eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#8

Praca była dla niego w ostatnim czasie dośc mocnym priorytetem. Skupiał się na tym, by sprawić, że jego galeria będzie się prężnie rozwijała. Dodatkowo chciał jak najmocniej propaować kulturę i twórczość aborygenów, z którymi trochę się związał, gdy zaczął mieszkac w ich dzielnicy. Miał swoją misję, którą próbował spełnić. Bardzo mocno wkręcił się w zarządzanie tym miejscem, że nie miał zbyt wiele czasu na tworzenie własnych dzieł. Dawno nic nie malował, ani nie fotografował. Wieczorami nie miał już na to sił, a weekendy też spędzał w galerii, która otwarta była przez 7 dni w tygodniu, więc nie miał za wiele wolnego. Nie miał też jakiejś wielkiej weny, brakowało mu inspiracji do stworzenia czegoś pięknego. Szkice, które robił nie koniecznie mu się podobały. Coś tam nie grało, ale nie umiał stwierdzić co. Może już jego czas minął? Oby nie, bo sztuka od zawsze była dla niego czymś niezwykle istotnym, nawet w momentach, gdy służył w wojsku.
Nic więc dziwnego, że z Roweną spotkał się właśnie w galerii, gdy obiekt był już zamknięty. Nikt im przynajmniej nie będzie przeszkadzał kręcąc się pomiędzy obrazami czy rzeźbami. – Tylko pamiętaj, jak będziesz wymiotować to nie na eksponaty, bo nikt mi później tego nie kupi – powiedział do przyjaciółki podając jej drinka, którego wcześniej przygotował. Miał tu odłożony alkohol na spontaniczne akcje, takie jak ta dzisiaj. – Spotkałem ostatnio swoją byłą żoną na pogrzebie naszego znajomego, to chyba już ten wiek, że będziemy się widywać przy takich okolicznościach – nie miał nic przeciwko, rozstał się z Irene bez większej wojny, co było czymś dobrym, bo przynajmniej mogli ze sobą chwilę porozmawiać bez kłótni. Cieszył się z tego.

rowena winslow
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
malarka, właścicielka sklepu z ceramiką handmade — r.w. ceramics co.
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Happiness is a butterfly, try to catch it like every night, it escapes from my hands into moonlight.

001.

Trzeba przyznać, że i jej życiem ostatnio rządziła praca. Długie godziny spędzane w sklepie, który służył jej także za pracownię garncarską, a po przejściu na zaplecze i malarską, było czymś, co Rowenie przynosiło psychiczny komfort. Generalnie była towarzyska, może nawet nieco do przesady, odkąd pamięta lgnęła do ludzi, ale z wiekiem jej baterie społeczne zdawały się wypalać szybciej, a regeneracją zawsze była dla niej sztuka. Pasja, odskocznia, po prostu przyjemność. Czasem wystarczyło jej usiąść przed sztalugą bądź pochylić się nad nowym szkicem, by zapomnieć o problemach. Zawsze tworzyła najwięcej w trudnych okresach swojego życia, kiedy było jej ciężko albo gdy jakiś nierozwiązany problem ją uwierał, ale poza tym na co dzień i tak dużo czasu poświęcała temu wszystkiemu. Czuła po prostu wewnętrzną potrzebę robienia czegoś, w tym wypadku czegoś artystycznego. Nie wzbraniała się przed tym, wiedząc doskonale, że większość osób miała coś takiego, coś czemu byli gotowi się całkowicie oddać.
Niemal spóźniona dotarła do galerii Jamesa tego dnia. Po południu siadła do pracy i sama nie wiedziała kiedy upłynęły te wszystkie godziny, nie dostrzegła nawet, że pomału zaczyna się ściemniać, a światło pada pod innym kątem. Malując na pewno by jej to nie umknęło, jednak całe popołudnie tworzyła prezent dla przyjaciółki, która prowadziła w okolicy małą kawiarenkę. Kilka filiżanek, spodeczków i parę innych bibelotów, które miała jeszcze komuś sprezentować, ale które na pewno nie miały trafić na sklepową półkę. Kiedy zorientowała się, jak późno się zrobiło, w trzydzieści minut doprowadziła się do porządku, zamknęła sklep dawno po godzinie, którą głosił szyld i pojechała na miejsce. - Czemu zakładasz, że będę wymiotować? Chcesz mnie upić? - uniosła brew pytająco, ale nim zdołał otworzyć usta do odpowiedzi, ona już zamoczyła wargi w swoim drinku i upiła łyk. Jeśli chciał, to nie miała nic przeciwko, tradycyjnie zresztą. Rowena od zawsze była dobrą kompanką do picia. - Tak... pogrzeby, śluby, baby showers, imprezy zaręczynowe... a ja wciąż czasem patrzę na Diona i zastanawiam się, co mu odbiło by mieć dziecko w tak młodym wieku. Całkowicie wypieram, że robimy się starzy - mruknęła, odgarniając włosy na bok. - Co u Irene? - postanowiła zagaić o jego byłą luźno, zupełnie jakby była na kawie z przyjaciółką, a rozmowa zeszłaby na byłych. Nie robiło na niej wrażenia, że James nie był kobietą, wciąż uznawała taką rozmowę za zupełnie naturalną. Zresztą, od zawsze chętnie obracała się w męskim gronie i szukała sobie przyjaciół płci przeciwnej. - Aurora kupiła farmę w Missouri i teraz hoduje krowy. Nie żebym była zazdrosna - wzruszyła ramionami, zerkając na niego porozumiewawczo. Oboje wiedzieli, że była - nie o byłą żonę, tylko o krowy.

James Diamini
powitalny kokos
-
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Po prostu już Cię znam i wolę uprzedzić fakty - powiedział unosząc brew - nawet jeśli bym chciał Cię upić, to co masz przeciwko? - Obstawiał, że niewiele. Nie musiała się go przecież obawiać, był dżentelmenem, nigdy się nikomu nie narzucał, a już na bank nie po pijaku. Poza tym szanował kobiety i ich niezależność. Faktem było też to, że Rowena mu się po prostu podobała i może głupio myślał, że jak będą wspólnie spędzać więcej czasu to kobieta zobaczy w nim to, co on widział w niej. Idiotyczne podejście. Mógł jej wszystko powiedzieć wprost, ale bał się, że ucierpi na tym ich relacja, a nie chciał tracić tak dobrej przyjaciółki, ze względu na jakieś swoje głupie i nie do końca zrozumiała uczucia. - Chyba lepiej mieć dziecko jak się jest młodym niż za starym. Wyobrażasz sobie mieć 50 lat i biegać za dzieckiem? Kręgosłup musi mocno boleć. - On chciał mieć dzieci, ale nie było mu dane, ze względu na żonę, która cóż... miała nieco inne zdanie w tej kwestii. A teraz nie znalazł jeszcze odpowiedniej kobiety, z którą mógłby założyć rodzinę. Może posiadanie potomstwa to nie jego bajka? Los zadecydował za niego. - Dobrze, że po Tobie nic nie widać. Dale wyglądasz na 18-naście - nie ma to jak dobry komplement prawda? James się znał na takich rzeczach. No, ale tak całkiem serio mówiąc to nie wyglądała na swój wiek. Była piękną kobietą, na dodatek inteligentną i o ciętym języku. Dziwił się, że nie ustawia się do niej kolejka adoratorów.
- Nie wiem, nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale chyba w porządku. Nie chcę za bardzo ingerować w jej życie i wypytywać się o szczegóły. W końcu to już nie moja sprawa. - To nie tak, że miał ją w dupie, bo gdyby potrzebowała jego pomocy to pewnie, by jej udzielił. No, ale nie chciał na nią naciskać żeby mu się zwierzała ze swojego życia. Każdy z nich miał teraz swoje sprawy, którymi trzeba było się zająć. - Współczuj krowom - odpowiedział uśmiechając się do niej i wypił w końcu trochę swojego drinka. - Całe szczęście, że nie jesteśmy jak Ci wszyscy rozwodnicy co tylko siedzą i piją w dziwnych miejscach - zarzucił takim żartem, bo dokładnie właśnie to robili, z tym, że miejsce było jednym z jego ulubionych. - Kiedy się w końcu zgodzisz żeby mi pozować? - Zapytał przenosząc na nią swój wzrok. - Mam specjalnie miejsce na Twój portret i o dziwo wcale nie na strychu - Pewnie gdyby zgodziła się na to aby ją namalował, to byłoby to jedno z ładniejszych dzieł w jego galerii.

rowena winslow
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
ODPOWIEDZ