próbuje przejąć — rodzinny biznes
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Prawie zginął na wodzie przez swój alkoholizm, więc teraz próbuje przejąć rodzinny biznes tylko dla siebie, ale mu nie idzie, więc pije dalej.
a i r
Nie zna prawdziwego szczęścia ten, kto nie miał okazji poznać Sylvana jako dziecko. Jasne, o wielu osobach mówiło się, że były chodzącymi kulkami szczęścia, ale Callaway był w takim razie kometą. Jego wszędobylskość, ciekawość i charyzma nie miały sobie równych. Swoimi próbami podejmowania poważnych tematów rozbawiał do łez, a potem zachwycał spontanicznym pokazem tanecznym. Nigdy się nie nudził i zawsze był w stanie znaleźć dla siebie jakieś kreatywne zajęcia. Nie był też trudnym bratem i zawsze pierwszy pchał się do pomocy kiedy siostra zdarła sobie kolano albo kiedy trzeba było pocieszyć, bo ktoś komuś wyrwał zabawkę. Nie dało się go nie kochać albo chociaż nie być nim zafascynowanym. Niestety jak wszystko co dobre w życiu i to musiało się kiedyś skończyć. Pierwsze tygodnie w szkole były dla niego dość normalne. Dzieciaki jeszcze badały teren, stresowały się nowymi warunkami i nauką, ale kiedy wszyscy już w miarę osiedli to musiało zacząć się prześladowanie. No i jak myślicie, kto wygrał konkurs na wieloletnią ofiarę szyderstw i przepychanek? Sylvan Dwight Callaway we własnej osobie.
f i r e
Na początku zaciskał zęby i cierpliwie znosił wszelakie absurdalne przytyki. Zaczęło się od podstaw - dziwne imię, wyjątkowo nasycone niebieskie oczy, jego niezwykle ekspresywne zachowanie i brak wyczucia sprawiły, że stał się celem popularniejszych dzieciaków, które chciały przypodobać się innym poprzez wspólne gnębienie Sylvana. Okres ignorowania nie trwał długo, bo nawet jeśli próbowano go złamać, to Callaway zdecydowanie nie był typem który poddałby się bez walki. Odkąd więc po raz pierwszy postawił się starszemu o rok chłopakowi poprzez staranowanie go przy wszystkich jego kolegach, jego tendencje do wpadania w kłopoty jedynie rosły. Dziwnie było być najstarszym z rodzeństwa i jednocześnie jedynym który tak naprawdę znalazł się w takiej pozycji. O ile w domu wciąż jego priorytetem była pomoc i opieka nad bliskimi, tak w szkole dawał przykład jak się nie zachowywać. Z czasem hormony zaczęły buzować, a on wpadł w etap buntu gdzie już ciężej było nad nim zapanować. Szlajał się miejscowymi wyrzutkami i robili wszystko to, co wydawało im się jak najbardziej nielegalne. Słuchali Metallici, Pantery i Sepultry popijając na spółę tanie piwo które wyżebrali, narzekając na to jaka szkoła jest durna i jak bardzo chcieli się stąd wyrwać.
W szkole zawsze pyskowali popularnym dzieciakom, a Sylvan był ich rekordzistą w ilości wszczętych bójek. Jego negatywne nastawienie zaczęło przesiąkać nawet na rodzinną farmę i zdarzyło mu się nawet parę razy dramatycznie uciec w środku nocy po kłótni z dziadkiem czy rodzicami. Pamięta tylko, że zawsze było mu głupio widzieć jak młodsze rodzeństwo wyglądało na niego zza drzwi z wystraszonym spojrzeniem kiedy w pośpiechu opuszczał dom.
W całym tym swoim buncie znalazł jakąś rutynę i był przekonany, że w ten sposób ze spokojem dobrnie do końca swojej ścieżki edukacji. Nim jednak do tego doszło jego niewielkie grono się rozpadło. Jeden wyjechał do Melbourne, inny znalazł sobie dziewczynę z którą odcięli się od świata, a ich rodzynka postanowiła się zmienić i na przestrzeni tygodni z obłąkanej satanistki (pamięta do dzisiaj jak malowali w ramach zemsty pentagramy na szafkach dziewczyn które tak na nią mówiły) zamieniła się w najbardziej dziewczęcą dziewczynę w Lorne Bay State School. Przez to wszystko ostatnie miesiące były naprawdę intensywnie negatywne i nie było wielkim zaskoczeniem, że musiał powtarzać ostatni rok aby zdać egzamin państwowy. Średnio pamięta coś z tego okresu, ale ludzie dali mu więcej spokoju bojąc się jego agresywnych i nieobliczalnych reakcji. Jemu wyszło to tylko na dobre, bo po wielu latach walki mógł nareszcie trochę odsapnąć.
w a t e r
O bezsensie swojego powtarzanego egzaminu zdał sobie sprawę kilkanaście minut po jego poprawie. Nie było zbyt wiele rzeczy które go interesowały. Z małej gwiazdy którą był lata temu nie pozostało już nic. Nie chciał zajmować się czymkolwiek związanym z ekspresją swoich emocji albo współpracą z dużym gronem osób. Z początku podjął się kursu stolarskiego, ale kiedy jego znajomy wpadł w problemy zdrowotne i szukał zastępstwa na kuter rybacki, Sylvan (jak na pomocnego człowieka przystało) bezmyślnie na to przystał. Nie przypuszczał, że tak potoczy się jego życie, ale coś w byciu na wodzie działało na niego leczniczo i od tamtej pory coraz rzadziej znajdywał się już na lądzie.
Rodzina widywała go jedynie przed wschodem słońca kiedy brał prysznic i szykował się do pracy, a następnie w środku nocy kiedy totalnie zmęczony wracał i zasypiał gdziekolwiek się dało. Wyjątkami były sytuacje kiedy potrzebowali jego pomocy. Wiele można o nim powiedzieć złego, ale stanąłby na głowie aby pomóc drugiemu Callawayowi. Naprawił relacje z rodziną, a byłych prześladowców mijał bez słowa w markecie lub na targu rybnym. Nikt z nich nie był godny tego, aby chociażby na nich spojrzał.
Ocean niesamowicie mu pomógł. Jego temperament, niegdyś rozmiarów wielkiego ogniska rozpalonego na plaży w dniu zakończenia szkoły; teraz był zaledwie rozżarzonym węglem trwającym dzielnie podczas ulewy. Nie oznaczało to jednak, że był szczęśliwy i beztroski. Latami obwiniał się o to, że był złym synem i bratem, że być może był nawet złym człowiekiem i wszystkich tylko zawodził. Nie bez powodu brał w końcu każde możliwe nadgodziny - chciał uciec tam, gdzie jego ponure myśli nie miały większego znaczenia. Najgorszy okazał się być jednak problem z alkoholem. Marynarze abstynenci - to samo w sobie brzmiało już głupio i Sylvan od norm w tym wypadku nie odstawał. Kiedy pił, czuł się dobrze, beztrosko i jakby był znieczulony. Pił więc raz w tygodniu, trzy razy w tygodniu, raz dziennie i tak coraz częściej, aż w końcu termos który zawsze ze sobą nosił miał gwarancję tego, że znajdowało się w nim choć kilka procent. Nie był głupi i nawet jeśli udawał przed całym światem, że wszystko było w porządku, to zdawał sobie sprawę z tego jak żałosny się stał. To dołowało go jeszcze bardziej i bum, kolejny powód aby znów się napić.
e a r t h
Momentem decydującym w jego karierze rybackiej był wypadek przez który o mały włos nie zginął. Wypłynął bowiem w samotny połów (czego mu zabroniono, ale żar w ognisku nadal był, nie powiedziałem przecież, że stał się idealny), upił się i zasnął za sterami, aby obudzić się kilka godzin później w sztormie. Działał wtedy w pełni na instynktach i po kilkugodzinnej walce z żywiołem udało mu się powrócić na brzeg. Nie obyło się bez długiej i poważnej rozmowy z właścicielem portu po której obaj zdecydowali, że musiał odpuścić sobie na jakiś czas pływanie.
Nie potrafił przekazać tego rodzinie. Był zbyt dumny. Za bardzo nawalił w przeszłości i czuł durną presję, aby teraz być tylko przykładem męskości, odpowiedzialności i zaradności. Na jaki genialny pomysł więc wpadł? Przejęcie rodzinnego biznesu. Od lat słuchali całym rodzeństwem, że ktoś z nich powinien się już mocniej zaangażować aby przygotować się na całkowite jego przejęcie. Choć z początku Sylvan nie mógł znieść wizji nieustannej współpracy z osobami przed którymi było mu wstyd, innego wyjścia to on raczej nie miał. Przekonał sam siebie, że jeśli podoła temu zadaniu, to być może odkupi swoje winy i poczuje się lepiej sam ze sobą. Zaczął więc angażować się w życie winnicy w stu procentach i przekonywać wszystkich, że swoje już napływał i nałowił, a jego własną nieprzymuszoną decyzją było, aby obarczyć się obowiązkiem podtrzymania rodzinnego biznesu. Jak się okazało wcale nie był w tym taki zły, ba, miał nawet dużo własnych pomysłów, ale właśnie to zaczęło przyczyniać się do ponownych konfliktów między nim, a poszczególnymi członkami jego rodziny. Aż strach pomyśleć co zrobią kiedy wyzna im, że chciałby zostać właścicielem winnicy na wyłączność...
Jeśli zaś chodzi o jego problem z zaglądaniem do butelki... Próbował, naprawdę próbował to rzucić, ale im więcej nakładał na siebie obowiązków, tym bardziej potrzebował jakiejś ucieczki. Pod nosem rodziców ciężko było co prawda znaleźć sposób na stwarzanie pozorów i jednoczesne picie, ale nie zapominajmy, że pracowali przecież w winnicy. Póki co nikt go jeszcze nie przyłapał na poważnie, ale przecież wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, prawda?

Z pozoru prosty chłop, nieco szorstki w obyciu i z poważnym problemem jeśli chodzi o ekspresję pozytywnych uczuć. Nie lubi podchodów ani drugiego dna, ale od lat gaslightuje wszystkich dookoła aby myśleli, że ma się świetnie. Chce być postrzegany jako podpora, jako ktoś silny i na kim można polegać; komu się w życiu jakoś udało. Nie ma za grosz dystansu do siebie i obraża się kiedy ktoś z niego zadrwi. Jeśli byłoby trzeba, to mógłby przejść do rękoczynów i odpalić się do dwustu procent, ale po co miałby to robić? Ma prawie dwa metry i jest szerszy niż większość osób w okolicy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zechciałby mu się narazić, a jeśli się zdarzy, to jego suchy ton i zgryźliwe komentarze są w zupełności wystarczające.
Lojalny do przesady, ale przynajmniej wiadomo, że można na niego liczyć. Ma tendencję do wchodzenia z buciorami w cudze życie i próby jego kontroli. Wszystko to jest dyktowane naprawdę szczerymi i dobrymi intencjami, ale nie zawsze jest w stanie wyczuć moment w którym przekracza granice.
Nigdy nie udało mu się nadgonić takich tematów jak popkultura czy social media. Jest boomerski, staroświecki i to ten członek rodziny za którego poglądy trzeba się niekiedy publicznie wstydzić.
Gdzieś w środku żyje jeszcze ten wrażliwy i wspaniały dzieciak o którym świat zdał się już zapomnieć, ale Sylvan upewnił się aby go naprawdę porządnie schować przed sobą i wszystkimi dookoła. Może to głupie, ale na swój sposób jest wdzięczny tym okropnym dzieciakom ze szkoły, bo gdyby nie oni, to nie wyrobiłby sobie tak twardego charakteru.
Sylvan Dwight Callaway
8 lipca 1989
Lorne Bay
nieoficjalny właściciel
farma/winnica Calawayów
carnelian land
kawaler, hetero
Środek transportu
Jego własny niebieski pick-up.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak, ale jeśli wie, że ktoś ma, to traktuje takie osoby ze szczególnym szacunkiem. Uważa, że ludność Tingaree powinno się zostawić w spokoju i pozwolić im żyć według ich własnych zasad.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Na farmie, targowiskach, w sklepach, blisko wody czy też w okolicach gdzie kręci się jego rodzeństwo.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
państwo Callaway

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Sylvan Dwight Callaway
Liam Hemsworth
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany