pielęgniarka — cairns hospital
29 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
jeden

[akapit]

Choć ciężko było jej się do tego przyznać, nawet przed samą sobą, lubiła poranki, podczas których nie budziła się sama. Przyjemne ciepło męskiego ciała tuż obok sprawiało, że jakoś łatwiej jej się wstawało, a dzień był później odrobinę przyjemniejszy. Dzięki temu nie czuła się samotna — po raz pierwszy od niecałych trzech lat. Oczywiście nikomu o tym nie mówiła, nie przyznawała się do tego na głos. Co prawda zapewniała wszystkich, że jest już z nią dobrze, że przebolała śmierć swojego męża i przyzwyczaiła się do jego nieobecności, ale ciężko było się przyznać, że poszła o krok dalej. Tak, jakby jakaś jej część uważała, że robi źle; jakby myślała, że wszyscy dookoła pomyślą sobie, że zdradziła pamięć swojego męża, idąc do łóżka z kimś innym. Milczała więc, udawała, że wcale nie budzi się czasem w ramionach innego mężczyzny, którego obecność sprawiała, że na jej ustach znowu pojawiał się szeroki, szczery uśmiech.

[akapit]

Nie był to związek, o nie. Zdecydowanie tak tego nie traktowała, nie była jeszcze na to gotowa. Po prostu czuła się samotna, a On tę samotność z łatwością od niej odganiał. Rozpraszał jej myśli i sprawiał, że nie czuła się wdową po wojskowym, jak ją teraz niektórzy widzieli, a Milly — tą, która lubiła babrać się w swoim ogródku i spacerować po lesie, szukając ciszy i spokoju. Przy nim znowu mogła być sobą, tak po prostu. Była to miła odmiana, chyba dlatego tak bardzo łaknęła jego towarzystwa. Nie poddawała jednak tego zbyt częstej analizie, nie chcąc przypadkiem tego w jakiś sposób nadinterpretować — przestraszyć się i uciec, odsunąć się od jednej z niewielu osób, przy których tak dobrze się czuła. Chyba dlatego też nie chciała mówić o nim komukolwiek ze swoich bliskich, szczególnie rodzicom i rodzeństwu. Wiedziała bowiem, że gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, zostałaby zasypana pytaniami, o których nie była gotowa myśleć, a co dopiero na nie odpowiedzieć. Rodzice zaraz zresztą dopatrywaliby się w tym czegoś poważniejszego, a ona nie chciała tak tego traktować. Nie chciała się wiązać, jeszcze nie teraz, gdy wciąż w stu procentach nie zapomniała o swoim zmarłym mężu.

[akapit]

Czasem jednak jej się udawało. Czasem potrafiła odepchnąć wspomnienia o nim na bok i żyć tak, jakby wszystko wydarzyło się bardzo dawno temu, a ona przeszła nad tym do porządku dziennego. Tak, jak dzisiaj właśnie, gdy krzątała się po swojej jasnej i przestronnej kuchni, przygotowując śniadanie dla siebie i Jamesa, który po raz kolejny spędził u niej noc.

[akapit]

Do jajecznicy chcesz tosty czy świeże bułki? — spytała, kładąc na stole dwa talerze, na których wcześniej rozłożyła zrobioną przez siebie jajecznicę. Może nie była jakimś świetnym szefem kuchni, ale jak na kobietę przystało, umiała gotować i czasem nawet sprawiało jej to przyjemność. Szczególnie kiedy mogła przygotować też coś dla drugiej osoby, a nie tylko dla siebie. Gdy była sama, zwykle robiła coś na szybko, albo w ogóle coś zamawiała, bo nie chciało jej się gotować tylko dla jednej osoby.

James Diamini
powitalny kokos
milly
brak multikont
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#8

Od momentu, w którym rozstał się ze swoją żoną, James był mniej lub bardziej samotny. Czasem czuł w kościach to, że już nigdy nie zwiąże się z kimś w taki sposób jak lata temu z Irene. Kochał ją nad życie, sądził, że jest jego drugą połówką i bratnią duszą, ale niestety to było za mało. Nie potrafili się dogadać i uratować swojego małżeństwa. To był ciężki okres w jego życiu i nie chciałby już do tego wracać. Teraz starał się jakoś stanąć na nogi, co też nie było łatwe. Początkowo, zaraz po rozwodzie, topił smutki w alkoholu i imprezach, gdzie poznawał kobiety, z którymi wiązały go bardzo przelotne romanse... głównie takie jednonocne. Z czasem większość dnia spędzał w swojej pracy, w której się pogrążył. Galeria stała się jego drugim domem, przyjeżdżał tam z samego rana, a wychodził jako ostatni zamykając za sobą drzwi na klucz. W końcu w domu nikt na niego nie czekał, więc mógł poświęcać się sztuce, która od dawna była dla niego bardzo ważna. Sam tworzył obrazy i wykonywał fotografie, które też można było oglądać i ewentualnie kupić w jego galerii.
Po kilku latach doszedł jednak do wniosku, że jest jeszcze za młody na to, by się tak zamykać na świat, szczególnie, że jego wena mocno podupadła i nie potrafił namalować już nic co sprostałoby jego wygórowanych oczekiwaniom. Dlatego postanowił znów wrócić do życia i znajomych, a kilka tygodni później udało mu się nawiązać bliższą znajomość z Milly. No i tak jakoś sie to ciągnęło. Nie narzekał, bo miło było mieć z kimś gdzieś wyjść i spędzić wspólnie wieczór, czy nawet noc. Doceniał te chwile, które spędzali razem, bo naprawdę dziewczynę polubił i miał nadzieję, że ich relacja szybko się nie urwie. Naprawdę mu się podobała, kobieta była bardzo ładna i nic dziwnego, że nie mógł od niej oderwać wzroku. Na dodatek zrobiła mu śniadanie... no cud nie baba!
- Bułki będą w porządku - powiedział, gdy wszedł do kuchni po krótkim pobycie w łazience. Miał na sobie już założone spodnie, koszulkę zostawił gdzieś w sypialni, będzie musiał później po nią wrócić. - Czy ktoś Ci już mówił dzisiaj, że jesteś wspaniałą kobietą? - Zapytał podchodząc do niej i obejmując ją od tyłu, by później pocałować ją w ramię. - Pięknie pachnie - on pewnie, by się cieszył, gdyby mu dała kanapkę z masłem, bo był naprawdę mało wymagającym człowiekiem.

milly fairweather
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
ODPOWIEDZ