próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
Może to głupie, ale zapach winiarni zawsze przynosił mu poczucie komfortu i rozluźnienia. Niektórzy uważali, że nie dało się tutaj zbyt długo tkwić ze względu na zapach zalatujący wilgocią, ale on kompletnie tego nie odczuwał. Najwidoczniej się przyzwyczaił albo to jego rodzeństwo wydziwiało. Poza tym... winiarnia znajdowała się głównie w piwnicy więc czego się spodziewali?
Lubił tu przychodzić ponieważ miał wrażenie, że to tutaj odbywała się cała magia. Kiedy pozostawiali wino do leżakowania to niewiele już mogli zrobić, ale to właśnie ten proces zadziwiał go najmocniej. Mało kto się tutaj zapuszczał (ze względu na zapach?) bo zawsze mieli parę butelek w pogotowiu w domu, a to dodatkowy plus przychodzenia tutaj.
Wyglądał komicznie nalewając sobie wino ze szklanego baniaka do emaliowanego kubka, ale często go przy sobie nosił. W końcu zawsze musiał być gotowy do degustacji. Jako przyszły właściciel chciał mieć pełną kontrolę nad wszystkim, począwszy od wybrania pracowników podczas zbiorów; aż do smaku który wysyłali w świat. Oparł się o jedną z beczek i upił łyka, a potem kolejnego i jeszcze trzeciego. Potem doszło do dolewki i powtórzył to wszystko jeszcze z dwa razy. Miał zamiar zabrać się za podlanie winorośli z racji na ostatnie wyjątkowo suche dni, ale musiał sobie najpierw dodać nieco motywacji. Sięgał właśnie za kran, aby zaszczycić się ostatnią dolewką kiedy to do winiarni zeszła siostra. Wzdrygnął się śmiesznie i kubek wypadł mu z ręki, a parę kropel z kraniku pociekło na chłodną kostkę. Przyłożył dłoń do klatki piersiowej i westchnął ciężko. - Tate, cholera, ale mnie wystraszyłaś - pokręcił z dezaprobatą głową, ale zaraz się do niej uśmiechnął aby sobie nie pomyślała, że serio miał do niej jakieś pretensje. Wytarł zewnętrzną część kubka o bluzę i nalał do niego znacznie mniej wina niż poprzednio. - Sprawdzam jak się mają nasze eksperymentalne baniaki. Chcesz spróbować? - uważał, że to wspaniały pretekst i dobry unik z jego strony. Wyciągnął rękę z winem w jej stronę i skinął zachęcająco. Miał nieco mętne spojrzenie i jakby znalazła się blisko niego, to dało się od niego wyczuć woń alkoholu, ale poza tym trzymał się bez zarzutu.

Tate Callaway
ogólnie to sobie wyobrażałem coś w tym stylu, ale mniej zapyziałego
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
05.


Wino towarzyszyło Tate i jej rodzeństwu już od najmłodszych lat. W dzieciństwie, kiedy inne dzieci bawiły się klockami, lalkami i samochodzikami, oni bawili się korkami od butelek albo robili wyklejanki z etykiet. W sezonie wszyscy zbierali winogrona, a z tych najsłodszych pani Callaway piekła ciasto winogronowe i gotowała kompot, który cała rodzina piła do obiadu hektolitrami. Można powiedzieć, że wszyscy byli silnie związani z winnicą, a sama Tate miała wyrafinowany smak i potrafiła rozpoznać rocznik poszczególnych trunków z zamkniętymi oczami. Jednak to wszystko ani trochę nie sprawiało, że miała chęci przejąć rodzinną działalność. Nie miała do tego głowy, była zbyt chaotyczna i roztrzepana, żeby skupiać się na prowadzeniu firmy. I trochę zachowywała się jak pies ogrodnika, bo ofukiwała się jak kot za każdym razem, gdy ktoś z rodziny poruszał ten temat. Wprawdzie nie miała nic przeciwko, żeby najstarszy brat zaopiekował się winnicą, ale uważała, że wpierw powinien spłacić rodzeństwo, a dopiero później skupić się na dalszej działalności. Na szczęście ojciec na razie nie zamierzał rezygnować ze swoich udziałów, więc temat ucichł. Ale to nie wróżyło nic dobrego i Tate wiedziała, że była to tylko cisza przed burzą.
Tego popołudnia coś kazało jej zajść do winnicy. Nie miała żadnego konkretnego powodu, po prostu poczuła, że musi się tam pojawić. Jakby jakaś siła kierowała jej nogami, które mimowolnie poprowadziły ją kilka domów dalej. Najstarsza z córek Callaway'ów wynajmowała lokum z tą najmłodszą i jej koleżankami w Carnelian Land, co było sposobnością, żeby w końcu wyprowadzić się od rodziców. Jednak szybko okazało się, że nie było to najlepszy pomysł - Harper ciągle narzekała na jej okultystyczne akcesoria i jojczała, że odstrasza im współlokatorów. W mniemaniu Tate siostra po prostu wyolbrzymiała. No cóż, może warto pomyśleć o jakiejś przeprowadzce? Może Lowell zlitowałby się i przyjął ją pod swój dach?
- A co ty taki strachliwy jesteś, co? - spojrzała podejrzliwie na Sylvana, bo ten aż podskoczył na jej widok. Minę miała poważną, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko, po czym ponownie zmrużyła oczy i rozejrzała się po ciemnym, cuchnącym stęchlizną pomieszczeniu. Słyszała głosy. Ktoś normalny powiedziałby jej, żeby wybrała się do specjalisty, ale ci już dawno wykluczyli u niej schizofrenię. Miała dar. Przynajmniej tak mawiała babcia, kiedy jeszcze żyła. Z kolei mama z początku uważała, że to zwykły wymysł i jej córka wyrośnie z tego. A teraz zdarzało jej się burczeć pod nosem, że Tate jest przeklęta. Głównie w żartach, ale chyba po części naprawdę tak uważała. - Sprawdźmy co my tu mamy - sięgnęła po kubek, pewnie ten sam, który wypadł wcześniej Sylavowi z ręki i zamoczyła usta w alkoholu. - Kwaśne - zawyrokowała, co według Tate oznaczało, że wino nie nadawało się jeszcze do częstszego spożycia. - Słyszałeś to? - zapytała i znów rozejrzała się po wnętrzu winnicy. Głupie to było pytanie, bo brat nie mógł niczego słyszeć, bo to oznaczało, że dziewczyna nie była jedynym świrem w rodzinie.

sylvan callaway
sumienny żółwik
-
próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
Jeśli praca na wodzie go czegokolwiek nauczyła to była to właśnie cierpliwość. Nie był pocieszony tym, że ojciec nie zamierzał na ten moment rezygnować jeszcze ze swoich udziałów, ale zagryzał lekko policzek i pracował ciężko aby wpierw udowodnić, że po prostu się nadawał i zasługiwał. Czekał też na jakiś moment w którym ojciec nie będzie w stanie sobie z czymś poradzić. Wtedy on wkroczyłby cały w kratkę i uratował los winnicy Callawayów. To dałoby mu kartę przetargową do dyskusji, no a gdyby to nie pomogło... zawsze pozostawał szantaż. Wątpił  aby Salvador chciał na swoim miejscu zobaczyć inne ze swoich dzieci. Reszta albo nie chciała albo się nie nadawała. Taka Tate to nawet obie cechy spełniała!
Brak sióstr w tym samym domu niósł za sobą plusy i minusy. Z jednej strony panował tam teraz o wiele większy spokój. Każdy zajmował się swoimi sprawami, a najgłośniej było podczas wspólnych posiłków. Z drugiej strony brakowało mu czasami tego tłoku, przypadkowych interakcji i wspólnego dokazywania. Wszystko zależało od dnia i dzisiaj na przykład wolał być sam. Przynajmniej dopóki sobie nie wypił, bo jak poczuł przyjemne ciepło rozpływające się po jego ciele to obecność Tate była miłą niespodzianką.
- Bo się skradasz. No jak duch jakiś normalnie - roześmiał się po tym głupim tekście, ale pił oczywiście do jej pracy. Nie wiedział jeszcze, że jej obecność tutaj była spowodowana właśnie nadnaturalną aktywnością w jego kryjówce na picie. - Wpadłaś w odwiedziny do brata? - zapytał wesoło. Nie spodziewał się po niej aby przyszła tu właśnie z jego powodu, ale zawsze można było sobie pomarzyć. Szczerze mówiąc to by się chyba zmartwił jakby faktycznie chodziło o niego.
- Yup - wzruszył ramionami bo miała rację. - Jeszcze troszkę musi poleżakować - captain obvious na pokładzie, ale coś tam powiedzieć musiał. Dobrze, że nie przyszła wcześniej, bo wtedy musiałby przerwać swoje podpijanie, a teraz był już gotowy do dalszego prosperowania dzięki temu co zdążył już wyżłopać.
Uniósł wysoko brwi na jej pytanie i spojrzał za siebie, ale nic dziwnego tam nie dostrzegł, a już tym bardziej niczego nie usłyszał. - Chyba za kwaśne to wino widzę - rzucił z kpiną i posłał jej wyczekujące spojrzenie.

Tate Callaway
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
To prawda, już na starcie ojciec wykluczył ją jako swojego potencjalnego następcę. Od początku wiedział, że Tate nie będzie paliła się do prowadzenia winnicy, nie wspominając już o tym, że nie potrafiła skupić się na jednej czynności i zwykle robiła pięćset rzeczy jednocześnie. Była roztrzepana, tego nikt nie mógł jej ująć, ale całe szczęście Callaway'owie spłodzili kogoś, kto kontynuowałby ich dziedzictwo. Sylvan nie miał jednak drogi usłanej różami, bo Tate rzucała mu kłody pod nogi i na każdym kroku nie zapominała przypomnieć o spłaceniu rodzeństwa. Kochana była z niej siostra, taka troszczyła się, żeby brat nie zapomniał tej istotnej kwestii.
- Ej, wcale nie. Za to ty cykasz się i podskakujesz, jak jakiś dzieciak przyłapany na gorącym uczynku - zauważyła, bo to nie jej kubek z winem wyleciał na kamienną posadzkę. - Była w okolicy i pomyślałam, że zajrzę. To znaczy, tak mi się wydaje, że pomyślałam, ale teraz sama już nie wiem - i niech ktokolwiek powie, że Tate nie była dziwna. Już jako dziecka była bardzo... Nietypowa. Rówieśnicy naśmiewali się z niej i pewnie Sylvan niejednokrotnie musiał stawać w obronie siostry, kopiąc im tyłki. To pomagało, ale tylko na chwilę, bo nie mijały dwa tygodnie, a oni znów naśmiewali się z niej i wytykali palcami.
A ile to razy mała Tate napłakała się, że chciałaby być normalna. Wcale nie chciała mieć jakichś głupich mocy, nie prosiła się o nie. Dopiero z czasem dorosła do tego, aby móc je wykorzystywać w słusznym celu.
Przeszła się w tę i z powrotem po zaciemniałej piwniczce, co chwilę przystając i wytężając słuch.
- No powiedziałam przecież, że kwaśne - łypnęła na Sylvana spode łba, a potem spojrzała na sufit. - Na pewno nic nie słyszysz? - zapytała jeszcze raz i już nawet nie chodziło tutaj o te szepty, które docierały do jej uszu. - Takie stukanie? Weź się skup, Syl. Słyszysz? Takie puk puk puk, a potem stuk stuk stuk - gdyby ktoś, kto jej nie znał popatrzył na nią z boku, na pewno uznałby, że jest nieźle szurnięta. Pewnie w dużej mierze była, ale jakoś nie mogła pojąć, dlaczego brat nie nie słyszy tego, co ona. Głuchy był, czy jaki grzyb? Powinien obowiązkowo wybrać się do laryngologa na czyszczenie uszu z korków woskowych. Tate nawet mogłaby mu towarzyszyć, gdyby się za bardzo stresował. Potrzymałaby za rączkę, a później zafundowała lizaka za bycie dzielnym pacjentem.

sylvan callaway
sumienny żółwik
-
próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
On z uporem maniaka temat ignorował. Ostatnie na co miał ochotę to spłacenie rodzeństwa kiedy oni wcale nie chcieli biznesu przejmować. Mocno mu się tutaj nie dodawało jeden do jednego i Tate była po prostu pazerna na kasę. Może jakby znalazła prawdziwą pracę to by taka nie była. Starał się jej nie suszyć o to głowy, ale kiedy w grę wchodziły dyskusje o biznesie no to... nerwy potrafiły go ponieść. Jej zabawy z duchami były całkiem śmieszne, ale do czasu. Dziwiło go, że ojciec z dziadkiem tak lekko podchodzili to tematu Tate. Lada moment miała już jej trzydziestka wybić więc chyba należało pomyśleć o stałym źródle dochodu, czyż nie?
Zignorował pierwszą część jej wypowiedzi bo... no miała rację. Przyłapano go na gorącym uczynku i się zestresował, ale dopiero potem dotarło do niego, że przecież nie robił nic złego. Pracował w winnicy którą miał zamiar przejąć, więc picie wina było tutaj na początku dziennym. Przez tłumaczenie się mógł tylko pogorszyć sytuację więc zamknął dziób. - Wydaje Ci się, że pomyślałaś? Oh wow - uniósł wysoko brwi i spojrzał śmiesznie w bok dając jej do zrozumienia, że według niego już do reszty oszalała. Ciężko mu było ją zrozumieć, ale sam był bardzo prostym chłopem z gładkim mózgiem, a Tate była złożona i jej mózg zdecydowanie był mocno pofałdowany.
Zmarszczył brwi, wodząc za nią wzrokiem i starał się zrozumieć o co jej chodzi, ale było ciężko. To nawet nie była wina tego, że był lekko wstawiony, a po prostu ich naturalnie różnych sposobów myślenia.
- Czekaj... - rozwarł lekko wargi i spojrzał w to samo miejsce co ona ze zdziwieniem. Czyżby jednak?!
- Dziwne... może... może to wino? - przeniósł na nią skonsternowany wzrok. - no albo nie wiem, echo z zewnątrz? - gdybał dalej z niemałym przejęciem. Niestety kwaśne winko podziałało, a jemu się zebrało na żarty więc z zacięciem Toma Hanksa udawał, że wiedział dokładnie o czym Tate mówiła.

Tate Callaway
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
Była pazerna na kasę, to akurat przenajświętsza prawda, bo dzięki pieniądzom z winnicy mogłaby rozwijać swoją działalność. Kto nie pokusiłby się na taką ładną sumkę? Chyba tylko skończony głupiec. Ale chyba każde z rodzeństwa musiało się z nią zgodzić, że pieprzonym obowiązkiem Sylvana bylo podzielenie się z nimi tym, co zamierzał przejąć po ojcu. Zresztą Tate chyba będzie musiała porozmawiać z ojczulkiem na ten temat, może on wpłynie na pierworodnego i przemówi mu do rozsądku. To bardzo dobroduszne ze strony najstarszego brata, że miał zamiar dalej prowadzić winnicę, chociaż mężczyzna wcale nie wyglądał na takiego, który doszczętnie poświęciłby się produkcji wina. Na pewno miał w tym swój interes, mimo że Tate uważała ten gest za akt desperacji, bo równie dobrze żadne z Callaway'ów nie musiałoby poświęcać czasu winnicy, mogliby ją po prostu sprzedać i każdy by na tym zyskał. Ojcu pewnie początkowo byłoby przykro, istniałaby też ewentualność, że dziadek fiknąłby na zawał, ale w końcu zrozumieliby, że dzieci i wnuki nie są zobowiązane do tego, co stworzyli ich przodkowie. To żadna monarchia, nikt nie musiał dziedziczyć korony i zasiadać na tronie, a Sylvan zachowywał się trochę tak, jakby przejęcie winnicy było jego zasranym obowiązkiem i od tego zależało jego być albo nie być.
- Coś mnie tutaj przyciągnęło - wyjaśniła, ale nie oczekiwała, że brat ją zrozumie. Znała jego podejście do posiadanych przez nią mocy i wiedziała, że nigdy nie traktował ich poważnie. - Coś kazało mi tutaj przyjść - urwała i ponownie rozejrzała się po wnętrzu piwniczki. - Może masz rację, może to wino. Albo echo - wzruszyła lekko ramionami, a gdy do jej uszu dobiegł ten sam hałas co wcześniej, Tate obróciła się gwałtownie do brata i rozłożyła ręce. - Jak możesz tego nie słyszeć? - mało brakowało, żeby wykrzyczała mu te słowa prosto w twarz. Jak bardzo trzeba być ograniczonym, żeby mieć aż tak zamknięty umysł?
W momencie, gdy ona zastanawiała się nad prymitywnym myśleniem Sylvana, kurek przy jednej z beczek wystrzelił w powietrze i śmignął tuż przy uchu Callaway'a.
- Mówiłam ci, że coś tutaj nie gra! - Tate automatycznie kucnęła, w ostatniej chwili pociągając brata za rękaw koszuli, dzięki czemu uniknął kolejnego lewitującego kurka od kranu i gdyby nie szybka interwencja siostry, mężczyzna na siedemdziesiąt procent mógłby stracić oko!

sylvan callaway
sumienny żółwik
-
próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
Gdyby musiał podzielić się z rodzeństwem, a potem widziałby, że trwonili te pieniądze na szukaniu duchów na przykład, to chyba by go grom z jasnego nieba strzelił. Niestety według niego poświęcał się w pewien sposób, decydując się na przejęcie rodzinnego biznesu i kontynuując powiązanie ich nazwiska z winiarstwem. Nie było to najgorsze co go w życiu spotkało, ale niosło to jednak ze sobą pewną presję (którą bardzo możliwe, że sobie po prostu wmówił). Jak widać ile członków rodziny, tyle odrębnych opinii, chociaż w tym przypadku czuł, że stał po przeciwnej stronie barykady niż większość Callawayów i nie podobało mu się to.
- Coś Cię tutaj przyciągnęło - zawtórował jej, kiwając głową z fałszywą powagą. Był okrutny, ale przez alkohol chciało mu się wygłupiać, a przez wygłupy miał na myśli udawanie, że Tate ma rację. - Coś kazało Ci tuta... - przerwał, bo siostra się chyba zorientowała. Przygryzł więc wargę, powstrzymując tym samym śmiech i przytaknął na znak, że już będzie grzeczny. Czy miał zamiar dotrzymać słowa? Tego sam jeszcze nie wiedział.
- No sorry no, może mam zatkane uszy, nie wiem - rozłożył bezradnie ręce. Nie spodziewał się, że faktycznie było cokolwiek co mógłby usłyszeć, więc tak naprawdę nieszczególnie przejął się swoim słuchem. Na kutrach go nigdy nie zawodził, więc martwić się jeszcze nie musiał.
Poderwał się nagle na świst obok swojej głowy i zmarszczył groźnie brwi. Wpierw założył, że to siostra robiła przed nim jakieś perfo w ramach zemsty, ale zaraz potem uratowała go przed strzelającymi kurkami dookoła jego głowy. Kucnął obok niej i próbował się rozejrzeć, aby cokolwiek z tego zrozumieć. Najwidoczniej ciśnienie w beczkach musiało być jakieś niewyobrażalnie spore, ale... to przecież nie miało sensu. - Co zrobiłaś, przyznaj się - może serio go wkręcała? Teraz to już sam nie wiedział w co wierzyć. Był też pijany... hm, może wypił więcej niż myślał i to wszystko sobie jedynie wyobrażał? Możliwości było wiele i każda o niebo lepsza niż to, że psociły się im duchy.

Tate Callaway
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
- Sylvan - skarciła go nie tylko przyciszonym głosem, ale również pochmurnym spojrzeniem. Mogli nie zgadzać się w wielu kwestiach. Ba, mogli mijać się na wielu płaszczyznach, ale odgórne zakładanie, że Tate kłamie było co najmniej nie na miejscu.
Najstarsza z córek Callaway'ów od dziecka uchodziła dziwną, jednak w wielu przypadkach jej przeczucia sprawdzały się i chyba nikogo (poza Sylvanem) nie dziwiło, że gdziekolwiek się nie pojawiała, działy się wokół niestworzone, trudne do wyjaśnienia rzeczy. I wszystko wskazywało na to, że Tate po prostu przyciągała te zjawiska. Czy on myślał, że prosiła się o to? Że jako mała dziewczynka nie chciała być jak inne dzieci, które beztrosko biegały w polu kukurydzy, kiedy ona przesiadywała na pobliskim cmentarzu? Teraz patrzyła na to inaczej, ale dawniej oddałaby wszystko, żeby nie być wyśmiewana i wytykana palcami.
- Nic nie zrobiłam! - zastrzegła natychmiast, robiąc kilka kroków w tył. Tak w ramach bezpieczeństwa. - Nie patrz tak na mnie, dobra? Serio to nie ja - wiedziała, że tłumaczenia zajmą jej całą wieczność, w końcu miała do czynienia z Sylvanem, który spośród wszystkich członków rodziny najbardziej sceptycznie zapatrywał się na jej, hm... Dar. Jednak Tate miała w sobie duży pokład determinacji i była skłonna wbijać prawdę starszemu bratu do usranej śmierci. Na szczęście nie musiała, bo kolejny kurek od beczki wystrzelił w kosmos, a to sprawiło, że rodzeństwo podskoczyło jak poparzone.
- I co? Dalej mi nie wierzysz? Dalej będziesz się upierał, że maczałam w tym palce? - zerknęła na Sylvana, choć teraz mógł mieć pewność, co do jej niewinności - stała za nim, z dala od beczek, które najwyraźniej same z siebie zaczęły wariować. - Albo masz tutaj jakąś awarię, albo... - urwała, unosząc wysoko brwi. Niech sam sobie do kończy, pamiętając o jej wcześniejszych słowach, kiedy to napomknęła o tajemniczych głosach.

sylvan callaway
sumienny żółwik
-
próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
Zakładanie, że miała rację, wydawało mu się jednak niedorzeczne. No bo przecież duchy nie istniały, a to, że jego siostra twierdziła inaczej, wcale go nie zobowiązywało do tego, aby z góry przystać na jej słowa, prawda? Musiałaby się naprawdę nieźle nagimnastykować, aby przekonać go do swojego światopoglądu. Parę strzelających beczek niestety nie spełniało wymogów.
Co zaś się tyczyło wyśmiewania i wytykania palcami. Wiedział doskonale, jak to było i choć nie prześladowano ich z tych samych powodów, to jednak nie byli tymi popularnymi Callawayami w czasach licealnych.
- No jakoś jak ja tu siedziałem sam, to wszystko było okej - skrzywił się. Między wierszami przyznał się jej, że być może ślęczał tutaj dłużej, niż powinien, ale pod wpływem stresu nie zastanawiał się nad zachowywaniem pozorów.
Uniósł wysoko brwi, dając jej do zrozumienia, że choć kurki wystrzeliwały same, to nadal tlił się w nim cień podejrzeń. Nie powiedziałby tego na głos, ale wydawało mu się, że Tate była gotowa zrobić naprawdę wiele, aby przekonać wszystkich dookoła, że jej brednie były prawdą. Niektóre rzeczy warto było jednak zachować dla siebie, bo gdyby tylko to usłyszała, to na bank zrobiłoby się jej przykro, a tego wcale nie chciał. Wystarczyło, że i tak czuł się, jak zakała tej rodziny, która na każdym kroku wszystkich rozczarowuje. Nie musiał sobie do tego odczucia czegokolwiek dodawać.
- No to jakaś awaria jest, no. Coś nie tak z ciśnieniem. Za dużo w beczkach może. Ogarnę to, jak przestanie strzelać, a na razie wyjdźmy stąd - ponaglił ją, kierując się przygarbiony do wyjścia. W środku czuć było duszącą wręcz woń alkoholu w różnym stadium leżakowania i nawet dla pijanego Sylvana było to zbyt wiele do zniesienia.

Tate Callaway
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
Nie mogła wiecznie wściekać się na to, że jej nie wierzył. Jakby tak się bardziej nad tym zastanowić, nie wierzyło jej wiele osób, a kolejne tyle uznawało ją za dziwaczkę. Tate zdążyła przywyknąć, taka była kolej rzeczy. A mimo to irytowało ją, kiedy Sylvan ją przedrzeźniał albo po prostu kpił głośno z jej pracy. I niby na co dzień miała to głęboko w poważaniu, to gdzieś tam w głębi serduszka trochę ją to bolało. No bo wiadomo, mężczyzna był jej bratem, a rodzeństwo powinno się wspierać. Nie wspominając już o starszych braciach, którzy stawali zawsze w obronie młodszych sióstr. Tate jakoś nigdy tego nie czuła z jego strony. Nawet za dzieciaka, gdy rówieśnicy dokuczali jej, najstarszy z Callaway'ów niespecjalnie się tym interesował. Może dlatego mieli teraz taką napiętą relację, do której dochodziło samolubstwo ze strony Sylvana, który pragnął w całości odziedziczyć ojcowiznę i nie dbał o pozostałą piątkę swojego rodzeństwa, a Tate usilnie przystawała przy swoim i twierdziła, że wszystkim im należy się z tego po równo.
- Sam jesteś awaria - podsumowała go poziomem żartów, na jakie zasługiwał, ale nie zamierzała się z nim sprzeczać i posłusznie wyszła z piwniczki. Działy się tam dziwne rzeczy, a ona od razu wiedziała, że to nie zwiastowało niczego dobrego. - Ktoś próbuje się z nami skontaktować - mruknęła, ale bardziej do siebie niż do brata. Właściwie to ktoś próbował skontaktować się z Tate, a nie ze sceptycznym Sylvanem, a że wybrał sobie dziwną metodę strzelających kurków, to już odrębna kwestia. Wprawdzie skutecznie zaskarbił sobie ich uwagę, jednak któreś z nich mogło stracić przy tym oko. Najpewniej starszy z rodzeństwa - za karę, że był takim niedowiarkiem. - To znaczy ze mną, bo z tobą... - zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu. No tak, kto chciałby się z nim skontaktować? Chyba jakaś mocno zdesperowana dusza bez możliwości kontaktu z nikim innym na świecie.
- Dziwnie się zachowujesz - jak na jej oko (takie jeszcze niewydłubane), mężczyzna chwiał się nie tylko wychodząc z winnicy. ale również na powierzchni. - Na pewno dobrze się czujesz? Nic ci nie jest? - zapytała, żeby nie mieć na sumieniu brata, gdyby coś faktycznie mu się zadziało. Ale zamiast skupić się na nim, wyjrzała mu przez ramię w kierunku przymkniętych drzwi; coś cały czas przyciągało uwagę Tate i najchętniej szybko wróciłabym z powrotem na dół.

sylvan callaway
sumienny żółwik
-
próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
Gdyby tylko znał jej myśli, to pewnie zrobiłoby mu się niewyobrażalnie przykro. Jednym z jego priorytetów była troska o własną rodzinę, ale być może przez cały ten czas mylił dobre chęci z faktyczną troską? Na pewno nie można mu było zarzucić zaniedbania Timothy'ego. Od czasu wypadku Sylvan stał się jego samozwańczym opiekunem i do dnia dzisiejszego wciąż przejawiał wobec niego jawne oznaki nadopiekuńczości, chociaż obaj byli już po trzydziestce. Skoro poświęcił tyle czasu dla jednego z rodzeństwa, to nie mogli uznać, że jakość przebija ilość? Tak naprawdę nie zastanawiał się nigdy nad tym czy reszta jego rodzeństwa potrzebuje pomocy, bo pozostawał ślepy na oznaki tego, że nie byli szczęśliwi. Kiedyś przejaw buntu i egoizmu, teraz efekt nadmiernego spożywania alkoholu i depresji.
Na jej licealny przytyk nawet nie zareagował. Ucieszyło go jedynie, że wyszli stamtąd bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. - Niby kto chciałby się z nami skontaktować w winiarni? - stanął z rękoma podpartymi na biodrach i przyglądał się jej z wysoko uniesioną brwią. Dla odmiany nie kwestionował istnienia duchów. Podszedł do tematu bardziej praktycznie i próbował zrozumieć dlaczego oni i kto miałby dla nich jakikolwiek biznes. - Co to miało znaczyć? - druga brew dołączyła do tej uniesionej, chociaż w jego oczach można było wyczuć rozbawienie. Domyślał się, że chodziło jej o brak jego wiary i jeśli faktycznie tak było, to dla niego żaden problem. Ostatnie czego potrzebował teraz w życiu to problemów z duchami.
- Okej, zaczynasz przesadzać - spiął się lekko, ale z oczywistych powodów się zestresował. Przeczuwał, że piła do jego niepewnego chodu albo mętnego spojrzenia, więc postanowił udawać, że wcale tego nie zrozumiał. - Nie wmówisz mi, że opętał mnie duch Tate - pociągnął temat niedorzeczności jej toku rozumowania, aby odciągnąć ich od tematu jego pijaństwa.

Tate Callaway
badaczka zjawisk paranormalnych — freelancer
29 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
oj, chłopaku, nie wiesz co tracisz - magnes z Łeby jako pamiątkę z wakacji, hipoteczny kredyt, hot doga ze stacji na kolację, zawsze na szafie trójwarstwowy rumiankowy papier
Nie miała mu za złe tego, że całą swoją troskę przelał na ich brata, który potrzebował tego bardziej, niż którakolwiek z sióstr. Tate nigdy nie była szczególnie rodzinna, chociaż absolutnie nie można było jej zarzucić tego, że nie kochała swoich bliskich. Nawet, jeśli nie mówiła o tym głośno. Po prostu te spędy rodzinne, cotygodniowe niedzielne obiady, to wszystko nie było dla niej. Raz na jakiś czas sama z własnej, nieprzymusowej woli odwiedzała rodziców czy, tak jak w tym momencie, widywała się z rodzeństwem. No dobra, jej dzisiejszym przybyciem do winnicy kierowało akurat coś innego, ale nie ma co się czepiać szczegółów.
- Bo ja wiem - wzruszyła ramionami, ale cały czas czuła czyjąś obecność i to na pewno nie był Sylvan. Coś za nimi podążało i nie chciało odpuścić. - I raczej kto, a nie co. Może dawni mieszkańcy tej ziemi? - właściwie Tate nigdy nie zastanawiała się, kto mieszkał w tej okolicy, jeszcze przed praprapradziadkami. Teren był przekazywany z pokolenia na pokolenie i tylko kolejne prawnuki stawiały od podstaw kolejne domy, ówcześnie burząc te stare i spróchniałe. - To znaczy, że ty masz za bardzo zamknięty umysł, żeby móc cokolwiek wyczuć - podsumowała zgodnie z prawdą. Na nieznane trzeba umieć się otworzyć, a przede wszystkim tego trzeba chcieć. A Sylvan zdecydowanie tego nie potrzebował. Ani nikt inny w jej rodzinie. Wyjątkiem była matka babci, po której Tate odziedziczyła te wszystkie zdolności. Podobno, czyli z tego, co mówiła babcia i rodzice, bo sama nie miała okazji poznać prababki - zmarła stosunkowo młodo, więc Tate automatycznie zastanawiała się czy nie skończy podobnie.
Zmrużyła oczy; ciężko było wyczuć od brata woń alkoholu, bo wszędzie wokół unosił się podobny zapach, co akurat nikogo dziwić nie powinno.
- Oczywiście, że opętał cię duch. Duch najebaństwa - parsknęła pod nosem, choć nie podejrzewała, że brat popijał regularnie. Raczej pomyślała, że to była akcja, która powtarzała się sporadycznie. - To jeden, ale za to dobry powód, dla którego nie powinieneś przejmować winnicy - oznajmiła, jakby każdy poprzedni właściciel popadał w alkoholizm, a przecież nie mogła powiedzieć tego o ich ojcu czy dziadku. Jasne, każdy z nich lubił sobie wypić, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. A może jednak? Może każdy, kto nie wylewał za kołnierz w rzeczywistości miał zadatki na takiego alkoholika?

sylvan callaway
sumienny żółwik
-
ODPOWIEDZ