barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Druga z tych opcji była znacznie bardziej prawdopodobna, bo Billie raczej nie zrobiła się lżejsza, odkąd Gust zamieszkał razem z nią w Perth. Dieta oparta na przygotowywanych przez niego posiłkach nie sprzyjała zmniejszaniu się jej gabarytów, jeśli o to chodzi. Gotował zwyczajnie za dobrze, a na domiar złego znał jej smakowe upodobania. Kiedy robił pancakes, nie była w stanie sobie odpuścić. W ogóle nie mogła mu odmówić… Nie tylko temu, co gotował. Bo umówmy się, gdyby postawił przed nią te nieszczęsne naleśniki, zgodziłaby się na naprawdę wiele. Totalnie… Ostatecznie, wbrew pozorom, była kobietą o bardzo słabej woli... Nawet jeśli tylko w niektórych przypadkach.
- A MOŻE, KURWA, NIE?! – odpowiedziała z pełną kulturą, jak na damę przystało. To, że jej słownictwo pozostawiało wiele do życzenia, podobnie jak to, że czasami nie panowała nad przyjmowanym alkoholem, że lubiła pić piwo prosto z butelki i nie widziała niczego złego w założeniu trampków do eleganckiej sukienki… No dobra, to wszystko mogło oznaczać, że totalnie nie była damą i zasłużyła sobie na bycie traktowaną jak worek kartofli. Ewentualnie zdobyczne trofeum w jego podbarowej walce… Chociaż na szczęście ten komentarz sobie odpuściła i szybko o nim zapomniała. Rozmył się w oparach alkoholu.
Kebab był tym, czego potrzebowała, wzmocnienie stanu upojenia dodatkowym doładowaniem alkoholowym również. Nie bez powodu Gust był jej najlepszym przyjacielem – był najlepszy, proste.
- Nie wiem – to była pierwsza odpowiedź, jaka jej się nasunęła na pytanie, które zadał jej po wejściu do mieszkania, zrzucając ze stóp buty (któryś ze współlokatorów znowu będzie miał jej za złe, że zostawiła je na samym środku i się o nie potknął, ale to przecież nic...). Nawet się z nią nie krępowała. Chwilę później zmarszczyła brwi, postanawiając jednak zastanowić się nad tym przez dłuższą chwilę. - Chyba po prostu lubię ludzi. I jak jest głośno. I przepłacać za alkohol też lubię – parsknęła. - No dobra, tego ostatniego totalnie nie. I wiem, ble, Billie, jak możesz, jesteś obrzydliwa, ludzie są najgorsi – zmieniła ton, jakby próbowała go przedrzeźniać, mimo że niczego nie powiedział, kiwając przy tym głową z jednej strony na drugą. Na zakończenie wzruszyła ramionami. - Lubię jak ze mną jesteś. Wybacz – trochę zmieniła temat, tak wyszło samo z siebie, ale czuła, że powinna by to powiedzieć, a to słówko przechodziło łatwiej niż to na „P”, szczególnie po alkoholu. Faktycznie czuła lekkie wyrzuty sumienia, że ciągała go za sobą po tych wszystkich knajpach, w których przebywanie nie sprawiało mu większej frajdy. Nie była na tyle bezczelna, żeby udawać, że totalnie nie zdawała sobie sprawy z jego odczuć. Ale czasami robiło jej się głupio z powodu tego, jak wielką była egoistką…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Czasami naprawdę chciał, żeby nie mieli tych współlokatorów... Pomijając jego niechęć do socjalizacji z obcymi (jak mieli w takim razie przestać być obcy, bez sensu!), najbardziej drażniła go ilość butów w przedpokoju i pierdół w łazience. Nie był pedantem, brakowało mu do tego sporo, ale definitywnie szanował pewien poziom ładu w mieszkaniu. Mógł sprzątać za Billie, pewnie; w sumie w odruchu już przesunął stopą jej buty na bok, żeby nie leżały tak na samym przejściu, zaraz po tym, jak pozbył się swoich. Nie lubił gonić innych, żeby nie syfili i definitywnie nie miał zamiaru po nich sprzątać. Chyba był beznadziejnym współlokatorem.. Dobrze, że Billie była fajna. Nie mogli też przenieść imprezy do mieszkania tak w stu procentach. Sąsiedzi sąsiadami, ale to byłby wyższy poziom chamstwa, żeby puszczać głośniej muzykę, kiedy inni chcieli się wyspać.
Pokręcił głową, uśmiechając się lekko, gdy bardzo przyjemną rzecz zakończyła przeprosinami. Lubię jak ze mną jesteś, zabrzmiało mu w uszach naprawdę miło i ciepło, na szczęście kiedy jego policzki przybrały trochę buraczany kolor (cholerna karnacja, na której było wszystko widać), mógłby to łatwo wytłumaczyć alkoholem. Pewnie, że taki był plan.
- Nie mam nic przeciwko. - podarował sobie dalszą część tej odpowiedzi. Wolał z nią iść i przeboleć hałas, obcych ludzi i cały dyskomfort, który czuł, niż leżeć bezsennie w łóżku, martwiąc się o nią. Tak, była dużą dziewczynką. Tak, na pewno potrafiła sobie poradzić sama. Nie, w ogóle to nie zmieniało faktu, że i tak by się martwił, nie wiedząc gdzie jest i kiedy ma się naprawdę zacząć martwić. I on niby chciał się zaciągnąć do wojska? HA. Nie wyobrażał sobie tego wcale. Wróciłby z podkulonym ogonem po kilku miesiącach; tego był prawie pewny.
- Chcesz potańczyć do niby muzyki? - nie rozliczał ich współlokatorów z ilości butów, ale miał wrażenie, że wszyscy byli obecni w mieszkaniu. Dobrze, że był mistrzem tańczenia do nie-muzyki, nie? Czy chciała, czy nie, złapał jej dłoń, obrócił wokół własnej osi. - Mogę też śpiewać, ale nie chcę cię torturować. - dodał ze śmiechem, na moment ją obejmując, by dać jej przelotnego całusa w czuprynę. Dlaczego? Bo.. Mógł. I miał taką ochotę. Zaraz potem, tak czy inaczej, skierował się w stronę kuchni, żeby wyładować zakupiony alkohol.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Niestety, posiadanie współlokatorów było nieodłącznym elementem bycia biednym studentem. I okej, Gust do biednych nie należał, zresztą jego praca też była raczej dobra, Billlie również pochodziła z dobrze ustawionej, mimo że wielodzietnej rodziny, ale… Przez tych kilka lat, kiedy mieszkała w Perth, trochę przyzwyczaiła się do mieszkania z ludźmi, mimo wszystko. Wiedziała, że prędzej czy później całkiem się jej to znudzi i będzie miała ochotę ich wszystkich pomordować za znajdowanie się w jej przestrzeni, ale póki co było jak było i doceniała chaotyczny urok mieszkania z gromadką innych studentów. Chociaż musiała przyznać, że czasami były momenty, kiedy znacznie łatwiej byłoby, gdyby ich nie było…
Nie uwierzyła mu w zapewnienie, że ani trochę mu nie przeszkadzało włóczenie się za nią po przypadkowych imprezach, ale poza wymownym spojrzeniem posłanym w jego stronę, podarowała sobie werbalne podważanie jego słów. Przecież nie zamierzała mu na siłę wciskać, że był tak cholernie nieszczęśliwy, nie? Aż taką kretynką nie była. Jej było dobrze w jego towarzystwie. Czuła się przy nim bezpiecznie. Nie tylko dlatego, że był jej dużym kolegą gotowym bronić ją przed całym złem świata. Wiedziała, że jej nie zostawi tak po prostu… i że zawsze będzie miała z kim tańczyć w razie czego.
- Mhm, zawsze – odpowiedziała z szerokim uśmiechem, wykonując wdzięczny piruet i kończąc z wolną dłonią opartą na jego klatce. Lubiła z nim tańczyć, obracać się w rytmie muzyki, którą słyszeli tylko oni… Czy to dziwne? Przytrzymała jego dłoń trochę dłużej, kiedy się od niej odsuwał i wycofywał do kuchni, a później bez zastanowienia ruszyła za nim. Żeby mu przeszkadzać, zaglądać głupio przez ramię, być totalnie bezużyteczna tak jak zawsze… - Drinki? Shoty? – a tak naprawdę stać obok lodówki i czekać na ten obiecany taniec. - I proszę, bardzo proszę, muszę to usłyszeć – dodała, aż stając z tego wszystkiego na palcach. Niestety, Billie miała to do siebie, że nie mogła puścić takiej propozycji mimo uszu. Skoro powiedział „A”…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nie lubił wykorzystywać faktu, że jego rodzice mieli hajs. Mieli go, prawda, z wielu powodów.. Bo potrafili oszczędzać, bo wiedzieli w co inwestować, bo ciężko pracowali i on naprawdę to szanował. Nie potrzebował też ich pieniędzy, żeby czuć się w tym całym dorosłym życiu szczęśliwy. Proponowali mu nie raz, że przecież mogliby z Billie znaleźć bardziej wygodną przestrzeń, lepiej usytuowaną, w wyższym standardzie, tylko w dwójkę, jeśli tylko by wyrazili taką ochotę.. Czasami miał wrażenie, że zapominali jaki rodzaj relacji łączył jego i Winfield, ale doceniał. Wybierał tak czy siak życie bez przepychu i w chaotycznym miejscu, zwłaszcza, że jego najlepsza przyjaciółka wydawała się być naprawdę zadowolona z tego układu. No i dobra. Ona się cieszyła, więc on też, tak to działało zazwyczaj.
Uwielbiał z nią tańczyć! Nie zdarzało mu się wypruwać w barach do tańca tak jak jej, ale to wszystko dlatego, że rzadko czuł się komfortowo wśród ludzi. Z nią natomiast, zwłaszcza kiedy byli sami? HA. Mógł być konkurencją dla Jacksona, serio! Tak naprawdę to wcale nie, ale zwyczajnie nie przejmował się za bardzo tym, czy jest dobry, czy nie, kiedy sobie pląsali. Wiedział, że śmiała się w tych momentach z nim, a nie z niego. To robiło ogromną różnicę.
- Hm... Piłem wódę z gwintu w drodze tutaj, więc... Chyba shoty. - zadecydował, wyciągając z szafki dwa kieliszki. Wypędził też ze śmiechem diabła z butelki, wiadomo, trzeba, taka tradycja! Rozlał im po kieliszku, przesuwając jeden w jej stronę, zaraz potem butelkę zostawił w lodówce. - Mhm, to na zwilżenie gardła w takim razie. - stuknął w jej kieliszek lekko, zanim wychylił swój i zaczął się zastanawiać co właściwie miałby jej zaśpiewać do tego tańczenia.. Nie miał pojęcia. Szczerze. Tańczenie bez muzyki było znacznie łatwiejsze niż szukanie jakiegoś utworu w eterze, ok?
Odłożył pusty kieliszek na blat na później i wyciągnął do niej rękę, czekając aż się do niego przysunie. Nie wiedział jeszcze co i jak będą tańczyć, jak zwykle z resztą, te małe improwizacje miały swój urok chyba właśnie dlatego, że były improwizacjami.
- To co mam ci zaśpiewać? - upewnił się, że podkreśli to jedno słowo, wiedząc jak bardzo odległe są jego umiejętności od czegoś, co wypadało pokazywać przed innymi ludźmi.. Ale skoro tak ładnie prosiła, to czemu nie, hm? Musiała mu tylko powiedzieć, co miał zaśpiewać i do czego mieli sobie potańczyć, proste!

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Prawdopodobnie picie shotów w tamtym momencie było dobrą decyzją i całe szczęście, że pozwoliła mu ją podjąć. Gdyby to ona miała wybierać, to znając tendencje pijanej Billie Winfield, najprawdopodobniej uznałaby za najodpowiedniejsze dożynać się browarem – a potem rano umierałaby na ból głowy albo rzygałaby jak kot przez pół dnia. Niby jakaś jej część wiedziała, że tak by było, więc nie powinna podejmować głupich decyzji, ale ta racjonalna część już dawno utonęła w morzu radosnego „weee!”, jakie wydawało z siebie jej wesołe pijaństwo. Tak, shoty były zdecydowanie lepszą opcją. Z szerokim uśmiechem i nieodmienną fascynacją obserwowała, jak Gust okładał butelkę wódki. Nigdy nie potrafiła tego załapać, ale nie nalegała też, żeby ją uczył. Być może gdyby miała aspiracje na zostanie barmanką, ta sztuczka mogłaby jej się przydać, ale… Nie po to zamęczała się na studiach, żeby nalewać drinki pijanym ludziom, prawda? Niezależnie od tego, jak zajebiście ta fucha wyglądała w filmach.
- Za wieczór – powiedziała, zanim sprawnie wychyliła zawartość swojego kieliszka, który później odstawiła obok jego. I w tym momencie absolutnie nie myślała o tej części, która minęła – chodziło tylko o tą, która była tu i teraz i o to, żeby wszystkie, które przyjdą potem, były równie sympatyczne. Chwyciła jego dłoń, palce wolnej ręki oparła na jego obojczyku i… na chwilę zmrużyła oczy. Faktycznie, znalezienie odpowiedniego repertuaru nie należało do najłatwiejszych. Być może gdyby była mniej sobą a bardziej nie-kretynką, jej pierwszą myślą byłoby, żeby zaśpiewał jej jakąś uroczą balladę, ale… Była tylko Billie Winfield. - I’ve had the time of my life… - zanuciła sama z siebie, szczerząc do niego szeroko zęby. Patrick Swayze był super, Gust też był super, Billie lubiła Dirty Dancing (być może jest prawdą, że obejrzała go już z siedem razy, być może…), wszystko się zgadzało.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Mogła być mądrzejsza w tym związku towarzystwie, ale to on był tym bardziej racjonalny. Tak w życiu, ale jeśli chodziło o picie to też w sumie zazwyczaj potrafił ogarnąć wszystko tak, żeby nie umrzeć na następny dzień. Nie mieszać, zacząć od słabszych, przejść do mocniejszych trunków... To nie było takie trudne, nie? Trudne było natomiast wymyślanie toastów, więc cieszył się, że go wyręczyła. Całkiem mu się ten toast podobał, nawet jeśli wieczór zostawili dawno za sobą, a przed nimi była już tylko noc... Gdyby pili za dobrą noc, brzmiałoby to chyba trochę dwuznacznie, nie? Chyba że to głodnemu było chleb na myśli? Nie mógłby tego wykluczyć wcale i nie chciał się nad tym zastanawiać.
Przyciągnął ją do siebie za dłoń, którą mu podała, chociaż wiedział, że wcale nie musiał. Nie pamiętał kiedy ostatnio tańczył z nią zachowując większy dystans i właściwie to wolał trzymać ją blisko. Gdyby się musiał tłumaczyć, bez zająknięcia powiedziałby, że to przecież miało sens. W przypadku napadu niezdarności, która zdarzyć się mogła każdemu, był pewny, że jej nie stratuje. Był duży, ona była mała; po prostu się o nią troszczył i dbał o jej bezpieczeństwo, halo!
Śmiech, który wyrwał mu się z klatki na jej wybraną piosenkę wziął go z zaskoczenia do tego stopnia, że musiał zasłonić sobie na moment gębę wolną dłonią. Dobra, nie wiedział, czego się miał spodziewać, ale zdecydowanie nie spodziewał się tego. Opanował napad rozbawienia, objął ja dłonią, którą przed momentem się kneblował. Jak się powiedziało "A".. Nie miał pojęcia, czy potrafił śpiewać i tańczyć w tym samym momencie, bo nigdy nie próbował, także to był zdecydowanie jego pierwszy raz, heh. Może nie był w tym śpiewaniu taki najgorszy? Nie był zdecydowanie najlepszy, ale to działało trochę jak z tańczeniem; po prostu się nie przejmował i dobrze bawił ze swoją ulubioną osobą. Pamiętał też, że nie byli sami i nie mogło go ponieść, więc z automatu przyjął niższy ton i pochylał lekko głowę w jej stronę, by móc nucić im do tego tańcowania ciszej. Pewnie też popieprzył coś ze słowami, coś powtórzył i gdzieś zrobił nie tak, jak trzeba. Był tylko pewny, żeby nie pominąć Hey baby, nawet jeśli było bardzo teatralne w całej tej próbie bycia cicho.. Na swoje usprawiedliwienie miał tyle, że w większości skupiał się na tańcowaniu.
Cokolwiek by nie było i czegokolwiek by nie śpiewał; całe to tańczenie i tak skończyło się na misiowym przytulańcu. Nic nie mógł poradzić, to było silniejsze od niego.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Z jakiegoś powodu przeczuwała, że nie będzie musiała go za długo namawiać do tego śpiewania. Udawało jej się namówić go do wielu rzeczy, nawet jeśli wcześniej nie miał ich w planach. Przyjechał do Perth, bo go poprosiła, mimo że chciał, by jego życie potoczyło się w zupełnie inną stronę. Mieszkał razem z nią i współlokatorami, których nawet nie znał (i chyba nie za bardzo chciał poznawać), bo to jej podobał się ten układ. Dawał się wciągać w rozrywki, które to jej sprawiały przyjemność jak choćby te nieszczęsne wieczory w knajpach. Do tego pomagał jej, gdy potrzebowała pomocy, był obok, gdy nie chciała być sama, gotował, nosił na rękach, składał meble, tańczył z nią w kuchni i pozwalał jej być sobą ze wszystkim, co się z tym wiązało. Wszystko, co uszczęśliwiało właśnie ją i co było wygodne dla niej – i zawsze przy tym mówił jej, że to mu wcale nie przeszkadza. A ona była cholerną egoistką, która tylko brała, brała i brała… Od dawna wiedziała, że był dla niej zdecydowanie za dobry. Nie tylko w tym, jak ją traktował i jaką troską otaczał ją zawsze i niezmiennie już od tylu lat, ale też przez to, jakim był facetem.
Nie żałowała, że zażyczyła sobie właśnie taką a nie inną piosenkę. Może mogła to rozegrać inaczej, popełnić jakieś głupstwo, ale była szczęśliwa i przychodziły jej do głowy radosne piosenki. Nie mogła też narzekać na jego niski ton i to, że starał się, żeby nie byli za bardzo słyszani. A jeśli zaśmiała się cicho, bo pomylił słowa lub z tego kluczowego „hey baby”, to totalnie śmiała się z nim a nie z niego. I’ve had the time of my life and I owe it all to you.
Przytulenie się do niego przyszło tak naturalnie jak… Jak wszystko. Przytuliła głowę do jego ramienia, nie przestając się kołysać.
- Ciesz się, że nie poprosiłam o Whitney Houston – palnęła. To dopiero byłoby wyzwanie! Nie podejmowała się go nawet całkiem pijana Billie podczas ostatnich godzin na karaoke. I chociaż niewątpliwie byłoby to zabawne, to tak też było dobrze.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
To wszystko dlatego, że to mu naprawdę nie przeszkadzało. Większość z tych rzeczy cieszyła w pewnym stopniu również jego i właściwie to był trochę wdzięczny, że nigdy nie pytała, dlaczego. Nie wiedział. Cieszyło go jej szczęście? Cieszyło, że mógł być obok, że chciała go obok? Miał też bardzo egoistycznie wrażenie, że wolała go od całej reszty jej kolegów, koleżanek i nawet innych przyjaciół. Że preferowała jego gotowanie od najlepszego take-awaya, zwłaszcza, kiedy pomagała przy jego robieniu, że to tańcząc z nim do muzyki albo i bez niej uśmiechała się najpiękniej, najszerzej i najbardziej szczerze. Cieszył się, bo mógł z nią być, w gruncie rzeczy to było chyba prostsze, niż mogło mu się wydawać.
W piosence był ten motyw o zastanawianiu się, czy to była miłość, nie? On doskonale wiedział, że była. Z jego strony taka najprostsza, jak w tych wszystkich ładnych filmowych bajkach; szczera, niezachwiana, stabilna i bezinteresowna. Z jej strony też i wiedział to przecież; musiała go kochać na swój sposób. Nigdy nie czuł potrzeby definiować ani pytać o to jaki to był sposób i szczerze, ten przyjacielski też był wystarczająco dobry. Chyba był bardzo niewymagający z natury.
- Nie, nie Whitney jest poza moją skalą. - rzucił, wyraźnie rozbawiony, bujając się z nią jeszcze przez moment, zanim odsunął się trochę, by na nią zerknąć. - Jesteś pewna, że nie ogłuchłaś, hm? Bo jak ogłuchłaś, to nie wiem, musiałbym się nauczyć migowego, a znam tylko alfabet. - dodał, unosząc lekko brwi. Podniósł nawet jedną dłoń na wysokość swojej twarzy, pokazując, jak był prawie pewny A, B, C.. No, czy to było poprawne, czy nie, tego nie wiedział. Uczył się tego alfabetu już nie pamiętał po co długie lata wstecz.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Zdecydowanie był jej ulubioną osobą i przy nikim nie czuła się tak dobrze jak przy nim. Nie wyobrażała sobie, jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nie było go obok. Ba! Ciężko było jej w obecnej chwili przypomnieć sobie, jak przetrwała te dwa lata w Perth, podczas gdy on był na drugim końcu kraju, w Lorne Bay. Zupełnie inny świat. O tym, że mógłby faktycznie zaciągnąć się do armii, nie chciała nawet myśleć. Wszystkie najczarniejsze gdyby, jakie przewinęły się przez jej głowę podczas szaleńczej podróży do jego domu wtedy, gdy już prawie było za późno, mogła na szczęście odłożyć do kąta i, jak miała nadzieję, nigdy do nich nie wracać. Kochała go. To również było dla niej pewne. Nie przyszło jej jednak do głowy, żeby kiedykolwiek zastanowić się nad tym, w jaki sposób. Przyzwyczaiła się do myśli, że był jej najlepszym przyjacielem i wszystkiego, co się z tym wiązało. Nie zastanawiała się nad tym, jacy najlepsi przyjaciele przytulali się tak jak robili to oni. Bo niby dlaczego by miała? Oni tak właśnie robili, to jej wystarczyło.
Zresztą, w tamtym momencie nieco inne rzeczy chodziły jej po głowie – niekoniecznie tak czyste, urocze i całkowicie niewinne. Myślała o tym, jak mała wydawała się jej własna dłoń przy jego dużych dłoniach, jak wygodnie jej było w jego szerokich ramionach, jak podobał jej się jego uśmiech, jak by to było, gdyby nie była po prostu jego najlepszą przyjaciółką…. Głupie, nie? Niebezpieczne, to na pewno…
Odpowiedziała mu szerokim uśmiechem, a potem przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi, układając usta w niemal całkiem bezgłośne, przedłużone „coo?”, po którym palcem uwolnionej dłoni postukała się w ucho. Wzruszyła ramionami i to uznała za dobre zakończenie tej szopki.
- Mógłbyś mi tak mruczeć kołysanki – palnęła zamiast tego, nie poświęcając choćby chwili na zastanowienie się nad tym, co właściwie mówi i jak to może zostać odebrane. Prawdopodobnie nie powinna…. Ale wielu rzeczy nie powinna, a i tak wychodziło, jak wychodziło. - Chodź, Pavarotti, teraz na drugą nóżkę, a potem możemy przenieść tę imprezę do pokoju… któregoś… - nie miało przecież znaczenia czy do niej czy do niego. Złapała rękę, którą przed chwilą próbował jej na migi pokazywać znaki (tak czy siak nie wiedziała, czy robił to dobrze, nie znała migowego ani trochę) i wykonała jeszcze jeden zgrabny półobrót. Nie wypuściła jego dłoni, gdy znalazła się plecami do niego, ale nadal ją trzymając pociągnęła go w kierunku blatu. Wolną ręką podniosła kieliszek, zerkając na niego przez ramię. Mógł uzupełnić, jedną rękę też miał przecież wolną.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Już dawno temu postanowił w ich relacji tańczyć dokładnie tak, jak grała. Pozwalał sobie na taką bliskość, na którą ona pozwalała i nie zadawał zbyt wielu pytań, kiedy coś się zmieniało. Po co? Nie pamiętał nawet kiedy większość z tych zmian zaszło, one po prostu się działy, gładko wchodząc w ich codzienne realia, więc po co miał z nimi walczyć? To, że sposób w jaki ją obejmował, jak ona wtulała się w jego klatkę czy jak uwielbiał schylać się głęboko i nadwyrężać kręgosłup tylko po to, żeby przytulić twarz do jej szyi; przyjacielskie czy nie, wystarczyło mu, że obydwoje byli z tym okay.
Nie miał jej za złe, że tą jego krótką, zupełnie wyjętą z kontekstu szopkę postanowiła zwyczajnie uciąć; nie był też z tych, którzy biliby martwego konia, próbując ciągnąć swój nieśmieszny żart, to raz, a dwa.. Zupełnie nie spodziewał się jej komentarza. Nie wiedział, czy odbiło się to na jego twarzy albo zagubioną nutą w uśmiechu, ale jakoś zupełnie się tego nie spodziewał. Nie brzmiało jak jeden z jej żarcików, tych znał cały szeroki wachlarz, zwykle szły w parze z odpowiednim tonem i ekspresją, a ta, którą obserwował w tej konkretnej chwili.. Nie miał pewności. Patrzyła na niego jakoś inaczej? Była pijana, obydwoje byli, właściwie łatwo mu było tak to sobie wytłumaczyć w głowie i przejść z tym do porządku dziennego; tylko lekko się ukłonił.
- W pokojach jest mniej miejsca na tańczenie. - zauważył bardzo bystrze jak na swoje aktualne możliwości i dopiero z prędkością czołgu radzieckiego, gdy złapała go za dłoń i odwróciła się i pociągnęła do siebie bliżej, załapał podtekst. Huh? Tak czy siak poszedł za nią potulnie. Splótł własne palce z jej i z ich pomocą ją objął, chcący czy nie, przyciągając ją nieco bliżej siebie. Przyglądał jej się też uważnie, naprawdę nie będąc pewny w tym momencie, co tak właściwie się właśnie stało? Co się zmieniło, co robili i co ona miała na myśli. Podniosła swój kieliszek, więc po raz kolejny, poszedł za jej gestem, chociaż skupienie myśli przyszło mu z trudem. Get your head out of the gutter.
- ..potrzebuję obu dłoni, żeby.. - odłożył butelkę do lodówki, musiał się fizycznie przesunąć do drzwi, otworzyć je tak, żeby nic z niej nie wyleciało, wziąć butelkę, odkręcić i im polać. To było dużo kroków. Tak, musiał je wszystkie przerobić w głowie najpierw. Odetchnął krótko, uwolnił rękę, którą sam sobie przed momentem zniewolił i odsunął się pół kroku w tył, potem dopiero wykonał swoje skomplikowane zadanie. Nie był pewny, czy powinien jeszcze coś pić, w głowie i tak mu szumiało, a odsunięcie się od Billie przyszło z dużym trudem..
Mimo swojej lepszej ocenie, polał im, odłożył butelkę na miejsce, a potem znów stuknął w jej kieliszek.
Zepsuła go.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Miała wrażenie, że od momentu szaleńczej ucieczki spod tamtego klubu jej serce tylko nieznacznie zwolniło swój rytm. Początkowo była na niego zła za to, że zachował się zupełnie nierozsądnie, ale kiedy pierwszych kilka oddechów (i jego nerwowych burknięć, paradoksalnie) uspokoiło gniew, musiała przyznać, że robił na niej wrażenie ten łagodny na co dzień facet bez zastanowienia broniący jej pełną piersią, a potem nie cofający się choćby o krok ani przed jej irytacją ani łagodnością. No bullshit. Szanowała to. Podobało jej się to. Szczególnie, że tak uprzejmie przypomniał jej o tamtym dniu, gdy gotował dla niej topless, a ona po raz pierwszy przyłapała się na myśli, że jej najlepszy przyjaciel jest całkiem hot. I nawet nie mogła się gniewać za stanowczość, z jaką zgarnął ją z tamtej ulicy, Może była dziwna, a może już wtedy poprzewracało jej się w głowie. Zwłaszcza że przy tym wszystkim nadal był tym samym Gustem, z którym mogłaby spacerem iść choćby i do Lorne Bay. To było szalone. Szum w głowie, mocne bicie w klatce, poczucie idiotycznego uniesienia i świat, który stopniowo, z każdym kolejnym krokiem i drobiazgiem zawężał się coraz bardziej do jednej osoby. Aż w końcu nie mogła oderwać od niego rąk, szukała go drobnym dotykiem, przedłużała każdy z nich, starała się być jak najbliżej i podążała za nim odruchowo, jak namagnesowana. Nie robiła tego specjalnie. Nie chciała z premedytacją namieszać mu w głowie. Po prostu działała, nie myśląc o tym, że przeciąga go za sobą nie tylko do blatu, ale za granicę ich relacji obowiązującą do tej pory. Chciała mieć go blisko…
I dlatego cichym, lekko rozczarowanym westchnieniem zareagowała na jego odsunięcie się w kierunku lodówki. Tak, niby sama chciała, żeby nalał im obojgu jeszcze jednego shota, ale… Ugh. Odwróciła się i oparła plecami o blat, kładąc na nim też wolną dłoń i obserwując każdy ruch Gusta. Uśmiechem przywitała stuknięcie kieliszka o kieliszek, patrząc mu w oczy. Oderwała się przy tym od blatu, wyprostowała, znów przez to głupie przyciąganie, wolną dłoń układając na jego klatce i zadzierając mocniej głowę. - Twoje zdrowie, Gust – to wydawało jej się właściwe. Bo był – z całym dobrodziejstwem inwentarza. Wypiła tylko połowę, jakby teraz obudziła się w niej dama, którą ewidentnie nie była. Dłoń przesunęła płynnie na jego bok i… - No co? – zapytała trochę zaczepnie, przekrzywiając głowę z lekko rozbawionym uśmiechem. Nie mówił wiele, nawet jak na siebie, wydawał się być trochę jakby zdezorientowany… A ona czuła się wybornie. Nawet z tym szumem w głowie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Mieszała mu w głowie. Nie było to w gruncie rzeczy niczym odkrywczym, ale minęło kilka lat odkąd ostatnim razem musiał mocno kontrolować swoje myśli i gesty przy Billie. Miał lata praktyki. Z resztą, pomagała mu całkiem, trzymając się z nim tych elastycznych granic, które zdarzało im się przesuwać, ale jednak; jakieś tam istniały, prawda? Wiedział, że czasami przeginał, był zbyt blisko, za bardzo, ale dość szybko się strofował, wracając na swoje standardowe miejsce. Wiedział, że tak miał robić, jak inaczej miał to rozumieć, skoro jego najlepsza przyjaciółka wybierała nie wspominać o tych małych wybrykach nawet jednym słowem, przechodząc z nimi do normy i puszczając w niepamięć? To zwykle on przeginał, takie przynajmniej miał wrażenie, albo zwyczajnie był to jeden z tych przypadków, bycia dla swojej skromnej osoby stanowczo zbyt surowym. W tym konkretnym momencie, nawet pod wpływem, nie mógł ściągać winy na siebie. To zdecydowanie Billie przedłużała każdy dotyk, sprawiała wrażenie, że dystans między nimi ją drażnił. Rzucała wymownymi spojrzeniami, uśmiechami i nie, wcale mu się nie wydawało, chociaż, po raz kolejny, zwykle stwierdziłby, że to jego wybujała wyobraźnia. Jedyne ale jakie w tym wszystkim widział, było to, że zwykle tego nie robiła. To było dość proste, nie? Nie mógł ufać tak nagłej zmianie, wątpił, żeby z godziny na godzinę zmienił się sposób, w jaki na niego patrzyła, bo.. Bo co tak właściwie? Bo obił twarz jakiemuś palantowi, uznając, że jej zagrażał? Bez sensu powód.
To był powód całego tego zagubienia. Mimo, że cała ta bliskość była naprawdę bardzo przyjemna i cholernie mu pasowała, wydawała się w jakiś sposób naprawdę naturalna, to.. Nie wyobrażał sobie trzeźwej Billie robiącej dokładnie to samo. Nie bez natychmiastowego odbicia, zmiany tematu, zgrabnego wysunięcia się z uścisku. Wychylił swój kieliszek, odstawił go na blat za nią, ale zamiast wrócić dłonią do swojego boku, oparł ją w jej talii.
- Wszystko. - odpowiedział, a w jego pijanym mózgu miało to jakiś sens. Działo się w nim takie wszystko, z całym gabarytem sprzecznego "chcę" i "nie mogę" czy innym "nie powinienem". Drugą wolną dłoń podniósł do jej twarzy, zakładając jej włosy za ucho, płynnym gestem przesuwając również kciukiem po jej policzku, palcami po szyi, na której na moment się zatrzymał. Kciukiem zarysował niespiesznie linię jej szczęki, potem przesunął po dolnej wardze. Jak daleko już wyszli poza normalne granice..? Bardzo.
- Mieszasz mi w głowie bardziej niż zwykle, wiesz? - dodał trochę ciszej i zdecydowanie bardziej miękko, pochylając się do niej lekko tylko po części świadomie.
Oops..

billie winfield
golabki
AR#7194
ODPOWIEDZ