barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
No przecież ani trochę nie oceniała tego, co mu w duszy grało, nie? Każdemu się podobało, co mu się podobało i jeśli akurat on postanowił obściskiwać się z lustrem w drzwiach od szafy, to… No, każdy miał jakieś zboczenia, dobra? A że Gust był jej najlepszym kumplem, to mogła z jego zboczeniami handlować i ich nie oceniać. Chociaż tak zupełnie na serio, szczerze wątpiła, żeby był zainteresowany meblami w tym sensie i tym bardziej nigdy nie brała go za narcyza. Według niej był bardzo daleki od niezdrowego samouwielbienia i w sumie był jedną z najmniej egocentrycznych osób, jakie znała. Hm.
Sama uśmiechnęła się od ucha do ucha, kiedy postanowił zaatakować ją jakże ciętą ripostą… Bardzo zresztą w jej klimacie. Również pokazała mu język, a gdy do niej podszedł, uprzejmie podniosła kartkę z instrukcją nieco do góry, żeby przypadkiem nie musiał się za bardzo nachylać i nadwyrężać karku. Żeby nie mówił, że nic dla niego nigdy nie zrobiła!
- To nie ja, to instrukcja – powiedziała rzeczowo i pomachała świstkiem papieru w powietrzu. - Widzisz, tak to właśnie jest! Nie czytacie projektów, nie przestrzegacie zasad, a potem jest lament, że… - nie dokończyła swojej jakże ważnej choć nie do końca zupełnie poważnej przemowy, bo jego piruet skutecznie ją rozproszył, a wyciągnięta w jej stronę dłoń dopełniła dzieła. Przypierdalać się? Że niby ona? Nie, nie kojarzyła sytuacji. Nie przejęła się również pacnięciem w swoją świętą instrukcję. Złożyła ją, pacnęła z kolei jego po nosie (zemsta projektanta, muahaha!), po czym z pełną gracją położyła swoją dłoń na jego i zrobiła obrót, bo skoro on mógł, to i ona mogła. - I jedzenie – dodała. Była głodna. Nie jadła nic od wieków (od dwóch godzin), więc to był zdecydowanie czas na to, żeby wrzucić coś do żołądka. W sumie… nic nowego.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Dobra, dobra, na składanie mebli miał przyjść czas, może nawet na przeczytanie instrukcji.. Może. Duże może, to raczej wolał zostawić mądrzejszej (tak, tak) pani projektant i być głupim mięśniem całej tej operacji. Nie miał nic przeciwko w byciu mięśniem! Na coś się w końcu przydadzą te wszystkie pompki i inne małpie wygłupy, nie? Nie przejął się nawet specjalnie pacnięciem w nos, wyraźnie bardzo zadowolony ze swojego życia, z szerokim uśmiechem nie schodzącym z twarzy, zwłaszcza, kiedy jednak wzięła jego dłoń, zgadzając się na krótką (a może nie?) potańcówkę. No i zajebiście. Przyciągał ją bliżej siebie po tym zgrabnym piruecie, zaraz potem pociągając ją w rytm.. Tego co sam nucił. Nie miał pojęcia, czy to coś istniało, ważne, że miało jakiś rytm, a do kuchni w gruncie rzeczy było niedaleko.
- Zamówimy chiiiińczyyyykaaa~! - nawet zaśpiewał! Nic nie pił z samego rana, mógł przysiąc, w lodówce nawet nie było piwa; właściwie to niewiele tam w ogóle było, dlatego opcja z zamówieniem jedzenia wydawała się najbardziej racjonalna. Roześmiał się, wiedząc, że Andrea Bocelli z niego żaden, ale może Billie nie ogłuchnie.
- Chyba, że wolisz... cucina italiana appassionata~! - oczywiście, że starał się zabrzmieć bardzo po włosku, do tego robiąc to śmieszne, "szekszi", włoskie przeciąganie. Powaga chyba tego dnia w ogóle nie wchodziła w grę. Dla podkreślenia tego, jaka ta włoska kuchnia była appassionata, chwycił ją w biodrach, podniósł do góry, okręcając się z nią wokół własnej osi i dziękując bogom makaronu za to, że nie mają żyrandoli, za to dość wysokie sufity. Co to miało wspólnego z pasją? Nie wiedział. Po prostu miał ochotę ją podnieść, bo była mała i lekka i czuł się wtedy fajny, jakby był jakimś super silnym człowiekiem; mimo, że wcale a wcale nie był.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Ktoś tu najwidoczniej miał bardzo dobry humor! Niby ciężko było mu się dziwić – jego randka z drzwiami od szafy wydawała się całkiem udana, skoro skończył bez koszulki… A z drugiej strony gdyby to ona była na jego miejscu, zostawiona sam na sam z szafa w wersji złóz-ją-sobie-sam-jak-umiesz, najprawdopodobniej jej frustracja byłaby bardzo bliska osiągnięcia punktu krytycznego i wszelkie głupie komentarze raczej nie pomogłoby w obniżeniu jej złego nastroju. Chyba… Chociaż w gruncie rzeczy Gust posiadał nadzwyczajną zdolność do poprawiania jej humoru i wywoływania szerokiego uśmiechu na jej ustach – nawet wtedy kiedy nie śmiała się właśnie z niego w swoich idiotycznych, nikomu niepotrzebnych dowcipach.
Zaśmiała się na jego popisy wokalne, a potem znacznie głośniej, kiedy postanowił unieść ją nad ziemię, żeby razem z nią zawirować wokół własnej osi. Złapała się go mocniej, zupełnie odruchowo, obejmując przy tym nogami, dla własnego bezpieczeństwa.
- Obawiam się, że nie mam pienięęęęędzyyy – odpowiedziała mu również śpiewająco, uznając to za jedyną słuszną opcję w ich obecnej sytuacji. Nie sam brak pieniędzy – bo ten był akurat niefortunnym faktem – ale porozumiewanie się z nim śpiewającym tonem. - Ale gdzieś tam powinien znaleźć się jakiś makaron, trochę czosnku, parmezan… - wymieniła, nie czując się ani trochę nieswojo z sytuacją, w jakiej się właśnie znajdowali. To nic, że był topless, to nic, że trzymał ją jak gdyby nigdy nic na rękach. Byli przyjaciółmi, nie? Nic nadzwyczajnego. - Jeśli zabierzesz mnie do kuchni, będę w stanie coś z tego wyczarować. Do przodu! – zarządziła bezczelnie, uśmiechając się szeroko i odrywając jedno ramię, które do tej pory wokół niego zaplatała, żeby machnąć nim w stronę drzwi wyjściowych z pokoju. Bo skoro już ją trzymał, to równie dobrze mógł ją przetransportować dalej, nie? Czy nie tak działała ta konkretna taksówka?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Może lubił wyzwania? Całkiem prawdopodobne, że bez nich po prostu zbyt szybko się nudził, dlatego na instrukcję obsługi patrzył dopiero w ostateczności. I dlatego też lubił swoją pracę właściwie. Przychodził człowiek ze sprzętem, mówi "nie działa, napraw", więc on w tym siedzi i dłubie, czasami tylko po to, żeby na samym końcu stwierdzić, że sprzęt po prostu się rozładował. Niby gówno, niby nic, ale hey, musiał przynajmniej oglądnąć problem z każdej strony, przemyśleć co by tu jeszcze zrobić... Z tą szafą było to samo. Większość rzeczy była prosta i logiczna, elementy do siebie pasowały i generalnie żadna fizyka kwantowa to nie była, nie? Proste, nie ma co się denerwować!
Tak samo jak proste było, że byli bardzo dobrymi kumplami, więc totalnie nie przeszkadzała mu taka bliskość. Zupełnie. Byli przyjaciółmi, nie? No. Właśnie. Wcale nie podobało mu się to wszystko za bardzo, nah, nah, tylko tak.. w sam raz. Z resztą, wygłupiali się przecież, cokolwiek, to nic nie było na poważnie, nie? Totalnie nie.
- Przekonałaś. - trzymała się go mocno i mówiła, że chce im coś ugotować? Dla niego bomba, nie było najmniejszego problemu, może nawet będzie mógł się jakoś przydać! Musiał tylko przesunąć dłonie niżej, na jej uda; ot, żeby trzymać ją bardziej stabilnie i nie musieć nią co chwila podrzucać, poprawiając chwyt. Dobra, właściwie to musiał ją chwycić za tyłek, inaczej się nie dało, sorry. Ale wcale to nie było specjalnie. Serio!
Tanecznym krokiem "zawiózł" ją do kuchni, na miejscu posadził na jednym jedynym kawałku blatu w tej otwartej przestrzeni, który stał tam chyba tylko dlatego, że chował zmywarkę. Odstąpił od niej pół kroku (mógł dalej, ale nie chciał się wyrywać, co nie?), dalej mocno uhahany. Dłonie tylko przez moment zostały na jej kolanach, które zaraz pacnął otwartymi dłońmi.
- Dobra, mów mi co mam robić. - i niech się dzieje wola nieba. Albo wola Billie. Wiele do zaoferowania w tym momencie ich lodówka nie miała, ale.. może jakieś czary odprawi.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Oczywiście, że tylko się wygłupiali. Przecież nie robili nic dziwnego. Tańczyli tylko niewinnie po pokoju – a to, że w pewnym momencie postanowił ją przyciągnąć do siebie i podnieść nad podłogę, to już zupełnie inna sprawa, w której nie należało się doszukiwać głębszego dna. Billie na pewno się go nie doszukiwała, co zresztą było chyba z korzyścią dla nich wszystkich. Postanowiła też nie zastanawiać się nad tym, co najlepszego wyprawiała sama, mimo że kiedy już odstawił ją bezpiecznie na kuchenny blat, w jej głowie odezwało się coś w rodzaju alarmu informującego ją, że nie do końca wszystko było w porządku i być może powinna jednak przemyśleć swoje zachowanie. Bo czy inni jej przyjaciele nosili ją w taki sposób na rękach? I czy w tak samo niewielkim stopniu przejmowałaby się, gdyby inni jej przyjaciele łapali ją za tyłek?
Nie, okej, durne pytania. Mniejsza z tym. Brzęczenie w jej głowie pewnie jeszcze przez jakiś czas nie da jej o tej sytuacji zapomnieć, ale o tym Billie w tamtej chwili jeszcze nie wiedziała i na pewno się nad tym nie zastanawiała.
- O patrz, czyli teraz potrzebujesz nagle szczegółowej instrukcji działania? – nie byłaby sobą, gdyby podarowała sobie ten komentarz. Ze składaniem szafy mógł sobie poradzić bez przepisu, ale potrzebował wytycznych do zrobienia prostego makaronu? Ho, ho! No i dobra, teoretycznie to ona zapowiedziała, że ten makaron zrobi, więc tak logicznie na sprawę patrząc, mógłby to wszystko olać i zamówić sobie tego chińczyka czy na cokolwiek miał ochotę, zostawiając ją samej sobie. Nawet nie mogłaby mieć mu tego za złe. Bardzo chętnie jednak gotowa była wcielić się w rolę blatowego bóstwa wydającego mu polecenia. - Nastaw w czajniku wodę na makaron…. Potem obierz czosnek. Dużo czosnku. Blatowe bóstwo lubi czosnek – stwierdziła, nie powstrzymując się od kolejnego żartu, nawet stosownie zniżyła do niego ton głosu i nadała mu melodyjne brzmienie. - Nie ale teraz na poważnie, nie robiłeś nigdy prostego biedackiego spaghetti? – zapytała już normalnie, swoim własnym głosem. Jedynym, co zostało w niej z blatowego bóstwa, była skłonność do wymachiwania nóżkami.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Biedna była z tym brzęczeniem w głowie, serio. On był w tej (średnio) komfortowej sytuacji, w której już dawno pogodził się ze swoim losem przegrywa, który bardzo mocno poleciał na krzywy ryj prosto na swoją koleżankę. To, że wybierał, żeby o tym nie mówić, nie przyznawać w żaden werbalny sposób, to tylko dlatego, że.. Właściwie to nie wiedział dlaczego. Tańczył trochę jak mu grała, mimo że to on przed momentem nucił melodię, w dużej mierze na pewno obawiał się, że doskonale wiedział, co by mu powiedziała, gdyby było inaczej. Sorry stary, jesteśmy kumplami i nic więcej; i to by było jak najbardziej okay, tylko po prostu wcale nie chciał tego słyszeć. Wolał to wiedzieć bez słyszenia... I cieszyć się jak idiota z takich, o, małych rzeczy, o których potem na pewno pomyśli, paląc śmiesznego buraka, którego teraz z łatwością zganiał na bladość, składanie szafy i tańce. Nic więcej. Pewnie.
Kiwał gorliwie głową, kiedy tak próbowała się z niego śmiać. Pewnie, że potrzebował instrukcji, to przecież była jej wizja, nie? Roześmiał się dodatkowo, słysząc o blatowym bóstwie; połączenie tonu, który sobie wybrała jakie to bóstwo i dziecinnego, niewinnego dyndania nóżkami z blatu było po prostu zbyt zabawne. Znów pokazał jej język, krzywiąc gębę idiotycznie, ale tak czy siak, zaczął łazić po kuchni, zbierając rzeczy z tej listy, które miały mu się przydać. Sól mieszkała na półeczce nad jej królestwem, blatem, więc znów się do niej przesunął, pochylając nad nią lekko i.. Właściwie to czemu on to wszystko robił? Zmarszczył brwi, wyprostował się, wskazując na nią oceniająco solniczką.
- Zaraz. Moment. Ja tylko zaoferowałem pomoc.. - oczywiście, że robił biedo makaron, ale to nie było teraz ani trochę istotne! Chciała go niecnie wykorzystać, zmanipulować mistrzostwo, jak na blatowe bóstwo przystało. A on był na tyle rozproszony, żeby całkiem na to wszystko nawet polecieć! Pogroził jej solniczką, chciał też przybrać groźną minę, ale nadal był zdecydowanie zbyt rozbawiony.
- ..ty obierz czosnek. Nie lubię obierać czosnku. - dobra, jednak stwierdził, że do gróźb się nie nadawał i zamiast tego położył obok niej czosnek. Mógł być jej topless murzynem od robienia makaronu, nie ma problemu.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Przyzwyczaiła się. Brzęczenie było w jej głowie praktycznie od zawsze. Czasem pojawiało się częściej, innym razem rzadziej, czasami wybrzmiewało wyjątkowo głośno, innym razem bez problemu udawało jej się je ignorować – rzadko jednak potrafiła zidentyfikować jego konkretne powody. Zazwyczaj chodziło o coś, co zrobiła, czasami o coś, czego nie zrobiła, bywało tak, że o coś, co mogła zrobić albo o to, jaka była, jaka nie była, czego chciała, czego nie chciała, czego oczekiwali od niej inni… Ugh, było tego naprawdę wiele. Ale dało się z tym egzystować. Na swój sposób. Utrzymywała się przecież nad powierzchnią przez ponad dwadzieścia lat – a to było najważniejsze. I naprawdę nie zamierzała o tym rozmawiać z kimkolwiek, bo to wcale nie było wielką rzeczą.
Obserwowała jego kręcenie się po kuchni z szerokim uśmiechem (dyndanie nóżkami oczywiście nie ustawało, za wyjątkiem jednego krótkiego momentu, gdy postanowił się nad nią pochylić, a ona grzecznie zrobiła mu miejsce, opierając się za plecami na dłoniach), który wcale nie zbladł, gdy Gust zorientował się w tym, w co trochę go wkręciła, a w co w gruncie rzeczy trochę wkręcił się jednak sam, tak ochoczo zdając się na jej instrukcje. - Blatowe bóstwo jest wdzięczne za pomoc rąk twoich i zsyła na ciebie wszelkie łaski, jakie są mu dane… A którymi jest umiejętność ugotowania makaronu idealnie al-dente i obrania idealnej ilości czosnku – skoro już raz weszła w tę rolę, nie chciała jej tak łatwo porzucać. Powrócił niski, śpiewny ton, a do całej tej szopki doszła jeszcze gestykulacja w postaci uniesionej dłoni, którą obracała na prawo i lewo z godnością, jakby była co najmniej Królową Wielkiej Brytanii.
Najwidoczniej jednak nie miała aż takiej siły przekonywania, na jaką liczyła. - Podaj mi jakiś przyzwoity nóż, chłopcze – rzuciła, zgarniając z blatu czosnek. Akurat na obranie go było ją jeszcze stać. - I wiesz… - zaczęła, ale zanim powiedziała to, co chodziło jej po głowie, to jednak zmieniła zdanie i wzruszyła ramionami. No bo czy to była jej sprawa, czy było mu zimno tak topless czy też nie? Był niby dorosły, nie?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Brzmiało upierdliwie, jak coś, czego bardzo by nie lubił. Jego własna nerwowość okazywała mu się w postaci nadpobudliwości zazwyczaj; mimo że jego znajomi prawdopodobnie postukali by się po głowach na takie stwierdzenie, znając go jako spokojnego faceta. Nie był. Przynajmniej nie w swojej głowie, która, o ile nie, nie brzęczała, zdawała się zawsze biec z prędkością światła w każdą możliwą stronę. Możliwe, że to dlatego był zwykle przygotowany na udzielenie każdej odpowiedzi i zareagowanie adekwatnie nawet w momencie, gdy sytuacja wymagała od niego szybkości. Po prostu przerobił to w swojej głowie, był przygotowany, been there, done that; czasami żałował, że się nie zaciągnął, bo ta cecha brzmiała jak coś, co by mogło się przydać. Zamiast tego, obsługiwał blatowe bóstwo, które przed chwilą nosił na rękach. Nie mógł narzekać właściwie. Pokręcił tylko głową, rozbawiony, kiedy zesłała na niego błogosławieństwa i boskie dary, zaraz później znajdując mniejszy nóż i po szybkim teście stwierdzając, że przydałoby mu się ostrzenie. Kamyk oczywiście okazał się być na samym dnie jednego z pudeł, ale przy okazji znalazł też trochę przypraw, resztkę herbaty i nawet jakiś ryż. Ostrząc nożyk, przypomniał sobie, że zaoferował im przecież kawę!
- I wiem..? - nie wiedział, co wiedział. Zabrzmiało mądrze. Uniósł jedną brew, zerkając na nią wyczekująco, ciekawy, co właściwie miał wiedzieć albo co już wiedział, a co zapomniał, że wiedział.. Położył naostrzony nożyk obok czosnku, rzucając krótkie "ostrożnie", nie chcąc być zmuszonym w pośpiechu szukać apteczki. A potem przeszedł do robienia tej kawy. Po drodze wstawił wodę na makaron, jak w boskiej instrukcji, w lodówce znalazł jeszcze pół pomidora i kilka oliwek, więc pomyślał, że to też będzie dobrym pomysłem. To miał być dobry biedo makaron, w końcu chciał nim nakarmić blatowe bóstwo, tak? No tak.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Szczerze? W swojej nieskończonej uprzejmości i w ramach boskiej łaski zapomniała o tym incydencie z wojskiem. Głupie pomysły zdarzają się najlepszym (wiedziała coś na ten temat, była w nich naprawdę dobra), a grunt to podejmowanie odpowiednich decyzji, nie? Było, minęło, nie ma sensu drążyć tematu. Teraz oboje byli tutaj, w Perth, po drugiej stronie kraju, bawiąc się w samodzielnych dorosłych – bo ciężko o prawdziwą dorosłość w wieku dwudziestu jeden lat, umówmy się. Ledwo wyfrunęli z rodzinnego gniazda i musieli prać swoje własne skarpety, myć swoje własne naczynia i odkrywali, że ciuchy się same nie składają, a kurze same nie znikają z mebli… No, Billie to właśnie odkrywała… A potem ignorowała, bo oj tam, oj tam, miała ważniejsze rzeczy na głowie. Jak choćby łączenie studiów z życiem towarzyskim. No i próbami przetrwania na tym, co akurat znajdowało się w lodówce.
Mogłaby być bardziej przydatna, prawda? W każdym momencie mogła zeskoczyć z blatu, na który została odstawiona, bo jakby nie było, to nie była jej kapliczka świątynna na wieczność, mogła znaleźć makaron, wyjąć patelnię, cokolwiek… Ale zbyt dobrze i wygodnie się czuła, w bezczelnej bezużyteczności obserwując jak Gust kręci się po kuchni, grzebie w kartonach, ostrzy noże… Musiała przyznać, że całkiem miło się mieszkało z facetem, miało to swoje niewątpliwe plusy.
- No przecież nie utnę sobie ręki przy łokciu – tymi słowami podziękowała mu za ostrzeżenie, bo mimo że wraz z obieraniem czosnku przestała być totalnie bezużyteczna, to jednak bezczelna była nadal. Z naturą ciężko jest walczyć. A w naturze Billie leżało bycie absolutnie najgorszą. Poza chwilami, kiedy potrafiła być urocza, bo i takie się zdarzały… Ale zazwyczaj była jednak najgorsza. - Wiesz, moja koleżanka ostatnio o ciebie pytała… Taka wysoka blondynka, spotkaliśmy ją ostatnio, pracuje w tym foodtrucku z burgerami… - rzuciła jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami, ale jednocześnie wbijając w niego uważne spojrzenie. Podejrzewała, że nie wiedział… Chociaż może…?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Dalej uważał, że nadawałby się do tego wojska mimo wszystko. Serio. Miał sporo cech, które znalazłyby swoją przydatność na pewno i.. W sumie, nie było co nad tym rozprawiać, nie? Lubił swoje życie takie, jakie było w tym konkretnym momencie i o ile nie powiedziałby tego na głos, był jej całkiem wdzięczny za to, że zaciągnęła go do Perth. Wyrwała go tym samym ze stagnacji w której trwał od lat, obudziła, potrząsnęła nim i teraz było całkiem w porządku. Może nie miał jakichś wielkich ambicji i planów na przyszłość, ale hey, był młody, tak sobie to tłumaczył, że wcale nie musi mieć swojej rzeczy i jakichś wygórowanych pragnień. Te, które miał, czasami były nieosiągalne i to też było w porządku. Nie musiał mieć wszystkiego, miał wystarczająco wiele i był serio wdzięczny za to, jak wyglądało jego życie. Chyba zwłaszcza w takich momentach jak ten, kiedy mógł po prostu usługiwać swojej ulubionej osobie. Lubił to robić. Jak już zostało kiedyś powiedziane, nadawał się na pantofla służącego swojej.. dziewczynie bogini blatu. Tak. Nie widział w tym niczego złego.
- Jesteś zdolna. - powiedział tylko i postanowił nie rozwijać myśli, wzruszając lekko ramionami. Była, w wielu aspektach rzeczywiście zdolna.. Wolał się nie przekonywać jak zdolna potrafi być w zdobywaniu urazów, zwłaszcza przy pomocy świeżo naostrzonego noża. Nie chciał testować swoich marnych umiejętności zdobytych na kursie pierwszej pomocy w liceum, ok? Jakoś, na szczęście, nie miał okazji za dużo ćwiczyć od tamtego momentu.
- Aha? - zmarszczył lekko brwi, przez moment próbując sobie przypomnieć, czy zna jakąś wysoką blondynkę pracującą w foodtrucku.. Ale dość szybko porzucił te próby, stwierdzając, że to nie miało większego sensu. Bardziej zajął się szatkowaniem tego, co znalazł w lodówce i rozgrzewaniem patelni, uznając, że to krótkie pytanie będzie wystarczające, by Billie kontynuowała swój wywód. Nie, żeby był jakoś bardzo zainteresowany tym, co obcy ludzie mieli do powiedzenia na jego temat, ale skoro ktoś zaczepiał Billie, tylko po to, żeby o nim rozmawiać.. To mógł przynajmniej posłuchać.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Uśmiechnęła się szeroko. Oczywiście, że była wyjątkowo zdolna! I tak, zdawała sobie sprawę z tego, że akurat w tym kontekście Gust trochę sobie ironizował i to nie do końca miał być komplement, ale ani trochę nie przeszkadzało jej to w szerokim szczerzeniu twarzy. No bo serio, może jeszcze nie do końca potrafiła ogarnąć własne życie i prowadzić się jak w pełni wartościowy członek tego społeczeństwa, ale była na tyle duża i rozgarnięta, żeby nie zrobić sobie krzywdy tylko dlatego, że dotknęła świeżo naostrzonego no… - Hyyy! – wyrzuciła z siebie z syknięciem, szeroko otwierając oczy. Szybko odłożyła nóż na bok, a lewą dłoń zamknęła w prawej, przyciskając mocniej do siebie. Tragedia, nieszczęście, prawdziwy dramat! A najgorsze było to, że w najlepsze udawała, że zrobiła sobie krzywdę, bo… Wspominałam już, że jest absolutnie najgorsza? Tak.
- Aha? – powtórzyła za nim. Domyśliła się, że tym krótkim, jakże Gust-ownym dwusylabowcem chciał po prostu skłonić ją do kontynuowania wypowiedzi, ale prawda była taka, że trochę ją ta reakcja mimo wszystko zaskoczyła. Nawet jeśli właściwie była w jego stylu. - To cały komentarz? Bo wiesz… Pamiętasz ją w ogóle? Naprawdę ładna, trochę piegów na nosie, ale nic, czego nie dałoby się nie przeżyć – stwierdziła, przewracając oczami. Nie to co u niej – cała morda w piegach, jakby co najmniej urodziła się ruda. Blada, owszem, ale nie ruda. Chociaż upierała się, że nie musi być ruda, żeby też nie posiadać duszy. Wiadomo, taka zła i mroczna Billie Winfield, ho-ho. Edgy. - No i w tym foodtrucku pracuje, bo dorabia sobie do studiów medycznych… No dobra, pielęgniarskich – sprecyzowała, uznając, że nie powinna go okłamywać już na samym wstępie. Dlaczego tak właściwie mu o tym mówiła? Cholera wiedziała. To znaczy jasne, ta koleżanka faktycznie pytała o Gusta i ewidentnie była nim zainteresowana, co – jeśli miałaby się nad tym zastanowić – nie było ani trochę dziwne. Wysoki, bystry, zaradny, w gruncie rzeczy nie wygląda na informatyka, skręca meble, ostrzy noże…
Odchrząknęła, zsuwając się z blatu i podchodząc bliżej do miejsca, przy którym zajmował się szatkowaniem wszystkiego, co miał do poszatkowania. - Pokroisz też czosnek czy go wyciśniemy? – zapytała, wyciągając dłoń z czosnkiem, który obrała z użyciem swojej boskiej siły.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
W jego domu panowała taka niepisana zasada, że jego ojciec, po zaostrzeniu wszystkich noży, powiadamiał o tym zawsze jego mamę, żeby ta obchodziła się z nimi ostrożniej. To był nawyk. Kiedy był już starszy i sam się nauczył je ostrzyć, weszło mu w krew rzucenie w eter "naostrzyłem noże!", tak o, żeby domownicy wiedzieli. Tak to już u nich działało i tyle, wiedział, że dokładnie to samo będzie robić tutaj. Na to syknięcie, odłożył swój nóż, bez słowa, marszcząc tylko brwi, umył na szybko ręce, urwał trochę więcej ręcznika papierowego.
- Dawaj. - nie, bez żadnego "a nie mówiłem" czy innego "mówiłem ci, żebyś uważała", bo na to przyjdzie czas później, jak już się upewni, że dużej krzywdy sobie nie zrobiła. Znów stanął przed nią, złapał odsunął jej dłoń, tą którą przytrzymywała tą przeciętą, przysunął ją bliżej siebie i.. Nic. Nic tam nie było. Popatrzył na nią, jakby urwała się właśnie z kosmosu, albo jakby wyrosła jej druga głowa. - Gałgan. - burknął w ramach opierdzielu i rzucił jej w twarz tym ręcznikiem, który wziął na prowizoryczny opatrunek. Głupek. No serio, głupek. Nie można sobie tak żartować.
A potem wrócił do tego krojenia, może trochę zirytowany, ale tylko trochę i tyko przez chwilę. Skupił się na szatkowaniu warzyw, jednym uchem słuchał co ona właściwie gada.. A pitoliła jakieś głupoty, o jakiejś dziewczynie, której w ogóle nie kojarzył, nawet kiedy zaczęła mu ją opisywać.
- Ale.. Nie rozumiem naprawdę, do czego zmierzasz. Nie, nie kojarzę. Poznajemy zwykle dużo ludzi, kiedy z tobą wychodzę, ludzie cię lubią. - i nie dziwił im się ani trochę. Była zabawna, łatwo się z nią spędzało czas, miała dystans do wszystkiego, w tym rzeczy, do których jednak nie powinna mieć dystansu.. Wychodząc w jej towarzystwie nastawiał się na to, że nie, nie będzie nawet próbował zapamiętywać kolejnych imion, bo i tak z tymi ludźmi nie będzie mieć później nigdy do czynienia. Nie miał takiej potrzeby. Ale szanował, że ona potrafiła mieć taką sieć znajomych, serio, to był skill, którego jako typowy informatyk-introwertyk jej zazdrościł. A piegi były ładne. Na Billie. Na innych nie wiedział, bo się nie przyglądał; ten komentarz też pozostawił dla siebie.
Odpowiedział jej tylko krótkim, twierdzącym mruknięciem, przesuwając się nieco w bok, by zrobić jej miejsce na położenie czosnku. Wrzucił do gara makaron, czosnek zaraz najpierw zmiażdżył płaską częścią noża, a potem drobno poszatkował, robiąc, swoim skromnym zdaniem, lepszą robotę, niż jakaś tak głupia wyciskarka, pfh. Wrzucił później wszystko na patelnię z odrobiną tłuszczu, przyprawił tym, co znalazł i pozwolił, żeby trochę się ze sobą zaprzyjaźniły na tym ogniu, czekając na makaron.

billie winfield
golabki
AR#7194
ODPOWIEDZ