Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
To był szalony tydzień. Wszystko działo się szybko, czasami miał wrażenie, że niesie go fala huraganu albo inny tajfun, do tego bank co rusz do niego dzwonił, pytając, czy to na pewno on kupuje te wszystkie rzeczy... Tak. Tłumaczył im to już przez ostatni tydzień niezliczoną ilość razy, a telefon zapytał, czy ma dodać numer do ulubionych kontaktów; tak, wydaję dużo swoich oszczędności, bo robię sobie dom. Inaczej nie mógł tego nazwać; ani go remontował, ani go budował.. Dostał tą ładną skorupę, którą trzeba było wykończyć, zwłaszcza teraz, kiedy już od tygodnia nie mieszkał sam z Olliem. Po drodze do Billie myślał o milionie rzeczy i dziękował Panu na niebiosach, że lata wstecz kupił samochód, który sam potrafił się prowadzić, pozwalając człowiekowi za kółkiem załatwiać inne rzeczy. Psiaka zostawił z jego nowym człowiekiem. Powiedział swojej... dziewczynie, że jedzie pomóc przyjaciółce z zepsutą pralką i bawić się w hydraulika, co może mu trochę zająć. Nie spodziewali się dzisiaj żadnych dostaw, ewentualnie rama łóżka, ale poprosił ją, żeby poczekała ze składaniem na niego i.. Jego życie teraz było szalone. Po prostu.
- Gdzie jest pacjent? - zagadnął od progu, poprawiając na ramieniu plecak, w którym zabrzęczało kilka narzędzi. Nic specjalistycznego, bo hydraulikiem nie był, ale śrubokręt i kilka kluczy to był zawsze dobry pomysł. Miał całkiem silne przeczucie, że jedyne co wystarczyło zrobić, to wyczyścić filtr i ewentualnie poprawić zacisk na odpływie.. Zobaczą. Najwyżej zapyta wujka Google co on myśli o tym całym problemie; coś, co pewnie zrobiłby przed tymi odwiedzinami, a na co po prostu nie miał czasu w aktualnym klimacie.
- Chcesz energetyka? Przyniosłem dwa. - tak, wiedział, że to było niezdrowe gówno, ale przez ostatnie kilka dni pił je częściej, niż kawę. Gazowane, zimne i słodkie; idealne na motywację do pracy, zwłaszcza wtedy, kiedy ni cholery mu się nie chciało, a czas zdecydowanie wolałby spędzić na lenienie się w łóżku. Będzie musiał sobie taki jeden dzień zorganizować, definitywnie. - Jak nie chcesz, to kupiłem też dwa batony. CUUUKIER. - zrzucił z ramienia plecak, wyciągnął go w jej stronę, uśmiechając się pogodnie. Był zmęczony całkiem wyraźnie.. Ale też równie wyraźnie zadowolony? Jak powiedziane wiele razy; to był dziwny, szalony tydzień, ale nie mógł narzekać.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Gdy wracała myślami do pamiętnego rejsu z Gustem po tym, jak wrócił do Lorne Bay, była całkiem zadowolona z tego, jak potoczyły się sprawy. Powiedział jej, że wraca do miasta tak raczej na dobre (tak to przynajmniej zinterpretowała), rezygnuje z wojska i generalnie przyznał jej rację w tym, o czym dobrze wiedziała od dziesięciu lat – czyli, że umieranie jest wyjątkowo głupim pomysłem i najlepiej by było, jakby trzymał się od niego z daleka, bo życie było znacznie lepsze. No i przede wszystkim, co cieszyło ją chyba najbardziej, spędzili ze sobą całkiem miły wieczór. I poranek. Oczywiście już po tym, jak przestała wylewać na niego cały jad i wszystkie złośliwości, jakie zbierała w sobie przez tych ostatnich kilka lat. Prawdopodobnie powinna odczuwać wyrzuty sumienia z powodu swoich fochów i nieprzyjemnych słów, jakie wypowiedziała pod jego adresem, ale… Cóż, na tym etapie swojego życia była całkiem niezła w ignorowaniu tego cichego głosiku, który upierdliwie brzęczał jej w głowie i próbował utrudniać jej życie. Zresztą, nic nie mogła poradzić, że dominującą emocja, jaką odczuwała przez ten ostatni tydzień, było właśnie to idiotyczne zadowolenie. Może nawet zbyt idiotyczne i przesadne (bo może powinna się jednak trochę jeszcze na niego gniewać? Tak tylko odrobinę…). Nawet w pracy zauważyli, że tak zadowolonej nie widzieli jej od naprawdę dawna. No czy to naprawdę coś złego?
- Pacjent aktualnie przebywa w stanie śpiączki wywołanej odłączeniem od prądu – odpowiedziała, bo najwidoczniej powitania nie były rzeczą i mogli od razu przejść do konkretów. Odsunęła się z przejścia, otwierając przed nim drzwi i gestem zapraszając do środka jej małego i wybitnie nie-fancy mieszkania. Była tylko barmanką, okej? Nie mogła sobie pozwolić na wielkie luksusy. - Ale jest gotowy do operacji. Przygotowałam szmaty, mop, wiadro… Nie wiem, co mu wypłynie z bebechów, serio. Może moje zaginione skarpety a może potwór z innego wymiaru – stwierdziła, prowadząc go do łazienki (chociaż ciężko było zbładzić po drodze), gdzie przysiadła na brzegu wanny. Pralka stała w pewnej odległości od ściany, bo razem z sąsiadką odsunęły ją, gdy wycierały podłogę po powodzi, ale faktycznie otoczona była suchym zestawem szmat i ręczników.
- Ooo, batony… - zareagowała od razu entuzjastycznie, przejmując od niego plecak i zaglądając do środka w poszukiwaniu energetyka dla niego i tych wspomnianych batonów. - Ale to takie prawilne batony, z czekoladą, nie? Nie jakieś proteinowo-owsiankowe czy coś w tym stylu? – postanowiła się upewnić, zanim zagłębiła się w zawartości jego bagażu bardziej. Energetyka znalazła bez problemu i podała mu go zwyczajnie. - Wyglądasz jak zombie – skwitowała uroczo i sympatycznie po krótkiej wizualnej ocenie jego twarzy. Nie żeby wyglądał źle. Sprawiał wrażenie, jakby na własnych plecach niósł jej tę pralkę aż z Cairns.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
On też był bardzo zadowolony z obrotu spraw.. A potem wszystko stało się nagle i szybko i nie miał czasu złapać nawet oddechu. Przeniósł się do mocno niewykończonego domu, który kupili mu rodzice, nawet nie powiedział im, że nie będzie tam wcale mieszkać sam i nie, nie tylko z psem.. Przyjechała dziewczyna, którą chyba musiał nazwać jego, mimo że nazywać tego nigdy nie chcieli, bo jakoś tak, w świecie w którym wszystko było niestałe, ciężko było o takie rzeczy. A teraz była tutaj. Mieli nawet swoje łóżko (materac.), nie sypiali ze sobą po kątach i wszystko wydawało się jakoś tak bardziej realne. Tak realne, że aż nie mógł się odnaleźć? Że odnajdował się za bardzo? Nie wiedział. Nic nie wiedział, serio, to było bardziej niż skomplikowane dla jego prostego mózgu. Dlatego tego konkretnego dnia wolał o tym nie myśleć. O niczym nie myśleć, najlepiej, chociaż wiedział, że tak nie potrafił. Mógł natomiast skupić się na naprawianiu, albo przynajmniej na staraniu się doprowadzić pralkę Billie do stanu używalności. Wiedział też, że w pobliżu Winfield zapominał o całym Bożym świecie i zwykle naprawdę do doceniał, tylko teraz.. No, teraz miał dziewczynę. Głęboko wierzył w to, że nie fizyczna zdrada była jeszcze bardziej parszywa, niż ta fizyczna, musiał więc mimo wszystko trzymać gardę i panować na swoją głupią głową. A ciężko panowało się nad głową, kiedy ta wydawała się myśleć tylko o tej jednej dziewczynie przed nim. Zamiast pustej głowy rozważającej tylko czego następnego spróbować w ramach reanimacji pralki, na dzień dobry pomyślał o tym, jak dobrze ją widzieć. Nic takiego, nie? No, pewnie. Tyle że na widok losowego znajomego nie zalewa go fala ciepłych uczuć, nie? Cóż. Nie mógł na to nic poradzić, więc postanowił skupić się na wyrzucaniu z głowy wszelkich głupich zachcianek czy innych potrzeb, żeby być bliżej Billie. Nie nie. Był porządnym facetem. Tak się bawić nie będzie... Tylko dlaczego to było trudniejsze niż zwykle? Przez wszystko, o czym rozmawiali na jachcie chwilę wstecz? Przez to, że z jakiegoś powodu potem, czuł się z nią jeszcze mocniej związany? Zajęty przyjazdem jego pani lekarz, nie miał czasu o tym myśleć, a teraz.. Teraz jej tu nie było. Był sam z Billie i z jej pralką, a jego głowa nie chciała zamknąć mordy.
- Oho, sala operacyjna przygotowana perfekcyjnie, dobra robota. - pokiwał głową, gratulując, w myśli ucieszył się też, że nie będzie musiał za bardzo się męczyć z odsuwaniem sprzętu. Wychodziło na to, że wszędzie miał dostęp i mógł od razu przystąpić do pracy. Sweet.
- Za kogo ty mnie masz? - popatrzył na nią wyraźnie zszokowany, kiedy zaczęła go podejrzewać o jedzenie proteinowego gówna. Bo co, bo ćwiczył? No ćwiczył. Jak robił sobie przerwę od ćwiczeń to czuł się tak, jakby miał się zaraz złamać w pół. Kwestia nawyku chyba.. A na wzmiankę o zombie, uśmiechnął się przesadnie uroczo i ukłonił w ramach podziękowania. Wiedział. Widział się w lustrze rano przy okazji golenia ryja i tak, przyznawał jej rację, wyglądał jakby wstał przed chwilą z grobu. Dużo roboty przy mieszkaniu przez dzień, a potem późna noc kiedy rzeczywiście kładł się spać, nie tylko do łóżka, huh. Nie mógł chyba narzekać, nie? No, nie mógł. Jak tak o tym pomyślał, to może rzeczywiście był zmęczony, ale całkiem usatysfakcjonowany. Remont dawał jego mięśniom workout, aktywny odpoczynek też wpływał na jego głowę pozytywnie i.. Chyba miał dobre życie. Tylko czuł się w momencie jak między młotem, a kowadłem, gdzie musiał przypomnieć sobie lata uczenia się o tym, że Billie nie była dla niego. Nieosiągalna, nietykalna, bardzo dobra znajoma, tak; ale nigdy nic więcej. Teraz tym bardziej. Miał wrażenie, że to dlatego było trudniej.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Czy naprawdę wydarzyło się między nimi wtedy coś wielkiego? Trochę się na niego powkurzała, bo była złośnicą, hipokrytką i porywczą mendą, namówiła go na kąpiel późną nocą w zimnej wodzie (i z tego, co pamiętała, nadal wisiała mu niesprecyzowaną wygraną w ramach zakładu, który wtedy wygrał), odrobinę się z nim podroczyła, próbując go podtopić, a kiedy przyszło co do czego, starała się okazać mu wsparcie… No i prawie zeżarła wszystkie ciastka zrobione przez jego mamę. W gruncie rzeczy klasyka gatunku. Dobre rozpoczęcie od nowa, jej skromnym zdaniem – nawet jeśli trochę wyglądało to wszystko tak, jakby zwyczajnie przewinęli taśmę do tyłu.
Najważniejsze było to, że obiecał jej zająć się jej głupią pralką. Pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy (bo niby skąd miałby to wiedzieć), ale gdyby nie on, ta nieszczęsna maszyna stałaby w jej mieszkaniu nieużywana jeszcze przez długi czas, podczas gdy Billie biegałaby ze swoimi brudnymi ciuchami pomiędzy rodzinnym domem, mieszkaniami wszystkich swoich braci a domami przyjaciółek – a wszystko przez to, że absolutnie sprzeciwiała się zaproszeniu do domu fachowca. Szkoda jej było pieniędzy, to raz, po drugie miała nieregularne zmiany w pracy, więc zgranie się z jakimś przypadkowym chłopem wymagałoby dużej energii włożonej w logistykę i zwyczajnie nie chciało jej się tego robić, a po trzecie… Po trzecie po prostu tak sobie ubzdurała, a że była idiotycznie uparta, nawet jeśli robiła tym sobie sama na złość, to już inna kwestia, z którą handlowała od ponad trzydziestu lat. Jak na ten moment, nadal z marnym skutkiem.
- Ależ dziękuję, panie doktorze – odpowiedziała mu z szerokim uśmiechem i dygnęła wdzięcznie, przyjmując tę pochwałę. - W końcu jestem bardzo profesjonalną asystentką – dodała, bo swojego czasu faktycznie nią była – niby asystowała projektantowi, a nie lekarzowi, ale ostatecznie sprowadzało się do tego, żeby można było na niej polegać. I kiedy jej się chciało, faktycznie stanowiła dobre oparcie. - Czegoś jeszcze potrzebujesz? – zapytała uprzejmie. Nie proponowała mu konkretnie kawy, skoro miał energetyka, herbata była dla starych ludzi, a piwo… No, może ewentualnie, kiedy wszystko będzie skończone.
- Wiesz, skoro już pytasz… O, terminator jest dobry! – Wyszczerzyła do niego szeroko zęby, ochoczo korzystając z tego, że jej się podstawił i mogła sobie podowcipkować. No i serio, nie oceniałaby go, gdyby faktycznie żarł proteinowe batoniki (a że w ostatnim czasie był postury małego niedźwiedzia to i w sumie wcale by się nie zdziwiła, tak)… No, może trochę, odrobinę, minimalnie… Bo przecież czekolada była lepsza i miała nadzieję, że oboje nadal to wiedzieli. - Chociaż nie, jak tak na ciebie patrzę… - stwierdziła po chwili, bo jego zmęczenie wskazywało na to, że jednak był człowiekiem. Postanowiła szturchnąć go lekko palcem w ramię i wydała z siebie dla odmiany lekko powątpiewające „hm”.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Właściwie to nie wiedział. Nic nie wiedział. Jak tak teraz był u niej i na nią patrzył to serio już nic nie wiedział, co się właściwie podziało, ale miał pewność, że przejdzie mu prędzej czy później. Sięgając pamięcią, był w stanie wyłowić pojedyncze przypadki z pamięci, w których miewał podobne wylewy. Najbliższy był ten, kiedy zrobił sobie mocno krzywdę i leżał w szpitalu w swojej bazie. Fakt, że nie była wtedy blisko, ułatwiał życie, ale podobnie jak teraz zdał sobie sprawę z wielu rzeczy i..
Miał o tym nie myśleć. Miał myśleć o pralce i tylko o niej, bo przecież po to tu był, tak? A kupił energetyki i batoniki dlatego, że był dobrym kolegą, a dobrzy koledzy tak robią.
- Jak się dowiem, to ci powiem. - powiedział bardzo konkretnie, bo właściwie sam jeszcze nie wiedział co do tych działań będzie mu potrzebne. Energetyka też zostawił sobie na razie na później i na razie zszedł na poziom podłogi, siadając na swoich kolanach, przysunął sobie jedną szmatkę na front pralki.
- Nie masz pojęcia pewnie skąd ta woda się lała, nie? - wyobrażał sobie, że była to ostatnia rzecz, na którą w tamtej chwili zwracała uwagę, ale pomyślał, że i tak zapyta. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był przekonany, że to nie mógł być zapchany filtr; każda dobra pralka by się wtedy po prostu wyłączyła i zgłosiła błąd, każąc się najpierw naprawić.. Tak myślał. Chyba, że była starszej daty i nie miała tego zabezpieczenia, ale szczerze w to wątpił, nie wyglądała na gruchota.
- Mhm, taki ze mnie terminator, jak z ciebie.. Nie wiem, Chewbacca. - tak, pierwsze co przyszło mu do głowy, kiedy pomyślał o przeciwieństwie Billie, był owłosiony stwór wydający z siebie jakieś dziwne odgłosy. O ile Winfield bywała gadatliwa, o tyle nie kojarzył żeby komunikowała się z nim charknięciami. Chyba. Raczej by zauważył. Spiął ramię całkiem podświadomie, kiedy postanowiła go w nie szturchnąć, parsknął jeszcze krótko, kręcąc głową. Sprawdzała, czy jest mięciutki jak człowiek, czy z jakiejś stali? To zależy. Tak.
Postanowił po prostu zabrać się do roboty.. Tym samym stwierdzając, że zacznie rzeczywiście od filtra. Nie mogło zaszkodzić, a kto wie, może serio tam jakaś skarpetka utknęła. Nacisnął pstryczek u dołu pralki, otworzył ją, odkręcił sprytny zaworek powoli, pozwalając, żeby woda, która utknęła w rurach wyleciała na podstawioną szmatę. Pyszności. W środku oczywiście znalazł masę ciemnych kłaków z ubrań, pewnie gdyby chciał się przyglądać, dostrzegłby też futro Olliego. Nie chciał się przyglądać. Ważne, że żadnej skarpetki tam nie było, nie? Reszta śmieci mogła wylądować prosto w kiblu, jako ofiara dla pojednania z Posejdonem.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Tak w sumie to myślała, że oprócz tego, że wymogła na nim obietnicę pomocy jej z nieszczęsną pralką i gniewnym Posejdonem, za wizytą Gusta w jej małym, skromnym mieszkanku kryły się także inne motywy oprócz tego, że był słownym i porządnym dobrym kolegą. Nie żeby coś wielkiego czy skomplikowanego. Po prostu skoro mieli zacząć od nowa i tak dalej i jakimś cudem udało im się zrobić już taki dobry start… No, chyba sobie głupiutko przypuszczała, że będą to kontynuować, a ona nie będzie tylko mniej interesującą koleżanką swojej własnej pralki, zwyczajnie kręcącą się w okolicy jak trzecie koło w rowerze, gdy Gust i pralka zajmowali się sobą.
No, okej, może to jednak była trochę przesada. Zwłaszcza że na razie nie widziała w tym wszystkim jeszcze niczego podejrzanego. Jeszcze
- W razie czego mam gotowy obiad. No wiesz, na potem, jakbyśmy zgłodnieli. Zrobiłam wczoraj sos do spaghetti. Nie chwaląc się, wyszedł mi naprawdę zajebisty – oczywiście totalnie się pochwaliła, bardzo z siebie dumna. Wprawdzie jeśli chodziło o zaspokajanie ludzkich żołądków i duszy, znacznie lepiej wychodziło jej miksowanie drinków niż gotowanie, ale pichcenie w gruncie rzeczy nadal wychodziło jej całkiem nieźle. Może nie była taką mistrzynią jak jej przyjaciółka Care, która była zawodowym kucharzem w jednej z najlepszych restauracji w Lorne, ale… No, lubiła myśleć, że uczyła się od niej przy każdej nadarzającej się okazji.
- Z dołu – odpowiedziała mu zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami, chociaż i tak nie mógł tego gestu zobaczyć, skoro siedziała za jego plecami, bezczelnie patrząc mu na ręce. I może nie była pomocna, ale chyba nie spodziewał się po niej, że będzie? Bo czy kiedykolwiek była? Gdyby wiedziała, która część jej pralki nabawiła się wrzodów, najprawdopodobniej uparłaby się, żeby sama ją wymienić. I chociaż miała wiele umiejętności i upierała się przy tym, że z wieloma rzeczami potrafi sobie poradzić na własną rękę – naprawdę pralek nie byłą jedną z nich.
Kiedy postanowił porównać ją do Chewbacci, uznała, że najbardziej odpowiednią reakcją będzie wydanie z siebie kilku porozumiewawczych charknięć. Nie była najlepsza w naśladownictwie, więc wyszło jej to marnie, ale przynajmniej się starała. - Wiesz, że nadal nie oglądałam Gwiezdnych Wojen? Dramat – wyznała bez skrępowania i oparła kolana na łokciach. - Ale wolę myśleć, że bliżej mi do Yody… O kurwa, ale obrzydliwe – zaraz się wyprostowała i skrzywiła, gdy resztka zawartości bebechów jej pralki wypłynęła na światło dzienne. Nie był to przyjemny widok, zdecydowanie. Jednak dobrze, że nie znała się na pralkach, gdyby miała sama w tym grzebać, to… - Nic dziwnego, że wyrzygała się na moją podłogę – podsumowała. A jako że była sobą, nie mogła odwrócić wzroku. To trochę jak z katastrofą pociągu, nie? Człowiek wie, że nigdy nie zobaczy tego dramatycznego widoku, ale nie może przestać patrzeć.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Oh, w normalnych okolicznościach przyszedłby z winem i ze składnikami na jego pancakes, wpraszając się na kolację ze śniadaniem, podczas sesji z jakąś długaśną serią.. Jak te Gwiezdne Wojny, właśnie. Tyle, że to nie były normalne okoliczności, bo już nie mieszkał sam, a gdyby powiedział "zostaję na noc u znajomej" to, o ile nie podejrzewał swojej panny o to, żeby miała go zjeść z zazdrości później, o tyle nie mógłby jej winić. No bo jak to brzmi, huh? Nawet jeśli przyszedłby ze szczerymi intencjami bez żadnych podtekstów (bo tak było, mimo, że przyszedł przepychać rury..) to brzmiało to dwuznacznie, nie? Kolacje ze śniadaniami zwykle były zarezerwowane w przypadkach odwiedzaniu rodziny i świetnych znajomych tej samej płci, a nie ładnych koleżanek, z którymi to skomplikowane. W planie na dzisiaj miał naprawienie pralki, puszczenie prania szmat i poczekanie, aż będzie można stwierdzić, czy zadziałało, czy nie. Może rzeczywiście coś zje, jak tak wspomniała o tym spaghetti, to nawet go zaciekawiła.
- Skoro jesteś dumna, to na pewno spróbuję. - rzucił, rozbawiony jej niby-skromnością, która nigdy nie wychodziła. Nie, żeby się z niej śmiał, ani trochę. Uznawał to za naprawdę urocze i jeszcze nie zawiodło, żeby go rozbawić, nawet jeśli babrał się w starym syfie z oklejonego filtra pralki. Wyczyn w sumie. Zaskoczyła go też, że rzeczywiście zwróciła uwagę na to, skąd ta woda właściwie leciała.. I ułatwiła nieco zadanie, mimo wszystko. Kiwnął głową, chociaż nie mógł mieć pewności, czy rzeczywiście patrzy mu się na ręce, chociaż mrowienie na karku podpowiadało, że w istocie, jest obserwowany. Mały szósty zmysł, bardzo przydatna umiejętność, której nauczył się w którymś momencie podczas swojej służby.
Naprawdę nie mógł się nie roześmiać na jej reakcję. Zaskoczyła go po raz kolejny, do tego stopnia, że odchylił lekko głowę, parskając szczerym śmiechem prosto z przepony.
- No nie? Z filtra moich rodziców serio wyciągnąłem skarpetkę. - rzucił, nadal rozbawiony, wkładając filtr na miejsce, po odsunięciu brudnej, mokrej szmaty, którą zaraz wrzucił do pralki. Będzie obiektem testowym, jak na razie spisywała się świetnie, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby wykazywała się dalej. Wstał z klęczek, tylko po to, żeby umyć ręce porządnie po tym grzebaniu w śmieciach.
- To w sumie jeszcze ci wymienię te zaciski z tyłu. - nie miał pojęcia, czy tak to się nazywało, ale wiedział, że taką miało rolę, trzymając rurę od opływu na swoim miejscu i zabezpieczając przed wypluwaniem wody. Skoro pralka wypluwała z dołu.. No to miał przypuszczenia, że to właśnie tam się poluzował stary zacisk, ale z racji tego, że sprzedawali je w paczkach po kilka sztuk, mógł równie dobrze wymienić oba. - A potem możemy włączyć jakiś szybki tryb i zobaczyć. - dodał zaraz później, wycierając łapki, następnie nurkując w swoim plecaku po śrubokręt i paczkę nowiutkich zacisków. Taki był przygotowany!

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że w sumie ani trochę nie liczyła, że Gust zostanie jednak na trochę dłużej niż zajmowała naprawa pralki. Może niekoniecznie na cały wieczór i jeszcze dłuższą noc – aż tak daleko nie wybiegała myślami w przyszłość, bo sobie na to nie pozwalała – ale przynajmniej na jedno wino i kilka drinków. Na szczęście istniało małe prawdopodobieństwo, że będzie musiała wyjść na kłamczuchę, bo nie zamierzała mówić o swoich oczekiwaniach wcale. Był to był, chciał iść, to mógł iść, wszystko w porządku, wszystko jak najbardziej spoko. Kim ona była, żeby go zatrzymywać? A to że wyskoczyła z tym obiadem… Była dobrą gospodynią, okej? W jej domu zawsze znajdował się alkohol dla zbłąkanego wędrowca i coś do przekąszenia. Akurat tym razem było to spaghetti, do którego sos gotował się prawilnie kilka godzin. No co, normalna akcja. I nie, nie będzie się z tego tłumaczyć nikomu. Nawet przed sobą samą.
- Jestem umiarkowanie zadowolona – pozwoliła sobie na małą korektę. - Dumna mogłabym być, gdyby to, że mój sos wychodzi zajebisty, było czymś niezwykłym albo nienaturalnym. A że tak nie jest, jestem umiarkowanie zadowolona. Bo jest zajebisty, zgodnie z oczekiwaniami – poprawiła go, nadal zachowując swoją typową skromność. Ogólnie wiele złych rzeczy można byłoby powiedzieć o Billie Winfield (w sumie większość z nich mówiła o sobie sama, twierdząc, że to słuszna, obiektywna doza samokrytycyzmu, którą każdy powinien posiadać… a tak naprawdę, jeśli mamy być totalnie szczerzy, to zwyczajnie nie za bardzo się lubiła…), ale mimo wszystko miała też pozytywne cechy i prawdopodobnie tylko dlatego ludzie jakoś z nią wytrzymywali. Ba! Może nawet ją lubili. Zdarzali się szaleńcy, którzy cenili sobie jej bezpośredniość, inni doceniali jej kreatywność w robieniu drinków (i to, że nigdy nie żałowała alkoholi), jeszcze inni doceniali przeżywanie w jej towarzystwie nieprzewidywalnych przygód – ale chyba jej najbardziej pozytywną cechą było właśnie poczucie humoru. Wprawdzie jej dowcipy nie zawsze były łatwe do przełknięcia, ale hej, dlatego tym lepiej dogadywała się z osobami, które potrafiły jej humor docenić. I cieszyła się, że Gust nadal do tego grona należał. Szczerze.
- No bo one chyba tam się chowają, nie? W filtrach…. Właściwie niezbyt atrakcyjne miejsce na wakacje, jeśli mnie by ktoś pytał – stwierdziła, po raz kolejny zerkając z lekkim obrzydzeniem na brudną szmatę, która lądowała we wnętrzu pralki. - I… Co? Myślisz, że to już będzie wszystko? – zapytała dla pewności, nieco zbita z tropu. Bo ile spędził, grzebiąc w tej mrocznej maszynie zła i powodzi? Dziesięć minut? Piętnaście? Naprawdę o to było tyle krzyku? Gdyby tylko wiedziała… No nie, w sumie to by niczego nie zmieniło. Nie zrobiła czegokolwiek inaczej.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Był głupi i ślepy i w życiu by się nie domyślił, ze mogła coś ugotować specjalnie dlatego, że się zapowiedział, okay? Nie był nikim wyjątkowo specjalnym, ten ponad tydzień wcześniej podkreśliła to bardzo dobitnie, mówiąc, że już przyjaciółmi nie byli.. I tak. Dalej go to bolało gdzieś bardzo głęboko, mimo że wcale się do tego nie przyznawał, tylko przed samym sobą. Uznał, że ugotowała sobie jedzenie i akurat tak wyszło, że skoro on jej przyniósł batona, to ona poczęstuje go swoim sosem. Normalna wymiana, nic specjalnego, banter jak banter.
- Z czego robiłaś? - postanowił zapytać, bo przecież było wiele sposobów, na które można było taki sos zrobić, nie? Skoro wyszedł taki niby zajebisty, to domyślał się, że gotowała duuuużo pomidorów, pozwalając im się rozpaść, dodała trochę czosnku, pewnie jakąś cebulę, może otartą świeżą bazylię.. Dobra, jak sobie tak wyobrażał dobry sos, to nawet robił się trochę głodny, mimo że przed momentem grzebał w obrzydlistwach. I nie, wcale nie miał ochoty na batonika, poszedł by ugotować sobie makaron. Sam. Nie, nie zapytałby o pozwolenie, jakoś by mu to przez myśl nie przeszło, mimo że w tym mieszkaniu był pierwszy raz, a, wracając do tego co wyżej, ona sama zdegradowała go do kolegi. Koledzy zwykle nie panoszą się w kuchni, nie? Srał to pies. On by się panoszył, bo tak.
Ale najpierw miał do zrobienia robotę.
- Mhm. Mam nadzieję. - rzucił, wzruszając lekko ramionami, otwierając pakę z zaciskami przy pomocy śrubokręta, wyciągając dwa dla siebie, a resztę po prostu wrzucając znów do plecaka. Przeniósł na nią spojrzenie, podrzucając lekko jednym ramieniem i posyłając szeroki uśmiech. - Najwyżej będziemy walczyć z powodzią. A potem zapytamy wujka Google i coś wymyślimy. - brzmiało jak dobra opcja, na którą nie miałby też nic przeciwko. Wkurzyłby się tylko, gdyby już jadł ten dobry makaron, a pralka postanowiła się wyjebać i pluć wodą.. Najgorzej tak, przerywać posiłek.
Przesunął sobie pralkę jeszcze odrobinę, bo może i miał całkiem chudy tyłek, ale nie aż tak, żeby przecisnąć się między nią, a ścianą w takiej pozycji, w jakiej była. Koniec końców i tak na niej przysiadł, po prostu przerzucając nogi na drugą stronę. Odnalezienie odpowiedniej rury nie było specjalnie trudne, ale kiedy przystąpił do wymiany.. Nie mógł się nie roześmiać.
- Proszę, napisz do człowieka, który ci wynajmuje to mieszkanie, że mu gratuluję pomysłowości. - chwilę później, na pralkę odłożył.. drucik. Ten taki, drobny drucik, którym zwykle łapało się kable w nowych, elektronicznych sprzętach. Był szczerze zaskoczony, że to nie puściło wcześniej i z większym pierdolnięciem przy okazji pierwszego odpompowania, naprawdę. Ubawiony po pachy, założył porządne zaciski w miejsce drucików, po wcześniejszym upewnieniu się, że rura siedzi tak, jak wydawało mu się, że miała siedzieć. Nie, żeby się znał, ale używając chłopskiego rozumu.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Mówiła dużo różnych rzeczy, okej? Czasem bardziej prawdziwych, innym razem mniej, a kiedy była czymś wyjątkowo poirytowana, mówiła zazwyczaj tylko po to, żeby mówić i jakoś sobie ulżyć w nerwach, nie zastanawiając się nad tym, w jaki cel trafią jej słowa. Dopiero później mogła żałować, że przypadkiem udało jej się trafić właśnie w czyjeś serce… albo wątrobę, co też było tragiczne, no i jakoś musiała z tym handlować. Powiedziała, co powiedziała, no i dobra. Była wtedy zła i chciała sobie pokrzyczeć i się poprzypieprzać. Potem tak czy siak wszystko się unormowało, było miło (nawet prawie przyznała mu rację, wywieszając białą flagę, gdy przywołał odpowiednie argumentu, a to już sporo w jej przypadku), a teraz mieli zupełnie nowy dzień, kiedy gotowała sos do spaghetti (okej, to było wczoraj, ale mniejsza o szczegóły) i naprawdę chciała, żeby go zeżarł razem z nią. Jako dobry kolega, najlepszy przyjaciel z dawnych lat, odpowiedzialny pan wojskowy musztrujący jej pralkę – cokolwiek. Czy te etykietki naprawdę były w tym momencie ważne?
- Ale obiecasz, że dotrzymasz tajemnicy? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, wyciągając do góry dłoń z zaciśniętymi wszystkimi palcami oprócz jednego, tego najmniejszego. Czy była silniejsza obietnica od pinky promise? …No, prawdopodobnie tak. Ale czy chciała się przypieprzać do szczegółów? Zdecydowanie nie. I nie żeby mu nie ufała czy coś. Zwyczajnie chciała zaznaczyć, że dzielenie się tym tajnym super-zajebistym przepisem to nie było coś, co robiła na co dzień. No i z byle kim.
- Jestem już całkiem niezła w ogarnianiu powodzi. Posejdon to praktycznie mój ziomek – stwierdziła, ale mimo że starała się mówić to z dokładnie tak samą bezczelną pewnością siebie jak zazwyczaj, to… Nie była tego w stu procentach przekonana. Bóg mórz i oceanów i już raz wypowiedział jej wojnę, więc niby co miałoby go powstrzymać przed zrobieniem tego po raz kolejny? Obecność wojskowego? Byłego wojskowego… Na szczęście…
Obserwowała jego manewry okołopralkowe z takim samym zainteresowaniem jak wszelkie wcześniejsze operacje. Mógł przecież powiedzieć, to wspólnie odsunęliby tę złośliwą bestię jeszcze dalej od ściany, żeby zrobić mu więcej miejsca, jakoś by im się to na pewno udało… Ale nie zasugerowała mu tego od razu. Za bardzo zafascynowana była tym, jak próbował się wciskać w szczelinę, która była dla niego ewidentnie za wąska. Wspaniały pokaz, doprawdy. Nie wtrącała się, nie komentowała, zresztą Gust jakoś dał sobie radę… I dopiero kiedy zaczął być czymś ewidentnie rozbawiony, poczuła się szczerze zaintrygowana. Podeszła do niego znacznie bliżej, chciała się w końcu dowiedzieć, co go aż tak rozbawiło! Ostatecznie, aby sobie to umożliwić, sama wlazła tyłkiem na pralkę, siadając za plecami Gusta i władowała brodę na jego ramię. No, w końcu miała odpowiedni widok! - A z czego się tak właściwie śmiejemy? – zapytała zupełnie nieświadoma czegokolwiek.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Etykietki były ważne.. czasami. Jak właśnie ta, którą go degradowała. Albo tak, którą przylepili sobie z pewną panią lekarką, która z nim teraz mieszkała; ta konkretna etykietka sprawiała, że mniej lub bardziej podświadomie zachowywał dzisiaj od niej pewien dystans. Dalej sobie śmieszkował, przecież dalej był tylko sobą, ze swoim głupim poczuciem humoru i nadal dokładnie tak samo ją uwielbiał.. I to był właśnie ten problem w tym wszystkim. Wiedział, że był emocjonalną kluchą czasami, że nikt tak nie działał na jego głupie serducho jak Billie właśnie, znał się też na tyle, żeby doskonale wiedzieć, że gdyby znalazła się zbyt blisko, w aktualnym klimacie mógłby się trochę zapomnieć. O tej etykietce, względnie świeżej, zapomnieć, znaczy się. Nie chciał tracić do siebie szacunek, naprawdę nie chciał też poddawać się radosnym podskokom serca i saltom żołądka czy innym motylkom, które czasem przy niej odczuwał.
Zwykle to on sięgał do niej. To on ją do siebie przyciągał, kiedy było chłodniej, to on ciągnął ją gdzieś za dłoń i to zazwyczaj on wydawał się trochę zapominać o społecznie przyjętych normach przestrzeni osobistej. Billie z resztą nie bywała atencyjna, nigdy nie zauważał, żeby próbowała ściągać na siebie jego uwagę, chociaż z drugiej strony, wiedział, że był ślepy. Mogła to równie dobrze robić na swój sposób, a on po prostu tego nie widział, bo tak czy siak, niezmiennie i zawsze dawał jej swoją atencję. Tak już było. Dzisiaj tylko wyjątkowo chciał się skupiać na tej pralce.. I nie mógł nie zauważyć, że odciągała jego uwagę raz po raz? Może mu się wydawało i przesadzał. A może to ona zauważała, że zachowuje się trochę inaczej niż zwykle? Za dużo może było w tym wszystkim, aż głowa zaczynała boleć.
- Zawsze. - gdyby nie to, że był zajęty, pewnie by podszedł i zgodził się na to pinky promise. Ale był zajęty. Oh, przecież doskonale wiedziała, że kto jak kto, ale on był naprawdę słownym człowiekiem, nie? Zupełnie poza tym, też trochę odludkiem w prawdziwym życiu, więc nie miał zbyt wielu bliskich osób obok siebie, którym mógłby wypaplać jej tajemny przepis.
Wyczuł nutę niepewności w jej głosie, więc zerknął na nią na moment dłużej.
- Będzie dobrze. - obiecał, posłał jej nawet oko, zanim znów zanurkował w pralce, bo.. No, widząc tą manianę, był praktycznie pewny, że to to była przyczyna powodzi. Dziwił się tylko naprawdę jakim cudem to tak długo trzymało, serio, dlatego był taki ubawiony.. Przynajmniej do momentu, w którym położyła mu głowę na ramieniu, jego głupie serce poderwało się trochę mocniej z miejsca. Zerknął na nią. Zdecydowanie zbyt blisko. Aż mu głupi śrubokręt wypadł z głupiej ręki i poczuł się trochę, jakby znów miał piętnaście lat, a jakiś jego crush postanowił mieć w dupie przestrzeń osobistą. Ona. Ona była jego crushem wtedy i robiła dokładnie to samo w tym momencie.
- Z drucika. - rzucił i odsunął się lekko, żeby odchrząknąć, kiedy jego głos zabrzmiał znacznie bardziej ochryple, jakby zaschło mu w ustach nagle. Gdzie ten energol? A. Tam dalej. A on znajdował się tutaj, między Billie, a ścianą. Fantastycznie.
- Wiesz, że nie mieszkam już sam? Z dziewczyną. Tak. Podaj im tamto-to. - ten drugi zacisk, ale spanikował, więc zapomniał na moment jak to się nazywa. Taki duży chłopiec, a nie mógł ogarnąć małym mózgiem tej idiotycznej sytuacji w której się znalazł, huh? Trochę ponad tydzień pływał sobie z nią półnago, beztrosko, ani trochę nie przeszkadzała mu jej bliskość, ba, był nieco za bardzo tykalski i wcale by się nie obraził, gdyby sytuacja potoczyła się trochę inaczej.. Ale to było ponad tydzień temu. Był prawie pewny, że dziewczyna z którą teraz mieszka powie mu, że jest idiotą i pośle do diabła, a nie przyjedzie na miejsce i.. No, to była cała historia i całe to mnóstwo rzeczy, które się działo przez tydzień, a które sprawiło, że dotyk Billie był czymś, na co nie mógł sobie pozwolić. Na tego typu rozproszenie nie mógł sobie pozwolić.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Starała się. Może nie az tak, żeby wychodzić z samej siebie i stawać na rzęsach, ale gdzieś tam podświadomie chyba sama zdawała sobie sprawę, że wychodzi mu naprzeciw nieco bardziej niż zazwyczaj. I szczerze? Nie miała z tym większego problemu. Nie przeszkadzało jej to, że to ona proponowała mu, żeby został na obiedzie i rzucała wszystkimi głupimi żartami, nawet udając przy tym wielkiego włochatego kosmitę (bardzo marnie, co warto podkreślić). Po prostu gotowa była zacząć od nowa, bo po ich ostatnim spotkaniu odniosła wrażenie, że faktycznie mogła się przy nim czuć swobodnie. Trochę jak dawniej…
- To kiedyś ci opowiem – zapewniła jeszcze całkiem szczerze. Skoro nie było oficjalnego przybicia pinky promise, nie było dzielenia się sekretami. Proste.
A gdyby była choć trochę mądrzejsza i mniej skupiona na tym, co działo się w jej własnej głowie w takich momentach, być może znacznie wcześniej zorientowałaby się, że coś było… no, może nie do końca nie tak – ale na pewno inaczej niż choćby jeszcze tydzień wcześniej. Chyba podświadomie wyczuwała, że Gust już od samego wejścia wydawał się być nieco… Cholera wie, jaki naprawdę. Odległy? Mniej bezpośredni. Skupiony na tej przeklętej pralce, jakby tylko ona była najważniejsza na świecie. Bagatelizowała to w swojej głowie, właściwie nie poświecała temu w pełni świadomej myśli – zwyczajnie zachowywała się jak zazwyczaj, żartowała, zagadywała, nawet robiła z siebie totalną idiotkę tylko dlatego, że liczyła na to, że go tym rozbawi. Zaproponowała mu durny obiad… Ale, głupia sprawa, dopiero kiedy odsunął się od niej tylko dlatego, że postanowiła, zajrzeć mu przez ramię, wszystko wskoczyło na własne miejsce.
Zachowywał się jak totalny pajac. Pralka, pralka, pralka… Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć? A potem uznał za stosowne spuścić na jej głowę kolejna bombę…
- Co? – zapytała szczerze zdezorientowana. Częściowo tym, że odskoczył od niej trochę, jakby nagle zaczęła go parzyć (a chyba nie zrobiła niczego złego? Chciała tylko zerknąć na jego ramieniem, do cholery!), a w większej części tym, co do niej właśnie powiedział. Słowa docierały do niej w tamtym momencie powoli, jakby z trudem przedzierały się przez wszystkie filtry w jej głowie. Udało im się z czasem. Kilka sekund, parę minut – nie wiedziała, ile wpatrywała się w niego bez cienia zrozumienia, zanim coś w końcu kliknęło.. Miał dziewczynę… Mieszkał z dziewczyną… I postanowił jej o tym powiedzieć w taki totalnie z dupy sposób, odskakując jak oparzony, bo… Bo co właściwie? I dlaczego nagle to zdawało się wszystko zmieniać? Zmarszczyła brwi.
Nie no, bo serio, co do cholery, kurwa?

Gust Johansen
ODPOWIEDZ