Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell nie zaliczał się do stereotypowych przedstawicieli męskiego gatunku. Owszem, niczym stereotypowy samiec uwielbiał swojego Mustanga i potrafił naprawić nawet przysłowiowe czeskie żelazko, zawsze jednak był mężczyzną nieśmiałym, nie do końca wiedzącym, jak zachowywać się w towarzystwie kobiet. Zwłaszcza tych, poruszających się po klubie w filuternej bieliźnie pozostawiającej niewiele miejsca dla wyobraźni, chętnych oraz wyginających swoje ciała w sposób mający kusić męskie spojrzenia… W nim wzbudzały jednak dziwne poczucie litości wymieszane z odrobiną obrzydzenia dla podobnego przybytku. Bo o ile bary zawsze kojarzyły mu się jako miejsce, w którym można obejrzeć mecz i napić się dobrego piwa, tak jakoś nie przepadał za wizją wykorzystywania braku szacunku do siebie, jaki przejawiały te wszystkie, wyginające się przy rurach dziewczyny. Podobne podejście zapewne niezwykle mocno powiązane było z faktem, że jego szalona była okazała się być jedną z nich, przez trzy długie lata wciskając mu kity dotyczące rodzaju pracy - i do tej pory przechodził go nieprzyjemny dreszcz na tę myśl.
Co więc sprawiło, że jego nogi przekroczyły próg Shadow? Odpowiedź była prosta - wieczór kawalerski jednego z dobrych kumpli, który po obaleniu kilku butelek uparł się, że oto chce obejrzeć czyjeś cycki, nim do końca życia przyjdzie mu oglądać jedną i tę samą parę. Hyde nie rozumiał tego toku myślenia, po kilku namowach dał się jednak zaciągnąć. Nie za sprawą oferowanych widoków a faktu, że pracował tam ktoś kogo od kilku dni bardzo chciał zobaczyć - przez te dni nie udało jednak mu się odnaleźć odpowiedniego, nienachalnego pretekstu który nadawał się po ich ostatniej rozmowie, wprowadzającej w ich znajomość jeszcze więcej zamętu. Jednocześnie, zupełnie nieświadomie, chciał upewnić się że kobieta go nie okłamała i nie znajdzie jej na scenie, ubranej w horrendalnie skąpy strój.
Niebieskie spojrzenie nie powędrowało jednak od razu w kierunku konsoli - nie mógł tego zrobić, wszystko miało bowiem wyglądać na zwykły przypadek, zwykły zbieg losów który sprawił, że znaleźli się w tym samym miejscu w tym samym czasie. Kroki znanego kucharza skierowały się wprost do jednej z lóż, w których świętować mieli zamiar jego kumple. Alkohol ponownie pojawił się w ich dłoniach, Hyde wlewał więc w siebie kolejne kieliszki gorzkiego alkoholu, krzywiąc się przy tym nieznacznie. I mimo iż piękna dziewczyna tańczyła przed nimi, jego spojrzenie zdawało się skupiać po za nią, gdzieś w oddali wyszukując tej twarzy, którą tak bardzo chciał zobaczyć. A gdy to się stało i wyłapał jej spojrzenie skinął Julii delikatnie głową, w geście niemego powitania unosząc szklaneczkę z drinkiem. Pierwszy raz miał okazję oglądać Crane pochłoniętą jej pasją - i był to widok ciekawszy niż wyginająca się przed nimi dziewczyna, to też wymiksował się od kumpli, zajętych podziwianiem kobiecych ciał. Chwilę krążył po sali, by w końcu zająć miejsce przy barze i zamówić szklankę czystej wody, mającej uchronić go przed jutrzejszym kacem. Niebieskie spojrzenie ponownie powędrowało w stronę konsoli, coś jednak wyrwało go z zamyślenia. Dokładniej dotyk, gdzieś po jego bokach za którym zaraz poszło wypowiedziane jego imię tonem, który doskonale znał - przepraszającym, chcącym wszystko naprawić tylko po to, aby za chwilę znów wszystko koncertowo spierdolić.
- Ojciec wie już, co robisz? - Mruknął więc jedynie, posyłając byłej dziewczynie spojrzenie pełne pogardy, by tuż po chwili strząsnąć jej dłonie ze swojego ciała. Bo Hyde Oberon Terrell nie chciał mieć z nią już nic wspólnego, dawno zamykając rozdział tkwienia w toksycznym związku. Ponownie powędrował wzrokiem w stronę konsoli, nie zauważył już jednak za nią Crane i choć bardzo chciał ponownie ją odnaleźć, kolejne słowa byłej docierały do jego uszu w tym samym, dobrze znanym mu bełkocie bicia się w pierś i przeprosin.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie trzeba było namacalnych ziarenek piasku w klepsydrze, by odczuć upływający czas. Niegdyś – mimo istnienia takiego diabelnego ustrojstwa jak zegar biologiczny – czas był jej sprzymierzeńcem. Zasklepiał wielką dziurę w sercu, wcześniej leczył z traum, które wyniosła w posagu z rodzinnego domu, pozwalał jej także rozpłynąć się we mgle, gdy potrzebowała zniknąć, ale obecnie… Nagle okazało się, że przelatujące dnie przed oczami niosą podstawowe zagrożenie. Julii już zostało niewiele do czasu w którym jej ciąża stanie się widoczna i zostanie postawiona przed faktem dokonanym.
Owszem, dokonało się już podczas badań lekarskich i powinna o tym pamiętać, ale póki mdłości znikały, a krągłości jeszcze nie zdążyły się pojawić, mogła przed samą sobą zaprzeczać, że jest w stanie błogosławionym. Już pomijając niefortunne stwierdzenie o błogosławieństwie, bo przez większość czasu czuła się zwyczajnie przeklęta, ale dopóki jeszcze nikt tego nie dostrzegał to tego tak naprawdę nie było.
Może dlatego dotąd nie powiedziała pracy o swoim przymusowym urlopie. Po zamknięciu drzwi od klubu wchodziła w rolę dj-ki, a nie przyszłej matki i nawet po wydarzeniach, które rozegrały się tutaj pewnego dusznego popołudnia czuła się jak ryba w wodzie w tym miejscu. Nie, nie musiała się rozbierać, a wręcz przeciwnie, była ubrana od stóp do czubka głowy na czarno, bo już trochę wpadała w obsesję, że mimo wszystko jej ciąża jest już widoczna. Nadal jeszcze nie rozgryzła tak wielu spraw, że wolała przepaść zupełnie w tym tłumie, choć bezpiecznie przy swojej konsoli i na podwyższeniu z którego mogła obserwować wszystko.
A raczej łowić wzrokiem jedną osobę. Dobrze wiedziała dlaczego ich kontakt kilka dni temu umarł śmiercią naturalną i nie prowadziła żadnej reanimacji. Pytanie zadane przez Joan wytrąciło ją z równowagi i sprawiło, że znowu wróciła do punktu wyjścia w którym Hyde miał być zaledwie znajomym. Tak było lepiej dla dziecka… i dla niej samej, bo przecież ilekroć zaczynała darzyć kogoś głębszym uczuciem działy się rzeczy absolutnie tragiczne, a ona sama była przekonana, że ciąży na niej fatum i że nie jest jej pisane szczęśliwe zakończenie. Dlatego też uniosła szklankę z wodą, gdy spojrzał w jej kierunku, ale siedziała dalej, niczym księżniczka w swojej za wysokiej wieży, w butach, które raczej nie powinien oglądać.
I myślała, że właśnie tak minie im wieczór – na dyskretnych spojrzeniach w swoją stronę, na uśmiechach, gdy po powrocie z łazienki (cholerne mdłości) zobaczyła go z Yarą i się zdenerwowała. Tak po prostu, bez żadnego ostrzeżenia poczuła jakieś ukłucie, które powoli zaczęło przejmować nad nią kontrolę i sprawiło, że cała pobladła i na próżno usiłowała przekonywać siebie, że miała być spokojna i że może nie jest dumna ze swojej fasolki, ale chce, by była bezpieczna w jej brzuchu i że nie powinna.
A jednak stanęła za jego plecami i zlekceważyła spojrzenie jego byłej, które wręcz ją przewiercało. Przywykła już do takich, więc nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Położyła rękę na ramieniu Terrella.
- Wyjdziemy się przewietrzyć? – szepnęła mu do ucha, już sobie przygotowała ładną wymówkę z tej okazji i była nią tak zaaferowana, że zapomniała nawet zaczekać na jego odpowiedź. Po prostu pociągnęła go za rękę w stronę labiryntu korytarzy, które niegdyś zwiedzała z kimś innym.
To również ją uderzyło, ale poświęciła temu zaledwie sekundę, bo gotowała się z czystej zazdrości o niego, o ojca jej dziecka, który postanowił po pijaku porozmawiać ze swoją byłą.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Spotkanie byłej, wbrew wszelkim pozorom jakie mogły wiązać się z jej niezwykle skąpym strojem ( o ile w ogóle można było to strojem nazwać) nie należało do przyjemnych. Wręcz przeciwnie, patrząc teraz na byłą Hyde czuł przede wszystkim obrzydzenie - brzydził się przede wszystkim stekiem kłamstw, jakimi ta karmiła go przez trzy burzliwe lata ich związku. Brzydził się również zajęciem jakiego się podejmowała w tak obrzydliwe skąpym stroju, że nie zdziwiłby się gdyby już dawno nabawiła się paskudnego przeziębienia nerek. Nie chciał z nią rozmawiać, będąc pewnym, że powiedzieli sobie już wszystko, co mieli powiedzieć i, przynajmniej z jego strony, nie było najmniejszych szans aby cokolwiek jeszcze między nimi było. Była dziewczyna nie miała nawet co liczyć na jego jakiekolwiek chęci rozmowy, po za jednym, konkretnym utykiem dotyczącym jej ojca nie miał najmniejszego zamiaru aby kontynuować rozmowę, zbywając ją za każdym razem gdy padało musisz mnie wysłuchać - bo nic nie musiał i nie miał na nic ochoty, ani gdy przepraszam padało po raz kolejny. To słowo padające z jej ust w ciągu tych kilku ostatnich lat straciło zupełnie dla niego znaczenie. I już, już miał wstać od tego przeklętego baru i wrócić do kumpli (choć ich towarzystwo również nie jawiło się w kolorowych barwach - Hyde chyba zwyczajnie chciał napić się jeszcze jednego piwka i wrócić do domu) gdy poczuł dotyk na swoim ramieniu. Dziwny dreszcz przesunął się gdzieś wzdłuż jego kręgosłupa, a niebieskie ślepia niemal od razu powędrowały w stronę właścicielki drobnej dłoni. Uśmiechnął się szeroko na widok Crane ten jeden, jedyny raz wręcz uwielbiając jej wyczucie czasu, jakże idealne w tym ciężkim momencie w którym jego przeszłość postanowiła przed nim stanąć. W nieznanym sobie geście oraz przypływie impulsu ujął jej dłoń, aby delikatnie musnąć jej wierzch swoimi ustami, nic sobie nie robiąc z towarzystwa eks. I choć demony dzieciństwa nadal nad nim wisiały nie dając spokoju i przypominając o wiszącym na jego ramionach balaście, tak ta związkowa przeszłość mogła kolokwialnie mówiąc cmoknąć go w miejsce, w którym plecy traciły swoją szlachetną nazwę.
Z ulgą więc wstał od baru nie zaszczycając swojej byłej choćby cieniem spojrzenia by ruszyć za Julią, ciągnącą go przez labirynt nieznanych mu do tej pory korytarzy. Nikogo bowiem nie powinien dziwić fakt, że mężczyzna nigdy nie miał okazji odwiedzić takiego miejsca jak Shadow i po dzisiejszej wizycie nie żałował tego w ogóle. Odetchnął więc z ulgą gdy przystanęli w zacisznej części korytarzowego labiryntu, niebieskie spojrzenie wlepiając w jej śliczną buzią a uśmiech całym czas nie schodził z jego ust.
- Dzięki, już nie wiedziałem jak się od niej uwolnić. - Przyznał zupełnie szczerze, wywracając niebieskimi ślepiami, bo sam w sobie nie miał najmniejszej chęci aby wdawać się w rozmowy z byłą. Zwłaszcza teraz, gdy jego myśli zaprzątała kobieta znajdująca się tuż przed nim oraz dziecko, które mogło być jego potomstwem. Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi, jedynie na chwilę przenosząc spojrzenie na otaczający ich korytarz, funkcjonując w błogiej nieświadomości złości, jaka buzowała w żyłach jego towarzyszki. Bo w oczach Terrella sytuacja wyglądała zupełnie inaczej i nie miała w sobie nic wspólnego z jego możliwą słabością do tej istoty, która niegdyś istniała w jego życiu.
- Nie wiedziałem, że teraz księżniczki nie mają problemu z ratowaniem książąt. - Dodał więc żartobliwie, puszczając pannie Crane oczko, bo w tym momencie czuł się właśnie niczym książę uratowany z najgorszych tarapatów. - Kiedy kończysz? - Tak, to pytanie było niezwykle ważne, bo sam najchętniej już desantowałby się z tego… klubu. Choć sam, zapewne nazwałby go inaczej.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ktoś (a jego imienia uczyła się nie wymawiać) zawsze jej powtarzał, że zazdrość i zaborczość jest oznaką słabości. Uwielbiali się przecież nawzajem sobą dzielić – opowiadać z rumieńcami na buzi o podbojach ubiegłej nocy, szarżować przy papierosku wypalanym na pół, całować się, zlizując smak z warg kogoś zupełnie innego – i Julia doroślała w przekonaniu, że tak właśnie powinna wyglądać prawdziwa miłość. Może i namiętna oraz płomienna, ale pozbawiona tej dziecięcej wyłączności, którą narzucał jej tradycyjny świat. Jej artystyczna dusza wsiąkła jak gąbka te wszystkie teorie o wolności i niezależności. Najwyraźniej jednak z obiema tymi dziedzinami zachodził problem, gdy było się osobą ciężarną i miała się silne potrzebę zaznaczenia terytorium.
Albo chodziło o Hyde’a. Nie chciała jednak rozczulać się czy zastanawiać nad tym gniewem, który wręcz palił jej skronie i sprawiał, że ledwo mogła skupić uwagę na migających światłach. Nie pomógł jego pocałunek w wierzch jej dłoni czy to, że uśmiechnął się szeroko, chciała go zabrać jak najdalej od byłej i najlepiej uwięzić w jakiejś złotej i bogatej klatce, by mógł jej gotować do końca życia. Ładna wizja, której nie szło jednak zrealizować wewnątrz tego wielkiego organizmu, którym było Shadow. Tak właśnie wyobrażała sobie trzeci wymiar klubu – przytłumione światła, kolorowe, ale już nienachalne ściany i święty spokój, który teraz zachwiał się na tyle w posadach, że miała wrażenie, że całe pomieszczenie, razem z rurami hydraulicznymi w fantazyjnych kształtach chodzi i zbliża się do niej. Oparła się więc o ścianę, by popisowo nie wywrócić się w za drogich i za wysokich szpilkach.
W porównaniu do Yary była wręcz żałośnie ubrana, w czarnej marynarce i spodniach, które świetnie maskowały ewentualne krągłości, choć miała wrażenie, że i tak przy tej całej ciąży zmizerniała, zupełnie jakby mały wyżerał z niej co najlepsze. W którejś wampirycznej historii to grali, była tego wręcz pewna i na tym powinna się skupić, a nie na parującej między nimi zazdrości.
- Nie powinieneś… nie możesz zwracać jej uwagę tutaj, w klubie. Mogłoby to zostać źle odebrane przez kierownictwo – wytłumaczyła, znalazła sobie całkiem niezły pretekst, bo przecież nie chodziło o jej zaborczość i o to, że właśnie w myślach wycinała sobie origami z ciała jego byłej, ale o jego bezpieczeństwo, zachwiane przez nierozważne, pijackie zachowanie.
I pewnie dalej trwałaby w tym tonie zmartwionej matki jego przyszłego dziecka, gdy nie porównał jej do księżniczki i nie puścił jej oczka, łagodząc w momencie jej zdenerwowanie. Zaśmiała się cicho.
- Gdyby księżniczki były do mnie podobne to żadna by nie skończyła w wieży. Poza tym żadna ze mnie królewna, wiesz? – zacisnęła pięści, bo właśnie poczuła ten specyficzny zawrót głowy, wywołany przez emocje, które dopiero bardzo wolno zdawały się opuszczać jej ciało. Spojrzała na zegarek, by precyzyjnie odpowiedzieć na jego pytanie.
- Za pół godziny. Wówczas wszyscy już będą pijani, więc dj-ka nie będzie im potrzebna. Co tu robisz? Poza niezręcznym podziwianiem byłej w negliżu?

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell należał do mężczyzn, którzy nie lubili dzielić się swoimi kobietami - i w tym też fakcie leżał przysłowiowy, pogrzebany pies jeśli chodzi o jego poprzedni związek. Nigdy, przenigdy nie związałby się z kobietą, która świeci swoim, prawie nie ubranym, ciałem przed innymi mężczyznami, z jednego, prostego faktu - trafiłby go szlag. I dlatego też nie mógł znieść wieloletnich kłamstw wciskanych przez byłą, która niezwykle szybko przestała dla niego istnieć - wystarczyło, że poczuł dotyk kogoś innego. Kogoś, kto być może nosił pod swoim sercem jego dziecko i kto, z całą pewnością, stał w jego hierarchii o wiele wyżej, niż była dziewczyna.
Nic więc też dziwnego, że niezwykle chętnie poszedł za Julką w dalsze części klubu, znikając z punktu widzenia nie tylko byłej ale i swoim kumplom, teraz zbyt pochłoniętych jakąś inną dzierlatką. Byli w końcu na imprezie, mógł zniknąć im na kilka dłuższych bądź krótszych chwil… Osobiście liczył na te pierwsze, jakoś nie mając ochoty wracać na salę, na której niczym wygłodniała czupakabra czekała jego eks.
Wywrócił ślepiami na kolejne słowa Julii, nie do końca zdając sobie sprawę z tego jakie jeszcze interesy prowadzi się w tym lokalu. Owszem, kiedyś coś mu wspominała, było to jednak w dniu gdy oznajmiła mu, że może będzie ojcem jej dziecka - i to ta informacja najmocniej wyryła się w jego pamięci. Podług tego, jakiś dziwny klub zdawał się być kwestią niezwykle nieistotną.
- Sama do mnie podeszła, kierownictwo nie powinno pozwalać napastować gości. - Stwierdził, zupełnie nieprzekonany do jej wersji słów. Bo przecież to nie on zaczął a Yara, a sam Hyde Oberon Terrell był pewien, że z każdej opresji był w stanie się wykaraskać o czym przypominało zabliźnione, niewielkie rozcięcie na jego przedramieniu - pamiątka po akcji ratunkowej.
- Domyślam się, że prędzej by zagryzły niż dały się zamknąć. - Mruknął z cieniem rozbawienia, bo Crane z pewnością nie była kobietą którą dałoby się zamknąć w wielkiej wieży - doskonale wiedział przecież, że miała zapędy do burzenia ścian, zwłaszcza tych w jej domu. - A może po prostu nie znalazłaś jeszcze swojej bajki? - Dodał z cwanym uśmieszkiem. Fakt, nie wiedział o niej wszystkiego… Już dawno chyba jednak wyrósł ze stereotypowego podejścia agencji filmowych do księżniczek wszelakich.
- Podziwianiem? Proszę cię… Jestem mało zainteresowanym i trochę wstawionym uczestnikiem wydarzenia, jakim jest wieczór kawalerski. Wiesz, kumpel uparł się, że musi zobaczyć biust innej kobiety nim poślubi swoją narzeczoną. - Wywrócił niebieskimi ślepiami tym samym wyrażając dezaprobatę względem podobnych zachowań. A alkohol przyjemnie szumiał w jego żyłach, dodając mu odrobinę odwagi której zwykle nie posiadał. I to ta odwaga sprawiła, że delikatnie założył za jej ucho kosmyk włosów.
- Co powiesz na bardzo późny obiad albo bardzo wczesne śniadanie? - Zaproponował, mając niezwykle wielką ochotę aby wyrwać się z tego klubu. Widział, dokładnie, że ciąża odbija się na buzi Julii Crane, a jeśli Hyde O. Terrell potrafił coś zrobić, z pewnością było to karmienie innych.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tłumaczenie Hyde’owi specyfiki takiego miejsca jak Shadow wymagało tak naprawdę sporej ekwilibrystyki słownej, a w niej Julia nigdy nie była dobra. Może dlatego, że nie odpowiadała za słowa, a za obrazy i łatwiej byłoby mu narysować wizję dwóch rosłych goryli, którzy chcą zachować reputację szefa niż wyjaśnić to Terrellowi w słowach. Bała się również, że zinterpretuje to jak większość ludzi, którzy uznawali, że Julia czuła jakikolwiek strach. Respekt, owszem. Niegdyś nawet szaleńczy podziw, który skończył się wraz ze strzałem w jej obecności, ale nigdy nie obawiała się Nathaniela, jeśli chodzi o siebie. Znali się na tyle długo, że gdyby chciał to już dawno by ją udusił, a była pewna, że większość mężczyzn w jej gronie o tym skrycie marzy.
Nie była przecież taka spokojna, ułożona i grzeczna, więc dla większości samców alfa stanowiła ogromne źdźbło trawy w oku, które uwierało jak nigdy. Miała jednak nadzieję, że Hyde nie należy do tego gatunku mężczyzn, więc z czułością, ale i ogromną troską położyła mu rękę na ramieniu.
- Obiecaj, że będziesz się trzymać jak najdalej tego klubu, jego właściciela, ochroniarzy i innych… Proszę – i chyba po raz pierwszy go o coś prosiła, w tej cichej przestrzeni, gdzie każde jej słowo odbijało się zwielokrotnionym echem po sali, a jej wzrok wyrażał czyste przerażenie, choć nie przywykła do tego, by dbać o kogokolwiek poza sobą.
Tyle, że teraz żył w jej ciele jeszcze jeden organizm, a on potrzebował taty… Cholera, wiedziała, że to marna wymówka i nie chodzi wcale o dziecko, ale o nią, tęskniącą za nim i obawiającą się o jego bezpieczeństwo, którego przecież nie mogła zagwarantować. Powinni takie rzeczy dopisywać w kartach pracownika.
- I nie, księżniczki zwykle kojarzą mi się z niemotami, które nawet nie umieją zmienić oleju, a już nie mówiąc o tym, że biedactwa się pobrudzą – parsknęła, znał ją na tyle, by wiedzieć, że granie ślicznotki to zdecydowanie nie jej bajka. Ani pruderyjnej, więc zaśmiała się lekko.
- Ze swojego doświadczenia wiem, że zazwyczaj po ślubie też oglądają się za innymi cyckami – zauważyła i mogła dalej myśleć jaka jest twarda i pewna siebie, ale to wszystko uciekło, gdy powoli dotknął kosmyka jej włosów, a ona spojrzała z bliska na te niebieskie oczy, które przywodziły na myśl jej wodę. Ale nie tę, której się brzydziła bądź bała – uspokajającą toń, która ją jednocześnie pochłaniała.
- Chętnie z tobą zjem cokolwiek – wymruczała i chętnie trwałaby mimo wszystko w tym zawieszeniu, w tych wnętrznościach tego przeklętego klubu, byle by z nim. – Ale ja prowadzę, bo coś czuję, że nie dałbyś rady – dodała jeszcze ciszej, śmiały jej się oczy do niego, czuła to samo magnetyczne przyciąganie i tylko ta jedna niezdrowa myśl sprawiała, że bała się poruszyć dalej. Zupełnie jakby zapragnęła zamrozić tę chwilę, gdy byli tak blisko siebie, że niemal czuła jego oddech na swoich karminowych ustach.
Takim typem księżniczki Julia była.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Niebieskie spojrzenie nie odrywało się od rysów twarzy kobiety, która stała właśnie przed nim. Naprawdę starał się zrozumieć o co też chodzi w tych wszystkich ostrzeżeniach - był duży, posiadał całkiem sporo mięśni i choć myślenie nie zawsze było jego mocną stroną tak zwyczajnie potrafił obronić siebie oraz kogoś jeszcze przed siłą innych mięśni. Niezwykle samcze było to myślenie, nic nie mógł jednak na nie poradzić - nie po to w końcu spędzał okrutne ilości czasu na siłowni, by nie być w stanie zatrzymać pędzącej na niego pięści. I już, już miał się z nią o to kłócić gdy w zieleni jej oczu dostrzegł coś dziwnego. Coś, czego nie widział w niej gdy po jej udzie maszerował wielki, włochaty pająk ani gdy pakowali ją do karetki po omdleniu. Zmarszczył więc brwi, przez chwilę uważniej się jej przyglądając.
- Crane czy ty się o mnie martwisz? - Mruknął więc, nadal przewiercając ją swoim wzrokiem. No, tego jeszcze nie grali i choć było to dziwnym (w końcu miejsce pracy powinno być bezpieczne) jednocześnie było uczuciem niezwykle przyjemnym. Bo już nie pamiętał kiedy ostatni ktoś po za adopcyjnymi rodzicami (a ci ostatnio nawet w tym departamencie zdawali się nawalać) zwyczajnie, tak po prostu się o niego martwił. Z lekkim uśmiechem wypisanym na ustach uniósł swoją dłoń, aby schować w niej dłoń kobiety, tę która była ułożona na jego ramieniu. - Możesz być pewna, że moja noga więcej tu nie postanie… Chyba, że na twoje życzenie. - Oznajmił więc oficjalnie, niezwykle uroczystym tonem nie odrywając od Julii spojrzenia. Bo faktycznie nie miał najmniejszej ochoty aby odwiedzać klub w którym pracowała jego była i w którym jego nieśmiałość zdawała się sięgać wszelkich zenitów. Miał więc zamiar dotrzymać tej obietnicy, nawet jeśli słowa te wypełniły go pewnymi, nieprzyjemnymi podejrzeniami… Nie chciał jednak teraz poruszać tego tematu. Nie, gdy uśmiechała się do niego tak pięknie, a labirynt korytarzy dawał przyjemne acz złudne poczucie prywatności.
Parsknął śmiechem.
- Mogłabyś być pierwszą księżniczką nie-niemotą wiedzącą jak zmienić olej i przykręcić śrubkę. Wiesz, taką która dawałaby dzieciakom przykład silnej kobiety która umie o siebie zadbać, a nie zdawać się na kogoś innego. - Odpowiedział nadal uśmiechając się do kobiety i puszczając mimochodem dalsze rozmowy dotyczące jego kumpli. Nie mógł o nich myśleć gdy była tak blisko, tak inna niż podczas ich ostatniej rozmowy będącej starciem potężnych frontów z których wywiązała się paskudna burza.
- To randka, Crane? - Palnął, bo nie potrafił powstrzymać podobnej sugestii, odrobinę potwierdzającej że postawił na swoim. Bo przecież ostatnio jasno przyznał, że chciałby zwyczajnie pochodzić z nią na randki, jak normalni ludzie mający się ku sobie pozbawieni obowiązku, jaki wiązał się z wychowaniem dziecka. Niewiele myśląc wyjął z kieszeni kluczyki od swojego samochodu, aby schować je w dłoni Julii. - Tylko uważaj, Rita jest świeżo po remoncie. - A fakt, że dał jej kluczyki do swojego ukochanego samochodu zdawał się mówić sam za siebie - Julia nie była dla niego byle kim i nie chodziło nawet o to, że mogła nosić pod sercem jego dziecko a fakt, że czuł z nią tą nietypową nić porozumienia. Nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć uniósł delikatnie palcem jej podbródek, aby nachylić się na nią i złączyć ich wargi. Z początku odrobinę nieśmiało; niepewnie nie wiedząc, czy przypadkiem nie przyjdzie mu dostać za to wszystko w pysk. Miał wrażenie, że świat zawirował i nim się obejrzał, zupełnie bezwiednie wpijał się już w karmazynowe wargi z kolejnymi czułymi pocałunkami - korzystając z tego, że jeszcze go nie odepchnęła. I nawet jeśli zaraz miała mu wydrapać oczy, z pewnością tego nie żałował.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- To jak ci idzie odkrywanie Ameryki, chłopcze? – zadrwiła nieco, bo oczywistym było, że się o niego martwiła. Był ojcem jej dziecka (teoretycznie) i był osobą, z którą ostatnio łączyło ją najwięcej, choć przecież przed chwilą przyłapała go z byłą i sama jeszcze ostrożnie brodziła po grząskim terenie, jakim było uczucie do kogoś innego.
Obcego, bo dla Julii poza jednym mężczyzną wszyscy przez lata byli obcy i służyli zazwyczaj zaspokajaniu jej różnorodnych potrzeb. Tak naprawdę do żadnej takiej persony nie kierowałaby ostrzeżenia, zwłaszcza wygłaszanego w tym miejscu i może zawoalowanego, ale nadal brzemiennego w skutkach.
Była stuprocentowo pewna, że prędzej czy później Hyde wpadnie na to, że i ona może znajdować się w niebezpieczeństwie (co było wierutną bzdurą) i skończy wyniesiona na jego barkach z tego klubu. Właściwie nie miałaby nic przeciwko, ale jak na razie odwracała jego uwagę skutecznie, uśmiechając się najpiękniej jak umiała. A może już tak miała, że przy nim uśmiech sam cisnął się na jej usta?
I podobnie jak on bez żalu żegnała temat wieczorów kawalerskich, byłej w samej bieliźnie i przeświadczenia, że nadal on gdzieś ma życie w którym ona jeszcze nie gra pierwszych skrzypiec. Wiedziała, że jest egoistką i że potrzeba uwagi to typowe cechy narcyza, którym był każdy artysta, ale nic nie mogła poradzić na to, że akurat Terrellem nie zamierzała się dzielić z nikim.
- Może będę kimś takim dla naszej córki, co? – po raz pierwszy pomyślała o tym i choć była przekonana, że to będzie chłopiec (tak bardzo podobny do taty) to ta myśl sprawiła, że jej oczy zaszkliły. Na moment, emocje wciąż były bardzo silne, buzowały hormony, a gdzieś za zamkniętymi drzwiami byli tylko oni i nie mogła przestać zachwycać się spojrzeniem, ustami, tym, że magiczna chwila sprawiła, że byli tutaj tylko oni i wcale nie zapowiadało się na burzę, choć skłamałaby, gdyby uznała, że powietrze nie było wręcz przeładowane niespotykaną energią.
Kiedyś usłyszała, że chemia to fizyka i nie mogła tego nie odczuwać teraz, gdy lgnęła do niego, gdy jakoś przypadkiem stała za blisko tak, że aż czuła przechodzące impulsy elektryczne ocierających się ubrań. Nie trzeba było być nago, ba, Julia już dawno wiedziała, że największy romans toczy się zwykle w zapiętych po samą szyję gorsetach.
- Ale taka wiesz, jak na starych filmach, gdzie pożyczasz mi kurtkę, bo robi się chłodno… - i właściwie nie miała szansy dokończyć, bo wcisnął jej kluczyki do swojego mustanga. A Crane zrozumiała ile ten prosty gest oznacza, bo sama yamahy nie oddałaby w niepowołane ręce.
Właściwie zaczęła zastanawiać się czy Hyde znalazłby się na tej krótkiej liście ludzi, którym zaufałaby na tyle, by oddać swój drogocenny motocykl, gdy jednym dotykiem ust całkowicie wydarł jej z głowy jakiejkolwiek myśli bądź wątpliwości. Po prostu ją całował, a ona rozchyliła wargi i pragnęła go więcej, tutaj, zaraz, natychmiast, bo wreszcie przynajmniej była szansa, że akurat to zapamięta.
I nie chciała go odpychać, wręcz przeciwnie, zarzuciła ręce na jego szyję, ściskając w dłoni kluczyki od samochodu i śmiejąc się między coraz bardziej zachłannymi pocałunkami.
- A teraz mnie przedstawisz Ricie, co? – szepnęła mu do ucha, ale zanim jeszcze oderwała się od niego, wskoczyła na chwilę na jego biodra. – MUSTANG! – to była czysta radość, ale musiał zrozumieć, że po combi ofiarował jej wręcz motoryzacyjne niebo i nie mogła powstrzymać tej nieprzytomnej euforii, która ją właśnie przepełniała.
W podzięce pocałowała go raz jeszcze (zaczynała się jej podobać ta gra w randki!) i zsunęła się z jego bioder, by wreszcie zobaczyć tę maszynę, która go zawojowała. A przy okazji była bardzo głodna i spragniona jego ust, gdzieś na świeżym powietrzu, gdzie jesienna bryza cudownie ich otrzeźwi nad ranem.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
- Na obiad jadłem steki, więc całkiem nieźle. - Odpowiedział pół żartem na jej słowa, dotyczące odkrywania Ameryki. W zasadzie nie wiedział, jakie relacje pojawiają się w życiu Crane, pewien był jednak jednego - że w ich relacji kilkukrotnie zdążyła mu się powinąć noga, a powiedzenie cały przecież w tym ambaras, aby dwoje chciało na raz sprawdzało się w ich wypadku niemal stuprocentowo. Podług tych dwóch, niewielkich faktów zwyczajnie cieplej robiło mu się na sercu na myśl, że ktoś się o niego martwi. I to nie byle kto, a Julia Crane po tych wszystkich dziwnych zawiłościach jakie od początku pojawiały się w ich relacji.
A teraz, mimo iż ojcostwo dziecka rosnącego pod sercem Julki nie było jeszcze jasne i wiele mogło się między nimi pojawić było… Normalnie. Tak po prostu, zwyczajnie rozmawiali ona uśmiechała się do niego najpiękniej, jak widział w ciągu ostatnich miesięcy, a sam Hyde pierwszy raz od dawna poczuł, że wszystko jest na swoim miejscu - przynajmniej na razie, życie bowiem uwielbiało rzucać kolejne niespodzianki… Terrell był jednak zadowolony nawet z tego, jednego wieczoru który zaczął się przecież w tak zupełnie inny sposób.
Uśmiechnął się, bo coś w stwierdzeniu nasza córka zwyczajnie przypadło mu do gustu.
- Mam nadzieję… Chociaż obawiam się, że przy córce bardzo szybko osiwieję. - Mruknął rozbawiony, bo przecież jasnym był fakt, że posiadając córkę należało pilnować nie tylko dziecka ale i całego miasta pełnego czyhających na nią męskich łapsk oraz spojrzeń. Jeśli by dodać do tego fakt, że istniało pięćdziesiąt procent szans na to, że ograniczy jakże uroczy charakterek po matce… Cieszył się, że posiadał odpowiednie sumy na swoim koncie, aby zapewnić sobie zapas farby do włosów oraz leków uspokajających.
Teraz jednak, gdy tak stali i słodko ćwierkali w tym labiryncie korytarzy, nawet ojcostwo oraz przekleństwo matki nie wydawało mu się tak okropnie straszne. Uśmiechnął się słysząc jej odpowiedź. Tak zwyczajnie, po prostu, nie zwykle dobrze czując się w tym położeniu, z jej ciałem oddalonym jedynie o niewielkie centymetry i chętnym aby do niego przylgnąć.
- Aha, na co jeszcze masz ochotę po za moją kurtką? - Mruknął, niebieskie spojrzenie swoich oczu skupiając już zupełnie tylko i wyłącznie na niej, by chwilę później tonąć w kolejnych pocałunkach. I cieszył się niezmiernie, że nie oberwał za nie pogłowie, zamiast tego mogąc przyciągnąć ją do niej mocniej i cieszyć się smakiem jej ust. Który teraz zapamiętał, by móc wspominać go gdy już przyjdzie im się pożegnać, nawet jeśli nie miał na to najmniejszej ochoty.
- Przedstawię. - Przytaknął, przejeżdżając wargami gdzieś po jej szyi, gdy jego dłonie zacisnęły się na jej biodrach - na wszelki wypadek, chcąc mieć pewność, że nie przyjdzie mu jej upuścić. Zaśmiał się widząc jej dziecięcą radość na sam fakt, że przyjdzie jej się przejechać czymś innym niż combi. - Nie zapomniałaś, jak się prowadzi?- Mruknął więc odrobinkę uszczypliwie, nadal jednak uśmiechnięty od ucha do ucha - i szczęśliwy tak, jak od dawna nie było mu dane doświadczyć tego uczucia.
Ruszył więc z nią przed klub, dumnie obejmując Crane ramieniem, nieświadomie chcąc zaznaczyć, że oto ta kobieta dzisiejszego wieczoru jest tylko i wyłącznie jego - i nie przejmował się spojrzeniami ani zaskoczonych kumpli ani zazdrosnej byłej, by w końcu stanąć przed czarnym mustangiem.
- Julio, to Rita. Sam ją złożyłem, wiesz? Od najmniejszej śrubki. - Pochwalił się, bo męska duma nie pozwalała mu nie wspomnieć o tym jednym, niewielkim szczególe który czynił samochód wyjątkowym. - Jak ci się podoba? Musisz posłuchać silnika! - Bo wiedział, doskonale, że kto jak kto ale Julia Crane z pewnością to doceni.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie zwykła martwić się o każdego, kto rozgaszczał się w jej życiu. Tak właściwie mogłaby wyliczyć na palcach jednej ręki osoby, których los ją obchodził. Mimo tego, że Julia z natury była dobrą i wrażliwą dziewczyną (co ujawniało się zwykle w nietypowych sytuacjach) to zwykle uważała, że każdy jest kowalem swojego przeznaczenia. Może i było to dość okrutne, ale i ona szła przez życie sama. To, że Hyde, osoba, którą nie znała jakoś przesadnie długo i z którym łączyły ją dość nietypowe więzi (z wpadką na czele) zdobył jej troskę, zaskoczyło także ją, ale nie chciała się nad tym pochylać.
To brzmiało na razie jak wstydliwy sekret, który pragnęła zachować jak najdłużej dla siebie, a poza tym rozmowy o reputacji Shadow zawsze przybierały zły obrót. Taki w którym wszyscy dziwili się, że tutaj zostanie. Nic więc dziwnego, że wolała skupić się na rzeczach ważniejszych, a wyobrażanie sobie ich przyszłej córki na pewno takie było.
- Lubię siwowłosych mężczyzn – zaśmiała się, bo nie brała wcześniej tego pod uwagę, ale zdecydowanie Terrell miał zadatki na nadopiekuńczego ojca, który będzie do szału doprowadzać wszystkich konkurentów młodej dziewczyny. Nietypowe jednak było snucie wizji takiego szczęśliwego (bo przecież takie rodziny są zwykle radosne) domu z człowiekiem, który równie dobrze mógł zostać wymazany z jej życie poprzez jedną próbkę DNA. Powoli Julia zdawała sobie sprawę z tego, że to może złamać jej serce i gdyby nie ten mustang to może wpadłaby w bardziej refleksyjne tony?
A może jednak nie?
Może właśnie powinni chwytać z całej siły to co mieli i dać sobie wolne od pesymistycznych rozważań, które mogły okazać się zaledwie złudzeniem. Gdy tak trzymał ją w swoich silnych ramionach powtarzała sobie, że wszystko będzie z nimi dobrze i wręcz knykcie do bólu chcąc spełnić to życzenie, bo dawno nie była tak zwyczajnie szczęśliwa.
- Już byś chciał wiedzieć co – wymruczała, jej zaledwie wystarczyłoby, gdyby całował ją tak jak teraz, niekoniecznie nawet zakładając jej jakąkolwiek odzież, a wręcz przeciwnie. Zaśmiała się cicho, bo jego broda łaskotała jej miękkie wgłębienie w szyi. – Najpierw mnie zabierz na tę randkę, bo zaraz się okażę łatwym celem, skoro daję ci się całować w nocnym klubie – zauważyła rozbawiona, ale gdy wspomniał o jej niemożności prowadzenia, szturchnęła go nieco mocniej w ramię. – Hej, ty! Przypominam, że z nas dwojga to ty wleczesz się jak prawdziwy żółw i przegrałeś zakład, więc nadal mogę ci coś wymyślić! – najwyraźniej jednak ostatnio nie uderzyła się w głowę za mocno i nie dostała amnezji, by nie pamiętać o ich warunkach. I o tym, że nawet będąc w ciąży (ha!) wygrała ich wyścig na motocyklach, co sprawiało, że jeszcze bardziej śmiały się jej oczy, gdy zeskakiwała z niego i dała się wyprowadzić z labiryntu, choć tutaj to ona jak Ariadna powinna prowadzić go przez zaklęte korytarze.
Stanęła przed mustangiem i poklepała czule jego maskę.
- Złożysz mi combi? Wiesz, dołożysz trochę koni, tuningu, może w końcu będzie bardziej akceptowalne – mruknęła rozbawiona i zanim tak naprawdę złożył jej propozycję, już siedziała w środku i przekręcała kluczyk, który do tej pory mocno trzymała w ręku. – Siadaj, bo zaraz ruszę i już mnie nie zobaczysz! – zagroziła, taki samochód aż rwał się do jazdy, a Julia nie mogła się doczekać.
Poza tym była szalenie ciekawa czy Hyde zacznie jak każdy typowy facet modlić się z każdym jej zakrętem i poprawiać ją, co mogło skończyć się… cóż, morderstwem ze szczególnym okrucieństwem, a takiego całowania byłoby jej ogromnie szkoda. I faktu, że gdy usiadł obok niej, spojrzała na niego i poczuła się dziwnie spełniona, w ciąży, z tą całą niepoukładaną relację, przed Shadow, w którym przeżyła ostatnio strzelaninę. A to tylko dlatego, że był blisko i mogła zadać mu najbardziej oczywiste z pytań.
- To dokąd na to śniadanie, moja księżniczko?

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Czasem odrobina przerwy od problemów okazywała się powiewem świeżości, tak niezwykle potrzebnym aby zwyczajnie nie wariować i Hyde dziękował światu, że pokłócili się na tamtym parkingu robiąc sobie przerwę w częstszych kontaktach - teraz miał wrażenie, że to całe napięcie uleciało z nich robiąc miejsce dla takich chwil, jak ta podczas których mogli odłożyć zmartwienia na bok i zwyczajnie cieszyć się swoim towarzystwem - a Hyde nie pamiętał, kiedy ostatnio mieli ku temu okazję.
- Wszystko w swoim czasie… - Mruknął z rozbawieniem na jej zniecierpliwienie co do randki, przed którą jeszcze kilka tygodni temu się wzbraniała. - I dałem ci fory, okej? Przynajmniej przy ludziach, nie psujmy mi reputacji. - Mruknął by chwilę później roześmiać się szczerze. Dawno nie miał okazji do śmiechu - na tyle dawno, że Hyde zapomniał już kiedy był ostatni raz, nic z resztą dziwnego gdy w ostatnich miesiącach wracały do niego demony dzieciństwa.
Teraz jednak nawet ono nie mogło popsuć mu humoru - alkohol śpiewał w jego żyłach, miał przy sobie śliczną dziewczynę którą zabierał na randkę i choć za kilka tygodni mogło okazać się, że nie wypali zwyczajnie o tym nie myślał, ciesząc się chwilą.
Wsiadł do swojego samochodu i choć dziwnie mu było ze strony pasażera, pozwolił jej prowadzić.
- Księżniczko? Sądzisz, że dobrze wyglądałbym w kiecce? - Och, nie mógł sobie tego wyobrazić… Chociaż kilka razy, aby rozbawić młodsze rodzeństwo miał okazję narzucić fatałaszki matki i parodiować znienawidzoną ciotkę Gerthrude. - Beach Restaurant Lorne Bay, księciuniu. - Dodał, wyciągając się wygodniej w fotelu - bo jeśli mieli dziś gdzieś dobrze zjeść, z pewnością będzie to w jego knajpie.

Z/T lecimy dalej!
Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ