Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Zgodnie ze wskazówką Paxton Mia wzięła parę głębszych oddechów i zanurzyła usta w wodzie. Nie mogła teraz opaść z sił, nie po tym jak wreszcie przestała czuć tę obezwładniającą bezradność. Nawet jeśli jej sytuacja wciąż pozostawała beznadziejna, przynajmniej nie miała już poczucia, że nie walczy. Minimalne wydostanie się spod ciężkiego ciała Wurtha było dla niej na ten moment kamieniem milowym.
Po chwili ponownie usłyszała trzask krótkofalówki i głos Paxton. Mrużąc oczy odwróciła głowę w kierunku tunelu. Jedną ręką poświeciła przestrzeń za Jello, próbując ocenić czy byłaby w stanie przecisnąć się przez wąski korytarzyk.
- Tak, widzę tunel - potwierdziła. - Nad Jello jest jeszcze trochę miejsca. Chodzi mi o to, że nie jest tam chyba aż tak wąsko - wyjaśniła, mając na myśli że skoro pies nie zajmuje całości tunelu, to istniała szansa że i Mii uda się przecisnąć. Nie była wysoka, miała raczej drobną posturę, więc jeśli strażacy uznają, że warto spróbować, Montgomery byłaby gotowa podjąć tę próbę. Najpierw musiała jednak całkiem wyswobodzić się spod Wurtha.
Już wyciągała ręce w kierunku rury, która była jej gównianą deską ratunku, kiedy Paxton ponownie odezwała się przez sprzęt i przekazała informację o konieczności wycofania Jello. Przez chwilę nie odpowiadała, bo w rzeczy samej - obecność drugiej żywej istoty obok była dla niej w tym momencie ogromnym wsparciem psychicznym. Doskonale zdawała sobie jednak sprawę, że Jello nie była do niej przysłana, by dotrzymała jej towarzystwa. Suczka była w pracy i Mia nie miała prawa nalegać, by Paxton pozwoliła psu zostać z Mią jeszcze parę minut.
- Jasne. Rozumiem - odparła do krótkofalówki, starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie. - Pa, Jello. Do zobaczenia - dodała, zwracając się tylko do psa, po czym pogłaskała ją po pyszczku i zgodnie z poleceniem chwyciła linę. - Mam linę - poinformowała. - Spróbuję się jeszcze trochę podciągnąć, może uda mi się całkiem zrzucić Wurtha - poinformowała o swoich kolejnych krokach. - Co powiedzieli strażacy na ten pomysł z tunelem? - spytała, postanawiając sobie w duchu że tym razem będzie dokładnie słuchała ich poleceń i nie wyrwie się z niczym, czego jej koledzy nie zaakceptują. Przynajmniej tyle byla im w tym momencie winna.
W międzyczasie, czekając na odpowiedź Paxton, ponownie podciągnęła się na rurze kanalizacyjnej. Zaczęła poruszać na boki biodrami, próbując przemieścić się do góry pod Wurthem. Wyswobodziła się nieznacznie, ale jednocześnie wystarczająco by uwolnić jedną nogę.
- Wybacz, Wurth - wyszeptała, tuż przed tym jak całkiem skopała z siebie jego sztywne ciało. - Paxton? Uwolniłam się - poinformowała triumfalnie, co sprawiło jej niemały wysiłek. Leżała na plecach, ciężko dysząc, chwilowo nie mając siły nawet na chwycenie za butelkę wody, która byłaby dla niej w tym momencie zbawienna.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Jello. Do mnie – wydała komendę, nad którą długo się nie zastanawiała. Czuła w duchu (jako człowiek dla człowieka), że Mia mogła potrzebować obecności suczki, ale Eve przede wszystkim musiała dbać o bezpieczeństwo Jello. To była jej praca. Ona ufała psu a pies jej. Dwustronna wymiana, która nabierała sensu dopiero, gdy Paxton brała na poważnie życie psów pracujących. A nie było niczego poważniejszego niż właśnie czworonogi. To dla nich żyła Eve. Były wierne, czułe, wspaniałe i nigdy nie zawodziły. W przeciwieństwie do ludzi, z którymi ostatnio sama miała problem.
- Na pewno ci się uda – stwierdziła wierząc, że Mia zrzuci z siebie ciało kolegi. Wiedziała, że to trudne. Nie tylko fizycznie, ale także psychicznie, ale jak na razie nie chciała się skupiać na tym drugim aspekcie. Liczyło się przetrwanie. Uratowanie kobiety, która utknęła pod zwłokami strażaka a nie jej więzi z ów człowiekiem. Paxton o tym wiedziała; przynajmniej teraz po latach tego jak przeżyła coś podobnego.
Zagryzła szczękę patrząc na to jak strażacy intensywnie pracując nad gruzami. Nie chodziło tylko o to, że cokolwiek (w każdej chwili) mogło się zawalić. Trzeba było brać pod uwagę również kiepski dostęp do powietrza i nasilające się negatywne objawy wciągania unoszącego się wokoło pyłu.
- Są dobrej myśli. – Postanowiła skłamać, bo przecież jeszcze nie podzieliła się swoim planem z kapitanem i jednak nie chciała odbierać Mii jakiejkolwiek nadziei na szybsze wydostanie się.
W międzyczasie zauważyła, że Jello wróciła. Od razu ściągnęła z niej „kask” ochronny i nagrodziła za dokonany wysiłek. Suczka sobie na to zasłużyła i zarazem Eve była spokojniejsza, że ta była już bezpieczna. Podarowała psu przysmak i napoiła wodą zanim krótkofalówka znów się odezwała.
Cholera; pomyślała. Nie żeby nie wierzyła w umiejętności Mii. Nawet jej nie znała, ale teraz musiała przedstawić swój plan strażakom i trochę się tego bała. Wiadomo, jak służbiści reagowali na samowolkę.
- Świetnie. Poczekaj chwilę. Zaraz się odezwę – zapewniła czując narastające napięcie w chwili, kiedy podchodziła do kapitan straży pożarnej. Poinformowała go o możliwej opcji uwolnienia Montomery na co ten nie od razu przystał. To było ryzykowne, jak zresztą wszystko. Pozostanie pod gruzami wiązało się z równie takim samym ryzykiem, jak próba uwolnienia się spod nich.
Paxton chciała przekazać kobiecie, żeby na chwilę odetchnęła, ale zanim to zrobiła, kapitan znów odebrał jej krótkofalówkę.
- Montgomery? – Był mało zadowolony, ale postanowił grać w tę grę. – Jesteś pewna, że się przeciśniesz? – dopytał, bo nie chciał pchać podopiecznej w kolejną sytuację zagrożenia. Z drugiej strony rozumiał intencje Paxton acz był zły, że ta nie podzieliła się planem zanim powiadomiła o tym Montgomery. Przez to czuł się pominięty i zarazem czuł uraz, który tak szybko nie minie. Trudno, Eve się tym nie przejmowała. Robiła co mogła. Ostateczna decyzja należała do Kapitana i Montgomery. – W porządku. W takim razie spróbuj. W razie czego wspomożemy cię ciągnąć linę. Jesteśmy w kontakcie. – Nie zamierzał oddać krótkofalówki Paxton tym samym potwierdzając swą urazę do niej, że śmiała jakkolwiek angażować się w jego pracę.
Eve zrobiła krok w tył i zamiast skupiać się na pracy strażaka, postanowiła posłać Jello na dalsze zwiady, które ewentualnie wskażą miejsce położenia Flynna i niezidentyfikowanej kobiety z budynku, ku której w ramach brawurowej pomocy polecieli medycy.
- Dasz radę. Jeszcze trochę. Mów, kiedy mamy ciągnąć. - Ryzykowne byłoby ciągnięcie na siłę, bo to mogło oznaczać przypadkowe naruszenie stabilności gruzów, ale kapitan w każdej chwili było gotów działać wraz ze strażakiem, który już nakręcił linę na podciągnik w wozie strażackim.
Paxton choć zerkała w tamtą stronę, pracowała dalej nad wyznaczeniem punktu odnalezienia kolejnych osób, które być może przeżyły. W tej chwili Jello nie mogła tego wskazać, bo nawet jeśli, to ciało nie miało czasu się rozłożyć, więc co najwyżej mogła wyznaczyć punk celu (a cel choć martwy w nosie psa nadal był żywy).

Mia Montgomery
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia nie zastanawiała się nad tym, czy Paxton przekazuje jej właśnie subtelne kłamstwa, czy faktycznie opcja przeczołgania się przez tunel była zaakceptowana przez chłopaków ze straży. Ważne, że zapewnienia kobiety po drugiej stronie dawały jej tak potrzebną nadzieję - nie mogła tak biernie czekać. W końcu usłyszała głos kapitana. Wyczuła, że - delikatnie mówiąc - nie kipiał entuzjazmem. Czy był wciąż na nią wkurwiony? Czy po swoim zrywie nie będzie miałą już czego szukać w remizie w Lorne Bay? Czy może odgruzowanie nie szło po myśli strażaków? Chyba wolała nie wiedzieć.
- Tak, jestem pewna - tym razem to ona nieco minęła się z prawdą, bo jakkolwiek miała nadzieję że jej się uda, to przecież nie miała żadnej pewności na powodzenie tej akcji. - Będę ostrożna. Jeśli cokolwiek mnie zaniepokoi - spróbuję zawrócić - dodała, mając nadzieję że mimo wszystko kapitan postanowi obdarzyć ją zaufaniem. Po wszystkim przyjmie na klatę każdą zjebę.
Dopiła ostatnie krople wody i przekręciła się w taki sposób, by jej twarz skierowana była w stronę tunelu. Miejsca było naprawdę mało, ale w tym momencie kierowała nią pewnego rodzaju desperacja przemieszana z wyrzutem adrenaliny. Latarkę włożyła między zęby, a następnie mocno chwyciła linę. Krótkofalówkę zaczepiła i pasek od spodni.
Nie odpowiedziała na słowa kapitana, bo szło jej całkiem nieźle - nie chciała się rozpraszać i szarpać teraz ze sprzętem. Kiedy będzie gotowa, da odpowiedni znak. Miała tylko nadzieję, że koledzy dobrze odczytają tę ciszę z jej strony.
Tunel był bardzo wąski i Mia parę razy miała wrażenie, że za chwilę się zakleszczy. Walczyła z ogromną ochotą na odepchnięcie się nogami od gruzu, ale jednocześnie miała świadomość, że w ten sposób może naruszyć konstrukcję zawaliska. W końcu jej oczom ukazał się delikatny snop światła. Również tunel nie wydawał się już tak wąski - zyskała odrobinę miejsca na sięgnięcie do paska po krótkofalówkę.
- Kapitanie? Jestem gotowa. Ciągnijcie - nadała, po czym ponownie zahaczyła sprzęt o pasek i zacisnęła obie dłonie na linie. Kiedy poczuła mocne szarpnięcie, zamknęła oczy. Co po chwili okazało się być dobrym manewrem, bo światło dziennie oślepiło ją mimo zaciśniętych powiek.
Będąc już na zewnątrz zaczęła przeraźliwie kaszleć, z trudem powstrzymując falę mdłości. Ktoś podał jej butelkę wody, którą łapczywie wypiła niemal na raz. Kiedy w końcu uniosła powieki, jej oczom ukazała się brunetka - której nie znała, ale wobec której podświadomie poczuła niewyobrażalną wdzięczność.
- Paxton - wydusiła resztkami sił, bo nie miała wątpliwości że to z nią rozmawiała będąc uwięziona pod gruzami budynku.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Obserwowała Jello, która szukała możliwego punktu zagrzebania innych osób, jednocześnie zerkając na zgromadzonych przy tunelu strażaków. Widziała jak ci zerkają do środka nerwowo prawie że tuptając w miejscu z niecierpliwością i strachem, że kolejna osoba zginie pod gruzami. Na tę chwilę wiedzieli tylko o Wurth, którego zgon potwierdziła Montgomery. Cała reszta, choć dawano im marne szanse, również mogła mieć szczęście znajdując się w luce pomiędzy gruzami. Na to nikt nie tracił nadziei, nawet jeśli Jello miała trudność ze wskazaniem kolejnego miejsca.
Wróciła spojrzeniem na suczkę, która intensywnie zaczęła kręcić się w konkretnym miejscu. Pomimo wyraźnych oznak starała się trzymać Jello z dala od tunelu, z którego wyciągano Montgomery. Dopóki kobieta nie wyjdzie na zewnątrz lepiej nie ryzykować wejściem na gruzy, które potem na nią się zawalą. Tylko dlatego Paxton pohamowała suczkę, chociaż to niezbyt dobrze wpływało na jej pracę. W takiej sytuacji pies sądził, że robił coś nie tak, ale Eve starała się jak mogła, żeby pokazać towarzyszce, że wszelkie opóźnienia nie były z jej winy.

- Już dobrze, Montgomery. Jesteś na zewnątrz – zapewnił kapitan każąc reszcie strażakom odsunąć się i zrobić miejsce dla ratowników medycznych ze szpitala. Gdzieś tam wśród wielu dłoni przewinęła się woda. Kapitan z troską patrzył jak jego podopieczna poprzez kaszel wyrzuca z siebie wciągnięty nosem pył (chociaż to niemożliwe). – Świetnie sobie poradziłaś – pochwalił pomimo brawury, której nie zatwierdził. Ani wbiegania do budynku ani akcji, na którą wpadła przewodniczka psów. A jednak czy miał inny wybór? Dłuższe pozostanie pod gruzami groziłoby gorszymi zdrowotnymi konsekwencjami, jak nie samą śmiercią. Montgomery zasłużyła na pochwałę, bo pomimo ciężkich warunków zdecydowała się zaryzykować i spróbować.
Paxton.
Kobieta z karetki ściągniętej aż z Cairns z zaskoczeniem spojrzała na kapitana a ten na nią. Oboje uznali, że majaczy.
- To pani doktor z Cairns – poprawił Montgomery, która lekarkę nazwała „Paxton”.
- Zabieramy panią do szpitala – oznajmiła kobieta. Nie było żadnej dyskusji lub przeciągania sprawy. Musieli zbadać Montgomery, która zbyt wiele czasu spędziła w zamkniętej zapylonej przestrzeni.

Eve nie widziała, jak pakowali Montgomery do karetki. Tuż po tym, gdy dostrzegła osobę wyciąganą z tunelu od razu pozwoliła Jello na (kontrolowane) wejście na gruzy. Miały pracę do wykonania i to na niej musiała się skupić, bo gdzieś tam wciąż tkwiły dwa ciała albo raczej dwie prawdopodobnie poszkodowane osoby. To teraz był jej priorytet. Jej i Jello, która wskazała kolejne miejsce.
Gdy tylko przekazała wieści kapitanowi w mgnieniu oka wokoło pojawili się strażacy gotowi ocenić podłoże i plan odgruzowania wyznaczonego miejsca.
Możliwe, że ktoś jeszcze ocalał.

z/tx2 Mia Montgomery
ODPOWIEDZ