Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#27

Kiedy Luke zobaczył na wyświetlaczu swojego telefonu nieznajomy numer, w pierwszej kolejności zignorował połączenie. Ktoś jednak tak uparcie próbował się do niego dobić, że w końcu odebrał. Już po pierwszych słowach, brzmiących mniej więcej tak: "Czeeeść, tu George, no George Marks, a jaki, no pamiętasz mniee? Co tam u Ciebie? Koopę lat, co tak będziemy klepać przez telefon, może byśmy się spotkali i pogadali, nieee" Winfield wiedział, że takie spotkanie ze starym znajomym nie mogło skończyć się dobrze. Zwłaszcza, że George brzmiał dokładnie tak samo, jak parę lat temu - jak napruty gość, który pierdoli głupoty dla samego pierdolenia.
Cóż, ciekawość wzięła jednak górę i tak oto Luke znalazł się w "Lucky Lou's". Wybór tego miejsca był co najmniej osobliwy, bo kiedy Luke dotarł na miejsce, w oczy od razu rzuciło mu się, że klientela znacznie odbiegała od ludzi, wokół których obracał się zazwyczaj George. A także i Winfield parę lat temu, choć te wspomnienia starał się wyprzeć z pamięci. Choć nie chciał co prawda przyznać tego przed samym sobą, konfrontacją ze starym znajomym chciał zbadać, czy wciąż byłby w stanie utrzymywać takie relacje, czy może raczej teraz, kiedy on sam był już czysty, poczuje się lepszy niż stary kumpel. Był hipokrytą, owszem, ale po ostatnim przypadkowym spotkaniu nad grobem Erin z przyjaciółką zmarłej dziewczyny chciał chyba udowodnić samemu sobie, że nie jest już tym samym człowiekiem, którym był parę lat temu.
George już czekał na niego na miejscu. Po wymianie typowych grzecznościowych "co słychać?", przeszedł w końcu do rzeczy.
- Stary, Ty siedzisz w tym Shadow, nie? Słuchaj, słuchaj, mam zajebisty biznes. Znam jednego gościa, Teddy'ego, on zaraz tu będzie. Ma świetny towar, ale brakuje nam kanałów dystrybucji. Ty, mógłbyś zagadać tam do kogoś w tym klubie? Albo ten, sam mógłbyś sprzedawać, odpalamy dobry procent - kiedy George tak nawijał i nawijał, Luke pomyślał sobie, że owszem, czuje się od niego lepszy. Przynajmniej w tym konkretnym momencie.
- Mhm. Zajebisty biznes plan. Pozwól, że sobie przemyślę propozycję - skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, odchylając się na siedzeniu do tyłu. - Okej, przemyślałem i odpowiedź brzmi: wypierdalaj z tym swoim koleżką i jego gównianym towarem, skasuj mój numer i nie zawracaj mi już nigdy więcej dupy - odparł, po czym wstał z miejsca chcąc ruszyć w kierunku wyjścia. Ku jego zdziwieniu (a może właśnie wcale nie powinno go to dziwić?) do ich stolika podchodził właśnie wielki barczysty koleś, który nie wyglądał na chętnego do negocjacji. Kurwa.
- To właśnie Teddy, no swój człowiek - George spróbował poklepać go po plecach, ale Teddy był ze dwa razy większy od niego, więc była to próba zakończona fiaskiem. - No stary, chociaż zobacz jak kopie - dodał kumpel, ale widząc jego mordercze spojrzenie dodał - Ty niczego nie musisz brać, zobaczysz jak mnie zajebiście klepnie i wtedy zdecydujesz - wyjaśnił szybko i nim Luke zdążył się zorientować, barczysty Teddy zatarasował mu drogę i łapiąc go za ramię, zaczął prowadzić w kierunku męskiej toalety.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Przez brak czasu i ogólnej chęci spowiadania się kolegom weteranom ze swego życia, ostatnio rzadko bywała w barze. Wielu z nich pisało i pytało, czy wszystko w porządku, ale całe szczęście nie drążyli tematu, kiedy wspominała o dużej ilości pracy. Wiedzieli, że Paxton poświęca się psom jak tylko może. Że nie stać ją na wszystko, ale każdy zaskórniak leciał właśnie na czworonogi. Sama mogła jeść mniej, nie pić lub darowała sobie kupno droższych rzeczy (których i tak nie miała) na rzecz ośrodka. Zasuwała za troje a i tak jej brakowało, bo miała ojcowskie długi do spłacenia. Pan Paxton wiedział, jak urządzić swoją córkę. Nie dość, że pozwolił aby ta znalazła jego ciało z przestrzeloną od strzelby głową, to jeszcze zafundował jej dożywotnią spłatę zapożyczonej u tajemniczego typa kasy. Nic, tylko kochać takiego ojca..
Dziś jednak nadszedł ten wieczór, że potrzebowała towarzystwa chłopaków. Chciała z nimi pogadać, ale głównie wysłuchać, pośmiać się z głupot i ich cienkich żartów. Odmóżdżyć się i nie myśleć o własnych problemach, które zrzuciły jej się na głowę.
To dlatego siedziała w gronie facetów, których uważała za kumpli i ledwie na chwilę zza ich głów dojrzała znaną twarz. Nie skupiła się na nim i wróciła do rozmowy. Byłoby dobrze, gdyby przy wypatrzonej wcześniej osobie nie pojawił się wielki facet, który był znany w mieście. Kojarzyła go i dobrze wiedziała, czym się zajmował.
- Czy to facet, o którym myślę? – zapytała jednego z kolegów, który też orientował się w temacie. Tylko ktoś widzący świat przez różowe okulary wierzyłby, że w gronie weteranów nikt nie ćpał. Kiedyś każdy z nich miał do czynienia z używkami.
- Niestety – Prychnął z pogardą i upił łyk piwa. – To nie nasza sprawa.
Tylko, że Eve znała jednego z towarzyszących mu chłopaków i okrutnie się wściekła przypominając sobie Erin. Nieszczęsną dziewczynę, która nie mogła liczyć na swego partnera i zaćpała się w domu.
- Ale nasz bar. – Nie chcieli, żeby tego typu osoby plątały się tutaj. Jasne, bar nie należało do nich, ale przebywali tutaj częściej niż reszta klientów + Hunk za barem traktował ich jak rodzinę, więc mogła uznać, że była u siebie.
- Eve, co ty wyprawiasz? – jęknął jeden z nich, kiedy kobieta wstała i ruszyła w kierunku toalet.
Nie zamierzała się cackać. Wparowała do męskiego wc jak ojciec do pokoju swej córki, w której ta gościła chłopaka, szybkim krokiem podeszła do Luke’a i złapała go za ubranie (jak tych parę lat temu).
- Co ty kurwa odpierdalasz?! – warknęła i pociągnęła go w stronę wyjścia.
- Hola, kobieto. Mamy tu interesy to załatwienia. – George próbował ich zatrzymać, lecz nagle Paxton stanęła między nim a Luke’m.
- W dupie mam wasze interesy. Wynoście się z tym syfem z baru. – Pokazała im wyjście niczego nie robiąc sobie z tego, że przednią stało dwóch facetów w tym wielkolud, który bez problemu dłonią zakryłby jej twarz i udusił.
Paxton dalej się dziwiła, że „jakimś dziwnym zrządzeniem losu” wpada w kłopoty.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Z każdą kolejną tego typu sytuacją Luke dochodził do wniosku, że po prostu powinien przestać wychodzić z domu. Chociaż nawet to nie byłoby w jego przypadku wystarczającym buforem bezpieczeństwa - w końcu teraz sam wpakował się na minę stanowiącą pokłosie paru złych decyzji podjętych lata temu. I kiedy tak Teddy wpakował go do męskiego kibla, myślał tylko o tym, że co prawda w jednym kawałku na pewno stąd wyjdzie, ale pewnie skończy z obitą mordą, bo wciąż nie miał zamiaru brać udziału w tym gównianym interesie. Któremu swoją drogą nie wróżył powodzenia ze względu na najwyraźniej znikomy iloraz inteligencji wspólników, którzy wychodzili z założenia że nikt nie zwróci uwagi na trzech facetów wchodzących razem do męskiego kibla w niezbyt zatłoczonym barze.
Kiedy byli już w środku, Teddy majstrował już coś przy małym woreczku strunowym z białą zawartością, a George odliczał hajs. Luke odwrócił wzrok. Nie dlatego że kusiło go na sam widok - bardziej nie dowierzał, że ci goście robią to ot tak, w miejscu publicznym, do którego mógł wejść w zasadzie każdy.
- George, myślisz że każda płotka może sobie wjechać do Shadow ze swoim towarem? Kurwa, to nie jest wiejski festyn na Carnelian Land - oznajmił pukając się w czoło, bo tego typu interesy w tym nocnym klubie kręciły jedynie wybrane osoby, na które stawiał Hawthorne, właściciel Shadow. Kiedy tak starał się przemówić kumplowi do resztek rozsądku, do toalety wparowała kolejna osoba. Kobieta, na widok której Luke zbladł i zanim zdążył wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, ta już łapała go za fraki, a Winfield miał wrażenie że przechodzi przez jakieś cholerne deja vu.
- Co? Paxton, co Ty tu robisz? - spytał zszokowany, a następnie szybko dodał. To... Kurwa, to nie tak - urwał, bo cała sceneria wskazywała jednak na to, że było to dokładnie tym, na co wyglądało. A pośrodku tego jakże dyskretnego kosztowania dragów  - oczywiście Luke, no bo czemu miałby nie znaleźć się w centrum podejrzanych wydarzeń?
George - widząc że Winfield i brunetka najwyraźniej się znają - przerzucał wzrok z jednego na drugie. W końcu na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na Eve. W tym czasie postawny Teddy krzyżował ręce na rozbudowanej klacie i wnikliwie patrzył na Paxton.
- Paniusiu, to nie jest prośba. Do widzenia, wypieprzaj stąd - wysyczał wskazując ręka na drzwi, a następnie spojrzał na Luke'a. - A Ty co, zadzwoniłeś po niańkę? - zadrwił, oczywiście prowokując w ten sposób Luke'a, któremu - no cóż - rzadko kiedy zdarzało się przemyśleć ruch przed jego wykonaniem. Mimo tego, że Eve stała pomiędzy nim a starym kumplem i Teddym, Luke zrobił krok w ich kierunku, gotów napierdalać się z nimi na tej małej przestrzeni.
- Coś Ty, chuju, powiedział? - meh, cały Luke - miał krótki zapalnik, do którego odpalenia wystarczyła malutka iskra.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Przyglądała się rosłemu facetowi bez cienia strachu lub przejęcia jego słowami. Była u siebie i czuła się bardzo pewnie. Miała też gdzieś to, że mogłaby dostać po mordzie. Chyba właśnie tego potrzebowała; żeby ktoś raz a porządnie jej pieprzną, chociaż czuła, że Teddy tego nie zrobi. Miał swój honor i nie lał kobiet chyba, że te rzuciłyby się na niego z nożem. W innym wypadku nie podnosił ręki na płeć piękną. Za bardzo kochał swoją mamusię, żeby teraz niszczyć pokolenia kolejnych kobiet, które mogłyby być równie wspaniałymi rodzicielkami.
Ruchy Luke’a zmusiły ją do ponownego złapała go za ubrania. Chyba lubiła to robić. Kiedy się poznali, był zaledwie dzieciakiem i teraz również go tak traktowała, nawet jeśli dzieliło ich aż dwanaście centymetrów wzrostu.
Chwyt miała pewny i choć powinna przestać to robić, tym razem uratowała nos Luke’a przed przestawieniem go w drugą stronę. Niespodziewanie, bo tylko chciała go odciągnąć, ale okazało się, że wraz z szarpnięciem chłopaka do tyłu tuż przed jego twarzą przeleciała pięść wielkoluda. Idealny teaming (bo w życiu też zdarzają się takie rzeczy).
Przez to wszystko Eve sama zrobiła krok w tył i prawie wpadła na umywalki czując jak Luke przypadkowo depcze jej po stopie.
- Cholera – syknęła i nim wielki facet zdołał wykonać kolejny ruch w drzwiach pojawiła się gromadka weteranów. Paru z nich na wierzchu nosiło zawieszone na szyi nieśmiertelniki.
- Co tu się odpierdala? – Zapytał Zach ostro patrząc na Teddy’ego. – Wypad z naszego baru albo sobie poczekamy na przyjazd policji. – Nie żartował. Reszta kolegów Paxton też nie. Jeżeli będzie trzeba to przetrzymają chłoptasiów aż do przyjazdu policji. Nie będą się cackach. – Nie gap się. Tylko – wypad – i nigdy tu nie wracajcie, bo wtedy inaczej się policzymy.
Eve teraz już nieświadomie trzymała Luke’a za ubranie jednocześnie pośladkami wciskając w umywalkę. Dopiero, gdy jeden z kolegów dał im znać, zasugerowała Winfieldowi, żeby razem z nią wyszedł z łazienki. Ignorowała przy tym możliwe słowa padające z wnętrza łazienki. To nie była jej sprawa, ale zarazem wkurzyła się na widok znajomego chłopaka w towarzystwie takich gości.
- Co ty wyprawiasz? Wciąż się w tym babrzesz? – zapytała wprost o narkotyki pozwalając kolegom zająć się tamtymi dwoma. Ufała im i wiedziała, że nie ma powodów do zmartwień; poradzą sobie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Z boku cała ta sytuacja mogła wyglądać tak, jakby Eve próbowała utrzymać na smyczy rosłego rozwścieczonego psa, który za wszelką cenę próbował próbował podbiec do innych psów i trochę na siebie ostrzegawczo powarczeć. A nawet i nie tylko powarczeć, bo Luke niemal usłyszał świst pięści Teddy'ego przelatującej tuż przed jego nosem. Dopiero kiedy przypadkiem podeptał Paxton, wróciły do niego resztki świadomości. Jakim cudem ta kobieta zjawiała się w jego życiu zawsze w takich momentach?
Kiedy do toalety wpadła grupa mężczyzn, która migiem rozprawiła się z Teddy'm, Luke nie spuszczał wzroku z George'a. A stary kumpel z niego. Nie musiał używać żadnych słów, aby Winfield wyczytał jasny komunikat "Jeszcze z Tobą nie skończyłem, gnojku". Przecież dobrze znał George'a, wiedział że ten nie odpuszcza. Był jeszcze większym upartym zakapiorem niż Luke, który i tak już stanowił w tym temacie całkiem mocną konkurencję.
- Do zobaczenia, Luke - wysyczał jedynie George, kiedy Winfield razem z Paxton opuszczali toaletę.
A wystarczyło tylko nie odbierać pierdolonego telefonu.
Kiedy Luke i Paxton znaleźli się już poza toaletą, Luke rozmasował dłonią szczękę. Jakim jebanym szczęśliwym trafem znowu spadł na cztery łapy, mimo że sytuacja jeszcze parę minut temu wydawała się być fatalna.
- Co? Nie, kurwa - odparł szybko, wymierzając w nią spojrzenie pełne oburzenia - mimo, że Paxton miała pełne prawo tak myśleć po tym, co przed chwilą zobaczyła. Sytuacja bądź co bądź byłą jednak dość jednoznaczna i wcale nie zdziwiłby się, gdyby Paxton nie dała wiary jego słowom. Zwłaszcza, że pewnie w jej oczach był śliskim i nieodpowiedzialnym chujem.
- To mój stary kumpel. Zadzwonił do mnie, chciał się spotkać. Nie miałem pojęcia, że... że w tej sprawie. Szukają frajera, który opchnie gdzieś ten ich szajs - sam nie wiedział czemu, ale czuł dziwną chęć wyjaśnienia Paxton całej sytuacji. Kiedy widzieli się tych parę lat temu, pierwszy i zarazem ostatni raz, kobieta była świadkiem jego bolesnego upadku jako człowieka. Czy czuł się jej winien wyjaśnienia? A może wciąż czuł się winny względem Erin, która tamtego poranka straciła życie? - Od tamtego czasu niczego nie brałem. Od naszego ostatniego spotkania - uściślił, wciąż jednak zgrabnie unikając w rozmowie słów takich jak "śmierć", "przedawkowanie" oraz imienia swojej ówczesnej dziewczyny.
Wciąż łapiąc oddech po tej nerwówce bacznie przyglądał się Paxton. Już 5 lat temu miał do niej mnóstwo pytań, których nie zdążył zadać. Ale czy będzie chciała gadać z nim teraz, po tej jebanej szopce jaką właśnie odstawił?

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Z początku kierowała nią złość, którą czuła w momencie ujrzenia zwłok Erin. Później była to również troska o pub, w którym lubiła przebywać, nawet jeśli ostatnio rzadko tu wpadała. Teraz.. sama nie wiedziała, czemu o cokolwiek pyta Winfielda. Chyba nadal gniewała się za dawne wydarzenia, chociaż uważała, że po paru latach patrzyła na to z większym dystansem i spokojem.
Najwyraźniej się myliła.
- Mam ci uwierzyć, że nie wiedziałeś, czym zajmuje się twój kumpel? – zapytała z politowaniem. Zrobiła krok w tył i ostro patrzył na chłopaka, jakby w każdej chwili gotowa przyjąć od niego cios albo sama go wymierzyć. Tylko, że wcale nie zamierzała tego robić. W pierwszej chwili się zezłościła, ale im dłużej Luke się tłumaczył, tym bardziej się uspokajała.
- Masz na myśli od śmierci Erin? – zapytała wprost, nie bojąc się wypowiedzieć tych słów. Złapała się za boki i ostrym spojrzeniem zmierzyła chłopaka, który choć rosły i pewny swego, to wydawał się nieco przed nią kajać. Trochę jakby było mu wstyd za to, co kiedyś się stało i za aktualną sytuację, do której doszło w męskiej toalecie. – Posłuchaj, wtedy.. uważam, że miałam prawo się na ciebie wydrzeć. To była twoja dziewczyna i powinieneś ją chronić, ale nie ukrywam, że przesadziłam. – O czym przekonała się po latach, kiedy czasami myślami wracała do Erin. – Nie byłeś winien. – Nie w pełni. – Erin od dawana miała problem i nie umiała się z nim uporać. A raczej nie chciała tego zrobić. Miała zrywy i przebłyski chęci poprawy, ale ciężko jej to szło. – Wręcz tragicznie, będąc dosłownym, ale Eve nie zamierzała oceniać dziewczyny ze względu na jej uzależnienie. To choroba, z którą uporanie się nigdy nie było łatwe zwłaszcza, że towarzyszyła człowiekowi do końca życia. – Sama za siebie decydowała i stało się to co się stało z jej własnej woli. – Nie oskarżała, ale też nie chciała jak tych pięć lat temu mówić, że w pełni winien był Luke.
Cofnęła się jeszcze o krok i spojrzała w kierunku łazienki, z której właśnie wychodziło całe towarzystwo. Dwoje niechcianych gości równiutko szło w stronę wyjścia i nie obyło się od srogich spojrzeń wymierzonych w kierunku Luke’a.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Zdawał sobie sprawę z tego, że jego wersja mogła nie wydawać się zbyt wiarygodna. Oczywiście doskonale wiedział jakim człowiekiem był George. I że raczej nie może się po nim spodziewać small talku o pogodzie. Ale cóż, przynajmniej jeden swój cel osiągnął, bo utwierdził się w przekonaniu że jest w stanie oprzeć się pokusie wjebania się w kolejne tarapaty.
- Nie wiedziałem, że z tym drugim będą chcieli odwalić tu jakieś jebane Breaking Bad - starał się szeptać, jednak wciąż był pod wpływem ciężkim emocji, więc powiedział to nieco głośniej niż zamierzał. Od razu zaczął rozglądać się, czy ktoś postronny nie zwrócił przez to na nich uwagi i nie zaczął przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Tak, to mam na myśli. Śmierć Erin - potwierdził, głośno wypuszczając powietrze z ust. Był przekonany, że za chwilę czeka go druga tura zjeby ze strony Paxton. Że znowu nasłucha się na temat tego, że gdyby nie on, to dziewczyna wciąż by żyła - tak jak miało to miejsce w przeciągu paru dni po jej śmierci, kiedy dostawał telefony od jej rodziny i przyjaciół. W końcu przestawał odbierać i odizolował się na kolejne miesiące.
Jednak to, co mówiła Paxton kompletnie go zaskoczyło. Owszem, doskonale wiedział że chłopakiem był fatalnym, ale pierwszy raz - nie licząc zapewnień swoich bliskich - usłyszał od kogoś, że to nie była jego wina, przynajmniej nie w pełni. Opuścił więc gardę, wsłuchując się dokładnie w to, co Eve miała do powiedzenia.
- Nie, nie przesadziłaś. Myślę, że potrzebowałem wtedy takiego wstrząsu - odparł po chwili, bo w rzeczy samej tamta sytuacja nad ranem w domu Erin miała dla niego o wiele większy wydźwięk właśnie za sprawą obecności na miejscu Paxton. - Ona naprawdę dobrze się maskowała. Albo ja byłem tak ślepy, że nie widziałem że ma z tym gównem aż taki problem - albo sam nie widział również swojego, co było najbardziej prawdopodobną wersją.
W międzyczasie jeszcze rzucił. George'owi pełne pogardy spojrzenie. Był pewien, że jeszcze natknie się na swojej drodze na tego człowieka. Pytanie brzmiało - kiedy. Następnie ponownie przerzucił wzrok na Paxton.
- Skąd znałaś Erin? Nigdy o Tobie nie wspominała - dodał badawczo przyglądając się kobiecie. - Byłaś jej terapeutką? Prowadziłaś spotkania AN? - zgadywał, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, opierając się plecami o ścianę, przy której rozmawiali. - Dużo wiesz o walce z uzależnieniem - dodał, jakby chciał wyjaśnić, skąd akurat takie pomysły na powiązania tych dwóch pań.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Uważaj, bo zaraz uznam, że lubisz jak cię kobieta szarpie za ubranie. – Wiedziała, że nie o takim wstrząsie mówili. Paxton potraktowała Luke’a jak szczyla. Złapała go za fraki i pociągnęła aż pod zwłoki Erin. Urządziła mu niezłą masakrę w głowie, o czym przekonała się później, kiedy przeanalizowała całą sytuację. Zachowała się jak zwierzchnicy w wojsku, którzy lubili przewlec żołnierzy przez najgorsze bagno. Szarpała nim, kazała patrzeć i mówiła, że to jego wina. Zachowała się okropnie, bo sama czuła się winna śmierci oddziału i potrzebowała żeby ktoś jej o tym wprost powiedział. Żeby wlókł przez całą piaszczystą drogę aż po ich rozczłonkowane zwłoki. Żeby ktoś wziął ją za fraki i dobitnie pokazał zwłoki Isabelle, za której śmierć też się obwiniała.
Zrobiła coś, co ktoś inny powinien zrobić jej a przynajmniej była o tym przekonana. Uważała, że powinna zostać ukarana tak, jak ona „pokarała” Luke’a jakże poważnym i mocnym wstrząsem przy policjantach i medykach.
- Krótko się znałyśmy. – Dlatego Erin mogła o niej nie wspominać. – Nic z tych rzeczy. – Pokręciła głową i wzięła głęboki wdech, bo przyznawanie się do błędów przeszłości wciąż było trudne. – Parę lat temu miałam kontakt z narkotykami. Nie był on ciągły. Nie ćpałam dzień w dzień, ale kiedy już to robiłam, to jedyną myślą w mojej głowie była chęć odejścia z tego świata. – Stało się. Powiedziała komuś na głos, że miała myśli samobójcze, ale bez tego Luke nie zrozumie jej powiązania z Erin. – Polecono mi spotkania AN i tam poznałam Erin. Nie wiem jakim sposobem się zgadałyśmy. – Schowała ręce do kieszeni jeasnów czując się skrępowana tym, że tak dużo mówiła o sobie. Nie lubiła się do tego przyznawać. Uważała, że to słabość, z której się obnażała i jednocześnie powód, żeby ludzie się nad nią litowali. Nie chciała tego. – Nie byłyśmy przyjaciółkami ani nic z tych rzeczy. Po prostu dzwoniła do mnie, kiedy miała gorszy czas a ja wyciągałam ją z opałów. Tylko, że ta pomoc kiedyś musi się skończyć zwłaszcza, że osoba uzależniona wcale nie wykazywała poprawy. – Zerknęła na bok widząc kątem oka, że ktoś się do nich zbliża. Zauważyła kolegę weterana, do którego kiwnęła głową na znak, że wszystko jest w porządku i nie musi „jej ratować”. – Odcięłam się. To jedyna metoda na to, żeby ćpun wreszcie chciał rzucić to cholerstwo.. – Odchrząknęła, bo niestety w przypadku Erin nie pomogło. Tylko, że Eve nie była dla niej kimś wybitnie bliskim. Poznając chłopaka dziewczyna odnalazła w nim nowe wsparcie oraz towarzysza w nałogu. – Długo nie rozmawiałyśmy aż do tamtej nocy, kiedy do mnie zadzwoniła i.. niestety nie zdążyłam. – Opuściła wzrok nadal nie wierząc, że była tą osobą, do której Erin wykonała telefon. Mogła wybrać każdego, nawet rodzinę albo bliską przyjaciółkę, ale zdecydowała się na Paxton – czemu? - Napijesz się czegoś? - zaproponowała, bo skoro on miał do niej pytania, to wolała je czymś zapić. Żadnym mocnym alkoholem, nawet jeśli ten ostatnio był jej bardzo potrzebny. Niestety lub stety z powodu pracy nie mogła się upijać.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Wstrząs sprezentowany przez Eve faktycznie pozostawił mu w głowie jedną wielką masakrę. Nawet kiedy jego rodzina przedstawiała mu racjonalne argumenty o uzależnieniu i decydowaniu przez Erin o sobie, Luke powtarzał jak mantrę, że to przez niego. Poczucie winy splotło się z długotrwałym zespołem odstawienia i poczuciem, że zaraz sam wyzionie ducha. Czy gdyby nie tamto spotkanie z Paxton i widok zwłok swojej dziewczyny, Luke byłby w stanie samemu zgłosić się na odwyk? Nie był w stanie tego przesądzić, ale masakra jaką sprawiła mu Paxton z pewnością była kotwicą, która zatrzymała go w tym pędzie po autodestrukcję.
Był zaskoczony, kiedy Paxton przyznała że sama miała problem z narkotykami. Jednocześnie jednak było to brakujące ogniwo historii znajomości Eve i Erin, wszystko więc składało się w jedną całość.
- Taka była, wiesz? Nigdy nie poznałem drugiej takiej osoby, która tak łatwo potrafiła nawiązywać kontakty - wtrącił w międzyczasie, kiedy Paxton opowiadała o kulisach zapoznania się z jego dziewczyną.
- Może zabrzmi to okrutnie... Ale to nie mogło się udać - stwierdził, mając na myśli kolejne próby wychodzenia Jozefowicz z nałogu. - Nie znałaś jej od tej bardziej... szalonej strony. Kiedy już wciągnęła chyba całą Kolumbię, zaczęła sobie wstrzykiwać kolejne gówno. Zawsze było jej mało, ciągle chciała więcej i więcej. A ja... cóż, nie byłem odpowiednią motywacją do walki z tym - dodał. On sam nigdy nie wstrzykiwał sobie niczego dożylnie - zawsze śmieszkował, że ma za śliczne żyły żeby w nich grzebać, ale prawda była taka w jego mniemaniu było to przekroczeniem pewnej granicy pomiędzy zabawą a ćpaniem. Ale też nigdy jej nie powstrzymywał przed kolejnymi kombinacjami.
Zerknął na faceta, który do nich podszedł. Wyglądał na znajomego Paxton, czyli pewnie bywała tu często. To on wszedł na jej teren, on i dwóch ziomków którym teraz najchętniej splunąłby pod nogi.
- Może utożsamiła sobie Ciebie z ratunkiem. Skoro wcześniej wyciągałaś ją z tarapatów, pewnie liczyła że i tym razem coś wymyślisz - stwierdził rozmasowując sobie skronie. Nieco zaskoczony zerknął na nią, kiedy wyszła z propozycją napicia się. Nie spodziewał się, że w ogóle będzie chciała z nim gadać, a co dopiero wypić razem brudzia. Podeszli do baru, przy którym Luke zamówił dwa piwa, z których jedno przesunął w stronę Paxton. Przysiadł na barowym krześle i ponownie skierował się w stronę brunetki.
- Słuchaj, a... czy wtedy mówiła coś, co wskazywało na to że chciała się zabić? - to samo pytanie zadał jej lata temu, tyle że nie poczekał na odpowiedź. Nie mógł nie zastanawiać się nad tym, czy było to celowe działanie, czy po prostu wypadek, nieumyślne przedawkowanie. - Często myślałem o tym, czy zdawała sobie sprawę z tego, że umiera. Kiedy dzwoniła do Ciebie czy do mnie. Czy chciała pomocy - zaczął bawić się szyjką od butelki.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Usiadła przy barze razem z Luke’m tylko częściowo zadowolona, że znów na kogoś tutaj wpadła. Ostatnio koledzy weterani martwili się o nią. Od dawna tu nie przychodziła i dosłownie się odcięła, więc zaczęli wymyślać niestworzone teorie na temat jej zdrowia. Wiedzieli o części jej problemów, ale nie mogła zdradzić im wszystkiego, co ciążyło jej na sercu. Nikt zresztą tego od niej nie wymagał. Wszyscy rozumieli, że po ich doświadczeniach każdy zmagał się ze swymi własnymi demonami, które ciężko było opisać. Nawet jeśli, to nikt nie przewidzi, kiedy te nagle znów wrócą. A wracały. W różnej postaci, ale były. Jeszcze gorzej, gdy wszystko się nawarstwiało, bo z tym właśnie aktualnie mierzyła się Eve niepewna czy była gotowa na tę rozmowę. Sama jednak zaproponowała piwo i chyba była winna chłopakowi wyjaśnienie. Ostro go potraktowała, więc mogła zrobić dla niego chociaż tyle.
- Czy na pewno chcesz to wiedzieć? – zapytała wprost i dała mu dłuższą chwilę na zastanowienie. Co zmieni świadomość tego, że chciała się zabić? Być może wiele albo nic. Może wręcz sprawi, że Luke poczuje się gorzej, bo o niczym nie wiedział lub nie zauważył oznak. Reakcji mogło być wiele, dlatego Paxton dała mu możliwość podjęcia ostatecznej decyzji, która albo wszystko zmieni albo w żaden sposób nie wpłynie na życie chłopaka.
- Nie pierwszy raz miała myśli samobójcze. – Właściwie to przez nie ich znajomość się zacieśniła. Obie myślały o tym samym. Tylko, że Eve ćpała, żeby to zrobić raz a dobrze a Erin ćpała, bo lubiła. – Nie wiem, ile razy trafiała do szpitala. Ja przynajmniej dwa razy woziłam ją na SOR. – Mieszała dragi jak leci razem z alkoholem. Organizm nie wytrzymywał. – Możliwe, że nigdy się z tym nie uporała. Z jednej strony chciała umrzeć, ale z drugiej ciągle błagała o pomoc. – To była walka z wiatrakami, której nikt nie mógł wygrać; chyba, że śmierć, która ostatecznie dopadła Erin. – Czy wtedy wiedziała, że umiera? Myślę, że tak. Była na skraju i nie wiedziała jak się zawrócić. Była podenerwowana. Zwyzywała ciebie, swoich rodziców i cały świat. Powiedziała, że ma dość i.. dopięła swego. – Podświadomie czuła, że tak właśnie będzie, ale mimo wszystko zdecydowała się jak najszybciej dotrzeć do chatki dziewczyny. Niestety było już za późno. – Czasami tego nie przewidzisz. Po prostu się dzieje a ona.. spodziewam się, że miała dużo problemów. – Wiedziała, że Erin sama zdecydowała co zrobić. Że wiedziała, ile tego szajsu w siebie pakuje, żeby przewidzieć dalszy ciąg. – To był jej czas, chociaż wątpię, że cię to pocieszy. – Upiła łyk swojego piwa i zawiesiła wzrok na Luke’u. – Też dużo brałeś, co? – Sam powiedział, że teraz już nie ćpał, ale wcześniej wyglądał na takiego, co sobie nie żałował.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Czy na pewno chciał to wiedzieć? Nie był przekonany, ale ciekawość wzięła górę. Nie zmieniało to niczego, fakt był taki że Erin nie żyła tak czy owak. Dlatego jedynie skinął głową, zachęcając ją do mówienia. Jednocześnie próbował skupić się na własnych emocjach, z których odczytywaniem miewał problemy. Ale sam był ciekaw, jak zareaguje.
- Intensywna znajomość - podsumował krótko kolejne słowa o SOR, kolejnych błagalnych prośbach. - Kurwa, wiesz co usłyszała ode mnie jako ostatnie słowa? Że mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał jej oglądać - rozmasował skronie, w zasadzie nie wiedząc po co się do tego przyznaje. Ale szczerze mówiąc miał przy Paxton poczucie - przynajmniej dzisiaj, w trakcie tej konkretnej rozmowy - że nie jest przez nią oceniany. Że Eve w jakiś sposób mu... wybaczyła? Że potrafiła spojrzeć na niego nie jak na skończonego patałacha, tylko na gościa który popełnił straszliwy błąd, który będzie za nim chodził pewnie już do końca życia. Nawet sam nie wiedział jak bardzo potrzebował tej rozmowy.
W skupieniu wysłuchał teorii Paxton o tym, że Erin chciała to zrobić. Poczuł... ulgę.
- Może zabrzmi to brutalnie, ale... Cieszę się, że chciała to zrobić - wyprostował się na krześle dając się ponieść totalnej szczerości. - Świadomość, że mógł być to "tylko" nieszczęśliwy wypadek, że ktoś... że ja mogłem jej pomóc była chyba trudniejsza do zniesienia. Masz rację, to musiało się dla niej tak skończyć. Tam już nie było opcji na ratunek - stwierdził niemal słysząc huk spadającego ciężaru z jego barków. Upił łyk piwa, jakby chciał wznieść za Erin ostatni toast.
- Ta - odparł krótko bawiąc się banderolą butelki - Serio długo myślałem, że robię to tylko dla zabawy. Ale chuj, wcale tak nie było. Z czasem nie byłem w stanie przeczołgać się do kibla bez przypudrowania nosa. O, kurwa, powiedziałem to głośno - prychnął ironicznie, bo w rzeczy samej - pierwszy raz przyznał się przed kimś - a także przed samym sobą na głos - że miał z dragami poważny problem.
- Wcześniej wspomniałaś, że byłaś bliska... że miałaś myśli samobójcze - wystrzelił nagle. On sam pod ciężarem wyrzutów sumienia miał chęć skończyć ze sobą, przed czym odratowało go pilnujące go na zmianę rodzeństwo i reszta rodziny. Czasami zastanawiał się, czy przypadkiem nie wygrał na loterii życiowej jakiegoś losu na nielimitowane wybaczanie mu przez bliskich grzeszków i głupot jakie nawyczyniał w życiu. - Co Cię od tego odwiodło? Co się stało pomiędzy tym okresem a pierwszym meetingiem? - spytał, tak jakby śmierci i myśli samobójcze były naturalnymi tematami do barowych rozmów.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Możliwe, że dałoby się uratować Erin. Że gdyby nie kłótnia z chłopakiem to jeszcze wtedy by do tego nie doszło. Tylko, że to byłoby też odwlekanie nieuniknionego, dlatego Paxton postanowiła nie dzielić się tymi przemyśleniami. Pozostawi je dla siebie, bo nie miały one już sensu. Stało się. Czasu nikt nie cofnie i nie przeżyje życia inaczej. Było jak było. Wiedziała o tym, a jednak ciężko było przekonać samą siebie do podobnego myślenia. Miewała gorsze chwile, gdy wywlekała na wierzch sprawę z Isabelle wraz z teorią o tym, co by się stało, gdyby tamtego dnia jako dobra starsza siostra poszła z nią do toalety.
- To się dzieje nagle. Nasłuchałam się trochę historii na NA i.. nim się ludzie zorientowali już byli poważnie uzależnieni. – Dlatego rozumiała jego nagłe olśnienie. Niektórzy tego nie rozumieli. Nie mieli problemów z uzależnieniami i to była ich super cecha, za którą powinni być wdzięczni, ale to nie upoważniało ich do krytyki. Do stwierdzeń w stylu „skoro ja mogę tak po prostu tego nie robić, to ty też” lub „jak można nie zauważyć, że jest się uzależnionym?”. Można i Eve to rozumiała, chociaż sama wypierała się, że nigdy nie była uzależniona. Brała, ale tylko duże ilości, żeby móc szybko odejść z tego świata.
Wyprostowała się i nieco odchyliła tułów do tyłu, jakby chroniła się przed jego kolejnymi słowami.
- Prawie umarłam – stwierdziła szeptem. – Ale nie. To doświadczenie nie wzbudziło we mnie szacunku do życia, czy co tam ludzie gadają. – Bo prawie umarła również w Afganistanie, więc to tak nie działało. – Kiedy to się działo. Kiedy prawie byłam bliska.. uratował mnie pies. Wiem jak trywialnie to brzmi, ale to prawda. Znalazła mnie młoda suczka i nie wiem jak, ale sprowadziła pomoc. Ściągnęła do lasu jakiegoś faceta, który zadzwonił po karetkę, wsadził mi palce do buzi, żebym wyrzygała wszystko co wzięłam, a czego nie mogłam pozbyć się w ten sposób wypłukali mi w szpitalu. – Skrzywiła się z niesmakiem dostrzegając wzrok Hanka (barmana), który zauważył, że coś było na rzeczy. Nie znał całej historii Eve, ale znał jej miny. Zbyt długo ją obserwował w tym barze, żeby tego nie wiedzieć. Paxton kiwnęła do niego głową na znak, że wszystko gra i wróciła spojrzeniem na Luke’a. – Kiedy wyszłam ze szpitala ona tam czekała. Siedziała niedaleko wejścia i.. sama nie wiem, czemu tak się na mnie uparła. Podbiegła i przywitała mnie, jakbym była jej właścicielką. Nie umiałam jej odmówić i wtedy uznałam, że pora coś z sobą zrobić. – Upiła kolejny łyk piwa. – Zaczęłam pracować. Założyłam ośrodek szkoleniowy dla psów i trwam tylko dzięki temu. Jakoś się trzymam. – Westchnęła znów upijając piwo. – Boisz się, że wrócisz do narkotyków? Że coś się stało i nagle to zrobisz? Polecisz w długą jak nigdy zapominając o tym, jak dobrze być trzeźwym? – Skoro on zadawał takie bezpośrednie pytania, to ona także nie zamierzała się hamować.

Luke Winfield
ODPOWIEDZ