barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Była furią. Dziką i nieposkromioną. Żywiołem, jakiego ten kraj nie miał jeszcze okazji oglądać pomiędzy wszystkimi plagami, jakie spadały na niego każdego roku. W jej oczach płonął gniew, a długa podróż z Perth nie tylko nie zdołała go ugasić, ale jeszcze złośliwie podsyciła. Wszystkie wizje, na których roztaczanie we własnej głowie miała czas najpierw w samolocie a później autobusie do Lorne, wszystkie czarne myśli nie chcące się odczepić i cała masa gorzkich pretensji, których jeszcze nie ubrała w słowa (już niedługo) - wcale nie działały kojąco. Zresztą, kiedy Billie Winfield wpadła w szał, niewiele było rzeczy, które potrafiłyby wyrwać ją z pętli gniewu. A już na pewno żadna z takich rzeczy nie znajdowała się w jej własnej głowie. Nakręcała się coraz bardziej, podpalała coraz mocniej, a z każdą kolejną myślą była w stanie znaleźć coraz więcej usprawiedliwień i potwierdzeń, że jej gniew był uzasadniony. Przechodziło jej dopiero z czasem. Problem polegał na tym, że Billie nie zwykła dawać sobie czasu na ochłonięcie. Była zbyt impulsywna i porywcza. Pod wpływem emocji działała od razu, bez zastanowienia. Wystarczył jeden impuls, głupia iskra, a rzucała wszystko - zaliczenia, nieskończony projekt, makietę osiedla z niedomalowaną pierzeją (pewnie będzie musiała pomalować ją całkiem od nowa, ale to nie miało w tamtym momencie znaczenia), kupowała bilet na najbliższy samolot w stronę domu i już jej nie było. Później tylko podróż z lotniska do rodzinnego miasteczka. Nie witała się z nikim po drodze, nie zmieniała ubrania po podróży, nie miała nawet czasu na to, żeby wstąpić do sklepu po wodę (lub papierosy). Bagażu i tak ze sobą nie miała, poza podręczną torebką. Leciała przed siebie jak głupia. Do cudzego domu (nie, nie zapomniała o "dzień dobry" rzuconym po drodze), po schodach na górę, dobrze znała już tę drogę, przemierzała ją nie raz i dwa. I dopiero tam, gdy mogła się nareszcie zatrzymać, uwolnić wszystkie swoje emocje i wyrzucić z siebie wszystko - absolutnie wszystko, co przewałkowała w swojej głowie na miliard różnych sposobów podczas lotu - jej wzrok padał na otwartą walizkę leżącą na podłodze, a z półotwartych ust nie wydobywało się totalnie nic. Żaden dźwięk, żadna pretensja, wyrzut ani nawet niecenzuralne słowo. I jedynym, co była w stanie zrobić, było zatrzaśnięcie za sobą drzwi z głośnym hukiem i wzięcie głębokiego, ciężkiego wdechu...

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
1.
W tym domu nikt nie lubił, kiedy mama była niezadowolona. Dom był duży, jeden z tych ładnych willi w Perle i niby miejsca na schowanie się po kątach było sporo, ale żadna skrytka nie była wstanie uchronić przed.. Tym uczuciem. Nie potrafił znaleźć określenia w swojej głowie, żadne słowo nie pasowało, bo i zjawisko było dość rzadkie; po prostu to uczucie kiedy zarówno Gust jak i jego ojciec zamykali dziób w ciup i zachodzili w głowę co by tu zrobić, żeby poprawić mamie humor. Nie była zła. Nie rzucała przekleństwami na prawo i lewo. Nie trzaskała drzwiami. Nie krzyczała. Nie kłóciła się. Nie stroiła typowo babskich fochów. Po prostu wyrażała swoje zdanie, swoje niezadowolenie, a potem była po prostu zawiedziona. I tym razem ani starszy ani młodszy Johansen nie mogli nic na to poradzić, bo wszystko było postanowione. Czarno na białym, papiery podpisane, data stawienia się wyznaczona, na miejscu czekało na niego jego nowe, pewnie mniej wygodne łóżko, masa nowych ludzi (na tą myśl wiązał mu się nerwowo żołądek, ale to ignorował), wyzwań i zadań też, zupełnie nowy styl życia.. I jego mama była po prostu niezadowolona. Powiedziała mu to najpierw, kiedy rzucił studia i zaczął się przygotowywać na rekruta; wtedy jeszcze liczyła, że może po raz pierwszy w życiu coś się jej synowi odwidzi. Nie odwidziało się. Jej aktualne niezadowolenie trwało od dwóch dni, od momentu w którym klamka zapadła. Niby dalej istniała szansa, że Gust wróci po dobrym złojeniu tyłka na kilku treningach, albo może nie przypadnie mu struktura i rygor.. Ale doskonale znała syna i wiedziała, że nic tu nie wskóra. Dlatego była niezadowolona. Pewnie też dlatego całkiem się ucieszyła na widok Billie, mając nadzieję, że ona mu przegada.
Walizka na podłodze miała w sobie tylko kilka przedmiotów na tamtą chwilę. Sportowa torba wypchana po brzegi leżała na łóżku, zamek błagał o litość, a Gust mocno zastanawiał się, czy w ogóle potrzebuje tej walizki. Szwendał się po pokoju, raz po raz podchodząc do torby z zamiarem ponownego (piątego już) rozpakowania i spakowania ponownie. Jechał dopiero na następny dzień, miał niby czas, żeby..
JEB.
Podskoczył, odwracając się w stronę drzwi i łapiąc głębszy oddech, podświadomie podnosząc dłonie gdyby tak miał się bronić. Nawet kiedy zobaczył, że to Billie. -O. To ty.- rozluźnił się tylko trochę; nastrój, który ze sobą wprowadziła ostrzegał go przed prawdziwym tajfunem. Był czas, kiedy podskoczyłby, owszem, ale z radości, że postanowiła przyjechać do domu i napadła go bez zapowiedzenia. Może poszliby na piwo. Albo po prosto siedzieli i coś oglądali. Gadali o głupotach? Słuchałby, jak gadała o głupotach; to brzmiało bardziej jak on. -Hey?- pytająca nuta, bo nadal nie był pewny, czego ma się spodziewać. Była zła na niego, czy nie na niego? I czy w ogóle sobie zasłużył, żeby była na niego zła..? Z jakiegoś nieznanego sobie powodu, czuł, że sobie zasłużył. Z jakiegoś powodu też, jej widok sprawił, że zrobiło mu się.. przykro. Ubodło, tylko nie wiedział co i dlaczego. Huh.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Wszystkie wielkie i (nie-)mądre słowa, jakie układała w swojej głowie podczas podróży zupełnie umknęły jej w momencie, kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi i stanęła z nim twarzą w twarz. Wiedziała, co chciałaby mu powiedzieć – że był osłem, że to było szaleństwo, co sobie wymyślił, a tak w ogóle to chyba sobie żartował i to nie było na poważnie. Bagaż na podłodze świadczył jednak o czymś innym. Słowa jego mamy również nie wskazywały na to, że ktoś tu robił sobie żarty. Umówmy się, spomiędzy ich dwójki to Billie była raczej tą z poczuciem humoru, a teraz nie było jej ani trochę do śmiechu. Gust naprawdę chciał się zaciągnąć do wojska. Tak po prostu. Z dnia na dzień. A ona… No właśnie… Co ona?
Nie podobało jej się to, najłagodniej rzecz ujmując. Dlaczego? Nie wiedziała konkretnie. A nawet jeśli pomiędzy wszystkimi usprawiedliwieniami tworzonymi przez ostatnie godziny w jej głowie czaiły się bardziej sensowne myśli o tym, że się o niego bała, to usilnie je od siebie odpychała, a już na pewno nie mogła ich powiedzieć. Dlaczego? Bo nie. Nie mogła mu też na to pozwolić i tutaj również – bo nie. Problem polegał na tym, że nawet w jej własnej głowie „bo nie” brzmiało idiotycznie i nie jak coś, dla czego warto przelecieć całą Australię.
- Czy ty jesteś poważny? – wypaliła w końcu. Głupie pytanie. Wyglądał dość poważnie. Zresztą, nie było to coś nowego czy nadzwyczajnego. Odetchnęła głębiej po raz kolejny. - Twoja mama powiedziała mi o wszystkim – dodała, jakby to w jakikolwiek sposób usprawiedliwiało jej wtargnięcie i bojowy nastrój, w jakim się znajdowała. I może trochę tak było. Jego mama również nie sprawiała wrażenia zadowolonej z decyzji syna, a przecież co jak co, mama wie najlepiej. - Chyba postradałeś rozum – zawyrokowała, przyjmując znacznie bardziej śmiały i jednocześnie bardziej dla siebie typowy ton. Zakończyła swoją wypowiedzieć nawet wymownym cichym prychnięciem, po czym zrobiła pół kroku w jego stronę.
To chyba nie było najlepsze powitanie, ale w tym momencie uprzejmość była ostatnią rzeczą, o jakiej Billie myślała. Zresztą, to też nie tak, że na co dzień znajdowała się na szczycie listy jej priorytetów…

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Właściwie to mógł się spodziewać, że pani mama w swojej złości na syna się wygada przed swoją przyszywaną córką. Nie był fanem ich wiecznych konszachtów i podszeptywanek, ale też nigdy nie przeszkadzało mu to na tyle, by zakazać matce się kumplować z jego najlepszą kumpelą. Jakkolwiek dziwnie to brzmiało i jak bardzo zdawał sobie z tego sprawę; tym bardziej, im starszy był. Czasami miał nawet wrażenie, że jego mama lubi Billie bardziej niż jego; na pewno pozwalała mu na znacznie więcej, jeżeli jego plany zawierały w sobie (nie-)skromną osobę Winfield, czy to teraz, czy jak byli dzieciakami i.. Właśnie. Odkąd wyjechała, wiedział, że utrzymywały ze sobą kontakt. Może nie jak psiapsiółki z typowego, głupiego amerykańskiego filmu, wisząc na telefonie codziennie i godzinami, ale że wszystko, czego Gust nie powiedział Billie, a co godne było przekazania, jego mama na pewno przekazała. Jak na przykład jego twarda decyzja o opuszczeniu domu i zaciągnięcie się do wojska. Tak w stu procentach i całkowicie, z całym dobrobytem wszystkich bardziej i mniej pokojowych misji. Oczywiście, że jej powiedziała i Billie potwierdziła to na dzień dobry, zanim jeszcze się odezwała tak naprawdę. Założył ramiona na klatkę, na moment przyjmując defensywną postawę, a przynajmniej dopóki nie wspomniała o jego mamie. Prychnął, wywrócił oczami. -Oczywiście, że ci powiedziała.- burknął tylko, zaraz potem machnął ręką i wrócił do pakowania. Udawał, że wrócił do pakowania. Rozproszyła go całkowicie i zapomniał o tym, że miał przepakować torbę na łóżku, zamiast tego skupiając się na walizie na podłodze.. Właściwie to zaczął od podniesienia jej na łóżko. Po co miał się schylać? Był pewny, że się jeszcze naschyla w życiu. I nie, nie miał zamiaru dzielić się z Billie swoją nową drogą życia.. A przynajmniej nie, dopóki czegoś nie osiągnie i czymś nie będzie mógł się pochwalić. Czym? A tego to już nie miał pojęcia. Chociażby tym, że znajduje się tam świetnie i to była najlepsza decyzja na świecie? Że bawi się tak świetnie, jak ona na drugim końcu kontynentu, bez niego? Tak, coś w ten deseń. Na postradanie rozumu postanowił jej nie odpowiadać, zerkając na nią tylko na moment, by nonszalancko, z zamysłem, wrzucić do walizki maszynkę do golenia.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Otworzyła usta. A potem je zamknęła. Potem otworzyła je ponownie i dla odmiany, gdy je zamykała, wydała z siebie gniewny charkot. I to już było wszystko, co miał jej do powiedzenia? Żadnych wytłumaczeń, żadnego „no wybacz, tak wyszło” albo czegokolwiek, co przekonałoby ją do tego, że to jest dobra decyzja i że w ogóle to w jakikolwiek sposób przemyślał?! Nic, co by ją choćby trochę uspokoiło udobruchało? Tylko to idiotyczne, sarkastyczne potwierdzenie jej słów. I jeszcze robił obrażoną minę, jakby co najmniej miał się o coś obrażać! Zupełnie jakby Billie była tutaj czemukolwiek winna! A przecież to nie ona pakowała się w cholera wie jak niebezpieczne nowe życie tak po prostu, jak gdyby nigdy nic! To ONA miała prawo być obrażona, oburzona i sarkastyczna, jeśli będzie miała taką ochotę, nie on!
- Tak, bo najwidoczniej ty nie miałeś najmniejszego zamiaru! – odbiła piłeczkę oburzonym warkotem. - Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? Zamierzałeś w ogóle?! – dodała pytanie pomocnicze, bo to była jedna z tych rzeczy, które zabolały ją najbardziej. To, że dowiadywała się o tak poważnej rzeczy od jego mamy. Jasne, miały ze sobą dobry kontakt i Billie zawsze szczerze ją lubiła. Myślała o niej czasami nawet jak o swojej drugiej mamie i tak, dzwoniła do niej z okazji dnia matki, składając jej najserdeczniejsze życzenia. Tylko że to nie z jego mamą przyjaźniła się od dzieciństwa. To nie z jego mamą piła swój pierwszy alkohol, poszła na pierwsze wagary i wypaliła pierwszą paczkę (kradzionych starszemu bratu) papierosów. Cholera, myślała, że to cokolwiek znaczyło!
Zaperzyła się (i znów odruchowo, nieświadomie otworzyła gębę w cokolwiek idiotycznym wyrazie), gdy posłał jej złośliwe spojrzenie i zanim się zorientowała, podeszła do niego i wyjęła tę przeklętą maszynkę z jego walizki, po czym odrzuciła ją na łóżko i podniosła głowę, żeby spojrzeć na niego butnie.
Bo gdyby to wszystko nie znaczyło absolutnie nic, nie byłoby jej tutaj teraz, z rozgrzebanymi projektami na zaliczenie i bez grosza przy duszy, bo wszystko poszło na cholerny bilet.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Prawie wszystko rozumiał, całe te obrazy, foszki, złości i tupanie nóżką nawet też.. No, może nie do końca. Ostatni raz kiedy sprawdzał, to ona była na drugim końcu kontynentu i świetnie sobie radziła bez jego obecności, więc.. Co to za różnica, czy jest tutaj, we własnym domu, goniąc za wiatrem i żyjąc czyimiś marzeniami, czy na drugim końcu świata, dowiadując się o swoich własnych, czy tam znajdując swoje miejsce? Dlaczego ona mogła znaleźć swoje miejsce bez niego, a on nie mógł chociażby spróbować osiągnąć tego samego? Tego totalnie nie rozumiał i tutaj, jego zdaniem, do żadnej złości nie miał prawa. To on miał prawo się złościć, chociaż nigdy sobie go nie przyznał i od lat starał się cieszyć jej szczęściem, za każdym razem, kiedy opowiadała o kolejnej super rzeczy, super nowym koledze czy innej najlepszej przygodzie, przy której go nie było. Skrzywił się więc tylko, próbując nie wyrzucić z siebie żadnego wyrzutu, który już dawno się przeterminował. Uczucia się przeterminowują, nie? Jak mięso. Kilka dni-tygodni i już nie ma prawa się do nich przyznawać. W jego świecie trochę tak było.. Więc nie pozwolił sobie porównać swojego "braku ostrzeżenia" teraz, do jej "braku ostrzeżenia" sprzed lat. Nie zapytała go o zdanie wtedy.. Więc czemu on miał pytać ją? -Tak.- nawet nie pełnym zdaniem, bo już tak się prowadził Kamienna Twarz Gust. Miał zamiar jej powiedzieć. Nie zapytała kiedy, więc dlaczego miał sobie strzępić język w tłumaczeniu?
Zamarł na moment, w pół-obrocie, kiedy znalazła się nagle przy jego bagażu. Obserwował ją bacznie, jak wyjmuje tą cholerną maszynkę i jak z równie złośliwym zamysłem, odrzuca ją na bok. Zanim do końca upadła, był zwrócony całkowicie w jej stronę, odpowiadając dokładnie tego samego rodzaju spojrzeniem. Musiał się i tak pochylić, żeby sięgnąć po tą maszynkę i wrzucić ją po raz kolejny do walizki; tym razem nie cofnął dłoni, żeby powstrzymać jej ewentualną kolejną próbę. To jest wojna. Niech tak będzie.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Uwielbiała jego towarzystwo. To nie był tylko i wyłącznie Syndrom Sztokholmski i kwestia tego, że dorastali wspólnie, więc nie miała innego wyjścia jak tylko się z nim przyjaźnić. Od dziecka była wyjątkową indywidualistką, a na dodatek była również dość mocno przywiązana do idei dokonywania własnych wyborów, szczególnie tych dotyczących osób, z którymi spędza czas. Wybierała jego towarzystwo całkiem dobrowolnie i z dużą chęcią, bo go lubiła. Dawał się wciągać w wymyślane przez nią zabawy, nigdy nie marudził i nawet pozwalał jej grać pierwsze skrzypce w wielu z nich (w przeciwieństwie do wielu z jej koleżanek, które zawsze chciały odgrywać tę najpiękniejszą z księżniczek albo koniecznie różową wojowniczkę Power Ranger – tak było, nie zmyślam). Im dłużej się znali, tym bardziej doceniała jego spokojny stoicyzm i to, jak odmienne od siebie były ich charaktery. Był jej ostoją, stałym punktem, do którego wracała… Do którego lubiła wracać, zwłaszcza teraz. Tylko że w tym wszystkim tak strasznie cholernie dobrze potrafił ją wkurzać.
- Kiedy niby?! – powtórzyła znacznie ostrzejszym i głośniejszym tonem. Nawet jeśli mogłaby mu uwierzyć w to, że kiedyś planował jej powiedzieć o swoim głupim pomyśle, to jednak kwestia tego, kiedy by to zrobił, robiła w tym przypadku sporą różnicę. Bo przecież to było ważne, do cholery! Istotne było to, że zamierzał wyjechać z okolic Lorne Bay i nie będzie mogła tak po prostu wpaść i liczyć na to, że go tu spotka i istotne było to, że zamierzał wyjechać być wojskowym. Chciał być w armii, do cholery! A bycie w armii rzadko wiąże się z uroczymi spacerkami przez łąkę pełną kwiatów o zachodzie słońca.
Gdy ponownie włożył maszynkę do walizki, spojrzała na niego buntowniczo, a po chwili zmrużyła oczy. Więc tak się chciał bawić? Świetnie! Jeśli chodziło o upór, potrafiła być prawdziwym osłem. A skoro tak bardzo chciał się bronić, to niech sobie próbuje. Billie jedną ręką trzepnęła w jego wystawioną dłoń, a drugą sięgnęła po następną rzecz, na którą natrafiła i dla odmiany odrzuciła ją dalej, żeby nie mógł tak po prostu po nią sięgnąć.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
O tak, on też. Był święcie przekonany, że gdyby nie ona, dorastając, w ogóle nie miałby życia towarzyskiego, a mama nie zeszłaby mu z głowy nigdy w tym temacie. Pomijając, że fakt odpuszczania grzechów, kiedy tylko padało imię Billie bywało wygodne; to po prostu był fakt. To ona była tą wygadaną, żywiołową, wybuchową, to jej imieniem można by było spokojnie nazywać tajfuny i inne turbo-wichury, której bałby się przeszkodzić czasami.. Czasami, bo zazwyczaj stanowił tą drugą część równania, całkiem naturalnie i bez wkurzającego wpieprzania się czy rozwalania dobrej zabawy, wyciszając, hamując w odpowiednim momencie, uspokajając i zapobiegając totalnemu zniszczeniu. Byli zgraną parą, nie bez powodu za parę zazwyczaj uchodzili; na co niezmiennie wzruszał ramionami, czemu zwykle nie zaprzeczał, bo nie widział w tym niczego złego. No, chyba że w towarzystwie był jakiś chłopaczek za którym oglądała się akurat Billie, wtedy był niechętnie bardziej jak jej brat. Cokolwiek tam trzeba było, wingmanem też być potrafił mimo swojej małomówności. Człowiek kameleon, bez umiejętności aktorskich.. Akurat teraz by się jakieś przydały, bo zaczynała go tymi swoimi nerwami wycelowanymi prosto w jego skromną i niewinną osobę, irytować. A on chciał być bardzo spokojny i wyrachowany. Jakby w ogóle nic się nie działo, nic się nie stało i w ogóle nie chował żadnej urazy sprzed lat. W ogóle. -Później.- odpowiedział, zgodnie z prawdą, siląc się na spokój przynajmniej w tonie, skoro z twarzy nie chciała zejść mu poirytowana zmarszczka. Zwłaszcza, kiedy bawiła się w gówniarę (z jego pomocą i czynnym udziałem), rozpakowując to, co już zapakował. Nie miało znaczenia, że ta walizka i jej zawartość była bardzo nieistotna, liczył się sam fakt próby wejścia mu w paradę..
Dwa osły stały przy łóżku nad otwartą walizką i próbowały wymyślić co próbują sobie wzajemnie udowodnić, robiąc drugiemu na przekór. To był oficjalny podtytuł.
Prychnął pod nosem, trochę jakby powstrzymywał w ogóle nie rozbawiony śmiech, próbując złapać nieszczęsną bluzę, zanim została ciepnięta aż pod samo wezgłowie łóżka. Wziął głębszy oddech, przymknął na moment oczy, spinając ramiona, przez krótką chwilę walcząc z idiotycznym warknięciem cisnącym mu się na usta. -Skończyłaś?- zapytał dla upewnienia, znów kierując na nią spojrzenie. Chciał, żeby było karcące, żeby zabrzmiał jak dorosły człowiek zmęczony szczeniackimi wygłupami. Zamiast tego, wyszło jak zirytowany, duży dzieciak, którym w gruncie rzeczy dalej trochę był.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
To nie tak, że wpadła tu z postanowieniem, aby zagrać mu na nerwach jak najbardziej i w możliwie najkrótszym czasie zniszczyć jego granitowy spokój, który znała przecież aż za dobrze. Przez lata ich znajomości faktycznie zdarzało jej się testować granice jego cierpliwości, drocząc się i momentami nawet przeginając, ale tym razem irytowanie go nie było jej celem. Była zwyczajnie zła, poirytowana, wściekła i rozczarowana jego kretyńskimi życiowymi wyborami. Sam był sobie totalnie winny! A im dłużej stawiał się i opierał jej próbom prowadzenia z nim zupełnie normalnej konwersacji (tsja), tym większą miała ochotę, by złamać jego złotą cierpliwość i doprowadzić go do takiej samej furii, w jakiej znajdowała się sama. Lub przynajmniej zbliżonej. Może wtedy zacząłby z nią w końcu rozmawiać jak człowiek, zamiast odpowiadać głupimi półsłówkami, które tak cholernie działały jej na nerwy!
- Później?! – powtórzyła za nim po raz kolejny, podnosząc ton jeszcze bardziej. Zgrzytnęła zębami, próbując zdusić na języku słowa, które cisnęły jej się na usta, a których z jakiegoś powodu nie chciała wypowiadać na głos z obawy, że mogłyby zadźwięczeć zbyt blisko prawdy. Nie była przesadnie przesądna, jednak wolała nie ryzykować, że jacyś bliżej niezidentyfikowani bogowie mogliby jej w tamtym momencie słuchać i wykorzystać nieopacznie wypowiedziane słowa przeciwko niej. Powierzchni do odpukania miała natomiast w zasięgu dłoni niewiele (dwa puste łby nie wchodziły w rachubę). Zacisnęła wargi i patrząc mu prosto w oczy wyciągnęła z jego torby kolejną rzecz, którą rzuciła pod własne nogi dla zaakcentowania, że nie, jeszcze wcale nie skończyła. Potem sięgnęła po kolejną, tym razem odwracając wzrok w kierunku walizki, a następnie chcąc ją od niego odciągnąć, bo targały nią coraz silniejsze emocje. Wydała z siebie kolejne gniewne chrząknięcie. - Później, kurwa. Kiedy niby później! – dodała bardziej do siebie niż do niego, szukając kolejnej rzeczy, którą mogłaby mu utrudnić. - Przestań, do cholery! – spróbowała te całe przepychanie zakończyć stanowczym tonem, znów zadzierając głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Czego on jeszcze nie rozumiał? Dlaczego tak cholernie się upierał przy tym przeklętym pakowaniu rzeczy i tym idiotycznym wojsku?! Dlaczego nic jej nie powiedział?! Dlaczego tak totalnie miał gdzieś to, jakie ona będzie miała zdanie na ten temat? I dlaczego, kurwa, wcale nie rozumiał, ze tego przeklętego później mogło wcale nie być?!

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Prawda była taka, że Billie Winfield, wbrew pozorom, była i wciąż jest, jedyną osobą na całym znanym mu świecie, która rzeczywiście potrafiła wyprowadzić go z równowagi. Pamiętał noc, podczas której usłyszał pierwszy raz własny krzyk, gdy była poza zasięgiem jego ramion, a w typowej dla siebie beztrosce balansowała na skraju trochę zbyt wysokiego badyla. Tak samo jak pamiętał doskonale, że z równowagi wyprowadziło go to, jak paraliżujący strach poczuł, kiedy w swojej głupiej zabawie udała, albo rzeczywiście zaczęła tracić balans. Pamiętał też taką, w której płakał ze śmiechu, chociaż tak do końca nawet nie mógł sobie przypomnieć z czego, tak na dobrą sprawę, się śmiali. Całkiem możliwe, że śmiał się dlatego, że ona się śmiała. Nikt inny nie potrafił zmusić go do głupich tańców. Nikt inny nie potrafił wyciągnąć na wierzch wewnętrznego, dużego dziecka; czy to w zabawie, czy w sprzeczce.. I nikt nie potrafił mu tak deptać po odciskach, kiedy sprzeczki przybierały poważniejszy ton, najwyraźniej. Billie Winfield; jedyna istota na świecie, która potrafiła poruszyć Kamienną Twarzą Gustem na wszystkie możliwe sposoby.
Wyraźnie nie skończyła. -Przestań.- może dlatego, że nie krzyczał, ale miał szczere wrażenie, że jego prawie-prośba nawet nie wybrzmiała pomiędzy nimi. Podążył wzrokiem za kolejną szmatą, tym razem rzuconą pod ich stopy. Zmrużył oczy, bo jednak to było już trochę bardziej chamskie, niż ciskanie jego własnością o miękki materac. Złapał głębszy oddech, wyraźnie chcąc wejść w jej słowo, ale zrezygnował, kiedy w swojej złości chciała chyba rozszarpać mu walizkę. Nie, nie, to była dobra walizka. -Billie.- nie, wciąż nie krzyczał, chociaż jej imię wypowiedział głośniej i mocniej, utrzymując jej spojrzenie. Złapał ją też za ręce, żeby mieć większe panowanie nad chaosem, który, przynajmniej z jego perspektywy, wydawał się głównym celem jej wizyty.
Nic z tego nie rozumiał. Przejechała taki szmat drogi, żeby co, rozpakować mu walizki? Nie mogła na niego wrzeszczeć przez telefon? Skoro chciała wrzeszczeć, nie rozmawiać, mogła równie dobrze się z nim zgadać na jakiegoś Face Time'a, nie? Może nawet byłaby o tyle spokojniejsza.. -Uspokój się.- dodał, upewniając się, że trzyma jej dłonie na tyle mocno, by nie mogła się tak po prostu wyrwać. Jeszcze mu tego brakowało, żeby zaczęła rzucać wszystkim, co wpadnie jej w małe ręce.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Pewnie faktycznie mogłaby to załatwić wirtualnie, wyrzucając mu wszystko, co miała do powiedzenia przez telefon albo idiotyczną krótką wiadomość tekstową. Bo hej, dlaczego by nie? Tylko że nie mogła. W gruncie rzeczy nawet nie rozważała takiej opcji. Nie rozważała tak naprawdę niczego. Gdy jego mama poinformowała ją, że Gust planuje zaciągnąć się do wojska i że to dzieje się już, teraz, praktycznie zaraz, Billie nie dała sobie nawet najkrótszej chwili, żeby przemyśleć ścieżkę swojego dalszego postepowania. Rozum wyleciał za okno, jak zwykle pod wpływem silnych emocji, do głosu doszły impulsy – a one podpowiedziały jej, że powinna jak najszybciej znaleźć się w Lorne Bay. Inne rzeczy nie wchodziły w grę. Być może wewnętrznie czuła, że musi mu nawrzucać personalnie. Albo równie osobiście powyrzucać wszystkie rzeczy z jego walizki. Nie miała w zwyczaju walczyć z impulsami. Tak czy siak nie miała szans na wygraną.
Z nim również nie walczyła, kiedy złapał ją za dłonie. Wbrew pozorom, jakie mogła sprawiać swoimi głośnymi krzykami i gwałtownymi ruchami, nie należała do osób agresywnych. Nie zawahałaby się wprawdzie użyć paznokci do obrony własnej, gryźć i kopać, a nawet wydrapać oczy, ale to nie był taki przypadek. Nie czuła się zagrożona. Właściwie, paradoksalnie, kiedy spróbował ją opanować, zamiast rzucać się jeszcze bardziej, chcąc robić mu tym samym na przekór, nieco złagodniała. Podtrzymała jego spojrzenie, utrzymując zacięty wyraz twarzy – z niego nie zamierzała rezygnować, jej uczucia i opinie się nie zmieniły. Nadal uważała, że to wszystko było głupotą i że nie powinien nigdzie jechać. Nadal uważała, że nie tylko ma świętą rację ale również prawo decydować o tym, co było dla niego najlepsze. Nadal była Billie Winfield, ze wszystkimi swoimi wadami, paskudnym charakterem i głębokim strachem o to, że może mu się coś stać, o którym pod żadnym pozorem nie zamierzała mówić na głos.
- Nie – oznajmiła krótko i stanowczo, chociaż znacznie spokojniej. Nie powiedziała niczego więcej. Dla odmiany teraz to ona postanowiła zostać królową krótkich wypowiedzi. I niech sobie robi z tym, co chce. Nie. Po prostu nie, kurwa i kropka.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Wcale nie chciał z nią walczyć. Nie lubił się z nią tak naprawdę kłócić i szczerze uważał to za niepotrzebną stratę czasu i energii. Doświadczenie, przez tyle lat znajomości nauczyło go, że koniec końców obydwoje stawiają na swoim, a potem uczą się spotykać gdzieś w środku. Zwykle byli na podobnej stronie, zazwyczaj szukanie zbalansowanego środka przychodziło jakoś tak, o, bezboleśnie, tak po prostu. Po raz pierwszy go nie znaleźli, kiedy ona wyjechała.. Czy raczej on z uporem maniaka udawał, że, po raz kolejny, wcale nie musieli go szukać i wszystko było w jak najlepszym porządku. Być może sam był sobie winny, dostawał dokładnie to, na co zasłużył, bo, wbrew pozorom, Billie wcale nie czytała mu w myślach i mogła czasami nie wiedzieć, że coś go mocno ubodło. Na tamtą chwilę nie brał tego pod uwagę. Był zranionym, wyrośniętym dzieckiem, upartym jak osioł, które we własnych oczach nie robiło nic poza normę, którą ustaliła kilka lat wstecz. Wyjazdy bez zapowiedzi, wymiana życia na nowe z ograniczonym kontaktem.. Hey, z ich dwójki ona przynajmniej była całkiem łatwa do przeczytania. Billie była wściekła. Nie z zawiści, zazdrości, nie dlatego, że pokazał jej język, czy niechcący sypnął piachem w oczy; bała się. Nie mógł tego nie dostrzec, kiedy przestała szaleńczo wierzgać i tym bardziej poczuł się winny. Tym bardziej odechciało mu się wszelkiego walczenia, pyskówek i przytyków. Odetchnął, ku swojemu zaskoczeniu dość ciężko. Z głowy uciekły mu wszystkie wypominki, które chwilę temu były o taki mały kroczek od wyjścia w przestrzeń między nimi. Przynajmniej przestała krzyczeć. -Przepraszam.- miał szczerą nadzieję, że sama sobie wypełni lukę na to, za co właściwie przepraszał. Za to, że jej nie powiedział o swoim planie. Za to, że nie potrafił mówić o tym, co czuł. Za to, że odsunął ją od siebie i nawet nie dał po sobie tego poznać. Za to, że zakłócała jego równowagę i pewnie dlatego bywał przy niej totalnym głupkiem. To i wszystko inne; co zawarłby na głos w przysłowiowym "wiesz przecież, nic".
Uścisnął lekko jej dłonie; kiedy nie napotkały oporu, trzymał je luźno, w tamtym momencie postanowił jednak podkreślić wagę swojego małego półsłówka. Przepraszał w końcu też za to, że nie mogła zmienić jego zdania. Nie tym razem. Postanowił odczekać jeszcze moment, zanim puści jej dłonie.

billie winfield
golabki
AR#7194
ODPOWIEDZ