barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Raczej nie bywała zazdrosna. A przynajmniej nie wydawało jej się, żeby była. W końcu czasami, jakby nie było, sama zwracała mu uwagę na którąś ze swoich koleżanek, która wyrażała zainteresowanie jej wysokim, tajemniczym kolegą. Trochę martwiła się o to, że mógł się czuć samotny w tym obcym mieście, do którego zaciągnęła go praktycznie siłą (a przynajmniej ona tak to widziała). Jasne, mieszkali razem, obiektywnie spędzali ze sobą sporo czasu i zapoznała go ze swoimi przyjaciółmi, ale mimo wszystko – sama nie była przecież jego dziewczyną. A skoro tak otwarcie próbowała wepchnąć go w ramiona innych bab, to chyba nie mogła być zazdrosna, prawda? Istniało też prawdopodobieństwo, że nie miała o co być zazdrosna, skoro większość tych propozycji odrzucał w przedbiegach, a jego ewentualne randkowania kończyły się raczej szybko…
- Ubiór niewymagany czy zalecany jego brak? Możesz jeszcze zmienić zasady wstępu – pozwoliła sobie na mały żarcik. Wciąż miała na sobie koszulkę, podczas gdy on występował przed nią topless. Może czuła się odrobinę niepewnie z pokazywaniem mu się w pełnym negliżu, ale… Mogłaby nad tym popracować, gdyby chciał. Nie sądziła, żeby miał za bardzo ją oceniać, ale z drugiej strony…
Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech w reakcji na jego wyznanie powiedziane już całkowicie wprost i bez ogródek. Nie przeszkadzało jej to. Nie uważała tego też za straszny problem. Jest pierwszy raz na wszystko. - Nadrobimy to – powiedziała po prostu, nachylając się do niego, żeby go pocałować, a w międzyczasie zmieniła pozycję, znajdując się całkiem nad nim. Ewidentnie była tego poranka mocno dotykalska i nic nie wskazywało na to, żeby szybko miała ochotę dać mu spokój…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Nie miała być o co zazdrosna, bo nie ważne czy był w jakimś małym związku, czy nie, to ona dostawała najwiecej uwagi. Jego priorytety pozostawały niezmienne, wiadome było, że bros before hoes obowiazywało zawsze, jak amen w paciorku.. Nie sądził, żeby kiedykolwiek poczuła się zagrożona, a i miał przeczucie, że kilka jego dziewczyn, było zazdrosne o nią. I miały o co. Było widać na pierwszy rzut oka jak blisko byli ze sobą, a chemii pomiędzy nimi nie dało się nijak zaprzeczyć, nawet jeśli gorliwie zarzekali się, że to tylko bliska przyjaźń. Tak. Oczywiście. Dobrze, że sobie odpuścili, bo to tylko zaczynało się robić powoli nudne i znacznie bardziej podobała mu się forma której użyła wcześniej. Byli aż przyjaciółmi i teraz na dodatek więcej. Bonusy na prawo i lewo.
Poczuł, że znów zrobiło mu się głupio ciepło na policzkach, gdy wspomniała o ściąganiu ubrań.. No dobra, może w niektórych aspektach rzeczywiście był dzieciakiem. Uśmiechnął sję na to wyjątkowo głupio, przynajmniej dopóki noe przypomniał sobie, że chwile wcześniej zawahała się, zanim przystała na to, by ściągnął kosUlkę, którą na sobie miała. Nah, wyznawał zasadę zero presji, nawet jeśli naprawdę chętnie zapoznał by się z jej ciałem dokładniej. Mówiła też, że nie podoba jej się fakt, że ich współlokatorzy podsłuchiwali, więc..
- ..opcjonalne.. - No, nawet wybrnął tak, żeby nie brzmieć, jakby coś sugerował.
Zaraz z resztą postanowiła znów mu podnieść ciśnienie, całując i przesuwając się nad niego, a on nie mógł nic poradzić na to, że przyciągnął ją do siebie trochę bliżej. Dłonie przesunął na jej biodra, uprzejmie kierując tak, żeby sobie na nim przysiadła. Po co wisieć i męczyć mięśnie, jak mogła sobie na nim okrakiem usiąść, prawda? Tak czy siak, nie użył jakiejś większej siły, pozostawiając jej wolna rękę, czy chciała się przesunąć, czy nie. Mocno pulsująca w skroniach krew popchnęła go so spięcia mięśni brzucha, podniesienia się bardziej w jej stronę i pogłębienia pocałunku. I oczywiście, że przy tym mruknął bardzo zadowolony.. wyraźnie całkiem wokalny w swojej młodej, niewinnej wersji.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie próbowała mu niczego psuć. Kiedy akurat miał jakąś dziewczynę, nie pakowała się w tę relację z buciorami. Nie podkreślała swojej roli w jego życiu, nie osaczała go, nie wymagała od niego tej całej uwagi, którą jej dawał. Z drugiej strony nie dostrzegała w niej niczego dziwnego i nie czuła też potrzeby, żeby w jakikolwiek sposób zmieniać swoje zachowanie wobec niego tylko dlatego, że był w związku. No bo niby co to miało zmieniać dla nich? Jego związek nie powinien mieć wpływu na ich relacje tak jak jej ewentualne związki (jeśli można to tak określić) również nie miał na nią żadnego wpływu. Jeśli ktokolwiek, z kim zdarzyło jej się spotkać więcej niż kilka razy, miał problem z tym, że sporą część w jej życiu stanowi Gust, mógł zwyczajnie się oddalić, droga wolna.
Nie musiała rozważać swoich opcji. Doskonale wiedziała, jakie były i podejrzewała też, że Gust nie miałby problemów z żadną z nich, mimo że jedna prawdopodobnie zostałaby przywitana z nieco większym entuzjazmem niż ta druga… I biorąc pod uwagę zarówno to jak i fakt, że gdzies tam w mieszkaniu prawdopodobnie nadal czaili się współlokatorzy (pewnie już się znudzili podsłuchiwaniem i faktycznie zajęli własnym życiem, bo ile można, już bez przesady), chyba jednak wolała to zostawić na nieco inny, bardziej odpowiedni moment, kiedy będą mogli lepiej wykorzystać fakt bycia przy sobie bez ubrań.
Zwłaszcza że najwidoczniej oboje chcieliby wykorzystać w pełni chwile bycia przy sobie bez ubrań. A przynajmniej takie wnioski wyciągnęła w swojej głupiej babskiej główce, gdy w reakcji na jej pocałunek odpowiedział przyciągnięciem jej do siebie. Faktycznie przysiadła na nim, odpowiadając chętnie jego ustom. Oderwała się od nich tylko po to, żeby własne przenieść na jego szyję, znacząc ją serią pocałunków. Może odrobinę ją poniosło… Tylko troszkę…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Właściwie to było mu fantastycznie wszystko jedno, że za drzwiami, gdzieś tam w mieszkaniu są inni ludzie. Zamknął drzwi, a póki nie przychodzili być upierdliwi i nie jęczeli pod drzwiami… mogli dla niego równie dobrze nie istnieć. Billie sprawiała, ze bardzo łatwo zapominał o całej reszcie świata nawet w codziennych, dobrze mu znanych okolicznościach; w tych nowych natomiast sprawiała, ze ten świat na dodatek robił kilka imponujących piruetów, zanim znikał gdzieś z jego głowa i naturalnym spokojem. Tego dnia już z reszta zdążyła mu wypomnieć nie raz, ze spokojny był tylko w teorii i.. w sumie miała racje. Bywał porywczy i miał swój charakterek, rzeczywiście mógł nie do końca pasować na typowego informatyka, rozwalającego w złości tylko własna klawiaturę. Temperament z reszta nie ograniczał się tylko i wyłącznie do złości, co z resztą też przy niej czuł, chociaż miał nadzieje, że nie odbiera tego negatywnie. Nie mógł kłamać, całe jego ciało nie mogło kłamać; cholernie go pociągała. Nawet jeśli nie miał doświadczeń w temacie, jeżeli miał mnóstwo pomysłów i żaden sprawdzony, a w głowie więcej abstrakcyjnych wyobrażeń, niż rzeczywistych planów.. No i przecież mówiła, że ci współlokatorzy..
Tak, mówiła, że jej to przeszkadza. Musiał o tym jakimś cudem pamiętać, nawet jeśli sprawiała, ze to było bardzo ciężkie, żeby o tym pamiętać. Złapał głębszy oddech, kiedy na nim przysiadła, przytrzymał ją przy sobie pewniej, wyprężając się nieco, tak, by znaleźć się biodrami jeszcze trochę bliżej niej. Zareagował też cichym westchnieniem, które wyrwało mu się samo, gdy do wszystkiego co czuł doszły pocałunki na szyi..
O czym miał pamiętać? Jego mózg przestał działać chwilę wcześniej.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Chyba zaczynała powoli wątpić w swoje własne słowa i wcześniejsze obawy dotyczące współlokatorów. Jasne, świadomość, że gdzieś tam za ścianą był ktoś, kto nie musiał nawet szczególnie nadstawiać ucha, żeby usłyszeć, co wyprawiało się w pokoju Billie, była nie do końca komfortowa i mogła ją nieprzyjemnie rozproszyć, ale z drugiej strony… Prawdopodobnie nieco za bardzo podobało jej się, jak reagował na jej pocałunki i ogólną bliskość. To, jak przyciągał ją do siebie, lgnął bardziej w kierunku jej ciała, jak przyjemnie mruczał za każdym razem, kiedy jej usta dotykały jego ciała. Nakręcało ją to. Gdzieś z tyłu głowy miała myśl, że prawdopodobnie rozpędziła się odrobinę za bardzo, Być może przesadziła po raz kolejny z pozwalaniem wymknąć się emocjom na światło dzienne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, co mówiła mu jeszcze chwilę wcześniej. Chciałaby powiedzieć, że to nie była tak do końca jej wina. Leżał rozpięty, półnagi na jej łóżku… Dziewczyna ma tylko ograniczone pokłady zachowawczości, okej? Szczególnie ta konkretna dziewczyna… Okej, to totalnie była jej wina.
- Wiesz… - zaczęła, ustami schodząc niżej na jego klatkę, a dłonią przesuwając po żebrach, przez brzuch… - Może mogłabym jednak… - nie dokończyła składać swojej propozycji, ale palcami zahaczyła o gumkę jego bokserek. Czy to był dobry pomysł? Najprawdopodobniej ani trochę. Być może powinna odpuścić, nie męczyć go więcej, nie kusić za bardzo i zostawić to wszystko na moment, kiedy warunki będą znacznie bardziej komfortowe, ale… Trochę usprawiedliwiała się tym, że sprawy i tak zaszły już całkiem daleko i bardzo nieładnie z jej strony byłoby zostawić go całkowicie z niczym, prawda? A współlokatorzy czający się za ścianą, którzy pewnie nie chcieli wysłuchiwać odgłosów dwójki napalonych na siebie małolatów? Mieli przecież słuchawki, nie? No dobra, tak szczerze mówiąc, to Billie troszkę o nich zapomniała. Troszkę.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Mogła mieć swoje kompleksy, swoje przekonania dotyczące podobnych zabaw, kiedy za ścianą byli inni ludzie... Ale definitywnie nie mogła nie widzieć, jak bardzo na niego działała i jak mocno miał tych innych ludzi gdzieś. Byłby tak głośno jak tylko by mu się podobało i z miłą chęcią odkryłby wszystkie małe i duże rzeczy, które sprawiały, że Billie też była głośna. Oczywiście, że chciał ją mieć teraz, mimo że rozum byłby okay z myślą, żeby odłożyli to na potem. Rozum rozumem, przysnął na moment za kierownicą gdzieś pomiędzy kolejnymi przyjemnymi całusami na szyi, tym jak mało wolnej przestrzeni między nimi zostało w aktualnym układzie, a potem.. Potem totalnie zjechał z drogi i rozbił się w rowie, kiedy postanowiła ustami przejechać niżej i złożyć swoją sugestię, której nijak nie mógł nie zrozumieć w aktualnej sytuacji. Żołądek też mu się wywrócił, kolejna fala gorąca zalała jego ciało i naprawdę ciężko byłoby się zdobyć na jakąkolwiek, nawet niewerbalną wersję słowa nie. Nie chciał jej odmawiać. Ani trochę. Był jej i mogła z nim robić co tylko chciała, ale..
No, było pewne ale.
Westchnął po raz kolejny, tym razem tak, jakby jego życie było bardzo ciężkie. Cholernie ciężkie, naprawdę.
Przytrzymał ją pewniej przy sobie, jedną dłoń przesunął wyżej, na jej plecy, by amortyzować kolejną zmianę pozycji, gdy (już chyba któryś raz) przewracał ją na materac, próbując się przy tym odsunąć w jak najmniejszym możliwym stopniu. Będzie musiał to definitywnie poćwiczyć. Pozostawiając ją jeszcze chwilę bez odpowiedzi, znów zaatakował jej szyje pocałunkami, robiąc prawie to samo co ona, zjeżdżając nimi niżej, na jej klatkę, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mu kołnierz koszulki. Głupie koszulki.
- Tylko transakcja łączona. - hey, nawet mu wyszło i zabrzmiał całkiem pewnie. Może i tak znacznie bardziej miękko, niż miał w planach, ale to było wszystko na co mógł się zdobyć w aktualnej sytuacji. Najchętniej zupełnie by się jej poddał, więc wzięcie sprawy w swoje ręce to i tak był wyczyn.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby się jej całkowicie poddał. Tego trochę chciała, prawda? To mu proponowała – on się jej podda, a ona zajmie się nim tak, żeby był zadowolony, skoro już sprowokowała go do tego stopnia. Trochę niechcący, trochę jednak chcący, nieważne. Wydawało jej się, że nie odmówi jej propozycji, w końcu wskazywało na to całkiem sporo rzeczy, a sama oferta (jak jej się wydawało) należała do tych naprawdę dobrych. Zauważyła jednak, że się spiął i zanim mogła stwierdzić, czy to dobrze rokowało czy może niekoniecznie… Już leżała pod nim. Nie mogła opanować parsknięcia. Naprawdę lubił ją przemieszczać z miejsca na miejsce, hm? Nie miała nic przeciwko. W łóżku szczególnie, ale w przypadku Gusta poza łóżkiem również nie narzekała, gdy postanawiał zmienić jej położenia, bo akurat taką miał wizję. Gdyby ktokolwiek inny czuł się komfortowo z przenoszeniem ją na rękach albo – o zgrozo – w pozycji worka kartofli, najprawdopodobniej odpaliłaby swoje własne złe. Niezależna, indywidualistyczna, a na dodatek (szok i niedowierzanie) potrafiąca chodzić samodzielnie… Tylko gdy on jeden ją transportował, czuła się z tym w porządku, nawet wisząc głową w dół.
Nie narzekała. Nie kiedy znajdował się nad nią, a tym bardziej nie, gdy znów obsypywał ją pocałunkami… Przez myśl przeszło jej, że sama chętnie pozbyłaby się tej durnej koszulki, a potem poddała zupełnie, wywieszając białą flagę i biorąc wszystko, co miał do zaoferowania, oddając mu z siebie też jak najwięcej… Tylko że iskra rozumku podpowiadała jej, że to nie będzie takie proste. Bo nie pozwoli sobie na bycie naprawdę swobodną ani rzeczywiście głośną. Nie chodziło o kompleksy, uprzedzenia czy cokolwiek. Nie czuła się komfortowo, gdy inni słuchali, bo to nie ich sprawa. Być może kiedyś jej przejdzie, stwierdzi, że ma totalnie wyjebane… Ale jeszcze nie teraz.
- Nadejdzie dzień… W którym mi nie odmówisz… - powiedziała złowieszczo. Przynajmniej częściowo. Trudno brzmieć groźnie, gdy facet taki jak Gust rozprasza pocałunkami w szyję… - I kiedy będziemy mieć siebie tylko dla siebie – dodała. Głupio bo głupio, ale… Chyba się domyśli, co miała na myśli? Jeszcze nie teraz, nie w tym momencie… Nie czuła się komfortowo z odmawianiem mu, ale wiedziała, że czasem lepiej jest poczekać niż się niepotrzebnie spieszyć. A przynajmniej tak mówili. Kto by pomyślał, ze to ona będzie tą samozachowawczą stroną wnioskującą o opanowanie temperamentów, hm?
Odmawianie mu nie było proste. Ani w tamtym momencie ani w dniach, które nadeszły później, a kiedy widywała go dzień w dzień i ciągle miała te same myśli. W ich mieszkaniu zawsze jednak ktoś był, co skłaniało ją do tego, żeby zaczekać. Nie znosiła tego. Nie znosiła siebie samej. Nie znosiła tego, że się przejmowała. Przestawała znosić ludzi wokół… Czy nie mogliby wszyscy razem zbiorowo zniknąć przynajmniej na jeden wieczór? Ugh! W końcu to ona i Gust znikli. Krótka przerwa świąteczna była doskonałym momentem, aby polecieć do domu, do Lorne Bay. Billie trochę irytowała się, gdy na każdym kroku przekonywała się, że wszyscy wiedzieli o tym, że Gust ma do niej coś więcej niż tylko przyjacielskie uczucia. Jej rodzice, jej bracia, jego rodzice… No serio, cały świat wiedział i najwidoczniej ostatnią ślepą osobą na świecie przez długi czas była Billie Winfield. Ugh. Jego rodzice byli na dodatek na tyle uprzejmi, aby wyjść na randkę, zostawiając im cały dom do dyspozycji, więc… Głupio byłoby nie skorzystać z nadarzającej się okazji. Korzystała. Była cierpliwa i czuła, temperamentna i spontaniczna, chętnie oddała się w jego ręce jako obiekt do wszelkiego rodzaju eksperymentów. Mógł robić, co mu się podobało i testować wszystko, na co miał ochotę. Sama też przetestowała kilka rzeczy, bawiąc się doskonale. Było im dobrze razem…. A kiedy wrócili, było tym bardziej ciężko, że wokół wciąż kręcili się ludzie.
Planowała, że z nim o tym porozmawia. Wiedziała, że on zawsze był za pomysłem przeprowadzenia się gdzieś tylko we dwoje, a mieszkali z grupką innych ludzi tylko dlatego, że to ona tego chciała. Dużo rzeczy zaplanowała. W końcu to był maj, pachniała…no, bzem na pewno żadna z dzielnic Perth, biorąc pod uwagę, że zbliżała się zima (i nawet nie wiem, czy tam w ogóle kwitną bzy, ok, nieważne), Gust miał urodziny, a ona chciała, żeby były szczególne, bo… Bo chciała choć raz być dobrą dziewczyną, okej? A nie tylko wrzodem, który roztaczał wokół siebie chaos, torturował go imprezami i pomaganiem sobie w projektach i bezczelnie przeszkadzał mu podczas gotowania dla siebie i dla niej. To była jej szansa, żeby być uroczą… Ale świat miał inny plan. Zamiast wieczoru z Gustem spędziła wieczór szorując do czysta kuchnię i salę w restauracji, w której pracowała jako kelnerka. Wróciła późno, styrana, ale pełna wyrzutów sumienia, które były znacznie silniejsze od jej zmęczenia. Nie, nie, zmęczenie było dla słabych, nie dla Billie Winfield. Widziała, że w ich pokoju świeciło się światło. Wpadła tam tylko na moment po ubranie na przebranie, nawet się do niego nie zbliżała, będąc przekonaną, że przyniosła ze sobą wszystkie aromaty z kuchni. Rzuciła jedynie krótką prośbą, żeby na nią poczekał, po czym popędziła pod prysznic i naprawdę starała się, żeby był jednocześnie szybki i dokładny… Włosy trochę podsuszyła i upięła je do góry, zrobiła totalnie podstawowy makijaż, żeby nie wyglądać totalnie najgorzej i ubrała sukienkę, którą miała na tę okazję. Czerwoną, przylegającą do bioder, z luźnym dekoltem zawiązywanym sznureczkiem wokół szyi. Dopiero wtedy, uznawszy, że prezentuje się względnie poszła znowu do Gusta, którego zastała przy pracy. Objęła go od tyłu i złożyła kilka pocałunków na jego szyi i policzku. - Przepraszam – powiedziała szczerze. Tego wieczora mieli mieszkanie w końcu tylko dla siebie. Liczyła na to, że coś się jeszcze da uratować z tego wieczora.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Był naprawdę cierpliwy, okay? Dla niej zawsze był najbardziej cierpliwy, nawet jeśli totalnie nie chciał.. A poza tym, to była trochę bardziej istotna kwestia dla niego, niż jakiś tam szybszy powrót do domu z imprezy, czy przetransportowanie jej jak worka kartofli, bo za dużo gadała, a zbyt wolno chodziła. W gruncie rzeczy był jej całkiem wdzięczny, że kazała mu jednak poczekać i nie pozwoliła, żeby wziął sobie wszystko w pośpiechu. Niby nie miał porównania, ale to, co dostał, gdy pojechali do Lorne, było zdecydowanie warte cierpliwości i uporu ich obojga i.. Tak, miała rację, tym bardziej irytowali go współlokatorzy po powrocie, ale starał się być grzeczny i do tego nie marudzić. Złoty człowiek, nie? Z resztą, miał też to szczęście, że ich relacja nie była oparta na samej bliskości i nie miał nic przeciwko spędzania z nią czasu tak, jak robili to zawsze. Trochę tylko irytowało, kiedy musiał swoje emocjonalne porywy chować do kieszeni na bliżej nieokreślone "kiedyś" i "później". No dobra. Irytowało bardzo. Był młody i naprawdę uwielbiał swoją dziewczynę w znacznie bardziej niż platoniczny sposób. Łatwiej mu było mimo wszystko o cierpliwość, zanim poznał co traci; dokładnie tak, jak z resztą sam przypuszczał wcześniej.
Nie miał w zwyczaju robić jakiegoś zamieszania z powodu swoich urodzin, ale już się przyzwyczaił do myśli, że Billie to lubiła. To z resztą też nie było specjalnie nową rzeczą i właściwie to rozumiał; świętowanie dnia urodzin ulubionego człowieka miały sens, nie? Po prostu nie potrzebował do tego jakichś fajerwerków, tylko dlatego, że oficjalnie był o rok starszy. Tego konkretnego roku, obydwoje pracowali i to też było w porządku; wziął pracę do domu, z racji tego, że wyjątkowo mocno nie chciało mu się rozmawiać z innymi ludźmi, zniknął za drzwiami w pokoju ze stertą sprzętów oklejonych post-it notkami.. I wiedział, że chwilę przy tym spędzi. Też okay. Lubił kłaść się do łóżka razem z Billie, i nie, wcale tu nie było żadnego podtekstu.. Trochę rytuał, który działał na niego super odprężająco, mimo że nie potrafiłby opisać jak to działało. Było wygodnie, ciepło, Billie była obok i nikt nie zawracał już gitary, telefon leżał gdzieś daleko w trybie, w którym żadne notyfikacje się nie przedzierały; rodzaj ciszy i spokoju, które szczerze uwielbiał.
Kiedy już się skupił, godziny mijały jak minuty. Pracował prawie zawsze przy sztucznym świetle, więc nawet nie zauważył, kiedy zrobiło się naprawdę późno; gdyby nie fakt, że butelka z wodą stojąca zwykle gdzieś w nogach, postanowiła się sama opróżnić nie wiadomo kiedy. Z zaskoczeniem stwierdził, że chyba jest w mieszkaniu sam, patrząc na zegarek zastanowił się również gdzie posiało Billie, ale z drugiej strony znał specyfikę pracy w gastro. Niby rozpisana do konkretnej godziny, a tak naprawdę.. No, cholera wiedziała, nie? Nie miał nic przeciwko, po raz kolejny; miał jeszcze trochę do zrobienia, a i tak nie czuł się jakoś zbytnio znużony.. A potem wpadła jak huragan do pokoju, sprawiając, że lekko podskoczył; słuchawki na uszach, które zaraz strącił z łba, skutecznie powstrzymały przed usłyszeniem otwieranych drzwi. Zdążył rzucić pogodne "hey", zanim znów mu zniknęła. Pewnie się ogarnąć. No i dobra, nie chciał jej wchodzić w paradę, przecież wróci prędzej czy później, nie? Miał za to czas, żeby posegregować sobie rzeczy na jutro, trochę ułatwić organizację pracy; skoro wróciła Billie, wolał spędzać czas z nią, nie ze sprzętem, który z bliżej nieokreślonego powodu "nie działa"..
Uśmiechnął się, zamykając ostatniego laptopa, zanim odłożył go na stertę małą stertę trzech innych. Położył też dłoń na obejmującym go przedramieniu, najpierw lekko ściskając, a potem głaszcząc spokojnie, przymykając oczy na te powitalne całusy.
- Hm? Ale czemu? - po pierwsze przepraszam, nie było czymś, co słyszał często (i dobrze), a po drugie.. No, za co go przepraszała niby? Że go przestraszyła wcześniej? Odwrócił fotel w jej stronę ostrożnie, żeby jej nie walnąć przy tym i.. Miał ją zagarnąć do siebie na kolana, ale zrezygnował, zatrzymując się na moment, gdy ją zobaczył. Uniósł lekko brwi, uśmiechając się szerzej. - Oh. Wyglądasz fantastycznie. - wyrwało mu się, chociaż nigdy nie miał problemów z prawieniem jej komplementów; wiedział, że w sumie ich nie lubi, a przynajmniej zawsze twierdziła, że nie lubi.. Tym razem jednak nie byłby w stanie się powstrzymać od rzucenia chociażby czegoś tak prostego.
Wstał, złapał jej dłoń, podniósł sobie najpierw do ust.
- Pani się pokaże. - dodał pogodnie, z idiotycznie zadowolonym błyskiem w oku i nie niknącym uśmiechem. Podniósł w górę jej dłoń, lekko ją obracając wokół własnej osi, by móc przyglądnąć się jej z każdej strony. Oczywiście przy tym zagwizdał w ten typowo cat-callowy sposób, wolf-whistle. I nie, nie mógł się powstrzymać; - Cholera, masz pozwolenie, żeby wyglądać tak dobrze? Totalnie powinnaś mieć pozwolenie. - głupek z niego był, to już wiedziała na pewno, prawda? Znała go trochę. I z racji tego wiedziała na pewno, że bycie hype-manem przychodziło mu naturalnie i nigdy przekłamanie, a szczery zachwyt odbijał się na jego twarzy tak, że nie było nawet mowy o jakiejś przesadzie.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie zostawiłaby go bez żadnej informacji o tym, że jej się przeciągnie. Nie w taki dzień. Nie kiedy umawiała się z nim na wieczór pełen wrażeń, a potem musiała go odwołać, bo praca. Najgłupsza z możliwych opcji odwołania randki, zwłaszcza takiej, którą naprawdę zaplanowała, a potem… No, wyszło jak wyszło. Nie wiedziała, dlaczego tak dużą wagę przykładała do obchodzenia urodzin, ale przykładała. Może dlatego, że data jej własnych urodzin to oprócz imienia (totalnie idiotycznego, przypomnijmy) to była jedna z niewielu rzeczy, które pozostawili jej po sobie biologiczni rodzice w akcie urodzenia? Albo może rzeczywiście czuła, że to ważne, aby szczególnie świętować dzień, w którym przyszedł na świat człowiek, który był dla niej szalenie istotny? Gdyby miała wybierać, pewnie skłaniałaby się raczej ku tej drugiej opcji. Tak czy siak, czuła się źle z tym, że mimo jej obietnic cały swój urodzinowy wieczór Gust spędził, poświęcając się pracy. Okej, wiedziała, że czerpał z tego pewien rodzaj satysfakcji czy cokolwiek, ale mimo wszystko… Obiecała mu coś innego. I chociaż większość fajerwerków musiała odłożyć na inną okazje, to nadal miała ciasto w lodówce i tę czerwoną sukienkę, tyle mogła zrobić. No i przeprosić, to również wydawało jej się konieczne w tej sytuacji.
- To nie miało tak wyglądać – wyjaśniła ze skruchą, dając mu jeszcze kilka całusów i licząc na to, że tym mu trochę wynagrodzi… Nawet jeśli nie sprawiał wrażenia, jakby był na nią choć trochę zły, co trochę ją dziwiło. Przez chwilę brała pod uwagę, że może zwyczajnie nie chciał po sobie niczego pokazać, ale… Nie. Jego reakcja na jej widok była jak najbardziej szczera i autentyczna. Nie mogła się nie uśmiechnąć szerzej, mile tym połechtana i grzecznie wykonała obrót własnej osi, aby mógł sobie pooglądać, skoro wyraził takie życzenie. Tego dnia (w sumie wieczora… może nawet bardziej nocy) była gotowa spełnić wiele jego życzeń, bez problemu. - Kurczę, panie władzo, zostawiłam w drugiej sukience – odpowiedziała mu z rozbawieniem, bardzo starając się naśladować ton prostej stereotypowej blondynki. - Nie jesteś zły? – zapytała jeszcze, chcąc się upewnić na sto procent. Czy on w ogóle pamiętał, że miał urodziny? Że obiecała mu randkę i że się wszystkim zajmie i w ogóle?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Życie, zdarzało się, nie? Plany miały to do siebie, że lubiły się pitolić, czasami, tak jak w tym przypadku, zupełnie nie dało się tego przewidzieć. Nie było to też w kontroli Winfield, więc tym bardziej nie widział powodu, żeby się na nią złościć. Wyszła rzecz w pracy, trzeba było dłużej posiedzieć, praca w gastro to była niewdzięczna kochanka bardzo często; rozumiał. O ile, pewnie, też lubił robić zamieszanie, kiedy Billie miała urodziny, o tyle naprawdę był w porządku ze spędzeniem tego dnia jak każdego innego. Był rok starszy, udało mu się przeżyć tyle czasu, achievement unlocked; cool, ale tak zupełnie szczerze mówiąc, odkąd byli oficjalnie razem, duża część dni wydawała mu się specjalna. Bo mógł być blisko, mógł przytulić ją kiedy chciał, dać jej całusa, zagarnąć do siebie, nie szukać wymówki dla swojego całkowitego i niereformowalnego zakochania.. Było w najlepiej.
Objął ją w talii, przysuwając się bliżej niej, by musnąć wargami najpierw jej skroń, potem wsunąć dłoń na policzek, sięgając po krótki pocałunek.
- Nie widzę powodu, dla którego miałbym być zły. - i miał nadzieję, że zaraz nie usłyszy wykładu, w którym wymyśli kilkanaście różnych argumentów za tym, że jednak powinien być.. A żeby jej to udaremnić i zdusić w zarodku, pocałował ją raz jeszcze. Taki tam, przyjemny knebel, tak? Totalnie.
- Pani lepiej ze mną zatańczy, a nie. - uznał też, że to będzie dobry sposób, na rozproszenie jej od wszelkich wyrzutów sumienia, które mogła by mieć. Lubiła z nim tańczyć, on lubił tańczyć z nią, odstrzeliła się dla niego, a w dodatku byli sami, więc nie musieli się przejmować, że będą swoimi dziecinnymi zabawami komuś przeszkadzać. Wykorzystał też, że jego telefon był mądry i rzucił w jego stronę, żeby zagrał coś romantycznego. Tak. Totalnie to zrobił i był bardzo serowy, zdając się na swój telefon i dobór muzyki. It had to be you, które zaraz zaczęło grać, przyjął z lekkim śmiechem, ale hey, mogło być, nie?

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Bardzo nie lubiła sytuacji, w których musiała odwoływać plany, bo wypadło jej coś innego. Za każdym razem czuła z tego powodu wyrzuty sumienia, chyba też powiązane z łagodną obawą, że ta druga strona nie do końca jej uwierzy, traktując usprawiedliwienia jako tanią wymówkę. I okej, nie była święta, zdarzało jej się wykręcić z umówionych planów, wciskając jakieś kity w ramach wytłumaczenia, ale to nie był jeden z tych momentów. Teraz naprawdę chciała zorganizować mu miłe, pamiętne urodziny, zwłaszcza że wiedziała, że na tę noc mieli mieć mieszkanie dla siebie. Uwijała się w restauracji, jak mogła, już dawno nie włożyła w swoją pracę kelnerki tyle zaangażowania i energii. Mimo to, kiedy wyszła, i tak było już dość późno i wiedziała, że nie zdążą na żadną randkę. Trochę się też obawiała, że Gust może być z tego powodu rozczarowany, ale… Nie był… Nie żeby ona była w podobnej sytuacji. Sama wyszłaby pewnie z założenia, że gówno się czasem zdarza i trudno, trzeba z tym handlować. Ale mimo wszystko poczuła lekką ulgę.
Miał rację, przeszła jej przez głowę myśl, żeby podrzucić mu kilka powodów, z których faktycznie mógłby się na nią gniewać w tej konkretnej sytuacji. Kneblowanie jej ust okazało się w tym momencie nie tylko skuteczne ale też bardzo przyjemne. - Niech będzie, mogę się z tobą ewentualnie o to nie kłócić – odpowiedziała z uśmiechem, żeby nie było, że tylko on jeden potrafi czytać tutaj w myślach. Chociaż podejrzewała, że on był w tym odrobinę lepszy od niej… - To twój dzień… wieczór… Mogę spełnić jeszcze wiele twoich życzeń – odpowiedziała, mówiąc szczerze. To były jego urodziny, pula jego życzeń była całkiem spora, ograniczona jedynie jego wyobraźnią, czasem, jakie mieli do rana i minimalnie możliwościami Billie, chociaż te – umówmy się – były calkiem spore. Rzeczy niemożliwe wykonywała od ręki, cuda zajmowały jej trochę więcej czasu. Chętnie podała mu dłoń, przysuwając do niego bliżej. To prawda, uwielbiała z nim tańczyć, a piosenka… Piosenka była całkiem idealna.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Gówno się zdarzało. Było już dość późno, jej praca nie przypominała ani trochę jego; biedna, była na nogach tyle godzin, a w dodatku na końcu zmiany musiała zapieprzać jeszcze bardziej, żeby wyjść o jakiejś względzie ludzkiej porze. Praca w gastro ssała. Był pewny, że miała jakieśtam swoje benefity, chociażby dobre jedzonko za free podczas zmiany, zniżki i inne takie.. Ale naprawdę nie mógłby się zmusić do tego, żeby oczekiwać od niej zbyt wiele tego wieczoru, czy bardziej nocy. Doceniał, że się starała. Wyglądała cudownie, wiedział, że szczerze mówiła mu o spełnianiu wszelkich jego życzeń i może rzeczywiście mógłby posilić się na kreatywność, wykorzystać fakt, że mógł poprosić o co chciał, ale.. Nope. Nie mógł. Była na pewno zmęczona i jedyne, co przychodziło mu na myśl, to wymasowanie jej na pewno obolałych mięśni i chill, spanko też byłoby na pewno dobrą opcją dla niej. Nie potrafił myśleć egoistycznie, nawet jeśli miał urodziny i rzeczywiście, nie zdarzało się, żeby mieli mieszkanie dla siebie. To nic. Każdy miał jakieś priorytety, a jego były zwykle stałe i niezmienne; komfort i dobre samopoczucie jego ulubionej dziewczyny.
Ale skoro już się postarała wyglądać dla niego, nawet jeśli szczerze uważał, że w starej piżamie też wyglądała najlepiej.. To mógł z nią chwilkę potańczyć.
- Hm.. A co byś powiedziała, gdybym zaproponował ci masaż? - zagadnął bujając się z nią spokojnie, bez szaleństw tego wieczora. Nie był masażystą, ani trochę, na pewno nie potrafił tego robić wybitnie dobrze, ale miał duże i raczej delikatne dłonie, w których nie brakowało wyczucia, więc.. To wydawało się dobrym pomysłem.

billie winfield
golabki
AR#7194
ODPOWIEDZ