pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
W jego życiu było wiele przyjemności. Dobre jedzenie, dobry alkohol, dobry seks, piękna żona, zakład sportowy, który został rozliczony na zielono, do tego najlepszy kumpel i świetna zabawa. Czy potrzebował czegoś więcej? Zdecydowanie nie. Przynajmniej w tym momencie, bo imprezy to on miał już po czubek głowy, podobnie zresztą jak alkoholu (oczywiście tego wypitego). Miał również u boku swojego dzielnego druha, przyjaciela, ale akurat jego zdecydowanie nie miał dość. Z kim innym Josh zaliczałby mniej lub bardziej spektakularne męskie wyprawy zakończone degustacją alkoholi, niekoniecznie nawet tych z wyższej półki? Z kim innym mógłby upodlić się do tego poziomu, by wywalono ich z jednego z barów w Lorne? Ich! W Lorne! To już naprawdę musiał być jakiś wyższy poziom patologii oraz nieprzystosowania społecznego, skoro odjebali coś takiego. Mimo wszystko panowie niespecjalnie się tym przejęli. Po prostu wyszli, a że nie byli jeszcze do końca dopici, zakupili jeszcze coś w okolicznym sklepie. Dobrze (a może niekoniecznie dobrze), że akurat pracowała tam ich wspólna znajoma i sprzedała im flaszkę po znajomości, bo gdyby za kasą stał ktoś inny, prawdopodobnie nic by z tego nie wyszło.
- Boż, so sa wymagania. Że niby co, że ja jeem pijany? Ja? Żeso, pijaaam nie spszdają? Gówno! - krzyknął głośni, niekoniecznie kierując to w czyimś konkretnym kierunku. Chyba chciał podkreślić to, że udało mu się oszukać system, a że faktycznie był pijany, niekoniecznie przejmował się tym, co pomyślą inni. Może to dlatego szedł sobie prosto przed siebie i kompletnie nie zwracał uwagi na to, czy w coś włazi i czy coś taranuje. O, na przykład teraz.
- O pszpraszam pani - wydusił, kiedy w końcu na kogoś wlazł. Tyle tylko, że nie wlazł na kogoś, a na coś. Na latarnię. To nie jego wina, że wziął ją za kobietę. Opływowy kształt, bijące od niej światło, a że taka trochę płaska... Gdyby nie to, że miał fajną żonę, powiedziałby pewnie, że był czas przywyknąć, ale nie zrobi tego swojej małżonce. - Poebana jakaś.
O tak ją podsumował. Latarnię w sensie, wiadomo.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#15

Luke z przeszłości, był prostym człowiekiem - kiedy słyszał hasło "ruszamy na miasto", to szedł w to w ciemno jak dzik w żołędzie. Chuj z tym, że od ponad doby był na nogach, zaliczając imprezę za imprezą. Należał do tych dziwnych typów, dla których sen nie był żadną przyjemnością, a jedynie czynnością fizjologiczną, którą od czasu do czasu trzeba było odwalić. Także jak przedwczoraj wyszedł z chaty, tak do tej pory się tam nie pojawił, no bo przecież zawsze coś wypadało! Telefon miał cały czas przy sobie, ale uparcie ignorował wszystkie wiadomości i telefony od rodzeństwa,  ziomków i swojej ówczesnej laski, bo w sumie trochę stracił już rachubę czasu i wydawało mu się, że wcale tak nie zalega z odpisywaniem i dawaniem znaku życia. A że asertywność nie była jego najmocniejszą stroną, to kiedy dostał info od Josha żeby wpadał tu i tu, to w przeciągu paru minut był już na miejscu. Ok, najebali się i wyjechali z baru tak szybko jak tam dotarli, ale na szczęście mieli trochę znajomości i udało im się zdobyć wódę na jakiś afterek.
Trzymając odpieczętowany i wypróbowany już trunek, zatrzymał się na chwilę, żeby sprawdzić ile ich wyniesie uber i czy ich studenckie kieszenie na to stać. A potem przypomniał sobie, że obaj byli rozpuszczonymi bananowcami z bogatego domu, więc w sumie yolo, bierzemy taksę skoro kurek z kasą był odkręcony hehe. Podniósł na chwilę głowę słysząc, jak Joshua z kimś zawzięcie dyskutuje.
- Ziooom , co Ty pierdolisz, to latarnia - puknął się w łeb, chociaż ledwo trafił bo percepcję miał już znaaaacznie obniżoną - Jebać to, jedziemy do mnie na after - zadecydował, po czym z trudem, ale w końcu wpakowali się do taksy, która właśnie podjechała. W tym okresie życia mieszkał akurat sam, więc istniało lepsze miejsce na chlanie niż ta melina? No nie! Luke rzucił do kierowcy właściwy adres i rozwalił się na tylnim siedzeniu  - Twoja stara nie piłuje japy, że jeszcze nie wróciłeś? - pod starą kryła się oczywiście szanowna małżonka Keira, no bo jakże inaczej!

Joshua Martin
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Panie, na co im Uber? Nóg nie mają? Nie dojdą do domu? Ja nie dojdę? Luke, potrzymaj mi piwo!
Na szczęście mieli blisko, w dodatku mieli wspomagacz w postaci dodatkowego alkoholu. Szkoda tylko, że Joshowi nie pomagał on w nawigacji.
- A pszparaszm, ja pani spod latarii to nie chce - skinął głową w stronę latarni. Prawdopodobnie myślał, że stoi pod nią jakaś kobieta, a mimo wszystko Josh nie należał do facetów, którzy korzystaliby z takiej okazji. Chwilowa przyjemności, a potem grzyb. O nie, nie ma głupich.
- A pewie. Iziemy!
No, jedziemy. Wsiadł grzecznie do taksówki. O adres zatroszczył się już Luke, więc on mógł skupić się już tylko na tym, żeby dojechać prosto do kumpla. Nie chciał sprawiać kierowcy żadnego problemu, na przykład takiego związanego z zawracaniem i bynajmniej nie chodziło tu o kierunek jazdy, hehe. Postanowił, że będzie twardy i da radę. Póki co całkiem mu się to udawało.
- Sam ejsteś stary - oburzył się i sprzedał Luke'owi kuksańca w bok. - Ae jajej wszysko wytumacze, a ona zrobumie, bo mie kocha - stwierdził z dumą. - A ty byś przedstawił nam siwoją laskę. Ptrzychodziwlibyście fo nas na obiay albo grilla, wiesz jak byoby super?
No właśnie, dlaczego Luke jeszcze tego nie zrobił? Przecież niczego mu nie brakowało i jego lasce prawdopodobnie również. Przynajmniej zdaniem Josha, bo jednak inni mogli mieć na ten temat nico inne zdanie. Mimo wszystko obaj panowie naprawdę się lubili i to było naprawdę fajne. Jeśli Martin miał z kimś się upić, to między innymi właśnie z nim, bo doskonale wiedział, że Winfield nie będzie go oceniał. Sam wcale nie był lepszy.
- Przezież wróse - zapowiedział od razu.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Sądząc po stanie Josh'a to miałby chyba problem z dojściem do toalety hehe. O dziwo Luke był w nieco lepszym stanie, ale to pewnie dlatego, że takie dawki alkoholu jak dziś to przyjmował regularnie, więc nie zaskoczył w żaden sposób swojego organizmu. W końcu trening czyni mistrza. Winfielda trochę nawet bawił stan kumpla, ale to chyba dlatego, że do końca nie był świadomy jak on sam wyglądał i zachowywał się jak był na fazie. A choróbska wiadomo, niemile widziane, bo potem trzeba pytać o polecajki maści na grzyba i nawet nie wiesz kiedy trafiasz na Pudelka, pozdro dla kumatych.
Kiedy byli już w taksie Winfield zerknął tylko na wyciszony telefon, na którym pojawiła się informacja o paru nieodebranych połączeniach. Zignorował ten fakt, bo musiałby się naprawdę skupić, żeby w ogóle odczytać z ekranu od kogo, a to stanowiło dla niego na ten moment zbyt duży wysiłek. Co jakiś czas zerkał na Josh'a, czy nic mu się nie ulewa, bo jednak lipa wykładać dodatkowy hajs na wymianę tapicerki dla taksówkarza. Mimo wszystko mieli jednak studencki budżet, nie.
- Jezu, zaraz się chyba zrzygam od nadmiaru tej słodkości - wystawił język udając odruch wymiotny - Pojebało Cię? Co ja mam 40 lat żeby bawić się w obiady? A może po wszystkim odpalimy Familiadę przy ziołowej herbacie? A poza tym to już raczej nieaktualny temat - wzruszył nonszalancko ramionami, bo decyzję o rozstaniu z panną już dawno podjął, tylko jeszcze jakoś nie znalazł okazji, żeby jej to zakomunikować.
Lepiej nie wnikać w temat tego, czego brakowało w tamtym okresie życia Luke'owi, bo należałoby zacząć od takiej podstawowej rzeczy jak mózg. Z czasem nabył tę niezbędną funkcję myślenia i strachu przed zachlaniem i zaćpaniem się na śmierć, jednak rozsądku nie dorobił się do czasów obecnych.
- Spotkałem ją ostatnio, wiesz? Twoją żonę. Zwyzywała mnie od jebanych narkomanów, więc chyba łyknęła tę Twoją ostatnią ściemę o pożyczce - oznajmił. Jemu to tam było wszystko jedno, nie dbał o opinię. Przecież nie będzie nikogo zaskakiwał i wychodził teraz na porządnego kolesia, który przemówi ziomkowi do rozumu. Wychodził z założenia, że lepiej i wygodniej jest wtedy, kiedy ludzie nie mają jednak wobec ciebie żadnych oczekiwań, bo wtedy przynajmniej nikogo nie rozczarujesz. Proste.

Joshua Martin
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Josh "Maść na grzyba" Martin? Nie, zdecydowanie nie. Nie planował zdradzania Keiry, ani teraz, ani później, bo i po co, skoro miał naprawdę fajną? Wiadomo, czasem miał jej dosyć, ale nie oznaczało to przecież, że będzie od razu szukał jakiejś innej baby.
Niech Luke się nie martwi. Joshowi nic się nie ulewało. Był twardy, twardy niczym stal i troszczyć się o niego nie trzeba. Jakoś dojedzie.
- Ty, ae ty nie zzrygaj - zerkna na niego wyraźnie zaniepokojony. Zdaje się, że teraz to on bał się o swojego kumpla. Luke był słabym zawodnikiem. Zdecydowanie. Szkoda tylko, ze Josh nie słyszał całego zdania, tylko wyłączył się przed słowem "słodkości". Chociaż... Może to i lepiej, bo gdyby to do niego dotarło, prawdopodobnie sam zacząłby zwracać.
- Masz cos do Familiny? - oburzył się. Jego zdaniem to najlepszy teleturniej świata! Żenujące żarty prowadzącego zawsze go bawiły, a ponieważ był jedynakiem, wiele razy namawiał już rodzinę Winfieldów, żeby zgłosiła się razem z nim do tego show. Nikt nie miałby z nikim szans, a gdyby w drużynie był Luke, z pewnością wsławiliby się najmniejszą liczbą punktów zdobytą w historii całego programu. Winfield + Martin = Wintin. Wintin górą!
- Aaaa takie buyty. Stayt, nie wnikm - uniósł ręce w poddańczym geście. Nie będzie go wypytywał. Przynajmniej w tym momencie, hehe, bo przecież kiedy tylko trochę przetrzeźwieje, od razu zacznie go męczyć o szczegóły. O ile oczywiście wciąż będzie pamiętał, o czym teraz rozmawiali.
- Mojom? - spytał zaskoczony, zupełnie tak, jakby dopiero teraz połapał się w tym, że jednak był żonaty. - Ale... no tak jbyk jestes namrkomanem. W zycie nie wieizałem nikogo, kto palilyg tyle, cot ty - zaśmiał się. Bawiły go głupie rzeczy, to fakt. - Al nic wjej ni pwoeidziałe?
Nie chciał, żeby małżonka się martwiła. Juz i tak Josh miał sporo na sumieniu, po co im dodatkowe problemy. Pożyczkę raz-dwa spłaci i nikt nawet się o niej nie dowie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Winfield machnął ręką na wspominki o Familiadzie. Josh truł im dupę o udział w teleturnieju, a Luke konsekwentnie kazał mu spierdalać. Martinowi ewidentnie chodziło w tym wszystkim o dobrą zabawę, bo przecież hajs czerpał z innych źródeł, a nie tam jakieś rozrywanie buraka, pietruszki, czy co to tam było w czołówce! W międzyczasie dojechali pod mieszkanie Luke'a i Winfield pomógł kumpowi wyczołgać się z taksy, rzucając kierowcy odliczoną kwotę.
- Znaczy ona jeszcze tego nie wie, no ale - wzruszył ramionami, ale i jemu nie chciało się gadać teraz na ten temat. Słysząc kolejne słowa Josha Luke zatrzymał się i spojrzał z pretensją na ziomka - Spierdalaj, dupku. Pilnuj siebie i tych swoich zakładów. Już nie wiem ile zjeb już za Ciebie zgarnąłem - zapieklił się pokazując mu soczysty środkowy palec, bo chociaż nie chciał mu niczego wypominać, to jednak ktoś go tu chyba nie doceniał! A Luke palił, bo lubił, a nie dlatego, że musiał. I to - w jego mniemaniu - była zasadnicza różnica pomiędzy nim a jakąś tam patologią z marginesu, która ćpała bo nie umiała bez tego funkcjonować.
- Coś tam wypytywała o jakąś bójkę. Podobno wróciłeś ostatnio z obitą mordą i nie chciałeś mówić o co poszło i z kim - odparł próbując wstukać właściwy kod do mieszkania, bo trochę mu się zapomniało -  Co to za historia? Jakiś zakład Ci nie poszedł? - spytał kiedy już udało im się pokonać pierwszą przeszkodę i wejść na klatkę. Jakimś cudem udało im się wtoczyć na pierwsze piętro i Winfield zaczął majstrować z kluczami przy zamku. Każdy z nich przetestował po parę razy i chuj, żaden nie pasował - Kurwa, to nie to piętro. To wyżej, czego nic nie mówisz? - wywrócił oczami, bo co go tu Josh nie pilnuje? Ach, to dlatego, że był najebany w trzy dupy. W końcu, po wielu próbach, wtoczyli się na piętro wyżej i voila, znaleźli się w mieszkaniu wynajmowanym przez Luke'a.

Joshua Martin
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
No i co, Luke nie chciałby zabawić się z Joshem w taką grę? Chyba sam nie wiedział, co tracił!
- So ty wisz o zganieciu - odparł filozoficznie. No właśnie, Luke nic nie wiedział. Nie miał pojęcia, jak to jest, kiedy jednak wygra się jakieś pieniążki, a potem chce się ich jeszcze więcej. Nie to, żeby szalenie ich potrzebował, nie żył w biedzie i całkiem nieźle radzili sobie z żoneczką. Nie liczył na to, że jakoś specjalnie wzbogaci się na graniu. To po prostu było jego hobby. Jedno grali w lotto, inni w to, co on. I co, dlaczego ludzie niby opieprzali właśnie niego? Dlaczego mieli pretensje do Luke'a? Przecież powinni mieć je do zawodników, przez których Josh przegrywał pieniążki!
- O razu opita - machnął na to ręką. Przecież nie było tak źle! No i od razu powiedział żonie, że to nic wielkiego, że posprzeczał się lekko z kumplem, ale wszystko było już wyjaśnione. Nie było o co się tak pieklić i na niego denerwować. - Iema oszym mowić - dodał jeszcze, bo naprawdę nie chciał wdawać się w szczegóły. Luke i tak tego nie zrozumie. Jak ma rozumieć, skoro zaciągnął go na zupełnie inne piętro? I kto tu miał problemy z myśleniem oraz ogólnie pojętym życiem? Oczywiście, że Winfield. Martin był całkowicie niewinny! Zresztą, i tak nie chciał rozmawiać o swoich problemach. Przecież niebawem i tak wszystkie je przezwycięży. Co może być trudnego w odzyskiwaniu pieniędzy i spłacaniu długu? Josh robił to już sto razy!
- Bo to nie moje epietro - odparł dumnie. On do siebie by trafił. O co mu w ogóle chodziło? Niech zadba o swojego gościa, a nie ma jeszcze do niego pretensje. Niech cieszy się, że kumpel w ogóle do niego idzie. Przecież mógł napić się w domu, a mimo to wybrał jeszcze towarzystwo Luke'a. No, po części dlatego, że ten po prostu wywlókł go z knajpy i wsadził do taksówki.
- Najlpiej nie obienaj telefinów od Keirn, wtey nie będzid zairacla ci gowi. O, jataj czasem robir. Pacz - na dowód tego wyjął z kieszeni telefon. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że ma kilkanaście nieodebranych połączeń (wszystkie, poza jednym były od żony, to jedno pojedyncze to jego ojciec, który też pewnie go szukał). Kto zawracałby sobie głowę takimi sprawami?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
O "zganeciu" może i niewiele wiedział, ale o uzależnieniu mógłby co nieco Joshowi opowiedzieć. Chociaż pewnie tylko poklepałby Martina po pleckach i powiedzieć, że ma super hobby i niech tak trzyma dalej. No cóż, panowie najwyraźniej nie działali na siebie najlepiej - raczej wzajemnie ciągnęli się na dno i jeszcze kibicowali sobie, który pierwsze go dosięgnie.
- Spoko, komu nigdy nie obili mordy, niech pierwszy rzuci kamień, czy coś tam - machnął ręką, bo serio był przekonany, że bójki zdarzają się absolutnie każdemu. I że sadzanie się do innych ziomków było czymś zupełnie naturalnym, a nie bezmyślnym proszeniem się o kłopoty.
- No przecież byłeś tutaj milion razy, chyba wiesz gdzie mieszkam - wywrócił oczami, a kiedy w końcu znaleźli się w mieszkaniu, wyjął dwa kieliszki na stół. Następnie otworzył super tajną szufladę, w której trzymał swój towar i z miną filozofa zaczął drapać się po brodzie, zastanawiając się jak mogliby się do reszty upodlić. - Zapalisz ze mną? - spytał bardzo gościnnie, pokazując kumplowi lufkę i zapalniczkę. Dziś akurat padło na crack, więc z zadumą zaczął wkładać substancję do lufki, aby następnie zacząć ją podgrzewać. Oczywiście zapomniał już, że parę minut wcześniej wściekał się o to, że Joshua powiedział mu parę słów prawdy na temat jego palenia.
- Stary, jak nie odbieram, to ona tu przyłazi albo dopierdala się do mnie na imprezach u Elaine - zasiadł w fotelu, delektujac się tym wspaniałym uczuciem, które uderzyło go po paru kolejnych buchach - W ogóle wiesz, że ona chyba spotyka się z Tomem? Kurwa, wszędzie te Carletonówny. Szkoda, że nie mają trzeciej siostry, to może bym się za nią zabrał i bylibyśmy wielką szczęśliwą rodziną. I oglądalibyśmy tę Twoją jebaną Familiadę - dodał i aż sam się zaśmiał ze swojego zajebistego żartu. O Boże, już widział oczami wyobraźni te rodzinne obiadki i święta. I Keirę rzucającą w niego nożem, którym parę minut wcześniej kroiła indyka.

Joshua Martin
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
- Wiem? - spytał nieco zaskoczony. No jasne, że wiedział! Rzeczywiście był tu sto razy i liczył na to, że zajrzy jeszcze co najmniej milion kolejnych razów. Mimo wszystko liczył jednak na to, że przy kolejnej okazji Luke nie będzie przy nim jarał. Już on sobie wyobrażał, jak jego własne ubrania przesiąkną zapachem paskudztwa palonego przez kumpla. Dlatego pokiwał przecząco głową. Wystarczy mu już jeden nałóg. Nie potrzebował kolejnego.
- Bo bay jusz takie som. Łażo za too ciahle i tylko cię meczą.
Chyba będzie musiał pogadać ze swoją Keirą, żeby nie łaziła jednak za Luczkiem. Co to w ogóle ma być, żeby jego żona latała za obcym chłopem? Wiadomo, Josh doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że byli przyjaciółmi i ani trochę nie był zazdrosny. Przeciwnie. Cieszył się, że oboje tak dobrze się dogadują, nawet jeśli czasem jego ślubna marudziła i miała do nich pretensje.
- Weź siic za ich abtra - zażartował i zaśmiał się nieco rubasznie. Och, jaki wyborny żart! No naprawdę. Josh, ty powinieneś zająć się kabaretem, standupem, zawodowym rozśmieszaniem ludzi, a nie chemią. - Wypijmg za Tomda, nnaszeo przyzłego towarzidha niedoli - zaczął szukać alkoholu. Zdecydowanie mógłby się jeszcze napić. Wolał to od ćpańska. Dlaczego Luke niczego mu nie zaproponował? Co, Martin ma obsłużyć się sam? Na to wygląda. Machnął więc ręką na kumpla, który właśnie aplikował sobie dawkę świństwa i poszedł do kuchni, konkretniej do lodówki, z nadzieją na to, że znajdzie tam jakąś chłodzącą się flaszkę. I uwaga - istotnie, znalazł. Odkręcił butelkę, wypił sobie swoje, flachę odstawił na miejsce i postanowił wrócić do Winfielda. Tyle tylko, że pomyliły mu się pokoje i trafił do sypialni, a skoro zobaczył łóżko, to grzechem byłoby z niego nie skorzystać.
Tym oto sposobem Josh zasnął w łóżku Luke'a i spał tam znacznie aż do momentu, gdy wytrzeźwiał, co trwało długo. Naprawdę długo.

/ zt Luke Winfield
ODPOWIEDZ