Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#22

Pierwsze promienie słońca nieśmiało zaglądały do pokoju, w którym ostatni goście kończyli imprezę. Tradycyjnie był wśród nich Luke, który dopijał właśnie drinka, w międzyczasie flirtując z jakąś najebaną laską, której imienia już nawet nie pamiętał. Sam nie był oczywiście w lepszym stanie, ale hej, przecież musiał jakoś odreagować pyskówkę z Erin, którą zaliczyli parę godzin temu, odwalając przy tym scenę wieczoru. Szczerze, ucieszył się kiedy dziewczyna kazała mu się pierdolić, po czym wyszła z imprezy trzaskając drzwiami. Jednocześnie wiedział, że kiedy oboje wytrzeźwieją, to znowu się pogodzą i znowu (przez chwilę) będzie między nimi milutko. Jednak dzisiejszego wieczoru miał jej serdecznie dosyć, a dla wzmocnienia przekazu na odchodne rzucił jej, że ma nadzieję że już nigdy więcej nie będzie musiał jej oglądać. Kiedy trochę ochłonął uznał, że być może trochę przesadził, jednak w tamtym momencie miał szczerą nadzieję, że jego słowa ją zabolały.
Kiedy jego towarzyszka spytała, czy zamówi jej ubera, zaczął przeczesywać kieszenie. Telefonu nigdzie nie było, więc podszedł do wiszącej na wieszaku kurtki. Okej, zguba znaleziona. Tradycyjnie miał zamiar olać wszystkie powiadomienia, zawierające głównie pytania jego rodzeństwa czy żyje, a jeśli tak, to żeby dał znak życia. Jednak jedno z nich przykuło jego szczególną uwagę, powodując jednocześnie falę mdłości. Erin, ta cholerna Erin, próbująca dobić się do niego nieskończoną ilość razy.
- Kurwa - mruknął pod nosem, po czym bez słowa pożegnania chwycił za kurtkę i wybiegł z mieszkania kumpla. Złapał przejeżdżającą taksówkę i wpakował się do środka, rzucając adres swojej dziewczyny.
Zostaw wiadomość po sygnale... Zostaw wiadomość po sygnale...
Przez całą drogę próbował dodzwonić się do Erin. Miał nadzieję, że to wypity alkohol zmieszany z koksem powodował u niego te fatalistyczne myśli, które towarzyszyły mu od mieszkania kumpla. Erin była nieobliczalna i miał nadzieję, że dziewczyna próbuje dać mu w ten sposób nauczkę. Ale jednocześnie podskórnie wiedział, kurwa, wiedział że w jej stylu byłoby czekanie na jego telefon, żeby móc puścić mu wiązankę, a na koniec i tak rzucić, żeby do niej przyjechał. Przerabiali to już przecież tysiące razy.
Widok karetki pogotowia, radiowozu i samochodu z biura koronera sprawił, że miał wrażenie jakby czas stanął w miejscu. Kiedy taksówka zatrzymała się pod domkiem wynajmowanym przez Erin, rzucił o randomową kwotę kierowcy i nie zważając na jego protesty wysiadł z auta. Jak zahipnotyzowany stawiał kolejne kroki, obserwując jak policja rozwija taśmę oddzielającą miejsce zdarzenia od - dość sporego jak na tak wczesną godzinę - tłumu gapiów. Nie zważając na stojących obok policjantów pochylił się, lekko podniósł taśmę i przeszedł pod nią.
- Tu mieszka moja dziewczyna, okej? - wybełkotał w odpowiedzi na protesty jednego z policjantów, unosząc dłoń, jakby chciał przekazać żeby się od niego odwalił. Ten tylko spojrzał na niego z politowaniem, bo widok najebanego i naćpanego gościa, który ledwo trzymał się na nogach po dwóch dobach bez snu i ktory nie do końca wiedział, co właściwie teraz ogląda, mógł wzbudzać tylko żałość.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Proszę tu podpisać. – Mężczyzna uderzył końcówką długopisu w kartkę i przekazał sztywną podkładkę Paxton, która z niedowierzaniem popatrzyła na tytuł oświadczenia.
Jak zawsze wstała bladym świtem, nakarmiła psy, wybiegała je, posprzątała kojce, potrenowała z czworonogami i naprawiła cieknący na hali dach. Zapracowywała się, ale na tę chwilę miała tylko to. Albo aż to, co w zupełności wystarczało Paxton niepewnej, kiedy dzień zaczął zmierzać w kierunku, który doprowadził ją do tego miejsca. Do chwili, w której podpisywała zeznania w sprawie odnalezienia zwłok niejakiej Erin Jozefowicz. Żadne znaki na niebie nie wskazywały, że to się stanie. Była wręcz pewna, że dziewczyna już nigdy się do niej nie odezwie, bo sama nie zamierzała wyciągać ręki do kogoś, kto nie zamierzał wytrzeźwieć. Pomimo krótkiego stażu w AN i pewności, że sama nigdy nie była uzależniona, Eve znała tę zasadę. Można było komuś pomagać, ale robienie tego w nieskończoność nie dawało efektów. Należało postawić granicę a tę Erin przekroczyła już bardzo dawno. Na tyle, żeby treserka ogromnie zdziwiła się na widok jej imienia wyświetlanego na ekranie komórki i zamarła w chwili przed podpisaniem dokumentu o zgonie dziewczyny.
- Czytelnie – rzucił mężczyzna z niecierpliwością ją ponaglając.
Oddała podkładkę niechętnie patrząc na zapinany czarny worek, w którym schowano ciało dziewczyny.
Czy naprawdę nie miałaś nikogo, że zadzwoniłaś akurat do mnie?; pomyślała zanim wyszła z chatki, przed którą zebrało się sporo gapiów. Skrzywiła się, bo nie chciała być w centrum ich uwagi i już miała ruszyć w kierunku swego auta, kiedy usłyszała dyskusję policjanta z jakimś młodym chłopaczkiem.
Zmarszczyła brwi i dokładniej przyjrzała się chłopakowi. Oczywiście, że go nie znała. Erin parę razy wspominała o jakimś gościu, ale częściej były to wzmianki o kłótniach niż wielkiej miłości, więc nie spodziewała się napotkać go akurat tutaj. Sądziła raczej, że facet miał w dupie Erin albo leżał zaćpany gdzieś w rowie.
Biorąc pod uwagę wygląd nieznajomego kłócącego się z policjantem – to mógł być ten chłopak.
- Luke! – Postanowiła zaryzykować i przywołać go z imienia. Nie wiedziała po co. Cholera, trzeba było wracać do auta, ale nie.. ona postąpiła odruchowo i kiedy chłopak zareagował, coś w niej zawrzało.
Luke. Pieprzony Luke, o którym wspominała Erin. Gdyby dzieciak był rozsądniejszy nie pozwoliłby dziewczynie ćpać, ale widząc po nim, sam nie był amatorem używek. Wciągał ile wlezie. Albo dawał w żyłę. Jeden pies. – Ty pierdoleńcu! – Ruszyła w jego kierunku. – Ty szumowino społeczna! Ona chciała wytrzeźwieć a ty co?! Kolejny lepszy! Ćpun pierdolony, co wciąga w to innych! Chodź tu.. - Złapała go za ubranie i jakby nigdy nic pociągnęła w stronę chatki. O dziwo, policjant wcześniej kłócący się z Lukiem wcale nie oponował. Wydawał się bardzo zaangażowany w mentalnym wsparciu Eve i jej opierdalaniu głupiego młodziaka. - Rusz się, do cholery! - warknęła i machnęła chłopakiem do przodu tak, że ten prawie stracił przytomność. - Idź i kurwa zobacz, co się z nią stało! - Niech spojrzy na worek albo lepiej(!) - NIECH ZAJRZY DO ŚRODKA. Może się - kurwa - nauczy.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Prawdę mówiąc Luke nie miał zielonego pojęcia o tym, że Erin kiedykolwiek przejawiała w swoim życiu chęci wytrzeźwienia. Czasami kiedy leżeli u niej lub u niego nawaleni wszystkim co akurat było pod ręką, wgapiając się w sufit bez większej refleksji, zdarzało jej się palnąć nagle, że muszą z tym skończyć. Luke nigdy nie brał tych słów na poważnie, zwłaszcza że on nigdy nie widział problemu u siebie. W końcu żaden szanujący się narkoman nie nazwie siebie wprost ćpunem. W jego świecie nie istniało coś takiego jak uzależnienie - istniał dobry melanż przyprawiony koksem, istniał super odlot po kwasie, istniało przyjemne otępienie po opioidach. Branie było dla niego formą zabawy, nigdy przymusem. Brał, bo chciał, a nie dlatego że musiał - i według niego właśnie tu leżała ta granica dzieląca bananowego dzieciaka z dzianej rodziny od patologii z marginesu. Ale też nigdy nie namawiał do tego Erin - po prostu wspólne ćpanie było nieodłącznym, naturalnym wręcz elementem ich związku.
Jak na typowego najebanego gościa przystało, raz po raz przekazywał policjantowi informację, że musi wejść do środka, bo to dom jego dziewczyny. Ten z kolei już dawno przestał go słuchać, jednocześnie co chwilę odpychając go od siebie dłonią, dając mu w ten sposób do zrozumienia, żeby spierdalał.
Kiedy Winfield usłyszał swoje imię, przeniósł wzrok na nadbiegającą w jego stronę brunetkę. W pierwszej chwili pomyślał, że to Erin, ale mrużąc oczy dostrzegł zupełnie nieznaną sobie twarz.
- Co... - zaczął, ale zanim zdążył dokończyć zdanie, kobieta puszczała już w jego stronę srogą wiązankę. - Ja pierdolę, kim Ty jesteś? Puszczaj mnie, głupia pizdo! - próbował wyszarpać się z rąk nieznajomej, ale był w takim stanie, że niemal stracił już czucie we wszystkich kończynach. Powłóczył więc za nią nogami, ciągle uparcie dyskutując. - Co się jej, kurwa, stało? Gdzie ona jest? Rozmawiałaś z nią? - zadawał kolejne pytania. Nie miał pojęcia kim była laska, która ciągnęła go za fraki do budynku ani czemu się do niego przypierdalała.
Kiedy kobieta niemal wrzuciła go do chatki Erin, jego oczom ukazała się dwójka paramedyków, facet z garniturze i eleganckich laczkach oraz para umundurowanych policjantów. Na noszach stojących na wprost drzwi, Luke dostrzegł niepokojący ciemny kształt. Stanął jak wryty, niemogąc zrobić ani kroku dalej. Ledwo mógł ustać na nogach, więc asekurscyjnie przywarł do framugi.
- Kim Wy, kurwa, jesteście? Gdzie jest Erin? Mieszka tutaj, jestem jej facetem, dzwoniła do mnie parę minut temu - pierdolił trzy po trzy, a jego mózg uparcie ignorował to, co przed chwilą dostrzegł. Dwójka sanitariuszy wcale nie pochylała się nad noszami. Na noszach wcale nie leżał wypełniony czarny worek. Czarny worek wcale nie miał długości  niespełna 170 cm, czyli mniej więcej tyle, ile mierzyła panna Jozefowicz.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Trzymała go za ubranie ignorując wszelkie protesty oraz pytania. Miała silny chwyt i jak na niższą od niego kobietę miała krzepę, która przy jego kiepskim stanie, wydawała się wręcz zabójcza. To jednak tylko złudzenia, bo gdyby chłopak nie był skacowany i zapewne nadal zaćpany, to bez problemu zatrzymałby Eve w miejscu. Tę samą kobietę, która teraz ciągnęła go za chabety prosto do chatki.
- To jej chłopak – wyjaśniła krótko mężczyznom, którzy stali w pomieszczeniu. Wszyscy jak na zawołanie zawiesili spojrzenie na Winfield’zie. Z początku były to oczy pełne smutku wobec kogoś, kto najwyraźniej stracił bliską osobę, ale im dłużej przyglądali się chłopakowi tym mniej wyrozumiali się stawali tak samo jak Eve.
Paxton na pewno pożałuje swego zachowania, ale skoro już poddała się złości wypełniającej jej ciało od stóp po czubek głowy, to nie zamierzała się wycofywać.
- Parę minut – powtórzył policjant patrząc na Eve, jakby ta była odpowiedzialna za chłopaczka i jego nieogarnianie.
- Pierdoli głupoty. Widzi pan w jakim jest stanie. – Machnęła ręką na Luke’a.
- Jak się pan nazywa? – policjant ciągnął dalej długo czekając na odpowiedź. - Czyli pani Jozefowic dzwoniła do pana, tak? – Zapisał coś w swoim notatniku tak, jakby to było ważne. – To dlatego pan pojawił się teraz na miejscu, czy był pan tutaj wcześniej? – dopytywał dalej ciekaw, czy chłopak był świadkiem śmierci dziewczyny i zwiał nie wzywając policji (a potem, jak trochę się ogarnąć to wrócił), czy może to on podał zbyt dużą dawkę narkotyku swej ukochanej i zwiał udając, że niczego nie zrobił? – Panie Winfield. Czy był pan tutaj dzisiejszego wieczora? Kiedy ostatni raz widział pan denatkę?
Paxton wbiła spojrzenie w policjanta domyślając się do czego zmierzał. Mógł mieć rację w kwestii zaangażowania chłopaka w śmierć Erin, ale ona chciała, żeby temu młodziakowi raz na zawsze bić do głowy, to co się stało. Niech wie jak bardzo ciągną Jozefowic na dno i że jego nieodpowiedzialność miała wpływ na dzisiejsze zdarzenie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Czując na sobie podejrzliwy wzrok glin Luke odepchnął się od futryny, próbując się wyprostować. Znał ten wzrok wyrażający jednocześnie politowanie, więc jak rasowy najebany typ próbował udawać, że jednak kontaktuje. Cóż, fortel okazał się być jednak co najmniej nieudany, bo im bardziej starał się wyglądać na trzeźwego, tym gorszy skutek to wywoływało.
- Winfield. Lucas - wymamrotał używając pełnego imienia, aby nieco poważniej się prezentować. Słysząc kolejne pytania policjanta powtórzył sobie parokrotnie w myślach, że powinien zachować teraz szczególną czujność. Nie dlatego, że czuł że ma cokolwiek na sumieniu - po prostu nie ufał glinom dla zasady i z marszu traktował wszystkich mundurowych jako swoich wrogów. - Dzwoniła parę razy. Przyjechałem tu prosto... od znajomego - odparł wahając się nieco, starając się umiejętnie ominąć temat całonocnego imprezowego maratonu. W końcu poważny człowiek, ekhm.
Kolejne pytania o denatkę wywołały w nim falę mdłości.
- Kogo? - spytał marszcząc brwi - Co się tu, kurwa, stało? Gdzie ona jest? - dopytywał, robiąc krok w kierunku glin. Powoli zaczynało do niego docierać, co się tu właściwie odpierdalało. I co skrywa czarny worek. Brakowało mu tylko kilku elementów tej układanki. Z drżącą szczęką przerzucił wzrok na Eve. Kobietę, którą widział pierwszy raz na oczy, ale zdawało się że ona z kolei doskonale wiedziała z kim ma tę bardzo wątpliwą przyjemność.
- A Ty kim w ogóle jesteś, do chuja? Byłaś tu z nią? Co jej zrobiłaś? - tym razem próbował kierować się w stronę Eve, jednak powstrzymała go wyciągnięta ręka policjanta. - Przepytaliście ją co tu w ogóle robi?  - skierował się do jednego z policjantów, a następnie znowu przerzucił wściekłe spojrzenie na Paxton. - Co jej zrobiłaś, do kurwy nędzy?! - wykrzyczał, bo łączenie przez niego wątków w obecnym stanie doprowadziło go do wniosku, że jakaś nieznajoma baba była obecna w chatce jego dziewczyny. Martwej dziewczyny. Czy gliny w ogóle się tym zainteresowały?

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Paxton patrzył na wszystko z dystansem nie wtrącając się w działania policyjne. Nie lubiła, gdy ktoś kwestionował jej pracę, więc nie robiła tego samego. Zresztą, nie miała nic do zarzucenia, chociaż wiedziała, że Luke’a nie było na miejscu. Przynajmniej nie w chwili, w której Erin do niej zadzwoniła prosząc, żeby przyjechała. Z początku miała ochotę to olać, ale sprawa wydawała się bardziej poważna niż wcześniej. Zaryzykowała i niestety przyjechała za późno. Starała się ocucić dziewczynę, wykonała resuscytację, ale to nic nie dało.
Funkcjonariusze powoli tracili cierpliwość zwłaszcza, gdy chłopak zaczął oskarżać Paxton. Dobrze im znaną kobietę, która pomagała policji, tresowała ich psy i była weteranką za co jeszcze bardziej ją szanowali.
- Hej, gnojku! Lepiej się uspokój! – Policjant szarpnął go za ubranie w ramach opamiętania i pchnął lekko w stronę czarnego worka. Wszyscy byli wobec Luke’a bardzo ostrzy i choć medycy niechętnie spoglądali na tę całą scenę, to chyba woleli stać po stronie funkcjonariuszy, którzy kazali im otworzyć suwak. – Twoja dziewczyna, której podobno dzisiaj nie widziałeś i od której nie odbierałeś telefonu – PRZEDAWKOWAŁA. – Nie owijał w bawełnę. Wprost powiedział, co się stało i stanowczo wskazał na otwierany worek. – Erin Jozefowic, nie żyje. – Sztywna twarz ukazała się przed oczami Luke’a. Jeszcze nie była mocno sina, ale za to blada tak, jakby ktoś wypił z niej całą krew. Wampir zwany Żniwiarzem odebrał życie młodej kobiecie, która miała problemy nie tylko z narkotykami, ale również w życiu i związku z kimś, kto cały wieczór ją ignorował. – Pani Jozefowic skontaktowała się z panią Paxton, bo czuła się fatalnie i miała problemy z chłopakiem, do którego nie mogła się dodzwonić. – Funkcjonariusz przeczytał notatki zerknąwszy na Eve, czy ta chciała coś dodać. Pomimo złości na chłopaka treserka nie zamierzała zmieniać swych zeznań, chociaż mogłaby powiedzieć wprost, że Erin pokłóciła się z Luke’m; że widzieli się w nocy i doszło do sprzeczki, przez którą dziewczyna postanowiła zaszaleć w samotności. – Powtórzę więc pytanie, kiedy ostatni raz widział pan Erin? – Tym razem policjant stał między chłopakiem a Eve, która znalazła sobie miejsce na drugim końcu pokoju. Równie dobrze mogłaby teraz wyjść. Swoje zrobiła, ale była ciekawa, czy chłopak choć odrobinę poczuje się odpowiedzialny za to, co się stało.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Nie chciał patrzeć na zawartość worka. Nie chciał, ale jednocześnie jakaś siła zmusiła go, żeby skierował wzrok na bladą twarz Erin. Jego Erin. Nie wyglądała, jakby spała, jak to czasami bywało romantyzowane w filmach. Jeszcze tego nie wiedział, ale widok jej bladej twarzy będzie prześladował do przez kolejne lata, choćby nie wiem jak próbował wyprzeć ten obraz z głowy.
Nie mogąc oderwać pustego spojrzenia od ciała dziewczyny, dla której jeszcze parę godzin temu był - mimo wszystko - bliską osobą i którą tak kurewsko zawiódł, poczuł narastającą falę mdłości. Rzucił się do zlewu kuchennego i wyrzygał całą treść żołądka. Kiedy już skończył odkręcił wodę przepłukując nieco misę zlewu, po czym obmył sobie twarz lodowatą wodą. Być może to zmierzenie się twarzą w twarz z dziewczyną, której zrobił tak niewyobrażalną krzywdę, a może wyzbycie się z organizmu resztek trucizny sprawiło, że w niewielkim stopniu, ale odzyskał względną jasność umysłu.
Kiedy policjant wyjaśnił po krótce, kim jest nieznajoma, zmierzył kobietę wzrokiem, wciąż ciężko oddychając. Paxton, Paxton. Próbował odszukać gdzieś w pamięci to nazwisko, ale wciąż ani jej dane, ani jej twarz kompletnie nic mu nie mówiły.
- Była tam ze mną. Na imprezie - zaczął gadać ciągle opierając się łokciami o szafki kuchenne. Zaczął po prostu mówić jak było, bez zbędnego kombinowania. Chociaż tyle był jej winien. - Pokłóciliśmy się. Strasznie się pokłóciliśmy, nawrzeszczałem na nią... I wyszła, a ja zostałem. Nie wiem, o której, nie miałem przy sobie telefonu ani nie patrzyłem na zegarek. Dopiero nad ranem zauważyłem, że do mnie dzwoniła - dodał. Znowu zrobiło mu się niedobrze na myśl, że kiedy on dobrze się bawił, mając totalnie w dupie swoją dziewczynę, ona w tym czasie umierała tu w samotności.
- Skąd ją znasz? Znałaś - rzucił cicho do Eve, ponownie kierując na nią wzrok. W międzyczasie santariusze wywieźli na noszach ciało Erin. Luke odprowadził ich wzrokiem, po czym znowu przerzucił spojrzenie na Paxton. W pokoju wciąż byli obecni policjanci, którzy przyszłuchiwali się rozmowie - o ile w ogóle Paxton będzie chciała z nim gadać. - Byłaś tu kiedy...? - zawiesił głos, nie będąc w stanie wydusić z siebie kolejnych słów.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Czyli do rana był pan na imprezie? – dopytywał policjant. – Czy jest ktoś, kto potwierdzi, że był pan całą noc na wspomnianej balandze i wyszedł dopiero co? – Musiał to ustalić, żeby wykluczyć ewentualną świadomą zbrodnię. Po wcześniejszej rozmowie z Paxton wiedział, że to było przedawkowanie, ale nie mógł odrzucać innych możliwości. Jeżeli w otoczeniu Erin istniał chłopak, z którym się pokłóciła to lepiej, żeby ten miał jakieś alibi. Jeżeli je poda a kto inny potwierdzi, przestanie być podejrzany. Proste.
Słysząc pytanie od chłopaka wciąż zaciskała szczękę, ale nieco się uspokoiła. Uznała, że widok zwłok był wystarczającą karą za bycie chujem. Jednak ona nie zamierzała być chujem dla Erin. Zgodnie z zasadą AN nie mówiło się na głos o spotkaniach. To nie było coś, z czego ludzie powinni się spowiadać. Sami mieli prawo decydować komu chcieli wyjawić ów tajemnicę, dlatego przemilczała tę kwestię. Nie tylko ze względu na denatkę, ale również na siebie.
- Kiedyś tak. – Przytaknęła i spojrzała na policjantów. – To wszystko?
- Tak, pani Paxton. – Była wolna. – Panie Winfield, proszę być pod telefonem. Będziemy się z panem kontaktować.
Paxton wyszła z domku starając się zignorować tłum garstkę gapiów. Na szczęście ci patrzyli teraz na czarny worek pakowany do karetki a nie na nią. Zignorowali nawet Luke’a dla którego urządziła publiczną gównoburzę.
- Młody! – zawołała w miarę dyskretnie. – Chodź tu. – Wskazała swoje auto, przy którym przystanęła. Poczekała na niego i upewniła się, że nikt tego nie słyszał. – Nie lubię cię. Dobrze wiesz czemu. – Nie powinna oceniać z góry, ale w tej chwili była zbyt przejęta śmiercią Erin. Racjonalne myślenie odeszło na dalszy plan. – Ale powinieneś wiedzieć, że Erin chodziła kiedyś na spotkania anonimowych narkomanów. Chciała to rzucić i to wiele razy. Później znów poszła w długą. Straciła zapał a z narkomanami jest tak, że jak nie chce się wyleczyć, to mu nie pomożesz. Ona już nie chciała.. – Westchnęła ciężko, bo dobrze pamiętała moment, kiedy wreszcie zdecydowała się odsunąć od dziewczyny. Całkowite odcięcie, utrata wszystkiego.. upadek na samo dno, żeby Erin zechciała się odbić. – Poznała ciebie. Mówiła, że świetnie się bawiliście i nagle doszło do jakiejś kłótni. Dzisiaj. – Podkreśliła to, bo to właśnie dzisiaj zanim Erin padła trupem, zadzwoniła do Paxton i o wszystkim powiedziała. Bełkocząc, ale z tego natłoku słów dało się wyłapać najważniejsze. – Przez to znów chciała rzucić. Zadzwoniła z płaczem, że ma tego dość. Że się z tobą nie dogaduje, że już nie chce ćpać, ale też za bardzo cię kocha. Bała się, że jak rzuci ćpanie to jej już nie zechcesz i wtedy.. cóż, rozłączyła się. – Zapewne biorąc ostatnią działkę w życiu. – Od razu do niej przyjechałam, ale było już za późno. – To wszystko. Więcej nie zamierzała mówić.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke przytaknął na pytanie policjanta. Wskazał dłonią na notatnik, który ten trzymał w dłoni na znak, że zapisze mu nazwiska paru kumpli, z którymi dzisiaj melanżował. Nie dodawał, że towarzystwo pewnie wciąż jest u jeszcze innego, którego nazwiska nie podał, bo nie chciał w gratisie załatwić mu nalotu policji, kiedy w mieszkaniu walały się dragi. Chociaż i tak mógł sobie tę "lojalność" wsadzić głęboko, bo pamiętna impreza była ostatnim dniem, kiedy widział tych ludzi na oczy.
Luke wyszedł z domku tuż przed policjantami. Nie był w stanie jasno myśleć i skupić się nad tym, gdzie teraz powinien pójść i co powinien zrobić. Kiedy usłyszał wołanie Paxton, powoli zbliżył się do jej auta.
- Co? W życiu nic nie wspominała o żadnych spotkaniach. Kurwa, Paxton... kimkolwiek jesteś i skądkolwiek się tu wzięłaś... ona zawsze... - zawiesił głos. Nie kontynuował jednak, bo nie chciał już mówić o zmarłej, a poza tym chuja by dało gdyby teraz zaczął głosić, że często to ona jego namawiała na kolejne jazdy i przynosiła jakiś gówniany towar - czuł, że i tak jest na przegranej pozycji i teraz każdy odbierze te słowa jako próbę wybielenia się. Nie pomógł jej kiedy tego potrzebowała i takie były fakty, które musiał przyjąć do wiadomości i je przetrawić.
W ciszy wysłuchał kolejnych słów, które wręcz zabolały go fizycznie. Jezu, nawet jego dziewczyna miała go za takiego chuja, który zerwałby z nią tylko dlatego że przestała ćpać. Ta dwójka nigdy nie była dla siebie odpowiednia, działali na siebie toksycznie i prędzej czy później właśnie z tych powodów pewnie i tak by się rozstali. Chociaż czy on by się dla niej zmienił? Pewnie nie, bo sam przecież był utopiony w tym gównie nie mniej niż Erin.
- Myślisz, że zrobiła to celowo? - spytał cicho drżącym głosem, a następnie - nie czekając na odpowiedź - dodał - To powinienem być ja - stwierdził krótko, po czym bez oglądania się za siebie ruszył przed siebie, by zaszyć się w swoich czterech kątach na kolejne długie miesiące.

/zt x2 Eve Paxton
ODPOWIEDZ