organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
35.

Od jej obudzenia minęło kilka dni, a czas ten dłużył się dość mocno, zważywszy na to, że nadal pozostawała w łóżku. Głównie spała, bo jej organizm potrzebował odpoczynku, a gdy się budziła, Nathaniel dotrzymywał jej towarzystwa, przez co dość naturalnie przyzwyczaiła się do tego, że był obok. Raz odwiedziła ją pani Campbell dostarczając jakieś leki, a także informacje o Richardzie, z którym Divina skontaktowała się w tajemnicy. Poza tym nie działo się za wiele. Nie narzekała na powrót do swojego domu, bo nie poradziłaby tam sobie teraz w obecnym stanie, a chociaż jej aktualne lokum było niesamowicie wygodne i po prostu piękne, wiedziała, że przyjdzie moment, w którym będzie musiała je opuścić. Do tego czasu obiecała sobie samej, że postara się nie być utrapieniem, a co za tym idzie, Nathaniel nie będzie drugi raz zbierał jej z podłogi, a pielęgniarka opatrywać ranę. Nie skrzywiła się nawet, gdy pobierano jej krew, bo nawet jeśli tą zabrano przez wenflon, to pierwszy raz była tego świadkiem. Przeprosiła też, gdy wyniki niejako potwierdziły jej niedobory, a zatem powód dlaczego wszystko goi się powoli. Od kroplówki miała więc zbyt szybko się nie uwolnić, ale przy tym dostawała też coś do jedzenia. Niby tylko owsiankę, ale dla niej była to aż owsianka, która gdyby nie zwiodczałe mięśnie, na pewno jadłaby szybciej.
Tego dnia zjadła swoją porcję, zasnęła na parę godzin i po ubudzeniu się usłyszała, że będzie miała gościa. Trochę ją to zaskoczyło, jak i fakt o kogo chodzi.
- Trochę to nieładnie - mruknęła wlepiając wzrok w wenflon, który znajdował się na grzbiecie jej prawej dłoni. - Przyjmować kogoś w łóżku... Jeszcze kogoś, dzięki komu żyję. Chciałabym mu należycie podziękować - wyjaśniła, będąc jeszcze delikatnie zaspaną. Poza tym jej wzrok zaraz spoczął na Hawthornie, który poprawił pod jej głową poduszki i pomógł jej przybrać na wpół siedzącą pozycję, którą zdecydowanie wolała od tej całkowicie leżącej. Zaraz po tym przeklinał coś na urządzeniu, które dozowało jej kroplówki, a ona pomyślała o tym, że doszedł do dużej wprawy w tam krótkim czasie.
- Ten duży monitor... Można go już chyba wyłączyć? Monitoruje serce, prawda? Tamten lekarz, gdy się obudziłam, mówił, że warto poobserwować przez kilka dni, a kilka dni już minęło - zauważyła, bo zawsze to nieco mniej kabli i urządzeń dookoła. Niby te jej nie wadziły aż tak, ale bez nich na pewno poczułaby się swobodniej i byłoby to pierwszym dowodem na to, że wszystko zmierza ku dobremu.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Ryzykował wiele, spędzając tak wiele czasu poza Shadow, ale nie potrafił kontrolować wszystkiego, wiedząc, że Divina jest w jego domu; nadal słaba, nadal niesamodzielna i zapewne wciąż przerażona. Sam siebie bojkotował, ale mijały dni, a jego nieobecność zaczynała być coraz bardziej problematyczna. Musiał wrócić do swojej "roli" i absolutnie nie pozwolić na to, aby to co się wydarzyło, mogło być powodem do "osłabienia" jego pozycji. Wiedział jednak, że jakkolwiek by się nie starał, nie będzie tak jak dawniej. Musiał więc zabezpieczyć nie tylko siebie, ale przede wszystkim Divinę. Dlatego też, barman, a raczej były ochroniarz, który uratował Norwood życie, a którego Nathaniel kazał dokładnie prześwietlić, miał być jego asem w rękawie. Nie odstępować Diviny na krok, gdy on sam nie będzie mógł jej chronić, a przede wszystkim, gdy Norwood będzie wreszcie w stanie opuścić teren jego posiadłości. Oczywiście nie poinformował dziewczyny o tym, że prawdopodobnie nie wróci już do swojej marnej chaty, ale też... Jego relacja z nią była obecnie na tak dziwnym i nie jasnym poziomie, że Nate nawet nie wiedział jakby miał to wszystko przedstawić. Uznał więc, że z czasem sama się sprawa wyjaśni, a Divina zostanie postawiona przed faktem dokonanym.
- Jak zwykle przekładasz innych nad swoje dobro - burknął cicho, oczywiście nie zadowolony z tego, że Norwood w ogóle pomyślała o tym, że czegoś nie wypada jej robić. Jak dla niego mogłaby wszystko (oczywiście co by jej nie zagrażało), bo zawdzięczał jej życie, ale też nie tylko dlatego... - Akurat on zrozumie... I podziękowałem mu już - dopowiedział spokojniej, trochę traktując tę sprawę tak, jakby on miał większe prawo do bycia wdzięcznym za uratowanie Norwood życia, niż ona sama.
Faktycznie, wybrał Jaspera nie tylko ze względu na umiejętności, które ten posiadał, ale też coś w tym człowieku sprawiało, że Nathaniel instynktownie poczuł, że Divina mogłaby go polubić. Na pewno nie będzie przerażał jej tak jak inni jego ludzie, którzy zwykli być dość brutalni w obyciu.
- Pearl ma przekazać temu lekarzowi wyniki. Odłączymy cię, gdy on powie, że to bezpieczne - wyjaśnił, bo chociaż sam bezustannie czuwał nad zdrowiem Diviny, to jednak nie był lekarzem. Jonathan zaś faktycznie wykazał się niesamowitymi umiejętnościami, nic więc dziwnego, że to tylko jego opinii Nate zdecydował się zawierzać. - V, chcę ciebie o coś poprosić - skończył już walczyć z kroplówkami i przysiadł na materacu obok szatynki, spoglądając na jej twarz. Wyglądała zdrowiej, może nie doskonale, ale lepsza dieta i odpowiednie witaminy sprawiły, że papierowa i blada skóra Diviny wreszcie nabrała nieco zdrowszego odcieniu. - Gdy poczujesz się lepiej i staniesz na nogi nadal pozostaniesz tutaj. Chciałbym ciebie tylko prosić o to, abyś nie wpadła na żaden idiotyczny pomysł i nie próbowała zniknąć - wyjaśnił. Nie zwykł prosić nikogo o nic, ale uznał, że ten jeden raz zrobi wyjątek. Poza tym nawet jeśli brzmiało to normalnie, ton jego głosu był dość szorstki i stanowczy, bo to nie była tylko prośba... Gdyby Norwood nie leżała w pościeli, podłączona do tysiąca kabelków, Nathaniel wprost powiedziałby jej, że jak spierdoli z jego willi to nie tylko ona sama poniesie tego konsekwencje, ale też każda osoba odpowiedzialna za to, aby do tego nie dopuścić; Jasper przede wszystkim. - Twój ochroniarz wie o tym, że nie może do tego dopuścić, ale ciebie także wolę ostrzec - dopowiedział, tak na wszelki wypadek. Zaraz potem do pomieszczenia wszedł jeden z jego ludzi, a za nim Jasper i ku zaskoczeniu Nathaniela, także Pearl.
Odkąd Divina została postrzelona, teren wokół posiadłości Nathaniela zyskał dodatkową ochronę, a uzbrojeni ludzie non stop znajdowali się w pobliżu. Jednak żaden z nich nie miał prawa by przebywać bezpośrednio w tym samym pomieszczeniu co Nathaniel i Divina. Zwykle pozostawali na zewnątrz, albo w niższych partiach rozległej willi znajdującej się na skalistym klifie.
- A ty co tu robisz? - Nathaniel bezceremonialnie zwrócił się do Pearl, gdy już wstał z materaca i podszedł w stronę blondynki i towarzyszącego jej "barmana". Nie spodziewał się zobaczyć tę dwójkę razem, ale póki co nie miał możliwości, aby wziąć dziewczynę na bok i zapytać jej co najlepszego znów naodpierdalała. - Zresztą... Potem się tobą zajmę - burknął, wyraźnie niezadowolony, a spojrzenie jego błękitnych oczu przesunęło się ku Jasperowi. - Masz szczęście, że wiem jak ciężko ją spławić - rzucił, bo chociaż był zły i poirytowany tym, że nie nie został poinformowany o wizycie Pearl, to miał na głowie ważniejsze rzeczy niż wychowywanie buńczucznej dziennikarki. - Ale pamiętaj, że przyszedłeś tutaj dla kogoś innego - dodał bardziej stanowczym tonem, po czym odsunął się, aby Divina mogła czuć się bardziej włączona w rozmowę, w końcu to właśnie o jej osobę w tym wszystkim chodziło.
- Zdaję sobie z tego sprawę - Jasper, wydawał się dość spokojny, nawet jeśli atmosferę jaka panowała w pomieszczeniu była dość napięta. - I skoro mam wreszcie poznać Divinę, to chciałbym to zrobić - dodał i trochę ignorując stojącego mu na drodze Nathaniela, postąpił kilka kroków na przód, aby stanąć najbliżej łóżka, w którym znajdowała się dziewczyna. Gdy był tu po raz ostatni Norwood była nadal nieprzytomna i wyglądała jak martwa. Wtedy tylko zostawił dla niej rzeczy o jakie go poproszono i odbył długą i męczącą rozmowę z Nathanielem. Dziś miał okazję poznać wreszcie tę "fascynującą" osobę, która dla gangstera była tak niesamowicie ważna. - Jasper - uśmiechnął się pogodniej. - Wyglądasz znacznie lepiej niż, gdy widziałem ciebie ostatnim razem - dodał jeszcze i rozejrzał się wokół łóżka. Niewiele się zmieniło. Nadal wszędzie stał sprzęt, który Hawthorne pewnie zdobył nielegalnie, a którego nie powstydziłby się nie jeden szpital, i kroplówki, bez których zapewne nadal byłaby cieniem człowieka.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Trudno było jej sobie wyobrazić Nathaniela, który faktycznie komuś dziękował, ale mimo to wierzyła, że zrobił tak, jak mówił. O barmanie, który miał tutaj przyjechać też nie wiedziała za dużo, chociaż kilka razy wiedziała go w Shadow, podobnie, jak Campbell i wielu innych ludzi. Mimo zapewnień Hawthorne'a, dość trudno było jej podejść do tego wszystkiego optymistycznie, bo wszyscy poznani przez nią ludzie gangstera nie byli zbyt przyjemni i napawali ją niemałym lękiem.
- Rozumiem - nie kłóciła się o te monitory, chociaż w jej głosie dało się wyczuć nutkę rozczarowania. Sądziła, że Nathaniel da się namówić, z uwagi na to, że jej stan był stabilny, ale najwyraźniej wciąż nie poznała w pełni jego obaw o jej zdrowie. Uniosła pytająco brwi, kiedy przysiadł na materacu, chcąc ją o coś prosić. Prawdę mówiąc kompletnie nie rozumiała jego słów. Zwykle nie mówili o tym, co będzie, gdy poczuje się już lepiej i stanie na nogi, ale Divina sądziła, że wówczas Hawthorne każe jej odejść. Tak jej to zamieszało, że zamiast się odezwać, dała mu przestrzeń do kolejnych słów i cóż...
- Mój ochroniarz? - zmarszczyła nos, nie bardzo rozumiejąc. - Jaki mój ochroniarz? Nie potrzebuję kogoś takiego - zauważyła, czekając na wyjaśniania, ale nim te mogłyby nadejść, do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna i wprowadził dwójkę gości. Norwood zaraz skupiła na nich swoją uwagę, mężczyzna nie wydawał się straszny i miał na sobą ładną koszulę... kobietę już znała, ale zwykle prezentowała się bardziej okazale, niż aktualnie, mając na sobie sportowe ubrania. Nie mniej jednak pomagała, więc organistka nieszczególnie lubiła sposób, w jaki Nathaniel się do niej odzywał. Mimo to nic nie powiedziała, aż do momentu, w którym Jasper nie skupiła na niej swojej uwagi. Oczywiście w momencie, w którym weszli, aparatura do której była podłączona Divina poinformowała wszystkich o tym, że się stresuje i serce bije jej nieco szybciej, nawet jeśli po jej minie nie dało się tego powiedzieć.
- Divina... ale może być też Viny - nieco się zająkała, czując się dziwnie osaczoną. Rzadko kiedy trzy osoby nad nią stały i faktycznie chciały z nią rozmawiać. - Słyszałam, że to pana zasługa i chciałam podziękować - skinęła mu głową, zwieszając swoją na kilka chwil, ale uniosła ją, kiedy usłyszała ciche parsknięcie blondynki.
- Prawdziwy z niego bohater - skomentowała, także podchodząc nieco bliżej łóżka, by nie stać w wejściu. Divina czuła się mocno obserwowana, a to też nie było jej najmocniejszą stroną.
- Pan Hawthorne nie zdradzał mi wiele, ale naprawdę jestem wdzięczna i przepraszam, że sprawiłam tyle problemów - złożyła te kilka zdań, a jej wzrok zatrzymał się na paczce, którą blondynka zaniosła teraz do łazienki, a gdy wróciła, stanęła w nogach łóżka, znów spoglądając na Divinę.
- Jak już tutaj jestem, to może pomogę ci się wykąpać - zaproponowała, chociaż trochę nie było w tym przestrzeni na decyzję Diviny. Musiała jednak dostrzec wahanie organistki, bo zaraz uśmiechnęła się w szelmowski sposób. W sumie Norwood uznała w tamtym momencie, że z Nathanielem oboje mają podobne te wyrazy twarzy. - Zapewniam, lepsza moja pomoc, niż któregoś z nich, a twoim włosom przydałby się szampon - mruknęła, przez co na twarzy Viny pojawiły się niewielkie rumieńce, gdy sama uniosła dłoń do pasma swoich włosów. Już i tak wystarczająco się stresowała całymi tymi odwiedzinami, podczas których musiała leżeć w łóżku. Nie chciała wypadać niechlujnie, poza tym był główny powód, dla którego sama nie mogła zadbać o siebie.
- Nie wolno mi wychodzić z łóżka - zerknęła porozumiewawczo na Nathaniela, więc i blondynką spojrzenie utkwiła w gangsterze. W zasadzie nawet nie tyle, co nie wolno, a nie była w stanie.
- Będę uważać, Nate... ona też poczuje się po tym lepiej. Ostrożnie, w wannie, bez moczenia rany - wyłożyła rzeczowo i w zasadzie to sama Divina nie miałaby nic przeciw kąpieli, chociaż trochę stresowało ją przyjmowanie pomocy od kogoś.
- Mogłabym też sama... może - zaproponowała więc, tym bardziej, że ze słów Nathaniela wynikało, że chciał porozmawiać z Pearl, a ona domyślała się, że nie chciał tego robić przy niej.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Cóż... Nie poinformował Diviny o tym z jakich powodów Jasper miał tak właściwie się dzisiaj z nią spotkać. Norwood myślała zapewne, że dobrodusznie chciał dać jej szansę na rozmowę ze swoim wybawcą. Chociaż gdyby się uprzeć to było ich o wiele więcej... Nawet sama Pearl przyłożyła rękę do tego, aby Divina przeżyła. Bez pomocy blondynki, bohaterski wyczyn Jaspera i tak na nic by się nie zdał, ale mniejsza o to.
- Potrzebujesz, rozumiesz z czasem - Nathaniel zdążył dopowiedzieć tylko tyle, nim do środka weszli Pearl i Jay.
- To taka nie do końca prawda z tą moją zasługa, ale spoko, Viny - odparł mrugając do niej przy tym, gdy na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech. - Ona też pomagała i ten lekarz no i... Wiadomo - Wskazał głową najpierw Pearl, a potem spojrzał wymownie w stronę Nathaniela, który stał nieopodal i z poważną miną obserwował całe towarzystwo.
- Mówiłem ci już, że nie masz za co przepraszać, V - wtrącił się, widocznie poruszony słowami dziewczyny. Coś w tonie jego głosu i postawie, nakazywało Jasperowi nie wtrącać się w rozmowę. - W każdym razie Jasper wykazał się ratując ci życie. Ma też doświadczenie, które idealnie wpisze się w jego nową rolę, V - Mówił dalej, co jakiś czas zerkając w stronę Ainswortha. - To on będzie ciebie chronił, gdy mnie nie będzie w pobliżu, albo gdy wreszcie będziesz mogła stanąć na nogi i zechcesz.. Nie wiem, kurwa, pojechać do swojego kościoła, czy cokolwiek - burknął, a nieprzyjemny grymas wymalował się na jego twarzy, gdy wspomniał o świątyni. - Niestety, ale po tym co zrobiłaś potrzebujesz dodatkowej ochrony. To nie podlega żadnym dyskusjom - Dokończył, oczywiście nie mówiąc wprost o tym jak cholernie się o nią boi i dlatego sprowadził tutaj tego człowieka, aby w razie ewentualnego niebezpieczeństwa to on osłonił ją swoim ciałem. Może, gdy będą sami, gdy będzie znów tak jak wtedy, gdy zasnęli obok siebie, Nathaniel przyzna się do trwogi, która determinowała jego działania.
Chwilę później do pomieszczenia wróciła Pearl i z dość niewybredną miną zaproponowała Divinie kąpiel, co Nate uznał w zasadzie za nie głupi pomysł chociaż równie dobrze mogłaby jej pomóc pielęgniarka. Z drugiej strony zaskakiwało go to z jakim zaangażowaniem, oczywiście jak na siebie, blondynka podchodziła do sprawy Norwood. Pomogła z tymi ubraniami, teraz sama, bezinteresownie zaproponowała tę kąpiel. Było to na pewno nie spotykanym, a przy tym Nate zaczął podejrzewać, że w zamian zapewne sobie czegoś w końcu zażyczy, ale póki co... Akurat komu jak komu, ale tej popieprzonej pannie, ku nie znanym nikomu powodom, ufał.
- Od kiedy przejmujesz się tym jak mogą czuć się inni? - No przecież nie mógł po prostu powiedzieć, że jest zaskoczony jej postawą. - Dobrze, ale uważaj na nią - mruknął już ciszej, po czym ponownie spojrzał na V. - Zaniosę cię, spokojnie - dodał, bo przecież była jeszcze zbyt słaba, aby samej przejść tak duży dystans. Poza tym to było bezpieczniejsze. - Jak będziecie gotowe, zawołasz mnie - te słowa skierował już do pearl, bo może i Norwood mogła na kilka chwil stanąć na nogi i zrobić z dwa kroki, ale na tym jej umiejętności się kończyły.
- Pomogę, wiem jak to obsłużyć - wtrącił Jasper, który akurat potrafił odłączyć i podłączyć kroplówkę, co też było Hawthorne'owi na rękę.
Kilka minut później Divina znalazła się już w łazience, a nim Nathaniel ją opuścił, zatrzymał się na kilka chwil. Już wcześniej dostrzegł, że blondynka kulała, w dodatku miała na sobie zdecydowanie nie swoje ubrania i też przyjechała z Jasperem, a więc...
- Co ci się stało? - Zapytał najpierw, zerkając na stopę Campbell. - I co ty, do chuja, masz na sobie? - Dodał już mniej przyjemnym tonem, po czym zerknął w stronę Jaspera, który stał kilka metrów dalej. - Pieprzysz się z nim? - Na koniec poczęstował blondynkę jeszcze jednym subtelnym pytaniem i ponownie zawiesił na jej twarzy swoje groźne i surowe spojrzenie.

pearl campbell Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Była naprawdę skołowana i w tamtej chwili nie widziała jakoś tego, aby w przyszłości miała zrozumieć całą tą sytuację. Dla niej odwiedziny były okazją do podziękowania, a tym czadem wychodziło na to, że wszyscy wiedzieli więcej od niej, kiedy to sprawa wyraźnie dotyczyła właśnie jej osoby.
- Jakiej dodatkowej ochrony? - podchwyciła z wypowiedzi Nathaniela i posłała pytające spojrzenie Jasperowi, jakby ten miał jej pomóc to wszystko zrozumieć. O ile w chwili, w której barman nazwał ją zdrobniałą formą imienia czuła się miło, to teraz już kompletnie nie się na tym nie skupiała. - Przecież to jest niedorzeczne, nie potrzebuję czegoś takiego - zauważyła, już czując, jak emocje w niej wzbierają, nawet jeśli daleka była od podniesienia głosu, bo ona po prostu tego nie robiła. Teraz zaczęła szukać wsparcia w Pearl. - Przecież gdy już stanę na nogi, sama będę mogła się sobą zajmować, a w kościele nic mi nie grozi, a ja świetnie o siebie dbam i...
- Hej, hej, już spokojnie - faktycznie oddech Diviny przyspieszył, więc kiedy blondynka to dostrzegła, postanowiła wkroczyć. Mimo wszystko trochę rozumiała tą sierotę z lasu, bo sama zareagowałaby podobnie... to znaczy, ona użyłaby o wiele bardziej dosadnych słów i tonu, ale też nie byłaby zachwycona. W dodatku widziała, że organistka niekoniecznie rozumie to, co Nathaniel próbował jej wyłożyć - swoją drogą, tak jak Pearl się spodziewała, nie zrobił tego wcześniej, tylko postawił ją przed faktem dokonanym - typowo.
- Ale przecież to jest zbyteczne...
- Teraz się tym nie przejmuj, okay? - może i nie była szczególnie czułym człowiekiem, ale przy Nathanielu wypadała całkiem korzystnie. Z resztą to na niego zaraz spojrzała i uśmiechnęła się jadowicie, nie kuląc w sobie od jego nieprzyjemnej uwagi. - A od kiedy ty przygarniasz ranne sierotki? - zapytała od razu, wytrzymując jego spojrzenie. To nie tak, że się go nie bała, ale też... jeśli coś ją łączyło z Norwood, to fakt, że wierzyła w to, że w tym człowieku było jakieś dobro. Głęboko ukryte, ale sama wiele mu zawdzięczała i nie ze strachu, a z wdzięczności pomagała mu na przestrzeni lat. - Spoko, nie utopię jej w wannie - obiecała grzecznie, a potem skinęła jeszcze głową zgadzając się z jego warunkami. Sama Divina śledziła całą tą scenę, nadal roztrząsając w myślach to, czego się dowiedziała. Przestała chyba dopiero w chwili, w której Jasper się zbliżył, by odłączyć kroplówkę i klipsy zaczepione o elektrody przyklejone do jej ciała.
- Przepraszam, ale mógłby pan zrezygnować? Z tego pomysłu? - zapytała go szeptem, gdy Nathaniel skupiony był na Pearl i spojrzała na niego z nadzieją. To nie tak, że mu ufała, ale faktycznie był inny, niż ludzie Hawthorne'a, których już poznała. Elektrody znajdujące się pod koszulą nocną odpiął przez materiał, a to także doceniała, tylko, że nie powiedziała mu już nic więcej, bo Nathaniel znalazł się obok, aby ją podnieść. Zgodnie z poleceniami Pearl umieścił ją w wannie, gdzie już miała czerwone poliki i liczyła, że wyjdzie jak najszybciej, tylko, że nic podobnego się nie stało.
- Wywaliłam się - odparła zaraz blondynka, przewracając przy tym oczami i cóż, Divina miała wrażenie, że to ona sama bardziej przejęła się pytaniami Nathaniela, niż Campbell. - Ubrania Jaspera, musiałam wziąć prysznic i nie, nie sypiam z nim. Jeszcze jakieś pytania? - fuknęła, zerkając w kierunku Norwood, która starała się udawać, że nie słyszy, ale nie dało się nie słyszeć. - Musisz na mnie cały czas się wkurwiać, jakbym ci coś zrobiła? - zapytała nieco głośniej, a przez to Divina skuliła się w pustej wannie nieco bardziej, odwracając na nich spojrzenie.
- Proszę, nie kłóćcie się - jęknęła, bo miała wrażenie, że to wszystko jej wina. Z resztą ostatnio Pearl jej powiedziała, że Nathaniel jest tylko dla niej miły... to znaczy nie wprost, ale teraz powiązała fakty i nie chciała, by nikt obrywał przez całą tą sytuację. - Myślałam, że to będą miłe odwiedziny - dodała nieco ciszej, bo nie wolno jej było narzekać, ale też całkiem inaczej to sobie wyobrażała.
- Słyszałeś, Nate? Idźcie sobie pogadać z Jasperem, bo wątpię, żeby Divina chciała się kąpać z widownią - oznajmiła, nieco napierając na Nathaniela, by ten opuścił pomieszczenie. Zamiast jednak zamknąć za nim drzwi, wyszła z łazienki i zamknęła ja za sobą, pozostając na moment z dwójką mężczyzn w sypialni. - Cholera jasna, nie powiedziałeś jej wcześniej, że zamierzasz jej ogarnąć ochronę? - zapytała Hawthorne'a, niby ściszając ton głosu, ale jednak było w tym coś stanowczego. Zaraz też spojrzała na Jaspera, jakby on miał lepiej rozpracować tę sytuację. - A ty nawet nie zastanawiałeś się co ona na to... świetnie, zajebiście nam wyszyły te odwiedziny, chcę widzieć, jak twoja organistka zapała przyjaźnią do Jaspera... - parsknęła, chociaż niewiele było w tym wesołości.

Nathaniel Hawthorne Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Przykro było mu patrzeć na Divinę, która w tej swojej niedoli dodatkowo zaczęła przejmować się postanowieniem Nathaniela odnośnie chronienia jej. W głowie odtworzył na nowo rozmowę z Pearl, gdy ta spytała, czy w ogóle zastanawiał się nad tym co sądzi organistka. Przez ułamek sekundy był w stanie pojąć niezadowolenie i opór Norwood, ale zaraz potem przyszedł racjonalizm. Działania Nate'a jakkolwiek bezduszne by nie były, bezsprzecznie miały na celu zapewnienie Divinie bezpieczeństwa z czym Ainsworth musiał się zgodzić. NIestety, ale Vinny pojęcia nie miała z jak wielkimi konsekwencjami będzie musiała się zmierzyć po swoim akcie miłosierdzia wobec Hawthorne'a. Zrobiłaby o wiele mądrzej pozwalając mu umrzeć - pomyślał, bo mimo tego jak wspaniałomyślny Nathaniel mógł się wydawać przy Norwood, Jasper wiedział dobrze z jakim surwysynem przyszło mu tak naprawdę "współpracować".
- Zaczęło się od ciebie, więc sama sobie odpowiedz - Nate odwarknął się Pearl i zmierzył ją groźnym spojrzeniem. Jay wolał jednak nie przyglądać się tamtej dwójce zbyt długo i skupił uwagę na Divinie, której pytanie ponownie wywołało w nim nutkę współczucia wobec tej dziewczyny.
- Jeśli zrezygnuję, on znajdzie kogoś innego na moje miejsce, Vinny - odpowiedział, bo nawet jakby go błagała ze łzami w oczach, nie zrezygnował by z tej fuchy; dawała mu zbyt wiele korzyści. - Obiecuję, że będzie dobrze. Dogadamy się - dodał uspokajająco, gdy już odpiął ostatnią elektrodę i odsunął się, aby Natahniel mógł podnieść Divinę i zanieść ją do łazienki.
- Nie szczekaj tyle - Nathaniel i Pearl stali w drzwiach, kilka metrów od Jaspera, który starał się dosłyszeć ich konwersację, chociaż udawał przy tym, że interesuje go bardziej widok za oknem. -Mogłaś poinformować mnie o tym, że przyjedziesz z nim - gangster był widocznie nie zadowolony. Jay odnosił wrażenie, że musiała go irytować sytuacja, w której był czegoś nieświadom. - To może przestań mnie wkurwiać i będzie łatwiej - dodał jeszcze, po czym ledwo słyszalny głos Diviny przerwał ich konwersację. - Nie przejmuj się, V... Daleko nam jeszcze do kłótni - rzucił, co chyba miało być jakąś formą rozluźnienia atmosfery, ale na nic ta się zdała, gdy kilka sekund później Pearl opieprzyła nie tylko Hawthorne'a, ale także jego. - A co to zmienia? Pojmie z czasem, że jej potrzebuje. Całe szczęście jest mniej pyskata od ciebie - skomentował jej słowa gangster, po czym odszedł kawałek, aby przy otwartym wyjściu na taras odpalić papierosa.
-Pearl wyluzuj... Pamiętaj, że nie każda kobieta jest tak toporna w kontaktach towarzyskich jak ty. Poradzę sobie - Jasper także postanowił nieco uspokoić blondynkę, a na koniec mrugnął do niej prowokacyjnie. - Idź jej pomóż z tą kąpielą - dodał, a chwilę później dołączył do Nathaniela na tarasie i samemu trzymając fajkę w ustach.
- Uważaj na nią - mruknął gangster.
- Uważam - odparł, nie spoglądając w stronę mężczyzny.
- Nie, nie rozumiesz o co mi chodzi - mruknął, a ton jego głos stał się nagle poważny i głęboki. Nie agresywny, bardziej... przepełniony troską. - Ona wcale nie jest taka twarda na jaką się kreuje. Jak chcesz laskę do łóżka to załatwię ci każdą o jaką poprosisz, ale Pearl nie wykorzystuj... Narobisz tym problemów nie tylko sobie, ale i mnie... A zacząłem ciebie nawet lubić - wyjaśnił i zgasił papierosa, po czym odszedł w stronę wejścia do domu.
Czas, który Pearl i Divina spędziły w łazience. Jasper i Nathaniel spożytkowali na ustalenie szczegółów pracy tego drugiego. Nathaniel pokazał mu też dom, a raczej to co chciał, aby ochroniarz o nim wiedział. Uprzedził go przy tym niejednokrotnie, że zawsze w pobliżu kręcą się jego ludzie, przez co jay pewien był tego, że jeszcze dużo czasu upłynie nim Nathaniel naprawdę mu zaufa. Pewnym był, że wybrał go ze względu na Divinę i jakby dziewczyna była inna, nigdy nie zdecydowałby się na zatrudnienie akurat jego. Przy tym wciąż rozbrzmiewały mu w głowie słowa odnośnie Pearl, bo... Co tu dużo mówić łącząca Nathaniela i blondynkę relacja nadal była dla Jaspera tajemnicą i za cholerę nie rozumiał o co w niej chodziło. Z drugiej strony wcale nie chciał dziewczyny wykorzystać, a wręcz przeciwnie; ostatnio myślał o niej zbyt często, ale wiązały się z tym innego kalibru problemy.
- Dzięki, Pearl - Nathaniel pomógł wrócić Divinie do łóżka, a sekundę później z łazienki wyszła blondynka, której koszulka, co tu dużo mówić, przykuwała uwagę. - Idź się może przebrać, co? - Zaproponował, a może raczej rozkazał gangster, gdy przelotnie się jej przyjrzał. - Wyglądasz komicznie w takim wydaniu - dodał, chyba tylko po to, aby dopiec Pearl.
Zaś Jasper, gdy tylko złapał spojrzeniem wzrok dziewczyny, uśmiechnął się jednoznacznie po tym jak jego oczy na kilka sekund zatrzymały się gdzieś w okolicach jej biustu.
- I jak się czujesz? Lepiej? - Po chwili zagadnął Divinę, gdy ponownie wraz z Nathanielem zadbali o to, aby wszystkie kabelki, diody i welfrony zostały podpięte do jej ciała.

pearl campbell Divina Norwood
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Starała się udawać, że nie ma w niej współczucia, bo gdyby to kiedyś po sobie pokazywała, nie byłaby w tym miejscu, w którym aktualnie była. Poza tym nie chciała Diviny polubić, może ze zwykłej przekory, może faktycznie z zazdrości? Może było z nią coś nie tak, ale nie chciała... przy tym jednak widziała doskonale, że nie jest jej łatwo, jak i to, że nie odnajduje się w tym świecie, mocno zdominowanym przez niezbyt czułych i przyjacielskich mężczyzn. Widziała, że zapewnienia Jaspera o tym, że dogadają się z organistką, wcale nie uspokoiły Norwood, ale też nie było jej się co dziwić... większość ludzi Hawthorne'a nie należała do zbyt przyjemnych.
- To będzie trudne, bo ostatnio mam wrażenie, że każdy mój oddech ciebie wkurwia - odpowiedziała, aż do momentu, w którym Divina im nie przerwała, a Nathaniel faktycznie przestał być skończonym chamem. Było to z jednej strony dobre, a z drugiej... sądziła, że była z nim blisko, ale nigdy nie potrafiła go uspokoić w taki sposób, powstrzymać od jego zapędów.
- To zmienia wiele, Nate - nie zgodziła się z nim, gdy zostali w trojkę, ale bardziej wkurzyło ją to, że też Jasper kazał jej wyluzować, a potem kazał iść pomóc z kąpielą Divinie. Aż zmierzyła ją morderczym wzrokiem, ale faktycznie wróciła do łazienki i zamknęła drzwi, podchodząc do wanny. Widziała w oczach organistki wahanie, gdy złapała za materiał koszuli nocnej, więc westchnęła cicho pod nosem.
- Też się kiedyś wstydziłam, więc rozumiem wahanie, ale chcę ci po prostu pomóc - mruknęła, po czym Norwood skinęła głową i blondynka mogła ściągnąć z niej koszulę nocną, a następnie odkręcić wodę. Specjalnie za bardzo na nią nie patrzyła. - Nie będzie to najlepsza kąpiel, bo nie możemy zamoczyć rany - dodała, licząc, że tym razem Divina coś powie, ale ta nadal milczała, rumieniąc się i patrząc na własne kolana. Swoją drogą nad jednym z nich Pearl dojrzała bliznę i skrzywiła się lekko, dochodząc do wniosku, że szkoda jej skóry. Potem sięgnęła po słuchawkę prysznicową i poprosiła Divinę, żeby odchyliła głowę. - Rozmawiałaś z Dickiem? - zapytała, całkiem tego ciekawa.
- Tak, dziękuję - i mogła sobie czekać na jakieś rozwinięcie, ale te nie nastąpiło.
- Słyszałam co ci zrobił, więc lepiej, żeby Nathaniel o tym telefonie nie wiedział, bo obie będziemy miały przesrane - pozwoliła sobie na tą dosadność, po której znów nastąpiła cisza, więc uznała, że pora dać sobie spokój i już nie próbować rozmawiać z tą dziwaczką. Skupiła się więc na myciu jej włosów, ale wtedy nieoczekiwanie cisza została przerwana.
- Nie rozumiem tego... Przecież nie można mi niczego zabronić - słysząc te słowa, Pearl parsknęła cicho i nieoczekiwanie wywołało to odwrócenie się przez ramię Diviny, a to z kolei sprawiło, że blondynka oblała się odrobinę.
- Cóż i ja tego nie rozumiem, ale postanowiłaś uchronić przed śmiercią kogoś, kto teraz chce ci odpłacić się tym samym - mruknęła, nie przejmując się tą koszulką. Zamiast tego gestem dłoni nakazała Divinie ponownie się odwrócić.
- No to już mi pomógł...
- To tak nie działa... Stałaś się słabym punktem Nate'a i znajdzie się mnóstwo osób, które będą chciały to wykorzystać. To znaczy, czy jesteś jego słabym punktem, to nie wiem, ale na pewno inni tak to dobierają. Stąd rola Jaspera, ale spoko, nie jest jak inne gangusy Hawthorne'a.
- Mimo to wolałabym odmówić - przyznała cicho, na co Pearl westchnęła, wypłukując jej włosy i sięgając po myjkę. Widziała, że Divina chciała zrobić to sama, ale nie pozwoliła jej.
- Jemu się nie odmawia... masz niestety pecha, ale spokojnie, może się tobą znudzi. Zdarzało mu się, aczkolwiek w takich wychudzonych bidulkach chyba nigdy nie gustował. Też tego nie rozumiem - skrzywiła się, ale widziała, że ją zawstydziła i już nie planowała dłużej. Zamiast tego wypuściła wodę z wanny i osuszyła ją ręcznikiem, następnie drugim wycierając wannę, by pozbyć się jak najwięcej wody i bez wychodzenia założyć na Divinę nową, kupioną przez siebie koszulę nocną, z porządnego materiału.
- Twoja jest brudna i nie oddycha - oznajmiła, a widząc te rumieńce i dłoń Norwood zmierzającą do wyciętego dekoltu, pomachała nieco głową na boki. - Będzie łatwiej dostać się do rany, pomyśl o pracy innych - dodała z przekąsem, ale też wierzyła, że będzie jej łatwiej przywyknąć, jeśli Pearl nie będzie nad nią ojojać. Zaraz też zawołała Nathaniela, który przyszedł, żeby wyciągnąć Norwood i przenieść do łóżka.
- Spoko, masz u mnie dług - odpowiedziała na podziękowanie gangstera, szczerząc się głupio, a chociaż jego słowa miłe nie były, uznała, że faktycznie lepiej będzie wyjść i się przebrać, to też opuściła pomieszczenie, posyłając jeszcze znaczące spojrzenie Jasperowi.
Divina w tym czasie została z nimi sama, nadal mając w głowie niemałe zamieszanie, z którym nie potrafiła sobie poradzić. Wzrok wlepiała w dłonie tak długo, jak nie usłyszała głosu barmana.
- Czysto - odpowiedziała na jego pytanie, trochę zaskoczona, bo nie ma co ukrywać, obcy ludzie nie dbali zwykle o jej samopoczucie. - Szampon bardzo ładnie pachniał - rumieniła się i odetchnęła dopiero, gdy już ją do wszystkiego popodpinali. - Dostałam też nową koszulę, dziękuję... nie wiem komu powinnam dziękować - skrzywiła się nieco, bo faktycznie nie miała pojęcia. Poza tym nadal nie oswoiła się z tym pomysłem, który dzisiaj jej przedstawiono.
- Czy pan jest partnerem pani Pearl? - zapytała ciszej, zerkając to na Jaspera, to na Nathaniela, jakby któryś z nich miał jej pomóc się w tym wszystkim odnaleźć. - Jej nikt nie ochrania, więc może... nie wiem, wątpię, aby ktoś miał się mną zainteresować, a póki co i tak leżę w łóżku - zauważyła, bawiąc się w palcach kawałkiem pościeli. - Nie znamy się wcale, a spędzanie ze mną czasu będzie nudne - dodała, nie wyobrażając sobie nawet takiej sytuacji. Samo to, że nagle ktoś miałby rzeczywiście ją ochraniać po prostu nie mieściło się w jej głowie. Nie chciała być niegrzeczna, ale była jedna paląca kwestia, chociaż nie chciała urazić Hawthorne'a, bo jednak... pomógł jej niesamowicie, ale mimo to zdecydowała się na te kilka słów, wypowiedzialnych pod nosem, ale zawsze.
- Nie możecie za mnie podjąć decyzji - serce jej biło szybciej, o czym wszyscy słyszeli, bo czuła, jakie napięcie wywołało to wyznanie, ale nie zamierzała go wcale cofać. Nathaniel był ostatnio dla niej taki dobry, że być może zrozumie i przyzna jej rację.

Jasper Ainsworth Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Niezaprzeczalnie Nathaniel traktował Pearl dość oschle i nieprzyjemnie w ostatnim czasie, chociaż tak naprawdę wcale nie miał ku temu powodów. Po prostu nie radził sobie z nagromadzoną ilością pieprzonego gówna, które zalało jego życie. Możliwe, że odreagowywał w ten sposób własną frustrację, przy czym doskonale wiedział, że blondynka, akurat znała go na tyle, aby wiedzieć, że nie wszystko co jej wytykał, miało na celu zranienie jej. No i nie oszukujmy się, był jej wdzięczny za to co zrobiła i co nadal robiła dla Diviny, trochę przy tym nie radził sobie z okazywaniem tego uczucia, bo go kurwa nienawidził. A przyszło mu je czuć nie tylko wobec Campbell, ale przede wszystkim wobec Norwood, która przecież o mały włos za niego nie zginęła. Pozostawała też kwestia tego, że Hawthorne z obawy o Pearl wolał trzymać ją na dystans. I tak wiele osób wiedziało, że dziennikarka była z nim dość blisko, ale nie na tyle, aby gangster słał za nią ochroniarza gdziekolwiek się nie zjawi. Dał jej jednak swego rodzaju immunitet, by ją chronić... Czemu to robił? Także ciężko powiedzieć, na pewno w ten sposób chciał wynagrodzić jej to, że bojkotował tę całą vendettę jaką urządziła szukając zabójców siostry, by chronić tych, którzy za tym stali. Jednak stało też za tym coś więcej, bo jakby Pearl problematyczną osobą nie była, przyjaźń z nią miała swoje plusy. Oczywiście Nate nigdy nie miał zamiaru jej o tym informować, ale podświadomie traktował blondynkę jako kogoś bardzo dla siebie istotnego. Dlatego też, gdy zjawiła się w towarzystwie Jaspera, Nathaniel wcale nie był tym zachwycony. Po pierwsze chciał mieć dobrego człowieka na miejscu ochroniarza dla Diviny, a po drugie nie chciał, aby ich nieudany romans odbił się na jego planach. Nie mógł przecież przyznać się do tego, że wcale nie tolerował gnoi pragnących wykorzystać naiwną i buńczuczną Pearl, która przecież wypisz-wymaluj była stereotypowym przykładem laski na jedną noc. Miał jednak nadzieję, że Jay potraktuje jego ostrzeżenie na poważnie, bo mimo wszystko jakby miał wybierać z tej dwójki to bez cienie złudzenia pozostawiłby przy sobie Campbell.
Jednak nie o Pearl chodziło w tym całym spotkaniu, a o Norwood właśnie. Nate nie ukrywał swojego zaskoczenia, gdy zaoferowano jej pomoc ze strony blondynki. Nie oponował jednak, a zrobił co powinien, aby najpierw bezpiecznie zanieść Vinny do łazienki, a potem zadbać o to, aby wróciła do łóżka, a wszystkie niezbędne kabelki i elektrody z powrotem znalazły się na jej ciele. Jasper pomagał mu przy tym i trzeba przyznać, że faktycznie znał się na rzeczy. Nate wiedział o tym już wcześniej, bo podczas operacji barman był wręcznie niezbędny i to też on pomógł dotrwać Divinie do przyjazdu lekarza. Tak więc w nienapisanym CV bruneta kryło się naprawdę wiele zalet.
- Pearl - odpowiedział na pytanie dziewczyny odnośnie koszuli nocnej. - Poporsiłem, aby znalazła dla ciebie coś, w czym czułabyś się dobrze - dodał zaraz, bo to nie tak, że blondynka sama z siebie wystrzeliła z taką propozycją. Wystarczy, że dziś zaoferowała swoją pomoc, to i tak było zaskakujące. Zupełnie jak kolejne pytanie Norwood, po którym błękitne spojrzenie gangstera zawisło na kilka chwil na barmanie.
-Nie, przyjaźnimy się - odpowiedział z miejsca, nie zastanawiając się nawet sekundy. Skupiony był przy tym na zakładaniu nowego welfronu na dłoni Diviny, ale Nate dostrzegł jak kącik jego ust powędrował lekko ku górze. - Niedługo przestaniesz leżeć w łóżku i wtedy będziemy się częściej widywać, jak dobrze rozumiem - odpowiedział po części organistce, a po części Nathanielowi, kończąc swoją wypowiedź lekko pytającym tonem.
- Jasper będzie przy tobie, gdy ja nie będę mógł zagwarantować ci w pełnie bezpieczeństwa, czyli poza moją posiadłości, ale też tutaj... Nikt z moich ludzi, poza nim, nie ma prawa z tobą rozmawiać - Wtrącił się Hawthrone, uzupełniając tym samym wypowiedź Jay'a.
- I spokojnie, Vinny - ponownie odezwał się barman, gdy już skończył wszystko i odsunął się o krok od łóżka. - Jeszcze się dogadamy - zapewnił ją, co poniekąd było miłym gestem, ale Nate oczywiście musiał zmienić na kilka sekund swoje oblicze na bardziej surowe uznając, że jakkolwiek trudno i nudno by Jasperowi przy Divinie nie było, to jego praca i ma robić co ten mu każe.
W każdym razie może dobrze wyszło, że te uwagi zachował dla siebie, bo przyszło mu się zmierzyć z o wiele trudniejszym tematem. Faktycznie postąpił trochę chujowo, nie informując Diviny o swoich planach co do jej ochrony wcześniej, ale taki już był. Przyzwyczaił się do tego, że nikomu nie jest winny żadnych tłumaczeń, ani wyjaśnień. To inni tłumaczyli się przed nim.
- Pearl nie da się upilnować, poza tym ona... Ona nie odgrywa takiej roli jak ty, V - Zaczął spokojniej, bo sądził, że Norwood pociągnie temat dalej. Niestety tak się stało, a wtedy postawa Nathaniela uległa zmianie. - Możemy, a raczej ja mogę i już ją podjąłem - odparł dość surowo jak na siebie, bo w ostatnim czasie wobec Norwood był naprawdę delikatnym w tonie i słowie. - Przykro mi, ale nie wrócisz do swojego dawnego życia na takich samych zasadach jak wcześniej. To nie możliwe i proszę, nie każ mi tego sobie tłumaczyć teraz, V - dodał nieco spokojniej, bo nie chciał dać ponieść się emocjom, aczkolwiek musiał zaakcentować jak bardzo zdeterminowany był w utrzymaniu swojej decyzji.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Było to dla niej czymś niebywałym i chyba wciąż traktowała to spotkanie bardziej, jak jakiś sen czy wyobrażenie, niż rzeczywistość. Nie licząc przepięknego wnętrza do którego nigdy miała nie przywyknąć, stało nad nią dwóch mężczyzn opiekujących się nią w sposób, którego też nie rozumiała. Ich ruchy nie były ostre, a czułe, delikatne, ostrożne.... dokładnie takie, jakich w zasadzie nigdy wcześniej nie doświadczyła. O ile Nathaniela już znała, wiedziała, że ma wiele stron, to o Jasperze posiadała minimum wiedzy i chyba jeszcze bała się zaufać temu, co pokazał jej dzisiaj. W końcu ludzie Hawthorne'a nigdy nie byli dla niej zbyt dobrzy.
- Podziękuję jej, jak wróci - mruknęła teraz zła na siebie, że nie podziękowała jeszcze w łazience. Faktycznie koszula była bardzo przyjemna w dotyku, przy tym delikatna i po prostu śliczna, chociaż dla Diviny mogła mieć mniejszy dekolt, ale nie zamierzała narzekać, nawet jeśli czuła, że to nieodpowiednie. Nikt jednak, poza nią samą zdawał się nie zwracać na to uwagi, więc przykryła się bardziej kołdrą i postanowiła sama o tym nie myśleć.
- Przyjaźnicie - powtórzyła jakoś tak, a słysząc jego kolejne słowa chciała zapytać, czy i z nią planuje się zaprzyjaźnić, jednak to na Nathanielu skupił swoją uwagę, a on sam podzielił się z nimi informacjami, które zdawali się znać już wszyscy, tylko nie Divina. Daleka była od złoszczenia się, w zasadzie nie potrafiła się denerwować, ale poczuła się dość ciężko z tą wiedzą. Pewnie dlatego pozwoliła sobie na całkiem dumną, jak na nią wypowiedź, chociaż oczywiście jej celem nie było pysznienie się, z resztą ton jej głosu wciąż był delikatny i spokojny.
- Gubiłam już w lasach Lorne Bay wielu pańskich ludzi, więc gdyby faktycznie pojawiło się jakieś niebezpieczeństwo i je bym zgubiła - zauważyła, ściągając przy tym delikatnie brwi. Widziała, że Jasper chciał dobrze, a przynajmniej sądziła, że próbował to załagodzić, ale nie mogła się temu tak zwyczajnie poddać. Spojrzała więc na niego przepraszająco, bo chociaż miło jej było, że używał zdrobnienia, że patrzył na nią nie krzywiąc się srogo, to nie potrafiła pozytywnie spojrzeć na to wszystko.
- Pamiętam pana... kilka razy nalał mi pan wody w barze i nie patrzył pan na mnie prześmiewczo - odezwała się do Jay'a, wzdychając przy tym pod nosem. - Doceniam to i byłabym w stanie uwierzyć, że nie jest pan tak przerażający, jak inni pracownicy pana Hawthorne'a, ale ze mną wcale nie tak łatwo się dogadać... Ode mnie należy się trzymać z daleka, to ja powinnam was przed sobą chronić, to nie tak powinno działać - pod koniec niemalże jęknęła, próbując wyłożyć do Ainsworthowi, bo o tym, że Nathaniel nigdy nie chciał o tym słuchać, wiedziała już doskonale. - Nie chcę, żeby się panu coś przeze mnie stało - dodała ciszej, bo odkąd Nathaniel się do niej zbliżył, już raz był ranny, innym razem musiał się bić z Richardem i o mało co nie został zastrzelony. Denerwowało ją, że wszyscy widzą w niej wybawcę, ale nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że to ona mogła być przyczyną.
- A mnie się da upilnować? - pytanie to było niekoniecznie w stylu Diviny, która rzadko się odzywała, a jak już to w przemyślany sposób. Te słowa jednak opuściły jej usta pod naporem chwili, nieoczekiwanie, gdy wzrok z Jaspera przeniosła na gangstera i ani myślała uwalniać go z kontaktu wzrokowego. Wróciła ta surowa odsłona, której jej ostatnio oszczędzał. - Divina - poprawiła go, zaciskając palce na pościeli, bo nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć. Musiała wziąć głębszy wdech. - Ja nie mogę panu kazać sobie tego wytłumaczyć, ale pan może mi narzucać własną wolę? To niesprawiedliwe - zauważyła dość rozsądnie. jej spojrzenie jednak dość szybko zaczęło łagodnieć, nie tylko przez zmęczenie, ale przez samo w sobie usposobienie. - Nie chcę, żeby ktoś dla mnie ryzykował... - powiedziała znacznie ciszej, niemalże błagalnie. Nigdy nie była podstępna, nie potrafiła i nie uważała tego za odpowiednie, ale w tamtej chwili, jakoś tak... zwiesiła odrobinę głowę, bo nie umiała wypowiedzieć tego, co układało jej się na języku i patrzeć mu w oczy. - Obiecał pan, że oduczy mnie pragnienia śmierci... a teraz widzę, że to, że przeżyłam tylko stwarza problemy. Byłoby lepiej gdybym... - uniosła na moment wzrok i wyłapała coś takiego w jego niebieskim spojrzeniu, co sprawiło, że poczuła autentyczny ból na myśl, by dokończyć swoją wypowiedź. By powiedzieć to temu człowiekowi, który trwał przy jej łóżku, gdy ona leżała nieprzytomna. Kompletnie nie rozumiała tego uczucia, ale nie potrafiła z nim walczyć i tak patrząc przez dłuższą chwilę na twarz Nathaniela, nie dokończyła zdania. Zamknęła usta, a potem udało jej się przenieść spojrzenie na Jaspera.
- Dostał pan dość niewdzięczne zadanie, ale nie chcę, żeby przeze mnie niepokoił się pan teraz możliwością utraty pracy - to nie tak, że się zgadzała, po prostu... postanowiła, że wrócą do tej rozmowy, gdy faktycznie odzyska siły, bo teraz i tak nic już by ona nie zmieniła. Była czasowo uziemiona w pięknej posiadłości i nie jej przypadało decydować, kto także w niej przebywał, więc nie mogła zabronić Jasperowi z nią zajmować tego samego pomieszczenia w tym samym czasie, jeśli Nathaniel tego wymagał. - Nie będę panu tego bardziej utrudniać, więc nie musi pan udawać, że darzy mnie jakąś sympatią, nie bez powodu nazywają mnie dziwaczką - uśmiechnęła się koślawo, nie wiedząc, raczej unosząc jedynie kącik ust, niż faktycznie pozwalając temu dosięgnąć oczu. Jasper był miły, przyjazny i zdawał się być człowiekiem ciepłym, ale chyba Divina obawiała się, że robi to tylko dlatego, że Hawthorne mu każe i sama nie chciała karmić siebie złudzeniami. Póki co nadal próbowała rozgryźć, dlaczego sam Nathaniel o nią dbał, skoro nic z tego nie miał.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Chciał uniknąć prowadzenia dyskusji z Diviną przy świadkach. Nie tylko dlatego, że nie chciał, aby postronne osoby się jej przysłuchiwały, ale także z zupełnie innych powodów... Otóż przy Norwood, Nathaniel zacierał nieco swoje brutalne i nieustępliwe oblicze, bardziej łagodnym i wyrozumiałym. Dla niego samego było to czymś zupełnie nowym i chciał, aby pozostała tylko dla wiedzy Diviny. Ona była jego odskocznią od rzeczywistości, spokojną wyspą, na której Nate powoli odsłaniał się zrzucając paskudną zbroję jaką przywdział na siebie lata temu. I miała pozostać ukrywaną przed innymi tajemnicą, ale było już za późno.
- Berek w puszczy nie zapewni ci bezpieczeństwa, V - mruknął, ścinając krótko jej wywód na temat gubienia jego ludzi w lesie. Może i znała dzikie tereny Lorne Bay lepiej niż ktokolwiek inny, ale nie przebywała tylko tam, zresztą zagrażało jej znacznie więcej niż mogłaby się domyślać.
-Po pierwsze, nie jestem żadnym panem, a po drugie dziękuję, doceniam ten komplement - Jasper odpowiedział spokojnie, gdy kolejne słowa Divina skierowała w jego stronę. Nathaniel obserwował mężczyznę z uwagą i musiał przyznać, że w jego postawie dało się wyczuć ten spokój i opanowanie, którego jemu samemu często brakowało. -Odnoszę wrażenie, że dramatyzujesz, Vinny. Nic mi się przez ciebie nie stanie, potrafię o siebie zadbać i będę też potrafił zadbać o ciebie - zapewnił ją i na sam koniec mrugnął wymownie, co dodało jego wypowiedzi lekkości. Nate natomiast odbierał słowa Jay'a dwojako, bo z jednej strony cieszył się, że mężczyzna starał się załagodzić to w jaki sposób Divina podchodziła do sprawy, a z drugiej nie chciał, aby ten bagatelizował swoją rolę. Norwood faktycznie mogło grozić spore niebezpieczeństwo, nie bez powodu przecież chciał, aby w jej pobliżu wciąż krążyli uzbrojeni ludzie.
- Zdecydowanie - odpowiedział bez zawahania, bo Pearl Campbell była wolnym ptakiem, którego Nathaniel na siłę nie trzymałby w klatce. Puszczał swoje macki tam gdzie było to potrzebne, aby chronić tę wyszczekaną blondynkę przed nią samą, natomiast Divina... Ona była jego ptaszyną, którą jeśli trzeba będzie zamknie pod kluczem. W porównaniu do blondynki, Norwood nie szkodziła samej sobie, to on jej szkodził i dlatego musiał za to odpokutowywać. - Świat cały jest niesprawiedliwy, V - mruknął, ponownie używając swojego ulubionego skrótu jej imienia, nic nie robiąc sobie z tego, że chwilę wcześniej poprawiła go, gdy nazwał ją w ten sposób. - Ty zaryzykowałaś... To jest cena, którą przyjdzie ci zapłacić za uratowanie życia komuś takiemu jak ja - wyjaśnił, czując już jak niewygodnie jest mu prowadzić tę konwersację przy śladkach. Co gorsza, dziewczyna nie odpuszczała, a wraz z tym jak kolejne słowa opuszczały jej usta, w Nathanielu narastała irytacja zmieszana ze strachem i żalem. Sam nie był pewny, czy zły był na nią za to, że nie doceniała samej siebie, czy tego jak cholernie wiele dla niego znaczyła. Chociaż... Niby czemu miałaby doceniać kogoś skurwiałego jak on, nawet jeśli Nathaniel pierwszy raz naprawdę czuł, że nie myślał tylko o sobie we wlasnym życiu, nie mógł oczekiwać tego, że z tego powodu zaczną mu bić pokłony. - Nie kończ.. - Syknął cicho, a rysy jego twarzy wyostrzyły się nabierając groźniejszego wyrazu. Zaraz potem odszedł od łóżka, nie mógł dalej tam stać i patrzeć na Divinę panując nad emocjami. Nie stanął jednak zbyt daleko, oparł się o tarasowe drzwi i odpalił papierosa, przysłuchując się rozmowie V z Jasperem.
-Pozwól, że sam wyrobię sobie zdanie na twój temat, dobrze? - Nadal głos mężczyzny był spokojny, jakby tą aurą chciał wpłynąć na otoczenie, które zdecydowanie nie współgrało z tym jak prezentowała się jego pewna siebie postawa. - I nie panikuj. Najpierw musimy chwilę ze sobą popracować, a dopiero potem ponarzekać na warunki - dopowiedział.
- Myślę, że Divina potrzebuje odpocząć - wtrącił się Nathaniel, a w tej samej chwili także Pearl ponownie dołączyła do towarzystwa. - Odezwę się do ciebie niebawem - dodał, spoglądając na Jaspera.
- Jasne - Jay skinął lekko głową w stronę gangstera, po czym odwrócił się znów do Norwood. - Miło było ciebie poznać, Vinny - rzucił lekko, a jego twarz ponownie przyozdobiła się pokrzepiającym uśmiechem. - Do zobaczenie niebawem - dodał, po czym odwrócił się w stronę Pearl, którą zmierzył dość skonsternowanym spojrzeniem. - Niezła kiecka - mruknął cicho i minął blondynkę, ostatni raz jeszcze spoglądając na Nathaniela, a potem opuszczając pomieszczenie.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
To nie tak, że chciała się kłócić przy obcym mężczyźnie, chociaż jednocześnie nadal zaskakiwało ją to, że Nathaniel z kolei obcy już wcale nie był. W każdym razie nie była kłótliwa, ale też nie potrafiła tego wszystkiego przyjąć ze spokojem, ani z miejsca odnaleźć się w tak nieznanym sobie położeniu.
- Pan Nathaniel też potrafi, a odkąd jestem w jego życiu, przytrafiają mu się same złe rzeczy - tym razem to z Jasperem się nie zgodziła, ale czuła, że całkowicie nie ma tutaj poparcia i nic już na to nie będzie w stanie poradzić, poza tym ta rozmowa faktycznie kosztowała ją sporo energii, o wiele więcej, niż początkowo przypuszczała.
Nie należała może i do kobiet krnąbrnych czy szczególnie walczących o to, by być uważane za wyzwolone i niezależne, ale chyba poczuła coś na kształt zranionej dumy, gdy Nathaniel bez chwili zawahania sklasyfikował ją, jako łatwą do upilnowania. Z miejsca zaczęła się zastanawiać, co takiego miała w sobie Pearl Campbell, że w jej możliwości na polu przetrwania bardziej tu wierzono.
- Nie musiałoby tak być... - przyznała ciszej, gdy wspomniał o tym, że świat jest niesprawiedliwy, a potem skrzywiła się jeszcze, unosząc na niego to swoje spokojne, ale i zdeterminowane spojrzenie. - Nie będę żałować tego, co zrobiłam - powiedziała z mocą, a o tym, że trzeba było pozwolić jej umrzeć nie wspomniałaby ostatecznie, nawet gdyby nie syknął, że nie powinna. Czuła, że nie powinna. Miała wrażenie, że gdy o tym mówi, robi mu przykrość, chociaż Hawthorne nie okazywał tego w klasyczny sposób. Sęk jednak w tym, że nie chciała go ranić, denerwować też nie, ale widziała, że na tym polu zawiodła, gdy odszedł by zapalić. Patrzyła więc na niego, czując, jak rośnie w niej poczucie żalu, bo naprawdę nie chciała źle. Nie dla niego - chociaż ta myśl była czymś zaskakującym i jeszcze nie do końca zrozumiałym.
- Popracować - powtórzyła to słowo po Jasperze, ale wciąż przyłapywała się na tym, że nie przypominał on jej tych znienawidzonych gangsterów od Nathaniela. Nadal jej się to nie podobało, ale też nie chciała ani wyżywać się na Bogu ducha winnemu Ainsworthowi, ani jeszcze bardziej denerwować Nathaniela. - Będziemy musieli... lubisz budyń? - próbowała więc, tak? Nie była mistrzem konwersacji i poznawania nowych osób, ale wyszła z czymś od siebie, koślawo, bo koślawo, ale jednak. Tylko, że jej marne próby poznawcze przerwał Hawthorne. Divina pokiwała więc jedynie głową, sądząc, że wyczerpała na dziś limit nie zgadzania się z gangsterem, poza tym chociaż było jej wstyd, faktycznie czuła się zmęczona.
- Coś mnie ominęło? - w tym samym czasie wróciła też Pearl, ubrana w jakąś zieloną sukienkę. - Rozumiem, że nasze odwiedziny dobiegły końca - mruknęła z przekąsem.
- Ciebie też, Jasperze... mimo wszystko - odpowiedziała mu jeszcze, układając się nieco wygodnie i dłonią chciała sięgnąć do kubka z wodą.
- Tak uważasz? Ja tam nie wiem, czy jestem jej fanką - odpowiedziała na komplement Jaspera blondynka i po tym, jak się pożegnała, ona także wyszła. W sypialni nastąpiła więc chwila ciszy.
- Chyba zdrzemnę się na jakiś czas - odważyła się w końcu odezwać do Nathaniela, zastanawiając się, czy wszystko już zaprzepaszczone, to jaki był dla niej dobry, odkąd się obudziła. Nie chciała, by się to skończyło. - Jest pan pierwszym człowiekiem, któremu tak bardzo zależy na moim życiu... muszę się do tego przyzwyczaić - dodała ciszej i chociaż Hawthorne nic nie odpowiedział, ku jej zadowoleniu podszedł bliżej, by położyć jej poduszkę bardziej na płasko. To wystarczyło, by się nieco uspokoiła i faktycznie zasnęła po tych rewelacjach.

Nathaniel Hawthorne
<koniec> <3
ODPOWIEDZ