ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
  • czternaście
To był głupi pomysł. Tak obiektywnie patrząc, to był jeden z najgorszych pomysłów, na jaki mogła w ogóle wpaść. Ale w ostatnim czasie przestała w ogóle myśleć nad konsekwencjami swoich działań. Jakby wraz z nieuchronnie zbliżającą się rocznicą śmierci Cecily, traciła wszelkie hamulce. I ostatnie komórki zdrowego rozsądku. Czego właściwie od Jake'a oczekiwała? On się na tym znał, będzie lepiej wiedzieć, co robić. Jak zamierzała mu zapłacić? Coś wspólnie wymyślą. Jak miał zareagować na to wszystko Nathaniel? A kogo to obchodziło!
Ciężko powiedzieć, o której godzinie znalazła się pod chatką Hargreevesa i zaczęła dobijać się do jego drzwi. Czas trochę tracił w jej oczach na znaczeniu, kiedy zwracała na niego uwagę tylko wtedy, kiedy wyrzucali ją z zamykanego baru lub dzwonili do niej z kolejnej dorywczej roboty, do której się spóźniała. Było ciemno, więc późny wieczór mógł dopiero zapaść, mógł być środek nocy, a może właśnie powoli zbliżał się świt... Tak czy siak, bez chwili refleksji, pukała, stukała, a w pewnym momencie zaczęła nawet walić w drzwi pięścią, dopóki te się przed nią w końcu nie otworzyły.
- Nareszcie - bąknęła, zaszczycając Jake'a tylko krótkim zniecierpliwionym spojrzeniem i bezpardonowo go ominęła, wpraszając się do środka. - Mam interes - dodała po chwili już żywiej, rozglądając się po wnętrzu w poszukiwaniu kuchni i lodówki. Nigdy tu nie była. Z Jacobem właściwie nie utrzymywała prawie żadnych kontaktów od liceum. A jednak tylko on zaświtał jej w głowie, kiedy wpadła na swój genialny plan. W końcu naprawiał telefony w liceum i potem poszedł na jakiś techniczny kierunek, prawda? Kto, jak nie on! - Biznesów nie załatwia się na pusty żołądek - mruknęła bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego, kiedy już dopadła do lodówki Jake'a, otworzyła ją i zanurkowała do jej wnętrza. Była upalona, tego raczej nie dało się nie zauważyć. I cholernie głodna.

Jake Hargreeves
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
IT ninja — wszędzie
22 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Jego matka robi mu za kumpelkę, a dziadkowie za rodziców. Wpadkowy syn Rufusa, którego nigdy nie poznał. Studiuje, programuje i ogarnia owczarka Javę. Mieszka z psem na bagnach i uwielbia te dni kiedy nie musi widywać się z ludźmi
#9

Przez moment Jake nie był w stanie określić, czy faktycznie słyszał głośne walenie do drzwi, czy był to tylko jakiś mocno realistyczny sen. Kompletnie zaspany chwycił za leżący na stoliku nocnym telefon, który wskazywał parę minut po 3:00 w nocy. Sam ledwo położył się spać, ale ktoś najwyraźniej być jeszcze większym nocnym markiem niż on i wcale nie planował ułatwić mu zaśnięcia. Przez moment zawahał się, czy powinien otwierać. A co, jeśli był to Zeta z kolejnym zleceniem? A może ktoś z jego grona, ktoś komu nie spodobało się że Hargreeves nagle zaczął migać się od kolejnych zleceń Corrente?
Walenie w drzwi nie ustawało. Jake doszedł do wniosku, że Zeta i jego ekipa pewnie już dawno - mniej lub bardziej humanitarnym sposobem - dostaliby się do środka. Może to jakiś zagubiony sąsiad? Cóż, na bagnach mieszkało sporo przyjemnych ludzi, ale też wielu odklejeńców.
Założył t-shirt i powoli zbliżył się do drzwi. Dyskretnie wyjrzał przez okno, z którego miał widok na mały ganeczek i odetchnął. Widząc przed drzwiami drobną znajomą blondynkę poczuł z jednej strony ulgę, a z drugiej irytację.
- Oszalałaś? Masz pojęcie, która jest godzina? - warknął na dziewczynę, która najwyraźniej nie robiła sobie nic z tego, że przychodzi do niego w środku nocy, bez zapowiedzi, jak gdyby nigdy nic. - Cześć. Ciebie też dobrze widzieć, u mnie wszystko w porządku. Sporo się zmieniło od liceum, ale nie narzekam. Dziękuję, że pytasz - zironizował w odpowiedzi na jej słowa o interesie. Miał po dziurki w nosie robienia interesów z kimkolwiek, a już w szczególności z ludźmi, którymi nie miał kontaktu właściwie od lat. Kiedy dziewczyna zanurkowała w jego lodówce, podszedł do niej, lekko ją odciągnął, a dłonią zamknął drzwiczki sprzętu. - Marlee, o czym Ty mówisz? Jakie biznesy? Ty wiesz w ogóle gdzie jesteś? - dopytywał, bo dziewczyna ewidentnie coś sobie spaliła przed przyjściem tutaj. I Jake nie był pewien, czy Marlee po prostu nie pomyliła chatek.
Marlee Doherty
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Nigdy nie grzeszyła przezornością. Często działała pod wpływem impulsu, z minimalnym - jeśli w ogóle - przemyśleniem sobie sprawy. Jej ciało reagowało zdecydowanie szybciej, niż zdrowy rozsądek. Tym razem jednak pomysł nawet nie narodził się w pełni w jej głowie. Wiedziała tylko, że chce coś zrobić i że Jake mógłby jej w tym pomóc... Właściwie nic poza tym. Może rzeczywiście trochę oszalała?
- Nie wiem, pewnie już jutro - mruknęła głupio, wzruszając ramionami, ale nie przejmując się zupełnie jego negatywnym tonem. Do warknięć różnego rodzaju była w pewnym sensie przyzwyczajona. A w obecnym upalonym stanie tym bardziej spływały po niej jak po kaczce. Właściwie mógłby na nią wrzeszczeć i całe spotkanie... byleby tylko się zgodził jej pomóc. - Nie pytałam, ale to dobrze, jak jest dobrze - odparła zupełnie bez sensu w odpowiedzi na słowa Jacoba, bo cóż innego mogła rzec. Naprawdę nie pytała. I w sumie niewiele ją to w tym momencie obchodziło niestety. A może właśnie stety... Bo nie zamierzała oszukiwać ani siebie, ani tym bardziej jego, że nagle w środku nocy sobie o nim przypomniała i zapragnęła dowiedzieć się, jak mu minęły ostatnie lata, tylko po to, by wpleść w to swój interes. Wolała od razu przejść do rzeczy.
Udało jej się podkraść jedynie plaster sera, zanim Hargreeves odsunął ją, zamknął lodówkę i stanął jej na drodze do dalszego zaspokajania głodu. - Tak traktujesz gości? - jęknęła, pakując sobie do ust zwinięty w rulon ser, a jej wzrok prawie od razu zaczął szukać innych miejsc, w których Jake mógłby mieć pochowane coś do jedzenia. - Chyba musisz się jeszcze obudzić - stwierdziła, zaglądając do jednej z szafek kuchennych. - Między nami biznesy. Tak trochę jak w liceum... ale poważniej. Kapujesz? - wyjaśniła, niewiele mu pewnie swoimi słowami rozjaśniając...

Jake Hargreeves
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
IT ninja — wszędzie
22 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Jego matka robi mu za kumpelkę, a dziadkowie za rodziców. Wpadkowy syn Rufusa, którego nigdy nie poznał. Studiuje, programuje i ogarnia owczarka Javę. Mieszka z psem na bagnach i uwielbia te dni kiedy nie musi widywać się z ludźmi
Wywrócił oczami słysząc odpowiedź Marlee. Dokładnie taką pamiętał ją z czasów liceum - mrukliwą i warczącą. No, przynajmniej takie wywołała na nim wrażenie, bo z racji tego że obracali się w zupełnie innych kręgach, Hargreeves nigdy nie miał okazji tak naprawdę jej poznać. Nie mieli też bieżącego kontaktu, więc pojawienie się dziewczyny w jego chatce o tej porze, bez zapowiedzi, było co najmniej podejrzane. Chociaż patrząc na stan dziewczyny, może właśnie wcale nie powinno go to dziwić.
- Zaczynasz mnie wkurzać, Lee - oznajmił, choć tak naprawdę nie liczył na to, że jego słowa zrobią na blondynce wrażenie. Nie wyglądała zresztą tak, jakby cokolwiek byłoby w stanie ją poruszyć. Przez moment zaczął zastanawiać się, co powinien zrobić. Jasne, mógłby ją przekimać na kanapie i rano jej nagadać, kiedy jej świadomość będzie w lepszym stanie. Ale może powinien dać komuś znać gdzie jest dziewczyna? A może już każdy jest przyzwyczajony do jej znikania i nikogo to już nie dziwi?
- Tych niezapowiedzianych - owszem - odparł krótko rozmasowując sobie skronie. - Marlee, do cholery, przestań myszkować mi po szafkach i skup się - warknął, po czym sam otworzył jedną z szafek - zupełnie inną niż te, które otwierała Doherty i w której były głównie talerze i kubki - i wyjął z niej paczkę czipsów. Otworzył je i wcisnął dziewczynie do rąk. Ugh, zdecydowanie miał za miękkie serce, bo ktoś inny na jego miejscu pewnie już dawno wyrzuciłby Marlee z chaty.
- Nie, kompletnie nic nie kapuję. W liceum raptem parę razy naprawiłem Ci telefon, więc jeśli przychodzisz właśnie z tym, to serwis zamknięty - stwierdził, bo faktycznie, niczego mu jej słowa nie rozjaśniły. Ciężko mu zresztą było brać jej słowa na poważnie, biorąc pod uwagę jej stan. Podejrzewał więc, że może jej chodzić po prostu o naprawdę większego sprzętu. No bo o co innego i poważniejszego mogło jej chodzić?

Marlee Doherty
ODPOWIEDZ