpuścić. W tym konkretnym przypadku, powiedział coś, co miało sens tylko i wyłącznie dla niego, w czeluściach jego głupiej głowy, w dodatku po prostu nie mógłby jej tego wytłumaczyć. Bo niby co miał powiedzieć? Mam dziewczynę, ale lubię ciebie za bardzo. A może potrzebuję chwili, żeby sobie przypomnieć jak się ignorowało.. rzeczy. Nie sądził, żeby była świadoma jego idiotycznej słabości do jej nie-skromnej osoby, nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek dał to po sobie poznać.. Bardziej niż zwykle przynajmniej? Był prawie pewny, że każdy jego miękki gest, każde złapanie za rękę, każde objęcie i niczym nie sprowokowane przytulenie zganiała na coś. Nie wiedział co, ale na pewno uznała gdzieś po drodze, że on tak po prostu ma. Nie ważne, że był taki tylko dla niej, że nie wykonywał takich gestów w stronę innych dobrych znajomych.. On tak miał, nie? No, nie. Nie uważał, żeby to było bardzo platoniczne z jego strony, tak samo jak nie-platoniczne wydawało mu się leżenie mu na plecach w celu zerknięcia nad ramieniem. Dlatego odskoczył jak oparzony? I tak, jeszcze tydzień wstecz nie miałby nic przeciwko. Dużo rzeczy zmieniło się przez tydzień. On sobie musiał przypomnieć jak się ignorowało radosne podskoki głupiego serca, musiał niektóre czułości ukrócić i.. Właśnie, to, że poinformował ją o zmianie swojego statusu też w teorii miało pomóc; żeby ona też trochę się hamowała w swoim dotykalstwie. Był prawie pewny, że nie było w jej zachowaniu żadnego podtekstu, bo przecież on był tylko Gustem, kolegą, nikim takim.. Ale z bólem serca musiał stwierdzić, że gdyby zachowała dystans jak bozia przykazała, byłoby mu znacznie łatwiej, zwłaszcza teraz, na początku całej tej jazdy.
Zamiast odpowiadać, złapał zacisk sam, pomachał jej nim lekko, przez krótki moment udając, że nie wiedział czego dotyczyło to "co". Wiedział doskonale. Tylko nie bardzo miał jak jej odpowiedzieć. Szybciutko zamontował ostatni zacisk, wyskoczył zza pralki, odszedł ten krok, żeby złapać za swojego energola. Wykonał też krótki ruch w stronę pralki, mający oznaczać, że skończył i że może odpalić to próbne pranie, żeby zobaczyć, czy już jest okay. Przez moment rozważał, żeby zawinąć się i po prosu zwiać, skoro skończył swoją robotę nad pralką i naprawdę nie mógł wytłumaczyć swojego zachowania, bez kręcenia się we własnych zeznaniach.. Ale zaraz stwierdził, że do cholery, ma trzydzieści lat na karku, nie czternaście.
- Potrzebuję chwili, żeby się w tym odnaleźć? Co innego tam, w bazie, a co innego tu, wszystko jest inne i.. - wzruszył ramionami, nie dokańczając, wątpił, żeby miała zrozumieć o czym mówi. Wszystko to, co działo się w bazie i jej okolicach, zwykle z nim nie wracało. Miał taka niepisaną zasadę, rzadko mówił o pracy, o ludziach, którzy byli dla niego tam istotni, bo tak było po prostu łatwiej. To była jego technika radzenia sobie z rzeczami trudnymi, odcinanie sie grubą linią, którą przekraczał wraz z wejściem na pokład samolotu i zrzuceniem munduru w klaustrofobicznej, pokładowej toalecie. Teraz było inaczej. Misha była tutaj, w Lorne, była realna, z jakiegoś powodu chciała z nim spróbować tak na prawdę i.. Minęło już tyle czasu, odkąd był zajęty, że zwyczajnie musiał sobie przypomnieć. Odnaleźć się. Nauczyć na nowo nie robić maślanych oczu do Billie i nie poszukiwać jej bliskości, bo to po prostu było nie fair w tej sytuacji.
Otworzył swojego energetyka, chyba bardziej po to, żeby zająć czymś dłonie i zatkać pysk.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nawet naiwność takiej idiotki jak Billie Winfield miała swoje granice. W swojej karierze durnej baby upadała już naprawdę nisko, robiła rzeczy, z których nie była dumna i niemal całkowicie straciła do siebie szacunek. Te resztki godności, jakie jej pozostały, nie pozwalały jej jednak na dalsze zachowywanie się jak naiwna frajerka. Nie musiał się przed nią z niczego tłumaczyć. Naprawdę nie potrzebowała znać szczegółów tego, co myślał, czuł i jakie były jego motywacje. Po co strzępić język? Przekaz był wystarczająco jasny. Zrozumiała. Wyobrażała sobie zdecydowanie zbyt wiele, proste. Wrócił, ale to nie oznaczało, że będzie tak jak wcześniej. W sumie to miało sens. Dziesięć lat to kupa czasu. Czy jeszcze nie tak dawno temu sama mu właśnie tego nie mówiła?
Zsunęła się z pralki grzecznie i tylko przez chwilę mimowolnie zacisnęła wargi na wspomnienie o bazie. No tak. Człowiek chyba nigdy tak na dobre nie opuszczał wojska, co? A w jego przypadku armia na dodatek przyjechała za nim pod postacią…
A zresztą, nieważne. Miał dziewczynę, mieszkał z nią, dobrze dla niego. Miał prawo układać sobie życie, jak chciał.
- No okej… - podsumowała wszystko, co jej powiedział, nie chcąc tego głębiej roztrząsać. Bo niby jaki by to miało sens? Przyjęła do wiadomości. - W każdym razie, czy ja mam z tym coś jeszcze potem zrobić? To znaczy z pralką. Odczepiłeś ten jakiś drucik… Jak rozumiem nie był istotny. Więc tak po prostu będzie działać? – zapytała, przestawiając się na rzeczowy ton, jakby nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. Bo w gruncie rzeczy… Co miała zrobić? Tupać nogami? Płakać? Zasypywać go pretensjami? A niby o co? O to, że wcześniej było inaczej, a teraz jest jak jest? Bycie zimną pizdą nastawioną na konkrety było jej naturalnym stanem. Na pewno czuła się w tym znacznie pewniej niż gdy pozwalała sobie na idiotyczne opuszczenie gardy. To nigdy nie kończyło się dla niej dobrze. Nigdy więcej. - To jeśli możesz… Nastaw ją na jakieś pranie z tą szmatą w środku, a ja pójdę nastawić makaron. Jeśli wyleje, to wyleje, trudno. Sąsiad z dołu i tak mnie nienawidzi, więc jedna powódź w tę czy w tamtą nie zrobi mu większej różnicy – przewróciła oczami i wzruszyła ramionami, po czym uznała za stosowne zostawić Gusta z pralką na tych kilka chwil, których wymagało ustawienie jej na odpowiedni krótki program, a sama poszła do kuchni nastawić wodę i znaleźć makaron na spaghetti. I przy okazji wyjąć zimne piwo z lodówki. Upięła włosy na karku przy pomocy pałeczki z chińskiego żarcia, a potem odpaliła browar, opierając się tyłem o blat. O tak, tak zdecydowanie lepiej.
Huh, zabawne. Ile to już razy powtarzała sobie, że nie zaufa, nie otworzy serca, nie będzie zachowywała się jak naiwna frajerka, choćby nie wiadomo co? Zbyt wiele. Ale ten, jak miała nadzieję, był ostatnim. Kto miał miękkie serce, musiał mieć twardą dupę. A ona spadała na swoje pośladki już tyle razy, że miała wrażenie, jakby były już z tytanu. To nie było jej pierwsze rodeo, więc… Raz-dwa, cyrk zamknięty.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Z bólem serca, ale uważał, że zachowanie odpowiedniego dystansu w tej konkretnej sytuacji miało sens i może nawet było konieczne. Był naprawdę słabym, głupim facetem, ale definitywnie nie był stworzony do tego, żeby być gnojem, ciągnącym za sobą dwie kobiety. Nie, żeby Billie miała być zainteresowana, wątpił, żeby kiedykolwiek była, skoro przez całe życie traktowała go jak kolegę, może trochę jak brata.. Ale mimo wszystko. Z własnej, nieprzymuszonej woli wchodziła w jego przestrzeń, a on nigdy nie był dobry w odczytywaniu subtelnych gestów, więc wolał dmuchać na zimne. Misha przyjechała, starali się zrobić tak, żeby to wszystko działało i właściwie nawet działało, mimo że wyszło z bardzo głupiego tekst rzuconego z jego równie głupiej mordy pod wpływem emocji. Miał przeszło trzydzieści lat, powinien się trochę ogarnąć, zrobić coś ze swoim życiem, zaczynając od wyjścia z armii, znalezienia dla siebie czegoś innego i może, rzeczywiście, przytrzymanie przy sobie kobiety, która była w stanie znieść jego milczącą naturę. Nie mógł przecież całe życie czekać na cud, nie? Wodzić wzrokiem za dziewczyną, która nigdy nie była zainteresowana, dla której po prostu nie istniał w tej kategorii; to było w porządku, na prawdę. Po prostu nie chciał być drugie pół życia sam. Nie potrafił zakochiwać się na akord, generalnie nie pamiętał, żeby kiedyś rzeczywiście się zakochał (no, oprócz tego jednego razu..), ale przecież to się zdarzało, nie? Miłości dało się nauczyć, a on naprawdę był solidnym, starającym się facetem..
Jej odpowiedź utwierdziła go w przekonaniu, że powinien już iść. Nie miał tu czego szukać, nie? Powiedział, co wiedział, dosłownie wywalił na niej kubeł zimnej wody i zabrakło mu słów nawet na potwierdzenie jej pytań. Kiwnął tylko głową, szczerze uważając, że jego zaciski powinny wszystko załatwić. Odetchnął ciężko, kiedy zostawiła go samego, przetarł twarz dłonią, przez krótki moment marząc po cichu, żeby jego energetyk był czymś mocniejszym. Nie mógł, prowadził. Wychylił go i tak na kilka haustów, pustą puszkę wrzucił do plecaka, a zanim włączył pralkę, przesunął ją bliżej ściany, tam, gdzie założył, że miała stać. Zamiast włączać konkretny program na kilka godzin, wybrał wirowanie, stwierdzając, że tak będzie szybciej i będzie mógł poczekać na miejscu, żeby zobaczyć co się stanie. Wiedział doskonale, że na tym obiedzie nie zostanie i pewnie kulturalnie by było jej o tym powiedzieć, ale zamiast tego przysiadł na wannie, tam, gdzie ona wcześniej i obserwował jak czas wybranego trybu stopniowo się zmniejszał.
Było mu.. pusto. Czuł się trochę tak, jakby sam sobie dał w twarz, a kiedy tak patrzył w kręcący się bęben z biedną szmatą, miał wrażenie, że patrzy w głąb własnej głowy. Jeden wielki bajzel. Za stary już był na te wszystkie "co jeśli" i pełne nadziei pierdolety, w których myślał, że może ona zwyczajnie nie wie o tym.. O wszystkim. Nie siedziała mu w głowie, nie? Siedziała, ale nie dosłownie, nie czytała mu w myślach i definitywnie nie wiedziała co czuł.
Bo nie chciała. Proste. Logiczne. Też nie miała nastu lat, gdyby chciała, to by się dowiedziała.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Był solidnym, starającym się facetem, a ona tak dla odmiany po prostu była idiotką. Porywczą, nerwową, dumną, upartą… I tak dalej. Pewnie nie była jedyną osobą, która znała całą litanię jej wad na pamięć. Miała tendencję do przesadzania, podpalania się pod wpływem chwilowych uczuć, brania rzeczy do siebie aż za bardzo… odczuwania za mocno… Nie chciała być zraniona. Nie znosiła poczucia, że mogłaby wyjść na idiotkę, która starała się aż za bardzo, zniżała do żenujących poziomów oddania i idiotycznej słabości, nie zdając sobie sprawy z tego, że była na straconej pozycji i że… to wszystko było po nic.
Prawda była taka, że dostała kosza od swojego byłego najlepszego przyjaciela. Po prostu. Nieważne, że nie do końca w dosłownym znaczeniu tych słów. Nie robiła tego przecież z premedytacją. Ona zwyczajnie…
Nie, tak właściwie to sama nie miała bladego pojęcia, czego chciała i też nie próbowała się nad tym zastanawiać. Zabolało tak czy siak, kiedy się od niej odsunął – a przecież nie zrobił tego nawet brutalnie. Miał prawo do własnej przestrzeni i powinna to zrozumieć. Miał dziewczynę. Tylko że łatwiej było schować urażoną dumę w twardą skorupkę i zrobić to, co znała najlepiej – otworzyć piwo albo wino i zachowywać, jakby nic jej nie obchodziło i jakby była totalnie ponad tym wszystkim. Zawsze tak przecież robiła. Kiedy świat nie tańczył pod jej melodię, wskakiwała na bar, roztrącała kieliszki i tańczyła sama. Metaforycznie… No, bardziej bądź mniej. Jeśli komuś się to nie podobało – trudno.
Ale kiedy minuty upływały, a ona powoli sączyła zupełnie sama swoje piwo, poczucie, że była totalnie głupia, nie dawało jej spokoju. Miała nieodparte wrażenie, że historia naprawdę zataczała koło. Znowu rzucała mu w twarz „rób, jak uważasz” (nawet jeśli nie używała dosłownie tych słów) i zostawiała go samego, nawet nie trzaskając drzwiami. No, ostatnim razem wyszło świetnie, nie?
Może jednak mimo wszystko czas w końcu dorosnąć? Tak przynajmniej trochę?
Westchnęła cicho, oderwała się od blatu i podążyła w kierunku łazienki. Zajrzała do środka. Gust sprawiał wrażenie, jakby dźwigał na swoich barkach cały świat. Weszła i bez słowa przysiadła obok niego na brzegu wanny, zachowując stosowną odległość. Oparła łokcie na udach, obiema dłońmi trzymając swoje piwo. Wzięła głęboki wdech, nastawiając się na to, że cholernie zaboli i… - Przepraszam – ha, a jednak to słowo nie przepaliło jej krtani, kto by pomyślał. - Kiedy ostatnim razem pytałam, czego tak właściwie ode mnie oczekujesz, wydawało mi się, że... No wiesz, kąpiele z rekinami staną się naszą nową rzeczą czy coś - kiedy nie do końca wiesz, jak ubrać w słowa to, co czujesz, najlepiej odwołaj się do żartów. Pewnie, Billie, co za genialne zagranie. Odchrząknęła i znów wróciła do spokojnej powagi. - Ale rozumiem. Nie chcę ci niczego utrudniać. W ogarnianiu tego wszystkiego na nowo i w ogóle - wzruszyła jednym ramieniem, a potem odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów, który wymknął jej się zza drewnianej pałeczki.
Czego by nie mówiła, naprawdę była sentymentalną mendą. Kiedy ktoś raz znalazł miejsce w jej sercu, ciężko jej było tak po prostu postawić na nim kreskę i go wyrzucić. Gust był dla niej ważny, czy mówiła o tym wprost czy też nie i niezależnie od etykietek, jakie temu przyczepiała. Chciała, żeby był szczęśliwy. Zdecydowanie na to zasługiwał.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Naprawdę nie miał jej za złe... niczego. Serio. Rzucił coś zupełnie wyrwanego kontekstu, reagując totalnie poza skalę i nie próbował się tłumaczyć nawet przed samym sobą. Niby mógł, że zmęczenie, że miał do niej turbo słabość, której nie musiał trzymać pod kontrolą już tak długo, że po prostu zapomniał jakie to jest w gruncie rzeczy trudne. Był pajacem, tak, nie miał nic na swoje usprawiedliwienie, dlatego wybrał pilnowanie pralki, zamiast podążanie za nią i szukanie słów. Zwykle przychodziło mu to z trudem, a w tej chwili.. Wydawało się po prostu niewykonalne. Nie bez namieszania jeszcze bardziej, utrudnienia sobie życia, jej życia, zaplątania się we własnych myślach, zeznaniach i wywrócić na głowę całą ich dotychczasową relację. Nie potrzebne im to było. Być może nie powinien decydować co było potrzebne Billie, a co nie, może w gruncie rzeczy byłaby na niego zła, że ukrywa przed nią kwestię dość istotną już tyle lat, ale z drugiej strony.. Nie mogła być na niego zła o coś, o czym nie wiedziała, nie? Poza tym, wydawała się zawsze lubić swoją wolność i nie mógł odeprzeć wrażenia, że o ile działali jako znajomi, koledzy, przyjaciele, o tyle gdyby próbowali z tego zrobić coś więcej, rozjechaliby się w priorytetach. Tak myślał, zwłaszcza odkąd trochę dorósł i zaczął myśleć w nieco spokojniejszych kategoriach o tym, czego właściwie by chciał. Jego codzienną dozę szaleństw i niestabilności naprawdę zadowalał Ollie, ze swoimi fantastycznymi porami i pomysłami na zabawę. Billie by się z nimi zanudziła na śmierć. Pozwolił swojej głowie biec luźno do przodu i przez dłuższą chwilę nawet nie hamował myśli, gdy te utwierdzały go w przekonaniu, że dobrze robił, że to nie miało prawa działać i że właściwie to powinien był się ogarnąć lata wstecz.
Tyle że wiedział, że to była naprawdę gówno prawda. Gdyby tylko to wszystko nie było jednostronne, zawsze by ją wybrał.
Bo to była jego Billie, nic na świecie nie było w stanie tego zmienić, nawet jej foszki, unoszenie się dumą i inne tupanie nóżką.
Zerknął na nią krótko kątem oka, nie ruszając się ze swojego miejsca i nie uznając za stosowne się odzywać. Trochę jakby uznał, że może słyszała jego myśli i przyszła go za nie opierdolić. Totalnie sobie to wyobrażał. Zamiast tego.. przepraszam? Czy on właśnie usłyszał magiczne słowo na p? Zmarszczył brwi, przyglądając się bardziej intensywnie bębnowi przez moment. Usłyszał też przy okazji, że pralka zaczęła przeklęte odpompowywanie wody, więc nawet miał niezłą wymówkę, dlaczego przygląda się jej z takim uporem. Słuchał jej jednak całkiem uważnie, co potwierdził, uśmiechając się lekko półgębkiem na jej mały żarcik o rekinach. - ..i żółwiami. - wtrącił cichym mruknięciem, nie chcąc jej przerywać, ale też nie mogąc się powstrzymać. W końcu później mieli cały panel o żółwiach, nie?
Pokręcił lekko głową, kiedy skończyła mówić. Na podłodze nie było ani śladu kałuży. Woda odpompowywała się w najlepsze. Chyba wygrał tą batalię.
- Nie. To znaczy.. Nie ty mi utrudniasz. To ja przepraszam, wybuchnąłem jak kretyn. - mógłby ją poprawić, naprostować co właściwie musi zacząć ogarniać na nowo i czego znów się musi nauczyć.. Ale to chyba nie był najbardziej bystry pomysł. Po co miał jej mieszać w głowie? Najpierw dawać kosza, a potem tłumaczyć, że definitywnie lubi ją zbyt mocno i to tylko ten problem, a o kąpiele z rekinami w ogóle nie musi się martwić, bo na pewno jeszcze popłyną..?
Odwrócił głowę w jej stronę, kiedy już pralka skończyła buczeć. Uśmiechnął się, nawet z cieniem samozadowolenia.
- Wygrałem z pralką. - ogłosił prosto, zamiast wykładać jej o swoich uczuciach. Serio był przekonany, że gdyby chciała się o nich dowiedzieć, to już dawno by o nich wiedziała.. Po co miał to zmieniać na siłę? Bez sensu.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Pewnie, mogła się na niego jeszcze trochę złościć, unosić i wyrzucać wszystkie te pasywno-agresywne rzeczy, które naprawdę łatwo jej przychodziły, zwłaszcza jak na babę, która totalnie nie miała tendencji do zachowywania się jak typowa baba. No totalnie. Znalazłaby w sobie jeszcze kilka ironiczno-sarkastycznych uwag. Mogłaby się przyjebać do tego, że jakoś tydzień temu nie był taki drażliwy, a potem w swoim stylu wykrzykiwać różne farmazony, dopóki w taki czy inny sposób nie wyciągnęłaby z niego jakiegoś usprawiedliwiana na to, dlaczego jego stosunek wobec niej przechodził dość drastyczne zmiany w szybkim tempie a może nawet sprowokowała go do rzucenia tym wszystkim w cholerę. W jej arsenale było podobnych numerów pod dostatkiem. Tylko że kiedy przyszło co do czego, zdała sobie sprawę, że nie chce go stracić w tak idiotyczny sposób jak poprzednio tylko dlatego, że była narwaną wariatką. Już to przerabiali, nie? On robił coś, co jej się nie podobało, ona darła gębę, próbowała go przekonywać do zmiany zdania, a ostatecznie i tak obrażała się śmiertelnie, bo jego upór okazywał się silniejszy od jej determinacji. A potem on wyjeżdżał do wojska i wracał po dziesięciu latach z jakąś dziewczyną, z którą zakładał mały biały domek i wychowywał psa. No dobra, o domku nie wiedziała, a pies był totalnie jej! W jakimś stopniu…
Tak czy siak, generalnie słaba opcja. I jeśli ich dobre stosunki wymagały od niej tego, żeby schowała dumę do kieszeni, a nawet wyciągnęła z otchłani magiczne słówko na p, to… No, musiało jej naprawdę na nim zależeć, skoro właśnie to rozwiązanie wybrała i to nawet przed dokończeniem jednego piwa.
Zerknęła na niego z boku, kiedy wspomniał o żółwiach i podarowała sobie uprzejme pytanie, czy żółwie nie były czasem przeznaczone dla jego randek, skoro w takim kontekście o nich rozmawiali? A skoro tak, to nie mogły dołączyć do ich tradycji pływania z rekinami z dość zrozumiałych względów (jak to, że miał dziewczynę)…. - I żółwiami – potwierdziła zamiast tego. Nie miała nic przeciwko polowaniu z nim na żółwie. Bo były zajebiste.
Wzruszyła ramionami, kiedy też postanowił ją przeprosić. - Nie, no wiesz, luz, rozumiem – podsumowała i… Prawdopodobnie mogła się powstrzymać jeszcze przez kilka chwil od bycia sobą. Do tej pory dobrze jej szło i chyba to zużyło całą jej energię przeznaczoną na zachowywanie się jak przyzwoity członek społeczeństwa… - Dziewczyna cię dotyka, uuu, przerażająącee – zniżyła głos, jakby udawała ducha, a do tego wyciągnęła w jego stronę dłoń, którą zatrzymała przed jego nosem, poruszając palcami. Czy takie śmieszki były z jej strony w porządku? Ani trochę. Czy musiała mimo to? Najwidoczniej…
Odpowiedziała uśmiechem na jego uśmiech jeszcze zanim oświadczył jej, że pralka poddała się jego woli. Później zerknęła w jej stronę i uniosła do góry obie ręce w wyrazie zadowolenia. - Totalnie wiszę ci piwo. Albo nie wiem, zgrzewkę tych odrdzewiaczy, które tak lubisz… To znaczy energetyków – poprawiła się wdzięcznie. Mogłaby mu też zaproponować, że w ramach rewanżu zepsuje jego pralkę i też mu ją naprawi, ale wolała jednak nie przeciągać struny.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
W swojej głowie raczej nie porównywał tych dwóch sytuacji. Wtedy szedł do wojska. Zmieniał całkowicie swoje życie, rzucał je dość nonszalancko, bez wzięcia nawet minimalnej poprawki na bliskich ludzi w swoim życiu. Miała się o co wtedy obrażać i wkurwiać, jak tak sięgał pamięcią to dziwił się, że nie rzucała w niego jakimiś ciężkimi przedmiotami. Totalnie to rozumiał. Nijak się to nie porównywało do tego, że wrócił i że z wojska przywiózł dziewczynę. Nie zagrażała jego życiu, wręcz przeciwnie, te kilka lat wstecz całkiem czynnie je ratowała, dbała nawet o to, żeby w tym całym remoncie czasami pamiętał o tym, żeby odpocząć, wypił coś, co nie gwarantowało mu przedwczesnego zejścia na zawał, czy coś zjadł.. Nie była groźna. Nie widział więc racjonalnego powodu dla którego Billie miałoby się to nie podobać; bo dlaczego niby? Byli kolegami, tak? Koledzy czasami dorośleli i zaczynali układać sobie życie... Był święcie przekonany, że to, co tak ją wzburzyło, była jego reakcja właśnie; to, jak się od niej odsunął i to, jak w obronnym geście zrzucił na nią nagłą informację. No, to gdyby się założył o własną rękę, to nie miałby teraz ręki, nie?
- Łapy precz, mam zamiar być czysty do ślubu. - rzucił, grając w jej grę nawet całkiem poważnie przez moment. Krótki, bo rozbawienie zaraz dało o sobie znać. Lubił jej głupie żarciki. Lubił jej bycie sobą, lubił ją generalnie, więc wcale nie przeszkadzało mu, że przeprosiny przeplotła zgrabnie z pitoleniem trzy po trzy. Zmartwiłby się nawet, gdyby tego nie zrobiła, przecież ją znał. Ale na to zostawanie czystym do ślubu było trochę za późno, więc tylko pokręcił lekko głową, poruszając ustami wymownie, jakby bezgłośnie szeptał wcale nie. Śmieszki były w porządku.
- Nie musisz.. I tak obrywam za picie tego gówna. Misha była moim lekarzem, trochę jej zostało z przyzwyczajenia ruganie mnie za idiotyzmy. - wzruszył lekko ramionami szturchając stopą swój własny plecak. Zerknął też na nią kontrolnie, czy przypadkiem nawiązanie tematem do jego panny jej znów nie obruszyło. Pewny mógł być, że była zła o to odsuwanie się.. Ale hey, nigdy nie mógł być za bardzo ostrożny, kiedy Billie zaczynała tupać nóżką tak?
- Z resztą, jak skończę ten zasrany remont.. Ojciec mi powiedział, że nigdy go nie skończę, bo domy to działają. Czaisz, jaki bezczelny? Zamiast mi pomóc.. - odbił trochę w inną stronę, znów kręcąc głową, tym razem na swojego padre... Który właściwie nigdy przy swoim domu nie robił, bo wolał do tego kogoś wynająć. Jak tak o tym pomyślał, to rzeczywiście, nie był pewny, czy w ogóle chciałby jego pomocy.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Właściwie to faktycznie zabolało ją to, jak wymownie się od niej odsunął, a w chwilę za tym, gdy zdała sobie sprawę z kontrastu pomiędzy tym, jak w gruncie rzeczy miło spędzało im się wspólnie czas na łódce z nieco sztywniejszym traktowaniem, które jej fundował podczas tej wizyty. Zbił ją tym z tropu, nie miała bladego pojęcia, co go nagle wzięło i w jej opinii ta dziewczyna była w sumie takim-sobie średnim na jeża wytłumaczeniem, bo… No, zwyczajnie nie rozumiała, jak to się odnosiło do czegokolwiek. Uraził jej małą dumę, dał jej do zrozumienia, że nie mogła czegoś zrobić no i wyszło, jak wyszło. A jeśli do tego dorzucić fakt, jak zadowolona była przez poprzedni tydzień, że miała szansę odzyskać to, co pomiędzy nimi było i rozczarowanie, gdy uświadomiła sobie, że chyba się przeliczyła…. Cóż, musiała wiele rzeczy zakopać głęboko w sobie, żeby zdobyć się na te przeprosiny. Jego dziewczyna była w tym wszystkim tylko wisienką na torcie i poza tym, że użył jej jako argumentu, gdy odsuwał się od Billie, totalnie jej nie przeszkadzała. Ani trochę.
- No, no, obyś tylko domył się po tym syfie z filtra – odpowiedziała w ramach komentarza na tą jego czystość. Nie musiał jej uświadamiać, że nie mówił na poważnie. Gdyby jej powiedział, że nie robił nigdy absolutnie niczego z żadną kobietą, to by mu w to zwyczajnie nie uwierzyła. Bo nie. No po prostu nie. No… Bo nie. A o tym, co i kiedy robił ze swoją dziewczyną nie chciała myśleć. Też bo nie. I właściwie to całkiem dobrze, że chwilę później zajęła się piciem swojego piwa, bo przynajmniej nie musiała zastanawiać się nad tym, jaki wyraz przybrała jej twarz, gdy jak gdyby nigdy nic wplótł w rozmowę… Mishę. Czyli tak miała na imię. Przełknęła na spokojnie. Czy musiała to jakoś komentować? Jak się komentuje takie rzeczy? Jak się zachowuje normalny człowiek, gdy kolega opowiada o swojej dziewczynie, która nagle miała imię, więc stawała się jeszcze bardziej rzeczywista? Na szczęście nie musiała, wdzięcznie wskoczyła prosto w furtkę, którą dla niej otworzył.
- Remontujesz jednak dom? Ten-ten dom we Fluorite? Ile tam jest tak właściwie do zrobienia? Kiedy parapetówka? – zainteresowała się całkiem szczerze i z entuzjazmem. Trochę słyszała o tym domu od niego, głównie od jego mamy. A skoro zabierał się za poważny remont, a nie tylko zabijał noce na żaglówce, to oznaczało, że naprawdę planował zostać. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak szeroko się uśmiechała w momencie, w którym dotarło to do niej w pełni. Oh, sweet summer child…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nie chciał się tłumaczyć. Nie lubił się tłumaczyć. Wymagałoby to zgłębienia się w chaos, którym był ten konkretny kąt jego głowy, a naprawdę starał się o nim czynnie nie myśleć, bo pogubiłby się jeszcze bardziej. Starał się nie myśleć o tym, jak miło było ją do siebie bezczelnie przyciągać i równie bezczelnie macać w wodzie. Jak jeszcze przyjemniej się obok niej spało w cieple na bujającym się jachcie i jak zajebiście się leniwie rozmawiało rano w łóżku. Starał się o tym nie myśleć, bo by po prostu wziął i zwariował do reszty, okay? Zaszufladkował to, pod kluczem, do przegródki z napisem "miłe sny" i postanowił tego nie dotykać. Nie zastanawiać się przy okazji też i nie zachodzić w głowę co ona o tym wszystkim myślała, bo.. Bo pewnie po prostu nie myślała. A gdyby usłyszał, że wszystko to, było dla niej zupełnie nieistotne, to.. Ciężko by mu było się pozbierać znów w całość. Jednak wolał niepewność od świadomości, że naprawdę nie byli na tej samej stronie.
Roześmiał się już całkiem otwarcie, kiedy wspomniała o syfie z filtra i, po bardzo krótkim momencie namysłu, przyciągnął sobie stopą plecak, by wyciągnąć drugiego energetyka. Jak to szło? Zaraz po trzydziestce miewało się pierwsze zawały? Zawale numer jeden, nadchodził podczas tego remontu bardzo. Uchwycił też, że zrobiła coś dziwnego z twarzą, gdy wspomniał o swojej partnerce, ale postanowił jej tego nie wytykać. Okay, czyli kwestię Mishy obchodzić i nie tykać. A szkoda? Niewielu miał bliskich, z którymi mógłby rzeczywiście i szczerze przegadać tą w gruncie rzeczy szaloną kwestię. Relację. Tak, powinien to nazwać relacją.
- W chuj. - odpowiedział bardzo elokwentnie, po krótkim, twierdzącym mruknięciu w puszkę energetyka. Dom, który dostał na swoje trzydzieste urodziny (mimo, że spędził je w bazie), był nowo zbudowany na tamten moment, w stanie totalnie deweloperskim i z wyposażenia miał tyle, co nic. Niby fajnie, niby Gust się całkiem cieszył, że może wszystko zrobić po swojemu, bo, w przeciwieństwie do ojca, naprawdę lubił robić takie rzeczy.. Ale roboty było naprawdę dużo. Gdyby nie fakt, że chciał to zrobić wszystko sprawnie dla Mishy właśnie, pewnie nie zajeżdżałby się aż tak.. I chwała tej dziewczynie była za to, że nie bała się wiertarki, a on przy tym nie bał się, że mu ją spierdoli. Jej pomoc znacznie tą robotę przyspieszała.
- Parapetówki mnie przerażają. Zobaczymy, kiedy to skończymy.. - miał dodać, że większość jego znajomych jest w bazie, a Mimi jest tutaj nowa, nie zna wielu ludzi.. Ale nowa, niepisana zasada, żeby o niej nie rozmawiać, tak? W takim razie parapetówka byłaby naprawdę świetna, huh? Przekonało go to tym bardziej, żeby nie urządzać nic takiego.. I po prostu zaprosić Billie na jakieś piwo w ogrodzie któregoś dnia, może na grilla i.. Może jak Misha akurat pojedzie do domu czy do bazy. Tak, to był lepszy pomysł.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Była zwyczajnie zdezorientowana i już sama nie wiedziała, co myśleć. Najpierw ją porwał, w jednej chwili zmniejszył między nimi dystans, z roli dawnych przyjaciół, którzy widywali się w przelocie raz na kilka miesięcy albo nawet i lat, a w międzyczasie wysyłali sobie sporadycznie memy do dwójki bliskich sobie ludzi, którzy jeździli na spontaniczne wieczorne wypady nad rzekę, potem pokonał jej nerwy i wybuch emocji bardzo w stylu Billie Winfield, a na koniec wygłupiali się, jak gdyby jutra miało nie być. A jednak ono nadeszło i okazywało się, że wschody słońca nad Lorne Bay wyglądają naprawdę pięknie w odpowiednim towarzystwie – nawet gdy ma się kaca, który wyrywa człowieka z łóżka o zdecydowanie zbyt wczesnej porze. I nawet jeśli totalnie nie jest się romantyczką. Poukładała to sobie w głowie, a gdy przyzwyczaiła się do tego obrazka, Gust nagle zmienił wersję i uznał, że dystans to świetna sprawa. No i okej, szanowała to, ale być może… Tylko być może… Ten poprzedni obrazek podobał jej się trochę bardziej.
Musiała się przez chwilę przemyśleć. Znów objęła butelkę dwiema dłońmi i postukała o nią oboma palcami wskazującymi. Jak się zachowywały dobre koleżanki, gdy ich dobrzy koledzy opowiadali im o nowych dziewczynach? Trudna sprawa. W końcu Billie zawsze uważała, że daleko jej do bycia materiałem na dobrą koleżankę. Może i potrafiła słuchać, dawała całkiem dobre rady, bo potrafiła być nie tylko obiektywna, ale też brutalnie bezpośrednia – ale tak poza tym widziała w sobie zbyt wiele negatywów, które z pewnością odebrałyby jej to zaszczytne miano. I wcale nie pomagało, że imię Misha wywoływało w jej głowie odgłos, jaki mogłby wydawać widelec wsadzony do młynka do kawy. Ale przecież nie mogła zachowywać się jak pojebana dzikuska, nie? To znaczy niby by mogła, ale zobowiązała się, że spróbuje się z nim zaprzyjaźnić od nowa. Na swój sposób. A że był dla niej ważny…
Zerknęła na niego z ukosa, kiedy otwierał kolejnego energetyka. Uniosła do góry brwi. - Nie dostaniesz za to po głowie od… - dasz radę, Billie, serio, to nie jest takie trudne. Słówko „przepraszam” trudniej przechodzi przez gardło, a jednak dałaś radę… - Mishy, tak? – no i proszę jak gładko poszło. - Serce ci wysiądzie. Jakbym była twoim lekarzem, byłabym naprawdę zła, gdybyś dostał zawału – dodała i pokręciła głową. No co? Sam w końcu mówił, że nie powinien, bo jego dziewczyna będzie zła. To nie tak, że przyganiał kocioł garnkowi i raczej nie powinna byłemu wojskowemu prawić rad dziewczyna, która do porannego śniadania piła szklankę whiskey (bo jednak średnio smakowała z płatkami śniadanowymi, memy kłamią).
- Czyli wszystko rozjebane, a ty chcesz wziąć jak najwięcej na siebie, dobrze rozumiem? – postanowiła się upewnić, przejmując piwo w jedną rękę, a drugą opierając o brzeg wanny i tym samym odchylając odrobinę w bok, od niego, żeby móc na niego spoglądać. Na końcu języka miałaby stwierdzenie, że gdyby chciał, mogłaby się na coś przydać (była barmanką, znała ludzi, którzy znali ludzi i tak dalej, sama zresztą też pewnie dałaby sobie radę z pędzlem… bo wiertarkę najprawdopodobniej by rozjebała, umówmy się), coś ją jednak powstrzymało w ostatniej chwili przed wyrywaniem się z takimi propozycjami. Jego wymowne skończyMY w odniesieniu do remontu utwierdziło ją przekonaniu, że intuicję miała najwidoczniej niezłą i być może nawet Winfieldowie adoptowali ja od starożytnego rodu wszechwiedzących wróżek. Przecież totalnie się spodziewała, że w tej historii występował też ten głupi biały domek, nie? Na szczęście miała dobry powód do przewrócenia oczami, więc się z tym nie krępowała i wzbogaciła przekaz o prychnięcie. - Daj spokój, Gust, mamy ponad trzydzieści lat. To już nie te czasy co kiedyś, jesteśmy starzy. Raczej nikt ci nie zbije kabiny prysznicowej i nie narzyga na podjazd – proszę państwa, Billie Winfield, mistrzyni w kojeniu nerwów. Ale hej, taka prawda! Z jej doświadczenia wynikało, że w tym wieku co najwyżej można było zasnąć w wannie z pustą butelką czule przytuloną do piersi – i nie, to nie była rzecz, którą odwaliła personalnie. Już od dawna udawało jej się być względnie grzeczną i docierać do domu o własnych siłach, nawet po najmocniej zakrapianych bibach. Powód do dumy, cholera...

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Obydwoje byli głupi i naprawdę, w obu przypadkach wystarczyłoby zapytać tą drugą osobę o więcej szczegółów. Obydwoje byli w niektórych przypadkach wszechwiedzący, jak na wróży przystało, wiedzieli po prostu lepiej co druga osoba myśli i czuje, przynajmniej w niektórych sytuacjach... Jego przekonanie o tym, że Billie w życiu by nie chciała mieć z nim niczego więcej wspólnego niż kumplostwo, było pielęgnowane od lat, ciężko byłoby tego barana za rogi wyciągnąć, a jeszcze ciężej rzeczywiście zmusić do zadania jednego, prostego pytania w temacie. Szansy na poprawę w jego przypadku nie było widać na horyzoncie.. Ciężki przypadek. Naprawdę ciężki.
- Yeah. - rzucił tylko, skinął głową i zamiast odpowiadać czymkolwiek więcej, wychylił kilka większych łyków ze swojej puszki. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal i tak dalej; przecież nie spowiadał jej się ze wszystkiego co spożywał poza domem. W ogóle, dalej to dla niego dziwacznie brzmiało. Jadł poza domem, w którym zwykle gotował, jadał, sprzątał i remontował z Mimi. Totalnie abstrakcyjna rzecz, brzmiąca miło, prawda, ale jak coś, co zupełnie nie pasuje do jego życia. Brzmiało jakby miał swoje miejsce.. I ciągle musiał sobie przypominać, że rzeczywiście je miał. Że pojedzie do bazy tylko po to, żeby się oddelegować i przypilnować, żeby jego następca wszystko wiedział. Że potem będzie sobie musiał znaleźć jakieś zajęcie tutaj, na miejscu i rzeczywiście jego życie będzie się skupiało na tym domu właśnie, na tym konkretnym miejscu. Nie wiedział jak się z tym czuje. Obco? Nieswojo? Obie z tych rzeczy po trochę, a na dodatek bawił się w dom z dziewczyną, którą znał, prawda, ale do której głębszych uczuć dopiero musiał się nauczyć. To, że ją lubił, trochę nie pasowało do całego tego obrazka..
- Marudzisz. Tam, gdzie wiem, że coś spierdolę, daję to robić komuś, kto się na tym zna, ok? I patrzę mu przez ramię, żeby się czegoś nauczyć. Żeby być bardziej użytecznym niż mój tata, jeśli kiedyś mój pierworodny będzie chciał coś zrobić w swoim domu. - rzucił pół żartem, pół serio, bo rzeczywiście chciałby być bardziej przydatnym wokół własnego domu w przeciwieństwie do swojego staruszka.. Ale z drugiej strony nie wiedział, czy kiedyś się jakichkolwiek pierworodnych doczeka. W gruncie rzeczy chyba nie wpłynęłoby to jakoś potężnie na jego jakość życia, gdyby tak się głębiej nad tym zastanowił i definitywnie nie planował dodawać sobie szaleństwa w życiu w ciągu następnych... A, cholera wie ilu, miał dostatecznie wysoki poziom szaleństwa na tą chwilę, o.
- Mam ambitny plan zbudować sobie grilla. Takiego, wiesz, z cegły i w ogóle. - podzielił się z wyraźną ekscytacją, uśmiechając szerzej. Były części tego domu, które jednak darzył większym uczuciem niż inne. Takie, które miały być jego, jak ten grill, jak kawałek ogródka, jak kuchnia, kanapa.. Wszystkie te miejsca, których za cholerę nie da sobie zmodyfikować, bo miały być dokładnie takie, jakie on chciał i koniec, kropka.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Była uparta. Czy ja już wspominałam, że była naprawdę uparta? Ze wszystkich jej licznych uroczych wad ta była chyba zdecydowanie najgorsza. Niełatwo zmieniała raz obrany tor i weryfikowała sposób, w jaki patrzyła na świat. Nie lubiła się za dużo nad czyms zastanawiać. Jeśli rzeczy się działy, to się działy, jeśli miały być - to były. Do pewnych myśli musiała się przyzwyczaić a z pewnymi uczuciami oswoić. Potrzebowała czasu, po prostu. Przez tych kilka godzin, jakie z nim spędziła i ten głupi tydzień, jaki nastąpił później, w pełni przyzwyczaiła się do świadomości, że nadal uwielbiała spędzać z nim czas, że wciąż był jej bliski i gotowa byłaby walczyć z rekinami, jeśli probowalyby go zeżreć. Gdyby miała jeszcze kilka chwil, pewnie uświadomiłaby sobie też, że nie miała nic przeciwko byciu przez niego obejmowaną, gdy akurat było chłodno lub gdy budzili się nad ranem w jednym łóżku... I pewnie jeszcze to do niej przyjdzie. Uderzy w nią jak ciężarówka i zapewni kilka nieprzespanych nocy. Tylko będzie już trochę za późno - bo miał dziewczynę i najwidoczniej całą masę poważnych planów, a ona była szczera, gdy mówiła, że nie chcialaby mu czegokolwiek utrudniać.
No, może ewentualnie w pewnych rzeczach mogła mu trochę poprzeszkadzac. Na jego lakoniczną odpowiedź szturchnela go lekko (uuu, zły dotyk, uuu). - No to co robisz? - zapytała uprzejmie. Przecież skoro zdawał sobie sprawę z konsekwencji swojego nierozsądnego spożywania szkodliwych napojów... No, mógł przynajmniej okazać zawstydzenie. Tak, tak jakby ona kiedykolwiek okazała w podobnym przypadku... Hipokrytka.
- Jesteś dobry w wygrywaniu z pralkami - stwierdziła szczerze, wzruszając ramionami, zaprzeczając jego twierdzeniu o byciu bezużytecznym. - Jestem pewna, że potrafisz przybić gwoździa, złożyć meble z Ikei, a nawet... Uważaj teraz... Zabić pająka - wymieniła dalszą część zalet, które na pewno posiadał. Była też głęboko przekonana, że znalazłoby się tego więcej. Gust zawsze sprawiał wrażenie gościa, który potrafi rzeczy ogarnąć - a jeśli akurat nie potrafił, to znalazł sposób, żeby się nauczyć. Upór i dyscyplina to wspaniałe połączenie. Na pewno lepsze niż upór i kretynizm jak w przypadku pewnej idiotki... Informacja o jego grillu wywołała u niej stosowny entuzjazm. Wyprostowała się i spojrzała na niego uważnie. - Przy tarasie? I altance? Omg, robię zajebiste żeberka - powiedziała i tak, według niej to było równoznaczne z wproszeniem się do niego na grillowy obiad... A skoro pomyślała już o obiedzie... - O kurwa! - poderwała się i popędziła do kuchni, gdzie nastawiony przez nią makaron plywal w resztce wody i częściowo się już przypalał.

Gust Johansen
ODPOWIEDZ