Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Czemu nie sądziłeś? - spojrzał na brata podejrzliwie. Okej, Luke bywał... szorstki, chamski i ciężki w obyciu, ale hej! Bratem też potrafił być całkiem w porządku. O ile nie leżał najebany i naćpany u jakiegoś znajomego albo u obcej laski, ale oj tam, oj tam. Każdemu się mogło zdarzyć. - Oczywiście, że mnie stać na takie odruchy. Nie miałbym serca tak po prostu ją odprawić z kwitkiem - dodał, a kiedy Tom wspomniał o najlepszym rodzeństwie, trochę się skrzywił. - No weź, nie będę jej tak bezczelnie okłamywał - prychnął, chociaż tak naprawdę Tom był najlepszym bratem jakiego Luke mógł sobie wymarzyć. Był też jego najlepszym przyjacielem, który trzymał jego stronę w tych dobrych, jak i w tych najgorszych momentach życia młodszego Winfielda. Choćby wtedy, kiedy po śmierci swojej laski Luke był bliski zrobienia tego samego co ona, czyli władowaniu sobie złotego strzału. Ale też wtedy kiedy zapominał wrócić po imprezie do domu, tylko szedł na kolejną. Ani nawet wtedy kiedy jako młodziak lądował na dołku i Tom krył do przed ich rodzicami. Luke bez Toma był niepełnym człowiekiem po prostu.
No nie, wątroby Luke'a nawet za darmo nikt o zdrowych zmysłach by nie chciał.
- Tom, wszystko w porządku, serio. By the way, moje prawdziwe nazwisko to Emerson. Lucas Emerson. Śmiesznie - parsknął śmiechem, no beka w chuj. Ale kompletnie tego nie czuł, mimo odkrycia nazwiska pod którym się urodził, Luke identyfikował się wyłącznie jako Winfield.
- No z pamięci to na pewno nie. Ale ile tu może być pól kempingowych ze stacjonującymi hipisami? Spytamy jakiegoś lokalsa o to i na bank nam powie gdzie to jest - stwierdził. Przez moment pomyślał, że co jeśli spotka swoich starych? Ale po chwili uświadomił sobie, że nawet nie wie jak oni wyglądają.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
- No kurwa. Spójrz na siebie.
Czy to nie było idealną odpowiedzią? Przecież Luke wyglądał czasem jak... Nie chciał powiedzieć, że jak gówno, bo to nasuwało się samo, ale nie dało się ukryć, że młodszy Winfield nie jest gotowy na to, by powiedzieć "nie" nawet trawce. To przez nią pan barman nie mógł racjonalnie myśleć i przez nią nie mógł tak po prostu przyznać, że Tom jest super. Gdyby Luke nie miał upalonego łba, byłby o wiele mądrzejszy. Doskonale rozumiałby, że wszystko to, co mówił jego starszy brat, wynikało tylko i wyłącznie z szeroko rozumianej troski.
- Emerson? - zerknął na niego. - Nie no, Winfield brzmi ładniej - podsumował. - Ale co, nie zamierzasz zmieniać nazwiska, nie?
Kto wie, być może pod nowymi danymi miałby szansę wyjść na ludzi! Nikt nie pamiętałby już o tym, że Luke Wienfield miał coś na sumieniu, że robił dziwne rzeczy i niekoniecznie cieszył się doskonałą opinią. Z drugiej jednak strony... Może Emersonowie byli jeszcze gorsi? Cholera, na pewno byli, skoro zostawili pod monopolowym swojego kaszojada i kompletnie o nim zapomnieli.
- No... Spoko, możemy jechać - ożywił się nieco. - A myślałeś o tym, co będzie, jeśli faktycznie ich spotkamy? No wiesz, jeśli twoja matka rzuci się w twoje ramiona, a ojciec od razu będzie chciał się z tobą napić albo pożyczyć od ciebie stówę?
Tylko Tom mógł wyciągać od niego kasę. Tylko Tom mógł rzucać mu się w ramiona. No, oczywiście wtedy, gdy był pijany, bo z całym szacunkiem, na trzeźwo to jednak niekoniecznie. Trochę fujka.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- No kurwa patrzę i widzę spoko ziomka - odpysknął bratu. No jakież to dobrodziejstwo spłynęło na Toma, że miałzaszczyt dostać takiego młodszego brata! No i dementuję, że obecnie Luke nie ma już tak upalonego łba jak kiedyś, przynajmniej nie przez trawę. Teraz jego zwoje płoną przez to, że jedna laska miesza mu we łbie, a to też przecież niebezpieczna substancja jest. I również może prowadzić do uzależnień. A nawet i do szaleństwa...
- Nie no, co Ty. Myślę, że Blair też by swoje chętnie zmieniła. Pewnie nieustannie jej przypomina o naszych biologicznych starych - stwierdził, po raz kolejny uświadamiając sobie, że adopcja przez Winfieldów trafiła mu się jak ślepej kurze ziarno. Już samo to, że musiała z nimi dorastać było przejebane, a to że jeszcze właśne nazwisko jej o tym przypominało, to już w ogóle. Emersonowie na bank byli gorsi od Luke'a - Luke chociaż znał takie pojęcie jak antykoncepcja i skoro miał świadomość, że nie powinien przekazywać swoich genów dalej, to tego po prostu nie robił.
- Stary, oni nie mają pojęcia jak ja teraz wyglądam. Ani ja nie wiem jak oni wyglądają. Poza tym tylko się rozejrzymy, przecież nie jadę tam na herbatę - odparł, myśląc sobie, że może jednak to byłgłupi pijacki plan? Well, trochę był, dlatego żeby zabić te myśli panowie wypili jeszcze po drinku dywagując nad sensem istnienia, a następnie poszli spać.

Ranek ich zaskoczył totalnie! No bo jak to kurwa, po nocy nagle staje się jasno? I słońce tak napierdalają ci po mordzie, że musisz schować głowę pod poduszką? No głowa Luke'a tak bolała przez to słońce, że myślał że umrze. Na szczęście Luke z przeszłości pomyślał o Luku z przyszłości i naszykował mu aspirynę i szklankę wody na stoliku nocnym. Popił więc tabletkę i spojrzał na leżącego obok brata. No spali w jednym łóżku, no co mieli zrobić? W końcu Luke miał tu przywieźć jakąś laskę, a nie Toma. Życie...
- Wstawaj zjebie - wziął poduszkę i uderzył brata prosto w twarz. - Zawsze tak chrapałeś? Jak stary kombajn, mało brakowało i bym Cię udusił poduszką - o takie "dzień dobry" padło z ust młodszego brata.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Spoko ziomek. A to się Luczek podsumował! Co prawda Tom również sądził, że jego brat jest spoko, ale jednocześnie byłby pierwszym, który powie, że młodszy Winfield jest również trochę zapatrzony w siebie. Tak odrobinkę. To na pewno miał po biologicznych rodzicach. Jak inaczej uzasadnić to, że zostawili go pod sklepem? Ano, zapatrzyli się w siebie. I w ćpanko.
Bracia zapatrzyli się w alkohol oraz w łóżeczko. Szkoda, że mieli do dyspozycji tylko jedno, bo zdaje się, że obaj wyrośli już z okresu, kiedy mama kładła ich razem spać. Było to o tyle wygodne, że miała wtedy na oku dwójkę swoich małych łobuziaków. Warto zauważyć, że już wtedy bracia bili się poduszkami. Tyle dobrego, że nie używali wtedy takiego słownictwa, jak dziś, bo matce zwiędłyby uszy.
- Sam jesteś zjeb - rzucił ciętą ripostę. Przeciągnął się, przeczesał dłonią swoją czuprynę i odwrócił się na moment plecami do brata, by poleniuchować sobie chociaż jeszcze chwilkę dłużej. - I sam jesteś stary - dodał jeszcze. - Elce to nie przeszkadza. Ona nawet lubi, kiedy chrapię. Uważa, że to urocze.
Oczywiście ściemniał. Żona też miała tego dosyć. Kiedyś podsyłała mu nawet różne specyfiki: tabletki, jakieś spreje, nic nie zadziałało. Ostatecznie żonka musiała do wszystkiego przywyknąć, ale kochała go. Nie miała wyjścia. Luke też go kochał, więc i on musiał z tym wszystkim handlować.
- Będzie tu jakieś śniadanie? Weź zamów coś do pokoju. Nie wiem, jakieś jajka, kawę, kanapki... Chyba że nie ma, wtedy możesz skoczyć po coś do sklepu.
Był młodszy, nic więc dziwnego, że to on musiał się tym zająć. Tom, jako ten starszy, mógł rządzić młodszym. Zresztą, on chciał sobie jeszcze trochę poleżeć. Niech Luke ogarnie jakieś jedzenie, może niech kupi im też po browarku, bo przecież nie wypada zaczynać dnia na trzeźwo. Zwłaszcza na wakacjach.
- O, weź coś regionalnego. Jesteś tutejszy, powinieneś się na tym znać.
Za gówniarza Luke pił mleko od tutejszych krów, jadł miejscowy szczaw oraz mirabelki, niech się wykaże.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Nie od dziś było wiadomym, że Luke miał dość wysokie mniemanie o sobie i wyjebane w kosmos ego. Tom znał go prawie od zawsze, więc nie powinien był zdziwiony! I fakt, mały Luke i mały Tom pewnie uprawiali dobry wrestling przed snem kiedy matka ich razem kładła. Młodszy Winfield pewnie niejednego mleczaka wtedy stracił. Grunt, że kończyn sobie nie pourywali.
- Kłamie. Żadna laska nie lubi, jak jej stary chrapie - stwierdził znawca i sam jeszcze na moment schował głowę pod poduszką. - Ta, już zapierdalam do sklepu po jajka dla Ciebie. Moimi co najwyżej mogę Cię poczęstować - odpysknął, a Tom i tym nie powinien być zaskoczony, że Luke na kacu miał jeszcze bardziej wyrafinowane poczucie humoru niż zazwyczaj. No ale sam też poczuł, że zaczyna robić się głodny, więc - skoro Tom płaci, bo nie odwołał wczorajszej pijackiej obietnicy, że płaci za wszystko - zadzwonił na room service i zamówił największe zestawy śniadaniowe jakie mieli w ofercie.
- Zjesz to, co ci przywiozą, to nie koncert życzeń. Zamówiłem nam też po browarze - przewrócił się na plecy i spojrzał na plecy brata. Tak, oczekiwał oklasków za tak dobrze zorganizowane polowanie na posiłek. To nic, że za przywóz żarcia do pokoju wybulą drugie tyle co za samo śniadanie, jeśli by po prostu zeszli na nie piętro niżej, ale whatever.
- Pamiętasz o czym wczoraj gadaliśmy? - spytał w końcu, bo choć zachlali dość mocno, to ich rozmowy młodszy Winfield nie potrafił wyrzucić z głowy. Może też trochę liczył na to, że teraz na trzeźwo Tom powie mu, że to jednak pojebany pomysł? A Luke - również chwilowo trzeźwy - przyzna mu rację? Z drugiej strony - nie mógł wyrzuć z głowy chęci na wycieczkę w miejsce, w którym spędził swoje pierwsze 3 lata życia.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Kończyn to może nie, ale momentami Thomasowi wydawało się, że podczas tych igraszek mógł wyrwać Luczkowi mózg. To tłumaczyłoby najlepiej brak tego organu w głowie brata.
- Żebym ja cię nimi nie nakarmił - skrzywił się. To on już woli głodować, niż jeść takie rzeczy. Co tej Luke wymyślał? Boże, przecież to idiota. Kompletny idiota. Ale uwaga, tylko on mógł tak o nim mówić. Gdyby ktokolwiek inny ośmielił się wyzwać jego brata, Tom musiałby mu wpierdolić.
No, chyba że spojrzy na wyciąg ze swojego konta. Wtedy to on uderzy brata.
- Czemu tylko po jednym?
Brat nieco go rozczarował. Okej, starszy Winfield jakoś to wszystko wytrzyma. Najwyżej wyjdzie potem do sklepu i kupi im więcej browarów. Oczywiście jeśli będzie miał jeszcze za co. Okej. Trzeba docenić poświęcenie Luke'a. Ważne, że przynajmniej zorganizował im jakieś żarełko, bo Thomas ani trochę nie miał ochoty na to, by wstawać z łóżka i w ogóle myśleć o poszukiwaniu jedzenia.
- Znaczy... Trochę tak. Wiem, że gadaliśmy o twojej rudej siostrze, o tym, że jestem najlepszym bratem na świecie, o tym, że jesteś stąd i możesz być królem podziemia... Ale jeśli obiecałem wtedy, że pożyczę ci jakieś pieniądze, to zdecydowanie tego nie pamiętam.
Owszem, kojarzył coś o poszukiwaniu korzeni małego Luczka, o wycieczce do miejsca, w którym ostatni raz widział swoich rodziców, ale nie był pewien, czy to tylko takie gadane, czy rzeczywiście młody Winfield miał taki plan. Bo owszem - Tom wyszedł z założenia, że Luke tak tylko sobie gadał, a rano wcale nie będzie miał ochoty tam jechać. Szczerze mówiąc, on sam by mu to odradził, ale co miał tu do gadania? Niby to tylko trzy lata życia brata, potem trafił do normalnego domu, w którym było mu dobrze, ale gdyby chodziło o jego samego, Tom pewnie też chciałby dotrzeć do swojej przeszłości.
- A tak na serio... To nie. Jednak wciąż tego nie pamiętam.
Bo to było zbyt chore i pojebane i zdecydowanie nie powinni robić tego na trzeźwo.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Tom się po prostu bał, że się udławi heheh. Tak, wiem, Luke był obrzydliwy i miał mało wyrafinowane poczucie humoru. Kto jak kto, ale Tom to akurat powinien być do tego przyzwyczajony! W końcu trenuje cierpliwość do młodszego brata od lat.
- Bo to tylko na wytrzeźwienie, jak stąd dzisiaj w końcu wypełźniemy to pójdziemy do jakiegoś miejscowego baru - wyjaśnił bratu. No i w końcu room service zapukał do ich drzwi, więc Luke otworzył, podziękował nawet ładnie podwiózł wózek z jedzeniem pod łóżko brata. No przecież nie będzie na swoje kruszył, bo jak on potem miałby spać w tych okruchach? Niewygodnie i tylko drapie w tyłek i plecy. Jakby laska go drapała to byłoby o wiele fajniej, a nie jakieś tam resztki chleba. Trochę creepy w sumie, bo to ciało Chrystusa i takie tam.
- No, mniej więcej. Ale z tym hajsem to obiecałeś, że sam potem uregulujesz te wszystkie dodatkowe płatności. Za wyzerowanie barku no i za to śniadanie do łóżka - skłamał bez mrugnięcia okiem. A nóż może skacowany Tom łyknie to wszystko niczym młody pelikan i faktycznie sam za to wszystko zapłaci. Najwyżej Luke będzie go utrzymywał w stanie nietrzeźwości do końca wyjazdu.
Co do odwiedzania miejsca, w którym się urodził, w zasadzie miał mieszane uczucia. Z jednej strony chciał mieć to w dupie i skupić się tylko i wyłącznie na wycieczce, a z drugiej - zżerała go ciekawość. Oczywiście nie miał zamiaru wpadać tam i krzyczeć, że nazywa się tak naprawdę Lucas Emerson, ani też pytać konkretnie o swoich starych. Chciał jedynie podjechać i rzucić okiem. Może po prostu potrzebował tego, żeby na nowo docenić to co ma i jakie ma szczęście, że udało mu się wyrwać z tej biedy? I przestać uprawiać jakieś dziwne formy autodestrukcji?
- Spoko, to normalne w Twoim wieku - odparł zajadając się kanapką i rozwalając się na łóżku Toma. - Jedziemy dzisiaj na kemping. Ale nie taki prawdziwy, ośle, tylko taki gdzie się urodziłem. Podjedziemy na chwilę na to pole z przyczepami, rzucimy okiem, a potem pojedziemy się najebać - zerknął na brata pytająco, ciekaw co powie Tom na taką zajebistą propozycję. Oczywiście najatrakcyjniejszym wątkiem było najebanie się, dlatego zostawią sobie to na koniec, jako motywację.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
- A musimy wypełzać? - skrzywił się. Najchętniej poleżałby sobie nieco dłużej, na przykład tak do końca dnia (lub miesiąca), ale Luke nie da mu pospać. Z jednej strony to dobrze, że będą jeść, ale jednak spanie... Okej. Najpierw jedzenie, potem cała reszta.
- Niemożliwe - odparł, a zaraz potem wziął się już za pałaszowanie śniadanka. - Ale ty wiesz, że na tej karcie był limit i już wcześniej umówiłem się z obsługą, że jeśli przekroczę ten limit, to mój brat, czyli ty, będzie zmywał i podawał jedzenie wszystkim gościom hotelowym do końca naszego pobytu? I chyba zapomniałem ci powiedzieć, że wczoraj dostałem już takie powiadomienie.
Co ten Luczek myślał? Że budżet Toma jest z gumy? Że ma na koncie miliony? Że stać go na wszystko? Przecież nie miał pracy, dostawał tylko skromną rencinę i w żaden sposób nie będzie go stać na te wszystkie atrakcje. No, czyli młodszy Winfield będzie musiał szorować gary.
- No dobra. Co złego może się tam stać, prawda? - spojrzał na brata. - Ale dziś wieczorem ty stawiasz.
Ostrzegł go, więc niech potem Luke nie wydziwia, tylko zainwestuje w jakieś alko. Niech doceni to, że brat wciąż przy nim siedział i był gotowy nawet na największe szaleństwa, bo przecież rodzina to rodzina. Kim by był, gdyby puścił go samego? Nawet gdyby mieli wylądować w areszcie, to będą siedzieć w jednej celi. A może bezpieczniej byłoby jednak ich rozdzielić, bo istniałaby duża szansa na to, że Tom po prostu zabiłby Luczka.
Póki co jednak nie będzie zabijania. Zjedli, wypili i wyszli z hotelu. Wyszukanie campingu w Perth nie było zbyt trudne, ale... Nie byłoby tego zdania, gdyby chodziło o kogoś innego, niż bracia Winfieldowie. Pierwszy adres okazał się błędny. Owszem, było to pole, ale pewnego rolnika, który pogonił ich widłami, kiedy panowie weszli w sam środek pola pszenicy. Drugi był prawidłowy, ale tym razem bracia podeszli pod złą przyczepę. Dobrze, że żaden z nich nie wszedł na dach, żeby podglądać lokatorów, bo prawdopodobnie cała ta scena przypominała mocno tę, w której Hank Schrader zakrada się na dach kampera, w którym siedzi parka grająca w karty. Fuj!
Trzeci adres chyba był w porządku. Chyba, bo jednak Tom nie miał zielonego pojęcia, gdzie wychował się Luke, więc teraz opierali się tylko na jego wspomnieniach. Mniej więcej właśnie wtedy do Toma dotarło też, że to wszystko nie ma sensu, bo jaki wspomnienia miał mieć mały, zasrany Luke?
- Ty, powiedz coś, to tu? - spytał w końcu.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Mhm, mhm – skomentował lekceważąco groźby Toma, bo nie miał najmniejszego zamiaru w trakcie swojego urodzinowego wyjazdu łapać za ścierę. Bez przesady, on miał tu zamiar tylko jeść i pić! I odsypiać. No dobra, może łaskawie dorzuci się do rachunku, ale nie będzie robił za jakiegoś zamiatacza, phi!
– Nic się nie stanie, spoko, wszystko pod kontrolą – odparł na pewniaka. Nawet już zgodził się na to stawianie wieczorem, niech Tom zna łaskę pana. No, gdyby nie Tom to pewnie siedziałby tu sam albo zadzwonił do pierwszej lepszej randomowej panny. I może i miałby miły weekend, if you know what I mean. Ale pogadać, to by za bardzo już nie miał z kim. A Tom? Może i pierdolił głupoty, ale przynajmniej rozumiał co się do niego mówiło, a nie patrzył na Luke’a z rozdziawioną gębą.
No ale wycieczka do przyczepy nie mogła się oczywiście odbyć bez przygód. Całkiem miło było nie nadziać się na widły. I nie złamać sobie karku przy próbie schodzenia z dachu jakiejś randomowej przyczepy. Trzecie miejsce, w jakim wylądowali miało z kolei ten dziwny vibe, w którym Luke od razu wyczuł, że już tutaj kiedyś był. Nie pamiętał niczego z tamtego okresu, ale czasami miało się to dziwne przeczucie. Przyczepa, jakiej prawdopodobnie szukali, znajdowała się pomiędzy kilkoma innymi. Przy jednej z nich siedziała jakaś zjarana siwa babeczka ze swoim psem. Pies był chyba już na tyle przesiąknięty tym stylem życia (albo ziołem), że nawet nie podniósł łba widząc dwójkę nieznajomych. Luke rozejrzał się w zamyśleniu nic nie mówiąc, dopóki nie usłyszał pytania brata.
– Tom, skąd ja mam wiedzieć, ostatni raz byłem tutaj mając niecałe 4 lata – odparł. – Ale chyba ta – dodał cicho i nagle poczuł, że coś ociera się o jego nogawkę. Zniesmaczony przesunął nogę i zerknął w dół. Było to małe, bose, brudne dziecko odziane tylko w zakurzoną pieluchę. Przyglądało im się jakby przybyli z innej planety – cóż, widocznie nigdy na oczy nie wiedziało nikogo innego, niż swoich starych i sąsiadów. – Nie, spierdalamy stąd. Nie chcę tu być – oznajmił i pożałował tych wszystkich swoich durnych pomysłów. Obrócił się na pięcie ledwo powstrzymując pawia i zderzył się z jakąś starszą brunetką, która akurat zmierzała w stronę przyczep.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Pies zjarany ziołem zdecydowanie był czymś, co Tom by kupił i w co by uwierzył. Póki co faktycznie chciał dać bratu trochę przestrzeni, ale nawet i on nie wytrzymał i musiał się odezwać. No i Luke miał jednak sporo racji. Co on mógł pamiętać? Chyba tylko to, że biegał z kupą w pieluchach, a to nie są raczej miłe rzeczy. No i wtedy, jak na zamówienie, pojawiło się dziecko. To dziecko. Mniej więcej właśnie tak Tom wyobrażał sobie dzieciństwo swojego brata, ale dopóki tak sobie tylko gadał, to było fajnie. Nie przewidział tego, że ludzie NAPRAWDĘ tak tu żyli i że, cholera jasna, żyli tak wciąż.
- Ty, stary, czekaj - przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinni chociaż podnieść tego dziecka, żeby poszukać jego rodziców, ale dość szybko zdał sobie sprawę z tego, jak trudne byłoby to dla Luke'a. To Luke był jego bratem, jego rodziną, więc odepchnął nieco własną nogą dziecko, które się do nich łasiło. Owszem, może potraktował je zbyt obcesowo, ale to nie ono było teraz dla niego ważne. Dziś liczył się jego brat. Niby adopcyjny, niby nie łączyły ich więzy krwi, ale był mu bliższy, niż niejeden rodzony brat w normalnej rodzinie.
- Okej, spierdalamy.
Nie zamierzał się z nim spierać. To był dość jasny komunikat, a on nie zamierzał zadawać zbędnych pytań. Spierdalają to spierdalają. Krótka piłka. Gdyby Tom był na jego miejscu, pewnie też nie chciałby gadać. Szkoda tylko, że Luke wlazł w jakąś babę.
- O, sorki - Tom zręcznie ją przeprosił. - Luke, chodź, idziemy, wracamy do Lorne Bay. Sorry, brat się upił, ale ja go ogarnę - rzucił jeszcze do kobiety, żeby ta nie musiała zaprzątać sobie głowy. Ot, zderzyli się, wpadli na siebie, co więcej złego mogło się wydarzyć? Tom zaraz zaciągnie brata do domu, a to, że kobieta będzie jeszcze na nich zerkała... Co poradzić. W zasadzie nie było w tym nic dziwnego. Dwóch takich przystojniaków, jak oni, każda zerknęłaby w ich kierunku. Okej, być może Luke wyglądał na nieco zdezelowanego, ale nie było z nim aż tak źle, a od pani, na którą wpadł, nie zionęło aż tak mocno, więc nie mogło być źle.
- Chodź, stary, idziemy - zawołał go.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Ten obrazek zdecydownie był przerażający. Luke oczywiście nie pamiętał tamtego okresu swojego życia, ale widok małego brudnego dziecka sprawił, że na moment zobaczył w nim siebie. Aż poczuł, że coraz ciężej złapać mu oddech, a na klatce piersiowej siada mu coś ciężkiego. Ostatni raz czuł się tak chyba wtedy, kiedy dowiedział się, że jego dziewczyna przedawkowała i zmarła. Miał nadzieję, że takie ataki paniki były już dawno za nim, dlatego bez słowa po prostu obrócił się na pięcie chcąc opuścić to miejsce, kiedy doszło do tego niefortunnego zderzenia. A dziecko? To był jego dom, jedyne miejsce które znało i w którym czuło się bezpiecznie. Na pewno odnajdywało się tutaj lepiej niż Luke i Tom razem wzięci.
- Sorry - powtórzył za bratem i na ułamek sekundy jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem kobiety. Szybko ją ominął, ale parę kroków dalej ponownie się obrócił i odnotował, że babka stoi dalej w tym samym miejscu i bacznie odprowadza Winfieldów wzrokiem. Luke szybko potrząsnął głową, żeby jakoś wrócić na ziemię.
- Chodżmy gdziekolwiek, gdzie można się napić - stwierdził Luke, kiedy oddalili się od pola kempingowego. Miał w dupie to, czy usiądą w jakimś fancy barze, czy pod sklepem monopolowym. Czuł, że musiał dać w szyję, żeby trochę ochłonąć, a najchętniej najebać się tak, żeby zapomnieć o tym co przed chwilą miało miejsce.
W końcu panowie znaleźli jakiś podrzędny bar. Przez cały wieczór młodszy Winfield pozostał markotny i dzwnie milczący, co nie zdarzało się zbyt często. No i wypili jedno, drugie, siódme piwo, po którym zostali w Perth na kolejne dni, nie zdając sobie sprawy z tego że Elaine właśnie wydawała na Toma wyrok w postaci powieszenia go za jaja.

/zt x 2
Thomas Winfield
ODPOWIEDZ